Ariana | Blogger | X X

17 kwi 2017

ROZDZIAŁ #14

Siema Miśki :D
No, jeszcze ni jest za późno by was czymś oblać w ten lany poniedziałek, a wiadomo, w ten dzień woda powinna być przyjemna, a więc oblewam was ROZDZIAŁEM NA NH :D
Pewnie będą smęty typu: buuuu! Krótko! Buuuu! – no sorry, ale taka ilość już raczej zostanie, jak są dłuższe to RAZ tracę chęć do pisania i jest w efekcie trochę na siłę pisany wątek, a DWA nie jestem usatysfakcjonowana rozdziałem… (*ekhm, ekhm* może tu trochę winy czytelników – za mało mnie chwalicie :P)
Noo to tyle ode mnie, następny rozdział będzie kiedyś :D Czekajcie :D
Rozdział z dedykacją dla Oli M***** :* Wszystkiego naj, naj, najpozytewniejszego ;)

 Rankiem o normalnej porze Hinata zaczęła wykonywać standardowe czynności by dobrze wyglądać. Następnie w kuchni napotkała Obito, dla którego dzisiejszy dzień był też ostatnim w tych progach. Z uśmiechem ustaliła, że w tym wypadku zrobi dla niego śniadanie. Obito dopytywał o Naruto, śmiał się, bo on sam nie zostawiłby swojej ukochanej samej, nawet z najlepszym przyjacielem. Hinata nie wdając się w szczegóły wyjaśniła tylko, że miał pilną sprawę do załatwienia. Przytaknął w odpowiedzi, dostając po dłuższej chwili porcję swojego śniadania. Na towarzyszkę też się cieszył, właściwie to pasowało mu, że są sami, ponieważ chciał z nią zahaczyć o pewien temat.
 - A wiesz może, o której Naruto wróci? Zdążę z nim chociaż przybić pożegnalną piątkę? – Wyszczerzył się po przełknięciu tego, co miał w ustach.
 - Wiesz… Przykro mi, ale szczerze w to wątpię… - rzekła Hinata ze smutkiem. – Po załatwieniu tej sprawy miał od razu iść na egzamin, a egzamin zaczyna się o dwunastej.
 - No to będziesz musiała go ode mnie pożegnać.
 - Nie ma problemu. – Uśmiechnął się wdzięcznie, co Hinata odwzajemniła.
 - Słuchaj Hinata… Mógłbym cię o coś zapytać…? – Dziewczyna spojrzała na niego pytająco. – Bo… Hm, może zacznę od tego, by ta rozmowa została między nami.
 - Eee… W porządku…?
 - Dobra… Zacznę od tego, że od dawna jestem zakochany w Rin.
 - Naprawdę? Ojej! Powiedziałeś jej?
 - No tak.. Ale wtedy też Głupi Kakashi wszystko zepsuł swoim jestestwem. – Skrzywił się. – Konkurowaliśmy o względy Rin, ale i tak jesteśmy przyjaciółmi. Przyjaciele i rywale. – Podsumował Obito.
 - Chyba Pakura coś o tym wspominała. – Zastanowiła się Hinata. – Rin nie chciała was poróżniać.
 - Tak, tylko, że Kakashi już zrezygnował z niej, a mimo to Rin nie chce się ze mną wiązać. Nie wiem dlaczego… Pewnie gdybym ja zrezygnował to od razu by poleciała do głupiego Kakashiego… - Westchnął Obito. – Mniejsza, chciałbym się dowiedzieć czy Rin…
 - Zaczekaj Obito. Przepraszam cię, ale chyba nie mogę ci pomóc… Ciocia Rin mi niewiele mówi, a szczególnie o mężczyznach w jej życiu.
 Obito zrobił pełną żalu minę, ale przytaknął wyrozumiale. No cóż, jemu to zawsze wiatr w oczy wieje. Hinata chciała mu mimo wszystko pomóc, był bardzo sympatycznym i przystojnym mężczyzną – postanowiła w duchu, że porozmawia kiedyś o nim z Rin. Na sam jej temat Obito naprawdę ładnie się wypowiadał, jeżeli Naruto tak samo się wypowiada o niej samej to jest szczęściarą. Po zjedzeniu śniadania przenieśli się do pokoju Obito, gdyż ten musiał się jeszcze spakować, a nie chciał zostawiać Hinaty w samotności.
 Dziewczyna jednak pogrążona w większości była w myślach dotyczących Naruto. Mogła go poprosić o wysyłanie jej smsów z informacjami na temat jego postępów z przyjacielem.  Obito na szczęście nawet tego nie zauważał. Siłował się z zapięciem torby tak potężnie, że Hinata zareagowała i nakazała mu wszystko wywalić i poukładać ponownie. Zrobił tak zupełnie zapominając o schowanej między ubrania zboczonej, popularnej książce z serii Icha Icha. Otworzyła się ona na dość pikantnym momencie.
 - To…! To nie moje! – Zawołał od razu.
 - Nie chcę wiedzieć…
 - Naprawdę! To… To dla kumpla! Dla Kakashiego!
 Dodał z burakiem zażenowania na twarzy. Hinata czuła się podobnie, odczuwała chwilowy dyskomfort z powodu obecności Obito. Dobrze, że już wyjeżdżał. Z opresji wyratował obojga dzwonek do drzwi, przy którym Hinata od razu oświadczyła zamiar otwarcia drzwi. Może nawet zbyt nagle. Po zobaczeniu twarzy, jak zwykle zbytnio wyeksponowanej tu i ówdzie sąsiadki, Hinata wolałaby się dusić ze wstydu w towarzystwie Obito.
 - Cześć. – mruknęła z uśmiechem Yukie. – Jest może Naruś?
 - Nie, nie ma go…
 - Och, szkoda. Pewnie się nudzisz. – Hinata zaprzeczyła ruchem głowy.
 - Raczej za nim tęsknie.
