Ariana | Blogger | X X

5 mar 2017

ROZDZIAŁ #12

 Wieczorem około godziny ósmej Naruto czatował jednocześnie przy komputerze i książce przygotowującej na najbliższą poprawkę. Właściwie to czekał na pojawienie się Hinaty na skypie, przez tą sytuację z telefonem to było ich jedyne źródło komunikacji. Chwilowo, bo miał niedługo nadejść przelew gotówki od wspaniałego i jakże kochanego przez syna - szczególnie teraz - Minato. Po czterech minutach Naruto dostawał już drobnej nerwicy, gdyż Hinata się spóźniała. Od razu planował w głowie sposób w jaki ją okrzyczy. Wtedy do drzwi zadzwonił dzwonek, ale nie reagował w nadziei na to, że Shino ruszy tyłek.
 Naruto jęknął i ruszył do drzwi. Shino właściwie by nie otworzył, bo nie ma go w domu. Z facebooka poznał szczegóły takie jak, że wyjechał w góry, oraz że ma ładną siostrę. Ciekawe czy też miała świra na punkcie owadów. Przez pogrążenie się w myślach potknął się o dywan uderzając ciałem w drzwi. Przeklął pod nosem i szybko zapomniał o urazie do materiału leżącego na podłodze, otwierając drzwi. 
- Cześć Naruuuś. - Przywitała się słodko jego brązowowłosa i żółtooka sąsiadka. Miała splątane za plecami ręce, a przy powitaniu nachyliła się ku niemu. - Ubierz zbroję i uratuj damę z opresji. Błagam. 
- A co się stało Yuuukie? - Przedrzeźnił jej uroczy ton. - Nie chciałbym sobie tej zbroi obsrać. Wiesz jaki ze mnie tchórz. 
- Z ciebie? Pierwsze słyszę panie Naruto Namikaze. Zepsuła mi się lodówka... 
- Ale ja nie umiem naprawiać... 
- I łóżko... - Dodała ze smutkiem. Mimo to Naruto nie mógł się powstrzymać od parsknięcia śmiechem. 
- To chyba efekt podjadania. 
- Hohoho! Zaraz ci przyłożę! - Mruknęła z poważną miną. - Nie mogę wystarczająco wysunąć wersalki. Coś się chyba po bokach stało... Proszę, weź narzędzia i spróbuj to naprawić. 
- Ale ja fachowcem nie jestem. - Uprzedził, choć nie przewidywał by się nie udało. Naruto był naprawdę dobry w majsterkowaniu, składaniu i innych robótkach gdzie posługiwano się młotkiem czy śrubokrętem. 
- O tej porze gorszych nie znajdę. 
- Dobra, ale to na twoją odpowiedzialność. 
- Tak, tak. Jak co, to też masz wygodne łóżko. - Zaśmiała się,  a Naruto utkwił w niej spojrzenie. Zrobiło się trochę niezręcznie. - Żartowałam Naruś. 
- W porządku... Tak myślałem...- Podrapał się w tył głowy. - To ja... Wezmę narzędzia i przyjdę do ciebie. 
- A czy... Bo mam jeszcze zepsutą lodówkę. Mogę zostawić u ciebie jedzenie, żeby się nie zepsuło? 
- Jasne. Nie ma sprawy. 
 Zrobili tak jak ze sobą uzgodnili. Naruto wziął z domu skrzynkę z narzędziami i przeniósł się do mieszkania Yukie. Dziewczyna nie miała sprzętu w domu, przynajmniej kiedyś nie miała - ale to się nie zmieniło. Ona sama wędrowała po kilka razy z mieszkania Naruto i z powrotem, by ratować jedzenie. W końcu na dobre weszła przez próg własnych drzwi. Nalała im obu po kieliszku czerwonego wina i z daleka obserwowała wyczyny Naruto.  
 Jak to Naruto, ciągle ją zagadywał, głównie dlatego, że tak mu się lepiej pracowało. A po drugie chciał wiedzieć, jak się układa jej życie. Lubił z nią rozmawiać - gadała niemal tyle co on sam i tak samo jak on, lubiła mówić o sobie  - była idealną do tego partnerką. 
