Za prośbą Hinaty, Naruto po
zjedzeniu z jej rodziną obiadu miał udać się z nią do Kiby. Miała zamiar
poprosić go o przenocowanie Naruto u siebie. Ale wracając do teraźniejszości
- Naruto zajadał właśnie obiad z całą rodziną i już od samego początku
zaczął się wyróżniać zachowaniem. Przy podaniu mu porcji na talerzu parsknął
śmiechem i zapytał co tak mało? Nie sądził, że mówi coś złego
niemniej Hiashi miał jakąś oburzoną minę. Zaczął konwersacje przy jedzeniu,
taką wywołującą niemałe emocje w rozmówcach. Hanabi była tym uradowana, ale
Neji…
- Przy stole spożywamy posiłek,
ograniczając rozmowy do minimum.
Może i nie chciał być nie miły, ale
był. Burak jeden. Jedynie zachwalając zjadane dania czuł się dobrze. Livia,
macocha Hinaty świetnie gotowała i potrafiła przyjmować pochwały, a nawet się
uśmiechać. Ale Hanabi też się szczerzyła bardzo często, chociaż nie do Naruto,
a z Naruto. Ukradkiem mu posyłała te wyśmiewne gesty, gdy Neji lub Hiashi go
upomniał. Hinata miała piękny uśmiech lubił się w nią wpatrywać, zawstydzając
ją przy tym troszeczkę. Ale trudno, jest tak sztywno, że nie można ze sobą
rozmawiać to chociaż nacieszy swoje oczy i serce. Swoją drogą u niego w domu gadanie
było na porządku dziennym. Nie gadałeś? Byłeś chory. Jednak nie jego dom i nie
jego zasady, a dostosować potrafił się do wszystkiego. No prawie.
Hiashi spoglądał na starszą córkę,
zajadając niewielkimi kawałkami posiłek. Ten cały Naruto rozbierał ją wzrokiem!
To oburzające. Nie podobał mu się ten chłopak, już na samym wstępie wykazał się
wstrętnym chamstwem. Nazwał go ogrodnikiem, a ponadto paradował w samych
bokserkach! To nie do przyjęcia.
- Hiashi…? – Zagaiła Livia, widząc
to chłodne spojrzenie na Naruto. – Nie mówiłeś o wczorajszy dniu. Opowiedz, jak
było u Sarutobich?
- Dobrze.
- Sarutobich? Macie na myśli pana
Asumę i panią Kurenai? – Dopytał Naruto, powodując u wszystkich szczere
zdziwienie.
- Tak. Znasz ich, Naruto? – Zapytała
Hinata.
- Czy znam… Mieszkam prawie
naprzeciwko nich! – Wyszczerzył się.
- Naprawdę?- Podekscytowała się
Hanabi. – Co słychać u Konohamaru? Dalej jest gruby? – Zapytała, mimo karcącego
wzroku Hiashiego.
- I do tego brzydki jak chlolera! –
Zaśmiał się zarażając tym Hanabi. Hiashi oburzył się wobec tego wyrażenia. – A
wy ich skąd znacie?
- Hiruzen robił ze mną niegdyś
interesy.
- A jego dzieci, czyli pan Asuma
spiknął mojego tatę z moją mamą. – Dodała Hanabi. – No i przyjaźń między nimi
została. Gdy mama żyła to często odwiedzaliśmy Sarutobich, więc może się
spotkaliście…?
- Hm… - Hinata się zastanowiła. –
Właściwie jak byłyśmy kiedyś na feriach poszłam na zamarznięte jezioro u was.
- Och, nawet chyba wiem, o które ci
chodzi! – Wyszczerzył się Naruto.
- Tak. Jacyś chłopcy mnie tam zaczepiali,
obrażali, bo nie byłam miejscowa.
- To na pewno nie byłem ja! –
Wtrącił się Naruto.
- Czekaj, daj jej dokończyć! –
Burknęła Hanabi, słyszała już nie raz te historie i ją lubiła. Jest taka z
dreszczykiem.
- Jeden z oprawców pociągnął mnie na
środek lodowiska i zostawił. Nie miałam łyżw, a i buty też nie pozwalały mi się
utrzymać na nogach. Chłopcy śmiali się z moich upadków na brzegu, aż
jeden z moich wyłożeń doprowadził do pękania lodu. – Naruto wytrzeszczył oczy,
wysłuchując z uwagą historii.
- I co zrobiłaś?
- To co każda sześciolatka.
Rozpłakałam się i zaczęłam wołać o pomoc.
- Ach i któryś z tych opryszków
ruszył ci na pomoc?
- Nie. Oni zwiali z miejsca. –
Mruknęła. – Ale na pomoc przyszedł chłopiec, na oko wyglądał może na dziesięć lat.
Miał blond czuprynę i może był do ciebie podobny, ale pewności nie mam.
- Właściwie mam słabą pamięć, więc
albo to nie byłem ja albo tego nie pamiętam. – Podrapał się z zakłopotaniem w
głowę.
- Mogłeś być wybawicielem, ale
opryszkiem już nie. – Zauważył Neji.
- Otóż to. – Burknął Naruto. –
Dlaczego teraz tam nie jeździcie? – Na to pytanie zapadła cisza.
- Ponieważ mama dziewczynek zmarła.
– Odpowiedziała Livia. – Wycieczki przestały sprawiać taką przyjemność.
- Och… Dlaczego zmarła? – Zadał
kolejne ciężkie pytanie, ale na nie już zareagował Hiashi. Zmieniając temat.
- Skąd się znasz z Hinatą? – Zapytał
w końcu. Był ciekawy, w którym miejscu popełnił błąd i skazał córkę na jego
towarzystwo.
- Razem podróżowaliśmy kilka godzin
pociągiem. – Odpowiedział głośno. Co by nie mówił to robił to irytująco głośno.
– To pewnie było przeznaczenie, bo Hinata mi opowiadała, że nie za często
jeździ naszymi pociągami.
- Ładny początek. – Mruknęła Livia.
- W książce, którą czytała napisałem
jej numer telefonu – Pochwalił się swoją pomysłowością. – Zadzwoniła, żeby mnie
opieprzyć, bo książka była z biblioteki.
- Nie prawda. – Zaprzeczyła z
uśmiechem Hinata.
- Prawda. Gdy masz okazje to mi to
wypominasz!
- Dokąd podróżowałeś? – Wtrącił
Hiashi z pytaniem, przerywając te cukierkową sprzeczkę. Właściwie mógłby
zwrócić Naruto uwagę, w końcu zniszczył mienie publiczne. Tak robią tylko
niepoprawni wandale.
- Na studia.
- Gdzie studiujesz?
- No i tutaj niestety jest taki
zgrzyt. – Zmarkotniał. Dla kogo niestety dla tego. – Mieszkam z cztery miasta
dalej, a studiuje na drugim końcu kraju. – Burknął niezbyt z tego zadowolony.
– Ale nie pozwolę by jakieś jebane kilometry zepsuły moje szanse na
szczęście, które da mi Hinata.
- Naruto… Zawstydzasz mnie…
- Dobrze. Wtedy jesteś jeszcze
ładniejsza. – Livia wpatrywała się w parę z uśmiechem. Miło zobaczyć Hinatę
całą w skowronkach.
- Nie sądzę, aby to się udało,
proponuje wam zakończyć ten kabaret nim bardziej się rozwinie. – Wypowiedział
się Hiashi. Hinata drgnęła, lecz nie miała odwagi się sprzeciwić. – By żyć w
zdrowym związku nie można być w takiej odległości. A związek na odległość jest
toksyczny, rodzi niepewność, brak zaufania i kłótnie, które doprowadzą do
niewierności lub zwyczajnego braku tego czegoś. Wypalenia miłości.
- Hiashi! – Upomniała Livia. Neji
nic nie powiedział, uważał jak wuj, dlatego sam by się na to nie pisał. Jednak
nie wtrącał się w wybór Hinaty.
- Zobaczy pan, że w naszym przypadku
tak nie będzie! – Zapewniał Naruto. – Znam Hinatę dopiero kilka tygodni, a to
spotkanie jest naszym drugim, ale już wiem, że to jest dziewczyna za którą
warto i, za którą chce się poświęcić. Mogę za to poręczyć ręką, głową, nogą.
Wszystkim!
- A męskością? – Dopytała za
śmiechem Hanabi, a ojciec zrugał ją wzrokiem. – No jeju, to był tylko żart…
- Nie śmieszny. Właśnie jadłem. –
Skomentował cicho Neji. Hanabi uśmiechnęła się do niego złośliwie i
przysłuchiwała dalszej rozmowie.
- W każdym razie. – Zaczął Hiashi. –
Z twoimi planami, Naruto, wiążą się znaczące konsekwencje. Hinata może
ucierpieć przez swoją naiwność i ślepą wiarę w ciebie. Po co ma sobie to
wszystko zgotowywać?
- Zapewniam, że nie będzie mieć
okazji do cierpienia przez mnie.
- Nie znam cię, Naruto. I jeśli mam
być szczery to nie robisz na mnie dobrego wrażenia. Mówiłeś, że studiujesz,
jednak dojrzałością, odpowiedzialnością i kulturą to ty nie grzeszysz, a taki
materiał jest najlepszy dla mojej córki.
- To chyba ona o tym ma zdecydować.
– Wtrącił Naruto.
- Oczywiście. Jest pełnoletnia i
sama może podjąć decyzje. Nie zabronię jej się z tobą spotykać. Mogę jedynie
ostrzegać. Zrobi, jak uważa.
- I nie pożałuje. – Dodał.
- Powtarzam. Hinata sama zrobi, jak
uważa, a nie tak jak ty chcesz.
- Oboje chcemy tego samego, prawda
Hinata? – Zwrócił się do niej nagle. Przytaknęła niepewnie, nawet nie patrząc w
stronę ojca. Naruto taka reakcja niezbyt odpowiadała. Wolał usłyszeć czy
zobaczyć więcej radości.
