Ariana | Blogger | X X

28 wrz 2013

#3. Chemia.



Ten przyjazd po Kushine, bynajmniej nie ograniczył się do odebrania jej stamtąd. Ku niezadowoleniu pociechy małżeństwa, postanowili zostać tam na kilka dni. Nie to żeby nie lubił swoich dziadków, ale kompletnie nie miał co tam robić przez częsty brak zasięgu czy słabą kablówkę. Jedyną atrakcją tam, taką dosyć fajną była przejażdżka konna, ale wolał raczej mieć ze sobą towarzystwo. Właśnie był w stajni, gdzie pracował brat jego dziadka, Tobirama. Fajny gość, ale był bardzo do wszystkich uprzedzony i nie przejmował się zbytnio uczuciami osoby, do której rzuci jakiś niestosowny komentarz. Pomagał przenosić siano dla rumaków z samochodu marki pickup, w tym samym czasie żywo dyskutując z nowo poznaną tam, jakąś zatrudnioną dziewczyną. Była bardzo surowa, szczególnie dla niego, ale rzetelnie wykonywała obowiązki.
- Naruto, ciulu! Przestań się wlec! Marnujesz czas! – warknęła, zacięcie pisząc coś w zeszycie.
- Zamknij dziób. Ja tu nawet nie pracuję! – prychnął, jego skromnym zdaniem Tayuya się zapominała, za bardzo wykorzystywała swoją władze w stosunku do pracowników.  Lecz Tobirama nie wnikał w jej metody.
- Nie pyskuj, szczylu i do roboty! – zarządziła, a potem wymownie spojrzała na resztę pracowników. – Może wam kawki zrobić? – zapytała ze słodkim tonem jak i uśmiechem, a ci odpowiadali rozbawieni. – To był sarkazm debile, natychmiast do pracy albo do szkoły!
- Tayuya, ucisz się, bo straszysz konie – zawołał Tobirama, a jego blondwłosy krewniak parsknął śmiechem. Tak, jak wuj, bo chyba tak się mówi na brata dziadka, rzuci jakąś ripostą to ciężko jest ukrywać respekt, którym się go darzy.
Dziewczyna się troszkę uspokoiła i poszła poobserwować stan każdego mieszkanka koni. Naruto natomiast ułożył się wygodnie na sianku i zagryzał kilka danych mu ziarenek słonecznika. Spojrzał na zegar w telefonie i wytrzeszczył oczy, ma zasięg! Trzeba korzystać i zadzwonić do Hyuugi.
- Słucham? – zaczęła osoba po drugiej stronie, miała smutny głos, załzawiony, który potrafił wyczuć na kilometr, a nawet gdy jest zakrywany maską fałszu. Taki dar odziedziczony po babci Mito.
- Cześć skarbie. Coś się stało? – zapytał z troską.
- Nie, nic. Kroiłam cebulę – zaśmiała się. – Uczę się gotować.
- Ty? – parsknął śmiechem, co nie spodobało się rozmówczyni. – A co konkretnego?
- Ramen.
- Zaraz u ciebie będę – stwierdził poważne, a dziewczyna zachichotała.
- Masz trzy minuty – wyliczyła równie poważnym tonem.
- Naruto! Rusz swoje leniwe dupsko! – zawołała Tayuya, tym swoim władczym tonem i uśmiechem go wkurzała. Przypominała mu szefa z budowlanki, Deidarę. Też się wywyższa i go nie lubi.
- Hinata, muszę kończyć. Jedna taka się na mnie wydziera, bo zgłosiłem się do pomocy – jęknął, a białooka zaśmiała się. – Nie śmiej się!
- Nie martw się za chwilę będę na powrót płakać. Grzecznie wykonuj polecenia. Pa – zaśmiała się i czym prędzej rozłączyła. Kucharka w pomieszczeniu także podzielała jej humor. Sekundę później znowu rozbrzmiała jej komórka. – Co?
- Zapomniałem ci coś powiedzieć… to ważne – zaczął Naruto, a Hinata mruknęła pytająco. – Kocham cię.
- Ja ciebie też kocham – uśmiechnęła się przy tym wyznaniu.
- Phi, teraz sobie o tym przypomniałaś – burknął rozbawiony.
- To przecież oczywiste, z miłości uczę się przyrządzać ramen – oświadczyła. -  Dobra, korzystaj z ostatnich dni wakacji, do zobaczenia w szkole. Kocham cię, pa.
- Ekhm – odchrząknął będący w pomieszczeniu Neji. Dziewczyna natychmiast na niego spojrzała, chowając telefon do kieszeni. – co robisz?
- Uczę się gotować – odparła dumnie, wskazując na swój fartuszek.
- Powodzenia – rzekł krótko. – Hinata… jak bardzo kochasz Naruto? – jej niezrozumiałe spojrzenie nakazało mu się poprawić. – Chodzi mi o to czy wierzysz, że on to samo do ciebie czuję.
- Tak. Nie musisz być co do niego podejrzliwy, powinnam wyczuć gdyby jego intencje były nieodpowiednie – uśmiechnęła się.
- Nie chcę, żebyś cierpiała – skomentował cicho. – Wiesz, gdzie podziewa się twoja siostra?
- Mm, jest u Konohamaru. Mają jakąś pracę na chemię robić. Jak mam być szczera to ich sobie nie wyobrażam – zachichotała, posłusznie wykonując polecenia kucharki.
- Taa, do nich bardziej pasuję biologia. No nic, ja będę się zbierał.
- Zaczekaj, może spróbujesz gotowanego przeze mnie ramenu. Wprawdzie z wielką pomocą – ukłoniła się w podzięce kobiecie. – więc raczej się nie zatrujesz.
- Jak nie tu to pewnie u Tenten – zaśmiał się, a Hinata podała mu jedzenie z nic nierozumiejącym spojrzeniem. – Dzisiaj jem kolację z jej rodziną – wytłumaczył i nabrał makaronu na pałeczki. – Już mogę powiedzieć, że zapach niesamowity – podmuchując lekko parującą porcję, włożył ją do ust. – Pyszne – stwierdził z uśmiechem, naturalnie dojadł wszystko nawet na chwilę nie przerywając.
- Cieszę się – uśmiechnęła się.
- Ach ci głodni  mężczyźni – wtrąciła kucharka. – od razu cieplej na sercu, gdy się im poda posiłek.
Hyuuga zgodziła się przytaknięciem głowy, ale nie zamierzała kończyć nauki. Musiała korzystać póki jej ojca nie było, nie pozwalał jej niszczyć sobie rąk pracami domowymi, jako że żyli pod dostatkiem. Potrafiła gotować jakieś podstawowe, nieskomplikowane posiłki. Neji pozmywał po sobie naczynie i zostawił panie samym sobie i książce kucharskiej. Sam musiał się powoli zbierać do Tenten.