 - Hah, doskonale cię rozumiem. Chociaż i tak wcześnie sobie wstajecie. Za mojej kadencjp gniliśmy w łóżku nawet do trzynastej.
 - Przyszłaś w jakiejś konkretnej sprawie? – Ciemnowłosa dziewczyna nie chciała być nie miła, ale tą ostrą zmianą tematu raczej to zademonstrowała. Yukie uśmiechnęła się… sztucznie?
 - Po jedzenie dla siebie. Naruś mi udostępnił lodówkę, pamiętasz?
 - No tak… - Burknęła wpuszczając dziewczynę do środka. Ta, czując się jak u siebie, udała się samodzielnie do kuchni. – Kiedy ci naprawią lodówkę?
 - Szczerze mówiąc, to chwilowo nie mam gotówki na fachowca… Ale nasz Naruś jest taki miły, pewnie nie będzie miał nic przeciw.
 - Pewnie nie… - Uśmiechnęła się na wymuszenie. Yukie odwzajemniła.
 - W ogóle to gdzie on jest?
 - Dlaczego pytasz?
 - Jestem ciekawską osobą. No i to raczej nie w jego stylu wstawać tak wcześnie z łóżka. To przecież śpioszek i leniuch, ten nasz Naruś.
 - MÓJ Naruś… Naruto. On nie znosi tego zdrobnienia.
 - Wiem, wiem. Dlatego go tak nazywam. – Zaśmiała się Yukie. – Jesteś chyba strasznie uległą dziewczyną, skoro się przejmujesz co też nasz Naruś sobie pomyśli.
 - Powtarzam, to nie nasz, tylko mój Naruto. Po drugie, co z tego?
 - To, że daję wam jeszcze jakieś cztery albo pięć miesięcy. – Yukie wzruszyła ramionami – Nie jesteś w jego typie, w końcu mu się znudzi bycie samcem alfa.
 - Z radością ci udowodnię, że się mylisz.
 - Proszę cię bardzo. Tak czy siak, powinnaś o czymś wiedzieć…
Hinata wysłuchała, co Yukie ma do powiedzenia, ale mimo tych idiotyzmów nie dała się sprowokować. Cierpliwie czekała, aż zabierze to po co przyszła i opuści mieszkanie. Hinata miała wielką ochotę kopnąć ją w zadek dla przyspieszenia, ale była na to zbyt grzeczna. Ponadto takie prostackie zachowanie jej zwyczajnie nie pasowało. Z westchnieniem ulgi zamknęła drzwi i skierowała się do Obito, lecz od razu przy otwarciu drzwi rozbrzmiał telefon mężczyzny.
 - To mój! Mój telefon...! Telefon... - Mówił do siebie Obito. - Eee... - Jęcząc zaczął przewracać wszystkie swoje rzeczy w poszukiwaniu urządzenia.
 - Na ziemi, podłączony do ładowania.
 - Ach, och. Faktycznie... Dzięki.  - mruknął i spojrzał na wyświetlacz . - To Rin.
 - Odbierz. - Uśmiechnęła się Hinata. - Już  wychodzę.
 - Nie, w porządku. - Odparł odłączając ładowarkę. - Ja wyjdę.
 Więc wyszedł, zostawiając Hinatę samą w pokoju. Trochę ją to rozbawiło, bo ani trochę w tym działaniu logiki. To nie był "jej" pokój, bez Obito nie miała co tu robić. Chociaż… mogła mu pomóc w pakowaniu. Właściwie nie miała nic lepszego do roboty. Nie wiedziała jakim cudem Obito nie mógł się spakować, ona nawet miała jeszcze trochę wolnego miejsca. Po chwili mężczyzna wszedł do pomieszczenia z uśmiechem od ucha do ucha.
 - Jaki zadowolony.
 - Tak na mnie działa Rin. Masz od niej pozdrowienia. – Hinata skinęła głową w podziękowaniu. – Umówiła się ze mną!
 - Naprawdę? To wspaniale! – Zawołała Hinata. – Jesteście parą, której zamierzam kibicować. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po twojej myśli, Obito.
 Mężczyzna skinął głową z uśmiechem. Zachowywał się jak nastolatek, co było dla Hinaty bardzo urocze. Po szoku, który przeżył na widok swojej starannie i schludnie zapakowanej torbie oznajmił, że już musi wychodzić. Teraz w drodze ulice nie powinny być aż tak zakorkowane, więc pora mu sprzyjała. Uściskał Hinatę i przypomniał jej o uścisku dla Naruto.
Po tym, jak wyszedł, w mieszkaniu, zapanowała cisza. Przez pierwsze pięć minut było fajnie, potem już  się jej nudziło. Przeszła do pokoju Naruto decydując się ją trochę spenetrować. Pomyślała, że Naruto się raczej nie obrazi, chyba nie miał nic do ukrycia. Zresztą zbyt wiele gratów tu nie było.. Oglądając książki chłopaka, zauważyła niewielką, zieloną książeczkę zatytułowaną słowem INDEKS Nie bardzo się na tym wszystkim znała, ale chyba to ważny dokument. Z Temari pójdą do niego na uczelnie i wtedy mu zamierzała przekazać.
 Tęsknota sprawia, że pragnie się kontroli nad ukochaną osobą – to takie niezdrowe dla związku. Hinata zdawała sobie z tego sprawę, ale i tak zdecydowała się wysłać mu wiadomość sms. Zaryzykowała, że to tylko zezłości samego Naruto lub jego przyjaciela.
11:37 – Naruto, jak ci idzie? :)
11:38 – Czekam w kolejce do psychologa XD
 Jestem głodny D: - Hinata zdziwiła się na wieść o psychologu… To Naruto miał przecież pomagać Gaarze, a nie na odwrót.
11:40 – Dlaczego Ty?
