Ariana | Blogger | X X

16 lis 2017

ROZDZIAŁ #17

 - Nie sądziłem, że on potrafi spać dłużej ode mnie... - Zaśmiał się lekko Naruto.
 - Masz konkurencję. - oznajmiła Samui. - Chyba za dużo wczoraj wypiliśmy..
 - Zdecydowanie. Ale fajnie było.
 Gaara otworzył na chwilę oczy zaraz potem przecierając je dłonią. W głowie mu szumiało i miał dziurę w pamięci. Pamiętał, że zeszłego wieczora wpadli do Samui na film, w trakcie przewinęło się sporo alkoholu.
 - Dzień dobry. - mruknęła kobieta, patrząc sponad Gaary. Nie zrozumiał tego widoku. - Dobrze się spało?
 - Bardzo...
 - Wstawaj gościu, nogi jej na bank zdrętwiały. - powiedział Naruto.
 Podniósł się więc, nie bardzo wiedząc o co chodzi. Chwilę później okazało się, że leżał z głową na poduszce będącej na kolanach Samui. W dodatku pokój, w którym byli też był mu nieznany.
 - Skoczę do toalety. - Powiadomiła, wstając z łóżka.
 - Potem ja. - Zgłosił się Naruto, kręcąc się delikatnie na obrotowym krześle.
 - Kurwa... Mój łeb... - Zaskamlał Gaara, kiedy tylko zostali sami. Naruto się wyszczerzył. - Z czego się śmiejesz? W ogóle gdzie jesteśmy?
 - To? To pokój Samui.
 - Cholera, spaliśmy u niej?
 - Nie. Ja poszedłem spać do domu.
 - Zostawiłeś mnie?!
 - No przecież jesteście parą, co nie? - Naruto wzruszył ramionami.
 - Od dwóch dni! Stary. Nie chcę by pomyślała, że chcę ją tylko zaliczyć...
 - I tak nie chciałeś ze mną iść.
 Po chwili do pokoju wróciła Samui, przez co doszło do wymiany i tym razem, to Naruto zostawił ich samych. Gaara czuł się jakoś skrępowany.
 - Jak się czujesz? - Zapytała czochrając go po głowie.
 - Łeb mi nawala...
 - Wczoraj się uderzyłeś o ścianę. - Wskazała na pionową przegrodę koło łóżka.  - To pewnie nie tylko wina kaca.
 - Dużo ci narobiłem kłopotu?
 - Nie...
 - Ta wymowna pauza. - Skomentował z bezsilnością. - Jakim cudem tylko ja się spiłem...? - Samui wzruszyła ramionami. - Odwaliłem coś?
 - Nie.
 - Nie wierzę.
 - Wiesz, ja też nie wszystko pamiętam.
 - Ale COŚ pamiętasz. Co? Chcę wiedzieć co robiłem... Chyba nie dobierałem się do ciebie...?
 - Zwierzałeś mi się.
 - Zwierzałem? - Gaara momentalnie zamarł. Samui zauważyła jego przerażenie i niepewnie skinęła głową. - W związku z czym...?
 - Śmiercią twojej matki.
 Gaarze kamień spadł z serca na tą wieść. Śmierć jego matki nie była, aż takim tabu jak schizofrenia. Jednak próbował się zachowywać jakby to właśnie o tym nie chciał rozmawiać. Natomiast Naruto ciągle siedział w toalecie, jednak już dawno skończył to, po co tam poszedł i rozgadywał się przez telefon z swoją dziewczyną. Mimo, że wróciła do domu, to nadal na szczęście miała wolne od pracy.
 - Jak przyjedziesz, to koniecznie musisz zobaczyć tego aniołka Nejiego. - mruknęła Hinata. - Jest śliczna.
 - Bo jest dziewczynką. W twojej rodzinie, to tylko takie są.  Śliczna i anioł, wykapana ciotka.
 - Ale ty mi dzisiaj słodzisz. Co nabroiłeś?
 - Wcześnie wstałem. - Zaśmiał się.
 - Musisz to robić częściej.
 - Wiedziałem,  że to powiesz!
 - Gdzie jesteś?
 - Z Gaarą, u Samui. Poznałyście się ostatnio.
 - Tak, pamiętam. Powinnam być zazdrosna?
 Jej ostatni dzień u Naruto przedłużył się do wieczora. W międzyczasie odwiedziła ich sąsiadka, Samui. Polubiły się z Hinatą, ale trochę dystansu zostało. Naruto zaśmiał się lekko.
 - Za późno.. Gaara ją sobie poderwał, kiedy cię odwoziłem.
 - Naprawdę? Jak?
 - Podrywanie ma we krwi. - W tej chwili rozniosło się pukanie do drzwi. - Kończę już. Zadzwonię jeszcze wieczorem.
 - Dobra. Pa, pa.
 Rozłączyli się, a Naruto ostatni raz zerknął w lustro i otworzył drzwi od łazienki. Za nimi zastał ojczyma Samui, mężczyzna patrzył na niego krzywo.
 - Hej, szefie. - mruknął Naruto, a temu od razu ulżyło.
 - Całe szczęście. Już myślałem, że Sam znowu spotyka się z Menmą. - odetchnął, łapiąc się teatralnie za serce. - Kamień z serca.
 - Spokojna głowa. Samui jest teraz w dobrych rękach.
 - Mówisz o tym rudzielcu?
 - Istotnie. To mój przyjaciel, którego walnę, jak coś spieprzy. - Zapewnił, a mężczyzna skinął głową.
 - Spieprzył mi wazę w przedpokoju.
 - Super. Do widzenia. - powiedział szybko Naruto umykając do pokoju sąsiadki. Nie chciał by mężczyzna się dowiedział, że on sam stłukł ten wazon.
 - Przed kim uciekasz? - Zapytał Gaara.
 - Przed nikim. Twój ojciec nadal nie znosi Menmy. - zwrócił się do Samui, a ona wzruszyła ramionami.
 - Twojego brata? Dlaczego go nie znosi? - Dopytał Gaara.
 - Roy, mój ojczym. Nie lubi moich byłych. - uśmiechnęła się lekko.
 - Hm, czyli brat Naruto jednak jest debilem, dając odejść takiej ślicznotce. - dopowiedział Gaara całując wierzch dłoni Samui.
 - To on ze mną zerwał. Dwa razy. - Wyjaśniła zobojętniale Samui. Gaara wybałuszył oczy.
 - Bez komentarza.
 - Mówiłem, że to bałwan.
 Podsumował Naruto, przeglądając zdjęcia, które dziewczyna miała powbijane w tablicę korkową. Nie chciał mówić tego na głos, ale Samui jest sobie sama winna, bo to ona usilnie naciskała na powroty do brata Naruto.

 Mocne kichnięcie niemal przewróciło Menmę na ziemię.  Podłoga na lotniskach zawsze była cholernie śliska, odebrał swoją torbę z taśmy i zarzucił na ramię. W międzyczasie rozmawiał przez telefon z Sasuke, gdyż był już w tym samym kraju. Po chwili ponownie kichnął z taką mocą, że aż zakręciło mu się w głowie. Przysiadł sobie na okoliczną ławkę.
 - Ktoś o tobie gada. Pewnie Izi. - mruknął Sasuke. - Do akompaniamentu z Itachim.
 - Przymknij się.
 - Czemu się wściekasz? Sam dałeś jej jakby wolną rękę, zostawiając samą. Kretyn.
 - Nic na siłę. Sama wybierze z kim chce zostać. - oznajmił Menma.
 - A co zrobisz jak wróci do Itachiego?
 - Nie wiem. Może obiad... - Zastanowił się sarkastycznie. - Stary mam to w dupie. Nie chcę się teraz czuć, jak ten drugi.
 - Przypuśćmy, że zostaje z tobą. Zmienia to coś? Satysfakcja z wyboru sprawia, że czujesz się pierwszy? - Dopytał Sasuke. Dopiero przed chwilą się o wszystkim dowiedział i w ogóle nie pojmował tego postępowania.
 - To zawsze jakiś krok do przodu.
 - Przyjebałbym ci...
 - Jestem w kraju. Bliżej, niż zazwyczaj.
 - Menma.
 Z prawej strony jakiś mężczyzna złapał go delikatnie za ramię. Po zwróceniu na niego wzroku, poznał swojego tatę. To była ostatnia osoba jaką Menma spodziewał się spotkać.
 - Tato, co tu robisz...? - Zapytał zaskoczony, po czym po prostu się rozłączył.
 - Przyleciałem z konferencji do domu.
 - Miała się ona kończyć jutro.
 - Udało mi się wszystko pozałatwiać wcześniej. A ty? Co tutaj robisz? Przyleciałeś z Izumi? - Dopytywał Minato.
 - Tygodniowa wizyta. Bez dziewczyn... Jak wolisz być sam z mamą, to pójdę do hotelu.
 - Nie. W porządku. Kierowca nas odwiezie do domu.
 - Praca ci zapewnia taryfę?
 Minato skinął głową i ruszył wraz z synem do wyjścia. Z miny dziecka odczytał, że coś jest nie tak, coś go trapiło. To nie był typ Naruto, który z łatwością się otworzy na kogoś i się mu wygada.
 - Co się stało? - Zapytał, gdy jechali do domu. Menma posłał ojcu niezrozumiałe spojrzenie.
 - Ale o co chodzi?
