Ariana | Blogger | X X

6 cze 2016

ROZDZIAŁ #08.

 Do rozpoczęcia świąt pozostały dwa dni. Niemal każdy już wyjechał do rodziny, by dzielić z nimi te ważne i ciepłe dni. Kiba również wyruszył do domu, rzecz jasna proponując Sasuke spędzenie świąt u niego. Ani mu się śniło. Poza tym Sasuke miał zamiar nawiedzić Menmę, Izumi i Midori, czyli w sumie też swoją rodzinę. Prawie. Cóż, Kiba mieszkał niedaleko, ale chyba bardziej miał ochotę odwiedzić Naruto, niż Menmę. Niewierny z szatyna był przyjaciel.
 Sasuke był dzisiejszego dnia sam w mieszkaniu i akurat przeszukiwał domową apteczkę. Ostatni jego upadek na chodniku skutkował bolesnym zdarciem pleców, szczególnie odczuwał to śpiąc. Położenie się na plecach nie wchodziło w grę, dlatego udał się do pobliskiej apteki po jakąś maść czy coś. Byle ulżyć sobie w bólu. W ów miejscu spotkał również Sakurę, świetnie.
 Kupowała dość sporo leków, których nawet nie znał ze słyszenia. Cóż, skoro uczy się na medyka to pewnie się bardziej zna i nie wybiera leków zarzucanych ludziom w telewizji. Po dłuższej chwili stania w kolejce, kobieta zauważyła go za sobą.
 - A szykował się taki piękny dzień… - Burknęła do siebie.
 - Skoro ta szarość, zimno, śnieg z deszczem lecący z nieba i wkurzająca ciapa jest dla ciebie czymś pięknym, to niespecjalnie się obrażę.
 - Sądziłam, że pojechałeś na święta do rodziny…
 - Przeliczyłaś się.
 - Widzę. – Na tym rozmowa się zakończyła, Sasuke nie miał najmniejszej ochoty kontynuować, jako, że kolejka przed nimi była spora, to Sakura wspomniała sobie rozmowę z Mikoto na temat Sasuke. A dokładniej na temat jego urazy. - Właściwie, nie powinnam się wtrącać, ale twoja mama…
 - Nie obchodzi mnie co myślisz, bądź łaskawa się jednak nie wtrącać.
 - Nie to nie, ale podobno to ja jestem irytująca…
 - Zamienisz się ze mną miejscami? Potrzebuje jednej rzeczy, a ty widzę lekomanka. – Prychnął, patrząc na jej listę leków.
 - Jak chcesz o coś prosić, to nie obrażaj tych osób.
 Sakurze było to na rękę, by Sasuke szybciej stąd sobie poszedł, więc przepuściła go. Po rozmowie, jaką wymienił z aptekarką zrozumiała czego najbardziej potrzebuje, a aptekarka podała mu ów maść, jakby czytała jej w myślach.
 - Gdzie się tak poturbowałeś? – Zagadała z zdawkowym przejęciem. Nawet nie raczył odpowiedzieć. – Chcesz, to przyjdź do mnie potem. Mogę ci pomóc posmarować plecy maścią.
 - Poradzę sobie.
 Powiedziawszy to bez słowa podziękowania czy pożegnania wyszedł z apteki. Kilka chwil wystarczyło, aby wrócił do mieszkania. Pierwsze co chciał zrobić, to użyć maści, jednak po zastanowieniu stwierdził, że wcale to nie będzie takie proste jak się mu wydawało. Po kilku próbach zrozumiał też, że bez pomocy drugiej osoby się nie obejdzie. Chowając swoją dumę do kieszeni, ubrał buty i zszedł piętro niżej do sąsiadki.
 Sakura w ten czas wychodziła właśnie z apteki i z niewielką torebeczką, mknęła chodnikiem do swojego mieszkania. Po chwili usłyszała za sobą sygnał policyjnych kogutów, po czym radiowóz zaparkował tuż przy niej. Z pojazdu wyszedł Shisui i uśmiechnął się do kobiety, powodując u niej rumieniec na policzku.
 - Witaj, obywatelko. – Mruknął, podchodząc do niej.
 - Witam, panie władzo. Czyżbym złamała jakieś prawo?
 - Możemy w sumie pod to podciągnąć pani dość skąpy strój w takie zimno. – Stwierdził Shisui. Przez chwilę panowała przyjemna cisza. – Została mi przekazana wiadomość od ciebie.
 - Och, naprawdę…? – Trochę się tym zawstydziła.
 - Nie zostawiłaś?
 - Nie! Zostawiłam, ale trochę mi z tym głupio teraz. Minęło sporo czasu, pomyślałam, że chyba się za bardzo narzucałam…
 - Cóż, zabrzmię wrednie, ale tak. Trochę tak było.
 - Ale jesteś tu. – Zaśmiała się zakłopotana.
 - Szczerze mówiąc, nie reagowałem, bo uganiałem się za pewną koleżanką w pracy. Aż w końcu do niej zadzwoniłaś i nie wiem co jej o mnie powiedziałaś, ale odsunęłaś ją bezpowrotnie z mojego zasięgu.
 - Och… Nie pomyślałam o takim scenariuszu… - Skuliła się w sobie, wolałaby nie słuchać na temat konsekwencji swoich czynów. – Przepraszam…
 - Może wynagrodzisz mi to umawiając się ze mną na kawę? Wiesz, nie ta, to inna.
 - Czuję się, jak marna nagroda pocieszenia.
 - Możesz mi dać tak jakby kosza.
 - To by było najgłupsze posunięcie z mojej strony. – Mruknęła Sakura. – Gdzie, kiedy i o której?
 Shisui z uśmiechem ustalił z Sakurą datę spotkania. Wymienił się też z nią prywatnym numerem, tym razem prawdziwym. Niestety nie mógł wstąpić do niej do domu, ponieważ był w trakcie pracy, dlatego po prostu się pożegnali. Sakura odprowadziła jego samochód wzrokiem, a następnie pozwoliła sobie wydać okrzyk zwycięstwa. Z nieschodzącym z twarzy uśmiechem weszła do klatki i wspinała się po schodach na swoje piętro. Wtedy zobaczyła opartego o jej drzwi, piszącego smsy, Sasuke. Zdziwiła się jego widokiem.
 - Mieszkasz piętro wyżej.
 - Pamiętam, ale zdecydowałem się skorzystać z twojej oferty. – Odpowiedział, a dla przypomnienia wyciągnął ku niej słoiczek z zakupioną w aptece maścią. Sakura uniosła w górę jeden z swoich kącików ust.
 - Jasne. Odsuń się, muszę otworzyć drzwi.
 - Tym razem sobie poradzisz sama? – Wobec tego pytania Sakura wydęła usta.
 - Wiesz, nie muszę ci wcale pomagać… Może zastosuj się do tego co ci mówiłam w aptece. – Szybkim ruchem otworzyła drzwi mieszkania. – Wejdź…
 - Panie przodem.
 Powiedział obojętnie. Sakura nie wiedziała czy zrobił to przez wychowanie czy zwrócenie mu uwagi na brak kultury, ale tak czy siak to było naprawdę miłe. Weszli do mieszkania, Sakura położyła na stoliku swoje leki i od razu zabrała się za Sasuke. Wolała się go jak najszybciej pozbyć zanim….Wryło ją w podłogę, gdy zobaczyła swojego sąsiada bez koszulki. Nie myślała, że ma on tak wspaniale wyrzeźbione ciało. Spory biceps i niezłe mięśnie brzucha. Nie spodziewała się.
 - Po co ci tyle leków? Jesteś chora? – Zapytał Sasuke z ciekawości. – Umierasz?
 - Bardzo śmieszne. Zawsze prezentujesz ten poziom żartów? – Przewróciła oczami. – To witaminy. Ostatnio jestem bardzo  osłabiona.
 - Dlatego ten spokój w nocy.
 - Załatajmy twoje zadrapania, bo mam cię już dość. – Sasuke posłusznie odwrócił się do niej plecami. – Gdzie się tak załatwiłeś?
 - Skąd pewność, że sam to sobie zrobiłem? Może dziewczyna mnie wydrapała?
 - To nie są ślady po paznokciach. Masz obdartą skórę.
 - Przewróciłem się. Było ślisko.
 - Zapłaciłabym za ten widok. – Zaśmiała się wrednie. – Czekaj… przed naszym blokiem? Na chodniku?
 - Taa. – Parsknęła śmiechem. – I ty niby lepszy humor prezentujesz? Śmianie się z czyjegoś upadku to poziom siedmiolatka.
 - Nie, nie. To zabawne, bo twoja mama w tym samy miejscu wywinęła orła. Jaka matka taki syn. – Wytłumaczyła. – Powinieneś spędzić z nią święta.
 - Nie twoja sprawa.
 - Życie jest zbyt krótkie, by niszczyć więzy rodzinne przez jakąś głupią sprzeczkę.
 - Nie wiesz o co chodzi, więc nie zgrywaj terapeuty.
 - Nie muszę nim być, by zrozumieć, że czujesz się ciągle odrzucony przez ojca, zazdrosny o starszego brata i wyalienowany przez rodzinę.
 - No to skoro rozumiesz, to chciałabyś spędzić święta z taką rodziną?
 - Pewnie. Nic tak nie wkurwia drugiego człowieka, jak dojrzalsze zachowanie. – Sasuke uśmiechnął się wobec ów argumentu.  – Poza tym masz świetną mamę, na twoim miejscu nie chciałabym, by była przeze mnie smutna. Dobra. Gotowe. - Sasuke po komunikacie ubrał na siebie koszulkę. 