- W porządku, jednak ja, dla dobra
córki, nie aprobuję waszego związku. Nieuchronnie zmierza on do klęski.. Tym bardziej
nie akceptuję ciebie, Naruto.
Livia posłała Hiashiemu pełne
goryczy spojrzenie. Po co ta przemowa? Po co ta dramaturgia? Hinata jest
szczęśliwa i to mu powinno wystarczyć. Znaczy teraz nie była, ale czy można się
dziewczynie dziwić? To miał być miły dla Naruto długi weekend, spędzony w jej
uroczym towarzystwie. Zamiast tego musi wysłuchiwać niezbyt miłych o sobie
rzeczy.
- Spokojnie, zasłużę sobie na pana
akceptacje. Będę pańskim najlepszym zięciem! – Zawołał pewny swego. Neji na te
słowa się zakrztusił.
- Przekonamy się.
Po wyjaśnieniu sobie tej kwestii
nadeszła zmiana tematu. Mimo długiego weekendu wśród uczniów, restauracja nadal
była otwarta. Tylko wieczorami. Hiashi od razu powiadomił Hinatę, że miała się
zgłosić punkt osiemnasta. Była zdziwiona, tłumaczyła sytuację, nawet Livia się
obruszyła, ale Pan Domu był nieustępliwy. Naruto nie chciał, by dziewczyna
wchodziła przez niego w większy konflikt z rodzicem, dlatego powiedział, że nie
ma problemu i zajmie się sobą.
Leżał sobie na łóżku w domu rodziców
i w pokoju brata. Nie czuł się tutaj nieswojo, cały wcześniejszy bałagan
posprzątał za co zapewne by dostał od Naruto srogą naganę. Wszakże, kiedy
wszystko było na swoim miejscu to ten roztrzepaniec nie potrafił nic znaleźć.
Menma był porządny, wręcz pedantyczny, dlatego nie potrafił dzielić z bratem
pokoju, wytrzymał dwa lata i ubłagał rodziców o własny pokój. Tata specjalnie
zrezygnował dla niego ze swojego gabinetu. Z biegiem czasu jeszcze bardziej
doceniał to poświęcenie, ponieważ gabinet był mu potrzebny. Po wyprowadzce
Menmy, Minato na nowo przerobił jego pokój na gabinet, przenosząc się tam z
piwnicy. Dobrze, że tata go rozumiał, bo mama traktowała jego załamanie
sytuacją jako pierdołę. No, bo jakiemu dziecku może aż tak przeszkadzać bałagan?
Miała racje, sam uznałby swoje wcześniejsze zachowanie za co najmniej chore.
Tak czy siak, teraz miał w uszach
słuchawki podłączone do telefonu, a rozmawiał przez niego z Izumi. Izumi była
jego dziewczyną, kochali się, mieszkali razem za granicą i wychowywali razem
córkę kobiety. Córkę z jej poprzedniego małżeństwa. Właśnie przez skomplikowany
rozwód Izumi nie chciała ponownie się wplątywać w ślub. Menma szanował jej
decyzje, nie miała ona dla niego znaczenia. Papierek w żaden sposób nie
ma znaczenia na siłę związku.
- Nie. Nie sądzę, byś musiała jechać
z małą do szpitala.
- Midori ma cztery latka i
temperaturę trzydziestu ośmiu i dziewięciu stopni. To niepokojące Menma…
- Wiem, ale to nie jest coś z czym
nie możesz sobie poradzić domowymi sposobami. Nie musisz zawracać sobie głowy
szpitalem.
- Wolę jednak nie ryzykować. – Menma westchnął cicho.
- Ok. Zrób, jak chcesz, Izumi.
- Uważasz, że dramatyzuje…? – Zapytała ciężkim głosem. –
Pewnie masz mnie za histeryczkę.
- Raczej za oddaną i kochającą
matkę. – Poprawił spokojnie. – Każda na twoim miejscu zachowałaby się podobnie.
A przynajmniej powinna. – Zamilkła. Menma domyślał się, że się uśmiecha.
- Ty to zawsze wiesz, co powiedzieć.
Wolałabym żebyś teraz tu ze mną był. Potrafisz lepiej zająć się mną i Midori
niż ja sama.
- Aż tak nie musisz umniejszać
swoich zasług. Zadzwonię jutro.
- Dobrze. Pozdrów rodziców.
- Pozdrowię.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też.
Rozłączył się. Zapach, który
wypełniał dom sygnalizował porę kolacji. Zawsze schodził punktualnie i teraz
też nie zamierzał zmuszać mamy na wyciąganie go do stołu za uszy. Odłączył
słuchawki od telefonu i ledwo wstał, a komórka ponownie się rozdzwoniła. Tym
razem dzwonił Sasuke, w końcu, nie rozmawiali ze sobą od jego ostatniej
nagonki, której Menma nie rozumiał. Odebrał, a głos poniósł się po
pomieszczeniu.
- Hej. Sorry, że nie odbierałem.
Taka jedna, szmata, mi rozwaliła komórkę. A zeszła się nie chciała przyjąć.
Kurwa, musiałem kupić nową.
- Jak cię to pocieszy, to mój
telefon też się psuje. Rozmawiam przez niego jedynie przez głośnik.
- Kijowo.
- Wiem. – Przytaknął. – O co
chodziło z wczoraj?
- Ach. Nieważne już, sprawa
wyjaśniona.
- Czyżbyś się pomylił?
- Spierdalaj, dobra? Nie
wiedziałem, że twój brat ma w tym mieście jakąś laskę. - W odpowiedzi
na to burknięcie Menma jęknął pytająco. – No i w ogóle zapomniałem, że
masz brata bliźniaka.
- Czekaj, o czym ty mówisz? –
Dopytał przyjaciela, zerkając na drzwi od pokoju. – Od początku. Naruto ma
dziewczynę?
- Wszystko na to wskazywało. Trzymali
się za ręce, chichotali, nie chciał jej nawet samą do kibla puścić. -
Prychnął Sasuke, a po chwili dopytał. – Nie wiedziałeś?
- Nie.
- No proszę. A masz z nim rzekomo
taki dobry kontakt.
- Na pewno to był Naruto? Jak
wyglądał?
- Hm. No nie wiem. Jak ty?! – Warknął wzburzony tym głupim
pytaniem.- Tylko blondyn i krócej ostrzyżony.
- Dobra, rozumiem. Nie wiedziałem,
że w ogóle ma jakiegoś znajomego w twoim mieście… Na ile przyjechał?
- Skąd mam wiedzieć?
- Nie gadaliście?
- Niespecjalnie.
- Ok. Narka.
Pożegnawszy się i wyłączywszy swój
telefon, otworzył drzwi swojego pokoju. Kushina, która się na nich opierała,
wleciała z impetem do pokoju. Menma westchnął ciężko patrząc surowo na mamę.
Podsłuchiwała. Nie pierwszy raz, ale i tak było to niefajne. Mogłaby się
oduczyć takiego wścibstwa. Kobieta odchrząknęła i z gracją otrzepała swoje
ubranie, a następnie zwróciła do syna.
- Ten, no… kolacja na stole! –
Bąknęła dumnie. – Może się pan łaskawie przy nim pojawi?! – Wolała wszcząć
awanturę niż przyznać się do tej nieodpowiedniej rzeczy, której dokonywała.
- Podsłuchiwałaś, mamo.
- Nie! Drzwi były zakurzone…!
- Szanuj moją prywatność, zgoda? -
Odparował spokojnie zmianę tematu.
- Przecież mówię, że nie
podsłuchiwałam!
- Oboje wiemy, że było inaczej.
- Nie pyskuj, bo dostaniesz szlaban!
– Zawołała wzburzona.
- Mam dwadzieścia pięć lat, mamo…
- To cię nie upoważnia do nie
zjedzenia kolacji!
Zawołała łapiąc syna za ucho i
ciągnąc go do kuchni, pomimo protestów. Gdy usiadł przy stole, kobieta dopiero
go puściła. Ręką sobie przygładził zaczerwienione ucho i obeznał się w
sytuacji. Nie było taty, a pytanie o niego zadziałało na Kushinę, jak płachta
na byka. Minato musiał dłużej zostać w pracy, a to oznaczało też, że rodzice
nie pójdą do kina na wieczorny seans, na którym zależało Kushinie.
Kobieta na kolacje przygotowała
lazanię. Jej mąż nie cierpiał lazani, zjeść zjadał, ale nie przepadał za ów
daniem. Menma po spojrzeniu na talerz, zwrócił wzrok do mamy i westchnął cicho.
Kobiety… Zrób coś nie tak, a twój żołądek ucierpi. Pomieszczenie, w którym byli
pełniło rolę i jadalni i aneksu kuchennego. Nie zawsze tu jedli, najczęściej w
salonie, pełną rodziną. Po chwili przed stołem usiadł Kurama, licząc, że na coś
się załapie do jedzenia. Wpierw jednak podszedł do Kushiny, kładąc mordkę na
jej kolanach.
- Też jesteś głodny? – Zapytała
kładąc mu na talerz kawałek lazanii i dając na podłogę. – Proszę, smacznego.
- Mamo, wyjdziemy po kolacji do
kina? – Zapytał Menma. – Wiem, że chciałaś iść z tatą, ale mogę go zastąpić.
- Nie trzeba, kochanie. Twoim
obowiązkiem nie jest naprawianie błędów ojca, tylko odpoczynek w domu.
- Wyjście z mamą też jest
odpoczynkiem. – Mruknął, jednak kobieta nie była przekonana. Iść na romans z
własnym synem…? – No chodź. Obgadamy Naruto.
Bardziej nie musiał jej przekonywać.
- Apsik! – Kichnął Naruto i zaczął
szukać po kieszeniach chusteczki.