 - Pokłóciliście się z Izumi?
 - Wszystko jest w porządku, tato. - odpowiedział z lekkim uśmiechem. - To chyba nie dziwne, że chcę odwiedzić rodzinę.
 - Kiedy rozmawialiśmy tydzień temu, to nie wspominałeś o przyjeździe.
 - To była dość spontaniczna decyzja.
 - Coś cię musiało do niej popchnąć. Nie robisz niczego na ostatni moment.
 - Lubię czasem zaskakiwać.. - Tym razem Minato spojrzał na syna z wyraźnym powątpiewaniem.
 - Zabrzmiałeś jak twój brat.
 -  A ty jak mama. Zwykle nie wścibiasz we wszystko nosa. - Zagrzmiał Menma. Te ciągłe pytania były irytujące.
 - Naruto to dosyć otwarta osoba, ty natomiast nią nie jesteś. Może ci jakoś pomogę.
 - Razem z Iz zastanawiamy się czy kontynuacja naszego związku ma sens. - Wyjaśnił rzeczowo Menma, kapitulując.
 - Dlaczego miałoby nie być?
 - Różnica poglądów posiadania dzieci. Między innymi... Tylko niech to zostanie między nami... Dla mamy może to być drażliwy temat...
 - Zgoda. Ode mnie się nie dowie. - Skinął głową Minato po czym się zastanowił. - To dziwne.
 - Hę?
 - Izumi wydawała się chcieć mieć jeszcze dziecko.
 - Bo chce.
 - Więc ty nie chcesz? - Zdziwił się Minato. Przytaknięcie również go zdziwiło. - Nie wiedziałem.
 - Po prostu nie czuję się na to gotowy i by było to coś co mnie, hm, bardziej uszczęśliwi...? - Westchnął ciężko. - Nie rozmawiajmy o tym, ok?
 - Jak chcesz...
 - No a ty jak się czujesz, tato? Lepiej ci?
 - Chyba tak. Jednak cały ten czas to nie o siebie się martwiłem. - Przyznał mężczyzna.
 Nie trudno było zgadnąć o kogo się martwił. Menma był jednak pewny, że Kushina sobie poradziła z tą sytuacją o wiele lepiej bez obecności Minato. Dalsza podróż do domu minęła im w ciszy, na którą żaden nie miał zamiaru narzekać. Zatrzymując się pod domem zauważyli pusty podjazd przed garażem. W nim na pewno był samochód Minato.
 - Mama była sama w domu? - Dopytał zdziwiony Minato.
 - Nie, moi rodzice powinni tu być. - odparł również lekko tym faktem zaniepokojony.
 - Pewnie pojechali do sklepu.
 - Oby to było to o czym mówisz...
 Wyraził swoje nadzieje Minato. Nadzieje, bo jego matka potrafiła zdenerwować Kushinę swoimi komentarzami. Niemniej, ojciec Minato obiecał nad wszystkim panować. Wyjęli z bagażnika swojej taryfy swoje torby i walizki i ruszyli do wnętrza domu. Wszystkie meble były na swoim miejscu, a to był dobry znak. Jako pierwszy przywitał ich Kurama, grzecznie łasząc się by ich obwąchiwać. Menma ukucnął przy psiaku, drapiąc go za uchem. Minato natomiast ruszył do kuchni, skąd roznosił się zapach ramenu. Ujrzał żonę opartą ramionami o ladę i studiującą książkę kucharską. Odchrząknął znacząco.
 - Wróciłem. - Kushina obejrzała się z zaskoczeniem na męża.
 - Minato! - Uśmiechnęła się szeroko i do niego przytuliła. - Witaj w domu, skarbie. Miałeś wrócić w niedzielę...?
 - Tęsknota nie pozwalała mi pracować. A gdzie moi rodzice?
 - Wyjechali dwa dni temu. Naruto ich zastąpił.
 - Naruto? Jest tutaj?
 - Tak. Dlatego gotuje dzisiaj ramen. Przyjechał z Hinatą i Gaarą, ale Hinata musiała wyjechać... Menma? Czy ja dobrze widzę? - odepchnęła męża na bok, by odtarasować sobie drogę do drugiego syna.
 - Cześć mamo. - choć wolał, to powitanie nie skończyło się na słowach. Silny uścisk Kushiny niemal go dusił.
 - Moje słoneczko! Co tutaj robisz, gdzie Midori? Izumi?
 - Mała ma przedszkole. Przyjechałem sam... Na tydzień... Zaczyna mi brakować powietrza, mamo... - Kushina od razu go po tym komunikacie puściła.
 - Przepraszam, słonko.
 - Gdzie jest Naruto? Dlaczego nie na studiach? - Minato zmrużył oczy. Nie podobało mu się, że syn nawet na ostatnim roku, bagatelizuje naukę.
 - Jest u Samui, ale Minato, nie złość się na niego. Przyjechał tu ze względu na mnie. - powiedziała Kushina.
 - Zaniosę walizki na górę. - uprzedził Menma, zostawiając rodziców w pomieszczeniu.
 - Jak się czujesz? - Zapytał Minato.
 - Dobrze. - Uśmiechnęła się lekko. Cmoknęła męża w usta i oparła głowę o jego ramię. - Wiesz co?
 - Hm?
 - Z młodszym dzieckiem byłoby nam ciężko, skoro te dorosłe wciąż zwalają nam się na głowę. - Uśmiechnęła się lekko. Minato również.
 - Masz świętą rację. - Po chwili usłyszeli otwierane drzwi mieszkania i huk o podłogę
 To Naruto wchodząc w pośpiechu do domu wpadł na Menmę i go przewrócił.  Sam jednak zdołał się utrzymać na nogach. Ogarnął wzrokiem całą tą sytuację, która miała właśnie miejsce i dopiero rozpoznał brata.
 - Ups...
 - Naruto! - Warknął Menma. - Uważaj trochę jak leziesz!
 - Nie wiedziałem, że przyjeżdżasz... W ogóle co za palant stoi na środku pokoju!
 - A co za palant wbiega do domu jakby na dworze był koniec świata?
 Kushina westchnęła ciężko, słysząc przekomarzanie synów. Minato ukochał żonę, szepcząc jej do ucha, że zaraz uciszy tamtą dwójkę. Oni razem w jednym domu, to jakaś masakra. Wraz z wiekiem powinno być lepiej, a jest tak samo jak nie gorzej.
 - Bo...! Bo ja...! Ja... Mamo! Co Menma tu robi?!
 - Mógłbym ciebie o to samo zapytać. - powiedział surowo Minato, zjawiając się w przedpokoju.
 - A czy ty jesteś mamą? - Zapytał Naruto szczerząc się i krzyżując ręce. - Dobrze, że przyjechałeś. W KOŃCU.
 - Naruto, powinieneś być na studiach...
 - Skoro tu jesteś, to pewnie będziemy się z Gaarą niedługo zbierać. Pamiętasz Gaarę, nie? - Dopytał ojca.
 Menma przewrócił oczami i zanosił torby na górę do pokojów. Minato choć bardzo chciał udzielić swojej pociesze reprymendy, to zostawał przez nią przegadywany. Nawet nie potrafił stwierdzić, kiedy temat został zmieniony.  Kushina wyszła po pewnym czasie z kuchni, by Naruto zaprosił na obiad Samui i Gaarę.
 - Sami umawia się z twoim kumplem? - Dopytał Menma swojego brata.
 - No. Chyba ci to nie przeszkadza? - spytał z uśmieszkiem Naruto. Ten jednak wzruszył ramionami.
 - Nie. Krzyż mu na drogę, skoro lubi być osaczany.
 Naruto również wzruszył ramionami, bo Gaarze najwyraźniej pasowało jak jest. Opuścił dom, by wyruszyć za nowymi towarzyszami. Wrócił tylko z jednym, Samui tego akurat dnia nie spędzała samotnie w domu. Podczas obiadu, rozmowom nie było końca. Gaara spoglądał na towarzystwo trochę tą atmosferom skonfundowany, nie wiedział, kiedy może jeść, bo co chwila był o coś pytany.
 - Jesteś czymś zakłopotany Gaara? - zapytała z troską Kushina.
 - Nie, nie.
 - Jesteś jakiś małomówny.
 - Pewnie tęskni za Samui. - Zaszydził Naruto.
 - Po prostu nie jestem do tego przyzwyczajony. U mnie w rodzinie nie rozmawiało się przy jedzeniu.
 - Naprawdę? - Zdziwiła się Kushina.
 - U nas to raczej niemożliwe. - Uśmiechnął się Minato. - Musiałoby nie być Naruto i Kushiny.
 - Pamiętam jak pojechali na dwa tygodnie do dziadka, gdy miałem z siedem lat. - wspomniał Menma. - Fajnie było, co nie tato?
 - Pewnie. Po czterech dniach płakałeś za mamą i nie mogłeś spać sam w pokoju, bo nie było tam braciszka. - Wsypał go mężczyzna, powodując śmiech towarzystwa.
 - Aww, ta historia zawsze mnie wzrusza. - mruknął Naruto. - Tato, a tak w ogóle, to przyjęliśmy się z Gaarą do pracy w naszej firmie.
 - Gdzie?
 - W tej twojej z siedzibą w mieście, gdzie studiujemy. - Minato spojrzał zdziwiony na syna.
 - Po co?
 - Żeby sobie dorobić.
