Ariana | Blogger | X X

11 lis 2013

ZAWIESZENIE

Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek umieszczę TAKĄ notkę :P No, ale niestety tak bywa...
Zawieszam bloga! Dlaczego? No chyba wiadomo... znudziło mnie pisanie NxH, ich charaktery robiły się zbyt uciążliwe dla mojego humorystycznego stylu pisania - i ja sama nie byłam zadowolona :< znaczy dobra, nigdy nie byłam zadowolona z tego co piszę (znaczy zdarzało się :P) ale w każdym razie, napisanie o nich tylu notek to dla mnie dużo xD pewnie kiedyś wrócę do tego bloga... może...

JEDNAKŻE jeżeli ktoś z mych ukochanych czytelników, którym bardzo dziękuję za trwanie tutaj ze mną ;D czytał moje wypociny ze względu na panujący w notkach humor xD albo polubienie mojego trio Sasori, Naoki, Miyuki to zapraszam gorąco na mój nowy blog xD

www.akasuna-story.blogspot.com

Jeszcze w sumie tam nic nie ma xD ale spoko, mam już materiały na notki xD
Zacznę publikować, jak nadrobię wasze blogi xD
I spoko, nie skończę tak szybko tegoż bloga... paru osobom bardzo na nim zależy xD

Jeszcze raza przepraszam fanów NxH :( Zawiodłam, wiem :(

Pozdro, Soli~ ;**

3 lis 2013

#7. Relacje.