W domostwie Sarutobiego, zostawili licealistów sam na sam z projektem, którego rzecz jasna nie robili. Musieli zastanowić się nad tematem, więc wgapiali się w książkę, gdzie mieli spis doświadczeń. Musieli jedno wybrać i je jakoś przedstawić. Czytali po kolei tematy, krzywiąc się na dźwięk skomplikowanych wyrazów i zjadając zakupione chipsy.
Po chwili Hanabi wstała rozprostowując swoje kości i udała się do kuchni nalać sobie wody. Była w sumie gościem ale czuła się, jak u siebie. Zawsze, bo Konohamaru jakoś tam specjalnie o nią nie dbał, co bynajmniej jej nie przeszkadzało. Przechadzała się po całym mieszkaniu, oglądając wiszące na ścianach zdjęcia, aż zatrzymała się na będącym wyposażonym w komodę, lustrze. Zaczesywała palcami swoje proste włosy, może jakaś zmiana wyglądu by się jej przydała?
- Hanabi – jęknął Konohamaru otulając ją od tyłu w pasie i opierając głowę na jej ramieniu.
- Wybrałeś temat? – zapytała patrząc w jego odbicie.
- Nie, te tematy są jakieś z kosmosu. Zróbmy po prostu jakieś kryształki z soli.
- Ale to temat na poziomie podstawówki, dadzą nam najwyżej tróję – odparła z frustracją.
- To taki nasz poziom w końcu – zaśmiał się. – zresztą, jak zrobisz plakat to będziemy mieć stopień wyżej.
- Ja? Raczej MY.
- Nie, nie, bo ja wszystko zjebię. W ogóle sama mówisz, że „do niczego się nie nadaję” – przedrzeźniał jej piszczący gdy się irytuje głos.
- Ja tak nie mówię – burknęła, po chwili śmiejąc się razem z nim. – Fajnie razem wyglądamy, nie? – zapytała nakłaniając go do spojrzenia w lustro.
- No, zajebiście, chociaż… - oddalił się troszkę w bok, ale po chwili ponownie przybliżył się do niej, otulając wokół pasa. – Nie, racja, razem ze mną wyglądasz zajebiście.
- Jesteś głupi – fuknęła, uderzając go w łeb. Ten pusty łeb. Nie no, tak naprawdę lubiła te jego żarciki i ten dystans, jaki jej okazuje. Pocałowała go delikatnie w usta.
- A to za co?
- A tak, po prostu – spojrzał na nią podejrzliwie, a ta się tylko uśmiechnęła. – Porobimy sobie słit focie w lustrze? – wyjęła telefon z kieszeni. – No co?
- Nic, ale to ja jestem tym słodszym w naszym związku.
- Chyba sobie jaja robisz – zakpiła wyniośle. – ale okej i tak chcę. Muszę wywołać kilka naszych wspólnych zdjęć, bo więcej mam z Daisuke…
- Hę? Jak to się stało? – rozbawiona dziewczyna tylko wzruszyła ramionami. – Dobra, rób – Hanabi, jak na zawołanie włączyła w telefonie aplikację aparatu, a potem zerknęła na swojego chłopaka i parsknęła śmiechem.
- Po co zdjąłeś koszulkę?
- Żeby wyglądać męsko, no i podziwiaj, jak dla ciebie schudłem – roześmiał się. Tak naprawdę przytył dwa kilo, oby się nie zorientowała.
- To co? Przechodzisz przez efekt jojo? – sarknęła z rozbawieniem.
- To nasza wirtualna ciąża – wskazał na brzuch. – efekt naszych całonocnych wakacyjnych rozmów. Jesteś ojcem naszego Konobi albo naszej Hamaru – oświadczył, a ta parsknęła śmiechem, nawet nic z siebie nie mogła wykrztusić. – Śmiej się, śmiej. Ja to zrobię przy sprawie o alimenty.
- Straszne, może cię jeszcze mam poprosić o rękę? Nie odpowiadaj – zastrzegła i przyciągnęła go do siebie, robiąc pierwsze, jej zdaniem, udane zdjęcie. -  Ej, w ogóle to czemu j jestem facetem? – burknęła, gdy ją olśniło. Sarutobi zaśmiał się z jej zapłonu, oczywiście szturchnęła go mocno w ramię.
- Ała... – mruknął, rozmasowując sobie ramię. – Właśnie dlatego. Ciągle mnie bijesz.
- Wybacz, nie wiedziałam, że cię to boli… baba.
- E, e! Uspokój się młoda.
- Wiesz… rzucam cię, chcę mieć przy sobie mężczyznę – uśmiechnęła się zadziornie. – pokonałam cię nawet na wfie w ilości robionych pompek – nabijała się, co z tego, że zrobiła pięć, on dał radę tylko trzy.
- Ach tak? – odparł. – Dobra! – wraz z tym okrzykiem zarzucił ją sobie na ramię i udał się do pokoju. Modlił się, by się nie przewrócić, a jej kręcenia bynajmniej nie pomagały. W końcu rzucił ją na swoje łóżko. – Chcesz się kochać?
- Chcę – przytaknęła odważnie, patrząc na niego pewnym wzrokiem swoich białych tęczówek.
Okroczył na łóżku jej ciało, po czym się do niej nachylił. Wabił swymi ustami jej, aż w końcu dzielił z dziewczyną ów rozkosz. Ich języki rozpoczęły pełen namiętności taniec. Konohamaru  zaczął rozpinać partnerce flanelową koszulę, czujnie doszukiwał się jakiegokolwiek sprzeciwu, ale taki nie miał miejsca. Odważnie zjechał ustami na pachnącą dziewczęcymi perfumami szyję Hyuugi. Zaczęła pojękiwać z tej dawki pieszczoty, czekając na kulminację tegoż stosunku. Sarutobi składał mokre pocałunki na jej biuście, uwielbiał jej filigranowy kształt ciała. Nawet po tylu miesiącach spędzonych razem, kochał podziwiać każdą jej część ciała. Ręką przejechał po jej udzie, chwytając za zakończenie jej getrów.
- Czekaj! – przerwała, zatrzymując jego dłoń. Ten natychmiast ją oderwał, odsuwając się. Hanabi była zdziwiona swoją reakcją, jest pewna, że jest gotowa i wie, że tego chcę, a mimo to… bała się. – Ja… ja po prostu muszę się wysikać.
- Eee, co? – zapytał zdziwiony. Taka reakcja, bo musi do łazienki…?
- No, do toalety muszę… zaraz wracam… - wstała dumnie z łóżka i weszła do łączonej z pokojem, łazienki. Trzasnęła drzwiami i stanęła nad umywalką, ogarnął ją lęk przed zbliżeniem, aż cała zbladła. To do niej takie niepodobne, odkręciła kurek z zimną wodą i ochlapała twarz cieczą. – Ja pieprzę…
- Hanabi…?
- Zaraz wyjdę! – zawołała, ale i tak otworzył drzwi i wszedł do środka. – Co robisz? Mówiłam, że zaraz wyjdę.
- Wiem, ale wiesz… no… nie zmuszaj się, jak nie chcesz…
- Chcę! – zawołała od razu.
- Więc co to było przed chwilą? – zapytał, zakładając ręce na piersiach.
- Nie ważne, już mi się ode chciało, skoro się tak gówniarsko zachowujesz. Ej, a może sam nie chcesz tego robić? – zapytała, mrużąc oczy. Ale on ją za dobrze zna i wie, kiedy kłamie.
- Nie zmieniaj tematu tylko ga… - zablokował ją, łapiąc z obu stron jej ciała za krawędzie stojącej za nią półki z kranem. – …daj.
- Będziesz się śmiał – burknęła, odwracając wzrok.
- Ech? Ja? No dobra, możliwe – spojrzała na niego z politowaniem, ale i tak nie ukryła uśmiechu. – ale i tak chcę wiedzieć, bo to jest ważne.
- Dobra… boję się… - spojrzała na niego niepewnie, a on jęknął niezrozumiale. – no wiesz seksu… słyszałam, że pierwszy raz boli… - Konohamaru parsknął śmiechem. – głupek…
- Sorry, sorry kotku, ale teraz w ogóle nie zachowujesz się jak SEME – cmoknął ją w policzek. – jeśli jednak za bardzo się boisz to możemy poczekać, a jak nie, to się nie obawiaj, będę delikatny – mruknął z uśmiechem.
Odwzajemniła uśmiech i objęła go wokół szyi. Jego słowa bardzo jej pomogły, bo naprawdę chciała przeżyć z nim swój pierwszy raz. To wakacyjne rozstanie tylko ją uświadomiło do tego, jak pragnie bliskości. Jej organizm wręcz domagał się intymnego kontaktu, nawet nigdy nie sądziła, iż takie zapędy mogą dotykać człowieka. Wpiła się w jego usta, pokazując czynami, że chce więcej…