 -  Wiesz co jeszcze wkurwia? Trzymanie się własnego zdania. 
 - Typowe. Można się tego po tobie spodziewać. Przewagi egoizmu i dumy. 
 - Nie będzie mnie pouczał ktoś, kto sam nie jedzie do rodziny. To już hipokryzja. 
 - Sądzisz, że nie jadę? - Parsknęła śmiechem. - Spokojna głowa. Rano przyjedzie po mnie tata. Między nami też nie ma dobrze, ale w święta trzeba schować swoją dumę do kieszeni. Nie wiadomo czy to nie ostatni raz, gdy zasiądziesz z nimi do stołu...
 - Moi rodzice są jeszcze młodzi. 
 - Moi też! - Zawołała broniąc się przed pochopnym wyciągnięciem wniosków. - Ale wiesz... Wypadki lubią chodzić po ludziach. 
 Sasuke wziął sobie słowa sąsiadki pod uwagę. Na pewno nie chciał by w ich rodzinie wydarzyła się jakaś tragedia, dodatkowo nie sądził, aby wybaczył sobie, że rezygnował z okazji na zobaczenie ich. Sakura patrząc na niego wiedziała, że trafiła w jego czuły punkt. Dalsza rozmowa wszystko zniszczy, więc zaczęła go wypraszać. Musiała się jeszcze spakować i inne takie. 

 Naruto korzystając jeszcze z przedświątecznego wolnego czasu, zgodnie z obietnicą wybrał się do szkoły licealnej, do której uczęszczał Konohamaru. Wiele lat temu, Naruto sam uczęszczał do tejże placówki, a wychowawcę stamtąd wspomina ciepło po dziś dzień. Ponadto Iruka był właśnie wychowawcą Naruto, który na dodatek niedawno miał dziesięciolecie pracy w szkole. To wyszło, że miał dwa powody na odwiedzenie. Konohamaru miał z nim dwie ostatnie lekcje, na których Naruto zdecydował się pojawić. Lubił spać, dlatego poranek nie wchodził w grę, a po południe jak najbardziej. Przy okazji mógł uciec od mamy i jej świątecznych porządków. I wcale nie chodzi o wymiganie się od pomagania. Pomógłby, ale jaki w tym sens, gdy Kushina wszystko po nim potem poprawia? Najlepiej po prostu nie wchodzić jej w drogę.
 Naruto zaparkował samochód przed budynkiem. Pobyt tutaj jest taki odświeżający. Choć wygląd się zmienił to układ jest taki sam. Chodząc pustym korytarzem przeglądał zdjęcia absolwentów jego szkoły. Znał tylko kilka roczników, ale chciał coś sprawdzić.
 - Kiba mówił, że chodził do tej szkoły tylko był w przeciwległej klasie…-Przypominał sobie na głos, penetrując wzrokiem absolwentów. – O! Jesteś gnoju! - Zawołał z uśmiechem, a po chwili parsknął śmiechem. – Co za niekorzystne zdjęcie…
 Wyciągnął z kieszeni telefon, robiąc zdjęcie zdjęciu. Wysłał je w załączniku Kibie, w wiadomości zaś pisząc Wyglądasz, jak prosiak :D. Nie musiał czekać długo na odpowiedź. Spierdalaj, wina światła! :(.
 - Cześć Naruto, co tutaj robisz? – Mruknęła podchodząca do niego Kurenai. Również uczyła w tej szkole, tak jak i jej mąż Asuma. – Stęskniłeś się za szkołą?
 - Jasne, ale nie wróciłbym. – Wyszczerzył się. – Chciałem odwiedzić profesora Irukę. Może mnie jeszcze pamięta.
 - Dam sobie rękę uciąć, że pamięta. – Uśmiechnęła się kobieta. – Tablo twojej klasy jest bardziej na lewo, ta była moja.
 - Faktycznie. – Naruto dopiero teraz zobaczył, kto widnieje jako wychowawca. – Ostatnio poznałem się z Kibą.
 - Och, Inuzuka Kiba. Nie kojarzyłeś go? Zawsze przychodził do szkoły z psem, który wiernie na niego czekał, aż skończy lekcje. Na zimę woźne przemycały zwierzaka do swojego kantorka.
 Naruto nigdy nie zwrócił większej uwagi na psa, może jedynie kiedyś patrząc na niego rozmyślał czy Kurama by się z nim zaprzyjaźnił czy zabił. Ale to wszystko. Pożegnał się z Kurenai, gdy zadzwonił dzwonek na przerwę i ruszył w dalszą drogę korytarzem. Próbował sobie przypomnieć przed jaką klasą i na którym piętrze umówił się z Konohamaru, jednak długo tego robić nie musiał. Jakby telepatycznie te myśli dotarły do chłopaka, który wyszedł mu na przeciw. 
 - Hej braciszku! Myślałem, że już nie przyjdziesz. 
 - No co ty! Znasz moje motto. Nigdy nie rzucam słów na wiatr! 
 - Dlatego cię tak podziwiam! - Konohamaru wystawił w jego stronę kciuk w górę. 
 - Ekhm...!  
 - A no tak.. Naruto chciałbym ci kogoś przedstawić. To jest Udon - Pociągnął Naruto na dół i szepnął mu do ucha. - mój najlepszy przyjaciel. Stoi na czatach gdy robię komuś dowcip i daje odpisywać na sprawdzianach. 
 -  Udon, tak? Jak zupa? 
 - Tak... Ale nietrafnie, bo mam na tą potrawę alergie... Tak jak na kurz... Pyłki... Koty.... - Udon mówił cały czas przez nos, a z nosa wysuwały się płynne gile, które wycierał o rękaw swojego sweterka. Obrzydliwy chłopiec. 
 - Ty jesteś na wszystko uczulony. - Przewrócił oczami Konohamaru. - A to, a to braciszku jest Moegi - Ponownie go do siebie nachylił szepcząc mu do ucha. - tkwię z nią w friendzonie. 
 - Miło w końcu poznać sławnego braciszka Naruto. - Uśmiechnęła się, wyciągając do niego rękę. 
 - Nie wiedziałem, że jestem sławny. - Zakłopotał się. - A wy...? - Wskazał palcem Konohamaru i Moegi. - Jesteście razem? 
 Zapytał o to jedynie w celu sprawdzenia reakcji dziewczyny. Zarumieniła się spoglądając zawstydzona na kolegę. Dało się wyczuć, że taka opcja by się jej nawet spodobała. Tylko Konohamaru wszystko zepsuł stanowczo temu zaprzeczając i ogólnie wpisując ich związek w wyrażenie blee. Naruto klepnął sobie w czoło orientując się, że przyjaciel tkwi w friendzone na własne życzenie. 
 Po jeszcze chwili rozmowy zadzwonił dzwonek na lekcje. Konohamaru wraz ze swoją paczką i Naruto udali się wyżej na piętro do swojej klasy, po drodze blondyn jeszcze zwiedził toaletę. Nie chciał się od razu pokazać Iruce, wtedy nie będzie niespodzianki. Niestety łazienkę też odnowili zmazując całą ścianę z podpisami absolwentów. Szkoda, bo to była fajna pamiątka. Ciekawe kto teraz jest tutaj dyrektorem, bo za czasów Ei łatwo nie było.  
 - Dzień dobry - Zawołał Naruto wchodząc do pomieszczenia. - Nic się pan nie zmienił, panie Umino! - Dodał całkowicie szczerze. 
 - Naruto! Cieszę się, że cię widzę! - Uśmiechnął się Iruka. - Stęskniłeś się za szkołą? 
 - Chciałem odwiedzić mojego wychowawcę, a co! 
 - Och! - Iruka nagle zmienił ton.  - Słuchaj, Naruto to naprawdę bardzo miłe, ale teraz nie mam mam za bardzo na to czasu. Sprawdzian piszą. 
 - Zawsze można przełożyć przecież. 
 - Tak! – Przytaknęła jego słowom cała klasa.
 - Nie! dosyć przekładania! Piszecie i kropka. Sprawdzian piszecie od miesiąca. - Burknął Iruka.
 - Gdy byliśmy przygotowani to pan nie zabrał ze sobą sprawdzianów…
 - No to skoro wtedy byliście przygotowani to teraz nie powinno wam źle pójść. 
 - Ale panie profesorze... 
 - Powiedziałem coś. - Burknął Iruka. - Dlatego przepraszam Naruto, ale możesz ewentualnie wrócić na przerwie. 
 - Niech Naruto chociaż zostanie! - Zawołał Konohamaru.  
 - Będzie nam podpowiadał. - mruknęła Moegi. 
 Iruka parsknął wobec tego pomysłu. Naruto by się obraził, gdyby nie był kompletną nogą z wykładanego przedmiotu.  
 - A z jakiego to działu...?  
 - Genetyka. 
 - No to słuchajcie mnie, a jedynkę macie jak w  banku. - Zapowiedział Naruto wystawiając im okejkę. 
 - Panie Umino, a może zrobimy sprawdzian na następnej lekcji? .- Zaproponował Udon. - A na tej... 
 - Zrobimy powtórzenie wiadomości. - Dokończył Iruka. - Naruto się trochę dokształci z biologii. 
 - Hęęę?! Ja nie chcę się już uczyć... 