Późnym wieczorem w mieszkaniu Akasuny, mała pociecha poczęła zanurzać się w objęciach morfeusza. Miyuki właśnie zamknęła czytaną maluchowi książkę, a wraz z tym cmoknęła go delikatnie w czoło. Po cichu wyszła z pokoju, uprzednio uśmiechając się do śpiącego Naokiego i gasząc światło w pokoju. W kuchni spojrzała na zegarek, dochodziła dwudziesta pierwsza. Niecierpliwość dziewczyny wzięła się z tego, iż jest już poważnie spóźniona na spotkanie. Postanowiła dać szansę swojemu sąsiadowi, który już nie raz ją zapraszał, i zapomnieć o Sasorim. Przecież nie wykazywał żadnych symptomów zainteresowania nią, nie będzie ciągle wysyłać mu znaków, których nie dostrzeże.
Wykręciła numer telefonu do swojego pracodawcy, lecz nie odbierał, nagle usłyszała jego dzwonek dochodzący z klatki schodowej. Zabrała swoją kurtkę ze stołu i podbiegła otworzyć drzwi. Takiego widoku się nie spodziewała. Jej pracodawca miał prawą stronę twarzy zakrwawioną, był z dwoma kolegami i wszyscy byli najebani w trzy dupy.
- O matko, panie Akasuna co się stało?! – zapytała, wpuszczając chłopaków do środka. Sasori oparł się o ścianę, podzielając wesoły humor kolegów.
- Nazywam się, hep -  zaczkał, a koledzy zaczęli się jeszcze bardziej napierdalać. Miyuki patrzyła na nich dziwnie, przecież się znali. – Itachi Uchiha, hep. Sasori testował swoją trzeźwość, przechodząc przez cienki murek, hep.
- Niestety się wyjebał – stwierdził Deidara.
- Ale przeszłem! – wykrzyczał rudowłosy.
- Przeszedłem, się mówi – poprawił blondyn. – To jeszcze ciebie, Uchiha odprowadzę!
- Nie, nie, hep. To kobiety się odprowadza, hep, pod dom! – zawołał Itachi, a Miyuki tylko błagała, aby Naoki się nie obudził. – Zresztą mieszkasz bliżej.
- No to idziemy! – wrzasnął Dei, ale drogę zagrodziła brązowowłosa.
- Chwileczkę, musicie się zająć panem Akasuną – oznajmiła chłopakom, a ci się odwrócili do niego, a potem znowu do dziewczyny.
- Kurwa, czemu? – zapytał z wyrzutem.
- No nie wiem, bo jesteście jego przyjaciółmi? – zapytała sarkastycznie.
- Przyjaciele to za mocne słowo – wtrącił Sasori.
- Właśnie. Skąd ten, hep, wniosek? – uśmiechnął się Uchiha.
- Piliście razem! – zawołała desperacko. Mężczyźni zamrugali głupio.
- No i? Nie widzę związku – odparł Dei, wymijając razem z kolegą, dziewczynę. – Do zaś.
Miyuki z szokiem przypatrywała się zamykającym drzwiom. Zostawili go? Kiedy jest spity i ranny? Nie zna się na męskiej przyjaźni najwidoczniej. Sasori przeszedł do salonu i usiadł bez słowa na kanapie, marzył o zaśnięciu, w głowie mu huczał nawet odgłos własnego oddechu. Wtem rozbrzmiała komórka młodej opiekunki.
- Cześć, słuchaj przepraszam, że się spóźniam. Czekałam na szefa – szeptała, będąc w przedpokoju. – Daj mi pół godziny, dobrze? Dzięki, pa – wyłączyła się, chowając telefon do kieszeni kurtki. – Panie Akasuna, ja będę już wychodzić. Poradzi sobie pan?
- Taa, idź już – powiedział leniwie, z ułożoną na oparciu głową.
- Ale… powinien pan odkazić sobie te ranę.
- Jestem lekarzem, nic mi nie będzie, jak zrobię to jutro – stwierdził obojętnie. – Idź już – dziewczyna potaknęła głową i skierowała się niepewnie do drzwi. Przekręciła gałkę i otworzyła, a potem z hukiem zamknęła.
- Pieprze to – syknęła do siebie i rzuciła kurtkę na wieszak. Pobiegła do łazienki i zabrała z niej apteczkę, po czym usiadła naprzeciw swojego pracodawcy, który już miał coś powiedzieć, lecz mu przerwała. – Będę się martwić, jak pan tego nie odkazi.
- Głupia jesteś – stwierdził obojętnie. – daj to i wyjdź – nakazał oschle, jednak dziewczyna sama wolała się tym zająć. – powiedziałem coś – syknął, zostając wtedy obdarzony dotykiem mokrej od wody utlenionej, chusteczki do rany w okolicach skroni. – kurwa mać! To boli!
- Gdyby pan się nie wiercił to by nie bolało! – odpyskowała wrogo.