- Na zdrowie. – Powiedział Kiba
wyciągając w stronę blondyna paczkę chusteczek higienicznych. Podziękował mu
ruchem głowy.
- Tak w ogóle to dlaczego masz
siniaka pod okiem?
- Ach, jakiś wariat się na mnie
rzucił…
- Kumam.
Dochodziła godzina dwudziesta
wieczorem. Naruto spędził z Hinatą całe po południe, ale gdy ona musiała odejść
do pracy, to Naruto musiał pozostać sam sobie. Zapoznała go z Kibą, u którego
miał zanocować. Okazało się, że szatyn również znał Menmę i naturalnie go
przywitał, po dowiedzeniu się o ich pokrewieństwie miał drugi powód by przyjąć
Naruto na kilka nocy. Pierwszym powodem było to, że prosiła go o to Hinata. Nie
było przeciwskazań, współlokatora Kiby nie było, ale ten zapewnił, że raczej
nie będzie robił problemów.
Siedzieli we dwójkę w pokoju, która
była kuchnią, jadalnią i salonem i zajadali pizzę wraz z psem Kiby, Akamaru.
Naruto całkiem łatwo zyskał sympatie czworonoga, co nie było w sumie niczym
niezwykłym. Ten pies to kompletne przeciwieństwo Kuramy. Kurama to zachowywał
się bardziej jak mający na wszystko wyjebane, kot.
- Na litość boską! Przestań mi się
tak przyglądać! – Zawołał desperacko Naruto, nie mogąc znieść dłużej spojrzenia
Kiby. – Bo sobie pomyśle, że mnie podrywasz!
- Nie moja wina, że jesteś cholernie
podobny do Menmy! – Obruszył się Kiba.
- Bo jesteśmy bliźniakami, wiesz w
ogóle co to znaczy?!
- Wiem! Studiuję weterynarię! – Nie
miało to związku, wiedział, ale na celu miał jedynie go obrazić.
- To się lepiej dokształć, głupcze!
- Głup-Głupcze?!
- Właśnie tak!
- Dupku! Matka cię nie uczyła, by
nie gryźć ręki co ci daje żreć?! – Z impetem zamknął tekturowe pudełko pizzy. –
Koniec tego! – Piorunowali się wzrokiem przez pewien dosyć długi czas. Oboje
byli głodni. – Albo nie. Odwołuję. – Ponownie otworzył i wyjął sobie kawałek.
- Jedzenie ważniejsze niż własny
honor? Szanuję to.
- To nie jakaś tam pizza człowieku.
To pizza z pubu Rodrigo, Włocha z krwi i kości, jego pizza jest najlepsza na
świecie.
- Wiem o czym mówisz. – Uśmiechnął
się do siebie Naruto.
- Serio…?
- No. Tam gdzie studiuje jest
najlepsze budka z ramen na świecie, a przyrządza ją Ichiraku i staruszek jest
nie do zastąpienia!
- Gdzie studiujesz? – Po usłyszeniu
odpowiedzi, gwizdnął. – W chuj daleko.
- Wiem, ale mam nadzieję, że razem z
Hinatą to przetrwamy…
Uśmiechnął się spuszczając wzrok.
Naruto oddał się rozmyśleniu, wolał aby Hinata nie podzielała zdania ojca, bo
ich związek będzie miał nikłe szanse na przetrwanie. Nie chciał tego, nie
chciał, aby się wahała, jednak przy ojcu nie miała pewności siebie, stawała się
posłuszną córką bez względu na swoje dobro. Gdy byli sami zwyczajnie bał się
jej zapytać o wątpliwości. Nie zamierzał pozwolić by jakiekolwiek miała.
- Z Hinatą? To wy jesteście razem?
- Tak!- Odparł dumnie.
- Nie żeby coś… Ale przedstawiła mi
cię jako przyjaciela… - Napomknął Kiba.
- Bo się wstydzi!
- Ciebie? – Zapytał ze zdziwieniem.
– Okej, wierzę.
- Zamknij się! Zaraz dostaniesz!
- Dziewczyna jej pokroju zwyczajnie
nie pasuje do takiego prostaka, jak ty. – Powiedział, nonszalancko nagryzając
kawałek pizzy. – Ona jest z wyższych sfer. Daj sobie spokój. – Doradził, a w
trakcie z ust wyleciał mu kawałek pizzy. Zgarnął go ze swoich spodni i ponownie
wsadził do buzi.
- Nie zamierzam się przejmować
słowami kogoś, kto nawet nie potrafi jeść.
- Zamknij się! Ja ci dobrze radzę.
Nie pasujesz do niej, a tym bardziej do jej rodziny. – Podsumował Kiba.
- A ty niby może pasujesz?
- Nie ja się o nią staram.
- Z tego co wiem, to podbijasz do
jej młodszej siostry.
- Co?!
- Hanabi to już w ogóle nie
chciałaby takiego niemytego durnia!
- Ty! Akamaru! Bierz go!
Wydał komendę psu, który ku
zdziwieniu Naruto, posłuchał się. Blondyn odganiał od siebie psa, który
zagryzał mu spodnie. Kiba nie zwracając na niego uwagi z pogardą zajadał swoją
pizzę. Naruto w przeciwieństwie do Menmy nie znał gestu, który wszystkim
tresowanym psom kazał się uspokoić, dlatego było dosyć śmiesznie. Kiba chyba
bardziej polubił Naruto jest bardziej towarzyski. Zabawniejszy i głupszy.
Głupszy od samego Kiby. No i mieli podobne poczucie humoru.
Naruto stanął na kanapie, a w ręku
trzymał pilota i groził Akamaru, a poniekąd także i Kibie, że rzuci w niego
przedmiotem. Kiba był niewzruszony, chyba go przejrzał, bo wcale nie miał
zamiaru skrzywdzić zwierzaka. Jednak to wielkie bydle w jednej chwili skoczyło
na kanapę, a w drugiej na Naruto zwalając go na podłogę. Przez to Naruto
wypuścił też z rąk pilot, który poleciał do tyłu. Wprost do drzwi, w których
właśnie stanął Sasuke i, który przez zasadzone w twarz uderzenie, upadł. Kiba
parsknął śmiechem i odwołał Akamaru.
- Kurwa, jebana mać! – Warknął. – Co
tu się dzieje?!
- Sorry bardzo gościu! – Naruto podszedł
do mężczyzny, by pomóc mu wstać. – To ty…? – Rozpoznał w nim kolesia ze sklepu.
- Menma…? – Zapytał półprzytomnie i
ścisnął dłoń przyjaciela, przyjmując pomoc. Potem ogarnął, że to ten jego
przygłupi brat.
- Hej Sasuke! Bądź łaskaw podać
pilot! – Zaśmiał się Kiba. Brunet przywołał na siebie zagniewaną minę i w
jednej chwili podniósł i cisnął w niego pilotem. Uchylił się, ale pilot raczej
nie przeżył lotu. – Odkupujesz, ty dziwko!
- Spierdalaj.
- Sasuke? – Zapytał nagle Naruto. –
A to ja cię znam! Nie osobiście, ale Menma czasem o tobie mówił! – Wyszczerzył
się.
- Co on tu robi? – Zwrócił się do
Kiby.
- Hinata mnie prosiła bym go u
siebie przenocował na kilka nocy.
- I zgodziłeś się?
- No.
- Bez mojej zgody?!
- No.
- Stary, kurwa, dlaczego?
- To przecież brat Menmy. –
Prychnął, jakoby to był najistotniejszy argument. – Poza tym, powtarzam, Hinata
mnie poprosiła.
- Hinata, a kto to, kurwa, jest?! –
Warknął Sasuke. – To ta, dla której się pindrzysz dwie godziny w łazience?! –
Zapytał wzburzony. Mieszkanie z takim co sobie na wszystko pozwala byle jakiej
cycatej jest irytujące.
- To Hanabi. – Wtrącił Naruto.
- Zamknij mordę! – Zezłościł się
Kiba. – Jeden z drugim się pierdolcie!
- Ze sobą? – Zbrzydził się Naruto. –
Gościu…!
- Bo ci jeszcze stanie. – Prychnął
Sasuke. – Słuchaj Kiba, jebie mnie to wszystko, ale nie mieszkasz tu, kurwo,
sam! Szanujmy się!
- To co miałem zrobić, jak ty
telefonów nie odbierasz?!
- Są smsy!
- Ok! Sorry, ok?!
- Eh… Ostrzegam, że ja z nim nie
będę spał! – Warknął, trzaskając za sobą drzwi od łazienki. Musiał wymydlić
część twarzy, by nic nie spuchło.
- Wyluzuj, on jest za biedny na
twój zawyżony cennik!
Zawołał Kiba pogardliwie. Naruto
nawet nie zareagował na obrazę, trawiąc te jakoby małżeńską kłótnie. Nie wiedział
co w tej chwili ma ze sobą zrobić, jeden obrażony siedzi w kiblu, a drugi
siedzi przy stole i pożera pizzę Rodrigo. Ciężka atmosfera… Niemniej podobało
mu się to towarzystwo, tylko nie wyobraża sobie tutaj swojego grzecznego brata.
Menma nie przeklinał, a przynajmniej bardzo mało, w dodatku nie potrafił
prowadzić słownych wojen. Znaczy potrafił i najczęściej wygrywał, ale prowadził
te awantury w sposób spokojny i poważny.
- To… Skąd się znacie z Menmą?
- Nie mówił ci?
- Nie, wspominał o Sasuke, ale o
żadnym Kibie nie wspominał.
Kiba skrzywił się, ale zgoda.
Opowiedział mu o spotkaniu z Menmą, właściwie znał go o wiele, wiele dłużej niż
Sasuke, a poznali się u weterynarza. Kiba był z Akamaru na kontroli, a
Menma przywiózł jakiegoś kota, którego potrącił.
- Potrącił kota?!