 Iruka z uśmiechem poklepał byłego ucznia po plecach, nakazując mu usiąść w ławce, a sam zaczął prowadzić lekcje. Naruto usiadł w ostatniej ławce za Konohamaru. Nie minęło pięć minut, jak już zaczął narzekać. Wraz z przyjacielem urozmaicali sobie czas, grając w statki czy kółko i krzyżyk. Po chwili do dwójki dotarła kartka z narysowaną karykaturą pana Iruki, przy której każdy z klasy coś dorysowywał lub dopisywał, tak postać na kartce  skończyła z sukienką, szpilkami i innymi rzeczami. Naruto powstrzymał się od parsknięcia i zdecydował się również coś dorysować. Konohamaru pożyczył mu długopis, przypatrując się jak Naruto dorysowuje nauczycielowi piersi. Zachichotał cicho, Po czym dorysował na czytanej przez postać książkę tytuł „Icha icha” i na kroczu Iruki lekkie poruszenie. Naruto nie wytrzymał i parsknął głośno, zwracając na siebie uwagę ofiary narysowanego żartu.
 - Co się tam dzieje?
 - Nic! – Zawołali w tym samym czasie, wzbudzając podejrzenia. Iruka odłożył podręcznik na biurko i podszedł do uczniów. Naruto natychmiast porwał kartkę i zgniótł ją, chowając pod stół.
 - Co schowałeś pod stół?
 - Nic.
 - Pokaż.
 - Nie. – Uśmiechnął się głupio. – Lepiej nie.
 - Dlaczego?
 - Po co ma się pan denerwować. – Naruto wzruszył ramionami, szczerząc się do samego siebie. – Wróćmy może do lekcji…
 - Najpierw oddaj co masz pod stołem.
 - Ale co? Ręce? Jeszcze mi się przydadzą, hehe. – Zażartował sobie.
 - Naruto, nie denerwuj mnie! – Warknął Iruka. – Dawaj to! – Sięgnął dłonią pod stolik, aby wyrwać kartkę, lecz były uczeń okazał się szybszy. Nauczyciel złapał się za zatoki i opanował głos. – Oddaj.
 - Nie mogę.
 - Oddaj, bo zadzwonię do twojej matki! – Zagroził, zawsze to działało na Naruto i teraz też by zadziałało gdyby sobie nie przypomniał, iż już go nie uczy.
 - Nie ma pan już numeru do mojej mamy.
 - Założymy się? – Wycwanił się krzyżując ręce na piersiach.
 - No to ja zadzwonię do taty i powiem, że nadal trzyma pan numer mamy. – Naruto nie dawał się już tak łatwo zastraszyć. Nie był już jego uczniem. I tu w sumie złapał Irukę.
 - W porządku… Konohamaru dostajesz jedynkę za przeszkadzanie w lekcji i drugą jedynkę za Naruto. – Co prawda nie mówił poważnie, ale poruszenie nastąpiło.
 - Co?! Dlaczego ja?!
 - Proszę bardzo, jego to nie rusza. – Wyszczerzył się Naruto.
 - Jak to nie? W co ty mnie wrabiasz?!
 Ignorując kompletnie pretensje Konohamaru, Naruto wciąż dogadywał się z Iruką, a ten wstawiał mu kolejne jedynki. Nie świadom żartobliwości z ich strony Konohamaru wyrwał Naruto kartkę z karykaturą i oddał nauczycielowi. Wolał zostać wysłany do dyrektora, niż dostawać multum jedynek. Iruka po obejrzeniu rysunku był oburzony, aż się zapowietrzył i w złości kazał Konohamaru i Naruto iść do kąta. Sądził, że to jedynie ich robota, a oni nie wsypali innych. Stali w przeciwnych kątach przodem do ściany, co prawda kara głupia, ale skuteczna, bo denerwująca i nudna. Po kilku minutach normalnego prowadzenia lekcji zaczął dzwonić telefon. Cała klasa zwróciła oczy ku Naruto, który z krępacją wydobył telefon z kieszeni, ale po zobaczeniu na wyświetlaczu Hinatę natychmiast się odwrócił.
 - Ja… -  Wskazał na telefon. – Ja muszę odebrać.- Zapowiedział wychodząc na korytarz. Odchrząknął po czym odebrał. – Cześć piękna. Co tam, jak tam?
 - Musisz zaczynać rozmowy w ten sposób?
 - Szkoda, że cię teraz nie widzę, pewnie się rumienisz.
 - I-I co z tego?! – Obruszyła się, ujawniając się w słuszności wypowiedzi Naruto.
 - Nic, to urocze. I strasznie chciałbym cię zobaczyć.
 - Ja ciebie też…
 Oboje chwilę pomilczeli oddając się myślom o wspólnym spotkaniu. Hinata była świadoma, że spotkają się dopiero po nowym roku, gdy Naruto zda sesje. Bardzo by chciała spotkać się z chłopakiem, ale sama też miała wiele obowiązków względem pracy w restauracji jak i domu. Naruto zaś miał pewien plan, o którym nie chciał się jej wygadać, bo nawet nie wiedział czy wypali.
 - Co porabiasz?
 - Leżę na łóżku, rozmawiam z tobą, a jak mnie w końcu spławisz, to zabiorę się za czytanie.
 - To nie w pracy? Opierdzielasz się?
 - Dzisiaj mam do tego pełne prawo.
 - Jak to?
 - Nieważne. – Mruknęła, ale Naruto nie dawało to spokoju. Dzisiaj nie miała urodzin, tego był pewien. – A ty co porabiasz?
 - Jestem w szkole. Odwiedzam swojego wychowawcę z liceum. Nudy, nie przerwał lekcji i musiałem przypomnieć sobie genetykę…
 - To jest fajne.
 - Nie jest… - Hinata w odpowiedzi jedynie westchnęła. – Co tak wzdychasz?
 - Nie przeszkadzam ci, Naruto?
 - Nie, nigdy. Skąd ta myśl?
 - No, bo jestem dzisiaj taka jakaś beznadziejna w rozmowach, co chwila zapada między nami cisza i czuję, że się zmuszasz. Ale strasznie mnie boli brzuch i twój głos jest dla mnie po prostu ukojeniem choć nie powiem, chciałabym byś tu przy mnie był i nie wiem… Przytulił mnie, powiedział, że… - Dalej nie potrafił jej zrozumieć, bo zaczęła szlochać. Naruto przestraszył się jej reakcji, nie chciał, aby przez niego płakała. – Przepraszam, Naruto… Jestem taka do dupy…
 - Daj spokój… - Zacisnął zęby w złości. Złości na samego siebie, bo nie mógł wiele zrobić, by wywołać w niej uśmiech. Słyszał jej pociąganie pod nosem i czuł się kompletnie bezsilny. – Nie jesteś ani do dupy ani beznadziejna. Moja Hinata jest najcudowniejszą osobą na świecie.
 - Chyba nie po…
 - Prawda, w naszych rozmowach jest sporo przerw ciszy. – Mruknął Naruto. – Ale jesteś jedyną osobą, z którą uwielbiam milczeć. Gdybym był przy tobie to bym cię przytulił, wymasował bolący brzuch i wszystko co byś chciała.
 - Wiem o tym… - Przytaknęła jego słowom. – Przepraszam…
 - Nie przepraszaj.
 - Przepraszam.
 - Hinata! – Jęknął Naruto w końcu słysząc w słuchawce jej śmiech. – Już wszystko dobrze?
 - Tak. O wiele lepiej.
 Po chwili dowiedział się, że Hinata miała okres i dlatego tak dziwacznie reaguje. No co zrobić, Naruto sobie zażartował, pytając retorycznie co będzie, gdy zajdzie w ciąże. Został poruszony jeden z poważnych tematów, którego Hinata sama by nie zaczęła choć chciała z nim o tym pogadać, tak o. Lekko.
 - Mój mąż nie będzie miał lekko. – Zachichotała.
 - Twój mąż to dla ciebie wytrzyma. – Powiedział Naruto. – Mam doświadczenie w byciu poniewieranym przez kobietę. Poczekaj aż poznasz moją mamę.
 - Już zakładasz, że będziesz moim mężem?
 - Hinata, przecież to oczywiste! Co to za pytanie?! – Wtem zadzwonił szkolny dzwonek, a Naruto by skryć się przed wrzaskiem ucieszonych z przerwy uczniów, wszedł do toalety. – Bo pomyśle, że masz kogoś na boku.
 - Nie interesuje mnie nikt inny. To… Chcesz mieć dzieci?
 - Jasne. – Odpowiedział od razu.
 - A ile?
 - Nie mam limitu w sumie. – Zaśmiał się. – I chcę z każdego rodzaju. Chłopca i dziewczynkę. I lepiej by były podobne do ciebie, bo z twoimi kopiami sobie poradzimy, a moje nas wpędzą do grobu. – Hinata się zaśmiała. – Mówię poważnie. Podziwiam moich rodziców, że nadal mają włosy.
 - Też nie byłam łatwym dzieckiem.
 - Chciałabyś. – Zapadła kolejna długa cisza, przerwana tym razem kolejnym odgłosem dzwonka zwołującego na lekcje. – A ile ty byś chciała mieć dzieci?
 - Dostosuję się do ciebie.
 - Już zakładasz, że będziesz mieć ze mną dzieci? – Naruto ją przedrzeźnił z pytaniem. Hinata wybuchła śmiechem.
 - Haha, a z kim mam mieć, jak nie z mężem? Z listonoszem? Hydraulikiem? Sąsiadem? – Śmiała się już delikatniej.
 - Dobra, dałaś mi teraz listę potencjalnych wrogów. – Wyszczerzył się. - Nauczę się przepychać kible, zamieszkamy na odludziu, a pracować będę na poczcie. – Obmyślił swój plan.
 - Mam rozumieć, że jesteś typem zazdrośnika?
