Ariana | Blogger | X X

31 lip 2016

ROZDZIAŁ #09


 W samo południe, bez wiedzy prawie-nikogo z członków rodziny, Naruto wdrażał w życie swój plan,  do którego zaangażował tatę. Minato jechał wraz z synem do miejscowości, w której mieszkała Hinata. Jego zadaniem było przekonanie Hiashiego, by pozwolił zabrać na kilka dni córkę do domu chłopaka. Minato nic nie obiecywał, ale chciał sprawić synowi przyjemność, poza tym Kushina również będzie szczęśliwa mogąc poznać Hinatę. Naruto zdawał się jechać z nastawieniem, że wszystko potoczy się po jego myśli i prawdę mówiąc tak było. Hiashi nie mógł niczego zabronić córce, ponieważ była dorosła, a ona sama na pewno się zgodzi. Nie mogła zrobić inaczej. Naruto jedynie denerwował się defektem swojego telefonu, zamarzł mu na dobre i choć miał zamiennik to numeru Hinaty już niestety nie odzyskał. Zapamiętanie raczej nie wchodziło w grę. Kobieta ani razu do niego od tego czasu nie zadzwoniła, to go martwiło. Miał nadzieje, że się nie obraziła.
 - Naruto, słuchasz mnie? – Zapytał Minato, korzystając z tego, że stoją na czerwonym świetle, szturchnął syna w ramię.
 - Tak, tato, słucham cię…
 - Doprawdy? Co przed chwilą powiedziałem? – Uniósł brew.
 - No… Zapytałeś czy cię słucham…? – Minato przewrócił oczami. – No co? Tak było! Dlaczego ja nie mogę prowadzić?
 - Bo to mój samochód.
 - Nie mam własnego przecież!
 - Miałeś własny. Nawet dwa. Trzeba było o nie dbać.
 - Akurat wpływu na przegrzewanie się silnika nie mam…
 - Ale na skasowanie go masz.
 - To też nie była moja wina… - Burknął Naruto, lecz Minato w żaden sposób tego nie skomentował. Kupili synom ich pierwsze samochody, jak Menmie się trzyma bez problemu, tak Naruto sknocił sprawę. Za drugim razem też mu wyłożył na samochód pieniądze, dzięki intensywnym namowom Kushiny. – Jak nie będę jeździł samochodem to w ogóle zapomnę jak się jeździ…
 - Pewnie tak właśnie się stanie.
 - Nie żal ci wyłożonych dla mnie pieniędzy na naukę jazdy? – Zapytał dodatkowo mając na myśli cztery zawalenia w egzaminie pisemnym.
 - Bardziej mi żal pieniędzy za drugi samochód.
 - To nie była moja wina! To tamten gościu we mnie wjechał, ja miałem zielone! Powinieneś się cieszyć, że żyje…
 - Cieszę się. – Mruknął Minato. – Ale to mi samochodu nie zwróci.
 Naruto zrobił naburmuszoną minę, choć wiedział, że tata martwił się o niego bardziej niż mama, gdy wylądował w szpitalu. Wypadek się przytrafił na jego drugim roku studiów, a Minato specjalnie wziął dwa tygodnie urlopu, by do niego pojechać, zabrał nawet ze sobą Kuramę. Kushina została w domu by nadzorować remont. Uśmiechnął się do siebie, z jego ust wydobył się lekki niekontrolowany chichot.
 - Z czego się śmiejesz? – Dopytał Minato.
 - Przypomniało mi się, jak byłeś u mnie na dwa tygodnie. Było zajebiście! – Stwierdził, szczerząc się do bólu. Minato zwyczajnie się uśmiechnął, nie mógł zaprzeczyć. Nawet nie sądził, że Naruto tak chętnie będzie się z nim pokazywał poza mieszkaniem. – Kiedy robimy powtórkę?
 - Nieprędko.
 - Do końca studiów zostało mi tylko pół roku, to ostatnia taka okazja… Dwa tygodnie… Bez mamy... – Minato spojrzał na syna z pode łba. – No co? Nie kusi cię to?
 - Niespecjalnie.
 - Nie myślałeś może czasem… Albo nie. Nieważne. – Machnął na to ręką, więc Minato nie drążył tematu. – Nie jesteś ciekawy o co mi chodziło…?
 - Powiedziałeś nieważne. – Powtórzył.
 - No tak, bo chciałem wzbudzić w tobie zainteresowanie…
 - Skąd miałem wiedzieć takie rzeczy?
 - Oj, domyśl się, tato…
 - Wybacz. Nie wiedziałem, że spłodziłem córkę. – Zaśmiał się Minato. - No więc? O co chciałeś zapytać?
 - Tylko się nie obrażaj, dobra? – Kierowca zerknął niezrozumiale na syna, ale przytaknął. – No to…Nie myślałeś może czasem, że… że jesteś dla mamy za dobry? Nie żebym nie chciał byście byli razem czy coś, ale…!
 - Ale co masz na myśli mówiąc za dobry?
 - No wiesz... W końcu mama cię zostawiła przed ślubem… A z tego co dziadek opowiadał to miałeś niezłe powodzenie u dziewczyn.
 - Wiedziałem, że do mnie wróci.
 - Skąd miałeś pewność?
 - Twoja mama, tak jak ty, nie rzuca swoich słów na wiatr. Zawsze dotrzymuje złożonych obietnic, a obiecała mi, że spełni moje marzenie.
 - A o czym marzyłeś?
 - Ożenić się z nią.
 Naruto uśmiechnął się szeroko. Chciałby stworzyć z Hinatą taką miłość jaką darzą się rodzice. I miał nadzieje, że się uda. Okolica nie była pochłonięta wielkim śniegiem, jak to powinno być w zimie, a tym bardziej w okresie świąt. Wraz ze śniegiem padał deszcz, przez co, powstawała jedna wielka ciapa.
 Po niedługim czasie zbliżali się do miejsca, w którym mieszkała Hinata. Zaparkowali trochę dalej od domu, Minato nie chciał zagracać im miejsca przy garażu. Naruto naładowany energią wyszedł z samochodu, trzaskając drzwiami – ku niezadowolonej minie rodzica. Brama była otwarta, dlatego blondyn zdecydował się od razu zadzwonić do drzwi, a nie przy furtce.
 - Naruto, uważaj! – Zawołał głośno Minato, lecz było za późno. Przechodząc koło zaparkowanego przed garażem, samochodu nie zauważył, że ktoś w nim przebywa. Silnik został odpalony, a tylne koło przy gwałtownym kręceniu się ochlapało błotem chłopaka. Przetarł twarz sycząc pod nosem przekleństwa. Minato szarpnął chłopaka na bok. – Nie widzisz, że tu jest samochód?!
 - Ale czemu na mnie wrzeszczysz? To nie moja wina tylko tego kretyna – Wskazał na wychodzącą z samochodu osobę. – bo nie patrzył w lusterko…
 - Ma pan racje. Przepraszam! – Ukłoniła się przed nim krótkowłosa szatynka. – Nic się nie stało? – Naruto chwilę patrzył na kobietę. Nie znal jej, a poznał wszystkich mieszkańców domu Hinaty.
 - Naruto, odpowiadaj jak cię o coś pytają. – Upomniał Minato.
 - Zamyśliłem się, sorry. Jestem…
 - Naruto, chłopak Hinaty. Zgadza się? – Uśmiechnęła się do niego kobieta. – Nazywam się Rin. Hinata mi dużo o tobie mówiła.
 - O, naprawdę? Mam nadzieję, że dobrze.
 - Tylko tak. – Przytaknęła. – Ale nie mów jej, że prawie cię przejechałam, nigdy mi tego nie wybaczy!
 - Zapomnę o tym, jeśli będę mógł skorzystać z prysznica. Nie spotkam się z nią, będąc utytłany w błocie.
 Rin spojrzała na niego wymownie i skinęła głową. Zaprosiła chłopaka do środka domu wraz z jego kolegą. Minato z uśmiechem poprawił kobietę i przedstawił swoje dane. Po chwili milczenia ośmieliła się zapytać.
 - Jest Pan właścicielem firmy ochroniarskiej „Żółty Błysk”?
 - Eee…
 - Tak! To jego firma!
 - Naruto. – Upomniał go Minato. – To nie jest tyko moja firma, mam wspólników. – Syn machnął na to ręką.
 - Ale ty jesteś tym głównym szefem tam.
 - Rozumiem. – Wtrąciła Rin. – Moi przyjaciele u Pana pracują. Kakashi Hatake i Obito Uchiha.
 - Uchiha…?
 - Och, naprawdę? – Uśmiechnął się Minato. – Racja. Nie raz zostałaś przez nich wspomniana… - W ogóle nie dał po sobie poznać co tak naprawdę miał na myśli. Mianowicie ta dwójka miała w stosunku do siebie ostro na pieńku i często się ze sobą tłukli o dziewczynę imieniem Rin.
 Wchodząc do mieszkania Rin zawołała głośno Hiashiego. Co prawda miała już wyjechać do siebie, ale nie mogła nie naprawić wyrządzonych szkód. Minato przedstawił się gospodarzowi i od razu wyjaśnił mu cel wizyty. Przysłuchująca się kobieta od razu przytaknęła temu pomysłowi. Hinata z pewnością się ucieszy z takiego prezentu - niespodzianki.  
 -Przepraszam. Czy mógłbym wziąć tutaj prysznic? - Wtrącił Naruto przypominając o swojej egzystencji.
 - Dlaczego...? 