- Taa. Wyśmiałem go, bo przecież te
skurwiele mają dziewięć żyć. – Zaśmiał się lekko, sprawdzając przy okazji czy
jego brat to też taki obrońca zwierząt, że nawet o nich nie wolno żartować.
- No tak. Zapomniałem. – Mruknął
zakłopotany. Kiba się zastanawiał czy ten go troluje czy jest taki głupi. –
Pewnie dlatego o tobie nie wspominał.
Menma to był straszny obrońca
zwierząt, potem to się nasiliło. Teraz Naruto wiedział dlaczego. Do dziś
rozpamiętywał, gdy bawił się z Kuramą, a celowo denerwując. Menma krzyczał na
niego od góry do dołu, dobrze, że Minato się wtrącił, bo Naruto by go udusił.
Jednak gdyby się przyznał do winy to byłoby okej. Dowiedział się też, że Kiba
mieszkał w jego mieście, a nawet chodzili do tej samej szkoły, ale równoległej
klasy za czasów liceum. Po kilku minutach z łazienki wyszedł świeżo wykąpany
Sasuke. Podszedł do nich w dresowych spodniach i ręczniku na ramionach.
- Co dzisiaj jemy? – Zapytał Sasuke,
a jego oczom ukazała się pizza. – Znowu te śmieci od Rodriga? – Skrzywił się.
- To żadne śmieci tylko miejscowy
przysmak!
- Śmieci. Żresz to dzień w dzień ty
tłusta świnio.
- Odpierdol się ode mnie! – Warknął
Kiba, ale Sasuke całkowicie go ignorując wziął sobie jeden kawałek. – Jak ci
się nie podoba, to sam se gotuj!
- Mówi się „sobie”.
Kiba ze złości, aż się zaczerwienił.
Ręce go świerzbiły do pieprznięcia współlokatora. Przez jakiś czas siedzieli
wszyscy w ciszy i oglądali jakąś kreskówkę na cartoon network w telewizji.
Pilot się zniszczył, a do telewizora nikt nie chciał podejść. Zresztą ta
kreskówka była całkiem śmieszna.
- Menma, podaj keczup. – Zawołał
Sasuke.
- Jestem Naruto.
- Jak dla mnie to możesz być nawet
Śnieżka. Podaj mi ten keczup. – Warknął. Naruto wydął usta. Nikt mu nie będzie
odbierał tożsamości!
- Sam sobie weź, Filip.
Kiba wstrzymał oddech, by się nie
wtrącić. Filip był księciem, ale w śpiącej królewnie. Za grosz szacunku do
klasyki.
- Myślisz, że to prośba?! Chociaż
się na coś przydaj, skoro muszę cię znosić!
- To nie znaczy, że możesz się do
mnie zwracać byle jak. Mam imię. Naruto.
- To przykre, ale pretensje miej do
matki za takie imię. – Naruto się zezłościł i nawet się nie zastanawiając wziął
keczup i wycisnął go na Sasuke.
- Masz swój keczup. – Sasuke jak i
Naruto wstali na równe nogi.
- Masz jakiś problem?! – Warknął
Sasuke, popychając go do tyłu. Naruto również go odepchnął. Łatwo dawał się
prowokować, ale nie bał się bić. Był w tym niezły
- Owszem, nie zamierzam być Menmą,
Śnieżką ani nikim innym. Nazywam się Naruto i jestem dumny ze swojego imienia
jak i siebie.
- Posłuchaj, koleś. Wyglądasz jak
Menma. Nie zamierzam uczyć się nowego imienia. Nie zamierzam się z tobą
kumplować!
- Wzajemnie, ale ja znam twoje imię,
Sasuke, i chcę tego samego!
- Bo jak nie, to co mi zrobisz?
- Jak będzie trzeba to nawet ci
przypierdolę.
- Nie kuś losu, Naruto. – Po
sekundzie zagryzł wargi przyłapując się na wypowiedzeniu jego imienia. Ten
uśmiechnął się cwaniacko. – Przestań szczerzyć te gębę! – Warknął, odpychając
go i oddalając się.
- Gdzie idziesz? – Zawołał Kiba.
- Umyć się, bo ta ciota mnie
ubabrała jakbyś nie zauważył.
- Oj tam, Sasuś, nie marudź. –
Przewrócił oczami Kiba. – Za godzinę spadamy do klubu.
- Pamiętam.
- No to ruchaj się. – Dodał Kiba. –
Naruto, może pójdziesz z nami?
- Nie wiem…
- No dawaj, co tu będziesz sam
robił?
Argument zadziałał, jednak nikt się
jeszcze nie szykował. Nawet Sasuke wychodząc z łazienki walnął się jeszcze na
kanapie.
- Ej! Ej…! Mówię do ciebie… Naruto…
- Nastąpiła reakcja, spojrzał na Sasuke. – Jak to jest mieć bliźniaka?
- Też o to chciałem zapytać. –
Podłączył się Kiba.
- A jak to jest go nie mieć?
Dlaczego nie zapytaliście o to Menmy?
Burknął Naruto, nie chciał być nie
miły, ale nie znosił tego pytania. O takie rzeczy pyta się cyrkowe dziwolągi, a
on do nich nie należał. Menma zawsze potrafił to jakoś naukowo powiedzieć,
zanudzał rozmówcę i ten już dalej nie pytał, a Naruto wbrew sobie rozbudzał w
nich ciekawość i śmiałość do zadawania innych pytań, najczęściej głupich.
- Gdy się z kimś całujecie to brat
czuje to samo? – Zapytał Kiba.
To był właśnie przykład głupiego
pytania. Kiba jednak nie pokusiłby się, by zapytać o to Menmę, jeszcze by się
na niego obraził. Nie miał poczucia humoru. Sasuke też nie miał, ale on na
prowokacje reagował. Brat Naruto był zbyt spokojny, zbyt cierpliwy i zbyt
poukładany. Niemniej Sasuke bardzo go za to cenił, był jego przyjacielem.
Potrafili ze sobą pracować, rozmawiać i ogólnie wytrzymać. Czego chcieć więcej?
Kiedy pozostał im kwadrans do
wyjścia, zaczęli się przebierać na wyjście. Gdy pozostało im jeszcze pięć
minut, więc sobie pomarudzili, że nie potrzebnie się spieszyli. Kiba zamykał
drzwi mieszkania, a pozostali nie czekając na niego schodzili po schodach.
Piętro niżej akurat trafili na wychodzącą z mieszkania Sakurę. Miała na sobie
obcisłą, czarną i krótką sukienkę plus jeansowe bolerko. Naruto posłał jej
szeroki uśmiech.
- Cześć Sakurcia. Wyglądasz… gorąco!
– Skomentował.
- Czyli wprost proporcjonalnie do
temperatury jaka panuje na zewnątrz. – Dodał Sasuke mierząc sąsiadkę
spojrzeniem pełną dezaprobaty.
- Dziękuję… Jak ci to było? Naruto?
– Dopytała z uśmiechem mając kompletnie wywalone na Sasuke. – Hej Kiba.
- Siema-ma-ma-ma. – Jąkał się
żartobliwie, zauważając jej odzienie. – Normalnie petarda z ciebie. Gdzie się
wybierasz?
- Idziemy czy nie? – Wtrącił Sasuke.
- Idę do klubu nocnego. Dzisiaj
otwierają, nie może mnie tam zabraknąć.
- Świetnie. To oznacza, że całą noc
w moim pokoju będzie jak w porno. Naruto chcesz się zamienić za kanapę? – Zapytał
Sasuke. Absolutnie poważnie.
- Nie musisz tak głośno
wyrażać swoją zazdrość, Sasuke.
- Ładowanie w dupę mnie nie kręci.
- Dziwne. Wydajesz się ekspertem w
tej kwestii. – mruknęła Sakura.
- Tak cię ciekawi moje życie
erotyczne?
- Och, zaraz mi powiesz, że ciebie
moje nawet w najmniejszym stopniu nie interesuje?
- Nie bardzo, ale cóż mogę z tym
zrobić skoro niemal co noc chwalisz się swoimi aktami. – Sasuke wzruszył
ramionami.
- Chcesz to mogę ci dać kilka
numerów, byś zajął się za ten czas sobą, bo chyba w tym leży problem.
- Nie. Problem leży w tym, że mnie
nie swędzi tak, jak ciebie.
- Zaraz ci zajebię, palancie! –
Warknęła Sakura i zamierzała do niego dobić, lecz Naruto z Kibą zagrodzili jej
drogę.
- No, no, no! Spokojnie, to Sasuke,
nie warto za niego siedzieć. – Mruknął Kiba. Szedłz Sakurą z tyłu, podczas, gdy
Naruto z brunetem szli przodem.
- Nienawidzę go!
- Wiem, wiem, ale nie przejmuj się
nim. To debil, pamiętasz?
- My też idziemy do klubu. Może
pójdziesz z nami, Sakurcia? – Dopytał Naruto.- Będziesz miała własnych
bodyguardów.
- Hm, no skoro tak stawiacie sprawę.
– Uśmiechnęła się.
Kiba oddał uśmiech, ale to chyba nie
był dobry pomysł, aby prowadziła się razem z Sasuke. No nic, szli całą czwórką
do autobusu, który miał ich zawieźć niemal na miejsce. Było zimno, a każdy
najmniejszy dreszcz ciała dziewczyny był od razu uszczypliwie skomentowany
przez Sasuke. Naruto, jak przystało na dżentelmena użyczył dziewczynie swojej
kurtki. Zazdrościła Hinacie tak wspaniałego faceta, nie sprawiedliwe, że ona
sama na takich nie trafia.