Potem już oddał się w jej lecznicze ręce, chociaż wolał sam. Prawdę mówiąc tak  mu wirowało w głowie, że za pewne nie trafiałby w ranę. Miyuki natomiast świetnie sobie radziła, starając zadać mu najmniejszy ból tego pieczenia. Przybliżyła się do niego bardziej, niemal się na nim opierając i oczyszczając to dość spore rozcięcie. Mógł poczuć zapach jej perfum, który wprost uderzał mu do głowy. Odsunęła się, szykując do nałożenia plastra, ponownie się nachyliła. Patrzył na jej nałożone błyszczykiem usta, które odruchowo rozchyliła, by precyzyjnie nałożyć plaster. Nie zastanawiając się nad niczym, zbliżył się do niej i wpił subtelnie w te miękkie wargi.
Dziewczyna nie oponowała, ale też nie odwzajemniała gestu. Była w ciężkim szoku, nie spodziewała się, że złączy z nią usta. Fakt, był pijany, ale jakoś się tym nie przejęła. Objął ją w talii, przesuwając swoje usta z ust na szyję. W końcu niepewnie, zarzuciła ręce na jego szyi na powrót wabiąc go swoimi ustami. Pocałunek był namiętny, języki obojga tańczyły własnym tańcem spełnienia. Oboje pragnęli swojej bliskości, pragnęli siebie. Wszystkie wzajemne dotyki stawały się coraz bardziej zaborcze, nikt nie miał nic przeciw. Sasori siedział na dziewczynie okrakiem, pieścił jej szyję pocałunkami, zdejmując z siebie koszulę. Dziewczyna jęknęła, kiedy to chciała się troszkę podnieść z kanapy, a tym sposobem pociągnęła się za swoje włosy, mężczyzna spojrzał na nią z troską.
- Chodźmy do sypialni – zaproponował, albo raczej zadecydował, gdyż podniósł się i podał dziewczynie dłoń.
- Ale… - nagle zaczęła trzeźwo myśleć. – pana syn śpi… chyba nie powinniśmy… - rudowłosy, mimo wszystko chwycił jej dłoń i pociągnął do góry. Musnął delikatnie jej usta.
- Sasori, a nie pan – poprawił, zabierając z kanapy koszule i ciągnąc ją za rękę do swojej sypialni, trochę chwiejnym krokiem, ale to nic.
Będąc w środku zamknął drzwi i podszedł do dziewczyny. Była od niego niższa, więc nachylił się do jej twarzy łagodnie zaczynając całować. Objęła jego szyję odwzajemniając ustną pieszczotę, on natomiast rozpinał tylny zamek w jej sukience. Po chwili zsunęła się z jej ciała, pozostawiając dziewczynę w samej bieliźnie. Delikatnie dosuwał ją na łóżko, a gdy się położyła okroczył ją na powrót zatapiając się w pocałunku. Miyuki zaczęła się podniecać, tak długo na to czekała. Jęki wydobywały się z jej ust przy niemal każdym jego całusie. Składał właśnie mokre pocałunki na jej piersiach, doprowadzając dziewczynę do jeszcze większego seksualnego pragnienia. Zacisnęła ręce na pościeli, nie miała odwagi go dotknąć, rozebrać czy nakazać do przejścia w kulminacje tej nocy. Wtem podniósł się, patrząc na nią z rządzą, rękoma rozpinał pasek ze swoich spodni.
- Gotowa? – zapytał, przerywając ciszę. Jego głos również ją doprowadzał do szału, leniwy i obojętny ton tak bardzo dawał do wiwatu jej uszom. Przytaknęła bez zastanowienia, a ten jeszcze wyjął z kieszeni portfel.
- Co p… Co robisz? – zapytała, no ile można czekać. Uśmiechnął się z wyższością.
- Ile bierzesz za noc?
- Słu-Słucham?! – oburzyła się, miała nadzieję, że się przesłyszała.
- Żartuję. Gumek szukam – powiedział obojętnie. No o co ona go oskarżała?
Mężczyzna szybko pozbył się z siebie pozostałej dolnej części garderoby. Nałożył prezerwatywę  wrócił do swojej partnerki, delikatnie zsuwając czarną, koronkową bieliznę z jej gładkich nóg. Nachylił się do niej, na moment krzyżując z nią spojrzenia, potem wpił się w jej usta jednocześnie w nią wchodząc. Zacisnęła lekko oczy przez ten przyjemny ból. Przebił się przez jej błonę dziewiczą, skutkiem czego na prześcieradło spłynęła stróżka krwi. Po kilku wejściach ból ustąpił przyjemnościom, starała się za bardzo nie krzyczeć, choć ogarniająca ją rozkosz chciała się wydobyć przez jej gardło. Po chwili dziewczyna poczuła skurcze i na wpół wykrzyknęła.
- Dochodzę!
Posłusznie wyszedł z niej, również doprowadzając się do wytrysku. Westchnął ciężko, czuł niesamowite odprężenie ciała jak i umysłu, to samo dziewczyna. Trochę niepewnie wtuliła się w jego tors, a odwzajemnione objęcie dodało odwagi. Uśmiechnęła się do siebie, ogarniało ją niesamowite szczęście. Uniosła wzrok na Akasunę, spał głęboko, nieśmiało musnęła jego wargi, a potem sama poszła spać.