 - To moja wina. Wyjeżdżając samochodem, ochlapałam go błotem. - Przyznała zakłopotana Rin. - Zaproponowałam by wziął u nas prysznic. Nie masz nic przeciwko, prawda? 
 - Nie. Nie mam. Na końcu po prawej. 
 - Wiem. Pamiętam. - Wyszczerzył się Naruto, choć po minie swojego przyszłego teścia zrozumiał, że mógł o tym nie wspominać. 
 Mianowicie Hiashi zmierzył chłopaka spojrzeniem. Nie ukrywał, że nie podobała mu się ta schadzka młodych, tym bardziej, że została wykonana pod jego nieobecność. Hiashi od śmierci żony, a matki dziewczynek czuł się wewnętrznie rozerwany i nie mógł sobie z tym poradzić po dziś dzień. Starsza córka wyglądem i zachowaniem przypominała swoją matkę, która niestety zmarła. Nie chciał więc, by córka go opuściła i związala się z kimś nieodpowiednim ich standarom, bardzo ją kochał. Naruto zniknął kwadrans temu za drzwiami toalety, a tymczasem dorośli rozmawiali w salonie. Minato szybko rozgryzł skąd bierze się opór Hiashiego, lecz nie był na tyle bezczelny aby w to wnikać. 
 - Mój syn poprosił mnie o poparcie w sprawie, bo nie chce mieć z tobą zatargów Hiashi. - Odezwał się. Dla własnej wygody już na początku rozmowy przeszli na ty. - Mógł od razu pójść do twojej córki i wyciągnąć ją na wyjazd do nas bez twojej wiedzy lub zgody. Znam go dobrze, jest przekonywujący. 
 - Więc teraz mnie nie zamierza przekonywać? 
 - Zamierza. - Uśmiechnął się. - Dlatego tu jestem. Opowiedział mi o waszym pierwszym spotkaniu i doszedł do wniosku, że dobrze będzie ci pokazać, że mieszka z normalniejszymi osobami. 
 - Nie zrozum mnie źle, ale chcę dla córki jak najlepiej, a związek z twoim synem nie jest dla niej odpowiedni. 
 - Skąd to możesz wiedzieć? - Wtrąciła retorycznie Rin. - Jest szczęśliwa gdy jest z Naruto, a na wspomnienie o nim ciągle się uśmiecha. 
 - Rin. Hinata jest moją córką i wiem co dla niej dobre. 
 - Nie, kierujesz się chyba tym w czym lubiła się moja siostra. One nie są dokładnie takie same... 
 - Nie miałaś już czasami wyjechać...? - Zapytał rozdrażniony. Rin chwilę piorunowała się z Hiashim wzrokiem, dopóki Minato nie odchrząknął.
 - W porządku. Naruto sam będzie musiał zdobyć twoją aprobatę. Jednak nie do nas należy werdykt czy są dla siebie dobrą partią. Pozwól im pobyć ze sobą kilka dni u nas. - Hiashi spojrzał w bok, na zdjęcie swoich córek z matką. To nie była łatwa decyzja tym bardziej, że za dwa dni Hinata ma urodziny. 
 - Zgoda. Ale mam kilka warunków... 
 Hanabi właśnie wpadła do domu i zaczęła rzucać za sobą w przedpokoju zimowe ubrania. Kątem oka przebiegając obok salonu zauważyła ojca i ciocię. 
 - Siema, wróciłam
 Pełny pęcherz nie pozwolił jej na ładniejsze przywitanie. Podbiegła do toalety na parterze i weszła do niej, zamykając się od środka.
 - Ej, hej ej! - Zawołał za nią oburzony głos. Hanabi szybko się za siebie obejrzała . - Nie patrz, kurwa! 
 Hanabi, jak z procy, wyleciała z łazienki z powrotem na korytarz. Jej twarz była pokryta czerwoną barwą, a oczy... Sama nie wiedziała jakim cudem trzymały się jeszcze w oczodołach. Jeszcze tak zawstydzona nie była, jednak nie chciała dawać po sobie tego poznać. Chrząknęła ustawiając się do pionu. 
 - Długo jeszcze? 
 - A co chcesz? - Naruto odpowiedział tak samo głupim pytaniem. 
 - W sumie to... To ja poczekam! - Z tego wrażenia pęcherz odpuścił i nie kładł na dziewczynę nacisku. Hanabi w czasie tej gadki chciała wyjść z twarzą, ale zwyczajnie nie potrafiła. - Tato! Wiesz, że Naruto jest u nas? W naszej łazience?! 
 - Tak. 
 - On się w niej kąpie! - Zawołała sfrustrowana. - Co on? Nie ma wody w domu?! 
 - Hanabi... - Niepewnie upomniała ją Rin. 
 - No i co on tu robi? Jak...? Po co...? Dlaczego...? 
 - Minato, to moja młodsza córka, Hanabi. - Przedstawiał ją Hiashi, ignorując wywód. Nastolatka obejrzała się za siebie dopiero co zauważając przystojnego blondyna o niebieskich oczach i delikatnym uśmiechu. 
 - Miło poznać. Jestem Minato Namikaze. - Uścisnął dziewczynie dłoń. - I mamy w domu wodę, ale z Naruto na starość zrobił się czyścioch. 
 - To nic...  - Hanabi wpatrywała się w mężczyznę zmieniając ton głosu. - Ostatnio jak tu był, to nie wspominał, że ma starszego brata.  - Mężczyzna popatrzył na nią ze zdziwieniem, a potem zaśmiał się lekko drapiąc w tył głowy. 
 - Hanabi... - Hiashi wzniósł oczy do sufitu. 
 - No co? - Młoda z uśmiechem wzruszyła ramionami. - Masz dziewczynę? - Rin parsknęła wobec tego pytania. 
 - Nie wiedziałam, że lubisz starszych mężczyzn, Hanabi. 
 - Lepiej się z nimi można dogadać, ciociu. No więc...? Masz? 
 - Hanabi, przestań. – Upomniał Hiashi.
 - W porządku. Nie mam dziewczyny już od dawna, teraz jest moją żoną. 
 - Cholera, spóźniłam się. Wszyscy warci oka są zajęci albo są gejami albo idą do seminarium…
 - Przykro mi. – Mi;nato podrapał się zakłopotany po głowie.
 - Wróciłem. – Zawołał Naruto i zwrócił się do Hanabi. – Łazienka wolna… - Dziewczyna się zaczerwieniła na wspomnienie sytuacji sprzed chwili.
 - Już mi się ode chciało... 
 - Posprzątałeś po sobie? - Dopytał Minato. 
 - Tak. - Spojrzał na syna z powątpieniem. - Nie zostawiam za sobą syfu, tato... 
 - Ta-Tata?! To twój tata? - Hanabi wybałuszyła oczy. - Sądziłam, że brat... 
 Tym razem to Naruto wybuchnął histerycznym śmiechem. Minato przyglądał mu się z litością. Następnie Hiashi powiadomił Naruto o swojej decyzji – zgodził się, choć obecnie w swojej restauracji wydają świąteczną kolacje dla miasta i każda pomoc jest na wagę złota, a także choć Hinata jutrzejszego dnia ma urodziny. Jednak ostateczna decyzja i tak będzie należeć do dziewczyny. Naruto wyszczerzył się, bo wiedział jaki jest jedyny możliwy werdykt. Hiashi jeszcze na koniec skomentował niepotrzebne ściąganie Minato ze sobą, mogli to załatwić samodzielnie, jak przystało na mężczyzn. Naruto skinął jedynie głową drapiąc się po niej, nie chciał się kłócić, ale nie sądził by ich rozmowa sam na sam też przebiegła tak pomyślnie, znając uprzedzenia mężczyzny w jego stronę.
 Kiedy Naruto zamierzał wyruszyć po Hinatę wkroczyła Rin proponując chłopakowi podwózkę. I tak wybierała się już do siebie więc po drodze będzie mogła go wysadzić. Zgodził się ochoczo, Rin wyglądała na sympatyczną osobę i podczas drogi się o tym przekonał. Kobieta zaparkowała przed restauracją, lecz przed wypuszczeniem go chciała mu coś przekazać.
 - Mogę cię o coś prosić, Naruto?
 - Eee…
 - Jak pewnie zauważyłeś, Hinata nie wierzy w siebie i choć stara się to ukrywać to ma niską samoocenę.
 - Pracujemy nad tym. – Orzekł wyciągając kciuka w górę.
 - Po śmierci mojej siostry, a jej mamy Hiashi… się trochę załamał. Ze względu na to, że Hinata jest podobna do matki, to jej ojciec ją bardzo kontroluje. Nie chce by i ona go opuściła. Chociaż często przesadza. Chce dobrze, ale moja siostrzenica czuje się w ten sposób obwiniana za śmierć swojej matki.
 - Bez obaw. Przez myśl mi to nawet nie przeszło! – Zapewnił Naruto. – A… Dlaczego obwiniana jest o to Hinata…?
 - To… Nie mówiła ci jak zmarła jej mama?
 Po zaprzeczeniu Rin ugryzła się w język, że o tym wspomniała. Jednak jej rozmówca widząc zakłopotanie kobiety nie chciał wyciągać od niej tej informacji. Jeśli zechce to Hinata sama mu o wszystkim opowie. Rin jednak zaczęła wprowadzać go w temat.
 Naruto po chwili zawędrował do restauracji, gdzie pracowała jego ukochana. Nie musiał daleko zachodzić, aby w końcu ją zauważyć. Stała niedaleko, opierając podbródek o koniec kija od miotły i gawędząc sobie wesoło z Tenten. Ona pierwsza go zauważyła i pozwoliła na skradanie się za plecami Hinaty. Jego widok na pewno ją ucieszy. Naruto zakrył dziewczynie oczy. 