 - Mogę nim być. Wszystko zależy od ciebie. – Poinformował, a potem by przerwać ciszę zapytał. – Jutro przyjeżdża do ciebie ciocia, u której kiedyś będziesz pracować, tak?
 - Mhm. O ile będzie mnie chcieć. Do ciebie natomiast przyjeżdża brat… Czy już przyjechał…..?
 - Dzisiaj ma przyjechać.
 - Coś nie wydajesz się z tego powodu szczęśliwy.
 - Nie no, cieszę się. Ubóstwiam Midori, choć to nie moja prawdziwa bratanica to jest moim cukiereczkiem. – Wyszczerzył się Naruto.
 - Zmieniasz temat. O co chodzi?
 - Zabrzmię, jak dzieciak, ale nie lubię jak przyjeżdża i zgarnia całą uwagę na siebie… Bo ma laskę, dziecko, pracę, mieszka za granicą i w ogóle, w ogóle. Czuję się przy nim, jak nieudacznik i tyle.
 - Nie mów tak. Nie spotykam się z nieudacznikiem. Za kogo mnie masz?
 - Dobra. – Wyszczerzył się. – Sorry, już nie będę.
 - No! Poza tym ty też masz przecież dziewczynę.
 - I to nie byle jaką!
 Hinata się zaśmiała nieskromnie przyznając mu racje. Rozmowa potoczyła się szlakiem upadku własnych wartości i wzajemnego pocieszenia. Chyba po raz pierwszy taką przeprowadzili i miło było poczuć wsparcie od tej najważniejszej dla siebie osoby. Niedługo potem zakończyli rozmowę, a Naruto powrócił do klasy, w której panowała cisza, gdyż pisali egzamin. Iruka poprosił, by dawny wychowanek usiadł przy nim, przy biurku, by mógł z nim rozmawiać i jednocześnie obserwować klasę.
 - Pamiętam jak sadzał mnie pan obok siebie za karę. – Wyszczerzył się, zajmując miejsce. – Hehe, to nie była żadna kara.

 Parę dni później, kiedy Menma już gościł w domu wraz z Izumi i Midori atmosfera w domu zrobiła się bardziej rodzinna. Dało się zauważyć, że Kushina chciałaby w końcu prawdziwego własnego wnuka. Właściwie to sama kilka razy napomknęła w kierunku synów, albo otwarcie mówiła Minato swoje pragnienie. Tak się kończyło, pojawienie się na jej drodze dziecka. Menmie nie spieszyło się do własnego potomka, był na to za młody. Z kolei u Minato królował argument o ich podstarzałym wieku, jedynie Naruto w żaden sposób nie wykluczył tego pomysłu. Jednak nic co by powiedział nie ratowało go przed obowiązkami, którymi był obarczany – a co było nie sprawiedliwie, Menma mógł sobie siedzieć i pierdzieć pod sobą w najlepsze.
 - Naruto, wynieś śmieci.- Zawołał Minato, wychodząc z czarnym workiem do salonu, gdzie siedziała młodzież. Naruto wydął usta w złości.
 - Dlaczego ja? Menma nie może?
 - Naruto, to ciebie o to proszę. – Powtórzył się rodzic wyciągając do niego worek. Menma przewrócił oczami bawiąc się z Midori. – No dalej, to tylko kawałek.
 - To poproś Menmę. On też ma nogi…
 - Naruto. – Westchnął Minato.- Masz coś lepszego do roboty?
 - A Menma ma?!
 - Menma zajmuje się Midori.
 - Mogę się z nim zamienić.
 - Nie możesz. – Burknął Menma. Ani mu się śniło wychodzić na dwór w taką zawieruchę. – Widzisz Midi, jaki z twojego wujka leń? Jak z nim zostaniesz to weźmiesz zły przykład.
 - Od złego przykładu ma ciebie!
 - Hej, hej, hej. Uspokójcie się. – Wtrącił Minato. – Naruto, proszę cię, wynieś te śmieci.
 - Nie.
 - Naruto…
 - Nie widzisz jak na dworze pizga i sypie śniegiem? Nie chcę wychodzić na ten mróz, a odkąd przyjechał Menma to robi za jakiegoś księcia, a ja się stałem jakimś wieśniakiem na posyłki. To nie jest fair.
 - Nie przesadzasz czasem?
 - Nie. nie przesadzam! A dlaczego sam nie możesz pójść, tato? – Zmrużył oczy na rodzica. – To tylko kawałek drogi.
 - Co tu się dzieje?! – Zapytała Kushina, wkraczając do pomieszczenia. - Minato prosiłam byś mi pomógł w kuchni.
 - Tak, ale…
 - Daj tato, ja pójdę. – Mruknął Menma, wstając z kanapy. Wtedy też wstał Naruto i odepchnął go z powrotem.
 - Ja pójdę. Pierwszy zostałem poproszony. – Powiedział wyrywając z rąk ojca worek ze śmieciami.
 Gdyby Minato poskarżył się Kushinie na synów to byłby dym. Lepiej nie ryzykować. Kobieta  uśmiechnęła się do Naruto, kiedy obok niej przechodził, nakazała mu się ubrać ciepło. Minato westchnął ciężko, ale również się uśmiechnął. Kushina od zawsze cieszyła się w domu największym respektem. Pocałował ją w policzek i ruszyli do kuchni. Wtedy do Menmy przyszła Izumi z zimowymi ubraniami dla Midori. Usiadła obok niej na ziemi i ubierała córkę, informując o wszystkim siedzącego na fotelu Menmę.  Rozmawiała niedawno ze swoim byłym mężem, który poprosił ją o wizytę z córką. Zgodziła się, bo chciała mieć wszystko za sobą. Menma to rozumiał.
 - Pojadę z tobą.
 - Nie. Lepiej nie… Wiesz, że specjalnie za tobą nie przepadają. Wezwę taksówkę. Midi chodź, jeszcze czapeczka. – Uśmiechnęła się do córki.
 - Gdzie jadę? – Zapytała dziewczynka, pozwalając się ubrać.
 - Do babci, dziadka… Taty. – Dodała możliwie jak najciszej. Nie lubiła mówić o prawdziwym ojcu Midori przy Menmie.
 - Nie musisz brać taksówki, podwiozę cię chociaż.
 - I co będziesz robił? Sam mówiłeś, że Sasuke nie spędza świąt u rodziny. – Odparła Izumi. – Wrócę wieczorem, jak się wszyscy zjadą. – Na klęczkach zbliżyła się do Menmy i wpiła się w jego usta.
 - Ja pierdzielę, ale zimno! – Zawołał Naruto wchodząc do domu.
 - Wujek jesteś bałwan! – Przywitała go takim tekstem Midori, a to dlatego, że był cały biały od śniegu. Naruto zniósł dwuznaczną obelgę.
 - No racja. Cały biały. A ty gdzie się wybierasz?
 - Do taty!
 - Och… No to lepiej ubierz czapkę, zimno jest! Brrr!
 - Brrr! – Przedrzeźniła go wesoło i wyciągnęła z kieszeni czapkę, podając wujkowi. – Ubierzesz?
 - Ale, że sobie? Ja mam taką. – Ściągnął z siebie żabią czapkę, by jej pokazać. – Wypas, co nie? I ma oczy!
 - Kum, kum! – Przedrzeźniła odgłos zwierzęcia. Naruto ubrał dziewczynce na głowę czapkę sprawiając jej przy tym niemałą zabawę.
 Po chwili do przedpokoju wkroczyli Izumi z Menmą. Izumi ubierając na siebie kozaki i kurtkę, dopytywała Naruto jaka jest pogoda za drzwiami. Odburkiwał jej odpowiedzi, aż w końcu się zorientował, że Menma wysyła ją w samotną podróż. Zaparł się by ją podrzucić, a żaden argument nie był dla niego wystarczający by odpuścić. Dlatego Izumi się w końcu zgodziła. Na pożegnanie pocałowała jeszcze raz Menmę i ruszyli do samochodu, zostawiając go samego.
 W czasie drogi Naruto rozmawiał z Midori w ogóle nie dając jej spać. Izumi była pod wrażeniem ich kontaktu. Midi nie widziała Naruto od kilku miesięcy, a tak dobrze się z nim dogadywała. W końcu z wyglądu jest bardzo podobny do Menmy. Izumi przyznała się Naruto, że u Uchihów nie przepadają za jego bratem, więc lepiej by nie brał do siebie uwag mieszkańców. Z nieba zaczął padać deszcz ze śniegiem w okolicy, którą jechali. Wszędzie na ulicach były bardzo duże kałuże.
 - Hmm…
 - Co jest?
 - Ten chłopak co tam idzie to chyba Sasuke. – Poinformowała Izumi. – Brat mojego byłego i przyjaciel Menmy. Tylko, że Menma mówił, że nie będzie go na święta u rodziny…
 - Dlaczego miałoby go nie być?
 - Bo nie ma najlepszych relacji z rodziną… Ale to tak między nami. – Dodała. Stali na czerwonym świetle, więc mieli chwilę na pogawędkę. – Tata Itachiego zawsze go faworyzował i nie zwracał większej uwagi na młodszego syna. Na Sasuke. No… Jak już się do niego odezwał, to porównywał i pretensje dlaczego nie jest takim geniuszem jak Itachi.
 - Miałem podobnie z nauczycielkami w podstawówce. Czemu nie uczę się jak brat? Czemu nie jestem grzeczny jak brat?