Pod wieczór w jednym z domów, które wyznaczały się bogatym wyglądem. Zabrzmiały uporczywe dzwonki do drzwi. Już od minuty ktoś przyciskał przycisk, pewnie nawet nie odrywając stamtąd ręki. Hidan – mieszkaniec tego domu, leżał w łóżku i zastanawiał się dlaczego do cholery Kakuzu nie ruszy swojego dupska i nie otworzy? Po co z nim mieszka? W końcu westchnął ciężko, jednocześnie się ubierając. Nawet pospać sobie nie można. I jeszcze, przechodząc przez salon, gdzie siedział jegomość, wyjebał się o stertę jakiś ubrań.
- Kakuzu, do cholery jasnej pindy! Może byś po sobie posprzątał?!
- Morda… czy tobie się wydaję, że ja chodzę w spódnicy? – zapytał wskazując na ciuch.
- To sukienka, durniu – prychnął. Takie rzeczy musiał wiedzieć, gdy podrywał i z obiektem trzeba było przeżyć trochę randek. – I czemu nie otwierasz drzwi?
- Bo to nie do mnie, ostatnio jak otworzyłem, to jakiś mąż twojej dziwki mnie wziął za ciebie. Nie będę ryzykował.
Hidan parsknął śmiechem na samo wspomnienie. To było całkiem śmieszne, przecież. On się śmieje. Jednak uporczywego dzwonienia już się nie dało ignorować. Podszedł twardym krokiem do drzwi wejściowych, otwierając je na oścież. Nie mógł się wydrzeć, bo to zawsze mógł być jakiś sąsiad, a w umowie lokatorskiej, nie chcieli sobie grabić u tych bogatych szuj. Przed drzwiami zastał jakiegoś niewysokiego chłopaka.  Miał jasno brązowe włosy i różowe źrenice, w dół lewego oka do policzka przebiegała blizna.
- Kim jesteś? – zapytał w końcu, a chłopak parsknął śmiechem. No pojebany jakiś, jaja sobie robi chyba.
- Zabawne Hidan – stwierdził i zabrał z ziemi torbę, teraz dopiero zauważył, że ten skrzat ma torbę, okej ale…
- Koleś, kim ty jesteś do chuja?
- Idiota – westchnął ciężko. – Yagura, twój młodszy brat, pamiętasz zjebie?
- Aaaa… czego tu? – warknął. – I po cholerę te torby?
- Nasz kochany tatuś wysłał mnie do ciebie, bo chcę wyjechać ze swoją kochanką… gdzieś tam.
- Stary ma nową laskę? Dlaczego mi jej nie przedstawił?
- Może dlatego, że pierwszy chciał ją przeruchać…? – zastanowił się sarkastycznie. – Ta, to chyba to – stwierdził, chcąc wejść do środka, ale wtedy zamknął mu drzwi przed nosem. Zaśmiał się pod nosem, jakiż ten zjeb dziecinny. – Hidan, jeden telefon do ojca, że nie mam gdzie spać i zablokuje ci konto. Ciekawe jak utrzymasz te chatę i swoje babskie auto.
- Zamilcz gnoju! – warknął na powrót otwierając drzwi i szarpiąc chłopaka z daleka od domu. – Nie będziesz ze mną mieszkał. Wracasz do ojca albo pójdziesz do jakiegoś domu dziecka! Chuj mnie to obchodzi!
- Nie szarp mnie – wyrwał się z uścisku, ale szedł posłusznie za tym debilem. Będzie śmiesznie. – Nie jestem dzieckiem, nie przyjmą mnie. – Hidan tylko prychnął, jakby mogli takiego krasnala nie przyjąć? Co on znowu mu za kity pociska? – Czemu nie jedziemy samochodem?
- Nie interesuj się.
Siwowłosy był wściekły, nie zamierzał znosić tego pedanta, manipulatora i swojego brata, w jednym. Wkurwiał go, od początku! Gówniany pieszczoch! Zatrzymał się na przystanku autobusowym skąd za dziesięć minut przyjedzie ktoś, zmierzający do stolicy. Bracia nie odzywali się do siebie,  jak oni nerwowo na siebie wpływali! Nagle z uliczki naprzeciwko pojawiła się Hinata. Poznając Hidana natychmiast postanowiła zagadać. W czasie jej dotarcia, Hidan  przyciągnął do siebie pijącego wodę mineralną, Yagurę.
- Słuchaj gówniarzu, słowem się odezwij, a cię zabiję – syknął do niego, a ten jedynie się zaśmiał kpiąco.
- Patrz, jak się trzęsę – prychnął i przeniósł spojrzenie na kilka kroków od nich idącą dziewczynę. Hm, jakaś taka znajoma.
- Cześć Hidan, wybierasz się gdzieś? – zapytała beztrosko.
- No ja… - spojrzał chwilę na młodego. – chcę załatwić bratu jakieś mieszkanie.
- Bratu? Masz brata?
- Ta, wabi to znaczy, nazywa się Yagura – chłopak tylko przysłuchiwał się tej rozmowie, aha, czyli to nowy obiekt do zaliczenia, jego pojebanego brata, no uroczo. Swoją drogą nawet ładna, o kobiecych kształtach, słodka twarz, przypominała mu koleżankę z klasy.
- Och, ile ma lat?
- Yyy – odwrócił się w stronę szatyna, a ten z drwiącym uśmiechem upił łyk wody. – no… czternaście…? – zakrztusił się napojem przy okazji wypluwając go na sporą odległość. Zakaszlał ostro.
- Pomogę…
- Nie – może umrze…? Takie nadzieje tkwiły w sercu szarowłosego. – ja mu pomogę – po chwili zaczął bardzo mocno uderzać w plecy swojego braciszka. Och tak, lubił jak ten ma mord w oczach. Wtedy też nadjechał autobus, z którego wysiadła młodsza siostra Hinaty.
- E, siema…? – przywitała się, widząc ten komitet powitalny. Jej wzrok spoczął w końcu na szatynie. – hej Yagura! – uśmiechnęła się przyjacielsko, a ten odwzajemnił i machnął ręką. – co tu robisz?
- Znacie się? – wtrąciła Hinata.
- No, to nowy chłopak w naszej klasie – oświadczyła Hanabi, a Hidan wytrzeszczył oczy, no nie, zna tego skurwysyna i on nie ma czternastu lat… a wygląda.
- I brat Hidana.
- Uch, współczuję. To do niego się wprowadzasz? – zapytała, mówił że przenosi się, mieszkać gdzieś bliżej.
- Hidan mu ma coś załatwić -  wtrąciła Hinata, w sumie mogły konwersować tylko ze sobą.
- W sierocińcu chyba – mruknął cicho, a Hidan zmiażdżył go wzrokiem. – chciałem zamieszkać z bratem, ale woli mieszkać ze swoim chłopakiem sam.
Dziewczyny zaśmiały się cicho,  Hidan miał taką ochotę mu wpieprzyć, że to się w dupie nie mieści. W dodatku ten gówniarz tak wkręcił Hinatę, że musiał przystać na dzielenie się mieszkaniem z kolejnym pasożytem.

Październik nadszedł bardzo szybko. Studenci już  na powrót zaaklimatyzowali się w akademiku, a nawet poszli na pierwsze w tym roku wykłady. Jakoś specjalnie profesorowie za nimi nie tęsknili, lecz trudno się im dziwić. Zawsze myśleli, że ucząc na uniwersytecie, będą mieli luzy, nie przeciążą gardła i w ogóle…
Po zajęciach Naruto czekał pod klasą, gdzie znajdowała się Hinata. Rozpoczynała swoje pierwsze zajęcia z fizjoterapii, a on jako dobry chłopak, chce ją wspierać. Towarzyszyła mu Sakura i tak chciała wyciągnąć przyjaciółkę do Temari, Tenten też miała dołączyć. Trochę załamała się faktem, że Ino opuściła sobie studia na pewien czas, gdyż chciała pomieszkać trochę z chłopakiem.
- Wiesz co…? Ja tylko wiem jak ten chłopak się nazywa, widziałam go ze zdjęć, ale oficjalnie mnie z nim nie poznała. To jakaś masakra – wyżalała się różowo włosa. – Wybacz, że tak cię zanudzam, ale jesteś takim dobrym słuchaczem.
- Nie ma sprawy. Zawsze możesz ze mną pogadać, od czego są przyjaciele – wyszczerzył się Naruto. – a jak tam ty i Sasuke?
- Nie wiem, jest taki obojętny na wszystko. Chyba wszystko mu się w dupę mieści, bo tam ma wszystko – Naruto zaśmiał się cicho, jak to fajnie zabrzmiało. – tak, bardzo zabawne. A jak ty i Hinata, co?
- Nie narzekam – uśmiechnął się radośnie.
- Cieszę się waszym szczęściem – objęła go przyjaźnie, jakby był jej jakąś przyjaciółką. Takich rozmów nie przeprowadzała nigdy z Sasuke, a chciała by okazał trochę wrażliwości. – w ogóle Hinata przez te wakacje się zmieniła, no nie? Jest taka… śmielsza.
I tak zeszło im na temat związku blondyna. Musiał przyznać, że takie rozmowy są całkiem fajne, a wiadomo, że przy chłopakach nie mógł sobie pozwolić na takie uczuciowe tematy. Po dziesięciu minutach  zajęcia się skończyły, a z sali wyszła Hyuuga. Naruto od razu otworzył ramiona, czekając, aż dziewczyna w nie wpadnie. Haruno patrzyła z uśmiechem na te słodką scenkę.
- Ale wy się kochacie! Normalnie, aż jestem zazdrosna – naburmuszyła się żartobliwie.
- Nie jesteś z Sasuke? – zapytała Hinata, a ta przekręciła głową. – Hm, myślałam, że pójdziemy na jakąś podwójną randkę, skoro tu jesteś.
- Nie, chcę cię wyciągnąć do Temari, musimy o czymś pogadać – ukradkiem puściła jej oczko.
- Ona z tobą nie pójdzie, ja chcę z nią spędzić czas – mruknął kąśliwie blondyn, pokazując jej język. – ona zresztą też, prawda?
- Nie, nie prawda – Sakura oderwała od niego przyjaciółkę. – mamy bardzo ważną kwestie do obgadania, więc daruj – jak gdyby nic zaczęła odciągać Hinatę do wyjścia, ale wtem Uzumaki je rozdzielił i sam objął dziewczynę.
- To chociaż ją odprowadzę… ciebie też – dodał z nutką zawodu.
- A może was jednak zostawić samych…? – burknęła obrażona.
- Tak.
- Nie – odparli jednocześnie, no cóż Naruto postawił na szczerość, szkoda, że Hinata wolała być miła… - Naruto, nie. Pójdziemy razem.
Z teatralnym ciężkim westchnięciem, zgodził się. Oczywiście droczył się… znaczy tak na wpół. Przez obecność Haruno nie mógł się całkowicie skupić na Hinacie. Chciał wiedzieć, jak minęły jej pierwsze zajęcia, ile ma zadane. Czy wykładowcy są zryci czy po prostu pojebani. Niestety musiał słuchać jaki to Sasuke jest nieczuły, bo mało się nią zajmuję, blablabla.
- Sakura… nudzisz… - stwierdził obojętnie Naruto.
- Wysil swoją empatię panie Uzumaki – mruknęła Hinata, ciągnąc go za ucho. Jęknął boleśnie, na co się zaśmiała. – skoro Sasuke ma cię w poważaniu to może to zakończ…?
- Ale on taki po prostu jest. Nie będzie twoją psiapsiółką, on i takie dziewczęce tematy… chyba tylko po pijaku, by się na to zdobył – zastanowił się blondyn i na powrót zwrócił do Sakury. – za dużo od niego wymagasz.
- Nie prawda! Ja potrzebuję uwagi, takiej jaką ty dajesz Hinacie. Was to idzie zdiagnozować, jako parę. Chłopaka i dziewczynę, a mnie i – blondyn otworzył buźkę i zaczął ziewać. – Naruto!
- No co?! – parsknął śmiechem, jak to on. Hyuuga też się zaśmiała z tego drażnienia. Podziwia, że blondyn do wszystkich ma taki dystans i potrafi sprawić, by inni go między innymi za to lubili. – Zmieńmy temat, Hinata jak twoje pierwsze zajęcia?
Siłą rzeczy postanowił olać swoją przyjaciółkę na rzecz dziewczyny. Powinna zrozumieć i jednak trochę poczuć się jak to piąte koło u wozu. Hinata skromnie opowiadała na temat zajęć, ale wtrącenia Sakury szybko jakoś zmieniły temat, na przyszłoroczne praktyki w szpitalach, gdyż tam też się znajduję oddział rehabilitacyjny.
Dlatego, odczucie piątego koła u wozu, bardziej odczuł Naruto. W mig znaleźli się pod domem Temari, z którego nawet właśnie wychodził Gaara wraz z Shikamaru. Naruto kazał Hinacie do niego zadzwonić, gdy będą wychodzić. Razem z Sasuke czy kimś tam je odbiorą.
Chłopaki razem wracali już do akademika. Naruto wypytywał przyszłego ojca o stan dziecka. Nawet całkiem dobrze sprawdza się w roli przyszłego ojca. Zawsze ma… wyjebane, więc humorki panienki Sabaku po nim tylko spływają. Jednak przygotowuję się do roli ojca dziecka, którego płeć chcą poznać po porodzie.