 - Naruto, ty masz studia... Egzaminy, sesja, praca magisterska i obrona. Pogodzisz to?
 - O jego pracę magisterską bym się nie martwił. - Wtrącił Gaara. - Już ją ma napisaną, a jego promotor był pod niemałym wrażeniem.
 - Naprawdę? Żabuś, nie chwaliłeś się! Wspaniale, słoneczko! - Zawołała Kushina, a Naruto z dumą podrapał nosek.
 - Na jak długo ta umowa? - Dopytał Minato.
 - Trzy lata. - odpowiedział Naruto. Jego ojciec zakrył oczy. - Ciężko cię zadowolić, wiesz?
- Ja podpisałem na pół roku… - Wtrącił Gaara. – Czemu wybrałeś umowę na, aż trzy lata…?
- A czemu nie?
 - Myślałem, że po studiach od razu zechcesz być bliżej Hinaty. - domniemywał Menma. Naruto nagle umilkł i zbladł. - Nie mów, że o tym nie pomyślałeś...

 Tenten stała w kolejce w sklepie niedaleko swojego mieszkania. Wieczór zapowiadał się naprawdę dobrze, bo na nocowanie do niej miała przyjść Hinata. Sakura również miała z nimi posiedzieć, ale tylko na chwilę. Dwie butelki wina w zupełności wystarczą, a do tego popcorn i chipsy.  No i w osobnej siatce miała kilogram ładnych, dużych i soczystych jabłek na promocji. Babskie wieczory bywają naprawdę potrzebne kobietom, zwłaszcza singielkom. W czasie tej długiej kolejki rzuciło jej się w oczy jakieś czasopismo, a konkretniej temat "dlaczego jestem samotna?" No właśnie, dlaczego? Zadała sobie to pytanie.
 - Nie wiem. Dla mnie to też dziwne. - Usłyszała za sobą. Obejrzała się napotykając Kankurou.
 - Hę?
 - Jesteś całkiem ładna. - Tenten jeszcze bardziej uniosła brew do góry.
 - O czym ty do mnie mówisz?
 - Odpowiadam ci na pytanie.
 - Pytanie...? - Nagle wszystko do niej trafiło. - O Boże! Powiedziałam to na głos?! - Krzyknęła, zwracając na siebie uwagę kolejki. Dodatkowy powód przez, który zakryła dłonią oczy. - Co za wstyd...
 - W porządku, ale nie kupuj tego gówna. - Polecił mężczyzna. Tenten jak oparzona odrzuciła gazetę.
 Nie zamienili już ze sobą ani słowa. Tenten chciałaby w tym momencie posiadać zdolność teleportacji albo czyszczenia pamięci. Gdy ekspedientka skasowała kobiecie zakupy, postanowiła się szybko zmyć z miejsca. I nie pokazywać tam jakiś czas. Dlaczego to ona ma dar do takich akcji? Pytała samą siebie w myślach. Po chwili reklamówka z jabłkami się przedziurawiła, rozsypując je na ziemię.
 - No nie! - Zawołała zrozpaczona. - Dlaczego ja, do cholery? - Spytała niebios i po chwili przykucnęła przed jabłkami.
 - Jak człowiek ma  pecha, to i palec w dupie złamie. - mruknął Kankurou i zaczął się nachylać. - Pomo...
 - Nie! Nie trzeba, dzięki... - Burknęła. Mężczyzna zdziwił się temu rozdrażnieniu, ale posłusznie cofnął się o krok. Problem w tym, że stanie nad nią również denerwowało. - Gapienie się na cudzego pecha, sprawia ci jakąś radość? Idź sobie.
 Mężczyzna nawet się nie wypowiedział na ten temat. Wyjął ze swojej reklamówki sześciopak piwa i go jej oddał. Reklamówkę, nie piwo. Następnie odszedł w swoją stronę, a owa strona prowadziła do pobliża jej bloku mieszkalnego. Po paru minutach już się ogarnęła z zakupami i podreptała do domu. Okoliczne dresy, a wśród nich Kankurou, stacjonowali na trzepaku, popijając piwo i głośno rzucając wulgaryzmami. Tenten prawie niezauważalnie zwolniła kroku, by zerkać na mężczyznę. Wewnętrznie czuła się bardzo podjarana, że ktoś, ktoś obcy, ocenił ją, jako ładną. Idąc po schodach w klatce schodowej nie mogła pozbyć się uśmiechu z twarzy.
 -  Hejo! -  mruknęła Hinata. - Nie śpieszyłaś się, co?
 - A proszę cię! Kolejka taka, jakby jutro miało być jakieś święto...
 - A może ktoś cię podrywał? - Zapytała z uśmiechem Sakura. - Propos, muszę wam coś opowiedzieć. Tenten, otwieraj drzwi. Wieczór czas zacząć!
 Tenten skinęła głową i tak też zrobiła. Chciała się pochwalić dzisiejszym dniem, ale sama nie wiedziała czy monolog Sakury czasami nie przyćmi jej historii. Na szczęście to Hinata była dobrym słuchaczem. Kobiety nalały sobie lampkę wina i przysłuchiwały się podbojowi miłosnemu Sakury. Tenten w pewnym momencie wyjrzała przez okno, nieśmiało zerkając na Kankurou. Było zbyt daleko by stwierdzić jednogłośnie, ale on chyba też spoglądał w jej okno. Serce zabiło jej szybciej.
 - Tenten! - Zawołała Hinata. - Słuchałaś mnie?
 - Wybacz... Co mówiłaś?
 - Neji chciałby się z tobą zobaczyć. Nawet dzisiaj ze mną przyjechał, ale za długo cię nie było.. - Uśmiechnęła się Hinata.
 - Hm, ok. - Wzruszyła ramionami. Przez tą odpowiedź Sakura z Hinatą posłały sobie zdziwione spojrzenia. - Co?
 - Nic, tylko to dziwne, że masz wyjebane na Nejiego. - Zaśmiała się Sakura. - Wyleczyłaś się z niego?
 - Neji ma dziecko...
 - I to już go skreśla? - Zapytała Hinata.
 - Nie... Nie o to chodzi. Po prostu mi przykro, że to nie na mnie się zdecydował... Znaczy ten... No wiecie o co mi chodzi...
 - Rozumiem. - rzekła ciepło Hinata.
 - Teraz jesteście w sumie po jednych pieniądzach. Oboje spaliście z kimś, kto nie jest wami. - Sakura wzruszyła ramionami.
 - Taa. Tylko, że chyba jedynie ja tego żałuję...
 - Pff, nie sądzę żeby Neji był szczęśliwy z bycia tak młodym tatą. - Oświadczyła Sakura. - Przepraszam... Muszę do toalety.
 Hinata odprowadziła przyjaciółkę wzrokiem, a następnie wlepiła go w drugą. Tenten zachowywała się inaczej, jako jej przyjaciółka musiała wiedzieć o nawet najmniejszej zmianie.
 - Coś się zmieniło.
 - Hm? O czym ty mówisz?
 - Jak na razie tylko zgaduję. Może mi to ułatwisz i sama wszystko powiesz?
 - Może jak zostaniemy same. - mruknęła cicho w odpowiedzi.
 - Dlaczego nie przy Sakurze? - Dopytała szeptem Hinata.
 - Jest krytyczną osobą, bardzo krytyczną i nie wspiera. - Po chwili usłyszała drzwi z toalety. - Jak tam ty i Naruto?
 - Dobrze. Kocham tego faceta. - Uśmiechnęła się, opierając miękko o kanapę. - Ale poznałam kogoś, kto mnie strasznie wkurza i potrzebuję porady.
 - Ktoś, kto wkurza Hinate. - Wyszczerzyła się Sakura dołączając do towarzystwa. - Nie miałam pojęcia, że takie osoby mogą istnieć.
 - Jestem w takim samym szoku. - Przyznała Tenten.
 - Cicho. Ta dziewczyna to sąsiadka Naruto, w dodatku jego była...  - Wyjaśniała Hinata. - Bezczelnie mi powiedziała, że w sumie spróbowałaby od nowa z Naruto.
 - Serio? Co za głupia zdzira. - stwierdziła Sakura. - Rozumiem, że chcesz ją zniszczyć?
 - Nie!
 - Sakura pewnie ma często z takimi do czynienia. - zaśmiała się Tenten.
 - Takie moje szczęście...
 - Dziewczęta. Chciałabym porady, jak się tym nie przejmować.
 - Serio Hina, serio...? - Sakura poczuła się zawiedziona. -  Ech, to może pomyślimy nad tym w czasie oglądania? Trochę się napaliłam na tą Bridget Jones.
 Hinata skinęła głową na ten pomysł. Nie musiała przecież znać odpowiedzi już teraz. Spojrzała chwilę na Tenten, która ponownie utkwiła swój wzrok na czymś za oknem.

 Hinata wracała z pracy do domu pieszo, ponieważ obiecała Nejiemu kupić deserki dla jego córeczki. Rozmawiała też z Naruto przez telefon, mężczyzna kolejny raz przeżywał swoją nieprzemyślaną decyzje w sprawie pracy. Już to się robiło nudne.
 - Naruto, przestań! Nawet teraz tkwimy w związku na odległość i jakoś dajemy radę.
 - Wiesz co? To podejrzane, że się nie złościsz. Może masz tam kogoś i nie chcesz bym się dowiedział! - Oskarżył Naruto.