11:41 – Musze sie dowiedziec czemu sie z tym osiolem przyjaznie
    Moze to efekt jakiejs mojej choroby :O
11:42   Burczy mi w brzuchu T___T
11:42 – A twój przyjaciel…?
11:42 – Siedzi obok
11:43   I dubie w nosie xDDD
   Nie no, zarcik :P
   Co porabiasz? :D
11:45 – Penetruję ci pokój ;).
    Naruto, za piętnaście minut masz egzamin. Nie spóźnisz się?
11:47 – Spoko, psycholog jest ulice dalej od uczelni :> Tylko przypilnuje Gaare aby wbil do srodka i nie spierdolil :P – napisał Naruto. Wnikliwie czytał każdego smsa od swojej ukochanej, bo ciężko rozmawiać w poczekalniach. Czuł się jak w bibliotece… tylko jakieś „ciii” i mord lub zaciekawienie w oczach siedzących tu osób. Gaara opierał głowę o ścianę za nim i przymykał oczy. Omal jednak nie spadł z krzesła, bo Naruto dość brutalnie szturchnął go łokciem.
 - Ej, Gaara.
 - Prawie przez ciebie spadłem, Naruto…
 - Prawie, to nie powód do pretensji. – Burknął. – Mniejsza, słuchaj, co to znaczy penetrować? Wiem, że jest takie słowo, ale nie wiem co oznacza…
 - Penetrować oznacza przeszukiwać… - Naruto jęknął głośno. – Nie mogę uwierzyć, że tego nie wiedziałeś….
 - Zamknij się! To oznacza, że Hinata mi grzebie po pokoju…
 - Masz coś do ukrycia?
- Nie, ale wolałbym, żeby sobie myślała, że mam jakieś sekrety.
 - Dlaczego?
 - Bo to jest cool.
 Gaara spojrzał na przyjaciela z politowaniem. Naruto często mówił głupie rzeczy z miną nie wiadomo jakiego znawcy. Bawiło go to. Obecność Naruto sprawiała, że do każdej sytuacji podchodziło się z dystansem, niezależnie w jak czarnej było się dupie.
 - Nie była zła, że zostawiasz ją, by się ze mną spotkać?
 - Nie. Miała całe łóżko dla siebie, nie powinna narzekać. Zresztą jest wyrozumiałą dziewczyną.
 - Piękna, mądra, miła, wyrozumiała... Ma jakieś wady? - Zadał to pytanie żartobliwie, ale Naruto przyjął myśliwską pozę.
 - Jest bardzo zazdrosna o Yukie.
 - Nic dziwnego.
 - Tak myślisz?
 - Jest seksowna. Jest twoją byłą i jest twoją sąsiadką. – Wyliczał Gaara.
 - Mi się już ona nie podoba. Nie patrzę na nią tak, jak kiedyś patrzyłem.
 - Gaara Sabaku! – Zawołał Yashamaru gestem ręki wskazując na gabinet. – Zapraszam.
 - Kogo to obchodzi, Naruto. – Przyjaciel wstał z krzesła, odpowiadając mu na poprzedni monolog. – Dziewczyny są dziwne, nie liczy się dla nich wyłącznie wasza wspólna teraźniejszość. Twoja przeszłość też jest istotna. – Chwilę wpatrywał się w Naruto, to w drzwi gabinetu. – Wejdziesz ze mną?
 - Nie mogę, za pięć minut mam e…
 - Chociaż na chwilę, stary no….
 - Dobra…
 Zgadzając się Naruto miał nadzieje, że faktycznie wszystko potrwa chwilkę, a ewentualne spóźnienie potrwa pięć minut, jednak tak się nie stało. Prawdę mówiąc Naruto niespecjalnie pilnował czasu, zasłuchiwał się w dialog Gaary, który opowiadał swojemu terapeucie o nawrocie schorzenia. Yashamaru był psychologiem Gaary od kilku dobrych lat, niestety ten zrezygnował z wizyt od półtora roku, ponieważ wydawało mu się, że wyzdrowiał. Psycholog znał się również z Naruto, gdyż ten towarzyszył na kilkudziesięciu wizytach. Naruto doczekał się nawet własnej analizy psychologicznej, która mu się nie podobała. Niemniej on właśnie po raz kolejny namówił Gaarę na wizytę, co wcale proste nie było.
- Może zacznij od opowiedzenia mi przyczyny przez którą zdecydowałeś się poprosić Naruto o pomoc. – Zachęcił Yashamaru Gaarę po dłuższym wstępie wprowadzenia co się stało.
 - Kiedy pieprzyło mi w głowie w obecności Matsuri…
 - Kim jest Matsuri?
 - To jego dziewczyna, ale taka stała. – Wyjaśnił Naruto. – Ne puszcza się już z jakimiś nowopoznanymi laskami. – Gaara spojrzał na przyjaciela ze złością.
 - Z twojego opisu brzmię jak jakaś męska dziwka… A nawet nie brałem za to kasy.
 - Niektórzy muszą sami płacić takim dziewczynom.
 - Mówisz o sobie?
 - Nie….? Mówiłem o Lee. – powiedział Naruto. Oboje z trudem zduszali w sobie chęć wydania głośnego parsknięcia.
 - Matsuri, tak? – Wtrącił do dyskusji Yashamaru. – Długo się spotykacie?
 - No właśnie nie! – odpowiedział za przyjaciela Naruto. – Raptem trzy miesiące, z ten kretyn chcę się z nią żenić! – Psycholog spojrzał na swojego pacjenta, który wydawał się tym zdaniem zaskoczony. – Nawet kupił już pierścionek zaręczynowy! Pojebany jakiś!
 - Nie kupowałem żadnego pierścionka…
 - Temari mi powiedziała o wszystkim! Czemu to w ogóle przede mną ukrywałeś?
 - Niczego przed tobą nie ukrywam, to...
 - Akurat!
 - Na litość boską, daj mi skończyć! Nie ja się chciałem żenić tylko Shikamaru! Kryłem go! – Warknął Gaara.