Następnego ranka, pierwsza w mieszkaniu obudziła się Miyuki. Była objęta od tyłu w talii przez Sasoriego, najchętniej by nie wstawała, ale pomyślała, że byłoby miło zrobić śniadanie. Odsunęła delikatnie jego rękę i uniosła się do pozycji siedzącej. Wzięła do rąk koszulę chłopaka, ale zrezygnowała z tego pomysłu, wolała ubrać się w swoje ubrania. Obeszła łóżko i zerknęła na Akasunę. Leżał na brzuchu podpierając bok głowy o poduszkę, mięśnie ramion idealnie eksponowały się na jasnej pościeli. W końcu wyszła cicho z pokoju.
Niespełna dziesięć minut później do życia obudził się i brązowooki. Promienie słońca waliły mu wręcz po oczach.
- Kurwa… jebane słońce… - mruknął do siebie.
Położył się gwałtownie na drugą stronę, po chwili sycząc z bólu. Dotknął okolic skroni, czując na sobie opatrunek. Odwrócił się na plecy starając sobie przypomnieć co mu się stało zeszłego wieczoru, jednak ból głowy jeszcze bardziej się nasili, obtarł sobie czoło, a jego wzrok powędrował na podłogę. Jego bielizna na podłodze?! Od razu zajrzał pod kołdrę. Kurwa, zużyta prezerwatywa.
- Ja pierdolę, czy jak się najebie to zawsze muszę się dupczyć? – zapytał sam siebie w pośpiechu ubierając bieliznę. – No, aby się zabezpieczam – pochwalił się. W połowie ubierania spodni do pokoju weszła Miyuki.
- Wstał… rany boskie! – pisnęła zakrywając twarz, skutkiem czego zwaliła na podłogę szklankę z wodą i rozpuszczonej w niej aspiryną. – Przepraszam! – od razu zaczęła zbierać odłamki szkła, a Sasori jeszcze szybciej ubrał spodnie i jakąś tam czarną bluzkę.
- Puka się – stwierdził oschle, ten huk rozbijającej szklanki pogorszył jego migrenę.
- Tak. Przepraszam – odrzekła potulnie, a on nachylił się i pomógł zbierać odłamki szkła. Dziewczyna patrzyła na niego z uśmiechem. Zauważyła, że plaster lekko się mu odkleił z twarzy, dlatego odważnie wyciągnęła do niego rękę, którą zablokował.
- Co robisz? – zapytał rozdrażniony.
- Odkleił ci się plaster – oznajmiła i bez oporów przyłożyła mu do niego dłoń. Sasori czuł się dziwnie, spoufala się z nim! – wyspałeś się?
- Może… - rzekł, od kiedy ona mu mówi na ty? Coś się wydarzyło w nocy, może… nie, nie, nie chyba nie zrobił tego z nią. Złapał się za głowę. – Czy my… no wiesz…?
- Nic nie…? – spojrzała na niego oszołomiona. Jest taka głupia, oczywiste, że nic nie pamięta. Na co ona liczyła? – Nic nie było, niedawno przyszłam – odparła z uśmiechem.
- Kłamiesz – powiedział patrząc na nią, gdy się podniosła i zamierzała wyjść. Nic nie odpowiedziała, zwyczajnie wyszła do kuchni i wyrzuciła do kosza odłamki. – Kochaliśmy się, prawda? – zapytał, opierając się o framugę drzwi.
- Tak – szepnęła, nie patrząc na niego. Powinna nadal grać, że nic się nie stało, ale chciała, by wiedział, by coś zrobił. Zachowuje się jak desperatka, ale jest po prostu zakochana. Ciszę przerwał wchodzący do pomieszczenia Naoki, bardzo ucieszony z tego kawałka zasłyszanej rozmowy.
- Czyli Miyuki może być teraz moją mamą? – wypalił ciągnąc ojca za nogawkę spodni.
- Naoki! – zawołał ze złością. – Skąd ci się takie pytania biorą?! – skarcił go wymijając Miyuki i wyciągając puszkę piwa z lodówki, to najlepsze na kaca.
- Sam powiedziałeś tatusiu, że żeby mieć mamusię musicie się kochać! – zawołał radośnie.
- Do pokoju! – warknął wskazując mu groźnie drzwi. – Już!
- Mama może iść ze mną? – no przysiągłby, że to pytanie podchodzi pod sarkazm. Na szczęście jest na to za mały.
- To nie jest twoja mama, to po prostu Miyuki i tak zostanie, jasne?! – zawołał, wypychając go delikatnie do pokoju. Chciał porozmawiać z dziewczyną sam na sam, lecz nim zaczął mówić, ona obtarła sobie oczy. – Płaczesz?
- Nie… J-Ja muszę wyjść. Tata się pewnie martwi. Do widzenia.
Nie zatrzymywał jej, co jej miał potem powiedzieć. Tak będzie lepiej, przemyślą sobie wszystko przez weekend. Odprowadził dziewczynę do przedpokoju, a w progu jeszcze zatrzymał ją, łapiąc za rękę.
- Dziękuję… wiesz za opatrunek – wskazał na swoją głowę. W niej o wiele lepiej brzmiało to zdanie, dziewczyna  jedynie przytaknęła z uśmiechem i wyszła. Wrócił do środka na powrót o wszystkim myśląc.