- Jak ci idą przesłuchania? 
- Cieszę się, że pytasz. - Upiła łyk wina. - Znakomicie! Dostałam aż trzy angaże do reklam. Każda z inną profesją, pierwsza to występ w jakiejś reklamie pasty do zębów, druga to coś o żylakach, a trzecia to... Uwaga, uwaga! Statystka w filmie! 
- O super! W jakim filmie? 
- Póki co nie mogę zdradzić. Tajemnica zawodowa. - Mruknęła dumnie.  
- Zdradź chociaż kogo będziesz grać. 
- No wiesz... To nie jest jakaś tam wielka rola, ale chociaż mam dwie linijki kwestii. - Stwierdziła. - Gram kelnerkę. 
- Ooo, super. Już się bałem, że niewidzialnego przechodnia na ulicy jak ostatnio. - Przypomniał nie mogąc powstrzymać od chichotu. Yukie wydęła usta. 
- Wypraszam sobie! Nie byłam niewidzialna, naprawdę tam byłam. - Naruto korzystając z przerwy wziął spory łyk wina. - Tylko te chuje mnie wycięli... 
- Nie smutaj i tak film był denny. Rola w nim szpeciłaby twoje CV... Chociaż... Reklama maści na hemo...! 
- Nigdy mi nie dasz o tym zapomnieć, co? 
- Nigdy. 
- Eh... Przynajmniej jako modelka się spełniam. - Podsumowała patrząc uważnie na blondyna. - A co u ciebie?  
- Nie zdałem sesji w pierwszym terminie i spieprzyłem sobie plany wyjazdowe... Ukradli mi telefon i czuję się teraz, jak bez ręki... 
- Nie dziwię się. 
- No i najgorsze jest to, że Ichiraku pojechał sobie w góry i jestem odcięty od ramenu. Jedynego powodu dla, którego w ogóle jestem w tym mieście. 
- A Ayumi też wyjechała? 
- Jej ramen nie smakuje tak dobrze, jak ramen staruszka... - Westchnął Naruto, na co Yukie poklepała go współczująco po plecach. - Gotowe. 
- Co? 
- Łóżko. Naprawione. 
- Och! Fakt, zajebiście. Dzięki! 
- Polecam się na przyszłość. - Wyszczerzył swoje śnieżnobiałe zęby. - Ale... Może lepiej sobie znajdź chłopaka. 
- Aha! Bardzo się cieszę, że poruszyłeś ten temat. - mruknęła z uśmiechem. - Bo widzisz, kochanie, tak sobie myślałam o nas. Może do siebie wrócimy? 
- Hahaha, co? - Zaśmiał się. 
- Mówię poważnie. Oboje się dobrze rozumiemy, dogadujemy się. Nawet nasze zerwanie tego nie popsuło. Doszłam do wniosku, że łączy nas coś cholernie silnego. 
- Czekaj, czekaj. To ty zerwałaś, bo "długi związek cię nudził". 
- No tak, musiałam do tego po prostu dojrzeć. Nie mów, że na to nie czekałeś! - Wytknęła z uśmiechem. Naruto podrapał się w zakłopotaniu. 
- Cóż. Przyznaję, czekałem. Ale już od kilku miesięcy nie czekam, bo poznałem Hinatę. Zakochałem się i ona to odwzajemnia. 
- A... Acha… Znalazłeś nową dziewczynę… Głupio wyszło... 
- No. 
- Strasznie mi głupio, Naruto. - Yukie zakryła ze wstydu oczy. - Naprawdę, przepraszam. Gdybym wiedziała to bym ci tego nie mówiła. 
- Spoko.  To ja już może lepiej pójdę. 
- Gdzie! - Burknęła łapiąc bluzkę chłopaka i sadzając go na dopiero co naprawionej wersalce. - Przecież to co mówiłam nic nie zmienia, Naruś. Chociaż chyba lepiej dla mojego bezpieczeństwa bym przestała cię tak nazywać. Tak czy siak - Podała Naruto kolejny napełniony winem kieliszek. - kurewsko się cieszę twoim szczęściem. 
- Dzięki...? 