 - Nie zamierzam z tobą rozmawiać w tym tonie.
 - Nie, nie, nie. Spokojnie, ja żartowałem. Tylko... To trochę deprymujące.
 - Wciąż byś mieszkał te dwie godziny ode mnie.
 - Eee... No...
 - Co? - Zapytała Hinata.
 - Nie, nic...
 - Ej, o co chodzi?
 - Po prostu... Wiem, że się nawet nie zapytałem, ale pomyślałem, że jak skończę naukę, to zamieszkamy razem... - powiedział nieśmiało Naruto, a Hinata umilkła z wrażenia. – Nadal za wcześnie?
 - Nie wiem... Chyba tak... Znamy się pół roku. Niemniej, dobrze nam razem... Sama nie wiem…
 - Okej, jeżeli nie chcesz to nie szkodzi.
 - Tego nie powiedziałam... Ale muszę to przemyśleć.
 - Jasne... - Przytaknął Naruto. Właściwie taka reakcja go nieco zawiodła, miał nadzieję na wybuch euforii. - Będę kończył. Lee mnie nagadał na bieganie.
 - Dobrze. Pa, skarbie.
 - Pa.
 Kobieta po rozłączeniu się, schowała telefon do torebki. Idąc wolnym krokiem do domu nie mogła przestać się uśmiechać, jej głowę wypełniły setki scenariuszy na temat wspólnego mieszkania ze swoim chłopakiem.
 - ... A wszystko dzięki tobie Kiba! Jesteś najlepszy! - Zawołała radośnie Hanabi, obejmując mężczyznę. Hinata zatrzymała się i wyglądała ich przez ogrodzenie. - Nie mogę się doczekać, aż pokażę Nejiemu. - Dziewczyna po raz kolejny oglądała swoją plakietkę z prawem jazdy.
 - Musimy to jakoś uczcić. - stwierdził mężczyzna. - W mieście otworzyli fajną knajpkę, może pojedziemy?
 - Spoko, czemu nie. Poznasz mojego najlepszego przyjaciela i przyjaciółkę. Może Hinata też się wybierze.
 - Właściwie, to miałem na myśli tylko naszą dwójkę. Ty i ja. - Sprecyzował Kiba. Hanabi uniosła brew.
 - Wtedy będzie trochę nudno, nie sądzisz?
 - Nie. Fajnie się bawiłem podczas naszych lekcji, a działy się one sam na sam.
 - No tak, ale rozumiesz, to były lekcje, a to co mi teraz proponujesz brzmi, jak randka...
 - Bo ja chciałem żeby tak zabrzmiało...
 - Och...
 Hanabi zrobiła zaskoczoną minę. Nie była prawda, jak miała teraz zareagować. Hinata przyglądała się scenie z taką zaciętością, że omal by nie wypadła z ogrodzenia. Z jej skupienia wyrwał ją widok Nejiego obok, był obok niej już od dłuższego czasu i także się przysłuchiwał.
 - Stawiam pięćdziesiąt, że da mu kosza. - Szepnął do Hinaty, przez co spojrzała na niego krzywo.
 - Przymknij się. - Odburknęła.
 - Kiba, słuchaj. - Zaczęła Hanabi. - Fajny jesteś, ale wolałabym się umawiać z kimś w swoim wieku.
 - Przecież nie różni nas wiele lat. - Stwierdził Kiba.
 - Cóż... I tak nie. Dla mnie jesteś tylko kolegą siostry. Sorki.
 Starała się powiedzieć to najdelikatniej, jak potrafiła, a potem oddaliła się do domu. Kiba stał jeszcze przez chwilę na podjeździe z sztyletami wbitymi w jego serce.
 - Cześć Kiba. - Przywitała się Hinata. Neji nie zamierzał go pocieszać, więc zwyczajnie ich wyminął. - Wszystko w porządku?
 - No. Spadam do domu. Cześć.
 Hinata nie zdążyła go zatrzymać, bo solidnie przyspieszył kroku. Jednak chyba nawet do byłaby kimś dobrym w tego typu rozmowie. Mogła za to porozmawiać z Hanabi.
 Wracając do Kiby, to po trzydziestu minutach był pod swoim blokiem. Zamierzał wcisnąć się pod koc i do usranej śmierci oglądać seriale. Otworzył drzwi od mieszkania, trochę go zdziwiło, że Sasuke jest już w domu. Poszedł do niego do pokoju, ale znalazł tam młodą dziewczynę, patrzącą na fotografie na ścianie.
 - Hej! - Zawołał. - Co tu robisz? - Dziewczyna z uśmiechem wskazała na torbę z aparatem, który wisiał jej na ramieniu.
 - Okradam twojego współlokatora.
 - Ach... Pomóc ci? Wiem gdzie trzyma oszczędności.
 - Też znalazłam. Uznałam, że zasłużyłam na podwyżkę, więc trochę wzięłam. - Wzruszyła ramionami. - Pracuję dla Sasuke. Jestem Tayuya.
 - Kiba. - Uścisnęli sobie dłonie. - Nie wiedziałem, że Sasuke ma taką śliczną pracownicę. Ile masz lat?
 - Podrywasz mnie?
 - Ta, chciałabyś.
 - Nie bardzo. Śmierdzisz. Pracujesz w sklepie zoologicznym? - Dopytała Tayuya. Kiba przytaknął, obwąchując ubrania. Według niego pachniał normalnie. - Mam szesnaście lat.
 - Jesteś młodziutka
 - Wiek to tylko liczba.
 - Nie dla wszystkich... Niedawno siedem lat młodsza dziewczyna dała mi kosza, bo jestem dla niej za stary. - Skrzywił się Kiba

 - Za miesiąc pożałuje i sama będzie za tobą latać. - powiedziała i spojrzała na telefon. - Idę już, trzym się.

3 lis 2017

ROZDZIAŁ #16

 Trasa ze studiów do domu Naruto trwała kilka godzin. Naruto za namową Hinaty i Gaary dodatkowo sobie wypoczął przez co wyjechali po południu. W samochodzie blondyn dobrze zapoznał przyjaciela ze swoją dziewczyną. Czuł się o wiele lepiej, chociaż Hinata nadal uważnie na niego patrzyła. W czasie jazdy zrobili tylko jeden postój, w czasie, którego skorzystali z toalet.
 - Jak chcesz, to mogę poprowadzić. – Zgłosił się Naruto.
 - Nie chcę. – stwierdził Gaara.
 - Na pewno? Nie wyglądasz za dobrze… Spałeś coś w ogóle ostatnio?
 - Z nas dwóch to ty ostatnio zemdlałeś. – stwierdził wzruszając ramionami. – Wolę nie ryzykować powtórki i kasacji samochodu.
 - I tak ryzykujesz, że zaśniesz i sam skasujesz auto. – Burknął Naruto.
 - Ta. Pozwolisz, że sam zrobię stłuczkę swojej Mercedes?
 - To Toyota…
 - Jeszcze słowo, a z nami nie pojedziesz.
 Naruto tylko pobuczał pod nosem, a potem do samochodu weszła Hinata i mogli ruszać. Nie było opcji, aby Gaara przysnął z Naruto jako pasażerem. Ten jak nie gada, to się wydziera jako chór w piosenkach. Po dodatkowych godzinach dotarli do miejscowości Naruto. Kierowa zaparkował przed bramką wyjazdową domu. Zapewne nie wolno było tego robić, ale i tak Gaara zamierzał niedługo odjechać do starszego brata.
 - Mamo! – Krzyknął Naruto od razu, gdy wszedł do środka. - Mamo gdzie jesteś? To ja, mamo!
 - Kto to się tak wydziera? - Zapytała starsza kobieta, wychodząca z kuchni.
 - Babciu, gdzie jest mama? - Wznowił pytanie Naruto. Hinata przez obiegające ją spojrzenie staruszki, ukłoniła się na powitanie.
 - Mamusia śpi w pokoju, Menmo.
 - Jestem Naruto... Nieważne, pójdę do niej. Ach, babciu, to jest Hinata, a to Gaara... Są bardzo głodni.
 - O matko bosko! Chodźcie dzieci, chodźcie, jeszcze nam zostało trochę obiadu.
 - Ja podziękuję, ale...
 - Podziękujesz, jak skończysz.
 Gaara z miną skazańca ruszył więc za Hinatą do kuchni. Nie chciał jeść, tylko odjechać do domu. Naruto ruszył schodami na górę i śmiało wkroczył do sypialni rodziców. Trochę się rozczarował nikogo w niej nie zastając, podszedł do drzwi od łazienki i do nich zapukał.
 - Mamo, jesteś tutaj?
 - Naruto...? Kochanie, co tutaj robisz? - Jej syn nic nie odpowiedział, zamiast tego mocno ją do siebie przytulił. Kushina była mimo wszystko tym zaskoczona. - Co się stało, Żabko?
 - Rozmawiałem z tatą. Wiem o wszystkim. - Po tych słowach oczy Kushiny mimowolnie się zaszkliły. - Będzie dobrze, mamo.
 - Tak, tak, wiem.... Tylko z tego powodu przyjechałeś? A studia?
 - Mam trochę inne priorytety.
 - Tata będzie zły.
 - Ja też jestem. Za to, że go przy tobie nie ma. - Burknął Naruto. - Serio, w takim momencie nawet praca go nie tłumaczy.