 - Nie martw się, Menma też swoje usłyszał. Ale z ciebie sztywniak! Dlaczego nie jesteś taki fajny, jak brat? Połknąłeś kij od mopa? Dlaczego nie jesteś taki zabawny, jak brat? Tylko, że on to słyszał od kolegów. – Mruknęła Izumi. – Tylko chyba najgorzej być niedocenianym przez rodziców.
 - Taa… - Naruto jednak bardziej był zaaferowany tym, że Menmie dokuczali koledzy. Nic mu o tym nie wiadomo…
 - Mm. Tak w Sasuke narodził się żal i gniew na Itachiego. On zaś zawsze uwielbiał swojego braciszka. Sporo się dla niego kłócił z tatą. Przypominał mu o ważnych dla Sasuke wydarzeniach czy o po prostu urodzinach.
 - On o tym wie?
 - No niestety nie. Jakoś tak Itachi wolał, aby Sasuke sądził, że ojciec go docenia sam od siebie, a nie, że dostał za to opier… ochrzan. – Naruto przytaknął. W sumie sam też by tak zrobił. Chyba. Bo właściwie lubił się chwalić sukcesami. Po chwili zapaliło się zielone światło.
 - Hej Midi, patrz tam. To wujek Sasuke. – Powiedział Naruto, przyśpieszył trochę samochodem, by w momencie, gdy wymijali bruneta wjechał ostro w kałuże i w całą jego osobę chlusnął brudną wodą.
 Izumi wytrzeszczyła oczy zszokowana całym zajściem. Ale mimo to parsknęła śmiechem razem z Midori i Naruto. Biedny Sasuke, teraz pewnie ich wyklina w niebogłosy, po pięciu minutach już byli pod domem Uchihów, Naruto otworzył buzię z wrażenia. Dom był wielki i miał bogaty wystrój, Izumi musiała z tego zrezygnować, by być z Menmą. Raczej nie jest typem co leci na pieniądze.
 - Duży dom, prawda? – Mruknęła Izumi, kiedy kierowali się do drzwi.
 - Wielgachny!
 - Menma za pierwszym razem powiedział, że fajnie by tu było się bawić w chowanego. – Nacisnęła dzwonek.
 - No, szukałbym.
 Izumi uśmiechnęła się patrząc na jego zachwyt. Naruto miał na rękach Midori, która bawiła się czapką, którą wcześniej zdjęła wujkowi z głowy. Moment później drzwi otworzył wysoki mężczyzna o czarnych, długich i związanych w kucyk włosach. Po powitaniu z Izumi dowiedział się, że ma przyjemność rozmawiać z Itachim.
 - To jest Naruto. – Przedstawiła go kobieta, Itachi z uśmiechem wyciągnął do Naruto rękę. – Brat Menmy. Przywiózł nas, mógłby z nami posiedzieć?
 - Jasne. Miło cię poznać.
 - Wzajemnie… Chcesz córkę? – Zadał pytanie, a Izumi plasnęła się w czoło. Itachi zaśmiał się lekko.
 - Fajnie by było. – Wziął od Naruto, Midori. – Hej, śliczna. Jak się masz?
 - Puścisz mi bajkę? – Zapytała już na wstępie.
 - Midi! – Upomniała ją matka.
 - W porządku, Iz. – Wtrącił Itachi. – Midori najpierw może pójdziemy przywitać się z babcią i dziadkiem, dobra? No i z wujkiem Sasuke, jak wróci. Naruto rozgość się w salonie, ok?
 - Spoko, mną się nie przejmuj.
 - Więc Sasuke jednak przyjechał na święta? – Dopytywała Izumi, oddalając się razem z byłym mężem.
 W miarę oddalenia głosy cichły, a Naruto zabrzmiał telefon w kieszeni. Dzwoniła Hinata. Z uśmiechem odebrał telefon, wchodząc do salonu.
 - Cześć skarbie.
 - Cześć. Nie przeszkadzam?
 - Chwilowo nie.
 - Chciałabym się ciebie zapytać o… - W tejże chwili do mieszkania wszedł nowy osobnik. Zapewne Sasuke, nie chciał przegapić scysji z nim.
 - Hinata, wiesz, ja oddzwonię do ciebie wieczorem. Pa. – Po rozłączeniu schował telefon do kieszeni i wyszedł naprzeciw mężczyźnie. – Siema Sasuke. Co się stało? O rany. Ale się spociłeś na tym dworze.
 - Menma Dwa! – Był zaskoczony widokiem Naruto, ale na drwinę ani myślał odpowiedzieć inaczej niż drwiną. – Co tu robisz?
 - Strzałeczka Sasuke! – Zawołała Izumi, dołączając do towarzystwa. - Dlaczego jesteś taki mokry? – Udała zaskoczenie.
 - Jakiś szmaciarz wjechał w kałuże i mnie zmoczyło. – Skrzywił się. – Co tu robisz, Iz? I gdzie masz Menmę?
 Kobieta wszystko wytłumaczyła Sasuke, na co ten westchnął ciężko, nie mówił Menmie, bo do siebie nie dzwonili. Ona sama została przed chwilą znieważona przez ojca Sasuke, dlatego zostawiła Midori samą z Itachim. Mieszkaniec domostwa przytaknął z zrozumieniem głową i zaprosił oboje do siebie do pokoju.
 Pokój Sasuke był duży z balkonem. Prócz tego był do perfekcji zadbany, jak u Menmy. Teraz Naruto rozumiał, dlaczego się zaprzyjaźnili. Pewnie często się razem zachwycali w jaki sposób porządkują swoje majtki. Gaara też był porządnickim, musi go z tymi dziwakami zapoznać. Na jednej z półek postawione były figurki smoków.
 - Wow! Jakie zajebiste! – Zawołał Naruto, wyciągając rękę po przedmiot.
 - Nie ruszaj! – Warknął Sasuke, wyciągając sobie z szafy jakieś suche ubranie. Ukryty za jej drzwiami szybko się w nie przebierał.
 - Chcę tylko popatrzeć.
 - To patrz z daleka. Jeszcze mi to zepsujesz i tyle będzie. – Dokończył siadając na swoim obrotowym fotelu przy biurku. Izumi usiadła na łóżku.
 - Nie zepsuję. – Burknął Naruto. Sasuke przewrócił oczami, co za dzieciak. Teraz rozumiał co Menma miał na myśli mówiąc, że Naruto potrafi wkurwić samą rozmową. Westchnął w akcie dezaprobaty.
 - Co ci powiedział ojciec?
 - A nieważne… - Rzekła Izumi, jednak widać było, że słowa ją zasmuciły.
 - Nie przejmuj się. Od kilku dni ma jakieś mrówki w dupie.
 - A co się stało?
 - Przyjechałem. – Odparł wzruszając ramionami. W tym też momencie obok Izumi usiadł Naruto, rozkopując łóżko Sasuke. Resztka kultury sprawiła, że Sasuke tego nie skomentował.
 - No właśnie. Byłam w szoku trochę, bo Menma powiedział, że nie jedziesz na święta do domu. Inaczej by tu ze mną przyjechał. Zajęlibyście się sobą, ja bym zajęła się Midori. No bo sam wiesz, że Menma i Itachi w jednym pomieszczeniu…
 - Taa. Nie wiedziałem, że wpadniecie to nie uaktualniałem statusu. - Nieznacznie uniósł kąciki ust.
 - Jesteś w domu od kilku dni. Nie dzwoniliście do siebie? – Zapytał Naruto unosząc w górę lewą brew.
 - Nie dzwonimy do siebie codziennie, nie jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami. – Przewrócił oczami.
 - Ja rozmawiam codziennie z dziewczyną, a z kolegami smsy. Chociaż jeden dziennie. – Dokładnie w tym momencie do Naruto przyszła wiadomość. – O właśnie. I proszę, Kiba napisał Siemka biczo, co porabiasz? I trzy emotki dwukropek i de.
 - Pisze emotki, bo jest zwyczajnie jebnięty.
 - Kiba? Inuzuka Kiba? – Dopytała Izumi.
 - No, znasz go? – Uśmiechnął się Naruto.
 - Ciężko go nie znać. Odpisz mu, wysyłając zdjęcie naszego trio.
 - Super pomysł. – Naruto włączył w telefonie tryb selfie i ustawił się z lewej strony ekranu, prezentując wyszczerz. Izumi po prawej zrobiła dziubek, pokazując ręką znak pokoju. Po środku był siedzący i oddalony Sasuke ze znudzeniem patrzący gdzieś w bok. – Zrobione. Iii…. Poszło.
 - O matko, ale okropnie wyszłam. – Skrzywiła się Izumi. – Mogliśmy zostawić robienie zdjęcia Sasuke.
 - Hm? Dlaczego?
 - A to ty nie wiesz? – Uśmiechnęła się. – Sasuke to profesjonalny fotograf. Raz zrobił mi i Menmie sesje zdjęciową. Sasuke pokaż mu jakieś twoje zdjęcia.
 - Nie. I tak nic tu nie mam. – Burknął, a wtedy znowuż odezwał się telefon Naruto. Zrobił nic nie rozumiejącą minę i spojrzał na Sasuke. – Co?
 - Kiba pyta czy nie przerwaliśmy ci czasem zabawy… ach i masz pozdrowienia Izumi. – Podziękowała ruchem głowy w odpowiedzi.
 - Nie wiem o co mu chodzi.
 - Ja też. Zapytam. – Mruknął Naruto, a na odpowiedź nie musiał długo czekać. Parsknął śmiechem. – Napisał Butelka lubrykantu na biurku xD xD xD i jeszcze kilka iks de. – Izumi spojrzała na biurko byłego szwagra i zatkała rozweselone usta.