 - Ta jasne, a niby ko…?! A no tak, Temari… Zaraz, chwila! Co?!
 - Wybaczcie, że wam przerywam, ale czas goni i zajmujemy się tu problemem Gaary. – Przypomniał Yashamaru. – Gaara jest moim pacjentem, więc nie odpowiadaj za niego, Naruto… - Dodał, choć nie sądził by to upomnienie coś dało. Za długo się znają. – Wracając, co takiego głos ci mówił o Matsuri?
 - Kazał mi ją zabić… - odpowiedział z zadziwiającym spokojem. Naruto przyglądał się ważnie przyjacielowi. – Denerwowała go…
 - Czym?
 - Istnieniem. – odparł krótko. Nastąpiła dosyć napięta chwila ciszy.
 - Mój  najlepszy przyjaciel, to psychopata. – Skomentował Naruto. – Super.
 - Naruto sądzę, że również powinieneś się umówić na wizytę u jakiegoś terapeuty…
 - Bo co? Bo się uśmiecham? - Naruto wydął usta z naburmuszenia.
 - Przyznasz chyba, że sytuacja nie jest do tego odpowiednia. A może cieszy cię nieszczęsny traf przyjaciela?
 - NIE! Dla was, psychologów wszyscy radośni ludzie powinni trafić do czubków...
 - Przepraszam. - Uśmiechnął się Yashamaru. - Nie chciałem cię zezłościć. Przyjaźń z osobą o tak groźnej schizofrenii jest trudna. Możesz się poradzić w tej sprawie.
 - Przestań... - Wtrącił Gaara. - Nie chcę by i Naruto zaczął się ze mną obchodzić, jak z jakimś pieprzonym jajkiem. Jego sposób bycia działa na mnie najlepiej. Dzięki niemu życie z schizofrenią jest łatwiejsze…
 Naruto w odwecie nie wykazał się zbytnią dojrzałością, ponieważ wystawił Yashamaru język. Mężczyzna spojrzał ukradkiem na zegarek, zastanawiając się ile jeszcze będzie musiał znosić jego towarzystwo. Naruto również spojrzał i od razu dostał mini zawału. Zegar wskazywał trzynastą piętnaście. Nawet nie przypuszczał, że tyle czasu upłynęło, a miał być z Gaarą tylko na chwilę. Jak mogło do tego dojść.
 - Kurwa mać, jestem spóźniony!
 Zerwał się od razu z krzesła i wybiegł z gabinetu. Przyjaciel dopytywał o co chodzi, ale Naruto nie miał czasu na wyjaśnienia. W ekspresowym tempie wybiegł z budynku i przebiegł szybko ulicę narażając się na potrącenie, gdyż chrzanił pasy dla pieszych, które znajdowały się parę metrów dalej. Biegł ile sił w nogach, aby dotrzeć do wyznaczonej przez Akasunę sali na uczelni. Na jego szczęście spotkał go tuż pod nią, z kluczem w zamku.
 - Panie profesorze! Panie profesorze! – Wołał zdyszany, zatrzymał się przy mężczyźnie i przykucnął z zahartowania się. – Uff… całe szczęście.. że… zdążyłem…!
 - Właśnie wychodzę. - oznajmił lekko, wyjmując klucz z zamka. – Nie ma trzeciego terminu. Doinformuj się, co teraz masz zrobić u dziekana. Do widzenia.
 - Nie, nie, nie! – Naruto złapał profesora za nogawkę spodni. – Panie profesorze, błagam! Tylko troszkę się spóźniłem! – mężczyzna zmierzył go wzrokiem.
 - Wszyscy inni zdali dawno temu. Czekałem na ciebie czterdzieści minut, Namikaze. Skoro bywasz na moich zajęciach, to wiesz, że nienawidzę, gdy…
 - … Ktoś każe panu czekać i gdy pan każe komuś czekać. – Dokończył Naruto. – Wiem o tym, oczywiście! Ale ja wszystko z pana zajęć wykułem na blachę, pamiętam nawet, że pana zdaniem sztuka jest wieczna. Z czym się absolutnie zgadzam! – Dodał z udawanym zaangażowaniem w temat.
 - Eh… Wstawaj z tej podłogi, ty cholerny lizusie.
 Z powrotem włożył klucz do zamka od drzwi i otworzył je na oścież. Naruto zacisnął zwycięsko pięści i wpakował się za profesorem do pomieszczenia. Właściwie Sasori trochę się zgrywał, bo wykładowcom zwykle zależy bardziej, niż studentowi by zaliczył przedmiot, a on był jednym z takich profesorów.

Po mieście spacerowały dwie dziewczyny, ich celem było dotarcie na uniwersytet Naruto. Hinata nie wiedziała jak do niego dotrzeć, a Temari chętnie jej służyła za przewodniczkę. Przy okazji mogły pobyć sobie w swoim towarzystwie i porozmawiać na typowo dziewczęce tematy, których Temari powoli zaczynało brakować. Nie miała żadnych przyjaciółek w swoim gronie. 
- Nie rozumiem dlaczego Shiamaru nie chciałby ci się oświadczać… Długo jesteście razem i widziałam w jego oczach, że cię kocha… Może daj mu jeszcze trochę czasu.
 - Miał go wystarczająco dużo. Młodsza się nie robię, a na kocią łapę żyć nie chcę.
 - Ale… Ty go przecież kochasz. – Podsumowała Hinata, na co Temari z żalem wpatrywała się w przesuwający się z każdym krokiem chodnik.
 - Jasne, że tak. Lecz jeśli to ma być związek bez przyszłości, to wolę go teraz zakończyć. Znaczy mam nadzieje, że jednak jutro wszystko się zmieni.
 - Dlaczego jutro?
 - To oczywiste, są walentynki.
 - A. No tak.
 - Gdzie cię Naruto zabiera?