Natomiast w domu państwa Uchiha, jeden z mieszkańców szykował się do wyjazdu na uniwersytet, zajęcia zaczynał dopiero jutro, ale skoro Itachi, Kana i mała Yukari też się wybierają na trochę do stolicy, do znajomych to go podrzucą po drodze. Starszy Uchiha rzecz jasna prowadzi. Kana jeszcze zabierała jakieś przybory dla dziecka z ich pokoju, natomiast Itachi pokazywał córce jej własne odbicie w lustrze, a Sasuke stał oparty o ścianę i wzdychał głośno.
- Co się burzysz księżniczko?
- Ile ma… nie jestem księżniczką, padalcu! – warknął Sasuke.
- A kto powiedział, że mówiłem do ciebie? – prychnął, usadawiając córkę na komodzie, ta bawiła się rzeczami na niej leżącymi. Sasuke odwrócił wzrok, zarumieniony.
- Nie ważne… ile jeszcze twoja żona będzie się ociągać? – zapytał poirytowany.
- Nie wiem, zapytaj jej, właśnie tu schodzi – mruknął patrząc na schody.
- O co chcesz zapytać? – spojrzała na chłopaka, ubierając buty.
- Już nie ważne, myślałem, że już nie zejdziesz. Przy was to jestem narażony na spóźnienie choć wyjeżdżam dzień wcześniej – wygarnął spokojnie. Miał już dawno być na miejscu, a Sakura pewnie czuję się olana i znowu będzie musiał wysłuchiwać tego i tysiąca innych oskarżeń.
- Zamiast narzekać to byś pomógł – rzekł Itachi uśmiechając się do córki.
- To ty jesteś jej mężem! – oburzył się. On ma pomagać? – Czy ja wyglądam, jak akcja charytatywna?
- Raczej jej owoc.
- Zamknij mordę! – warknął, a Yukari jak na zawołanie zaczęła płakać.
- Itachi – burknęła Kana, odpychając go i odgradzając sobie drogę do dziecka. – Może zajmij się Yukari, a nie kłóć z bratem – poczęła ubierać dziecku ciepłe ubranko.
- To właśnie przez niego się rozpłakała – wytłumaczył, a młodszy brat się perfidnie zaśmiał. Pantofel, ta kobieta śmiało może sobie nim gardzić, uwielbiał ją. Z rozmyślań wyrwało go trzepnięcie w tył głowy.
- Kurwa, co robisz?! Teraz będę musiał znowu się uczesać głupku – warknął i jak na zawołanie w jego głowę przywaliła twarda szczotka do włosów.
Sprawczynią tego sabotażu była mała Yukari, która śmiała się ze swojego uczynku wraz ze swoim tatusiem. Kana natomiast od razu zrugała i córkę i męża, gdyż swym zachowaniem, pokazuję iż nic się nie stało. Bo nic, wzruszył tylko ramionami, a u Sasuke, szykuję się niezły guz na czole.

Tymczasem dziewczyny przesiadujące w mieszkaniu Temari ustalały plan, zrobienia Naruto imprezy urodzinowej. Jednak okazało się, że Sakura i Hinata mogą to same zrobić,, ponieważ tamte mają bardzo napięty grafik. Teraz Tenten dodatkowo teraz ma staż na studiach, więc musi wszystko sobie pogodzić z czasem.
Temari to oczywiste, na dniach może mieć termin porodu, więc woli nie ryzykować.
- Dziewczyny… - zaczęła niepewnie Hinata, na jej policzkach od razu pojawiły się rumieńce. – bo ja… mam pytanie… - wszystkie przeniosły na nią zaciekawiony wzrok, zachęcając do kontynuowania. – chodzi o prezent…
- Dla Naruto? Jesteście tak blisko, a nie masz pomysłu na prezent? Nawet ja wiem co kupiłabym Sasuke!
- Sakura, zamknij się – rzuciła Temari. Nie będzie z nią całe spotkanie pieprzyć o Sasuke. Tym bardziej, że on nie jest interesującym tematem. – teraz mówi Hinata – Haruno naburmuszyła się, wszyscy mają ją w dupie.
- Co myślicie o takim… niematerialnym prezencie?
- Niematerialnym? Czyli jakim? – zapytała Tenten.
- No bo… - przyozdobiła się w jeszcze większy rumieniec. – ja bym…
- No nie mów, że zamierzasz mu się oddać?! – zawoła radośnie Sakura, ta z niemałą krępacją, przytaknęła ruchem głowy. – Jejku, to wspaniale!
- Nie! – wrzasnęły razem Tenten i Temari, a pod naporem pytającego spojrzenia ta druga kontynuowała. – To chujowy pomysł. Jeszcze zajdziesz w ciążę – odstraszała ją.
- Tak, wiesz, że on nawet taką prostą rzecz potrafi spieprzyć – dodała szatynka.
- Przestańcie. To chyba dobrze, że wybrała akurat Naruto, jest moim najlepszym przyjacielem i wiem, że ją kocha. Także ja ci kibicuję kochana – przytuliła ją Sakura.
Pozostałe przyjaciółki zagryzały ze złości wargi. Wiadomo, że Haruno ją do tego przekona. Hinata za bardzo ulega wpływom innych, a jeszcze różowo włosa jest jej bardzo bliska.

DATA
- 5.10.2013

OD AUTORKI
- Jestem xD Po weselu, fajnie było, znaczy mogłoby być lepie, dlatego spieprzałam na dwór zamiast się w sali bawić :P ale nie żałuję, kuzynów lubię bardziej niż brata xD dobra, do rzeczy... z góry mówię, że ja NIE jestem studentką :P To nie dla mnie, jestem za głupia xD dalej... mieliście skojarzenia do tytułu? świntuchy! xD 
- Teraz tak, rozdział taki... przeciętny, ale ma znaczenie w pewnym sensie xD mam nadzieję, że was rozbawiłam, bo nie oszukujmy się tylko to mi wychodzi xD
- Blogi wasze PRAWIE ogarnęłam, jak nadrobię teraźniejsze, zabiorę się za nowe, wybaczcie zwłokę <niski ukłon>
Dziękuję wam za wszystko komentowanie, czytanie, obserwowanie, rozmowy na GG, nasycanie moich oczu waszymi zajebistymi notkami, za wszystko ;* ;*

W NASTĘPNYM ODCINKU
- Praca w szpitalu, jakie spotkania czekają Akasunę?
- Budowlańców ciąg dalszy, jak tym razem potoczy się rozmowa chłopaków z Deidarą?
- Staż Hinaty i nagonka Naruto, jak to się skończy?
- Przyjacielska wyprawa do kina na czele Naokiego, kto wkroczy i wszystko przewróci do góry nogami?
- Licealna praca w grupach i wytoczone ostrzeżenie.