 - Właściwie to nie chciał jechać. W porządku, to ja nie chciałam go w domu. - stwierdziła kobieta, siadając na łóżku. Naruto dołączył.
 - Jak to? Dlaczego?
 - Ponieważ... Po prostu nie mogłam znieść jego spojrzenia...
 - Spojrzenia? Chcesz powiedzieć, że tata cię obwinia za...
 - Nie, nie, nie, nie. Nic z tych rzeczy. Chodzi o to, że czuje się zawiedziony... Tak się cieszył z dziecka... A ja je tak głupio straciłam. - podsumowała Kushina, zanosząc się szlochem.
 - Mamo...
 - Tata na początku był sceptycznie nastawiony do ciąży, a kiedy w końcu się przekonał, to... to ja...
 - Co ty? To nie twoja wina, mamo...
 W jednej chwili stracił swój dar gadania, bo nie wiedział co powiedzieć. Wszystko co chciał powiedzieć było w tym momencie dość nieodpowiednie. Natomiast jedno spojrzenie na smutną mamę i on też był smutny.
 - O rany, już wiem! Dlaczego wcześniej na to nie wpadłem?
 - To znaczy...?
 - Zostań tutaj, zaraz wracam.
 Oznajmił Naruto, zostawiając mamę samą w pokoju. Zszedł na dół, tam gdzie znajdowała się Hinata. Towarzystwo babci Naruto było bardzo krępujące, zarówno ona, jak i Gaara cieszyli się, że nie są z nią sam na sam. Była to typowo wiejska babinka, która aż pachniała taką typową wsią.
 - I jak? Smakuje wam?
 - Umm... Bardzo dobre...! - Wysiliła się Hinata, choć z trudem w ogóle przełykała te papkę. – Babcia Naruto z uśmiechem wysłuchiwała pochwał, spojrzała wyczekująco na Gaarę.
 - Cóż... No... Powinna pani otworzyć restaurację... - powiedział bez przekonania.
 - Jestem szefem stołówki dla bezdomnych. - pochwaliła się kobieta.
 - Biedni ludzie. To jak skopać leżącego. - skomentował z uśmiechem Gaara.
 - Masz rację. Nie dość, że biedni to jeszcze bez domu... - westchnęła babcia. Gaara nie miał tego na myśli, ale lepiej, że zrozumiała w ten sposób. - Jesteś bardzo chuda. Naprawdę jesteś dziewczyną Menmy?
 - Naruto. Jestem dziewczyną Naruto.
 - Tak, tak. Mi się mylą ich imiona. Tak, ten drugi łobuz ma nieślubne dziecko... Mimo wszystko myślałam, że Narucio znajdzie sobie taką, co lubi jeść.
 - Ale ja...
 - Hinata, potrzebuje cię. - Wtrącił się Naruto, wchodząc do jadalni. - Pozwolisz?
 - Eee, tak, jasne. - skinęła głową czym prędzej wstając od stołu. - Już idę.
 - Pójdę z wami. - Zgłosił się Gaara.
 - Po co? Jesteś zbyteczny, zostań z babcią.
 - Naruto!
 - No co?
 - JESTEŚ PEWNY? - dopytał Gaara z naciskiem. Nie chciał zostawać z tą kobietą i tym jedzeniem.
 - No. Chodź Hinata.
 - O co chodzi? Rozmawiałeś z mamą? - Zapytała, gdy byli już tuż przy schodach.
 - Zacząłem i zdałem sobie sprawę, że nie podołam w takim temacie. Ale kobieta z kobietą chyba da radę.
 - Mam z nią porozmawiać?
 - Proszę! Mogłabyś to dla mnie zrobić?
 - Sama nie wiem czy się uda...
 - Tylko spróbuj.
 Wtem drzwi mieszkania się otworzyły i wszedł przez nie rudawy pies obszczekując nowe, aczkolwiek znajome zapachy w domu, oraz starszy mężczyzna lekko już posiwiały.
 - Hej, dziadku! - Zawołał Naruto.
 - Naruto, mój ukochany wnuczek!
 - Też tu jesteś?
 - Babcia się robi zazdrosna na starość. Nie mogłem ani zostać sam w domu, ani przyjechać sam do was. A ta panienka za tobą, to...?
 - Hinata. Moja przyszła, piękna żona.
 - Zawstydzasz mnie, Naruto. – stwierdziła zarumieniona. - Miło mi poznać.
 - Mnie również. Jestem ojcem, ojca Naruto. Czy mógłbym go pożyczyć? Potrzeba mi kogoś do pomocy w przeniesieniu toreb z zakupami.
 - Umm... - Hinata spojrzała pytająco na swojego partnera.
 - Gaara, chodź tu, stary! Mój kumpel ci pomoże, dziadku.
 - Jestem. - powiadomił, pojawiając się błyskawicznie przy Naruto. - Co jest?
 - Pomożesz mojemu dziadkowi? Dzięki, jesteś najlepszy!
 - Ale ja... Eh... - naburmuszył się, odprowadzając wzrokiem parę. Staruszek uśmiechnął się uprzejmie. - W czym mogę pomóc?
 - Chodź na dwór synu. - Zaczął wychodząc z Gaarą na zewnątrz. - W tym wieku dysk człowiekowi wypada i nie mogę wyciągnąć z bagażnika zakupów. A musiałem zaparkować dalej, bo jakiś palant stanął, blokując wjazd przez bramę. - Staruszek wskazał na winny pojazd, o którym mówił. - Jak się właściwie nazywałeś?
 - Palant. To znaczy Gaara. Ale palantem też jestem. - Stwierdził, wyciągając z kieszeni klucze. - Przestawię samochód... Jadł pan hamburgery?
 - Czuć...? Cholera, tylko nie mów mojej żonie. -  Gaara uśmiechnął się lekko.
 - W schowku mam miętówki.
 Zasugerował starszemu mężczyźnie doskonale go rozumiejąc. Sam miał po tym zaserwowanym obiedzie ochotę na jakiegoś fast-fooda. Odpalił samochód i wtedy zauważył w wozie niski poziom paliwa, zawołał do mężczyzny, że pojedzie na stację paliwową, a wtedy Naruto wyszedł z mieszkania. Czym prędzej podszedł do Gaary.
 - Czekaj, gdzie ty jedziesz?
 - Na stację benzynową. Zauważyłem, że nie mam paliwa. Po drodze pewnie skoczę na jakiegoś kebsa czy coś.
 - Mogę jechać z tobą?
 Gaara się zgodził, ale już po minucie pożałował tej decyzji. Został wykorzystany do zrobienia kilku spożywczych zakupów, o których zapomniał dziadek Naruto. A raczej do służebności jako kierowca. Po dowiedzeniu się o planach Gaary, przyjaciel przekonywaał go do pozostania z nim. Mając dość zgodzi się zostać na noc, ale to mu nie wystarczało. Chciał by został do końca tygodnia, a potem by wrócili razem na studia.
 Rozmowa ciągnęła się nawet, kiedy byli na stacji paliwowej. Gaara był nią taki znudzony, że nie słuchał przyjaciela tylko rozglądał się po okolicy. Przy sklepie zaparkował samochód, a wyszła z niego śliczna dziewczyna. Gaarze wyrwało się gwizdnięcie przez co i jego przyjaciel zwrócił na ią uwagę.
- Hej Samui! - Zawołał na powitanie Naruto. Dziewczyna spojrzała na niego, po chwili już go rozpoznając.
 - O. Witaj, sąsiedzie. Wykopali cię ze studiów czy co? -  Podeszła do towarzystwa. Gaara nie mógł oderwać od blondynki wzroku.
 - Nie. Przyjechałem do mamy.
 - Jak ona się czuje?
 - No... A wiesz co się stało? - Dopytał Naruto, nie chciał rozpowiadać wszystko wszystkim.
- Domyślam się, że poroniła. No i widziałam karetkę. - odpowiedziała. - To mała miejscowość i wszyscy myślą tak samo.
 - Jasne... W każdym razie, już jej chyba lepiej, zostanę parę dni, dopóki nie wróci tata.
 - Miło, pan Minato nieźle to wszystko przeżył. Zdaje się, że Menma nakazał mu na trochę od tego wyjechać. - oznajmiła Samui.
 - Co? Skąd wiesz?
 - Staram się z nim korespondować na mailu...
 W tym momencie Gaara odchrząknął głośno. On też tu był i chciał się zapoznać z kobietą,  a Naruto kompletnie olał jego jestestwo. Spojrzał, więc z Samui na przyjaciela i wtem sobie o nim przypomniał.
 - Racja. Samui, musimy już spadać, moja babcia pewnie się niepokoi o pomidory.
 - Nie ma sprawy. Wpadnę do was jutro po pracy.
 - Zajebiście. Trzymaj się.
 - Narka.
 Pożegnawszy się, odeszła do sklepu na stacji benzynowej, by zrobić szybkie zakrapiane zakupy. Gaara natomiast zmierzył wzrokiem swojego przyjaciela, Naruto machał ręką sąsiadce i dopiero  się na niego obejrzał.
 - Co...?
 - Gówno. - Burknął Gaara. - Miałeś mnie przedstawić.
 - Hm? A po co?
 - Bo jest ładna?
 - Czy ja wiem... - Zastanowił się na głos.