W kolejnych dniach, gdy rozpoczął się już kolejny miesiąc, studenci wybrali się do mieszkania Temari. Niedawno na świat przyszła jej i Shikamaru córeczka. W międzyczasie Naruto oczywiście nadal przepraszał i zapewniał Hinatę o swoim uczuciu, jednak dalej nie była go pewna, a nawet kilka razy jeszcze się posprzeczali. Tak więc trwali w tej „separacji”, z nikim innym się nie spotykali, ani nic, tylko dystans między nimi był zachowany. Przyjaciele nie wtrącali się w ich relacje, sami to rozwiążą, potrzeba czasu.
- Jak sądzicie, do kogo będzie bardziej podobna? – zagadała Sakura. Szła razem z Sasuke, jak i Naruto i Hinatą. Na nią Hyuuga nie była zła za ten wyczyn, na co w sumie się cieszyła.
- Oby do Temari – wyszczerzył się Naruto.
- Ale z wyglądu, bo jak będzie opryskliwa jak matka to krzyż na drogę Shice – stwierdził Uchiha.
- Ciekawe jakie będą nasze dzieci? – mruknęła dźwięcznie Haruno, mocniej huśtając jego rękę. Chłopak milczał, woli nic nie mówić, niż mówić i mieć przejebane. - Sasuke…?
- Nie wiem.
- A ile chcesz mieć dzieci?
- Nie wiem.
- Chłopca czy dziewczynkę?
- Nie wiem – zbywał ją takimi odpowiedziami. Działało! Do czasu… obróciła się do niego gwałtownie i zmierzyła wzrokiem. Najpierw dawała u szansę do poprawy. Liczy do trzech, raz… dwa… dwa i pół… t~rzy.
- Nie chcesz mieć ze mną dzieci?! – cała trójka spojrzała na nią zdziwiona. W którym miejscu wykluczył ją niby z bycia przyszłą matką  jego potomstwa…? Ogólnie, czego się dziewczyna rzuca…?
- Nie chcę ich teraz… - odpowiedział delikatnie.
- To kiedy? – naburmuszyła się. Rany, co ona tak na te dzieci… ostatnio chyba za dużo spędzała czasu z Yukari i jej jebie równo. Ta, ona matką… 
- Za kilka lat…? – odpowiedział pod nosem i dość nie pewnie. Sakura z dumą ruszyła przed siebie. Sama. – Jak przejdziesz menopauzę – dodał cicho, ale Naruto go usłyszał i parsknął śmiechem.
- Wiesz, dobrze że my nie jesteśmy takim trudnym przypadkiem – rzekł do Hinaty, krocząc u jej boku. – chociaż zazdroszczę im, że rzadko się kłócą, a powodów mają pół miliona więcej od nas.
- Te powody nie ranią żadnego z nich – odpowiedziała. Nie prowokowała go, jedynie wyrażała swoje zdanie, ale ze smutkiem spuścił głowę. Śnieg zaczął sypać z granatowego już nieba. – a… nie, nieważne.
- Kocham ciebie, ile razy mam powtarzać?
- Daj mi po prostu pomyśleć…
- Ile jeszcze, co? Przecież przeprosiłem, wytłumaczyłem i nawet nie gadam z Sakurą. Mało dowodów? – zapytał, tarasując jej drogę.
- Nie wiem.
- Co to za odpowiedź? Ja nie będę czekał, nie należę do cierpliwych – odparł stanowczo, a Hinata spojrzała na niego niepewnie.
- Co więc zamierzasz…?
- Ty sobie myśl, a ja po prostu będę się zachowywał jakby nic się nie stało – przyciągnął ją do siebie, obejmując w pasie.- w sumie, według mnie nic się nie stało – złożył na jej ustach brutalny pocałunek.
- Przestań -  wyrwała się od jego ust, ale dopiero po chwili. Również chciała jego bliskości, ale duma jej na to nie pozwalała. – stało się. Zraniłeś mnie.
- Nie żeby coś, ale ty też nie zachowałaś się okej, skoro zaprosiłaś Hidana do swojego pokoju – założył ręce na piersiach.
- Byliśmy w pokoju, bo w salonie nam przeszkadzano – oznajmiła, patrząc w niebieskie oczy chłopaka. – o co ci chodzi?
- No to kierując się twoim tokiem myślenia, ja nie wiem czy coś między wami nie zaszło…? Ja powiedziałem imię Sakury w naszej wspaniałej chwili – ujął jej dłoń, a drugą ręką dotknął jej warg. – ale skąd mam wiedzieć, czy wy się w tym pokoju do siebie nie zbliżyliście?
- Och, proszę cię, to śmieszne. To tylko przyjaciel.
- A Sakura to tylko przyjaciółka – zmierzyli się spojrzeniami. Miał rację, a ona nie mogła zrobić nic innego, jak tylko ulec. I chyba nawet to zamierzała już zrobić.
- Naruto! Hinata! Chodźcie no! – zawołała Haruno, a Sasuke tylko plasnął się w czoło. Kurwa, nie wydzieraj się jak się godzą, co za laska…
Hinata odkrzyknęła, że już idzie w tym samym czasie wymijając Uzumakiego, który jedynie westchnął ciężko, a było tak blisko… ale może dotrze do niej jak absurdalny jest powód przerwy w ich związku.