(ma-sa-kra, nie wiedziałam jak skleić te dawkę spojlerów xD mam nadzieję, że czwarty podpunkt będzie mi wybaczony xD ach i co do powiadomień, to nawet GG mi czasem nie dosyła, więc zwracajcie uwagę na daty next'a...)

20 wrz 2013

#2. Króliczek.


Rankiem, dnia następnego do wyprawy rowerowej szykował się jeden z członków niegdyś, za czasów szkolnych, elitarnej grupy. Dziś jednak najchętniej, by został w domu i postarał się na powrót przywrócić dyscyplinę w swoim synu. Naoki wcinał właśnie kanapki z nutellą, a właściwie tylko słoik z masą, gdyż Sasori za bardzo był zajęty szukaniem potrzebnego ekwipunku, aby zwrócić na niego uwagę. Po chwili rozbrzmiał dzwonek do drzwi.
- Tato! Drzwi! – oświadczył niczym służącemu, nie przerywając jedzenia czekolady ręką.
- To może byś otwarł, co? – zasugerował, ale nie było odzewu. – To pewnie ciocia Matsuri.
- Kiedy Miyuki wróci? – zapytał, nie był specjalnie zadowolony opieką cioci. Za dużo gadała i to nie o nim lub czymś co go interesowało. Nie mówiąc o jej krzykach.
- Nie wróci, jak będziesz taki niegrzeczny – nakłamał, by go zmotywować do poprawy. W końcu otworzył drzwi, ale dosłownie mina mu zrzedła  - Co tu robisz… babciu?
- Słyszałam od Matsuri o twojej prośbie – weszła, a raczej wepchała się do środka. – niestety, ona ma chodzić do szkoły, a nie zajmować  się tym bachorem.
- Ten bachor to mój syn i skoro się wepchałaś do mojego domu, to odnoś się do niego z szacunkiem – rzekł, zamykając drzwi. Wiedział, że staruszka bardzo go kocha, ale za bardzo lubi nim sterować. Nie chciała by zajmował się Naokim tylko oddał go do adopcji. Zresztą przez lata mieszkania razem, gdy go wychowywała niszczyła go jako człowieka. – Po cholerę przyszłaś?
- Zastąpię twoją siostrę.
- Ty? – parsknął śmiechem. – Taka stara baba nie poradzi sobie z energicznym dzieckiem. Powinnaś szukać dla siebie miejsca na cmentarzu – sarknął, zakładając ręce na klatce piersiowej.
- Na to przyjdzie jeszcze pora. To gdzie jest mój prawnuk? – zapytała Chiyo.
- Tato! Wybrudziłem się! – stwierdził pokazując plamę na koszulce. Buzię też miał całą ubabraną, ale zauważając gościa ze strachu schował się za Sasorim.
- No, Noaki dzisiaj się będziemy bawić razem! – zaśmiała się, jak te baba jagi w bajkach, doprowadzając małego do płaczu i wybiegnięcia do pokoju. Sasori spiorunował, oddalającą się na kanapę staruszkę, spojrzeniem.
- Po pierwsze, on nazywa się NAOki. Po drugie, musisz wszystko utrudniać? Im starsza tym głupsza – prychnął i poszedł jeszcze do pokoju syna. Chował się pod łóżkiem zaryczany i nie chciał wyjść. – Naoki chodź, umyjemy się i przebierzemy – zawołał łagodnie, siedząc na podłodze obok łóżka. W końcu chłopiec zaczął się z niego wysuwać i ze łzami w oczach, posłusznie umył buzie w łazience. Z pomocą taty, oczywiście. Kiedy ten kucnął przy nim i ocierał mu twarz ręcznikiem, na powrót się rozwył i do niego przytulił.
- Tatusiu! Ne zostawiaj mnie tu! Przepraszam, będę grzeczny, tylko nie idź! – krzyczał, jakby zostawienie go z prababcią było największą karą. No wolałby mu tego zaoszczędzić. – Proszę, tatusiu!
- Naoki, nie przesadzaj. Wrócę najwcześniej, jak będę mógł.
- Nie idź! Nie będę brzydko mówił, oddam moją myszkę! Nie chcę zostać z prababcią! Proszę, tatusiu!
Sasori przewrócił oczami, taka szansa na poprawienie jego zachowania… niestety nie mógł z niej skorzystać. Posiedział chwile z chłopcem póki się nie uspokoił, z bólem serca opuścił mieszkanie, uprzednio jeszcze rozmawiając o planie dnia dziecka z babcią. Tyle przegrać…

Gdy była pora obiadowa, w domu państwa Hyuuga gościł Naruto wraz ze swoim ojcem. Hanabi jeszcze była w szkole, ale potem jej odgrzeją jedzenie. Zresztą lubi nie jeść przy stole – nie będzie miała nic przeciwko. Na stół zaczęto podawać obiad, a zarówno dorośli, jak i młodzi żywo dyskutowali w innych częściach domostwa. Naruto namówił Hinate, aby pokazała mu swój pokój, jeszcze go nie widział, a chciał znać jej gust. Wszakże wygląd pokoju odzwierciedla właściciela.
- No to… tutaj – wskazała na drzwi z lekkim zawstydzeniem. Otworzyła drzwi i weszła wraz z nim do środka.
- O jacie… bardzo dziewczęcy ten pokój – stwierdził na widok różnych odcieni fioletu na ścianach. W roli ozdoby było kilka kwiatów i mnóstwo maskotek, pamiątek z dzieciństwa. – Rany, a moje zabawki kazali oddać do sierocińca… - stwierdził łapiąc w ręce jakiegoś króliczka.
- Też bym to zrobiła, ale te zabawki przypominają  mi zabawy z mamą – uśmiechnęła się ciepło. – Tego króliczka dostałam od ciebie.
- Ode mnie? – zapytał zaciekawiony.
- Tak. Jak mieliśmy siedem lat pojechaliśmy w ramach wycieczki do wesołego miasteczka, grałeś wtedy w jedną z gier. Chciałeś zdobyć maskotkę żaby – zaśmiała się, na widok jego pełnej dezaprobaty miny. – Niestety wygrałeś króliczka, którego ja chciałam.
- I ci dałem, tak? – zgadywał. – Nie, czekaj. Nie dałem ci – przypomniał sobie.
- Nie dałeś. Twoja mama się wstawiła za mną, byś mi dał – zaśmiała się, siadając na obrotowym fotelu przy biurku. Wtedy Kushina pełniła rolę dodatkowego opiekuna.
- Tak, ale co ona mi wtedy powiedziała…? – myślał a białooka zachichotała. – Wiesz? – mruknęła potakująco. – No to powiedz! – odłożył króliczka na miejsce.
- Nie – odparła słodko. Naruto od razu przyjął wyzwanie. Oparł się rękoma na oparciach fotela, na którym siedziała i pochylił kusząco do niej.
- Na pewno nie powiesz? – upewnił się lekko muskając wargami jej usta. Uśmiechnęła się i twardo zaprzeczyła głową. – A jak cię poproszę? – zapytał, delikatnie wpijają się w jej usta.
- Hinata! Obiad! – zawołał donośnie ojciec dziewczyny.
- Idziemy? – spojrzała wyczekująco na blondyna, który krępował lekko jej ruchy.
- Jak mi przypomnisz – powiedział zadziornie, dziewczyna westchnęła. Wiedziała, że on nie żartuję.
- Dobra – wstała i trzymając się z nim za ręce udała do jadalni. – powiedziała, że jak mi nie dasz maskotki to będziesz musiał się ze mną ożenić.
- Ach, fakt! Ale byłem głupi…
- No, byłeś…
Naruto zrzedła mina tą zgodą dziewczyny, ale no wiedział, że żartowała. A gdyby jednak nie, to wręczonym pocałunkiem odkupiłaby sobie grzechy. Zeszli po schodach do jadalni, gdzie przy stole czekało już jedzenie. Jedli rozmawiając na różne tematy. Musiał przyznać, że jego ojciec umiał zaciekawić Hiashiego rozmową i w dodatku wybrać taki temat, do którego on sam mógł się wtrącić. Naprawdę taka kontrolowana rozmowa szła mu o wiele łatwiej. Nawet nie musiał się podlizywać i mieć inne zdanie. Bo wiadomo tata wybroni, gdyż w wielu poważnych kwestiach się zgadzali.
W końcu przechodząc do salonu, kolejny raz zagadali na temat studiów. Hinata rozpoczyna je chcąc przejść na kierunek fizjoterapeutki. Hiashi nie do końca pogodził się z tym wyborem, ciągle ma nadzieję, że Hanabi wytrwa w swoich zapewnieniach nad byciem przyszłym architektem. Minato natomiast pochwalał ten wybór.
- Dobrze, ostatnio wielu moich pracowników narzeka na bóle stawów, więc na pewno nie braknie ci klientów – uśmiechnął się ciepło.
- Pacjentów tato. Pacjentów. Klienci brzmią trochę dziwnie – poprawił, Naruto.
- Racja, przepraszam.
- Ach, te gry słowne – przekręcił głową, Hiashi. – A Naruto rozumiem przejmie interesy po ojcu?
- Oczywiście – stwierdził z entuzjazmem, a Hiashi spojrzał znacząco na Hinatę.
- To jeszcze nie jest przesądzone – wtrącił Minato. – Musi sobie zasłużyć na bycie prezesem firmy. Jest tylko synem szefa - zaśmiał się akcentując słowo „tylko”.
- To chyba nie problem. Naruto bardzo się stara – stwierdziła Hinata.
-  Zobaczymy. To my się już zbieramy. Pojedziemy jeszcze po moją żonę do stolicy, więc czeka nas długa droga.
- To ja jeszcze skorzystam z toalety – przeprosił Naruto i wyszedł.
Po wykonaniu czynności związanych z higieną zszedł ze schodów. Niestety za szybko i spadł, uderzając o podłogę tuż obok siedzącej na schodach Hanabi, która żywo parsknęła śmiechem.
- Haha, o rany jaka ciota – skomentowała nadal się wdzięcznie śmiejąc.
- No dzięki za propozycje pomocy czy coś – stwierdził, wstając z podłogi i rozmasowują sobie plecy. Wtedy do przedpokoju weszła Hinata.
- Co się stało?
- Wyrżnąłem o podłogę – stęknął blondyn. Dopiero potem przywitał się z przyszłą szwagierką. Śmiało tak do siebie mówili, obu im to pasowało, więc dlaczego nie? – Jak w szkole?
- Weź nie pytaj, zadali nam tyle zadania, że nawet moi niewolnicy by sobie nie dali rady w jeden dzień. W dodatku już zaczynają nas stresować maturami.
- Biedny Konohamaru – wtrącił Naruto, a ona się zaśmiała.
Hinata go skarciła, bo jak on traktuje przyjaciela. No, ale nawet wtedy nie przestali z niego drwić. Najśmieszniej obgadywać nieobecnych, on i tak by się nimi nie przejął. Właśnie to w tym czubie lubiła, dystans do siebie. Po chwili przez próg drzwi przeszedł Hiashi .
- Już wróciłaś Hanabi? Masz zadania?
- Nie – skłamała, rozbawiając tym Uzumakiego, a przez to odkrywając prawdę. – No dobra, mam. Ale to z matmy, nie umiem tego robić.
- Przeczytałaś chociaż polecenia? – zapytał surowo. Wiedział, że ona robi wszystko, aby się nie uczyć i obawia się, że to wpływ tego jej chłopska.
- Po co? Skoro wiem, że nie umiem – wzruszyła ostentacyjnie ramionami. Wtem do przedpokoju wszedł również Minato. Mała Hyuuga się wściekła, to Minato też z nimi był i ją pominęli? Co to ma znaczyć?
- Hanabi, uspokój się – powiedziała Hinata, a potem nachyliła i szepnęła do jej ucha, kiedy blondyni poszli zakładać buty. – To jest MÓJ przyszły teść.
Młodsza siostra pokazała jej język i naburmuszyła się. Hinata zaśmiała się zaciekawiając widokiem Uzumakich. Jednak starszy z nich nie dochodził co było przyczyną. Naruto się jednak domyślał, jak mogą się jarać jego ojcem? Fuj. Pożegnał się czule z Hinatą, ale krótko, bo czuł się obserwowany. Potem odjechali już samochodem, a dziewczyny rozeszły się do pokoi. Po kilku minutach Hanabi weszła do pokoju siostry.
- Ej, siostrzyczko… - zaczęła, trzymając w ręku podręczniki, jednak widok zakrzątanej siostry zmusił ją do zmiany tematu. – Szukasz czegoś?
- Nie… - odparła, szukając czegoś wzrokiem – jednej maskotki, ale nieważne. Co chciałaś?
- Tego króliczka? – dopytała.
- Tak, widzisz go gdzieś?
- No tu go nie ma – oznajmiła, po chwili zostając obdarowana pytającym spojrzeniem. – Naruto go zabrał ze sobą. Mówił coś, że chcę się z tobą ożenić… nie wiem, nie słuchałam.
Wzruszyła ramionami i poprosiła siostrę o pomoc w zadaniu, ewentualnie zrobienie go za nią. Co nie przeszło, przynajmniej w teorii, w praktyce wyszło na jej korzyść.