 - Masz Hinatę, więc inne cię nie obchodzą. - Burknął, przewracając oczami i wsiadł do samochodu. Naruto za nim.
 - Wiesz co? - Zaczął Naruto, zapinając pasy. W ogóle nie wywnioskował, że Gaara był na niego obrażony. - Zastanawia mnie czemu Samui ze mną nie koresponduje.
 - Jesteś niemożliwy...
 - Znaczy jaki?
 - Znaczy głupi i niedomyślny. - Naruto zastanowił się nad jego słowami.
 - To znaczy, ze wiesz czemu ona do mnie nie pisze maili?
 - Nie, kretynie. Chciałbym byś mnie poznał z Samui.
 - Poznał? Nie mogłeś tak od razu? - Naruto się naburmuszył. - Czy ty sądzisz, że ja ci czytam w myślach?
 - Jeb się. - rzucił Gaara, skupiając się na dowiezieniu ich dwójki do domu. - Jeszcze aktualne bym u ciebie został, póki oboje nie wrócimy na studia?
 - No. Skusisz się?
 - No.
 - Super. Dobry z ciebie kumpel. - Gaara wywrócił oczami lekko się przy tym uśmiechając.

Dzisiejszy dzień był dniem wolnym od pracy, nie przez święto czy weekend, a przez tak zwane L4, które wykorzystał Menma. Czy czuł się źle? Nie do końca, po prostu chciał spędzić ten dzień w domu z Izumi i trochę z Midori. To już jednak plan na późne popołudnie, kiedy wróci z zabawy urodzinowej swojej koleżanki. Pospał sobie do ósmej trzydzieści, co było rarytasem, potem śniadanie i spędzili z Izumi bardzo przyjemny czas na kanapie, a potem w łóżku. Tak czas zleciał do piętnastej. Mężczyzna pichcił dzisiaj obiad, lubił przebywać w kuchni i otaczać się zapachem przypraw.
- Menma... - Zaczęła cicho kobieta, wchodząc do kuchni.
- Co?
- Musimy porozmawiać...
 - Co się stało? - przerwał mieszanie łyżką w garnku i skupił wzrok na partnerce.
 - Usiądźmy dobrze? - Poprosiła zajmując miejsce przy stole. Menma skinął głową i usiadł naprzeciwko.
 - O co chodzi? - Widział, jak bardzo się denerwowała tą rozmową, otwierała usta od razu je zamykając i ciężko oddychała. Menma czuł, że ma to jakiś związek z Itachim i już był zirytowany. - Wysłowisz się w końcu?
 - Tak... - przytaknęła niepewnie i wyciągnęła dłoń na stół. - Jest wynik pozytywny. - Oświadczyła, odsuwając rękę z testu ciążowego.
 Menma z początku nie rozumiał tej wiadomości, spojrzał na wyłożoną przed nim rzecz i po zobaczeniu dwóch kresek, zdębiał. Szok nie pozwalał mu wypowiedzieć ani słowa.
 - Menma, błagam, powiedz coś...
 - Jest moje? - Zapytał automatycznie, bez zastanowienia. Szybko tego pożałował.
 - A kogo innego mi....? Ty mnie chyba nie podejrzewasz o zdradę? - Nie odpowiedział. - Menma!
 - Nie, oczywiście, że nie. Jestem skołowany i paplam trzy po trzy.
 - Rozumiem... Co teraz?
 - Musisz pójść do lekarza i się upewnić. Te testy - wskazał podbródkiem na przedmiot. - Nie dają stuprocentowej gwarancji. To może oznaczać co innego…
- Niby co?
- Infekcje dróg moczowych, jakieś niegroźne formy raka… albo to przez twoje leki nasenne lub zbyt prędkie wykonanie testu. – Menma wziął do ręki test. – Właściwie to ta druga kreska nie jest taka wyraźna…
- Skąd ty wiesz takie rzeczy? – Zapytała Izumi trochę podejrzliwie.
- Kiedyś o tym czytałem. – Odparł wymijająco. – Musisz pójść do lekarza.
 - Jasne... Jak dobrze, że zawsze zachowujesz zimną krew. - Oceniła, odetchnąwszy z ulgą. – Właściwie, to nawet jak jestem w ciąży...
 - Lepiej byś nie była. - Przetrwał Menma. - Moja mama dopiero, co poroniła. Nie zniosłaby tego.
 - No tak...
 Menma wstał od stołu i czym prędzej ruszył do kuchenki. Izumi uśmiechnęła się lekko. Również wstała, a po podejściu przytuliła się do pleców ukochanego.
 - Wiesz... Nie wiedziałam jak zareagujesz. W łazience uświadomiłam sobie, że nigdy nie rozmawialiśmy na temat rodziny jaką tworzymy.
 - Naprawdę?
 - Mhm. - Szarpnęła za jego bluzę, obracając w swoją stronę. - Co byś wolał? Chłopca czy dziewczynkę?
 - Izumi... - Przewrócił oczami.
 - No co? W sumie fajnie, że nadarzyła się okazja na ten temat.
 - Jest cudownie tak, jak jest. - powiedział obdarowując ją rozkosznym pocałunkiem.
 - No tak. Ale wiecznie tak przecież nie będzie.
 - Jak to?
 - No, bo ja bym chciała mieć jeszcze jedno dziecko. Niekoniecznie teraz, ale w przyszłości na pewno. - rzekła lekko się przy tym rumieniąc. Menma skinął głową i ściągnął z siebie jej dłonie, by wrócić do gotowania. - O co chodzi?
 - O nic.
 - Menma, nie znamy się od wczoraj. Widzę, że coś jest nie tak.
 - Prawdę mówiąc, to nie wiem czy chcę mieć z tobą dziecko.
 Oznajmił nie patrząc jej w oczy. Izumi cofnęła się o krok i oswajała ze zdaniem, które właśnie wypowiedział. Po chwili Menma się na nią obejrzał, a na zadowoloną nie wyglądała.
 - A co jest ze mną nie tak?
 - Z tobą? - Zdziwił się na to pytanie. - Nic.
 - Chyba jednak COŚ skoro akurat ZE MNĄ nie chcesz dziecka.
 - To nie tak. Ja z nikim nie chcę dziecka.
 - Więc dlaczego powiedziałeś "nie chcę mieć z tobą dziecka"?
 - Przejęzyczenie. Izumi, ja nie byłbym dobrym tatą i nie przepadam za dziećmi.
 - Midori nie jest wystarczającym argumentem na to, że pieprzysz bzdury?
 - To ty się z nią zawsze bawisz i spędzasz czas, no i Midi jest na tyle duża, ze śpi w oddzielnym pokoju i nie płacze w nocy.
 Izumi zastanowiła się dobrą chwilę nad tymi słowami, aż w końcu wyszła do przedpokoju i zaczęła się ubierać do wyjścia.
 - Gdzie idziesz? - Zapytał Menma.
 - Do mojego ginekologa. Mam nadzieję, że nie jestem w ciąży z facetem, którego tak naprawdę nie znam.
 - Nie przesadzaj.
 - Czuję się oszukana, Menma...
 - Przykro mi. - Te jedyne słowa, które padły z jego ust tylko pogłębiły w kobiecie złość. Szarpnęła klamkę, otwierając drzwi.
 - I słusznie. - zakończyła, trzaskając za sobą drzwiami.
 Menma westchnął ciężko, nie chciał jej wkurzać ani okłamywać. Nigdy nie oszukiwał Izumi, ona sama siebie oszukiwała, nie dopuszczając do siebie prawdy. Nigdy nie okazywał głębszych uczuć do Midori, wiedział jak się zawsze zachować, czy to była chora, czy smutna, ale nigdy ich relacje nie były ponad to. Dziewczynka doskonale wiedziała, że Menma nie jest jej tatą i nie okazywała mu szczególnych uczuć. Przynajmniej tak mu się wydawało.
 Mężczyzna ugotował obiad i skosztował swojej porcji, resztę pozostawił dla dziewczyn, gdy wrócą do domu. Ten czas ciszy i samotności sprawił, że zastanawiał się nad tą całą awanturą, a im więcej o niej myślał tym było gorzej. Złapał za telefon i zadzwonił do Sasuke. Odebrał może po czterech sygnałach.
 - Co?
 - Siema, co tam?
 - Hm, spałem. - stwierdził, przypominając przyjacielowi o różnicach czasowych. - Ale spoko, bo najwyraźniej usnąłem tam, gdzie nie powinienem.
 - W pracy?
 - Nie. W przyjemniejszych warunkach, ale nie powinno mnie tu być.
 - Domyślam się o jakich warunkach mówisz. - stwierdził Menma. - Iz zrobiła dzisiaj test ciążowy. Wyszedł wynik pozytywny.
 - To musiał być dla ciebie szok...
 - I był. Pokłóciliśmy się.
 - Brawo. -  Sarknął Sasuke. - Pewnie powiedziałeś, że nie chcesz dzieci,  a Izumi wręcz przeciwnie.
 - Mniej więcej. - Po tym zdaniu zaczął dzwonić telefon stacjonarny. - Zaczekaj chwilę.
 Podszedł odebrać drugi telefon, a dzwoniła kobieta,  która była mamą koleżanki Midi, u kórej ta była na urodzinach. Poinformowała o skończeniu zabawy i prosiła odebranie dziewczynki do domu. Menma zerknął na zegarek, to Izumi zawsze ją odbierała, ale najwyraźniej przedłużała jej się wizyta u lekarza. Poprosił ją tylko o adres.