 - Hej...! - Bąknęła, łapiąc za dłoń i wbijając w nią paznokcie. 
 - Ała! - Zawołał boleśnie, na co Tenten parsknęła śmiechem. Hinata rozpoznając ów głos natychmiast się obejrzała. 
 - Naruto? Przepraszam cię! Ja... Nie wiedziałam...! - Kobiecie zrobiło się bardzo głupio przez to, co zrobiła. 
 - Już dobrze...  Przynajmniej wiem, że nikt obcy się do ciebie nie zbliży bez zadrapania. - Zaśmiał się lekko. - A teraz chodź do mnie. Stęskniłem się. 
 Dwa razy nie musiał powtarzać. Właściwie Hinata w połowie zdania przytuliła się do niego w taki sposób jakby nie widziała go co najmniej rok czasu. Naruto uśmiechnął się  i objął szczelnie jej kruche ciało. 
 - Awww, jesteście tacy słodcy. - Skomentowała Tenten. - Zostawię was na chwilę samych. – Powiedziała, oddalając się do kuchni. 
 - Słuchaj Hina... 
 - Zaczekaj Naruto... - Poprosiła Hinata wciąż obejmując jego szyję. - Daj mi jeszcze chwilę... - Blondyn uśmiechnął się w odpowiedzi i ścisnął ciaśniej jej talię. 
 - Jasne. 
 Trwali tak dobrą chwilę. Naruto lekko opierał się pośladkami o krawędź stołu za nim i pozwalał się przytulać swojej ukochanej. Również za nią bardzo tęsknił, ale jej tęsknota była o wiele większa. Bawiąc się kosmykami jej długich i ciemnych włosów zastanawiał się czy związek na odległość jej służy...? Hinata po chwili się od niego w końcu odsunęła i krótkim acz czułym pocałunkiem musnęła wargi Naruto. 
 - Przepraszam. Trudno mi uwierzyć, że tu jesteś! - Uśmiechnęła się. - Myślałam, że zobaczymy się dopiero na feriach. 
 - Nie jestem taki cierpliwy. 
 - Całe szczęście, bardzo tęskniłam. – Mruknęła, łapiąc go za przedramiona.
 - Nie sądzę, że robiłaś to mocniej ode mnie. – Pstryknął Hinatę w nos.
 - Nie wiele mi brakuje. Ale nie chciałam ci wchodzić w świąteczną paradę jadąc do ciebie pociągiem.
 - Nie przyjechałem ani pociągiem, ani sam, ani do ciebie. Raczej PO ciebie.
 - Nie rozumiem…
 - Jedziesz ze mną i z moim tatą do mnie. Uprowadzamy cię. Moja mama za bardzo chce cię poznać. – Hinata stała jak słup, zastanawiając się co odpowiedzieć chłopakowi. – A i nie martw się o nic. Wszystko załatwiliśmy z twoim tatą, zgodził się.
 - Naprawdę…?
 - Tak. Mój tato rozmawia z nim u was i…
 - Rany, to cudownie, Naruto. – Hinata po raz kolejny rzuciła mu się na szyję. – Kocham cię, po prostu! Ale… - Chwila wystarczyła, aby entuzjazm Hinaty opadł. – Co z przyjęciem świątecznym w restauracji?
 - Ja wiem, że mam cię zwrócić na sylwestra. Trzy dni jesteś tylko moja. Ale skoro twój tata dał mi zezwolenie na twoje uprowadzenie to chyba masz wolne.
 -  Jesteś niesamowity, Naruto.
 - Wiem, wiem. Daj mi swoich słodkości, dobra? – Mruknął, skradając jej całusa. Trwało by to dłużej, jednak z boku rozbrzmiał trzask stłuczonego szkła. Obejrzeli się w stronę huku.
 - Nic się nie stało, Toneri? – Zapytała Hinata. – Pomóc ci?
 - Jak byś mogła… - Zaczął, a dziewczyna zamierzała już podejść, jednak Naruto ją zatrzymał.
 - Ja pójdę, a ty się już zbieraj. Okej?
 - Okej. – Przytaknęła z uśmiechem.
 Naruto odprowadził ją wzrokiem do kantorka, a potem podszedł pomóc zbierać okruchy stłuczonych naczyń. Oboje przez dłuższą chwilę nic nie mówili, przez ostatnio udzielone przez Kibę informacje Naruto nie zamierzał zadawać się z tym gościem. Samemu Toneriemu także nie podobało się towarzystwo blondyna. Tym bardziej, że najwidoczniej łączyło go coś z Hinatą, w której sam był wciąż zakochany. Kiedy pracował w restauracji by dorabiać na studia poznał się bliżej z Hinatą, która chodziła wtedy do liceum. Po paru tygodniach umówili się na spotkanie, lecz w gronie pracowników i od razu zaiskrzyło ze strony Toneriego, łączyło ich naprawdę dużo – lubili czytać te same książki, mieli te same poglądy na wiele tematów i ich rodziny ich aprobowali. Kilka razy chciał się z nią umówić sam na sam, jednak bez efektu.
 - Chodzicie ze sobą?
 - Tak, od trzech miesięcy. A co? Od razu mówię, że nie dzielę się dziewczyną. – Burknął.
 - Jasne, wiem. Po prostu nie mówiła, że ma chłopaka… - Po chwili się uśmiechnął głupkowato. – Teraz mi trochę wstyd, bo ją podrywałem.
 - Mam nadzieje, że bezskutecznie.
 - Bez. Teraz już wiem dlaczego. – Odłożyli odłamki na bok. - Nazywam się Toneri.
 - Mam się zakumplować z kimś kto mi podrywał dziewczynę? Wyglądam na idiotę? – Wydął usta, mrużąc oczy.
 - Więc dlaczego cię widziałem wcześniej z Kibą?
 - On nie podrywał Hinaty. – Toneri uśmiechnął się z politowaniem. – Serio. Są tylko przyjaciółmi.
 - Też nim jestem. Od małego.
 - Przyjaciele się nie podrywają.
 - Każdy miewa słabości. Sądzisz, że Kiba nie startował do Hinaty? – Przewrócił oczami. – Pewnie ci powiedział, że podoba mu się jej siostra i dlatego się jej trzyma. – Ten ironiczny tekst brzmiał bardzo autentycznie z ust mężczyzny. Blondyn sam teraz nie wiedział czy nie został przez Kibę puszczony w maliny.
 - Naruto. – Rzucił przecierając sobie nos. Chciał znać wszystkich znajomych Hinaty i nikogo nie mógł już na wstępie osądzać, bo nie miał możliwości osobiście poznać. – Masz sobie dać spokój z moją dziewczyną.
 - Nie martw się.
 Po chwili do towarzystwa dołączyła też Hinata. Nieśmiało poinformowała Naruto, że jest gotowa do wyjścia i wyszli od razu. Mężczyzna po wyjściu z budynku poprawił swojej ukochanej czapkę, którą miała założoną, następnie złapał za rękę i spacerkiem kierowali się do domu. jednak Naruto jeszcze poprosił ją by przeszli do samochodu, którego niedaleko zaparkowali. Wyciągnął ze schowka w środku pudełeczko i go jej wręczył.
 - Co to jest?
 - Mój prezent świąteczny dla ciebie. - Hinata zdziwiła się na ów komunikat. – No otwórz!
 - Ale… Ja nic dla ciebie nie mam…
 - Daj spokój. Otwórz.
 - Nie mogę teraz tego przyjąć, będę czuć się paskudnie…
 - Jeżeli nie przyjmiesz to będzie mi bardzo, bardzo smutno… - Naruto wykonał minę zbitego psiaczka która zawsze działała na mamę. Hinata zagryzła wargę, odwracając głowę w bok. – Proszę cię, przecież i tak będę ci nie raz sprawiał dużo niespodziewanych prezentów.
 - Okej…
 - Ale zabrzmiało… - Burknął. – Euforia pełną parą…
 - Inaczej bym zareagowała, gdybym tobie też sprawiła radość prezentem…
 - Sprawiłaś i to już w restauracji. Mój prezent i tak twojego nie przebije. – Uśmiechnął się lekko.
 - A co ja ci takiego dałam? – Westchnęła słabo, oglądając trzymane w rękach opakowanie.
 - Powiedziałaś, że mnie kochasz? – Odpowiedział pytaniem. Hinata natychmiast na niego spojrzała swoimi wielkimi oczami.
 - Naprawdę?
 - Noo. – Wyszczerzył się. – Nie możesz teraz się wycofać! Pierwsze słowo do dziennika, drugie do śmietnika.
 - Och, no trudno… Nie szkodzi. Nawet nie chciałam. – Uśmiechnęła się, ale w środku lekko panikowała. Nie ma sobie za złe, że mu to powiedziała, ale chciała by zrobił to pierwszy.
 - To otworzysz…?
 Drgnęła lekko będąc wybudzona z zamyślenia. Skinęła głową i wzięła się za rozpakowywanie przedmiotu. Pudełeczko było bardzo eleganckie, można się domyśleć, że skrywa się w nim jakaś biżuteria i nie myliła się. Był to naszyjnik z serduszkiem i wpisanym w niego wygrawerowanym imieniem NarutoOczy Hinaty zaszkliły się ze wzruszenia, to naprawdę piękny prezent. Pozwoliła go sobie od razu założyć, z drobną pomocą Naruto oczywiście. Uwielbiała takie prezenty, które przypominają o mentalnej obecności bardzo bliskiej osoby. Hinata należała do sentymentalnych osób, codziennie nosiła bransoletki rzemykowe będące symbolem przyjaźni z Sakurą, Temari i Tenten. Naruto też chciał dać jej coś symbolicznego póki są rozdzielani przez studia.