Tegoż samego wieczoru w domu Hidana rozpętał się zamęt. Siwowłosemu zostały podrzucone posiadaczki nazwiska Uchiha, Kana nie była z tego zadowolona, ale co zrobić, skoro Itachi musiał pojechać pilnie do pracy. Kakuzu również nie było, ostatnio bardzo, bardzo często brał sobie nadgodziny. Głównym powodem były braterskie sprzeczki, których nawet Kana miała dosyć, a siedzi u nich dopiero drugą godzinę.
Hidan i Yagura, kompletne przeciwieństwa siebie, ale w sprzeczkach ich cięte riposty nie miały końca. Przyzna, że czasem tak sobie powiedzą, że ma ochotę parsknąć śmiechem. Tak długich wojen nie prowadzą nawet Sasuke z Itachim. Chyba nie zajdzie w ciąże drugi raz, skoro nie istnieje zgodne rodzeństwo.
- Ale ty mnie wkurwiasz… ale ty mnie wkurwiasz! – warknął Hidan.
- Ja? Sam to robisz, debilu! Masz nauczkę nie zostawiaj telefonu w kieszeniach – fuknął Yagura. – ciesz się, że postanowiłem zrobić ci pranie. Powinieneś mi buty czyścić!
- Chyba by mnie posrało! Nikt ci nie kazał robić mi prania, w ogóle to podejrzane, że jesteś miły, przygłupie!
- Co? Insynuujesz coś? – złapał się teatralnie za serce. – Że niby widziałem jak wkładasz komórkę do kieszeni, potem przebrałeś się w łazience, a ja wiedząc o twojej sklerozie co do telefonu, wrzuciłem ci wszystko do pralki i włączyłem ją? – zapytał teatralnie. – Ależ skąd! Jaki przygłup by wpadł na taki genialny pomysł?
- Masz wpierdol, radzę ci uciekać, na tych krótkich nóżkach!
Po tym ostrzeżeniu zaczął za nim biec, oczywiście szybko go dogonił i jednym sprawnym ruchem powalił na ziemię i jeszcze zgiął mu boleśnie rękę na plecach, by się nie ruszał.
- Przeproś! – warknął oschle.
- Przepraszam – odparł bez ogródek, co mu tam, to tylko słowo. Hidan natomiast znieruchomiał, kurwa, nie sądził, że tak szybko się zgodzi…musi wymyśleć coś bardziej upokarzającego.
- Powiedz: Mój Panie, Bracie mój, Mistrzu nad mistrzami przepraszam cię!
- No chyba cię pojebało! – prychnął, nie powie tego, są jakieś granice, nie? Wtem jego łeb poznał jeszcze bliżej podłogę, a ręka została mocniej wykręcona. Syknął boleśnie.
- Gadaj, wypłoszu! – nakazał z pogardą.
- Wolę wpierdol – odburknął załamany.
- Jak sobie życzysz. Tym razem nasz stary cię nie ocali – zaśmiał się złowieszczo, szykując się do uderzenia pięścią, ale ktoś go za nią złapał.
- Radzę ci z niego zejść, bo stracisz więcej, niż kontakty w telefonie – wycedziła Kana, a ten spojrzał na nią od niechcenia. Myśli, że nim będzie… spojrzała wymownie jego krocze. Wzdrygnął się, tego nie chce stracić… westchnął cicho i wstał z osiemnastolatka, „ukradkiem” kopiąc go w brzuch.
- Masz szczęście, ale nie radzę ci więcej ze mną zaczynać.
- Kopiesz jak panienka – zaśmiał się Yagura, wstając z podłogi.
- Poprawić?! - Hidan już się chciał do niego przystawiać, lecz Kana zagrodziła mu drogę.
- Macie po pięć lat czy co?! Uspokójcie się, przynajmniej na czas póki jestem tu z dzieckiem… durnie – syknęła dziewczyna, odchodząc do Yukari, grzecznie siedzącej na kanapie.
- To on zaczął – powiedział poważnie Yagura wskazując na niego palcem. Hidan chwycił go za rękę i zaczął wykręcać.
- Złamie ci te palce! – syknął w jego stronę i zaczął doprowadzać go do cierpienia. Wtedy roczna dziewczynka, widząc grymas na twarzy Yagury, zaczęła niemiłosiernie płakać.
- Hidan! – zawołała Kana. – Chcecie się bić to wyjdźcie kurwa na podwórko!
- Jestem u siebie, jak coś się tobie i twojemu bachorowi nie podoba to drzwi otwarte – odwarknął, przestając miażdżyć rękę Yagury i usadawiając się na fotelu.
- Nazwij ją tak jeszcze raz, a naprawdę coś stracisz – syknęła do niego brunetka. Koło niej usiadł Yagura i za pozwoleniem  wziął Yukari na kolana.
- Fajne dziecko, o co ci chodzi? – zapytał się Hidana. – Nie przejmuj się idiotą… taki… taki się urodził – westchnął żałośnie, a mała zachichotała. Kana się uśmiechnęła, dobrze, że są jacyś normalni członkowie tej rodziny.
- To wezmę cię do mojego ulubieńca, znienawidzi cię tak samo jak ja – oświadczył Hidan, a ten spojrzał na niego, oczekując wytłumaczenia. – Naoki, ma pięć lat i mnie uwielbia.
- Na co jest chory, że cię uwielbia? – zapytał wrednie i dostał wprost w czoło pilotem. – Au, kurwa mać…
- Hidan pierdolło cię? Mogłeś trafić w Yukari, dupku – warknęła Kana, odbierając przestraszone dziecko.
Dalszy czas spędzili na milczeniu. Hidan czekał tylko na powrót Itachiego i zabranie z jego posesji tych bab. Nie po to zrobił sobie wizualną przerwę od kobiet, aby mu podrzucali jakąś brzydulę i jej dziecko.