Minato dojeżdżał z pracy do domu,
wreszcie. To były naprawdę ciężkie dni, a dodatkowo Kushina nie była zbyt
szczęśliwa przez jego pracoholizm. Od rana do późnej nocy nie było go w domu,
ale nie mógł nic na to poradzić. Nawet nie zdołał się wywiązać z obietnicy
zabrania Kushiny do kina. Wspaniale, że Menma go w tym zastąpił. Dzięki Bogu za
takiego syna, on jedyny go rozumiał. Dziś jednak udało mu się wrócić do domu o
w miarę przyzwoitej godzinie. Na miejscu pasażera w samochodzie spoczywał
bukiet czerwonych róż. Nie miały być tak stuprocentowo na przeprosiny, bo na
takie zaniedbania nie ma większego wpływu i pewnie będą się powtarzać. Bukiet
był raczej podziękowaniem, że Kushina to znosi, a niezadowolenie przejawia
jedynie gotując lazanie. Dzień w dzień.
Wkroczył do mieszkania z bukietem.
Do holu zajrzał Kurama, ale widząc Minato nie przejął się nim zbytnio. Obwąchał
jedynie kwiaty, które ze sobą przyniósł.
- Wróciłem. – Zawołał Minato,
ściągając z siebie kurtkę i buty. – Kurama! Idź sobie, to nie dla ciebie. –
Pogonił czworonoga i przeszedł z bukietem do salonu.
- W kuchni. – Powiedział Menma, nim
tata zdołał go zobaczyć. Posłali sobie nawzajem uśmiechy.
- Dzięki.
Zostawiając za sobą Menmę, do
którego właśnie na kanapę dołączył Kurama, udał się do kuchni. Kushina stała
przy piecu pichcąc dzisiejszą kolacje. Włosy miała spięte na spince, by nic
niechcący nie wpadło do jedzenia. Zawsze starała się być w tej kwestii uważna.
- Kochanie...?
- Hm? Minato? Wróci...? - Odwróciła
się od zlewu do męża i zobaczyła w jego rękach piękny bukiet róż. Oczy zalśniły
jej, jak pięciocentówki. - Ojej!
- Dla ciebie.
- Nie musiałeś, Minato.
- Ale chciałem. Należy ci się za
znoszenie moich ostatnich oznak pracoholizmu.
- No tak. Masz racje. - Przytaknęła
odbierając od męża bukiet. Uśmiechnął się do niej, kochał w niej to zgrywanie
się. - Dziękuję.
- Kocham cię, żono.
Zaczerwieniła się z jednoczesnym
nieśmiałym wzrokiem i uśmiechem. Po latach samego związku i małżeństwa, nadal
nie potrafiła przyjąć wyznania bez idiotycznego zawstydzenia. Minato nachylił
się do kobiety i ucałował czule wargi, po krótkiej chwili się oderwał się
stykając z nią czołem i podziwiając jak z zamkniętymi oczami wciąż przeżywa
pocałunek.
- Ładny widok. - Skomentował Menma
opierając się o framugę drzwi. Kushina od razu na dźwięk jego głosu odepchnęła
od siebie Minato.
- Nic się nie dzieje. Tacie zebrało
się na starość na amory. - Obruszyła się.
Zawsze tak reagowała przy dzieciach.
To się zaczęło odkąd czteroletni Naruto przyłapał ich na nocnych igraszkach.
Kushina tak bardzo to przeżyła, że przy synach wypiera się jakichkolwiek
czułości.
- Jakie tam zebrało. Kocham cię
każdego dnia.
- Pff, co mi z twojego powtarzania,
że mnie kochasz. - Bąknęła, oddalając się i szukając wazonu na kwiaty. Minato
uśmiechnął się z dezaprobatą. - Garnki byś pozmywał. Wtedy wiedziałabym, że
mnie kochasz.
- Już, już. - Podszedł do zlewu
zakasując rękawy. - Jak wam mija dzisiaj dzień?
- Dzisiaj bez rewelacji. - Odpowiedział
Menma siadając na krześle.
- A jak było wczoraj w kinie?
- Super! - Zawołała Kushina. -
Żałuj, że nie byłeś z nami, Minato. Kupiłam kilka zabawek dla Midori. Byliśmy
na ramen i potem do kina.
- Wytrzymałeś na romansie z
mamą?
- Nie byliśmy na romansie. Mama
zmieniła zdanie i poszliśmy na jakiś marvelowski film. - Odpowiedział. Minato
jedynie skinął głową. To takie niesprawiedliwe, przy nim Kushina z pewnością
nie zmieniłaby zdania.
- Słyszałem, że to dobry film. Jak
było?
- Nooo… - Menma się skrzywił.
- Dobry? Był zajebisty! – Zawołała
Kushina. – Na bank sto razy lepszy od romansu. Był jednak bardzo wulgarny i
była tam scena erotyczna! Ale spoko, zakryłam Menmie oczy.
Wzruszyła ramionami odchodząc z
powrotem do kuchenki. Minato spojrzał na syna i zaśmiał się z niego w duchu.
Menma przewrócił oczami. Tak to jest, gdy oglądało się coś z mamą. Nie ważne,
że miał dwadzieścia pięć lat, dziewczynę, którą kocha, z którą mieszka i
logicznie dzieli z nią łóżko. Ale Kushina zawsze traktowała swoje dzieci, jak
sześciolatków.
- Co dzisiaj jemy? – Zapytał Minato.
– Lazanię…?
- Nie. - Zaprzeczyła kobieta ku
uciesze męża. – Menma chciał zjeść dzisiaj coś zdrowszego, Trochę warzyw, ryżu,
rybek…
- Rozumiem. – Uśmiechnął się. jak
dobrze, że syn zawsze o nim pomyśli i nie pozwoli by się męczył z jedzeniem
nielubianej potrawy. – Coś jeszcze się działo, gdy mnie nie było?
- Chyba nie. Poza okropnym nawykiem
mamy. – Burknął Menma. - Podsłuchiwała moją rozmowę.
- Kushina… - Upomniał Minato.
- Wcale nie podsłuchiwałam!
Ścierałam kurz z drzwi, a Menma akurat rozmawiał. – Wytłumaczyła. – Kochanie,
nie uwierzysz! Żabka ma dziewczynę!
- Naprawdę?
- Mm! Podobno przyjaciel Menmy,
Sasuke, widział go w swojej miejscowości. Biedny, pomylił Naruto z Menmą i sądził,
że ten zdradza Izumi. No, ale widział ich, trzymali się za ręce, chichotali i w
ogóle. Cudownie, prawda?
- Tak. Tylko to trochę dziwne, że
Naruto niczym się tobie nie pochwalił. Kiedy są to dobre wieści to raczej nie
potrafi trzymać buzi na kłódkę.
- Masz racje, dlatego to nas tak
zaskoczyło!
- Poza tym - wtrącił Menma. –
Zastanawiam się skąd on zna kogoś z tego miasta?
- Wiem! Zadzwonię do niego i o
wszystko wypytam! – Zawołała Kushina.
- Nie, mamo! Wyjdę przez ciebie na
kapusia. Niech sam zadzwoni.
- Będę dyskretna.
- Nie, nie będziesz. Nie dzwoń do
niego.
- Menma, ja chcę wiedzieć wszystko o
waszym życiu. Nie wierze, że Żabka nic mi nie powiedział o tej dziewczynie.
Kiedy my się tak oddaliliśmy?
- Może nie chciał powiedzieć z
jakiegoś konkretnego powodu? – Zauważył Menma. – Uszanuj jego decyzje.
- Niczego nie będę szanować, jestem
matką i mam prawo o wszystkim wiedzieć. Spróbuj tylko mieć przede mną
tajemnice! – Zagroziła Menmie, w tym czasie dzwoniła do niego komórka. – To
Naruto.
- Nie. Izumi. Idę na górę, a ty mamo
masz nie dzwonić! – Zakazał stanowczo. – Tato, pilnuj jej.
- Jej? Jakiej JEJ?!
Nie jestem twoją koleżanką! – Zawołała za nim, lecz wydawał się nawet nie
słuchać kobiety. – Skaranie boskie z tym chłopcem. – Minato uśmiechnął się
lekko, przekrzywiając głowę. – Opieprzyłbyś go czasem!
- J-Jasne… Następnym razem to
zrobię! – Zapewnił, przecierając talerz ręcznikiem. Zawsze tak mówił, a nic nie
robił.
Kushina westchnęła ciężko.
Oczywiście i tak by nie pozwoliła Minato krzyczeć na swoje kochane dzieci, ale
to już swoją drogą. Zerknęła na stół, gdzie znajdowała się jej komórka. Minato
podążył za wzrokiem żony. Moment później spotkali się wzrokiem.
- I tak do niego zadzwonię.
- Więc się pospiesz, póki nie ma
Menmy. – Mruknął w odpowiedzi. – Sam jestem ciekaw. – Kushina wyszczerzyła się
radośnie i ucałowała go w usta.
- Mam wspaniałego męża. – Pochwaliła
się, zabierając telefon i wybierając numer. Przyłożyła komórkę do ucha.
Tego wieczoru, gdy Hinata udała się
do pracy. Wszyscy trzej mężczyźni siedzieli w mieszkaniu i oglądali jakiś film,
który śmiał się nazywać komedią. Ich ostatni wypad do klubu był zaskakująco
fajny. Kiba od razu dogadał się z Naruto, który razem z nim wywijał na
parkiecie. Chłopakom tak odbiło już po pierwszym drinku, że zamiast tańczyć
robili z siebie durni. Laski nie chciały z nimi tańczyć nazywając wieśniakami.
Kiba mógłby się za to oburzyć, ale podobała mu się taka odmiana, w której
zamiast wyrywać, grał idiotę. Miał w końcu do tego towarzysza. Sasuke ani śnił
do nich dołączyć, nawet nie pozwalał im się do siebie zbliżać. Wstyd mu
przynoszą. Dlatego stał i podtrzymywał ścianę, aby się nie zawaliła, ale za to
miał o wiele większe branie od nich. Sakurę stracili z oczu po wejściu do
klubu, ale trafiła do domu. Sasuke słyszał.