 - Jest piękny. 
 - Podoba ci się? - Wyszczerzył się drapiąc w swą potylicę. Hinata uśmiechnęła się delikatnie.  
 - To właśnie oznacza sformułowanie jest piękny. - Naruto drapał się dalej, chichocząc nerwowo. Dziewczyna wyciągnęła naprzód rękę z bransoletką. - Dużo cię to kosztowało? 
 - I tak jesteś warta droższych prezentów, Hinata. - Zapewnił od razu przyciskając jej bok do siebie i składając na czole pełen uczucia całus. - Możemy już iść do ciebie? 
 - Pewnie.  
 Jak ustalili między sobą, tak zrobili. Trzymając się za ręce wkroczyli do mieszkania. W salonie rozbrzmiewała męska rozmowa Hiashiego, Nejiego i Minato, a dotyczyła ona sportu. Neji trenował judo, do czego przekonał go Hiashi, wielokrotnie wspominając o takich zainteresowaniach zmarłego brata. Neji trenując judo czuł się bliższy swojemu ojcu, a nawet czuł, że jest z niego dumny. Nie było większej motywacji. Minato sam nie trenował, ale jego niegdyś bliski kuzyn owszem. Dlatego miał co nieco do powiedzenia. 
 - Jesteśmy. - Zawołał Naruto, przechodząc przez próg. - Tato, poznaj moją dziewczynę, Hinatę. Hinata, to mój tato. 
 - Witam, miło poznać. 
 - Mnie również. – Minato przyjrzał się Hinacie, uciskając jej dłoń. - Właściwie poznaliśmy się już wcześniej.
 - Wiem. – Przytaknęła Hinata. – Wtedy jednak nie byliśmy oficjalnie razem… - Uśmiechnęła się delikatnie i zwróciła do Naruto. – Wtedy też się dowiedziałam o twoich urodzinach.
 - Więc to wasza wina. – Burknął Naruto w stronę rodzica.
 Minato przewrócił oczami. Hiashi przywołał do siebie córkę, by wszystko z nią uzgodnić. Razem skierowali się do jej pokoju zostawiając mężczyzn z Nejim. Zaproponował on gościom coś do picia i oddalił się do kuchni by spełnić ich prośby.
 - I co myślisz? – Zapytał Naruto.
 - Hm? Zastanawiam się czy nie pojechać do domu drogą przez…
 - Nie! – Machnął ręką. – Pytam co myślisz o Hinacie…?
 - Zamieniliśmy dwa zdania, Naruto… Mam ocenić jej aparycje? – Bąknął Minato.
 - Jasne, zobaczymy czy masz dobry gust. – Wyszczerzył się i zaczął szturchać rodzica łokciem. – I co? I co? To jak?
 - Uspokój się…
 - Dopiero jak odpowiesz. – Nie przestawał go szturchać.
 - W porządku. No więc jest bardzo ładna. Równie piękna, jak na zdjęciu. Trzymaj się jej skoro się tobą zainteresowała.
 - Wiele kobiet się mną interesuję…
 - Ale nie na tyle długo byś przyprowadzał jakieś do domu.
 - To boli tato, wiesz? – Burknął, za co został jedynie poczochrany po włosach. Wtedy do pokoju wszedł Neji z napojami, a kilka sekund później pozostali zeszli po schodach.
 - Już? – Zdziwił się Neji.
 - Tak, Hanabi mnie spakowała… - Oznajmiła Hinata ciągle podejrzewając ten dobry uczynek.
 - Czyli jesteś gotowa do drogi?
 - Tak… Wstąpię tylko do toalety.
 - No to… Naruto chodź na stronę. – Polecił Neji pociągając go za ramię do kuchni. Ten był trochę zaskoczony, ale i ciekawy co mu chciał pokazać.
 - No co jest? - Zapytał Naruto, gdy znaleźli się już w kuchni.  
 - Chcę cię powiadomić, że Hinata jest dla mnie jak ukochana młodsza siostra i ostrzec, że jeśli sprawisz, że będzie smutna... - Wziął do ręki jeden z większych noży, będących na ladzie. Naruto rozwarł oczy.
 - Gościu! Co ty...? 
 - Poderżnę ci gardło, jasne? 
 - Jesteś nienormalny czy co? - Ostry brzeg noża znalazł się przy gardle blondyna, ucinając jego dalszy wywód. 
 - Pytałem czy zrozumiałeś? 
 - Mmm... Mhm! - Przytaknął panicznie. 
 - Dobrze. Teraz jeszcze jedno... - Nakierował narzędzie na krocze mężczyzny. Panika Naruto stała się dziwnie większa. - Jeżeli zrobisz coś, czego ona by nie chciała, to radzę ci się pożegnać z siusiakiem. - Naruto nagle parsknął śmiechem. - Bawi cię to? 
 - Nie, nie! To przez słowo siusiak... - Neji nadal patrzył poważnie. - Tak mówią babcie... 
 - To tak jakbym straszył przedszkolaka... - Westchnął Neji, odkładając nóż na poprzednie miejsce. 
 - Spoko, stary. Kumam wszystko. W ogóle zajebista akcja z tym nożem - Poklepał go z uznaniem po plecach. - ale siusiak wszystko zepsuł. Nie mogłeś powiedzieć penis? Kutas, pindol albo chuj? 
 - Czy to ważne? 
 - Już sam nie wiem. Chciałbym by mój brat też tak bronił mojego dziewictwa jak ty. - Mruknął, nie rozumiejąc jednak dlaczego Neji tak dziwnie na niego patrzył. 
 - Więc ty...? Nigdy...? 
 - Nie! Nie to miałem na myśli... Chodziło mi, że gdybym był dziewczyną... - Chrząknął nerwowo. - A ty? 
 - Co ja? 
 - No wiesz... 
 - Nie wiem. 
 - Pytam czy... - Chrząknął. - Kopulowałeś? 
 - Nie twoja sprawa. - Urwał, zachowując stoicki spokój. Naruto za to się oburzył. 
 - No weź...! 
 - Nie przeszkadzam? - Zapytała Hinata wchodząc do środka.  
 - Nigdy. - Wyszczerzył się Naruto. - Neji i ja tylko... Eee... 
 - Męska rozmowa. 
 - Tak! No właśnie! Nie zrozumiesz. 
 - Aha. Okeeej. – Uśmiechnęła się po czym zwróciła do kuzyna. – Neji, słyszałam od Tenten, że jesteście dzisiaj wieczorem umówieni.
 - Uuu! - Zawył jednoznacznie Naruto. - Czyli ty i... - Zamyślił się. 
 - Tenten. - Wtrąciła Hinata. 
 - No właśnie! 
 - Hinata, umówiłem się z nią na jutro.  
 - Będziecie się chędożyć? – Zachichotał Naruto. Neji dłuższą chwilę patrzył na niego spod byka.
 - Jestem pewna, że mówiła o dzisiejszym wieczorze… - Stwierdziła Hinata.
 - To niemożliwe. Dzisiaj bym się z nią nie umawiał, bo mam inne plany. – Powiedział pewny siebie Neji.
 - Jakie?
 - Po prostu inne. Zadzwonię do niej i jeśli masz racje, to wyjaśnię jej, że dzisiaj nie mogę.
 - Czekaj Neji… Nie możesz jej tego zrobić i odwołać… - Jęknęła Hinata. – Pewnie już wszystko przygotowała.
 - Dzisiaj umówiłem się z kimś innym.
 - Z kim? – Zapytali jednocześnie Hinata z Naruto.
 - Nie ważne. Z koleżanką z judo.
 - Wooo! Grasz na dwa fronty? – Dopytał już sam Naruto. – Tyyy… zwierzaku! – Wyszczerzył się szturchając go lekko.
 - Jakie dwa fronty? Obydwa spotkania są zwyczajnie przyjacielskie.
 - Ubierz lepiej okulary.
 Przez ten komentarz omal nie doszło do bójki, Hinata w porę zareagowała. Poprosiła jedynie kuzyna, by nie robił przykrości Tenten. Neji wziął do siebie tą prośbę, w końcu sam nie chciał by jego przyjaciółce było przykro z jego powodu. Często już przekładał ich spotkania, może faktycznie teraz byłoby to zwyczajnym nietaktem…?

 Dopiero wieczorem dojeżdżali do domu, gdzie Naruto spędził całe dzieciństwo. Był dumny z tego domku, jak i wspaniałej okolicy choć obydwie rzeczy nie dorównywały miejscu zamieszkania Hinaty. Dziewczyna wpatrywała się w widok za oknem słuchając mężczyzn, którzy opowiadali jej krótkie anegdotki związane z mijanymi miejscówkami i samym Naruto. Blondyn odrobinę się burzył w historyjkach ojca, pamiętał tylko te, które godziły w jego dumę. Trochę to niesprawiedliwe.
 - O, a tutaj Naruto miał swoją pierwszą naukę jazdy na rowerze. - Wspomniał Minato, wskazując dość stromą uliczkę. - Może chcesz jej sam powiedzieć?
 - Nie bardzo i nie sądzę,  że MUSI o niej wiedzieć…
 - Teraz to chcę ją usłyszeć. – Uśmiechnęła się Hinata, a Naruto jęknął spuszczając głowę w dół.