W mieszkaniu Sabaku trwało jeszcze spotkanie przyjacielskiego grona. Najmłodsza mieszkanka domostwa nazywała się Risa, była blondynką z odziedziczonymi po ojcu oczach. Siedziała grzecznie na kolanach swojego chrzestnego, który sprawiał wrażenie bardziej ucieszonego narodzinami dziewczynki, niż jej właśni rodzice. Trudno się dziwić, oni są z dzieckiem cały czas… mała ma jakieś dwa tygodnie, a już nie daje żyć młodym rodzicom. Shikamaru niedawno przeprowadził się z akademika do dziewczyny, by jak najczęściej jej pomagać przy ich dziecku.
- No, a… - zaczął Naruto uśmiechając się szyderczo, a jednocześnie zastanawiając się jak zadać to, dość niewygodne pytanie. – jak twoja mama, Shikamaru?
- Nawet mi o tym nie przypominaj! – warknęła Temari, nieważne że pytanie nie było skierowane do niej, była tak oburzona, że zaprzestała rozbawiać córkę, skutkiem czego się rozpłakała. Gaara ją rozbawiał grzechotkami. - Nic tej babie nie pasuję…
- Tem… - westchnął Nara.
- „Paskudne imię, dziecko nie będzie mogło go wypowiedzieć”, „co za wstyd, mieć dziecko, a nie mieć ślubu”, „blondynka… no, miejmy nadzieję, że inteligencję będzie miała po tacie” – wysyczała cytaty kobiety karykaturalnym głosem. Obecny tam Sasuke zaśmiał się głośno.
- To ostatnie jej wyszło – uśmiechnął się cynicznie.
- Przynajmniej nie jest Uchiha – odgryzła dziewczyna.
- Masz jakiś kompleks, w związku z moim nazwiskiem? – zapytał drwiąco. Wiedział, że każdy skrycie marzy by należeć do tej zajebistej rodziny, a Temari jawnie zazdrościła mu nazwiska.
- Taa. Wkurwia mnie myśl, że ma tyle samo liter co moje – bąknęła kpiąco.
- Czuj się zaszczycona – uśmiechnął się majestatycznie. – ja tam potrafię się dzielić zajebistością – stwierdził, a Naruto parsknął śmiechem, natomiast Sakura spojrzała na niego z politowaniem. Czasami lepiej dla niego by było, gdyby się zamknął.
- Ale herezję wygłaszasz. Ty i zajebistość? – zaśmiała się Sabaku. – Nie wiedziałam, że to określenie tak mocno upadło. Jakich ja czasów dożyłam – westchnęła teatralnie.
- Nie no, Sasuke dojebałeś – stwierdził Naruto.
- Zamknij mordę, ty nawet nie jesteś na poziomie „fajny” – przewrócił oczami.
- A niby na jakim?
- No nie wiem „pierdolnięty”? – sarknął, co nie spodobało się blondynowi. Doszło do rękoczynów.
Rozdzieleniem towarzystwa zajął się Shikamaru. Musiał. Choć nie wiele zrobił w tym kierunku, stanął nad nimi i swoim leniwym, obojętnym głosem, nakazywał im przestać. Beznadziejny facet… w końcu do akcji wkroczył Gaara, uprzednio oddając chrześniaczkę w szpony matki, taa, będzie bezpieczna. Wyszarpał Uzumakiego w tył, tyle wystarczyło, bo to on był tym nerwowym i tą wielce urażoną ofiarą. Uspokojeniem ducha zajęła się Hinata, w sumie tylko go upomniała jak nauczycielka w podstawówce, ale zadziałało.
W sumie, jak tak na nich spojrzeć zachowywali się… normalnie? Przynajmniej ze strony Naruto, ona zachowywała niewidzialny dystans, była jak lalka, która nie potrafiła zbytnio okazać stanowczości w swoich urażonych uczuciach. Lecz Naruto nie traktował jej przedmiotowo, tak jak uprzedzał, wrócił do stanu w jakim byli w czasie związku. Ona sama nie oponowała ze strachu, że go straci. Boi się trwać w swoim przekonaniu o jego winie, jak i zastanawia się czy może faktycznie nie przeciąga wszystkiego. Miała mętlik w głowie.
- Co jest, kochanie? – zapytał Naruto, przykładając jej rękę do czoła. – Wyglądasz na zmęczoną.
- Nic mi nie jest – odparła, usuwając delikatnie jego rękę z głowy. – jak wam się mieszka razem, Temari, Shikamaru? – dopytała z uśmiechem.