Po chwili Kiba zgarnął Naruto na
kolacje do miejsca pracy Hinaty. Nie musiał go nawet namawiać. Sasuke wolał
zostać w domu, więc niech mu będzie.
Oboje bez przeszkód dotarli do
restauracji. Panował w niej drobny ruch, widać nie muszą narzekać na brak
klientów. W dodatku wieczorami było tu sporo par, nie dziwota, naprawdę mieli
tu ładnie i dosyć tanio. Kiba spojrzał na kartę, a potem na Naruto.
- Ty stawiasz? – Dopytał. – Tyle par
wokół, możemy uznać to za randkę.
- Ale to pierwsza randka, więc
płacimy za siebie. – Zadecydował Naruto. – Nie wyglądasz na kogoś kto zadowoli
się sałatką.
- Jestem wegetarianinem.
- Jadłeś pizzę z szynką!
- Ale od Rodriga! Dla niego robię
wyjątek. Tylko i wyłącznie! – Odparł Kiba. – Zresztą mają dobre sałatki i nimi
nie pogardzę.
- Ok, a ja… muszę jeszcze pomyśleć…
- Lokal jest czynny do dwudziest ej
drugiej. – Zauważył Kiba, ale Naruto tylko potarł nos w złości i studiował
menu. – Jak patrzysz na te knajpę, Hinatę i jej rodzinę, to nie myślisz
sobie w co ja się, kurwa, wpierdalam?! Przecież ja tu nie pasuje.
- Szczerze?
- No.
- Nie myślałem nad tym. – Odparł
beztrosko, a Kiba załamał ręce. – Ale dla Hinaty warto zaryzykować. Jak ma nam
nie wyjść to wole by argumentem był lipny kontakt, a nie status społeczny.
- Jak na głupka to mówisz mądre
rzeczy.
- Dzięki… ej! – Oburzył się.
- Oj no, wiesz o co mi chodzi.
- Taa. – Zastanowił się nad tym
zdaniem jeszcze raz. – Ej!
- Witam. Mogę przyjąć zamówienie? –
Podszedł do nich kelner. Wysoki, dobrze zbudowany, szatyn z miłym uśmiechem.
- Sałatkę cesarska i szklanka soku
pomarańczowego. – Powiedział Kiba, a ten notował.
- A dla pana?
- Jeszcze myślę… Hm, co to jest
ciastko z serem? – Dopytał Naruto.
- Co ty? Czemu patrzysz na desery? –
Burknął Kiba.
- Lubię jeść jakieś ciasta. Więc o
co chodzi z tym ciastkiem z serem?
- Przepraszam… nie rozumiem pana
pytania. – Zakłopotał się kelner.
- No, to jest serniki czy co?
- Nie, kurwa. – Burknął Kiba. – Dają
ci zwykłe zbożowe ciastko i plasterek sera…
- Tak, to można zrozumieć! –
Odparował Naruto. Po jakiejś sekundzie razem z kelnerem parsknęli śmiechem.
- Nie, nie. To jest sernik, proszę
pana.
- Ok. No to wezmę kawałek, a do tego
hamburgera i duże frytki. – Zakończył. – Ach, jeszcze coś do picia… hm…
sprite’a.
- W porządku. Zaraz przyniosę.
- A może wszystko przynieść
dziewczyna? Długie, granatowe włosy z grzywką?
- Hinata?
- Tak! – Wyszczerzył się Naruto.
- Jeżeli będzie wolna to oczywiście.
– Skinął głową z uśmiechem i odszedł. Kiba przyglądał się chwile Naruto.
- Chyba muszę cię w czymś
uświadomić.
- No to mów.
- Ten kelner nazywa się Toneri. Jego
starzy to bardzo dobrzy przyjaciele ojca Hinaty. Z pewnych źródeł wiem, że
rodzice chcą ich spiknąć, więc Toneri to twój rywal i się z nim lepiej nie
zadawaj.
- Hinata nic mi o tym nie mówiła…
- Pewnie dlatego, że sama o tym nie
wie. Ten typek też pewnie nie wie o planach rodziców, ale czy to ważne? –
Wzruszył ramionami, a Naruto czekał na kontynuację. – Podoba mu się Hinata,
nawet ona to wie.
- Nic mi…
- A po co? Skoro daje mu za każdym
razem kosza? O jej wierność możesz być spokojny. – Kiba wzruszył ramionami. –
Ale jak coś to ja ci nic nie mówiłem.
Przytaknął ruchem głowy, ale nie był
szczęśliwy tymi informacjami. Skoro Hiashi ma takie plany co do córki, to jego
szanse są jeszcze mniejsze niż myślał. Trochę go ten przyjazd zaczął
przytłaczać, pomimo swoich zapewnień zastanawiał się czy wytrzyma to
skomplikowane położenie. Wtem rozdzwonił się telefon Naruto. Chłopak z
ociągnięciem wyjął go z kieszeni.
- Spadam na chwilę, zaraz wracam.
- Gdzie idziesz…? – Zapytał Kiba,
ale odpowiedź już nie padła.
Naruto wyszedł z budynku, by odebrać
telefon. Dlatego Kiba został sam przy stole z braku laku również wyjął komórkę
i sprawdzał na niej… coś. Zero smsów, zero telefonów, zero wiadomości i
powiadomień na portalu społecznościowym. Czuł się taki samotny. Po chwili
Hinata podeszła do jego stolika z tacą.
- Cześć Kiba. Jesteś tu z kimś?
- Tak, przyprowadziłem twojego
gacha. – Mruknął z uśmiechem. – Nie powiedziałaś, że Naruto to twój chłopak… -
Dodał z pretensją.
- Nie?
- Nie, powiedziałaś, że to
przyjaciel. – Na policzkach dziewczyny pojawiły się urocze wypieki. – Wstydzisz
się go?
- Nie! Bardzo go lubię. Zależy mi na
nim, ale nie wiem czy wyjdzie z tego coś więcej… Dlatego nie chce pokazywać
zbytniego zaangażowania, by się do niczego nie zmuszał… - Odpowiedziała
przytulając tacę do swoich piersi.
- Z taką logiką, to wróżę ci
przyszłość starej panny z kotami. – Prychnął Kiba. – To dorosły facet, da sobie
radę i nie musisz o nim myśleć. Myśl o sobie.
- Nagle się nie przestawię w
sposobie myślenia.
- Nagle nie, ale małymi kroczkami. –
Mruknął, odpijając trochę soku. – Idź do niego i powiedz mu coś miłego, by
znowu do ciebie przyjechał.
- A gdzie jest?
- Wyszedł na chwile na zewnątrz. –
Skinęła głową nadal stojąc w miejscu. – No rusz się!
- Dobra, nie poganiaj mnie…
Odeszła, udając obrażoną. Kiba był
dla niej jak starszy brat, ale kompletnie inny niż Neji. Kiba nie stał tak
bardzo za zasadami, potrafił je sobie omijać i popychać w te stronę innych.
Poznali się w parku, gdy Akamaru zaczepił Hanabi, choć siostra bawiła się z
jego psem, a Hinata z nim rozmawiała. To Kibie wpadła w oko Hanabi. Może i na
początku coś się tam starał, ale Hiashi oraz Neji skutecznie odstraszyli
biedaka. Naruto na szczęście się ich nie przestraszył.
- Nie wiedziałem jeszcze czy coś z
tego wyjdzie… Nie, prawdę mówiąc dalej nie wiem… - Usłyszała fragment monologu,
który Naruto mówił do kogoś przez telefon. Siedział na murku tyłem do niej, więc
nawet nie zauważył jej osoby.
- Co?! jak to?! Dlaczego?!
- Jakby to powiedzieć… Sytuacja robi
się coraz bardziej skomplikowana. Ale chyba najistotniejszym jest fakt, że jej
rodzina raczej za mną nie przepada. Sam nie wiem. Nie widzę by jej zależało tak
bardzo, jak mi, a w pojedynkę chyba nie ma sensu się starać.
- Naruś, kochanie. Zawsze warto
się starać. Wszystko było dobrze do poznania rodziny, tak? – Mruknął
coś przytakującego pod nosem. – Więc odrobinkę zrozumienia. Pewnie to
rodzinna osoba i myśli bliskich są dla niej ważne, ale to nie zmienia faktu, że
przestała cię lubić.
- Dzięki, mamo. Właśnie uświadomiłem
sobie, że nawet nie wiem czy mnie lubi… - Burknął Naruto.
- Żabko, przestań się nad
sobą użalać! – Krzyknęła kobieta, a i w tym czasie obok Naruto
dosiadła się Hinata i podała mu karteczkę. – Na pewno zwróciłeś uwagę
na mądrą dziewczynę, jak mama. – Naruto rozwinął podarowaną karteczkę,
na której było coś napisane. – A mądra dziewczyna z pewnością…!
- Muszę kończyć, mamo. Kocham cię pa!
- Pozdrów ją ode mnie. – Wtrąciła
szybko Hinata.
- Masz pozdrowienia od Hinaty. Pa! –
Zawołał Naruto i się rozłączył. Uśmiechnął się do Hinaty, a ona do niego, lecz
oboje byli ciut zawstydzeni sobą, dlatego milczeli. – Więc…
- Więc…?
- Lubisz mnie i masz nadzieje na coś
więcej? – Przypomniał to, co napisała dla niego na kartce. Nagle ciężar spadł
mu z serca. – Nie chcę cię zmuszać.
- Ja ciebie też nie. Jednak zależy
mi na tobie i… - Wzięła głęboki oddech, po czym ujęła jego dłoń. – Zamierzam
kroczyć u twojego boku i trzymać cię za rękę.
- Yosh! – Wykrzyczał z dumą. –
Dodałaś mi siłę.