 - Zaraz będę. - rzekł, odkładając jedną słuchawkę i przyciskając sobie do ucha drugą. - Sasuke, muszę kończyć.
 - O...
 Nawet nie wysłuchał odpowiedzi do końca. Poszedł do przedpokoju i czym prędzej się ubrał, by odebrać Midi.

 Następnego dnia rano Hinata przebudziła się w objęciach swojego chłopaka. Zgodziła się zostać na jedną noc, Gaara również. On spał na materacu, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie. On także był powodem przebudzenia Hinaty, telefon ześliznął mu się z może piętnastu centymetrów na ziemię, robiąc trochę hałasu. Nie tak wielkiego, by obudzić przy tym Naruto.
 - Sorki. Nie chciałem cię obudzić. - usprawiedliwił się Hinacie.
 - Nic nie szkodzi. - Ziewnęła, rozciągając się. - Która jest godzina?
 - Szósta pięćdziesiąt. Śpij jeszcze..
 - A ty?
 - Ranny ptaszek ze mnie. - mruknął Gaara. Nie chciał mówić dziewczynie o swoich problemach z sennością.
 - Mam podobnie. Może nie tak wcześnie, ale gdy raz się obudzę, to ciężko mi potem zasnąć. - stwierdziła z uśmiechem. Właściwie to jeszcze nie miała okazji poznać bliżej żadnego z przyjaciół swojego chłopaka. Będąc z nim sam na sam. - Długo się znasz z Naruto?
 - Chodzimy razem na studia.
 - No tak. Głupie pytanie...
 - No, ale przyjaciółmi się staliśmy końcem pierwszego roku. Nie było to takie typowe.
 - Rozumiem o co chodzi... A... Mówi o mnie? - Zapytała lekko zawstydzona.
 - Bez przerwy. - odrzekł Gaara. - Ale nie pytaj mnie o co dokładnie.
 - Dlaczego?
 - Popadniesz w samozachwyt. - Mruknął Gaara i wstał z materaca na równe nogi. - Pójdę do kuchni zrobić sobie kawę.
 - Mogę do ciebie dołączyć?
 Dopytała Hinata, Gaara po dłuższej chwili, wciąż niepewnie skinął głową. Schodząc do kuchni nie spotkał nikogo po drodze, wyjątkiem było rude psisko, które tarasowało drogę u samego końca schodów. Gaara niezbyt chciał, aby dziewczyna przyjaciela mu towarzyszyła i nie dlatego, że jej nie lubił, tylko nie czuł z nią zbytniej więzi.
 - Jestem. - Zapowiedziała Hinata, siadając na krześle barowym w kuchni. - Kurama się nieźle rozłożył przy tych schodach.
 - Ta. Przez chwilę sądziłem, że to wypchany dywan. - stwierdził z uśmiechem Gaara. - Też ci nalać kawy?
 - Będę wdzięczna.
 Skinął głową i wyjął z szafki kubek. Wsypał do niego ziarna kawy i nalał wrzątek. Podziękowała mu i delektowali się napojem w ciszy. Gaarze to odpowiadało, Hinacie już nie bardzo. Czuła się tym skrępowana, z innymi potrafi milczeć, ale z tymi innymi jest na wyższym etapie znajomości.
 - Masz może Internet w telefonie?
 - Jasne, a kto nie ma? - odparł, wzruszając ramionami.
 - Ja jestem zacofana, jeśli chodzi o technologię, a chciałabym sprawdzić kursy autobusów.
 - Jasne... - odrzekł Gaara wygrzebując z kieszeni telefon i przekazując go dziewczynie.  - Będziesz wiedziała., gdzie naciskać?
 - Dobra, przesadnie mnie zrozumiałeś. Nie jestem AŻ tak zacofana…
 - Wiem, ja tylko... Eh, chyba nie potrafię z tobą za dobrze rozmawiać.
 - Dlaczego?
 - Sam nie wiem. Sztywno się przy tobie czuję. - odpowiedział, licząc na zrozumienie. Hinata odczuła jeszcze większą niezręczność. - Jedziesz do domu?
 - Do cioci.
 - Myślisz, że Naruto pozwoli ci pojechać samej? - Zapytał samemu w to nie wierząc.
 - Przecież nie ma samochodu.
 - Ale ma rower. - Zaśmiał się. - Ja bym nie ryzykował taką podróżą.
 - Naruto wie, że mam pojechać do ciotki. Hmm, jedyny autobus jest o jedenastej...
 - Przed obiadem. Szczęściara.
 Skomentował Gaara, widząc w garnkach na palnikach resztki wczorajszego dania. Aż w brzuchu mu się cofnęło. Hinata nie chciała pokazać niczego po sobie, ale na tą myśl jej ulżyło. Po chwili do kuchni wszedł dziadek Naruto, z którym naprawdę dobrze się im gawędziło. Po chwili weszła i żona staruszka.
 - Kushina znowu się załamała. - oznajmiła, po chwili zauważając młodych w kuchni. - O dzień dobry!
 - Dzień dobry.
 - Dobry. - mruknął Gaara. Kurama, który wszedł do pomieszczenia zanurzył pysk w misce z wodą, fundując sobie drapanie za uchem.
 - Pani Kushina nie zejdzie na dół? - Zapytała Hinata.
 - Nie sądzę. Chyba jeszcze nie jest gotowa na towarzystwo.
 - Pójdę do niej.
 - Zaczekaj, najpierw zrobię śniadanie. Potem będziesz mogła jej zanieść posiłek, w porządku? - Hinata skinęła głową.
 - Pomogę Pani.
 - To w takim razie., my zostawimy kobiety w kuchni i wyjdziemy z Kuramą? Ta ruda bestia chyba cię lubi. - Stwierdził staruszek.
 - Cóż, zasługa podobnego koloru sierści.
 Mężczyźni zaśmiali się lekko i wyszli na dwór z psem, gdy wychodzili za bramę od razu zostali zaczepieni przez blondwłosą sąsiadkę.
 - Dzień dobry.
 - A dzień dobry, dzień dobry. - mruknął starszy mężczyzna. - Przywitaj się ładnie.
 - Um, hej. - powiedział Gaara, unosząc nieznacznie dłoń. W tym samym momencie Kurama podszedł do kobiety obszczekując ją na powitanie.
 - Mówiłem do psa. - sprecyzował cicho staruszek. Gaara się zakłopotał odszedł kilka kroków w bok ze spuszczoną głową.
 - Kurama nie ma litości by ściągać pana z łóżka. - mruknęła Samui.
 - A panią kto ściąga?
 - Szef. Właśnie idę do pracy.
 - Żal puszczać panią samą. Może Gaara dotrzyma pani towarzystwa? - Zasugerował mężczyzna, wskazując na młodzieńca.
 - Spokojnie, to nie pierwsza taka moja eskapada. Życzę miłego dnia, do widzenia. Miło było cię poznać Gaara. - uśmiechnęła się i ruszyła naprzód.
 - Miłej pracy. - powiedział na odchodne.
 - Podoba ci się? - zapytał po chwili staruszek.
 - Jasne. Jest ładna.
 - To leć za nią i odprowadź do pracy.
 - Chciałbym proszę pana, ale sam bym się pewnie zgubił...
 Starszy mężczyzna zaśmiał się lekko pod nosem i to był jego całkowity komentarz do tej sytuacji. Nie spacerowali zbyt długo, Kurama nie był psem, który lubił wychodzić na zewnątrz bez powodu. W miarę szybko wrócili do domu, gdzie w salonie zastali wszystkie trzy bywalczynie domu, popijające ciepłą herbatę.
 - Dobry. - Gaara skinął głową na mamę przyjaciela.
 - Dzień dobry, Naruto wam nie towarzyszył?
 - To nie takie dziwne. - wzruszył ramionami. - Śpi jak zabity.
 - Powinniście pójść z nim w tej sprawie do lekarza. - oświadczyła babcia chłopaka. - Kto to widział tyle spać!
 - Jest jeszcze młody, potrzebuje dużo snu. - Bąknęła Kushina.
 - Nonsens. Jakoś nikt inny jeszcze nie śpi. Gaara, ile zazwyczaj sypiasz godzin?
 - Eee.... Ja się nie kwalifikuje do tych badań. Od dłuższego czasu cierpię na bezsenność, proszę pani. - odpowiedział uprzejmie.
 - Dlaczego? Coś cię trapi, skarbie, że nie możesz zasnąć? - Zapytała Kushina z troską. Gaara się zmieszał.
 - Nie chcę o tym mówić... - Hinata spojrzała na mężczyznę ze współczuciem. Ona wiedziała co mu dolega, ale nie mogła się z tym ujawnić.
 - Na bezsenność najlepszym środkiem jest dziewczyna w łóżku. - Dziadek Naruto poklepał go ze śmiechem po plecach.
 - No nie powiedziałbym...
 - Spróbujesz to się przekonasz.
 - To ja pójdę na górę obudzić Naruto. - oświadczyła Hinata.
 - Pomogę ci.
 Zostawili więc starszych i udali się po schodach na piętro. Weszli do pokoju, ale pierwsze co zrobili, to nie było obudzenie śpiącej królewny. Hinata spakowała się do torby i wdała się w rozmowę z Gaarą.