 - Mój syn nie umiejąc w ogóle jeździć na rowerze, założył się z kolegami, że zjedzie z tej góry. Efektu można się domyślić. Szkoda… To był taki ładny rower.
 - A Naruto…?
 - On? Trochę się potłukł, na skroni powinien mieć bliznę. W każdym razie wrócił sam do domu, z rykiem i zniszczonym rowerem.
 - Tylko o rower się martwisz! – Burknął.
 - Tobie nic nie było. Nawet w szpitalu się dziwili. – Mruknął Minato. – Hinato, jak widzisz Naruto ma naprawdę dużo szczęścia, ale i głupich pomysłów. Mam nadzieję, że przy tobie wyjdzie na prostą.
 - Dużo pan ode mnie wymaga. – Odpowiedziała ze śmiechem.
 - Byłem wtedy dzieckiem. Teraz nie jestem taki głupi.
 Minato uśmiechnął się do siebie. Mógł już stwierdzić, że idealnie się dobrali. Nie pod względem podobieństw, po prostu razem się wypełniają. Hinata należy do spokojnych i zorganizowanych osób, Naruto zaś do roztrzepanych i żyjących chwilą. Gdy są razem to Naruto jest pod dobrą opieką. Kiedy w końcu zaparkowali samochodem na podjeździe i z niego wyszli, przywitał ich niesamowicie mroźny wiatr. Po chwili także do uszu Hinaty dobiegło głośne szczekanie psa. Naruto od razu zareagował, chowając za sobą swoją dziewczyną. Ruda sierść, bardzo bufiasty ogon i podobny wygląd do lisa - od razu poznała Kuramę.
 - Cześć piesku. Co ci się stało w łapkę? – Zapytała spokojnym tonem, wychodząc zza blondyna i kucając naprzeciw zwierzęcia.
 - Jakieś skurczysyny rzucały w niego kamieniami. - Odpowiedział są Naruto, a widząc, że Hinata wyciąga do psa rękę od razu ją przechwycił. - Może lepiej nie. Boję się, że cię ugryzie.
 - Przepraszam.
 - Nie przepraszaj, weź. Daj mu się wpierw poznać, sam cię musi obwąchać i zdecydować czy możesz go dotknąć.
 - Jasne.
 - Nie jest wam zimno? Może wejdziemy do domu? - Przerwał im z uśmiechem Minato.
 - Może wezmę od pana torby? - Zapytała zauważając swoje rzeczy w rękach Minato.
 - Nie, nie. Mógłbym je oddać Naruto, ale ty jako gość nie będziesz się przemęczać.
 Naruto pomimo tej wyraźnej aluzji nie załapał o co chodzi i nie przejął od ojca toreb. Hinata sama wstydziła się mu to prosto z mostu zasugerować. W dodatku bardzo się denerwowała spotkaniem z całą rodziną chłopaka z tego wszystkiego ściskała dłoń Naruto ciut za mocno. Mężczyzna był zdziwiony drzemiącą w tej drobnej istocie siłą. Bolało, ale przecież nie będzie płakał. Weszli do mieszkania i zaczęli się powoli rozbierać z zimowych okryć.
 - Jesteśmy już! - Zawołał najstarszy z przybyłych, zamykając za sobą drzwi. – Naruto pomóż Hinacie zdjąć płaszcz. – Upomniał cicho syna. Naruto jednak uniósł brew, spojrzał na Hinatę, a potem znowu na ojca.
 - Hę? Po co? Da sobie radę sama. – Minato złapał się za zatoki w bezsilności. – No co?
 - Nic…
 - Minato, cholera jasna, może łaskawie zadzwonisz następnym razem, gdy się będziesz spóźniać na obiad?! - Dobiegł ich wrzask Kushiny z kuchni. Minato natychmiast wyprostował się, jak struna słysząc TEN złowieszczy ton głosu żony. Czasem go ta kobieta przerażała.
 - Wybacz, kochanie. Padł mi telefon... Naruto miał powiedzieć... - Spojrzał na syna z wyrzutem. Pomaga mu, a odwdzięcza się w taki sposób. 
 - I napisałem smsa! 
 - Hm? To Naruto był z tobą...? 
 Kushina wkroczyła do przedpokoju ubrana w kuchenny fartuch i spięte w koka włosy. Ta kobieta chyba non-stop siedzi w kuchni. Minato miał nadzieję, że Menma pomaga matce.  A wracając do Kushiny, to nie miała jednak zbyt zadowolonej miny. 
 - Pięknie wyglądasz. - Skompletował ją z uśmiechem. 
 - Dlaczego zabierasz mi syna? Wiesz, że rzadko wraca do domu i chcę się nacieszyć jego obecnością. - Burknęła.  
 - Nawet nie zauważyłaś mojej nieobecności… - Szepnął Naruto sam do siebie.
 - Sam chciał jechać… - Wyjaśnił Minato. – Menma cię zbytnio nie zadowolił towarzystwem.
 - Wyszli z Izumi do kina. Razem z Midori przygotowujemy kolację. Propos Naruto kupiłeś przyprawy, o  które prosiłam? – Naruto pod wpływem spojrzenia mamy zrobił się cały czerwony, a potem w zakłopotaniu podrapał się po głowie.
 - Zapomniałem…
 - Ktoś jest z wami? – Dopytała Kushina, mrużąc oczy.
 - Tak. Przywieźliśmy ze sobą gościa. – Poinformował Minato. 
 - Kogo?  
 Naruto wyszczerzył się i odsunął krok w bok ujawniając postać Hinaty. Złapał dziewczynę za rękę i pociągnął do przodu. Minato dodatkowo zapalił światło w przedpokoju.
 - Mamo, przedstawiam ci moją dziewczynę, Hinatę. Hinata, to jest moja mama. 
 - Witam, miło w końcu panią poznać. – Ukłoniła się kobiecie.
 - Minato! – Fuknęła Kushina. – Dlaczego mnie nie uprzedziłeś? Przecież jak ja wyglądam?! – Od razu rozplątała swój kok i zdjęła z siebie fartuch. – Co sobie ta dziewczyna o mnie pomyśli? Nie jestem żadną kurą domową. – Wytłumaczyła natychmiast. Nim Hinata zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, ta ją przytuliła. – Wspaniale cię poznać. Opiekuj się moją kochaną Żabką. Umiesz gotować? Bo to straszny żarłok. Bądź dla niego tak wspaniała, jak sobie wyobraziłam, dobrze?
 - Mamo… - Jęknął Naruto. – Przesadzasz z tą reakcją…
 - Postaram się pani nie zawieść. – Uśmiechnęła się Hinata. Kushina wypuściła ją z objęć i zaprosiła do salonu.
 - Jakich przypraw potrzebujesz? – Spytał Minato, podchodząc do żony. Spojrzała na niego pytająco. – Zajdę do sklepu i ci kupię. Powiedz tylko jakie.
 - W porządku, skarbie. Napiszę do Menmy by kupił. – Cmoknęła męża w usta i szepnęła. - Jest urocza.
 - To prawda.
 - Podobna do mnie. – Mruknęła, a Minato zachichotał. Zgodzić to na sto procent by się nie mógł, bo różnice są widoczne gołym okiem.
 Kushina usiadła w salonie razem z Naruto i Hinatą, natomiast Minato poszedł się zająć Midori. Kushina siedząc obok dziewczyny syna złapała ją za ręce wychwalając urodę i wspaniały gust. W tym ostatnim przyznawała jej rację. Przy komplementach tylko się zawstydzała. Kushina sprawiła na Hinacie, jak najbardziej dobre wrażenie – miła, piękna, wygadana, zawsze uśmiechnięta i troskliwa. Kilka razy zapytała czy jest jej zimno, czy jest głodna lub spragniona.
 - Naruto strasznie dużo o tobie opowiadał. Tak dużo, że chciałam cię poznać bliżej! Bo wiesz, tak naprawdę spotykamy się po raz drugi. Pierwszy był w restauracji, kiedy…
 - Mówiłem jej to, mamo. – Wtrącił Naruto.
 - To nic. – Mruknęła Hinata. – Proszę mi powiedzieć co o mnie opowiadał.
 - Same dobre rzeczy. I z tego co widzę, to nie kłamał. A opisywał cię tak, że niektórzy członkowie rodziny myśleli, że cię wymyślił. - Zaśmiała się kobieta. – Ale nie ważne, może powiesz coś o sobie?
 - Umm… Dobrze. Cóż, umm… - Skupienie uwagi na niej samej ją tylko bardziej denerwowało. Aż zacisnęła ręce, które trzymała na kolanach. Naruto się wyszczerzył.
 - Mamo, może zadasz jakieś pytania pomocnicze, bo co drugi słowo będzie „um”, „em”, „no”.
 - Nie prawda… - Zarumieniła się Hinata.
 - Nie ma problemu! No więc, ile masz lat? Studiujesz coś? Czym się zajmują twoi rodzice? Masz rodzeństwo? – W tym momencie do salonu wszedł Minato, niosąc na rękach przysypiającą Midori. – Co lubisz robić? Jesteś na coś uczulona? Kochasz Naruto?
 - Kushina, hej. Nie zapędzaj się. – Mruknął Minato.
 - Umm, mam dwadzieścia dwa lata, nie studiuję. Mój tata zajmuje się prowadzeniem restauracji, moja mama, umm, nie żyje… Mam młodszą siostrę, Hanabi, chodzi jeszcze do liceum. I tak, zakochałam się w Naruto. – Przyznała lekko się czerwieniąc.