Mówiąc to nachylił się i wpił w
wargi Hinaty. Objęła mu szyje i odwzajemniała pocałunek. To było takie ciepłe
uczucie, jakby ktoś w środku zapalił ognisko. Naruto nie posuwał się dalej.
Wolał oddać jej prowadzenie. Po chwili oderwała się, ale tylko ustami. Wciąż
pozostawała w jego objęciach, w których czuła się cudownie.
- Rano mam pociąg. – Powiedział
nagle, psując tym chwilę.
- Wiem.
- Nie możesz się wyrwać z pracy i
zostać ze mną?
- Chciałabym…
- Trudno. Poczekam, aż skończysz
pracę i cię porwę.
- Zawsze po pracy przyjeżdża po mnie
Neji.
- No to się wróci.
Naruto był w tej kwestii beztroski
za to Hinata już poważniej brała konsekwencje. Nie chciała robić nikomu problemów
ani sprawiać, by ktoś był na nią zły. Naruto jednak miał pewność siebie za nich
obu i mogła uwierzyć, że to faktycznie żaden problem. Posiedzieli jeszcze
chwilkę ze sobą, tematem była rodzicielka mężczyzny. Musiał się nią oczywiście
pochwalić, nikomu i w żadnym razie się jej nie wstydził, ale maminsynkiem by
się nie nazwał. Gdy zauważył dreszcz przechodzący przez Hinatę zarządził powrót
do budynku.
Rozeszli się w swoje strony na
wejściu do sali. Naruto w o niebo lepszym humorze wracał do Kiby, który
bezkarnie podbierał mu z talerza frytki. Już zamierzał mu trzasnąć w łeb, kiedy
po drodze zauważył przy stoliku znajomą sobie postać. Mężczyznę, który siedział
w towarzystwie kobiety i chyba znajomej pary. Gdy i on przeniósł na niego
spojrzenie, to widać było, że też go rozpoznał. Naruto z klasycznie wielkim
uśmiechem postanowił się przywitać.
- No pana się tu nie spodziewałem,
profesorze Akasuna! – Podszedł do stolika, wystawiając rękę. Sasori się
podniósł i również uścisnął.
- Twój widok, panie Namikaze, jest
dla mnie większym zaskoczeniem. Miałem żmudne nadzieje, że uczy się pan do
kolokwium we wtorek.
- Do wtorku jeszcze dużo czasu!
- Znam treść zadań i radziłbym się
uczyć od razu. – Zapowiedział dosyć poważnym, ale niezbyt przejętym tonem.
- No to… Może pan przeniesie…?
- Nie.
- Ekhm! – Odchrząknęła kobieta
siedząca obok Sasoriego. – Przedstawisz nas swojemu znajomemu?
- To żaden znajomy. – Odparł, lecz
wzrok kobiety mówił, że to nie była prośba lecz rozkaz. Westchnął ciężko. – To
jest Naruto Namikaze, mój student na ekonomii.
- Miło poznać, jestem Pakura.
Narzeczona.
- Profesor ma narzeczoną?! – Naruto
był tym wstrząśnięty. – Po drugiej stronie kraju?! Wow. – Nie sądził, że dla
kogoś jeszcze to żaden problem. Miło jest nie być w tej kwestii osamotnionym.
- To, aż takie dziwne, że ma
narzeczoną? – Zaśmiał się, siedzący z towarzystwem brunet. – Itachi jestem. –
Uścisnęli sobie dłonie.
- Chodziło mi bardziej o odległość.
– Sprecyzował, choć wiedział, że to żart. – Bo wiecie, przyjechałem tu dla
dziewczyny, która pracuje tu jako kelnerka. No i lubimy się, chcemy czegoś
więcej, ale trochę nas kilometry przerażają…
- A no to jeśli chcecie, to dacie
radę.
- Jeżeli w związku będziesz
zdeterminowany, to się uda. – Oświadczył Sasori. – Gdybym się poddał to moja
kobieta też by sobie odpuściła.
- Nie prawda. – Obruszyła się Pakura.
- A… Nie przeszkadza ci, że tak
rzadko się widzicie?
- Rzadko? Przyjeżdżam tu co drugi weekend
i w każde święta. – Skrzywił się Sasori, czując się pokrzywdzony tym niedocenieniem.
- Skąd. Przynajmniej nie muszę się
codziennie golić.
Mruknęła Pakura towarzysko, wydawała
się bardzo szczęśliwa. Jeżeli taka będzie też Hinata, to odległość nie ma
znaczenia. Nie chcąc przeszkadzać pożegnał się z towarzystwem. Wrócił do Kiby na
powitanie uderzając go boleśnie w plecy. Następnie usiadł naprzeciwko.
- Aleś ty wesoły.
- Bo mam powody. Hinata mnie lubi,
chce czegoś więcej, w dodatku zobaczyłem mojego znajomego i się okazało, że ma
w tym mieście narzeczoną. Są szczęśliwi i to mnie cholernie podbudowało.
- Jakiego znajomego? – Dopytał Kiba.
- Tam siedzi. – Wskazał ruchem
głowy, a Kiba od razu rozpoznał Itachiego. Pewnie to jego miał na myśli…
Chociaż nie wiedział co miał piernik do wiatraka.
- Masz na myśli brata Sasuke? –
Rozmówca uniósł brew. – Itachiego?
- Itachi, to brat Sasuke? – Kiba
przytaknął. Naruto jeszcze raz spojrzał na bruneta. Ten to zauważył, ale
jedynie się uśmiechnął. – Faktycznie, trochę podobni.
- No, ale lepiej nie mów Sasuke, że
widziałeś jego brata.
- Dlaczego?
Nie to, że Kiba by nie powiedział,
bo powiedziałby, ale będąc bardziej nawalony. Poza tym, Sasuke mu dużo na ten
temat nie mówił. Nie ufał Kibie, co się dziwić, a i Kiba niespecjalnie był
ciekaw rodzinnych dram. Wiedział na pewno, że Menma został w to wszystko
wtajemniczony.
Kilka godzin później, gdy nastała
dwudziesta druga. Knajpka była już opustoszała. Kiba też się zmył, zostawiając
Naruto klucze od mieszkania, miał zamiar wybawić Sasuke z domu. Nie wiedział, o
której nad ranem wrócą. Jego profesor również dawno wyszedł z swoją narzeczoną.
Po jeszcze chwili wyszła do niego uśmiechnięta Hinata. Objął ją na powitanie.
- Gotowa?
- Tak. Właściwie powinnam jeszcze
zostać i posprzątać… ale…
- Co posprzątać? Jest czysto! –
Powiedział zaskoczony. rozglądając się po perfekcyjnie ułożonych stolikach.
- Podłogę trzeba zmieść miotłą, a
potem wytrzeć… Krzesła obrócić na stolik, by nie zasiadł na nich kurz i kuchnią
się zająć.
- I ty to wszystko robisz?!
- Nie zawsze i nie sama. – Domyślał
się kto jej pomaga… - Ale, jak już chciałam powiedzieć. Livia pozwoliła mi
wcześniej wyjść. Polubiła cię.
- Chociaż ona…
- Hanabi też cię lubi.
- A Kiba ją.
- Przyznał ci się?
- Tak jakby. – Hinata się
uśmiechnęła. Czyli jej przeczucie się nie myliło. Musi z Kibą kiedyś na ten
temat porozmawiać.
- To, dokąd mnie zabierasz?
- Eee…- Zakłopotał się wobec tego
pytania. – Prawdę mówiąc nie znam za dobrze tego miasta. Nie wiem jakie macie
atrakcje.
- Cóż… Większość jest pewnie
pozamykana. Chyba jedynie jakieś nocne kluby… - Mówiąc to miała nadzieje, że w
jej głosie nie słychać niezadowolenia.
- Szczerze mówiąc, to wolałbym
cichsze miejsce.
- No to nie wiem… Chciałabym cię
zabrać do domu, ale sam wiesz…
- Nie szkodzi. – Odrzekł idąc z nią
po chodniku bez celu. Aż nagle Naruto wpadł do głowy pomysł. – Ej, a może…
pójdziemy do mnie? – Uśmiechnął się cwaniacko, pokazując dziewczynie klucze.
Pomysł po zdaniu szczegółów został
zaakceptowany. Livia i tak ustaliła z pasierbicą i Sakurą, że wmówi Hiashiemu,
iż nocowała u Sakury, więc nie może wrócić do domu. To by chyba przeważyło
szale. Po drodze wstąpili tylko do supermarketu by zakupić jakąś przekąskę.
Już po godzinie byli w mieszkaniu
Kiby i Sasuke. Rozgościli się na kanapie w salonie, które też było miejscem do
spania dla Naruto. Włączyli sobie telewizje, co prawda nie mieli pilota, ale
Naruto ściągnął na komórkę aplikacje, która pełniła rolę zamiennika. Obejmował
Hinatę oglądając z nią wojenny dramat i wsuwając chipsy, które przy sobie
mieli. Kobieta bardzo przeżywała niektóre sceny i zakrywała oczy. Za to Naruto
ze śmiechem kazał jej patrzeć. Nic nie będziesz wiedzieć! –
Twierdził.
Kiedy się skończył, przez dłuższy
czas rozmawiali na temat filmu. Mieli bardzo podobny gust filmowy, ale Hinata
wielu nie oglądała. Albo zniszczyła wszystko, czytając książkę. W tle leciała
muzyka z typowo muzycznych programów.
- Fajnie, że jesteś moją dziewczyną.
- Tak, masz farta. – Mruknęła.
- Wiem. jesteś marzeniem każdego
chłopaka. Piękna, mądra, zabawna, pracowita, dobra…
- Proszę przestań. zawstydzasz mnie…
- Skromna. – Dodał na przekór jej. –
A ty? Co o o mnie sądzisz?
- Czy to nie oczywiste?
- Może… Ale czuję potrzebę skoku
mojej samooceny.