 - Długo już masz tą bezsenność? - Zapytała delikatnie, ale widziała, że nie chciał o tym rozmawiać.
 - Nie mówmy o tym, ok?
 - Um, a czy Naruto o tym wie?
 - Ta.
 - Mam nadzieję, że pomaga ci z tym walczyć.  - Uśmiechnęła się szczerze, na co odpowiedział podobnie.
 - Jak ten zauważy coś niepokojącego to łatwo nie odpuści... Obudzisz go?
 - Mhm. - Hinata usiadła na kraju łóżka i zaczęła lekko szarpać go zza ramię.  - Naruto, kochanie. Obudź się... Pora wstać... Naruto.
 - Hm? - Mruknął mężczyzna przez sen.
 - Musisz wstać, bo za półtorej godziny mam autobus. - powiadomiła Hinata. - Chyba, że mam odjechać bez pożegnania.
 - Mhmmm. - Hinata się skrzywiła na tą odpowiedź. Gaara posłał jej uspokajające spojrzenie.
 - Może spróbuj go pocałować, to zawsze działa.
 - Próbowałeś już? - zapytała z uśmieszkiem.
 - Tak... Ale nie z Naruto. - dodał, pojmując żart. - No dalej, nie będę patrzył.
 - A patrz sobie.
 Wzruszyła ramionami po czym nachyliła się do twarzy swojego chłopaka, składając mu na ustach słodki pocałunek. Mężczyzna jednak zareagował na niego z niezadowoleniem. Po omacku wyszukał twarzy Hinaty i ją odepchnął.
 - Bleee! Zjeżdżaj, Kurama... Głupi pies... - Gaara nie mógł się powstrzymać od parsknięcia śmiechem.
 - No ja bym się na twoim miejscu zastanawiał czy aż tak ślinię przy pocałunkach. - Nabijał się. Hinata naburmuszyła się lekko i z urazą spojrzała na śpiącego Naruto.
 - Głupi chłopak...
 - Sama takiego wybrałaś.
 - Tia. Moje szczęście w nieszczęściu. - uśmiechnęła się do siebie, przeczesując palcami czuprynę Naruto.
 - Obudziliście go?  - Zapytała Kushina, wchodząc do pokoju. Westchnęła widząc syna w łóżku. - Kto chce ramen?
 - JA!!!! - Zawołał Naruto natychmiast podnosząc się z łóżka. Przy okazji strącił z niego dziewczynę. - Ups. Cholera, przepraszam cię.
 - Jesteś nienormalny... - Burknęła Hinata, podnosząc się z ziemi.
 - Właśnie. - Zgodził się Gaara. - Ramen na śniadanie. - Wskazał palcem na swoje czoło. - Tu se puknij.
 - Chciałbym, ale stoisz za daleko...
 - Nie kłóćcie się. Wstawaj Naruto, śniadanie czeka na waszą trójkę. - powiadomiła Kushina, posyłając wszystkim uśmiech i wychodząc z pokoju. Gaara szybko dołączył do kobiety.
 Naruto z trudem wywlókł się z łóżka i podszedł do komody wyciągając z niej ubrania i bez krępacji rozbierając się przy Hinacie. Spoglądała na niego nad czymś się zastanawiając.
 - Czy ja bardzo ślinię, kiedy się całujemy?
 - Co?
 - Ślinię, gdy się całujemy?
 - Nie wiem. Chyba każdy ślini, jak używa języka. - Naruto wzruszył ramionami, zapinając sobie spodnie.
 - A w takich bez języka ślinię?
 - Eee... Zaczekaj, sprawdzę. - powiedział i ujął twarz dziewczyny. Wpił się w jej wargi sycąc się delikatnymi pocałunkami. - Nie, nie ślinisz. Skąd to zainteresowanie?
 - Lepiej byś nie wiedział.
 - Kochanek skrytykował twój styl całowania? - Zaśmiał się Naruto.
 - Gorzej. Pocałowałam go w czasie snu, a on pomyślał, że to jego pies, Kurama. - Wyjaśniła Hinata, a jej partner zdębiał na dobrą chwilę.
 - A to dupek.
 - Tak, to było niewłaściwe.
 - No debil, ale wiesz co?
 - Hm?
 - Powinnaś mu wybaczyć. - Hinata parsknęła śmiechem, nie wytrzymując już powagi. - Idziemy na dół?
 - Mm. Ale Naruto,  o jedenastej mam autobus. Mówiłam ci, że jadę do cioci. - Dodała nim powiedział cokolwiek.
 - No skoro wolisz z nią spędzać czas, niż ze swoim chłopakiem...
 - Już się zgodziłeś, nie graj mi teraz na uczuciach. - Bąknęła Hinata.
 - No dobra, ale nie podoba mi się twój środek transportu... Może Gaara mi pożyczy samochód...
 Hinata przewróciła oczami, ujęła rękę Naruto i zeszła z nim do reszty towarzystwa. Mężczyzna od razu podbił do Gaary w sprawie samochodu, ale wiedział po jego minie, że prosi o zbyt wiele.
 - Dlaczego nie pożyczysz samochodu taty? - Dopytała Kushina. - Nie ma go, a auto stoi w garażu.
 - Z tatą wolałbym nie zadzierać... - Bąknął Naruto. Jego dziadkowie się zaśmiali.
 - Twój tata nie miał takich zahamowań. Czego by nie zrobił dla twojej mamy. Nawet wymknął się w nocy z domu i ukradł mi samochód!
 - Serio? - Naruto spojrzał na swoją mamę, która z rumieńcem na policzkach jadła śniadanie.
 - Wcale nie ukradł tylko pożyczył. Rano go odstawił w idealnym stanie. - Dodała znacząco babcia chłopaka.
 - Powtarzam, że moje poprzednie stłuczki nie były moją winą! - powiedział głośno Naruto.
 - Nie krzycz. - upomniała Hinata. - Mówiłam ci, że pojadę autobusem.
 - Ale...
 - Naruto! Nie osaczaj tak Hinaty. Niech robi co chce. - Upomniała Kushina.
 - Dziękuję.
 - Proszę. O której masz autobus?
 - O jedenastej.
 - Och! Tak wcześnie...? Z drugiej strony może lepiej będzie, jak mówił Naruś. Chociaż zjesz obiad.
 Tym razem to on się uśmiechnął, bo wyszło po jego myśli. Naruto cmoknął wesoło w policzek skołowaną Hinatę i zaczął zajadać śniadanie. Gaara przekręcił lekko głową było wystarczającym komentarzem.

 Kilka godzin później, ale na innej strefie czasowej był dopiero ranek. Menma przygotował na śniadanie naleśniki, które postawił na stole w kuchni. Dla urozmaicenia porcję Midori wysmarował czekoladą w uśmiechniętą buzię.
 - Midi, umyj rączki i chodź na śniadanie.
 - Dobrze!
 Posłusznie zostawiła zabawki na podłodze i pobiegła do łazienki. Menma nie podszedł za nią, ale uważnie się przysłuchiwał czy na pewno robi to, co powinna. Po chwili usłyszał też drzwi frontowe, przez które z pewnością weszła Izumi po swojej całonocnej nieobecności.
 - Umyłam. - Pochwaliła się Midori, wyciągając do mężczyzny dłonie. - Świetnie. Przybij piątkę.
 - Mamusia! - Zawołała dziewczynka, ignorując piątkę z Menmą. Izumi przykucnęła, aby przytulić córeczkę. - Gdzie byłaś? Menma zawiesił na lodówce mój obrazek.
 - Dobrze, kochanie. Zaraz przyjdę zobaczyć. Muszę porozmawiać z Menmą, więc się pobaw.
 - Najpierw zjedz śniadanie. - Wtrącił mężczyzna.
 - Dobrze. - Przytaknęła dziewczynka i weszła do kuchni. - To z buzią jest moje?
 - Tak.
 - Śmieszne. - skomentowała wesoło. Menma się skrzywił, znał swój poziom umiejętności plastycznych, ale krytyka z ust czterolatki sprawiła, że chyba i tak za wysoko się cenił.
 - Przepraszam Menma. Nie wzięłam ze sobą telefonu, a przenocowałam u koleżanki... Musiałam sobie wszystko przemyśleć... Lekarz powiedział, że nie jestem w ciąży.
 - Wiem.
 - Wiesz? A skąd...?
 - Twoja "koleżanka" do mnie zadzwoniła. - Wyjaśnił Menma, a Izumi zagryzła wargi. - Podobno zdecydowanie za dużo wypiłaś i poszłaś do swojego byłego męża.
 - Do niczego między nami nie doszło. - usprawiedliwiła się szybko.
 - Izumi... Zróbmy sobie przerwę.
 - Co?
 - Przemyśl sobie w tym czasie czy nie wolisz wrócić do Itachiego.
 - Nie chcę. Menma, ja wiem, że nie chcę. Nie muszę się nad tym zastanawiać.
 - Dlatego to do niego poszłaś w nocy. - Sarknął Menma. - Zastanów się jeszcze nad przyszłością. Chcesz mieć dzieci, ja nie chcę, nie jestem na nie gotowy, mogę być za dziesięć lat. Pytanie czy chce ci się tyle czekać... Za trzy dni wylatuje do domu. Nie będzie mnie tydzień.
 - Nie możemy po prostu porozmawiać?
 - Możemy, mamy na to trzy dni.