Tymczasem kilku tak zwanych przyjaciół jeździło rowerami w trasę po lesie. Ich celem było dotarcie nad rzekę, ale nie przebywanie razem było jedynym celem wycieczki. Odpoczynek od dorosłego życia, od ciągłej pracy czy czegokolwiek. Nie wszyscy byli zadowoleni oczywiście, ale w ich przyjaźni chyba chodziło głównie o egoizm. Zresztą i tak nie narzekali na ten sposób traktowania, a przynajmniej nikt nie robił tego na poważnie.
W końcu dotarli do rzeki, a właściwie wodospadu. Widok był nieziemski, towarzyszące promienie słońca dodawało miejscu zjawiskości. Porzucili swoje rowery na ziemię i odetchnęli.
- Rany, ale tu jest zajebiście! – zachwycił się Yahiko.
- Wiadomo, byłem tu w wakacje z Nagato i naszymi „dzieciakami” – odparł z uśmiechem Itachi, wykonując cudzysłów w powietrzu. Na myśli mieli Sasuke i Naruto, bynajmniej nie oni chcieli wyruszyć na wyprawę.
Był taki dzień, kiedy miał pójść sprawdzić co u nich, zasiedział się, bo grali w jakieś gry na konsolach. Wpadła Kana i trochę się porządziła, skutkiem czego zrobili sobie wyprawę na rowerach. Blondyn się wkurzył najbardziej, bo mu świeżo zdjęli gips. Deidara nachylił się nad rzeką i wziął w dłoń trochę wody.
- Ej, Kakuzu – zwrócił się do kolegi obok. – Myślisz, że ta woda jest pitna? – zapytał, przed wypiciem.
- NA BOMBĘ! – krzyknął, biegnący Hidan i wskoczył do wody, ochlapując towarzystwo.
- Już nie – stwierdził w odpowiedzi, Kakuzu.
- Niesamowita woda, chodźcie! – nawoływał szarowłosy.
Mężczyźni nie dali się długo przekonywać, zdjęli swoje bluzki, ukazując swoje nienaganne sylwetki. Śmieli podejrzewać, że w obecności dziewczyn one zaczęły by piszczeć i wzdychać z zachwytu. W końcu są tacy zajebiści! Nagato wyjął z torby od roweru swój profesjonalny aparat, takie spotkanie nie może pozostać bez upamiętnienia. No a tak nie chwaląc się, robił całkiem niezłe zdjęcia.
Po kilku minutach skakania sobie do wody rozsiedli się na brzegu. Słońce raziło ich ciała swoimi promieniami, przy okazji susząc mokre spodnie. Sasori od razu wygarnął Hidanowi swoją frustracje nad nowym charakterem syna, ale nikt zbytnio go nie słuchał.
- A  te myszę, którą mu dałeś to sobie wsadź, z łaski swojej w dupę – warknął.
- Nie dawałem mu jej, sam znalazł. Jeszcze wtedy podrywałem jakąś laskę, a on ją wystraszył tym gryzoniem – odparł z zamierzeniem pokazania, że jest większą ofiarą..
- Ej, wyluzuj Akasuna – wtrącił Kakuzu. – ostatnio cały czas jesteś wkurwiony.
- Może przejdziemy się w przyszłym tygodniu do kina? – zaprosił go Deidara, a reszta już zaczęła jakieś głupie pomruki im posyłać, a zaostrzyły się, kiedy Sasori zgodził się na ten wypad.
- Mogę pójść z wami? – zapytał Itachi, a blondyn parsknął śmiechem, by po chwili spoważnieć.
- Nie. Żadnych kurwa Uchih.
- Co jest? Problemy w szczęśliwej rodzince? – zapytał Kisame.
- Nie, ale trochę tęsknie za wolnością – rzekł Itachi. – ostatnio znalazłem moją kronikę z liceum i tak zatęskniłem. Chciałbym znowu mieć szesnaście lat.
- Jestem głodny – powiedział w końcu Yahiko całkowicie olewając wyznanie kolegi. – Poproszę Konan, aby upiekła ciasteczka.
- Czyli wbijamy do Yahiko – zarządził Hidan. – Sprawdzimy czy twoja kobieta spełnia się w roli gospodyni domowej.
- Mowy nie ma. Chcę spać dzisiaj w łóżku – fuknął rudowłosy.
Chłopaki bardzo długo go namawiali, by w końcu uległ. Nawet Nagato nie bronił swojego współlokatora, chciał spróbować ciasteczek Konan. Jedynie Sasori odmówił, nie chciał zostawiać Naokiego z babcią.
- Co kurwa?! Z kim go zostawiłeś?! – oburzył się Hidan.
- Z babcią.
- Ja pierdole, wyrośnie z niego taka ciota, jak ty… zadzwonię ci po kogoś na zastępstwo – zadecydował, wyciągając komórkę. – Ta nie, ta też nie, ta by miała fajny pokarm, ale Naoki za duży na cyca. Ta nie lubi dzieci, ta podejrzanie bardzo je lubi, ooo Deidara co mi robisz wśród kobiet…? Nie wiem jak to się stało, naprawdę, hehe – rozjuszał blondyna do złości. Bez oporów zabrał mu telefon i rzucił do płynącej rzeki.
Hidan wzburzony jego zachowaniem, postanowił wytargać go do wody i tam utopić. Obito dołączył do nich, ratując swojego ulubionego kolegę. Zetsu natomiast postanowił pomagać Siwemu. Natomiast ci normalniejsi patrzyli na nich obojętnie. Nagato zdecydował się podejść i porobić zdjęcia. O dziwo każdy szanował to, że ma bardzo drogi aparat i nic nikczemnego na niego nie planowali, przynajmniej gdy w jego zasięgu był ów przedmiot.
- Akasuna, a to Miyuki jeszcze nie wróciła? – zapytał Yahiko. Może to trochę paradoksalne z jego wcześniejszymi zastrzeżeniami, ale chciał się spotkać całą ekipą w domu. Rudowłosy zaprzeczył ruchem głowy. – Kiedy wraca? – kolejne pytanie, ale też niema odpowiedź, poprzez wzruszenie ramionami.
- Może zadzwoń do tej swojej siostry, aby tam wpadła? – zaproponował Kisame. Pamiętał Matsuri, wkurwiająca, wymądrzająca się, dorosła dziewczynka. – Weź, nie będziesz ciągle gnił w domu z dzieckiem.
- Nie gniję ciągle w domu.
- Jak nie dom to praca – wtrącił Kakuzu. – Nie pierdol tylko idź dzwonić.
Po kilku ostrych namowach i mocnych szturchnięciach dał się przekonać. Odchodząc na bok usłyszał gromkie brawa od kolegów, przewrócił leniwie oczami, co za dzieciaki. Na szczęście była akurat pora, kiedy Matsuri skończyła zajęcia szkolne.
- Słucham? – zaczęła osoba po drugiej stronie.
- Siostra, idź do mnie i sprawdź jak sobie babcia radzi z Naokim.
- Nie mogę – oznajmiła dziewczyna. – Jestem właśnie z Gaarą.
- No to idź razem z nim – powiedział obojętnie. Wtedy też Itachi podszedł i wyjął butelkę z wodą z roweru. – To moja – szepnął mu groźnie, w odpowiedzi dostając wzruszenie ramionami.
- Nie. To twoje dziecko nie moje. Sam się nim zajmuj – fuknęła Matsuri.
- No weź, nie rób tego dla mnie tylko dla Naokiego. Został z babcią – dodał, sądząc że ta informacja będzie adekwatna do zgody. Przeliczył się.
- Współczuję. Znienawidzi cię, ale ja cię kocham braciszku. No to pa – posłała mu buziaczka i rozłączyła się.
- He-Hej! Matsuri! Ty mała, pierdolona, gówniaro. Załatwię cię – powiedział do siebie, wybierając kolejny numer na liście kontaktów. Uchiha zaśmiał się wymownie, on też ma problemy z młodszym bratem, też musi tak śmiesznie wyglądać, jak się na niego wścieka. – Halo, Gaara…?
- Och, cześć szwagrze – zaczął Gaara, a siedząca naprzeciwko Matsuri zakrztusiła się popijaną colą. – Co tam?
- Muszę ci powiedzieć coś ważnego… - nagle usłyszał szmery i krzyki Matsuri z nawoływaniem oddania telefonu. Uśmiechnął się do siebie, wszystko idzie zgodnie z planem. – Gaara jesteś tam?
- Wygrałeś, gnido – syknęła do słuchawki.
- Też cię kocham siostrzyczko. Pa – zakończył słodko.
- Spierdalaj! – warknęła wściekle. Razem ze swoim chłopakiem pili kawę w kawiarni całkiem niedaleko liceum dziewczyny. Błękitne oczy jej partnera przewijały się to na dziewczynę to na ściskany w jej dłoniach jego telefon. Znał fochy Matsuri i dziwił się, że Sasori jakimś cudem zmusił ją do zmiany decyzji. W końcu oddała mu telefon, a jej oczy ogarniała chęć zdemolowania pomieszczenia. – Idziemy!
Nie sprzeciwił się jej rozkazowi, jak każda kobieta, potrafi być cholernie straszna. Sabaku nawet lubił małego brzdąca Akasuny, więc z chęcią jechał do jego mieszkania. Matsuri niestety nie, całe wakacje robiła jako jego opiekunka, zbrzydło jej to. Jednakże bratanka kochała całą sobą, tylko jego tatuś od siedmiu boleści przeginał! Nadgodziny w pracy, spotkania z kumplami albo zabranie go gdzieś na dwór. No co to ma być?! Kiedy byli już na miejscu, na odpowiednim piętrze bloku, zapukała do drzwi. Nikt nie otwierał, zaczęła dzwonić i walić  w drzwi, była porządnie wkurzona.
- Matsuri, uspokój się – zaczął Gaara, blokując jej ręce. – twoja babcia to staruszka, nie pobiegnie ci sprintem otworzyć. Bądź rozsądna.
Naburmuszyła się. Była bardzo dorosła, jak na swój wiek, wszyscy jej to powtarzali, a on jeden twierdził inaczej. Pewnie, gdy go pozna z takim Daisuke to się w ogóle nie dogadają. Wyjdzie na to, że ma dwie różne osobowości. W końcu zamek w drzwiach zestrzelał, a one się otworzyły ukazując Chiyo.
- No co tak długo?! – szatynka dała upust swojej irytacji.
- Hm? A co ty tu robisz? – zapytała zaskoczona, ale nie chciała jej tu, jest zbyt pyskata.
- Dzień dobry – wtrącił Gaara, a staruszka skinęła głową z uśmiechem nareszcie ma jakieś godne towarzystwo. – przyszliśmy z polecenia Sasoriego czy daję pani sobie radę.