 - To – Zaczął Sasuke biorąc do rąk przedmiot. – jest płyn do płukania jamy ustnej! – Warknął i postanowił zrobić przedmiotowi zdjęcie i wysłać je koledze. - Pierdolony, niedouczony zoofil.
 W tym momencie ktoś zapukał do drzwi. Sasuke podszedł i otworzył drzwi przez, które wleciała mu Midori i wtuliła się do nóg, krzycząc wujek Sasiu! Naruto słysząc te nazwę nie mógł się powstrzymać od parsknięcia śmiechem. Nie przejął się tym zbytnio, ponieważ swojej bratanicy, a jednocześnie chrześniaczce pozwalał na bardzo dużo. Po chwili dziewczynka zgłodniała i Sasuke zadeklarował się do pójścia do kuchni i przyrządzenia jej czegoś smakowitego.
 - Pójdę z tobą. – Oświadczył Naruto.
 - Po co?
 - Też jestem głodny. – Sasuke przewrócił oczami, ale się zgodził. Midori szła z wujkiem za rączkę, kierując się do kuchni. Naruto w trakcie tej wycieczki, zwiedzał minione w domu pokoje. - Ile osób tu mieszka?
 - Moi rodzice tylko. No i dziadek, ale nie na stałe. – Wziął dziewczynkę na ręce i posadził na ladzie w kuchni. – No to mów mi co by się zjadło?
 - No nie wiem, a co masz? – Dopytał Naruto, a Sasuke go zmierzył wzrokiem. – Ach, nie mówiłeś do mnie…
 - Miło, że zauważyłeś. Więc Midori, na co masz ochotę?
 - Bo wiesz wujek! Ja oglądam taką bajkę, gdzie był wielki zamek! – Uniosła wysoko ręce, by to zademonstrować.
 - No co ty. Taki wielki?
 - Tak! – Przytaknęła z powagą.
 - No spoko, ale co ty chcesz zjeść?
 - Zamek! Pani go zjadła i po nim skakała! Tak wysoko… - Chciała wstać na ladę i po raz kolejny zademonstrować.
 - Ok, wierzę ci. Nie pokazuj… Naruto, wiesz o co chodzi?
 - Chyba… - Zamyślił się. – Midi, ta bajka to Klopsiki? Jedzenie, które spadało z nieba?
 - Tak! – Ucieszyła się dziewczynka.
 - No! To wszystko jasne. Ona chce galaretkę.
 - Ok. To zrobimy na potem dobra? A co chcesz teraz? – Kolejny raz zapytał Sasuke i w duchu prosił o jakąś szybko wykonalną zachciankę.
 - Gofry! – Zawołała radośnie.
 - Midi to nie sezon na gofry… - Jęknął Naruto.
 - Spoko. Mamy gofrownicę, więc to zadanie do wykonania. – Odszedł od Midori, pozostawiając ją w rękach Naruto. – Też chcesz? – Zapytał wyciągając z lodówki produkty. Blondyn przytaknął będąc w lekkim szoku.
 - Umiesz gotować?
 - Tak bym tego nie ujął. Radzę sobie w kuchni, tyle.
 Póki co wyciągnął dla Midori danonka z lodówki i sam wszystko przygotowywał. Pięć minut później do kuchni przyszła Mikoto, a po ujrzeniu Naruto znieruchomiała. Sasuke wyjaśnił jej, że to brat Menmy i przedstawił ją Naruto. Choć początkowo atmosfera nie należała do najprzyjemniejszych, to blondyn szybko znalazł z nią wspólny język. Padła nawet propozycja, aby mówił jej na Ty. Sasuke nie mógł ich słuchać. Gdy wszystko było gotowe, a Midori z Naruto mieli przystąpić do jedzenia, to do pomieszczenia weszła wściekła Izumi.
 - Naruto, jedźmy już do domu. Sasuke odwiezie do nas Midori.
 - Co? – Zamrugał zdezorientowany mężczyzna.
 - Poczekaj Izumi. Co się stało? – Wtrąciła z pytaniem Mikoto, Sasuke też był tego ciekawy, ale chyba się domyślał.
 - Zapytaj syna, jak chcesz wiedzieć. – Warknęła kobieta. Po chwili uspokojenia ukucnęła przy córeczce. – Midi dzisiaj zostaniesz z tatą, wujkiem, babcią i dziadkiem, dobrze? Wieczorem wujek cię do mnie przywiezie. Bądź grzeczna, zrozumiano?
 - Tak.
 - Kochana córcia. – Z uśmiechem ucałowała jej czoło. Wtedy też do kuchni wszedł Itachi. Gdyby wzrok Izumi mógł zabijać to już byłoby po nim. – Idziemy, Naruto. – Nakazała, ciągnąc go za rękaw.
 Naruto był zawiedziony tym zwrotem akcji. Nie zdążył nawet choćby ugryźć gofra. Lecz i tak to był najmniejszy problem, bo Izumi była nieźle podenerwowana. Sasuke wyszedł razem z nimi, by odprowadzić do samochodu. Gdy go zobaczył natychmiast poznał gruchota, który nie pozostawił na nim nawet suchej nitki. Na pożegnanie przytulił do siebie Iz, każąc jej się nie przejmować. Naruto wyciągnął do niego rękę, ale w odpowiedzi usłyszał jedynie.
 - Spierdalaj, szmaciarzu, bo ci zajebie.
 - Tak, tak. Mokro ci się zrobiło na mój widok. – Uśmiechnął się szeroko, ale szybko postanowił nic nie robić i zapakować się w samochód.
 Wyjechał z podjazdu i ruszył w drogę powrotną do domu. Przez kwadrans panowała absolutna cisza, Izumi siedziała z zaciśniętymi pięściami i wpatrywała się nieobecnym wzrokiem za okno. Próbował dowiedzieć się o co chodzi, ale odpowiedzi były zdawkowe, wymijające, aż w końcu Izumi się po prostu rozpłakała. Naruto wtedy zatrzymał się na poboczu i użyczył jej swojego ramienia. Wypłakiwała się mu dobre kilka minut, ale nie zdradziła przyczyny.
 - Jesteśmy! – Zawołał Naruto tuż po wejściu do domu.
 - Już? – Zapytał zaskoczony Menma, wchodząc do przedpokoju. – A gdzie Midori? Izumi… Płakałaś…? – Kobieta nic nie odpowiedziała. Po prostu się do niego przytuliła. Spojrzał pytająco na brata, ale ten sam nie wiedział. – Naruto, zastąpisz mnie u rodziców?
 - Spoko.
 Nie wiedział na co się godzi, ale to nie miało dużego znaczenia. W końcu Izumi potrzebowała teraz się komuś wyżalić, a odpowiednią do tego osobą był tylko Menma. Ruszył więc bez gadania do kuchni.

 Następnego dnia po południu Hinata pracowała w restauracji. Dzisiaj co prawda jest święto, ale jej to nie przeszkadzało, bo Livia zamierzała sama wszystko przygotować na tę chwilę. Ruchu dzisiaj nie było, więc kobieta gapiła się do znudzenia w telefon z pytaniem w głowie zadzwonić czy nie? Miała na myśli rzecz jasna Naruto. Wczoraj nie oddzwonił do niej jak obiecał i nie odebrał dwóch telefonów od niej i do teraz była cisza. Sama nie wiedziała czy kolejne wydzwanianie nie potraktowałby jako narzucanie się. schowała twarz w dłoniach wzdychając ciężko.
 - Nic ci nie jest, Hinata? – Zapytał Toneri, stawiając obok niej tacę.
 - Nie, wszystko w porządku.
 - Na pewno?
 - Tak…
 - Hinata! – Zawołała ją kobieta o brązowych krótkich włosach i uroczym uśmiechu. – Gotowa do drogi?
 - Wiesz ciociu, to chyba odpada…
 - Co?  Dlaczego? – Po zadaniu pytań spojrzała nieprzychylnie na przysłuchującego się chłopaka. Toneri zmieszał się i oddalił. – Hinata, stało się coś?
 - Nie, nie. Po prostu nie udało mi się zdobyć adresu, Naruto, więc… Dzięki, że zaproponowałaś, ale nie da rady. – Wzruszyła ramionami chcąc grać obojętną, ale w środku czuła się rozbita. Mogła pojechać do Naruto i go odwiedzić, a tu tak się skończyło. Była załamana.
 - Nie przejmuj się, kochanie. – Mruknęła kobieta. – Kiedy kończysz pracę?
 - Właściwie ja dziś nie pracuję. Pomagam tylko.
 - Czyli możemy teraz wyjść, tak? – Hinata przytaknęła. – Ok, no to chodź.
 Pociągnęła Hinatę do wyjścia nie zdradzając jej miejsca docelowego. Rin, bo tak nazywała się ciocia Hinaty, była stomatolożką w własnej klinice. Od Hinaty była starsza tylko o siedem lat, ale w ogóle nie wyglądała na swój wiek. Zabrała swą siostrzenicę do znajdującego się za miastem, salonu piękności. W końcu każda dziewczyna pragnie czuć się piękna, a gdy w dodatku jest smutna to kuracje w salonie są wręcz niezbędne.
 Nie spotyka się zbyt często z siostrzenicami, a bardzo by chciała. W trakcie zabiegu dotyczącego zadbania o paznokcie klientek, Rin wysłuchiwała opowieści o Naruto. Ich poznanie, pierwsze spotkanie, pierwsze pocałunki… Cieszyła się, że widzi ją taką szczęśliwą. Chyba po raz pierwszy od śmierci matki, a siostry Rin.