- Opowiedz mi o niej. Ze szczegółami! Dlaczego nie wiedziałam, że w ogóle masz dziewczynę? Co za skandal. To koleżanka z uczelni? 
- Nie. Wiesz, że nie chciałbym laski, która znałaby się lepiej na mojej profesji. 
- No tak, zapomniałam, że jesteś głupi. 
- Sama jesteś głupia, głupku. 
- Ej, ej! Nie przeginaj! - Wyszczerzyła się. - Więc znacie się z dyskoteki? Tylko nie mów, że z tej komiksiarni... 
- Pudło, ale Gaara tam poznał swoją dziewczynę. 
- O matko... Już widzę jej bezgustowne ciuchy... - Otrząsła się niby to z strachu. - Mniejsza, opowiadaj o Hinacie. 
- No więc... 
- Gdzie się poznaliście? 
- W pociągu. Jechałem z domu tutaj i tak po drodze ona jechała do domu. - Wyszczerzył się. 
- Czyli nie mieszka u nas w mieście? 
- Nie. Bliżej jej do mojego rodzinnego domu. Podróż tutaj trwałaby z osiem lub dziewięć godzin. 
- Cooo? Czyli to niby związek na odległość. Czyli nic takiego poważnego. - Wzruszyła ramionami. 
- To jest najprawdziwszy i poważny związek! 
- Daj spokój. To nie są relacje, które przetrwają. Jest fajnie, bo nie musicie się codziennie widzieć. 
- Tęsknimy za sobą, a jak już jesteśmy razem to cały czas. 
- No niech ci będzie, Naruś. Ja tam jestem sceptycznie na takie coś nastawiona. - Burknęła po chwili się do niego uśmiechając. Przybliżyła się. - Ale wiesz, jak ci nie wyjdzie to moja propozycja jest aktualna. 
- Nie ma opcji by nam nie wypaliło. 
- Czas pokaże. Ja poczekam na ciebie. - Mruknęła cmokając go w policzek. - Bo wątpię bym znalazła drugiego tak idealnie pasującego do mnie faceta. 
- To sobie bardzo długo poczekasz. - Powiedział z lekką złością. - Idę już. Dzięki za wino. 
- A ja za naprawę łóżka. 
 Naruto skinął głową i po prostu wyszedł. Zdenerwował się opinią Yukie na temat jego związku, choć powinien mieć ją głęboko w dupie. Będąc w mieszkaniu zastanawiał się czy inni też tak myślą, po prawdzie to nawet sam zaczął tak myśleć. Nie powinien już więcej rozmawiać z Yukie, ze względu na dawne czasy wciąż miała na Naruto duży wpływ. W kuchni nalał sobie do kubka herbaty i skierował do pokoju. W idealnym momencie, właśnie dzwoniła Hinata.  
- Cześć Naruto. 
- Hej. Tęskniłem za tobą. 
- Ja za tobą też. Bardzo. 
- Ale ja bardziej. 
- Chciałbyś. - Odparła. Wyszczerzył się do ekranu. - Jak ci idzie nauka? 
- Jakoś. Spoko tym razem zdam. 
- Kiedy masz egzamin? 
- Czternastego. - Skrzywił się. - Akurat ten dzień wolałbym spędzić z tobą. 
- Wiem, nie przejmuj się.  
- Hinata... 
- Hm? 
- Dzisiaj myślałem o tobie. Codziennie o tobie myślę i codziennie za tobą tęsknię. Też tak masz, co nie? 
- Wiesz, że tak. 
- No więc... Pomyślałem sobie, że... Że może zamieszkamy razem. - Powiedział z niemałym trudem. Czerwienił się i robiło mu się gorąco.  
 Zapadła chwila ciszy.  
- Wiem, że... 
- Naruto. - Przerwała Hinata przeczesują palcami swoje długie włosy do tyłu. Westchnęła lekko zmęczona. - Nie. 
- Aa. 
- Ale nie dlatego, że cię nie kocham i, że za tobą nie tęsknię. Po prostu to duży krok. Za duży jak na naszą czteromiesięczną znajomość. 
- Rozumiem. Masz rację, to był głupi pomysł. 
- Nie, kochanie. Był wspaniały, po prostu... 