 - Umm… Nie wiem. Ale to nie ważne, możemy nawet siedzieć w domu, byle był przy mnie. – Rzekła Hinata. Temari odpowiedziała na jej uśmiech uśmiechem.       
 - Pewnie szykuje coś wielkiego. – mruknęła Temari obawiając się jednak, że Naruto o tym zwyczajnie zapomniał.  – O jest tam, widzisz?
 - Naruto! – Zawołała Hinata, wesoło do niego machając na powitanie. Mężczyzna pożegnał się z jakimś kolegom na parkingu i podbiegł do kobiet.
- Cześć Temari, kochanie. - Zwrócił się do Hinaty z radością muskając ustami jej policzek. - Nie sądziłem, że przyjdziecie...
 - Właśnie, bylebym nie zapomniała. - zaczęła dziewczyna i wyciągnęła z torby jego studencki indeks. - Proszę, zostawiłeś w mieszkaniu.
 - Ach, no tak... Dziękuję. - Spojrzał do tyłu, gdzie widział jeszcze swojego profesora. - Zaczekaj tu chwilę.
 Zaplemnienie indeksu nie było tragedią. Oczywiście profesor Akasuna nie był z tego powodu zadowolony, ale i tak będzie na uczelni, gdy Naruto będzie zdawał u Jirayi - umówili się, że wtedy Naruto go  złapie by prosić o wpis.
 - Profesorze! - Dopadł go, gdy wsiadał do samochodu, pokazując książeczkę studencką. -  Moja dziewczyna mi przyniosła indeks, więc może mi się pan teraz wpisać.
- Radzę się jej trzymać, skoro w odróżnieniu od pana trzyma głowę na karku. - Doradził profesor i z westchnieniem wziął do ręki przedmiot. Następnie ponownie wystawił do niego dłoń.
 - Super, że się pan zgadza. Równy z pana gość! - Zawołał i przybił profesorowi piątkę.
 - Długopis, kretynie.
 - A...ach, no tak... - Naruto trochę się zmieszał, bardziej niż zwykle. Wszystko przez twarde spojrzenie profesora. - Niestety... Nie mam...
 Mężczyzna nie był z tego faktu szczęśliwy. Pobuczał pod nosem i w końcu znalazł jakiś u siebie. Naruto z chęcią by mu coś odpowiedział, bo po cholerę na egzamin ustny iść z długopisem. Po chwili zarobiona czwóreczka została wpisana do "dzienniczka" i mogli się na dobre pożegnać.
 - Myślałam, że to twój kolega z grupy...
 - Masz takich młodych wykładowców, Naruto? - Dziwiły się dziewczęta. Jego ocena nie była tak priorytetowa, jak myślał, że będzie.
 - On jest chyba najmłodszy… - Zastanowił się Naruto. – Zresztą nieważne. Co wy tu robicie? Myślałem, że będziesz na mnie czekać w…
 - Ekhm. – chrząknęła Temari.
 - Domu! – Dokończył patrząc na nią z urazą. Koleżanka jednak popatrzyła na niego tępo. – Myśl sobie co chcesz, ale to właśnie chciałem powiedzieć.
 - Nudziło mi się tam samej.
 - Właśnie, słyszałam, że poszedłeś z samego rana do Gaary. – Naruto przeniósł wzrok lekko przestraszony na Hinatę.
 - Powiedziałaś jej…?
 - Że cię nie było w domu, bo poszedłeś do Gaary. – Wyjaśniła uspokajająco Hinata.
 - Czego chciał?
 - A tak pogadać…
 - O czym konkretnie? – Dopytywała Temari. Najgorsze w rozmowach z nią jest to, że nie akceptowała niejasnych odpowiedzi. – Naruto, gadaj mi tu! Czy coś mu dolega?
 - Niee…
 - Więc co?
 - Nooo, to męska sprawa.
 - Dlaczego ze mną nie rozmawia?
 - Bo masz cycki? – Zaśmiał się, a Temari mu przywaliła w bark. Mocno. – No jeju, jestem facetem jak on, w dodatku jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi i mamy swoje tematy, więc idź sobie od nas. Sio! – Bąknął, obawiając się trochę jej reakcji, ale nie wściekała się.
 - Dobra, skoro twierdzisz, że to nic, to… zaufam ci. – powiedziała powoli i nad wyraz wyraźnie. – Moim zadaniem było doprowadzenie ci Hinaty. Idę do pracy. Na razie.
 Po oddaleniu się Temari, Hinata spojrzała wyczekująco na Naruto. Mężczyzna złapał ją za rękę i w trakcie spaceru zaczął jej pokrótce wszystko opowiadać. Względem przyjaciela – nie powinien, ale zwierzenie się komuś sprawia ulgę.
 - Zaprosiłem też Gaarę do knajpy, do której dzisiaj idziemy. Chciałby cię poznać.
 - Wszyscy chcą. - Hinata zarzuciła teatralnie swoimi krótkimi włosami, po chwili się z siebie śmiejąc – Żartuję, mnie również będzie z tego powodu miło.
 - No, no! Tylko mi go tam nie podrywaj.
 - Czemu tobie? O mnie masz się troszczyć. – Burknęła, a Naruto spojrzał na nią głupio. Zastanawiał się o co jej chodziło… przecież to robił. – Co? Jestem brudna?’
 - Nie… Ale propos twojej urody, to musisz przestać machać swoimi włosami.
 - Dlaczego?
 - Gdy miałaś długie włosy, to było bardzo urocze, a teraz… - Przyciągnął ją do siebie i nachylił do jej ucha. – To mnie podnieca. – Hinata poczuła lekki dreszcz, gdy powiedział ostatnie słowo. – Wyglądasz seksowniej.
 - Dziękuję… - Zarumieniła się.
 - Proszę.