 - Przykro mi, z powodu mamy. – Stwierdziła Kushina. – Ale nie smuć się niedługo ja nią zostanę. – Klepnęła Hinatę w plecy z szerokim uśmiechem, który odziedziczył Naruto.
 - Mamo! – Zawołał syn wytrzeszczając oczy szerzej, niż jego ukochana.
 - K-Kushina… - Dodał Minato uśmiechając się zakłopotany. – To było trochę nietaktowne.
 - Nonsens! Ja sama bardzo chciałam mieć córkę, więc co złego, że się nawzajem uszczęśliwimy? – Zapytała kobieta. Hinata uśmiechnęła się do siebie.
 - Mnie to pasuję. Będę do tego z Naruto dążyć.
 Kushina była bardzo zadowolona tym zdaniem, niemal z tego powodu się nie wzruszyła. Minato tego jednak nijak nie skomentował. Ich związek był zbyt świeży, by się jakoś deklarować. Oczywiście, życzył im jak najlepiej. Naruto się uśmiechnął głupio, nie pojmował o co Hinacie chodziło, robił po prostu dobrą minę do złej gry. Po chwili rozmowy do domu weszły kolejne osoby, które od razu zaczęły marudzić na zimno panujące na dworze. Minato udał się do przedpokoju, właściwie miał za złe Menmie, że wykorzystuje własną matkę do opieki nad dzieckiem. To nie pierwszy raz podczas ich pobytu. Menma pomógł zdjąć Izumi płaszcz i zauważył na przejściu torbę.
 - Midori zasnęła? – Zapytała kobieta, odbierając córeczkę. – Dziękuję pięknie. Pójdę ją położyć.
 - Ok. – Menma odprowadził ją wzrokiem. – Tato ktoś przyjechał…?
 - Dziewczyna Naruto przyjechała na kilka dni. – Syn się zdziwił tym komunikatem i chciał przekonać się na własne oczy. Postąpił krok do przodu, ale Minato zastąpił mu drogę. – Menma o co ja cię prosiłem rano? – Zmarszczył gniewnie czoło. – Prosiłem byś jej nie zostawiał samej.
 - Pamiętam, ale chcieliśmy z Izumi gdzieś wyskoczyć. Mama nie miała nic przeciwko temu.
 - Inaczej by nie zareagowała. – Westchnął ciężko. – Do opieki nad Midori też się sama zgłosiła? Menma…?
 - Nie. Zapytałem, by ją nie targać w taki mróz.
 Minato kolejny raz westchnął. Menma nie czuł się dobrze, że go zawiódł, ale nic się przecież takiego nie stało. Nie rozumiał tej nagonki ojca. Izumi zaczęła cicho schodzić po schodach i razem z mężczyznami przeszła do salonu. Gość natychmiast zwrócił ich uwagę.
 - Cześć wszystkim. – Przywitał się Menma, zwracając uwagę wszystkich. – Gdybyśmy wiedzieli, ze Naruto przyprowadzi dziewczynę, to zostalibyśmy w domu.
 - Dokładnie, z ust mi to wyjąłeś. Głupio wyszło. – Zakłopotała się Izumi.
 - Nie przedstawisz nam swojego gościa? – Zwrócil się do brata, który dzięki temu się wybudził. Wstał z kanapy, a za nim podniosła się dziewczyna.
 - No tak! Przedstawiam moją idealną i prawdziwą dziewczynę, Hinatę. – Zrobiło jej się trochę dziwnie, słysząc określenie prawdziwa. – Hinata, to jest mój brat Menma, a to jego dziewczyna Izumi.
 - Miło cię w końcu poznać. – Mruknęła obejmując się z dziewczyną.
 - Moje kondolencje. – Uśmiechnął się Menma ściskając Hinacie dłoń.
 - Ta, ta, ta. Spierdalaj. – Bąknął Naruto z krzywym uśmiechem.
 - Naruto. – Upomniała go Kushina. – Nie wyrażaj się, a ty Menma nie prowokuj.
 - Przepraszam. Od razu widać, że brat dobrze trafił. Oby ci się nie skończyła cierpliwość. – Dodał, uśmiechając się delikatnie. Hinata odpowiedziała tym samym.
 - Dziękuję, a w cierpliwości jestem mistrzynią.
 - Czyli mogę cię już nazywać bratową? – Zapytał, doprowadzając ją do zawstydzającego śmiechu.
 - Ha, ha, ha! – Dołączył Naruto. – Menma, puść jej rękę.
 Puścił, wtedy wszyscy ponownie usiedli. Kushina ustąpiła synowi miejsca, sama wraz z Minato zamierzała pójść do kuchni, przyszykować wszystkim kolacje. W tym czasie zapoznawali się z Hinatą i Menma nie krył wrażenia jakie na nim zrobiła. Oczywiście wykorzystał okazję, by opowiedzieć jej kilka krępujących wydarzeń z życia brata. Gdy przed laty przyprowadził Izumi, Naruto też to robił.

 Wieczorem właśnie, w czasie gdy Neji powinien się spotkać ze swoją koleżanką z judo, pojechał jednak do Tenten. Uprzedził tamtą o odwołaniu spotkania, zwyczajnie nie chciał zawieść przyjaciółki. Zaparkował samochodem niedaleko jej bloku mieszkalnego i skierował się doń. Minął grupkę jakiś niezbyt przychylnie spoglądających na niego kolesi – tacy ochroniarze dzielnicy wypytujący ludzi o ich problemy. Każda dzielnica takich miała. Jedni popalali papierosy, drudzy pili piwo, a trzeci obie rzeczy na raz.
 Tenten wynajmowała sama mieszkanie, była całkowicie samodzielna i to było naprawdę fajne. Ta dziewczyna w niczym nie potrzebowała pomocy umiała gotować, pracowała, była oszczędna, sama składała meble, jeździła na ścigaczu i była naprawdę silna. Neji kiedyś uczył ją samoobrony, gdy napadli ją niedaleko restauracji. Właściwie wtedy zaczęli się częściej spotykać i się zaprzyjaźnili.
 - Neji! – Usłyszał wołanie swojego imienia i natychmiast się odwrócił. To była Tenten, podbiegła do niego z torbami wyładowanymi zakupami. – Cześć.
 - Cześć Tenten. Nocne zakupy?
 - Tak, wolę robić je wieczorami, bo nie ma tłoku. – Odrzekła. Skierowali się do niej do domu. – A ten, co tu robisz? – Zapytała po kilku krokach.
 - Przyjechałem po ciebie.
 - Po mnie? A gdzie mnie chcesz zabrać?
 - Przecież jesteśmy umówieni na kręgle.
 - No tak, ale jutro… - Wytłumaczyła. Neji jęknął, wiedział, że umówili się na jutro… Trzeba było sobie zaufać. – Coś nie tak?
 - Nie, po prostu Hinata mi wpoiła, że spotykamy się dzisiaj i odwołałem spotkanie z koleżanką, by nie zawieźć cię kolejny raz. – Uśmiechnął się, Tenten również.
 - Co za koleżanka?
 - Z zajęć judo.
 - Gdzie się umówiliście?
 - Chciała z kimś pójść do kina, a z jej otoczenia nikt nie lubi horrorów.
 - Ściema, jak nie wiem!
 - Co?
 - Dużo osób lubi horrory. Sęk w tym, że najlepiej na nie chodzić z chłopakiem, bo można się przytulić czy coś. Wiesz, to łatwy i szybki sposób na podryw. – Wytłumaczyła, wzdychając ciężko. – Raju, przecież to takie oczywiste…
 - Hm, no to schrzaniłem sprawę.
 - O której mieliście film…? – Spojrzał na zegarek, który nosił na lewej ręce.
 - Zacznie się za półtorej godziny.
 - No to na co czekasz? Jeszcze zdążysz!
 - Na film może, ale na dziewczynę już chyba za późno.
 - Jak będziesz tu stał i pieprzył głupoty to na pewno. No idź.
 - Serio?
 - Mhm, zjeżdżaj! – Zawołała z uśmiechem. Neji odwzajemnił gest.
 - Dzięki, Tenten. Jesteś wspaniałą przyjaciółką. – Mruknął uderzając ją lekko, pięścią w ramię.
 - Taa… No przecież. Hehe.
 Neji pożegnał się z nią i od razu ruszył do samochodu. Tenten w dalszym ciągu stała w miejscu ignorując mróz panujący na dworze. Z uśmiechem odprowadzała wzrokiem chłopaka swoich marzeń. Gdy zniknął z zasięgu wzroku, odłożyła torby, zaczynając swój letarg.
 - ARGH!!! TENTEN JAKA TY JESTEŚ GŁUPIA! – Krzyknęła do siebie, ciągnąc się za warkocze. - Miłość twojego życia przyjechała do CIEBIE, a co robi Tenten? Wysyła go na randkę z INNĄ! Nie znam większej debilki od siebie! – Zaczęła chodzić, mocno tupiąc nogami, by wyładować stres. W końcu ukucnęła i zaczęła płakać. – Jestem taaaka głupia, głupia, głupia! GŁUPIA!
 - Hej, ty tam! Na dole! – Zawołał z okna któryś z jej sąsiadów. – ZAMKNIJ SIĘ!
 Tenten słysząc to wypuściła z oczu jeszcze kilka cichych szlochań, przerwał jej obcy dotyk za ramię, który dźwignął ją do góry. Wystraszyła się i wyrwała z uścisku, o dziwo to było łatwe. Mężczyzna stojący przed nią ze spokojem włożył ręce do kieszeni swojej kurtki.
 - W porządku, Tenten?
 - Eh? Znamy się?
 - Nie.