- Oczywiście, że daję – burknęła. – własny wnuk we mnie nie wierzy. Niewdzięcznik jeden.
- Naoki w ogóle żyję? Bo coś tu cicho jest – zakpiła licealistka, a babcia spiorunowała ją spojrzeniem. – No dobra, skoro dajesz radę to spadamy. Sasori wróci późno.
- Co?! Dlaczego?!
Chiyo zatrzymała ich i przyznała się, że nie bardzo daję radę, znaczy daję, ale nie żeby na cały dzień. Wpuściła ich do mieszkania, twierdząc że Naoki został najpewniej opętany, przez jakąś nieczystą moc. Sabaku spojrzał na dziewczynę, a ta postukała się w czoło odnośnie wygadywanych bzdur kobiety.
- Babciu nie przesadzasz? Zajmowałam się Naokim przez całe wakacje. Po prostu się starzejesz – oznajmiła szatynka z litością w głosie.
- Lepiej się ucisz dziecko – syknęła  Chiyo. – Naoki! Chodź tu, łobuzie! – Gaara usiadł sobie na kanapie. Wszyscy patrzyli w stronę, gdzie dochodził tupot kroków. Wtem wyszedł chłopiec owinięty papierem toaletowym.
- Patrz, jestem mumią! – zawołał radośnie. – Prawie jak ty, babciu! – kobieta spojrzała wymownie na chichotającą dwójkę, a nie mówiła?
- No co? Podobny, tylko potrzebował tego no, ee… jak to się nazywało…?
- Zmumifikowania – podpowiedział Gaara, razem z nią się nabijając. – Cześć Naoki.
- Sabaku! – zawołał z uśmiechem. Nie wiadomo czemu, ale zakodował sobie w głowie mówienie do niego po nazwisku, co zresztą nie przeszkadzało błękitnookiemu. – Pokażę ci moją myszkę!
- Stój urwisie – zawołała Chiyo, zdejmując z niego papier. – Najpierw dokończysz obiad.
- Nie chcę! – fuknął, krzywiąc swoją buźkę. – Nawet tata, by tego nie zjadł! To wygląda jak gówno!
- Nie interesuję mnie to. Masz zjeść i przestać się brzydko wyrażać!  Bo dostaniesz w pupę! – krzyknęła popychając go do kuchni. Wywinął się zręcznie i ku zdziwieniu obecnych, wydarł.
- Nie chcę! Głupia babcia! Dupa, dupa, dupa!
Gaara wraz z Matsuri tłumili parsknięcie, odegrał się z nawiązką. Czerwono włosy jednak zabrał Naokiego do pokoju, pod pretekstem pokazania myszki. Matsuri w tym czasie wyganiała babcie do domu, gdyż ta jest po prostu zbyt zmęczona, aby zajmować się takim energicznym dzieckiem. Udało się, a wtedy zadzwonił telefon stacjonarny. Bez wahania odebrała.
- Słucham? – po drugiej stronie rozbrzmiał znajomy dziewczęcy głos. – Miyuki! Kobieto wracaj szybko, Sasori nie daję sobie rady. Wykorzystuje mnie – wyżaliła się, dostając upragnione pocieszenie. No może poza tym, że opiekunka bardzo silnie broniła swojego pracodawcy. Biedna, nieszczęśliwie zakochana. – Kiedy wracasz? – odpowiedź ją nie satysfakcjonowała, zdecydowanie za długo. Postanowiła trochę nakłamać. – Mój brat cały czas mówi, że za tobą tęskni. Zrób mu te przyjemność i wróć wcześniej – heh, manipulacja jako klucz do sukcesu. Potem zauważając wychodzących chłopaków, przekazała słuchawkę Naokiemu.
Gaara zachichotał cicho, a potem pokazał swojej dziewczynie białego koleżkę. Pisnęła uciekając na kanapę, jak ona nie cierpiała tych gryzoni! Mały piszczący gryzoń chodził sobie po ramionach Gaary. Fuj! Jak on to może znieść? Kazała chłopakowi odnieść zwierzaka z powrotem, ale gdy potem wrócił była przezorna i nie pozwalała mu się do siebie zbliżyć, przewrócił oczami.
- To co? Mam się rozebrać i ci udowodnić? – sarknął, a Matsuri zmarszczyła brwi. Jednak później spojrzała na to z innej perspektywy.
- Kuszące, no dobra – usiadła, patrząc na niego wymownie. Chłopak  podszedł do niej i pstryknął w czoło.
- Dorośnij najpierw – sarknął, siadając na fotelu w pobliżu.
- Jestem bardzo dorosła! – zawołała oburzona.
- Aha, pewnie.
Swoją ironiczną postawą, sprowokował Matsuri do prezentacji dojrzałości. Wstała z kanapy i usiadła na nim okrakiem. Przysunęła do jego zaskoczonej twarzy usta, a następnie złączyła je z jego. Miała wpierw lekkie opory, ale to czułe odwzajemnienie Gaary pomogło. Było całkiem miło, wcześniej nigdy tak namiętnie się nie pocałowali. Ich związek był taką grą, aby nie swatali ich z kimś innym bardziej upierdliwym. Naoki rozmawiał przez telefon w pokoju obok i nie zapowiadało się, aby kończył. Dziewczyna ubarwiła pocałunek wykorzystując język, a ręką, którą opierała o jego tors zaczęła posuwać w dół w celu włożenia mu jej w spodnie i dostatecznie go podniecić. Jednak ostro zatrzymał jej dłoń, przerywając chwilę.
- Hej, hej, hej. Bycie zdzirą nie uczyni cię dorosłej – stwierdził z pełnym wyższości uśmiechem. – Dzieciak.
- Spieprzaj – fuknęła i zeszła z powrotem na kanapę.
Nie obrazili się za takie gadanie, powiedzmy, że mieli do siebie dość duży dystans. Akurat teraz podsłuchiwali i komentowali rozmowę pięciolatka. Matsuri od razu wiedziała, że Naoki chciałby Miyuki za mamę, problem tkwi jedynie w Sasorim. W tym, że ma na wszystko wyjebane. Natomiast Gaara się zastanawiał czy maluch nie jest zauroczony swoją opiekunką…? Jego teoria została obalona pełnym politowania spojrzeniem rozmówczyni i wymownym puknięciem się w czoło. Kiedy już rozmowa dziecka została zakończona wzięli go do siebie i oglądali telewizje. Zamówili pizzę, nie są tacy okrutni, aby kazać mu jeść te babciną breję.
- Ej, Naoki… lubisz Miyuki? – zaczęła Matsuri, nie mogła tak tkwić w niepewności, a to ciekawy temat. Gaara spojrzał na jej entuzjazm z dezaprobatą.
- No – skinął głową. Rany jak on jej teraz przypominał Sasoriego, ta obojętność w głosie, krótka odpowiedź, ech jakie to wkurwiające, pomyśleć że niektóre laski na to lecą.
- Chciałbyś żeby była twoją mamą? – dopytał Gaara, widząc w cioci malucha narastającą frustrację.
- Kto to jest mama? – zapytał, wyciągając z pudełka kolejny kawałek pizzy. Akasuna się zdziwiła, czyżby jej brat nigdy nie rozmawiał z młodym na ten temat?
- W każdym modelu rodziny powinno być dziecko, jego mama i tata. Pewnie w przedszkolu po twoich kolegów przychodzą ich mamy – zaczął chłopak.
- Weź nie mów do niego tak sztywno. Czego ty wymagasz od dzieci w zerówce… dzieciak – dogryzła Matsuri. – mama to pani, która mieszkałaby u was. Kochała zarówno ciebie jak i twojego tatę, robiła ci jedzenie, byłaby ostatnią osobą, którą widzisz w nocy i pierwszą, którą widzisz w dzień.
- Przy dobrych prądach, dała by ci braciszka lub siostrzyczkę – szatynka plasnęła się w czoło, no co za debil z tego Gaary.
- Jak? – wypalił Naoki.
- Sabaku ci powie, jest studentem – wrobiła dziewczyna.
Po niezrozumiałej próbie odpowiedzi, o dziwo Naoki zrozumiał, że chodzi o seks i wszystko im ładnie powiedział, co, jak, gdzie i kiedy. Hidan go już uświadamiał kilka razy. Licealistce, aż było wstyd, o kilku rzeczach ona sama nie wiedziała, dziwnie jest być uświadamianym przez pięciolatka. Oglądali telewizje, krępująca cisza ich nie opuszczała, aż do powrotu właściciela mieszkania. Jeszcze raz przeprosił gości za kłopot, kiedy wychodzili z domu i został sam na sam z synem. Jakoś nie miał siły na pouczanie go, więc postanowił spędzić z nim odrobinę czasu. Wziął kawałek pizzy i otulił go ramieniem.
- Tato...? – zaczął, a mruknięcie pozwoliło mu kontynuować. – Chcę, by Miyuki była moja mamą – zakrztusił się zajadanym kawałkiem.
- Przepraszam bardzo, ale co?! – zdziwił się, ten temat pozbawił go apetytu, no ile można słuchać o tym, że powinien sobie kogoś znaleźć, że wygląda jak frajer z dzieckiem i inne.
- Chciałbym mieć mamę. Taką, która byłaby cały czas ze mną – oznajmił, robiąc słodkie oczka. Więc doskwiera mu samotność, tego nie podejrzewał. Chyba nieświadomie popełniał bardzo duży błąd, zaniedbuje go. Za dużo czasu poświęca pracy i krzywdzi tym syna.
- To nie jest takie łatwe… - wyczekujący wzrok syna, wzmógł gorąco w jego ciele. – wiesz, musi się ją kochać i takie tam.
- Kocham Miyuki – odpowiedział prosto.
- To ja ją muszę kochać – poprawił się.
- Kochasz Miyuki?
- Nie! – krzyknął podenerwowany. Nie chce już rozmawiać na ten temat.
- Czemu? – zadał kolejne pytanie.
- Bo nie – burknął, ale widząc, że syn nie daję za wygraną, dodał. – Jak się będziemy kochać to wtedy Miyuki zostanie twoją mamą, koniec rozmowy – ulżyło mu widząc zgodę Naokiego. – A co do twojego zachowania…
- Powiedziałeś „koniec rozmowy” – zacytował go zręcznie. – Puść mi „gdzie jest nemo?”!
Chyba nigdy nie miał takiej ogromnej chęci zlania mu tyłka. Tak zręcznie mu pyskuję, no widać szkołę Hidana. Jednak dla świętego spokoju poszedł puścił mu bajkę i zostawił samego, zajmując się ogarnięciem całego mieszkania i przyszykowania synowi kąpieli.