 Naruto nie naciskał na byt na tym torze rozmowy. Wystarczyło, że subtelnie powiedział o swoich pragnieniach, które podczas pobytu dziewczyny tylko rosły i rosły. Nawet ciężko mu było panować nad żądzą, którą do niej czuł. Spał z Hinatą, ale bał się jej dotykać, by nie schrzanić wszystkiego. Byłoby mu łatwiej, gdyby dała mu jakiś jasny znak.

 W restauracji Byakugan zbliżała się godzina zamknięcia, a tym samym klientów już przestawało przybywać, a ostatni z nich zbliżali się do końca konsumpcji posiłków. Sakura dawała sobie ze wszystkim radę, tam pomyła blat stołu, tam zrealizowała zamówienie dla klienta, a gdzie indziej po prostu z nimi chwilę pogawędziła. Tenten, która została do niej przeniesiona z kuchni by pomóc była pod wrażeniem. Ta chodząca Barbie świetnie sobie dawała ze wszystkim radę, a w dodatku fenomenalnie przy tym wyglądała. Tenten mogła przed sobą przyznać ile to jej zazdrości, zwykle jej zachowanie ją denerwuje, jej sposób bycia to połączenie dziwki i suki. Sama tak uważała... Ale mimo wszystko jej tego zazdrości.
 Wiele razy mówiła sobie, że to absurd i ona nigdy by... Ale chciała tego jak cholera. W jedną noc stać się obiektem pożądania dla mężczyzn. Westchnęła, opadając głową na ladę.
 - Co jest Tenten? Zmęczona? - Dopytała Sakura z uśmiechem.
 - Doskwiera mi samotność. Czyli to, co zwykle...
 - Nie, błagam... Niedawno w końcu pozbyłam się jakiejś marudzącej ofermy, którą rzuciła dziewczyna przed samymi walentynkami. Mam dość.
 - Serio? To straszne, biedny facet... - Skomentowała Tenten, a Sakura wzruszyła ramionami. - Propos walentynek... Masz jakieś plany?
 - Idę do klubu. Jak niemal co piątek. A ty?
 - Ja...? Pewnie wypróbuję nowe... O, cześć Neji!
 - Cześć. Myślałem, że pracujesz w kuchni.
 - Zastępuję Hinatę. - mruknęła Tenten i od razu przeszła do bardziej interesującego ją tematu. - Pochwal się co słodkiego trzymasz na rękach. - Połaskotała małego dzidziusia, który z zawstydzenia schował się w ramionach Nejiego.
 - To Sora, moja córka.
 Tenten natychmiast zastygła w bezruchu, natomiast Sakura z wrażenia opuściła talerz na podłogę. Nie ma co, ale Neji - ten bardzo poukładany i kulturalny kuzyn Hinaty ma dziecko? Bez żadnego ślubu?
 - Jak to córka? Masz dziecko?!
 - Trzymam je właśnie na rękach, Sakura...
 - Ale z kim?
 - Wybacz, ale to nie twoja sprawa. - stwierdził zimno Neji. - Tenten robisz coś jutro?
 - Eee... - To było jedyne, co udało jej się wypowiedzieć, a i tak kosztowało ją sporo wysiłku.
 - Mogłabyś mi pomóc zająć się Sorą?  - Tenten spuściła wzrok. Tak, mogła się spodziewać, że Nejiemu wcale nie chodziło o randkę.
 - Niech ci twoja dziewczyna w tym pomoże. - Wtrąciła Sakura. Przykro jej było, widząc zawód na twarzy przyjaciółki.
 - Pytałem Tenten i wolałbym byś się nie wtrącała.
 - Umówiłyśmy się na jutro do klubu,  więc będę. W ramach walentynek jest zniżka na wejście. To okazja.
 - No tak... Jutro jest czternasty.
 Neji życzył więc dobrej zabawy i oddalił się z Sorą do kuchni, gdzie znajdowała się jego ciocia. Sakura spojrzała na Tenten, której ten pacan z pewnością swoim widokiem złamał serce. Dotknęła pocieszająco jej ramienia.
 - W porządku, Tenten?
 - Nie bardzo... Chyba zaraz się rozpłaczę...
 - Tenten...
 - Miłość mojego życia ma dziewczynę i dziecko. Hinata mogła mi o tym powiedzieć...
 - Mi też nic o tym nie wspomniała. Ale nie przejmuj się tym, pójdziemy do klubu i tam się zabawimy.
 - Chyba nie mam...
 - Nie przyjmuje odmowy! Załatwię ci lepszego faceta.
 Zawołała stanowczo Sakura, co prawda miała inne plany, ale w towarzystwie może być fajniej. Sakura w imię większej sprawy potrafiła poświęcić swoje ego.
 Po wyjściu z pracy kilkadziesiąt minut później, Sakura z ulgą zajęła miejsce siedzące w autobusie dowożącym ją do domu. Pozwoliła sobie na ten czas zająć z stóp swoje wysokie buty. Ta chwila bez porównania była przyjemniejsza, niż… a nieważne. Podczas mijania dwóch następnych przystanków do autobusu wsiadła Karin – dziwaczna sąsiadka Sakury, a na dodatek jej koleżanka z grupy. Spojrzała przez szybę z nadzieją, że zostanie niezauważona. Jednak Karin też jej nie znosiła i nie zamierzała się do niej dosiadać.
 - Witaj, Sakura. – W zamian za Karin do dziewczyny przysiadł się mężczyzna w okularach.
 - Życie mnie nienawidzi… - Westchnęła Sakura.
 - Jedziemy do ciebie czy do mnie? – Zapytał od razu. Dziewczyna by miała to zupełnie gdzieś, gdyby świadkiem rozmowy nie była podsłuchująca Karin.
 - Nigdzie z tobą nie jadę.
 - Ja się tylko upominam o dotrzymanie danego mi słowa. - Sakura z powrotem nałożyła buty. – Jestem nieustępliwy.
 - Zauważyłam, wierz mi. Sytuacja się jednak zmieniła doskonale wiesz dlaczego. Także moja obietnica wygasła.