 Sama Rin była samotna. Małżeństwo nie było jej do niczego potrzebne, ponieważ była bezpłodna. Tworzyła wraz z dwójką przyjaciół z dzieciństwa zgrane trio, ale wszystko się posypało, gdy obaj się w niej zakochali. To uczucie trwa do dziś, a Rin nie chce dokonać wyboru mężczyzny, którego szczerze kocha, by zranić drugiego przyjaciela. Nie jest osobą myślącą wpierw o sobie, zawsze inni byli na pierwszym miejscu. 
 - Nie zanudzam cię, ciociu? - Zapytała Hinata. 
 - Nie. Lubię słuchać historii o miłości. Tym bardziej jeśli pochodzi ona z ust moich najbliższych. - Uśmiechnęła się kobieta.  - A jeśli chodzi o ostatni numer jaki ci wykręcił to ja bym na twoim miejscu czekała teraz, aż sam zadzwoni. I tak pociągnij to przez jakiś czas. 
 - A jak nie będzie się odzywał? 
 - Wiem, że to ciężkie zadanie, ale trzeba czasem sprawdzić mężczyzn czy im na nas zależy. 
 - Święta racja. - Wtrąciła stojąca nad nimi kobieta. Rin natychmiast się do niej uśmiechnęła. 
 - Pakura. - Wstała z fotela i uściskała znajomą. - Dawno cię nie widziałam! Co u ciebie? 
 - A nic się nie zmieniło. No może poza jednym drobiazgiem. - Z dumą wyciągnęła ku Rin dłoń, na palcu którym spoczywał pierścionek zaręczynowy. 
 - O mój boże! - Zachwyciła się Rin. - Z Sasorim? 
 - Mhm. Za bardzo się do niego przyzwyczaiłam, by zmienić. - Zaśmiała się. 
 - Gratulacje! 
 Następnie Rin przedstawiła Pakurze swoją siostrzenicę. Pakura była bliską znajomą Rin, poznały się przez jednego ze wspólnych przyjaciół - Obito, jednak rzadko się spotykają, a w pojedynkę to już w ogóle. Młoda kobieta dorabiała w salonie jako fryzjerka i zaproponowała znajomym strzygnięcie.  
 - Hinata może chciałabyś obciąć trochę włosy..? Z krótszymi byłoby ci równie ładnie,  a już na pewno lżej. 
 - Cóż... Ja... 
 - Nie ma mowy, Hinato. Twój ojciec by mnie chyba zatłukł. - Burknęła Rin. - Eksperymentuj z włosami, lecz nie ze mną. 
 - E tam tata, zrozumiałabym, gdyby zabronił chłopak. - Mruknęła Pakura. - Ale ok, jak będziesz chciała zrobić ojcu na złość to masz do mnie zajrzeć. - Zaśmiała się. 
 - Wpierw muszę się upewnić, że zmiana będzie pasować Naruto. -  Mruknęła, zwracając się do Rin. 
 - To może chociaż odświeżysz i wymodelujesz sobie włosy? - Zaproponowała Rin. - A ty opowiedz szczegóły o zaręczynach. 
 - Ostatecznie dupy nie urwały. 
 Hinata przesiadła się na fotel naprzeciwko wielkiego lustra i słuchała historii Pakury. Jej narzeczony bardzo się na te okazje postarał. Wszystko miało się odbyć nad jeziorem, ale nie byle jakim, bo za granicą. Właśnie, miało, dzień przed wyjazdem Sasori zachorował, a ona wyruszyła na drugą stronę kraju, aby pobawić się z nim w doktora. 
 - Był taki załamany spełznięciem jego planów na niczym, że mi się z nich wygadał. Potem wyjął z szuflady pierścionek dla mnie. - Uśmiechnęła się na to wspomnienie. - Co prawda leżał wtedy ledwo żywy w łóżku, w ogóle nie romantycznie, ale i tak się zgodziłam. 
 - Gdybyś tego nie zrobiła, załamałby się jeszcze bardziej. – Uśmiechnęła się Rin.
 - Twój narzeczony mieszka tam, gdzie studiuje Naruto. – Wtrąciła Hinata.
 - No właśnie, wracając do tego. Nie jestem pewna imienia, ale kiedyś, będąc w restauracji Byakugan zaczepił nas uczeń Sasoriego. Taki blondyn, krótko ścięty.
 - To chyba on.
 - Hm, mówił, że ma tutaj dziewczynę. Pracowała jako kelnerka. To było jakoś w listopadzie. – Zamyśliła się.
 - Wszystko się zgadza, to pewnie był Naruto.
 - No to trzymaj się go. – Mruknęła Pakura, a wzrok Rin ponaglał ją do wyjaśnień. – Pytał się mnie, jak się czuje w takim związku na odległość. Czy nie jest mi smutno i takie sprawy, bo nie chciał, aby jego dziewczyna źle się czuła.
 Hinacie zrobiło się bardzo miło, słysząc te słowa. Cały czas o niej myśli, to strasznie urocze z jego strony. Pakura wspomniała, że poprosił swojego profesora o przesunięcie jakichś egzaminów z racji odwiedzin swej lubej. Na początku się nie zgodził, ale w końcu musiał. Rin zaśmiała się lekko, wyobrażając sobie to zmuszenie. Potem podpytywała koleżanki co ile Sasori ją odwiedza, a po stwierdzeniu, że przymusowo musiał jeździć tu co dwa tygodnie z powodu drugiej pracy, to Rin wpadła na pewien pomysł.
 - A może by się dogadali z Naruto…?
 - Co masz na myśli, ciociu?
 - Niech Sasori zabiera ze sobą Naruto. Będzie miał towarzystwo no i wyjdzie połowa za paliwo. – Zaproponowała z uśmiechem Rin.
 - Świetny pomysł! – Przyznała Pakura. – Jak ja się do narzeczonego wybiorę to też mogę cię zgarnąć, Hinato.
 Ustalały między sobą, Hinata cieszyła się, że jej ciocia ma takie znajomości, teraz wszystko powinno być prostsze. Pakura podcinała Hinacie końcówki, wkraczając na temat Rin i ujawniając przed Hinatą jej miłosne dylematy. Siostrzenica nie wtrącała się w  rozmowę kobiet, jedynie uważnie się przysłuchiwała.

 Dom rodzinny Naruto żył na całego. Zjechali się rodzice Kushiny, jej wujek, siostra z mężem i synem. Było bardzo wesoło. Ponadto każdy zajął się kimś i nie sprawiał problemu. Z tego powodu Minato raczej przetrzymywał w swoim zasięgu Tsunade, bo zwykle bywało między siostrami jakieś spięcie, gdy były same w kuchni. Kushina gawędziła w kuchni z mamą i Danem. Menma wraz z Izumi pilnowali bawiącej się Midori z ośmioletnim Nawakim i Kuramą – tak, żeby jej przypadkiem nie ugryzł. Natomiast Naruto rozmawiał sobie z dziadkiem Hashiramą i z Tobiramą. Opowiadał im o swojej pięknej dziewczynie.
 - Kim jest ta dziewczyna z zawodu? - Zapytał w końcu Tobirama, przerywając potok słów Naruto. 
 - Hm? Pracuje jako kelnerka, a co? 
 - Opisujesz ją jak modelkę. 
 - Ma predyspozycje! Jest piękna! - Zawołał Naruto.  
 - Wtedy by się przy takim brzydalu nie marnowała. - Przewrócił oczami. 
 - Tobirama... – Upomniał brata Hashirama.
 - Nie jestem brzydki! - Żachnął się Naruto. 
 - Nie oszukujmy się, Naruto. 
 - Sugerujesz coś wujku? - Burknął. 
 - Tylko, że ją zmyśliłeś. 
 - Tobirama! - Upomniał go kolejny raz brat.
 - Sam to podejrzewasz bracie. Tylko nie mówisz o tym głośno. 
 - Po co mam robić przykrość wnukowi? 
 - Dzięki dziadku. - Uśmiechnął się Naruto. Po chwili jednak przekalkulował sobie jego wypowiedź. - Zaraz, chwila...! 
 Pretensje Naruto zostały zagłuszone pojawieniem się Kushiny serwującej pyszne dania i zwołującej wszystkich do stołu. Hashirama poczochrał wnuka po głowie i uśmiechnął się szeroko na odchodne. Naruto oczywiście nie miał żalu o te droczenia. Taki humor prezentowali i było to całkiem spoko, podobnie rozmawia z przyjaciółmi. Zajadali jedzenie, aż im się uszy trzęsły.  
 - Kushina zawsze świetnie sobie radziła z patelnią! - Zaśmiał się głośno Hashirama. - Do dziś pamiętam jak tym przedmiotem zabiła pająka na mojej twarzy! 
 - Ty to masz się czym chwalić... - Sarknął wyniośle Tobirama. - Stary, a głupi. 
 - Odezwał się hot sześćdziesiąt dziewięć. - Naruto parsknął śmiechem. 
 - Dowaliłeś mu dziadku! 
 - Ciebie Naruto zawsze śmieszyły żarty na poziomie gimnazjum. - Wtrącił Menma. 
 - Masz jakiś problem?! 
 - Uspokójcie się. - Upomniał synów Minato. 
 - Raczej prośbę. Przestań się wydzierać i odsuń się trochę, plujesz mi w twarz. 
 - Zaraz cię mogę opluć jak chcesz...! 
 - Chłopaki, do cholery jasnej, spokój! - Zawołał Minato. - Wy nie możecie obok siebie siedzieć. 
 - To on zaczął... 
 - Jasne, a któż by inny...? 