DATA
28.09.2013

OD AUTORKI
Zdążyłam! xD No dobra, tutaj bądźcie wdzięczni Tsuki i jej "piszesz?", "ile już masz?", "co robisz? xD" - serio, ja jestem jej bardzo wdzięczna ♥  xD Bardzo dziękuję wam za komentarze, wiem, że do większości ludzi mam wbić na blogi, bez obaw, zrobię to! Już wam mogę powiedzieć, że od października całkowicie mogę się poświęcić blogsferze xD Więc spodziewajcie się mnie na dniach :) Dzięki, że czytacie, pozdrawiam gorąco ;*

W NASTĘPNYM ODCINKU (te kolumnę również zawdzięczacie Tsuki...)
Naruto spędza ostatnie dni u dziadka, jak to zniesie? Hinata uczy się gotować, czy kogoś zatruję? 
Konohamaru i Hanabi, wspólnie robią zadanie z... chemii. Jak to się skończy?
Niespodziewany gość w domostwie Hidana, co zrobi? Jak i czy w ogóle wyrzuci tą przybłędę?
Czasy szkolne i pierwsze zajęcia Hinaty na nowym kierunku. Kto będzie czekał na nią pod salą? Dokąd pójdą?
Rodzinka Uchiha, czy jakoś się tam coś zmieniło?
Decyzja Hinaty, o co chodzi?