 - Ja swoją część zadania zrobiłem. Reszta mnie nie inte…
 Nie zdążył dopowiedzieć reszty, gdyż Sakura wystartowała do właśnie zamykanych drzwi autobusu i w tej samej chwili, w której wyskoczyła z pojazdu zderzyła się z jakimś mężczyzną, który prawdopodobnie chciał do tego autobusu wsiąść. Wylądowała na jego ciele, a on na podmokłym od stopionego śniegu chodniku. Gdyby tego było mało tym mężczyzną okazał się Sasuke.
 - Osz, szlag…
 - Kurwa mać… - Oboje się jakoś wyrazili na temat tego wydarzenia. Sasuke spojrzał na odjeżdżający pojazd. - Znowu nie zdążyłem… - Przeniósł wzrok na Sakurę, dopiero teraz ją rozpoznał. – I proszę, tym razem to twoja wina.
 - Przepraszam…
 Było jej przykro z tego powodu tym bardziej, że ostatnimi czasy ich kontakty ponownie się polepszyły. Sasuke prychnął na jej przeprosiny i wstał z ziemi. Następnie nawet nie oferując jaj pomocy do wstania z chodnika, włożył ręce do kieszeni i szedł w stronę swojego miejsca zamieszkania. Sakura czym prędzej wstała i zrównała się z nim krokiem.
 - Wybacz. Widzisz, musia…
 - Nie obchodzi mnie to, więc się nie tłumacz.
 - Chciałam po prostu być miła. – Burknęła. – Też byś czasem spróbował… Uśmiechnąć też byś się mógł od czasu do czasu…
 - Może frytki do tego? Jest wykurwiście zimno, nie mam zamiaru marnować czas na pierdoły. Chcę szybko wrócić do domu.
 - Kup sobie samochód. – Sakura wzruszyła ramionami, a Sasuke w tym momencie kichnął. – Na zdrowie.
 - Jesteś irytująca.
 Po tym komentarzu przyspieszył kroku. Sakura przystanęła na chwilę unosząc jedną brew do góry. O co mu znowu chodziło, co ona takiego powiedziała…? Mówi się, ze kobiety są skomplikowane... to niech ci, którzy tak twierdzą rozgryzą Sasuke.

 Było grubo po północy kiedy Naruto, Hinata, Gaara i Bee wracali do domu z imprezy w klubie metrem. Naprawdę świetnie się bawili, Naruto nie pamiętał, kiedy ostatnio się tak często śmiał. Jak Bee się upije to jego koncerty są mocne, naprawdę. Gaara wracał z nimi, gdyż za zgodą a nawet namową Hinaty, nocował u nich. Normalnie Naruto mógłby poczuć się zazdrosny, ale sam tego chciał. Dla obserwacji. Oni dwoje również złapali ze sobą dobry kontakt, rozmawiali na wiele tematów takich stricte książkowych, a także trochę się odnosili do Naruto. Gaara często się z niego żartobliwie nabijał, ale w pewnej chwili palnął Hinacie przestrogę. Blondyn aż się z tego powodu wzruszył.
 Jego przyjaciel nigdy czegoś takiego nie mówił jego dziewczynom i wzajemnie, z teraz było inaczej. Ciekawe czy stał za tym jakiś powód.
 Hinata natomiast jak się okazało, miała dosyć słabą głowę i w miarę szybko jej w niej huczało. Naruto jednak był dumny, że wytrzymywała do pierwszej w nocy. Aktualnie zasnęła, leżąc głową na ramieniu mężczyzny. Nie zamierzał jej budzić.
 - Fajny nawyk, skoro zasypia ci po alkoholu. Nie narobi ci wstydu. – mruknął z uśmiechem Gaara. Naruto się wyszczerzył.
 - Od tego mam ciebie.
 - Dziwne, że to ty pierwszy z nas zwykle zgonujesz.
 - No wiem. Wstyd mi, że nie uczestniczysz ze mną w fazie. – Zerknął na oddalonego Bee. – A jak…? No wiesz…
 - Ignoruję.
 - Słyszałeś go? – Zapytał Naruto, a Gaara przytaknął. – Co mówił?
 - Nie pytaj mnie o takie rzeczy… Zmieńmy temat.
 - No dobra… - Zwykle nie miał nic przeciwko temu, dlatego nie wahał się pytać. – Niedługo pewnie będziemy pić na weselu.
 - Już się żenisz z Hinatą?
 - Nie ja.
 - Ja tym bardziej nie.
 - Mówię o Shikamaru i twojej siostrze.
 - Ach, nie zapędzaj się. – Naruto spojrzał niezrozumiale na przyjaciela. – Zabroniłem Shikamaru się oświadczać.
 - Co?!
 - Temari zamierza z nim zerwać.
 - Co?!
 W tej chwili dojechali na przystanek, Naruto nie chcąc i nie mogąc wybudzić Hinaty, wziął ją po prostu na ręce. Bee dopiero po zajarzeniu sytuacji również wysiadł na przystanku. Naruto od razu dopytywał Gaarę o szczegóły, których on sam nie znał. Bee w trakcie chodu rapował co ślina mu na język przychodziła, a Naruto próbował dołączyć wymyślając niektóre wersy. Gaara nie dołączył, choć w jego mniemaniu Naruto szło o wiele lepiej. Niemniej i tak się zastanawiał z kim się zadawał.
 Po chwili zaczęła roznosić się muzyka z telefonu, który znajdował się w torebce Hinaty, którą bez żadnych protestów i oznak upokorzenia nosił Gaara. Znaczy nie miał jej zawieszonej na ramieniu, tylko trzymał twardo w ręku.
 - To moja. – powiadomił Naruto.
 - Tak? I co w związku z tym?
 - No wyciągnij ją!
 - Chyba sobie kpisz. Nie będę grzebał w jej torebce… - Bąknął Gaara.