 - To skąd znasz moje imię? – Zapytała przecierając oczy. Wyjął z kieszeni opakowanie chusteczek i do niej wyciągnął. Zaczęła wyciągać jedną.
 - Tak się darłaś, że trudno cię było nie usłyszeć.
 - Dzięk… - Wyciągając tą jedną, wyleciały trzy następne. – O cholera! Sorry!
 - Luz. Po prostu przestań beczeć, bo nie mam więcej chusteczek. – Przytaknęła zmuszając się do lekkiego uśmiechu. – Jest już ok?
 - Taa… Przesuniesz się? Stoisz mi na drodze do reklamówek… - Mężczyzna przesunął się krok w bok, jednak po chwili postanowił postąpić inaczej i złapał za torby.
 - Mogę u ciebie skorzystać z toalety?
 Tenten nie była przekonana co do tego pomysłu, ale zgodziła się. Nie dał sobie odebrać toreb, więc prowadził je do jej mieszkania na trzecim piętrze. Po wejściu do środka i zapalenia światła w przedpokoju ujrzała jego oblicze. Dobrze zbudowany mężczyzna, szatyn o krótkich włosach. Wszedł za nią do środka.
 - Gdzie to postawić?
 - Do kuchni. Albo nie! Sama to zaniosę! – Powiedziała odbierając mu torby i znikając w kuchni. Mężczyzna czekał aż znowu się pojawi, ale przytłoczony ciekawością zaczął oglądać pomieszczenie obok. Okazało się sypialnią.
 - Ale masz syf. – Skomentował, gdy wychodziła z kuchni. Po zrobieniu się czerwonej jak burak, zatrzasnęła przy nim drzwi sypialni. Uśmiechnął się kpiąco.
 - Chciałeś do łazienki. Jest na wprost.
 - Taa, już…
 - Chociaż czekaj! – Wleciała do łazienki, jak torpeda i zaczęła ściągać ze sznurków swoją bieliznę. Wstyd, gdyby to zobaczył obcy mężczyzna. Po chwili wyszła, odetchnąwszy z ulgą. – Ok, już możesz.
 - Wcześniej chciałem powiedzieć, że mi się odechciało, więc już pójdę. Nara.
 Tenten wryło w podłogę po usłyszeniu tego komunikatu. A mężczyzna zostawił ją tak, jak stała. Nawet mu nie podziękowała za pomoc w wniesieniu toreb. To było naprawdę dziwne, mimowolnie skierowała się do okna, by zerknąć na mężczyznę. Szedł w kierunku typków z petami w buzi i butelkami piwa w ręce.

 Kurama wkroczył do salonu i zajął miejsce na kanapie między Hinatą, a Menmą. Właściwie podszedł do mężczyzny tylko po to by wyżebrać wzrokiem jakiś kawałek mięsa. Hinata wyciągnęła powoli rękę w stronę psa. Naruto patrzył jej przez ramię, by w razie czego odciągnąć ją na czas. Kurama nie jest agresywnym zwierzęciem, po prostu dość długo zajmuje mu oswojenie się z człowiekiem. 
 - Co byś chciał? - Mruknął Menma, drapiąc psa po głowie. – Ja nic nie mam. – Następnie raczył się swym sokiem. 
 Gdy Kurama wyczuł zbliżający się do niego obcy zapach dłoni Hinaty natychmiast na nią głośno warknął. Dziewczyna tak się go wystraszyła, że odruchowo, gwałtownie cofnęła dłoń uderzając tym samym Naruto w nos. Krzyknął z bólu, natomiast Menma, który wszystko widział parsknął śmiechem tak mocno,  że pity sok zaczął mu wylatywać nosem. 
 - Brawo ty. - Nabijała się z niego Izumi. 
 - Naruto przepraszam! Nic ci nie jest? Przepraszam...! - Zawołała Hinata chowając twarz w jego ramieniu. 
 - W porządku. - Powiedział stłumionym głosem. Dłonie zaciskały mu usta i nos. 
 - Nic ci nie jest? 
 - Nie. Jest ok. 
 - Pokaż mi. 
 - Nie ma takiej potrzeby. - Zawołał, wstając natychmiast z rogówki. - Naprawdę. 
 - Więc dlaczego nie chcesz jej pokazać? - Wtrącił Menma, dmuchając cicho nos. Izumi spojrzała na chłopaka karcąco. 
 - Słoneczko, coś ci zwisa... - Wskazała na nos. - Zajmij się sobą. 
 - Pokaż, Naruto. - Prosiła Hinata, stając przed nim. 
 - Mówię, że nic mi nie jest! - Zawołał. Hinata zmarszczyła oczy i w jednej chwili złapała jego przedramiona. 
 Nie chciał po dobroci, więc na siłę próbowała ściągnąć z jego twarzy ręce. Po raz kolejny Naruto się przekonał jaką ma silną dziewczynę. Co prawda nie poszło jej to łatwo , ale udało się. Naruto zarzekał się, że nic mu się nie stało. Kłamał. 
 - Krwawisz, Naruto! - Wystraszyła się Hinata. 
 - Zawołam waszą mamę. - Poinformowała Izumi pędząc do kuchni. 
 - Naruto, przepraszam! - Zawołała roztrzęsiona. - Usiądź i przechyl głowę do tyłu. 
 - Spokojnie Hinata. - Uspokajał ją Menma. - Nic mu nie będzie. Z gorszych rzeczy się wylizywał. - Podał bratu chusteczkę, jednak pochwyciła ją Hinata, ścierając z twarzy poszkodowanego krew. 
 - Dokładnie. Nie przejmuj się. 
 - Żabko, kochanie. - Zawołała troskliwie Kushina. - Co się dzieje? Czemu on krwawi? - Zapytała towarzystwa, kładąc apteczkę na stolik. 
 - Podniecił się. - Chichrał się Menma, zostając zmierzony przez brata wzrokiem. 
 - To moja wina... Przepraszam. - Powiedziała Hinata. - Niechcący go uderzyłam... 
 - Naruś, podniecają cię takie rzeczy...? 
 - Nie, mamo! - Jęknął zażenowany. - Menma się z ciebie nabija... 
 - Menma, okazałbyś trochę współczucia. - Burknęła Kushina, a zaraz potem Izumi zdzieliła chłopakowi łeb. 
 - No właśnie.
 - Ja... - Zaczęła Hinata, ale przerwała jej Kushina. 
 - Nie stresuj się na zapas, Hinatko. Naruto przeżył z pewnością o wiele gorsze wypadki. - Powiedziała kobieta, zaczynając opatrywać syna. - Gdy miał pięć lat, bardzo spieszył się wyjść na dwór. Tak bardzo, że w pewnym momencie potknął się o dywan i przywalił głową w grzejnik. Jego jedynym komentarzem było: O rany! Już grzeją! – Izumi niechcący parsknęła śmiechem, a reszta tylko do niej dołączyła.
 - Ja pamiętam, jak… - Zaczął Menma.
 - Ej wiecie co? Hinata nie musi się już dzisiaj dowiadywać o wszystkich moich odpałach…
 - Chyba nie chcesz mieć przede mną tajemnic? – Mruknęła z uśmiechem Hinata.
 - Jedną lub dwie mogę mieć…
 - W związku jedną lub dwie tajemnice może mieć twoja dziewczyna, a nie ty. – Zaśmiała się Izumi.
 - Sugerujesz coś? – Zapytał Menma. – Chyba nie masz przede mną tajemnic?
 - Och, przecież wiesz, że nie umiem trzymać języka za zębami. Choćbym chciała mieć, to nie dam rady. Wszystko ci wygadam. – Bąknęła otrzymując na pocieszenie buziaka w czoło.
 - Ok, gotowe. A teraz zbierajcie się do jadalni na kolacje. – Orzekła Kushina, idąc do kuchni.
 Reszta udawała się do jadalni. Naruto od razu po wstaniu z rogówki został przytulony przez Hinatę. Głupio jej było, że uderzyła go w nos. Trochę go tym denerwowała – ciągłym powtarzaniem przepraszam, ile można? Rozumiał dobre wychowanie, ale to było przesadzanie, bo nic mu się nie stało. Wszyscy usiedli razem przy nakrytym stole. Przed każdym stała wielka miska z ulubionym specjałem całej rodziny, a w szczególności Naruto.
 - Raaaaaameeen! - Zachwycał się Naruto, delektując każdym kęsem. - Kocham to jedzonko!
 - Powtarzasz się. - Burknął Menma. - I wszyscy, nawet Hinata, mamy po dziurki w nosie te twoje wyznania.
 - Ja się przyzwyczaiłem. - Skomentował Minato.
 - Ja lubię to Narusiowe zadowolenie. - Dodała Kushina.
 - Mnie by to drażniło, gdybym sama nic nie jadła, ale jem, więc niech sobie gada. – Wzruszyła ramionami Izumi. Naruto uśmiechnął się cwaniacko w stronę brata.
 - Widzisz? Tylko tobie to przeszkadza.
 - Wiesz. Milczenie Hinaty jest bardzo wymowne. – Całe towarzystwo spojrzało na Hinatę, która w moment zalała się czerwienią. Jeszcze gorzej wyszło, bo wsysała właśnie w siebie makaron.
 - Pewnie dlatego, że je. – Burknął Naruto.
 - Ja tam się cieszę… - Zaczęła Hinata. – że Ramen nie jest dziewczyną. - Wszyscy przy stole parsknęli śmiechem, a Naruto wyszczerzył się.