- Zbyt spontaniczny. Tak, w sumie dziwne by było gdybyś się zgodziła. 
- Dlaczego? 
- No wiesz. Raczej stąpasz twardo na ziemi. Zanim podejmiesz decyzje, to ją przemyślisz. Zawsze masz mocne argumenty. - Hinata nie była przekonana co do tego komplementu. Wychodziła wszak na sztywniarę. Uśmiechnęła się na wymuszenie. 
- Ponów propozycje, ale za jakiś czas. 
- W porządku. 
- Mi też ciebie brakuje, Naruto. 
- Pocałowałbym cię teraz. - Stwierdził na co Hinata się tęsknie roześmiała. Następnie w tle zabrzmiał dzwonek z nutą Simple Plan. - Kto do ciebie dzwoni? 
- Nie wiem... - odpowiedziała Hinata, szukając w torbie telefonu. Po spojrzeniu w wyświetlacz bez słowa odebrała. - Cześć Kiba. 
- Kiba! - Zawołał dramatycznie Naruto i zacisnął niby to wściekle pięść. Hinata uśmiechnęła się do niego. 
- Nie, nie przeszkadzasz. 
- KHE, KHE, KHE, KHEH! - Zakaszlał głośno i teatralnie Naruto. Poskutkowało to tym, że zakrztusił się na poważnie. 
- Rozmawiam z Naruto na skypie... Nie dodzwonisz się. Zgubił telefon. 
- OKRADLI MNIE! - Krzyknął Naruto. Telefon gubi oferma, wolał by wszyscy sądzili, że go zwyczajnie okradziono. 
- Hahaha! Co za lamus! - Usłyszał drobny głos Kiby z telefonu Hinaty. Naruto się naburmuszył. 
- Dzwonisz po coś konkretnego... ? Oooch. - Mruknęła z uśmiechem. - Nic nie wiem o jej planach... To będzie podejrzane jak ją zapytam. 
- Idzie na podwójną randkę, bo jakaś kumpelka ją ubłagała. - Powiadomił Naruto. - Zdarza mi się gadać z Konohamaru, a on lubi się z niej nabijać. 
- Kiba, przełączam cię na głośnomówiący. 
 Tak wyszło, że następną godzinę spędzili we trójkę. Ustalali między sobą plan, w którym zeswatali by ze sobą Kibę i Hanabi. Mężczyzna nie miał nic przeciwko, właściwie to sam inicjował ten temat. Po skończeniu rozmowy Hinata poszła wziąć prysznic, Naruto na nią czekał. Chciał jeszcze z nią porozmawiać, popatrzeć na nią. Wtedy też do pokoju zapukał ktoś, jakiś męski głos poprosił o pozwolenie na wejście, a nie doczekawszy się odpowiedzi po prostu wszedł do środku. Był to Hiashi, ojciec Hinaty.
 W momencie, gdy miał zakomunikować z zaskoczenia miejsce pobytu swojej dziewczyny, ona opuściła owe pomieszczenie. Może i lepiej? - Pomyślał Naruto – Rozmowa z tym człowiekiem pewnie nie skończyłaby się dobrze. Pozostając w ciszy pozwolił kontynuować im rozmowę.
- Och, coś się stało tato?
- Właściwe to nie. Chciałem cię zapytać, jak minęła podróż. Pierwszy raz wyjechałaś w delegacje. - stwierdził z uśmiechem. - Nie było cię kilka dni. Zupełnie jakbym nie miał grzecznej córki.
- Było w porządku tato... Nudziłam się na konferencjach, a podróż była męcząca… Nadal nie czuję by prowadzenie interesu było dla mnie. Przepraszam.
- Co mam zrobić byś ze mną została w restauracji, a nie przeszła w zawłaszczenie Rin…? - zapytał samego siebie. Kobieta od wakacji szuka asystentki w klinice stomatologicznej i bardzo mu było nie na rękę, że przekabaciła na tą profesję jego własną córkę.
- Nie zawłaszczyła. Jak będą kłopoty to w miarę sił będę pomagać.
- Dobre chęci to zbyt mało, Hinato. Znajomy powiedział, że wspaniale nas z Tonerim reprezentowaliście. - Pochwalił, lecz po tym zdaniu Hinata z zakłopotaniem unikała spojrzenia w monitor. Naruto jednak chyba nie połączył wszystkich kropek. Milczał.