- Okropnie – jęknęli oboje równocześnie. – to taka upierdliwa baba – dodał Shikamaru, nie bacząc na gniewne spojrzenie partnerki. – myśli, że może mieć ciążowe zachcianki o drugiej w nocy, nie będąc w ciąży…
- Z tym to akurat chciałam sprawdzić czy się nabierzesz i dalej mogę cię wykorzystywać – uśmiechnęła się drwiąco.
- Nie wyszło – podsumował, na co westchnęła ciężko.
- Niestety, ale sam nie jesteś lepszy. Cały czas tylko balkon i podwórko, kurzyć te swoje pety – rzekła z jadem. – potem capi ci z ust. I masz głupi nawyk rozrzucania rzeczy gdzie popadnie.
- Hej, ja się nie czepiam garstki kołdry w nocy – i zaczęli sobie wypominać wszystkie ich nawyki. Gaara nawet niektórych nie znał, ale to nawet lepiej, nie chciałby ich poznawać.
Zostawili parę w spokoju i zajęli się małą Risą, dziewczynka posyłała każdemu rozkoszne uśmiechy z wyjątkiem Sasuke… on ją przerażał, płakała, kiedy nawet na nią spojrzał. Sakura śmiała się z tego incydentu i obejmowała go w celu pocieszania, choć ono nie było w ogóle potrzebne. Przyzwyczaił się, że dzieci go nie lubią. Chociaż trochę to dziwne, no bo jak można go nie lubić? Te rodzące się nowe pokolenie to banda dziwaków.
- No Nara, a nadal ci się chce z tą tam? – zapytał niepozornie Uchiha, szturchając go głupio łokciem. Temari zmiażdżyła go wzrokiem, co on śmie insynuować?!
- Taa – mruknął i objął dziewczynę w pasie.
- Bo wiesz, po porodzie przytyła z dwadzieścia kilo, jeszcze te ohydne rozstępy na brzuchu – wzdrygnął się.
- Stul się Uchiha – warknęła blondynka.
- O co te nerwy? – zdziwił się poważnie. – Martwię się czy mój przyjaciel jest dostatecznie zaspokajany – zakończył niewinnie, a Nara się skrzywił.
- Stary, ja i tak wole Temari, nie musisz się o mnie troszczyć pod tym względem. Fuj…
- Przykro mi, Sas. Nawet dla grubej i z rozstępami zostałeś odrzucony – zadrwiła. – jednak nie sądziłam, że będziesz mi się podpierdalać do faceta. Może jednak masz gust…
- Wybacz jestem zajęty – ruchem głowy wskazał na Sakurę. – Niestety musisz spełnić swoje fantazje erotyczne o trójkącie z kimś innym.
- Moja fantazja erotyczna nie dochodzi przede mną – mruknęła, wywołując w nim dezorientacje. Jakieś pierdolencje mu posyła, a on i jego sprawy mają się bardzo dobrze. Sakura nie narzeka, chociaż… no przyjaciółką powie więcej prawdy, niż chłopakowi. Spojrzał na Haruno, bawiącą się z małą Risą nieopodal. – tak, udaje.
Poklepała go po ramieniu ze współczuciem. Chuj, że skłamała mógł z nią nie zaczynać, z nią się NIE zaczyna. Czy uwierzy czy nie to trudno, chociaż mógłby okazać trochę godności i nie uwierzyć… pryszcz go niczego nie nauczył? W każdym razie, Uchiha się wkurzył, jak takie rzeczy mogła powiedzieć takiemu byle komu, jak Temari? Ewidentnie z nią porozmawia, ale to po imprezie.


DATA
Powiem tak... będę się starać wyrabiać na weekend sobota lub niedziela, ale nic nie obiecuje :)
OD AUTORKI 
No, napisałam xD ciężko mi napisać jakieś takie stu procentowe zerwanie NxH XD więc mi te ich wątki tak sztucznie wychodzą - przepraszam :( Taka ciekawostka co do wątku Hidana i Yagury... to jest TRUE STORY :( patrzcie co ja musiałam przeżywać ze starszym bratem :( nie miałam żadnego ultimatum, bo jestem dziewczyną! xD widzicie, jak tak można... ja mu robiłam genialne kawały, a ten mi zawsze wpierdolił... normalnie trauma xD Nie no, i tak go...lubię xD teraz najbardziej, bo go nie ma FUCK YEAH xD Dobra, sorry za to xDD 
Blogi zacznę teraz nadrabiać, gomen - pisałam tą notkę :)
Pozdrawiam ;**