 - Jeżeli zaraz się nie zamknięcie, to wylecicie do swoich pokoi! - Zagroziła stanowczo Kushina. Naruto spuścił wzrok, a Izumi zachichotała cicho. 
 - Mamy po dwadzieścia pięć lat, mamo. - Przypomniał Menma. 
 - Nie interesuje mnie to. Ma być spokój. 
 Menma nie chcąc się przekonywać na własnej skórze o prawdziwości słów matki, zamilkł tak jak Naruto. Wtedy Kushina spokojnie wróciła do rozmowy z mamą. Minato westchnął patrząc z dezaprobatą na synów, po chwili zauważył na sobie oschły wzrok Tobiramy. W odróżnieniu od Hashiramy nigdy nie zdobył jego sympatii. 
 - Widzę, że wśród synów lepszym autorytetem jest Kushina. 
 - Cóż... Tak wyszło. - Uśmiechnął się Minato odrobinę zakłopotany. 
 - Powinni czuć szacunek do ojca. 
 - Przestań Tobirama. - Wtrącił Hashirama. - Szacunek nie współgra z bacznie twardą ręką. W moim przypadku... 
 - Ty zawsze byłeś miękki, bracie. Kushina zasługiwała na prawdziwie męskiego mężczyznę. 
 - Ręczę za to, że mimo wszystkich moich wad jest szczęśliwa. – Zapewnił z uśmiechem Minato.
 - To zastanawiające, że zerwaliście ze sobą miesiąc przed ślubem. 
 - Wujku! - Zawołała Kushina uderzając pięścią o stół. 
 Żałowała, że trochę za późno zareagowała na te rozmowę. Dopiero ją usłyszała. To prawda, że rozstała się wtedy z Minato i to było cholernie głupie z jej strony – do dziś zastanawiała się po co to zrobiła. Plany weselne ją zwyczajnie denerwowały, zaczęła panikować i wolała się rozstać. Wyjechała do Włoch z swoim eks... Najbardziej żenująca rzecz jaką zrobiła. Niemniej Tobirama do dzisiaj podejrzewa, że zawinił Minato - najpewniej zdradzając jego bratanicę. 
 - Spokojnie, Kushina. Nic się nie dzieje. - Minato załagodził jej zdenerwowanie, posyłając ciepły uśmiech. 
 - Naruto, jak twój telefon? - Wtrąciła Izumi, zmieniając temat. 
 - Nie żyje... - Burknął. 
 - Co ci się stało z telefonem?  - Zapytał go Dan. 
 - Zamarzł mi. Wypadł z samochodu w kieszeni i był tam aż do wieczora. W mrozie. 
 - Wypadł ci z samochodu do kieszeni? - Zaśmiał się Nawaki. 
 - Z kieszeni w samochodzie! - Naruto również zaśmiał się ze swojej pomyłki. - Pojebało mi się. 
 - Naruto. - Upomniał Minato. - Zważ na słowa. 
 - Sorry, sorry. 
 - Twoja dziewczyna pozwala ci się tak wyrażać? - Zapytał Tobirama. 
 - Nigdy mnie za to nie skrzyczała. I żadna dziewczyna tylko dziewczyna. Ona istnieje! 
 - Tak, tak. 
 - Dziadku, powiedz coś wujkowi! 
 - Coś. - Powiedział po czym parsknął śmiechem. Jego żona, Mito jedynie przewróciła oczami. 
 - Dziadku...  
 - Zrozum, Naruto, że to zbyt abstrakcyjne, by jakaś śliczna dziewczyna się tobą zainteresowała. Co innego Menma, on jest przystojny. 
 - Jesteśmy bliźniakami! - Zawołał Naruto. 
 Tobirama wzruszył ramionami. To nie tak, że mówił mu takie rzeczy, bo go nie lubił. Naruto potrafił mu nieźle potrafi pocisnąć, tylko nie w obecności rodziców. Choć chwalił Menmę na niekorzyść brata to ten wiedział, że uwielbiał Naruto. Często pomagał w zakładzie stolarskim, dlatego miał z wujkiem i dziadkiem świetny kontakt. 
 - Naruto naprawdę ma dziewczynę. - Wtrącił się Menma. 
 - Poznałeś ją? 
 - Ja nie. Ale mój kumpel miał tą przyjemność. 
 - Przekupił go pewnie. 
 - Jak? Ja nie mam pieniędzy! - Zawołał ze śmiechem, Naruto. 
 - Zdjęcia cię przekonają wujku? - Zapytał, wyciągając z kieszeni telefon. 
 - Masz zdjęcia mojej dziewczyny?! - Zapytał podejrzliwie. 
 - Dawno zleciłem Sasuke by wam zrobił, bo sam nie mogłem uwierzyć. 
 - I nic mi nie powiedziałeś?!
 Kushina znikąd pojawiła się za Menmą i wpatrywała się w niego wzrokiem, który przyprawiał go o ciarki. Po cichym przytaknięciu dostał w łeb, Izumi aż się z tego widoku zaśmiała. Jedynie dla jej uśmiechu mógł to znieść. Naruto nawet sam nie mógł zobaczyć tych zdjęć, bo Kushina odebrała Menmie telefon oglądając zdjęcia. Były tylko dwa, jedno ukazujące jedynie Hinatę, a drugie kiedy byli razem i trzymając się za ręce, składał kobiecie pożegnalnego buziaka, nim weszła do autobusu. Musiał przyznać, że Sasuke robił świetne zdjęcia, nawet z ukrycia. Kushina przyglądała się zdjęciu nad czymś się zastanawiając, lecz po chwili tylko wzruszyła ramionami i z uśmiechem podeszła do męża.
 - Kochanie, spójrz jaką będziemy mieli śliczną synową numer dwa! – Mruknęła puszczając oczko do Izumi. W odpowiedzi się wyszczerzyła. Minato przejął telefon.
 - O, no proszę, proszę. – Uśmiechnął się Minato. – To córka właściciela restauracji Byakugan, czyż nie? Pracuje tam jako kelnerka. Pamiętasz Kushina? Ostatnio w urodziny chłopaków tam byliśmy i nam usługiwała.
 - Faktycznie! Wiedziałam, że ją gdzieś widziałam! Nawet nie skojarzyłam jej po imieniu. Skleroza mnie dopada.
 - Znasz jej ojca, tato? – Zapytał Naruto.
 - Miałem okazje go poznać kilka lat temu.
 - To super… - Stwierdził Naruto, a w jego głowie zaczął rodzić się nikczemny plan. Potem zdjęcia dotarły do dziadków i Tobiramy. – i co powiesz wujku? Hehe. Łyso ci pewnie, co?
 Nie mógł się powstrzymać od kpienia z wujka i jego głupiej miny. Dobrze, że jest stary i nie wie co to Photoshop, by go o to oskarżyć. Tak więc dzięki Menmie wszyscy zapoznali się z wyglądem jego cudownej Hinaty.
 - Patrz Mito. –Zawołał Hashirama do żony. – Kiedyś miałaś bardzo podobne, duże… oczy. – Wyszczerzył się.
 - Hashiramo skończ już… - Przewróciła oczami.
 - Dobrze, że nasi rodzice nie sypią przy nas takimi tekstami. – Szepnął bratu Menma.
 - Ale jak to?! Babciu miałaś takie jasne oczy…? Jak to się stało, że ci ściemniały…? – Naruto był szczerze zszokowany tą wiadomością. Natomiast wszyscy spojrzeli na niego jak na skończonego idiotę. – To możliwe w ogóle?
 - Ale inteligencje to ma po Kushinie… - Mruknął cicho Tobirama.
 - Nie Naruto, to nie jest możliwe. – Burknęła Tsunade.
 - Więc dlaczego dziadek…?
 - Dowiesz się, jak dorośniesz.
 - Jestem dorosły!
 - Widać nie wystarczająco.
 Naruto naburmuszył się, zakładając ręce na piersiach. Ciotka Tsunade była okropną ciotką, zawsze poważna, lubiąca rozkazywać i strasznie głośno się wydziera. Nie dziwi się, że jej starszy syn się wyprowadził. Po czasie wszyscy znowu zajęli się sobą, Kushina odkąd zajęła miejsce obok męża tam pozostała i rozmawiała z Izumi. Minato zagadywał do swojego teścia, jak i Tobiramy w sprawie zlecenia na kilka mebli, które potrzebowałby w firmie.
 - A ile by to kosztowało?
 - Mniej więcej pięć tysięcy. – Powiadomił Tobirama.
 - Trochę dużo… - Zamyślił się Minato. – A może jakaś zniżka?
 - Właściwie to cze…
 - Skoro zlecenie od firmy to i tak cena obejmuje zniżkę. – Przerwał bratu Tobirama.
 - Rozumiem, ale może coś po znajomości? – Uśmiechnął się Minato.
 - Dla ciebie to…
 - To siedem tysięcy.
 - Tobirama!  – Upomniał go Hashirama.
 - No co? Żartowałem przecież. – Przewrócił oczami i zwrócił się do Minato. – Pomyślimy. – Niezbyt pocieszył go ten komunikat. Po chwili poczuł dotyk na swoich kolanach.
 - Jasne, już idziemy. – Mruknął, głaszcząc głowę Kuramy. Wstał od stołu. – Kushina, ja wyjdę z psem. – Oznajmił i cmoknął ją w czoło.
 - Pójdę z tobą, tato! – Zawołał Naruto, gdy ten już prawie wychodził.
 - Może wolisz pójść za mnie?
 - Nie, wolę z tobą.
 - Podejrzane. Chcesz czegoś?
 - Zaraz się dowiesz.