- Tak… Cieszę się, że nie narobiłam ci wstydu. - Hiashi ucałował córkę w czoło.
- Pójdę już. Powinnaś się położyć. - Powiedział i odszedł do drzwi. - Ach. Mam nadzieję, że tobie i Toneriemu podobał się hotel, w którym się zatrzymaliście. - Naruto od razu się wyprostował, jak struna, a z oczu biła zazdrość i oburzenie.
- Eee… - Hinata zaczęła lekko panikować. - No tak było przyjemnie. To znaczy hotel był! - Poprawiła się głośno na widok miny Naruto. - W końcu byliśmy w oddzielnych pokojach…! Nawet piętrach…! Mówiąc przyjemnie miałam na myśli wygląd pokojów. To znaczy mojego, bo nie wiem jak… Musisz Toneriego spytać! - Zakończyła zawstydzona i zła na siebie za dobór słów. Hiashi, który nie wiedział o obecności wirtualnej wersji Naruto w pokoju odebrał tłumaczenia córki dosyć podejrzliwie.
- Hinato, chyba do niczego między wami nie doszło?
- Nie!
- Dlaczego się denerwujesz?
- Bo… - Westchnęła. Mało brakowała by się rozpłakała. Bo Naruto wszystko słyszy… - Hiashi obejrzał się w stronę monitoru, na który Hinata wskazała podbródkiem.
- Dobry wieczór. - Przywitał się. - Mógłbym porozm…
- Widzę, że twoja druga połowa lubi podsłuchiwać. - Prychnął do córki. - Cóż za brak wychowania. Dobrej nocy, córeczko. - Ponownie cmoknął Hinatę. - Dobranoc.
 Naruto nic nie odpowiedział. Po chwili usłyszał lekki trzask drzwi, a potem Hinata czym prędzej usiadła na łóżku, przy laptopie. Sama nie wiedziała co powiedzieć, ale nie mogła zostawić tego bez komentarza dlatego też plotła trzy po trzy.
- Hinata, Hnata! - Przerwał Naruto. - Słyszałaś go? Swojego tatę?
- Hm? O co ci chodzi?
- Nazwał mnie TWOJĄ DRUGĄ POŁOWĄ. Sam. Od siebie. - Wyszczerzył się. - Chyba zaczyna mnie akceptować, a raczej nas! - Hinata uśmiechnęła się ciepło.
- Oj, Naruto… Czasem jesteś bardziej uroczy ode mnie.
- Tylko nie mów o tym nikomu. No, a teraz… - Przywołał na siebie niemrawą minę. - O co chodzi z delegacją, hotelem i Tonerim? Nie życzę sobie byś zatajała przede mną takie rzeczy!

 Shikamaru z nudów rozwiązywał sudoku leżąc na kanapie. Było to dla niego relaksujące, myślenie go w żaden sposób nie bolało i nie było męczące. W domu był sam, Temari pracowała, a on miał przerwę semestralną. Jutrzejszego dnia o tej godzinie będą z Tem w domku hotelowym w górach. Normalnie by okazał swoją apatyczną frustrację, gdyż wszelkie wyjazdy były upierdliwe. Bez wyjątku. Na ten jednak przystał. 
 W czasie wyjazdu odbędą się walentynki. Miło byłoby zachować romantyczną scenerię, za którą przepada jego dziewczyna. Poza tym miał pewien plan. Myśląc o nim popełniał błahe błędy w sudoku. 
- Eh... Co za upierdliwość... - W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi. - Los lubi kopać leżącego. - Burknął do siebie. 
Rzucił krzyżówkę na stolik i ruszył otworzyć drzwi. Nie miał w zwyczaju korzystać z judasza, nie miał nic przeciwko towarzystwu. W progu stał Gaara. 
- Ja do Temari. - powiadomił od razu. 
- Nie ma jej. Jest jeszcze w pracy. - Gaara rozsunął rękaw, by spojrzeć na zegarek. 
- Półtorej godziny dłużej. Macie jakieś kłopoty finansowe, że bierze nadgodziny? 