- Cóż… Dobrze. – Mruknęła,
poprawiając się na siedzeniu. Naruto aż odłożył miskę z jedzeniem. Usiadł w
siadzie skrzyżnym naprzeciwko niej i ujął jej dłonie w swoje. – No więc jesteś…
Wspaniały, masz piękny uśmiech. Cudowne, niebieskie oczy… Jesteś bardzo
przystojny i czuły. Swoją osobą sprawiasz, że ludzie się uśmiechają… Hmm…
- Nie przerywaj, mów dalej. –
Wyszczerzył się.
- Ale… nie wiem już co. –
Zarumieniła się, a po chwili jej wzrok spoczął na wargach Naruto. – Świetnie
całujesz.
- Podoba mi się ten tor. Dalej
proszę.
- Jeszcze ci mało?
- Jestem nienasycony!
- Więc… Skoro jesteśmy przy
pocałunkach… Co powiesz na praktykę zamiast gadania? – Zaproponowała.
- Chcesz odświeżyć sobie pamięć? –
Zapytał dumnie. Hinata położyła rękę na jego udzie i nachyliła się do twarzy.
- Chcę.
Wpiła się w usta Naruto, który z
ochotą odwzajemnił gest. Łaknęli swoich ust z coraz to większym pragnieniem.
Uwielbiał ją, taką jaka była tylko przy nim, delikatna aczkolwiek pazurki
miała w zanadrzu. Gdy objęła jego szyje, on objął jej talie i naparł na nią
swoim ciałem, tak, że położyła się na kanapie, a on na niej. Hinata się nie
sprzeciwiała, była chętna, wobec narastającej przyjemności. Naruto otwierał jej
usta swoimi i wprowadzał do nich język, jego ciało wypełniało gorąco i ją z
pewnością też. Oddechy robiły się coraz częstsze i głośniejsze. Naruto zaczął obcałowywać
jej szyję, a z jej ust wydobyło się niekontrolowane jęknięcie. Uśmiechnął się
kontynuując czynność i zszedł pocałunkami na dekolt dziewczyny. Nie oponowała,
nie potrafiła przerwać chwili. Jednak nie czuła pewności, pragnienia, by oddać
się Naruto, ale odtrącić też go nie potrafiła. Lub, raczej po prostu bała się
to zrobić. Mężczyzna jednak nagle przerwał podrywając głowę do góry.
- O! Znam tą piosenkę! – powiedział
Naruto, wracając na miejsce. – Jest super, nie?
- Umm, tak, też ją znam… - Odpowiedziała
lekko zaskoczona zaistniałą reakcją. Odetchnęła, wachlując sobie twarz dłonią.
– Jest bardzo romantyczna.
- Fakt, a zatem… - Wstał z kanapy i
wystawił do niej otwartą dłoń. - Zatańczysz? – Hinata spojrzała na niego
zaskoczona oczywiście się zgadzając.
- Potrafisz tańczyć?
- Trochę. Mama mnie uczyła.
- To mnie zaskoczyło.
Zaśmiał się lekko i objął talię
Hinaty, łapiąc ją za rękę. To nie tak, że nie chciał kontynuować pieszczot na
kanapie, chciał i to bardzo. Aż za bardzo. Erekcja była już na krawędzi i za
nic nie mógł jej powstrzymać. Dlatego lepiej było wszystko przerwać. Nie chciał
niczego popsuć, w dodatku na seks było zdecydowanie za wcześnie. Znaczy, wydaje
mu się, że Hinata nie jest tego typu dziewczyną, a zepsucie wszystko przez swój
popęd nie wchodziło w grę.
- Masz jeszcze jakieś niespodzianki?
– Zapytała. Naruto okręcił ją wokół ręki, a potem przysunął jeszcze bliżej
siebie.
- Jak ci wszystko powiem, to się mną
szybko znudzisz.
- Głupoty.
Po tym powiedzeniu ucałowała jego
policzek, podnosząc się na palcach. Następnie objęła w pasie, tuląc się do jego
torsu. Uśmiechnął się do siebie. Trafił w dziesiątkę, a nawet celniej.
Potem oboje położyli się na kanapie,
wtulając do siebie pod kocem. Hinata czuła się w jego objęciach magicznie.
Chciała aby ta chwila trwała jak najdłużej, dlatego nie pozwalała sobie na sen.
Tylko na moment zamknęła oczy…
Rankiem z porządnej imprezy do domu
wrócił Kiba z Sasuke. Nie byli nawaleni, ale porządnie zmęczeni. Kiba prawie
mdlał w miejscu na szczęście jego kompan podtrzymywał jego umysł na względnej
pracowitości. Sasuke od razu zauważył kobiece obuwie na chodniku i dał znać o
tym współlokatorowi. Lecz od jego reakcji szybsze było pojawienie się pary w pomieszczeniu.
Brunet taksował wybrankę Naruto wzrokiem i musiał przyznać, że ma facet gust.
- Ej, bądź łaskaw nie rozbierać
mojej dziewczyny wzrokiem. – Burknął Naruto. Sam nie wiedział czy bardziej jest
na niego zły czy po prostu z siebie dumny, bo może nazwać taką laskę swoją
dziewczyną.
- Nie pozwoli mi używać rąk.
- Coś ty powiedział?!
- Umyj uszy. Nie zamierzam się
powtarzać. – Sasuke wzruszył ramionami. Spojrzał jeszcze raz na Hinatę. –
Kojarzę cię.
- No… Czasem odwiedzam Sakurę, waszą
sąsiadkę…
- Kobiety do niej też przychodzą? –
Kąciki jego ust nieznacznie drgnęły w górę. – Mniejsza. Kojarzę cię, bo
potrąciłaś mnie jednej nocy. Potem pomagałaś zbierać fotografię… Chyba się
spieszyłaś.
- Nie pamięta cię! – Mruknął Naruto.
Sądził, że Sasuke to zaboli, ale nie.
- Pamiętam! – Zawołała nagle Hinata.
– Gdyby nie autobus, który i tak już wtedy odjechał, to pochwaliłabym zdjęcia.
Sam wszystko robiłeś?
- Mam dobre oko.
- Trudno się nie zgodzić.
- Khe, khe, khe! – Zakaszlał Naruto.
– Idziemy już?
- Gdzie idziecie?
- Odprowadzę Hinatę…
- O właśnie. Jestem Sasuke. –
Wyciągnął rękę do Hinaty, z uśmiechem ją uścisnęła.
- Wiem kim jesteś.
- Ską… Od Sakury pewnie… -
Uśmiechnęła się lekko.
- Khe, khe, khe! – Naruto znowu
zakaszlał. – No więc odprowadzam ją na przystanek i wyruszam na dworzec. –
Sasuke spojrzał na jego torbę i domyślił się reszty.
- Trafisz na dworzec?
To pytanie zamknęło Naruto usta.
Nawet nie pomyślał o tym, że nie wie gdzie znajduje się dworzec. Sasuke
przewrócił oczami. Na Kibę nie można było liczyć, bo spał na stojąco, będąc
oparty o ścianę. Sasuke po dłuższej chwili sam od siebie zaproponował, że go
odprowadzi. Wyszli więc całą trójką.
Kilka dni później na zajęciach z
zarządzania Naruto wraz z Gaarą słuchali z uwagą tego co mówił profesor. Taki
był jego warunek na nie rozdanie testów kolokwialnych. Naruto cieszył się w
duchu, że profesor zmienił zdanie, bo nawet będąc w domu nie miał siły zajrzeć
do książki. Wspólne zajęcia z Gaarą były ich pierwszym spotkaniem od czasu
powrotu Naruto. Shino powiadomił, że rudzielec porządnie się zatracił w
dziewczynie, z którą chodzi. nie tylko u niego przez jeden weekend wiele się
pozmieniało. Naruto ziewnął, potężnie otwierając usta. Po chwili Gaara także
uległ zarażeniu.
- Stary… Przestań. – Burknął do
Naruto, zakrywając usta ręką.
- To się na mnie nie patrz. –
Odrzekł Naruto. – W ogóle, nie uwierzysz kogo widziałem, będąc u Hinaty.
- Kogo?
- Profesora Akasunę. – Gaara nie był
tym zaskoczony.
- Wierzę.
- Naprawdę…?
- On wykłada tam na weekendy w
szkole, durna pało. – Przewrócił oczami. – Mówił nam to nieraz… Wszyscy to
wiedzą.
- Czemu ja nie?
- Zagadka… - Mruknął uśmiechnięty,
notując coś w zeszycie. – To ja ci powiem coś dzięki czemu ci zrzędnie mina. –
Naruto nastawił uszu. – Ta dziewczyna, którą poznałem w komiksiarni i, z którą
chodzę. Matsuri, jest młodszą siostrą naszego profesora.
- Coooo?! – Zawołał, przykuwając na
siebie uwagę wykładowcy i całej grupy. – Ekhm… Głośniej proszę! – Grupa
parsknęła śmiechem, a po chwili zajęcia wróciły do normy. – Ekstra, to teraz
pewnie masz fory, co?
- No, a myślałeś, ze brak kolokwium
to czyja zasługa?
- Liczyłem, że się zlitował pod
wpływem mojej historii… Poznałem jego narzeczoną, wiedziałeś, że profesor też
tkwi w związku na odległość?
- Nie wiedziałem, że on w ogóle tkwi
w jakimś związku…
- Matsuri ci nie mówiła?
- Panowie. – Spojrzeli w bok i
ujrzeli surową minę swojego wykładowcy. – Proszę się spakować i wyjść z sali.
- Ale my tylko…
- Wynocha, zrozumiano?!
Pod wpływem warknięcia spakowali
swoje torby i ruszyli przed siebie do drzwi. Akasuna był konsekwentny w swoich
decyzjach, a nie wykonywanie jego poleceń mogło się skończyć o wiele gorzej.
Cóż, przynajmniej mają wolne popołudnie.