 - Przecież tu jestem, będę patrzył czy czegoś nie zajebiesz.
 - Tylko uważaj, brachu, bo jak ramię ci odpadnie, to w damskiej torebce przepadnie. Joł. – Wtrącił swym rapem Bee, Naruto się zaśmiał.
 - Powtarzam, nie zamierzam grzebać w cudzej torebce…
 - No Gaara, chodzi o MÓJ telefon…
 Choć już od minuty nie grał, to mężczyzna z westchnięciem zgodził się na wydanie mu komórki z torebki. Co nie okazało się łatwe, nie wyciągał z niej tego co powinien, a trzy razy wyciągnął jedną komórkę Hinaty. Za którymś razem wyciągnął odkręconą czerwoną szminkę wraz z pomazaną od niej ręką.
 - W mordę lwią, upierdoliło ci rękę krwią!
 - To szminka debilu… Właściwie, to dlaczego ty nie grzebiesz? – Burknął w stronę Bee.
 - Dawałem ci szansę ziomalu, bo przecież jesteś słaby w przegrywaniu. Joł. – zarapował Bee i odebrał Gaarze torebkę. Ten spojrzał znacząco na Naruto.
 - Zaraz mu jebnę.
 - Nie rób mi tego. Nie rozdzielę was, bo trzymam Hinatę…
 Bee się z tym wszystkim nie patyczkował, jak Gaara. Wysypał zawartość na pobliski stół ping pongowy. Wzrok wszystkich utkwił na jednym przedmiocie, następnie spojrzeli nieśmiało na Hinatę. W końcu Bee chrząknął i podał Naruto komórkę. Gaara natomiast znalazł zakrętkę od szminki i ją na nią nałożył.
 - Naruto chyba niedługo zaliczy. Hinata jest widać przygotowana. – Nie wytrzymał długo bez skomentowania prezerwatywy. Naruto się wyszczerzył.
 - Fajnie.
 Po tym komentarzu dobry humor ani na chwilę Naruto nie opuszczał. Proszę bardzo, od dawna czekał na jakiś znak od dziewczyny, który zepchnąłby go na TEN tor, ale kicha, a teraz… chyba wyraźniejszego znaku by nie mógł dostać. A wystarczyło sprawdzić jej torebkę.
 Mężczyźni odprowadzili Bee do mieszkania i oddalili się do swojego, które znajdowało się piętro nad nimi. W środku Naruto uprzedził przyjaciela, że zaraz wróci. Ułożył w łóżku Hinatę, pozwalając sobie ją rozebrać do samej podkoszulki. Miała bardzo twardy sen, ale on sam też taki miał. Uśmiechnął się do siebie i cicho wyszedł do salonu, gdzie czekał na niego Gaara.
 - Fajne etui. – mruknął wskazując na telefon Naruto.
 - Hinata mi kupiła.
 - Wystarczyło ci je KUPIĆ byś z niego korzystał? – Skrzywił się Gaara. – A ja, kurwa, nadwyrężałem swoje gardło…
 - Głupi ty.
 - Jeb się… - Burknął. Naruto postawił na stole pół litra czystej i dwa kieliszki.
 - Wiem, że to tyle co nic, ale… Tak żeby nam się dobrze spało.
 - Jasne… Gdzie jutro zabierasz Hinatę? Bo pamiętasz, że…
 - Jutro są walentynki. Pamiętam. – Wyszczerzył się. – Ale zastanawiałem się czy nie fajniej będzie urządzić podwójną randkę. Ja i Hinata, Ty i Matsuri.
 - Już nie jesteśmy razem. – Naruto spojrzał na niego zaciekawiony. – Nie mogę z nią być, kiedy mój jebany mózg każe mi ją zabić.
 - Szkoda, byłeś z nią szczęśliwy…
 - Widocznie szczęście z jedną kobietą nie jest mi pisane.
 - Nie pierdol.
 - Mówię serio, nie mogę się z nikim na stałe wiązać, bo ten psychopata się w mojej głowie odezwie… Nie chcę krzywdzić bliskich mi osób…
 - Z jednej strony rozumiem, a z drugiej… kurwa no…
 - No co zrobisz…
 Przez dłuższą chwilę milczeli opróżniając nowo nalane kieliszki, aż w końcu w Naruto coś nie drgnęło. Uśmiechnął się upiornie.
 - Ej, a wytłumacz mi ten twój dzisiejszy tekst do Hinaty.
 - Jaki tekst?
 - Tą groźbę… Jak to było… Jak skrzywdzisz mojego przyjaciela, to pożałujesz. – Zacytował Naruto. – Nigdy takich rzeczy nie mówiłeś moim byłym.
 - I sam widzisz jak to się skończyło. Z tej Yukie się długo wylizywałeś.
 - Propos… ale niech to będzie między nami… - Spojrzał za siebie dla pewności, w dodatku ściszył głos. – Niedawno chciała do mnie wrócić. – Gaara parsknął z wyższością.
 - Mam nadzieję, że ją pozdrowiłeś. Środkowym palcem.

 Następnego dnia, Hinata w końcu otworzyła swoje i tak senne oczy. wszystko ją bolało, każdy skrawek ciała, a w głowie się kręciło, jak jeszcze nigdy. Przetarła dłońmi czoło i odwróciła się na plecy. Otworzyła leniwie oczy i zobaczyła siedzącego przy niej, uśmiechającego się lekko Naruto.
 - Cześć piękna. – Zaczął a z podłogi podniósł sporej wielkości bukiet czerwonych róż. – Wszystkiego najlepszego z okazji walentynek. – Dziewczyna podniosła się do siadu.
 - Ojej, Naruto. – Z uciechą przyjęła kwiaty, a następnie go ucałowała i objęła. – Dziękuję.
 - Ja też.
 - Ty? – Zachichotała lekko, gdy się odsunęła. – A za co?
 - Za to, że jesteś. – odrzekł, dotykając palcem czubku jej nosa.