- Raczej nie. Nic mi o tym nie wiadomo. 
- Norma. - zironizował. - Zainteresuj się czasami moją siostrą. Tem to nie tylko cycki i dupa. 
- Spostrzegłem to już dawno. Porozmawiam z nią. - odparł Shikamaru. 
- Zrób tak... To ja przyjdę później. 
- Możesz poczekać w środku. 
- Wtedy będę musiał siedzieć z tobą. Sam na sam. Nie dzięki. 
- Ja też nie skaczę z radości, ale chciałbym ci coś pokazać. Wejdziesz. 
 Gaara dopiero po chwili wahania wzruszył ramionami i wszedł do środka. Shikamaru po wprowadzeniu go do salonu, udał się do sypialni. Gaara trochę się porozglądał po pomieszczeniu i wziął do ręki krzyżówkę. Ciekawe czy by to rozwiązał i ile czasu by mu to zajęło...? 
- Czwórka ci się powtarza. Dwa razy. W pionie i w poziomie. 
- Zdarza się najlepszym. - mruknął Shikamaru i podał Gaarze pudełeczko. - Kupiłem na walentynki. – Rudowłosy od razu podejrzewał zawartość, ale wolał się upewnić.
- O ja jebie…
- Sprostuję, że to nie dla ciebie. - Dodał z uśmiechem, Gaara jednak nijak tego nie skomentował. Przetarł czoło z bezsilności.
- Shkamaru… Nie rób tego.
- Dlaczego? Nie spodoba jej się?
- Nie, nie o to chodzi.
- Więc? Aż tak mnie nie znosisz, że nie chcesz bym się z nią ożenił? - Burknął Shikamaru. - Nie rozumiem cię Gaara. Na początku tłumaczyłem sobie twoją nieprzychylność do naszego związku z troski o siostrę. Że niby ją zostawię. Teraz kompletnie nie wiem o co ci biega.
- Nie o to chodzi.
- Upierdliwość… To o co?
- Tem się zastanawia nad zerwaniem z tobą.
 Takiej odpowiedzi za cholerę się nie spodziewał. Zapadło długie milczenie, które jedynie dowodziło prawdziwości wypowiedzianych słów. Shikamaru wolno usiadł na fotelu w ślad za nim Gaara przysiadł na kanapie. Niesamowicie głupio mu było to powiedzieć, ale skoro Temi decydowała się zakończyć ich związek, to Shikamaru niech tego nie utrudnia.
- Dlatego ostatnio byłem w stosunku do ciebie takim kurwiem. - Wytłumaczył Gaara.
- Ojej, jakoś nie zauważyłem różnicy. - Sarknął. - Skąd pewność, że chce ze mną zerwać?
- Powiedziała mi. Nie zdradziła jednak powodu, stąd moje naskakiwanie o byle pierdołę. Chciałem by między wami było w porządku. Żaby siostra była szczęśliwa.
- Wydawało mi się, że przecież jest.
- Niech to, co ci powiedziałem zostanie między nami. Nie powinieneś tego ode mnie wiedzieć.
- Jasne. Wiedz tylko, że nie zamierzam pozwolić odejść Temari. Nie bez walki. - Gaara uśmiechnął się lekko.
- Tylko walcz czysto. Nie graj na jej uczuciach. - Wskazał na leżące na stoliku pudełko. - Na jakiś czas się z tym wstrzymaj, dobra?
- Pewnie. I tak nie chciało mi się wymyślać mowy. - Skrzywił się Shikamaru. - Między nami zgoda?
- To nie znaczy, że pozwolę ci się przy mnie chwalić w jakiej pozycji się bzykacie.
- Pytałem, bo chciałem zapytać czy chcesz w coś pograć.
- Spoko.
 W grach to Gaara nikomu by nie odmówił. Tak samo jak ich cała paczka, uwielbiał grać. Z tego powodu miał drobne problemy z Matsuri, ale o takich sprawach pozwoliłby sobie powiedzieć jedynie Naruto. Gra z Shikamaru szybko przemieniała się w rozgrywkę, starcie sił, jednak bynajmniej żadnemu z nich to nie przeszkadzało. Po jakimś czasie do mieszkania wróciła obładowana zakupami Temari, wchodząc do salonu przeżyła drobny szok, widząc ich w swoim towarzystwie. Wtedy od razu przerwali grę.