 - Gdybym miał wybrać między Hinatą, a ramenem – dziewczyną, to i tak wybrałbym Hinatę, ale jeśli w grę weszłoby ramen – jedzenie, to wtedy kochanie, przegrywasz.
 - Wolałabym o tym nie wiedzieć. – Burknęła, po czym się uśmiechnęła.
 - Musisz się nauczyć gotować mu tą zupę, bo będzie jojczał… - Ostrzegł Menma. – Był u nas na wakacjach dwa tygodnie i to była tragedia! – Złapał się za głowę. – Co godzina w rozmowę wpieprzał wstawki o ramenie.
 - Raz udało mi się zdobyć ramen w sklepie. – Powiadomiła Izumi. – Ale nie smakowało, jak te mamy.
 - Następnym razem muszę pojechać z Naruto. – Zaśmiała się Kushina.
 - Następnym razem, to nie ugościmy Naruto bez ciebie. – Odparł Menma. – Pewnie nawet dziecko będzie chciał nazwać ramen…
 - Przedłuży tradycję. – Mruknął Minato. – Wy macie imiona z nazw po ciasteczkach.
 Izumi parsknęła śmiechem. Tego jeszcze nie wiedziała, to było bardzo urocze i bardzo śmieszne. Śmieszne bardziej. Kushina tłumaczyła się, że nie miała głowy do imion. Izumi odeszła od stołu, gdy tylko usłyszała wołanie Midori, dobiegające z piętra. Minato po chwili poruszył temat znajomości Hinaty z rodziną Sarutobich, zasłyszał tą informacje od Hiashiego. Dziewczyna z uśmiechem opowiadała, jak nieraz tu była ze swoją mamą. Opowiadała nawet o ostatnim razie pobytu tu, kiedy to miała czas, sytuacja na lodowisku.
 - No tak. Pamiętam cię. – Uśmiechnął się delikatnie Menma. – Byłaś nieźle przerażona.
 - To byłeś ty? – Przytaknął. – Blond włosy, czarna kurtka?
 - Ty miałaś niebieski płaszcz i krótsze włosy, zgadza się?
 - Tak! – Uśmiechnęli się do siebie. – Jesteś moim bohaterem.
 Po tym tekście Naruto zrobił się zazdrosny. Nie chciał by Menma był jej bohaterem, to on sam ma być dla niej najwspanialszy, a nie jego brat. Nawet na chwilę nie chciał ustąpić mu miejsca. Ok, pomógł jej, ale to było dawno przecież.
 - Nie przesadzaj. Dobrze widzieć, że nic ci nie jest. Żadnego urazu ani nic. – Stwierdził. To zatroskanie też się Naruto nie podobało. Wydawało mu się, że Menma sobie za dużo pozwala.
 - Nie jestem tego taka pewna, wciąż nie umiem pływać.
 - Naruto mógłby cię nauczyć. – Wtrącił Minato. – Potrafi bardzo dobrze pływać.
 - Właśnie! Nawet zdobywałem medale! – Pochwalił się.
 - Problem w tym, że nie umiesz uczyć. – Przypomniał mu Menma.
 - Umiem! – Spojrzał na brata z politowaniem.
 - Hinata, szybka lekcja w stylu Naruto. Jak działa nasz mikser? Robisz pac-pac, potem będzie wziuuuum-wziuuuuum i gdy będzie pyk-pyk to będzie gotowe. – Rzekł przyglądając się jej reakcji.
 - Umm… Co?
 - Przywitaj się Midori ze wszystkimi. – Powiedziała Izumi, wchodząc do pokoju z córeczką na rękach.
 - Dzień dobly…
 - Cześć Midori. Wyspałaś się? – Zapytała Kushina.
 - Mhm. – Skinęła głową, nieśmiało, przytulając się do mamy.
 - Chodź, przedstawię ci kogoś. – Izumi podeszła do najnowszej dla Midori twarzy. – To jest Hinata, dziewczyna Naruto. Przedstaw się ładnie.
 - Witam, nazywam się Midi, - Mruknęła słodko dziewczynka.
 Córka Izumi przez chwilę stała się centrum uwagi towarzystwa, potem tylko mamy i Naruto. Menma zagadał się z Hinatą na jeden z wielu wspólnych tematów. Natomiast Kushina wraz z Minato zbierali talerze ze stołu. Naruto robił głupie miny do Midi, rozbawiając ją, tylko na chwilę zerknął z żalem na ciągle rozmawiającego Menmę z Hinatą. Ta chwilka wystarczyła by dać jasny sygnał Izumi.
 - Menma. – Zawołała, jednak był zbyt zajęty rozmową. – Menma! – Obejrzał się na dziewczynę. – Zrobisz dla Midi i dla mnie herbaty? Dzięki, skarbie. – Dodała odprowadzając mężczyznę wzrokiem.
 - Muszę siusiu.
 - Okej, no to chodź.
 - No to zostaliśmy sami… - Zaczął Naruto.
 - Pokażesz mi swoje medale? – Zapytała z uśmiechem.
 - Jasne, są w moim pokoju. Więc, od razu ci pokażę, gdzie będziesz spała.
 Wstał od stołu i wyciągnął ku dziewczynie rękę, którą z radością pochwyciła. Udali się do schodów, gdzie Naruto wziął do rąk torbę Hinaty i zaniósł na piętro, do swojego pokoju. Po postawieniu tego przy łóżku, ruszył do szafy, wyciągnął z niej pudełko z swoimi cennościami. Hinata w międzyczasie obiegła wzrokiem pomieszczenie. Sypialnia była koloru pomarańczowego, mebli nie było dużo – dosyć spore łóżko, wielka szafa, biurko, na którym stał komputer i krzesło zawalone ubraniami. Na ścianach było sporo plakatów, jeden zwrócił jej uwagę. Była na niej skąpo ubrana ładna kobieta, a w tle stał ledwo widoczny samochód. Na plakacie widniał też autograf, jednak nie była w stanie go odczytać.
 - Kto to jest? – Zapytała. Naruto się odwrócił spokojnie i nagle spanikował.
 - Nikt! Nieważne… Chodź ze mną tutaj…!
 - Naruto, chyba nie sądzisz, że jestem zazdrosna o dziewczynę z plakatu?
 - Nie! Nie powinnaś… Jesteś ładniejsza w końcu…! Zaraz zdejmę ten plakat i wrzucę. – Stwierdził właściwie przymierzając się do tej czynności od razu.
 - Zostaw. – Mruknęła. – To mi nie przeszkadza.
 - Ale mi trochę tak…
 - Nie przesadzaj.
 Uśmiechnęła się do chłopaka i otuliła do niego ciałem. Automatycznie położył swoje ręce wokół jej bioder. Lubił czuć jej bliskość, to sprawiało, że miał wrażenie, iż obejmował cały swój świat. Hinata splotła dłonie za szyją mężczyzny i wpatrywała się z miłością w jego lazurowe oczy. Po chwili stanęła na palcach wykonując pierwszy krok i wpijając się w usta ukochanego. Delikatny pocałunek bardzo szybko przemienił się w coś namiętniejszego, Naruto pod tym wpływem zgiął lekko kolana i uniósł Hinate w górę, przenosząc ją na jak najmniej zagraconą część swojego biurka. Gorąco zaczęło się wzniecać w ciałach partnerów, blondwłosy student natychmiast wyzbył się swojej koszulki. Hinata czuła się tak pochłonięta pocałunkami, że nawet nie przypuszczała do czego one zmierzają. Gdy Naruto włożył pod bluzkę swojej dziewczyny rękę, Minato wszedł do pokoju. Naruto oderwał się od niej jak oparzony. Hinacie też zrobiło się głupio.
 - Puka się. – Burknął Naruto.
 - Widzę. – Oświadczył rodzic zakładając ręce na klatce piersiowej.  – Mogę was prosić o powstrzymanie swojego popędu do siebie, kiedy jesteście tutaj?
 -  Ale o co ci chodzi, tato…? He, he…
 - Już ty doskonale wiesz o co. Nie zamierzam mieć kłopotów przez wasze zabawy.
 - Oj weź. Jesteśmy dorośli!
 - Ale nie jesteście małżeństwem, by robić to pod moim dachem.
 - A Menma to sobie może?
 - Naruto… - Wtrąciła się Hinata. – Jest ok. Przepraszamy, to się już więcej nie powtórzy…
 - W porządku. Zejdziecie za chwile na film do salonu? - Zapytał Minato mając od początku w planach dowiedzenie się tego.
 Hinata skinęła głową. Chciała tylko rozpakować kilka swoich rzeczy. Po wyjściu Minato kolana się pod nią niemal ugięły. Ledwo udało jej się dotrzeć i usiąść na łóżku. Naruto ta sytuacja nawet bawiła, choć czuł się nie sprawiedliwie na tle Menmy. Hinata jak powiedziała, zaczęła rozpakowywać swoje rzeczy, a Naruto jej w tym pomagał. Nagle zauważył w jej torbie prześwitujące, koronkowe, czarne wdzianko. Nie mógł się temu nie przyjrzeć bliżej.
 - Ej, a to co? – Hinata spojrzała na zawartość rąk Naruto i wytrzeszczyła oczy rozpoznając materiał.
 - Oddawaj to!
 - Co? Nie, ja chcę wiedzieć co… - Rozwinął materiał, ukazując swoim oczom seksowną bieliznę. – UUUAAAAAA! Jakie seksi! Będziesz w tym spala?
 - Nie!
 - To po co to wzięłaś?
 - To nie ja! Hanabi mnie pakowała!
 - Ok… A założysz to dla mnie? Choć na pięć minut.
 - Nie!
 - Oj, dlaczego…?