- Hej siostro. Pomóc ci?
- Obejdzie się. - Mruknęła. Z pełnymi rękoma zaczęła ściągać buty, Gaara kopnął w piszczel Shikamaru i podbródkiem nakazał mu ruszyć dupę.
- Ja ci pomogę. - Powiedział z miną skazańca i wziął od niej zakupy.
- Hm, a chcesz czegoś za tą pomoc? - Dopytała już bezproblemowo zdejmując kurtkę. Shikamaru nachylił się i cmoknął ją w usta. Spojrzała na niego podejrzanie, nigdy dotąd nie witali się wracając do domu.
- Ja nie, ale chyba twój brat ma do ciebie jakiś interes.
- Czego chcesz? - Zwróciła się do brata.
- Pożycz mi narty na wyjazd. - Temari parsknęła śmiechem.
- Co kurwa?! Nie ma mowy.
- Jadę z Matsuri w góry nie zamierzam przepłacać w wypożyczalni. - Skrzywił się. - Pożycz, no. Wypożyczalnia to zdzierstwo.
- Ale co mnie to obchodzi? To moje narty i ich potrzebuje.
- Niby do czego? W mieście nie ma śniegu.
- Nie tylko ty wyjeżdżasz, braciszku. Razem z Shikamaru też wybieramy się w góry. - Powiadomiła Temari, kładąc ręce na biodrach. - I na czym miałabym jeździć, jeśli pożyczę ci narty? Na dupie?
- Świetny pomysł, a teraz dawaj sprzęt.
- Chyba cię posrało. Idź do siebie, w piwnicy masz sanki i dupolota. Baw się dobrze!
- Nie wyjdę stąd bez nart. - Zapowiedział rozsiadając się na kanapie. Temari spojrzała na niego ze złością,
- Pieprzony gówniaku, nie dostaniesz żadnych nart! Trzeba było sobie kupić, jak była promocja w sklepie! Ale nie, wielmożny hrabia wolał inwestować w konsolę.
- Nie, będę jak dureń chodził po mieście z nartami. W LECIE! - Przypomniał jej poświęcenie związane z zakupem.
- Teraz za to, jak ostatni dureń pojedziesz na narty bez nart!
- Choć raz wspomogłabyś brata w potrzebie. Ja ci zawsze pomagam! Mieszkałaś u mnie, załatwiłem ci robotę, potem pomogłem ci znaleźć to mieszkanie. Mało tego, chłopaka też poznałaś dzięki mnie.
- To Naruto nas spiknął. - Prychnęła Temari.
- Dzięki mojej domówce się poznaliście.
- Poznaliśmy się wcześniej, Naruto namówił cię na domówkę, bo z tobą mieszkałam.
- Łżesz!
- Wypierdalaj, dobra? Nie dostaniesz nart i nic swoją obecnością nie wskórasz.
- Założymy się? SHIKAMARU!
- Po cholerę go wołasz? - Warknęła. Po chwili do pokoju wszedł mężczyzna. - Wracaj się!
- Co…?
- Wiedziałeś, że Temari, jako nastolatka moczyła się w łóżku? - Parsknął śmiechem, gdy o tym mówił. Temari natychmiast spłonęła czerwienią. Sprawę pogorszyło zniesmaczone spojrzenie Shikamaru.
- To nie prawda! Już tego nie robię!
- Już…? - Powtórzył cicho Shikamaru. Dziewczyna ponownie się zaczerwieniła.
- Miałam problemy z pęcherzem! – Wrzasnęła zażenowana. Gaara za to nie wahał się nabijać. - Zabiję cię! - Warknęła zbliżając się do niego, co nie było prostą rzeczą, gdyż Gaara uciekał.
- Kiedyś miała katar i poszedłem z nią do lekarza. Zagadał do niej facet, w którym się podkochiwała…
- PRZYMKNIJ SIĘ!
- Gadała z nim, przymilała się i w ogóle i nagle kichnęła. - Parsknął na wspomnienie. - Glut wyleciał jej z nosa i dyndał w powietrzu!! - Temari rzuciła w niego dość ciężkim przedmiotem. Uchylił się, jednak trafiona została noga od stołu. Do tego stopnia, że się złamała.
 Przedmioty na stoliku z niego spadły nie było to nic wartościowego, ale szklanego. Temari złapała się za głowę. Shikamaru i Gaara jedynie obserwowali szkodę na zmianę z reakcją Tem. Odetchnęła dla uspokojenia, a potem zauważyła pudełeczko wśród odłamków szkła. Pochyliła się po to, ale Gaara zabrał jej sprzed nosa zdobycz.
- Co to było?
- Nie twój interes… - Burknął Gaara, chowając pudełeczko do kieszeni.
- Zamierzasz się oświ…
- Nie twój interes… - Temari spojrzała na niego dziwnie. - Co do nart, to…!
- Są w szafie. Weź sobie. - powiedziała łagodnie i zostawiła ich samych, znikając za drzwiami sypialni.
 Gaara i Shikamaru spojrzeli na siebie nic nierozumiejącym wzrokiem, po czym zgodnie wzruszyli ramionami. Gaara rzucił pudełeczko właścicielowi, następnie zabrali się za sprzątanie. Po wyjściu Gaary i wzięciu przez niego nart Shikamaru poszedł porozmawiać z Tem.
- Hej. - mruknął, siadając przy niej na łóżku. - Mi tam nie przeszkadza to, co mówił Gaara.
- Nie obchodzi mnie to. I tak mu tego nie popuszczę.
- Odpuściłaś mu narty, więc i tak poczuł się zwycięzcą.
- Chyba planuje coś szczególnego, Nie będę mu tego psuć. Poza tym, możemy sobie odpuścić wyjazd. Mam trochę roboty. - Wzruszyła ramionami. - Wykąpie się i pójdę spać.
- Tem… Czy między nami wszystko w porządku?

 Hinata wybrała się razem z młodszą siostrą do fryzjera jeszcze przed spotkaniem z Sakurą i Tenten. Jako, że dzień dla każdej oznaczał wolne postanowiły spędzić tak typowo po babsku dzień. Kino, kawiarnia i pogaduchy. Wpierw jednak sprawa ważniejsza, celem Hinaty było obcięcie włosów i przeznaczenie ich na fundacje osób chorych na raka. Hanabi jako pierwsza dowiedziała się o jej planach i była tym zachwycona, sama nie mogła sobie na to jeszcze pozwolić – na bal pomaturalny potrzebowała długich włosów. Przyszła z siostrą jedynie w formie towarzystwa. Chwilowego.
- Tata chyba zawału dostanie na wieść o tym co zrobiłaś z włosami. - Zaśmiała się Hanabi.
- Powiedziałam mu co idę zrobić ochrzan i oburzenie mam raczej za sobą.
- Co? Nie czekałaś z tym na mnie? - Obruszyła się Hanabi.
- Nie potrzebuję widowni… Nie wściubiaj wszędzie nosa. - Burknęła Hinata, czekały w poczekalni na swoją kolej. Dziewczyna miała nadzieję, że obsłuży ją Pakura.
- Wkurzył się?
- Jeszcze jak… Bolało go, że rezygnuję z podobieństwa do mamy. Ten argument byłby ok, gdybym nie nazywała się Hinata. Wiesz, myślę, że będzie lepiej między nim i Livią, jak przestanę mu przypominać mamę.
- No, ostatnimi czasy to ostro przeginał. Dziwne, że Livia z nim wytrzymuję. Ja mam go dość. - Odparła Hanabi. - Sprzątając przesunęła bardziej w tył ramkę ze zdjęciem mamy i taty. I była awantura.
- Naprawdę?
- Byłaś wtedy na tej delegacji. Nasze i mamy zdjęcia były na widoku, więc no… zwykła zazdrość. - Wzruszyła ramionami, oglądając paznokcie. - Potem rano w kuchni się godzili. - Wzdrygnęła się.
- Skąd wiesz?
- Zaspałam do szkoły. Chyba myśleli, że nie było mnie w domu… Nie patrz tak na mnie, jedynie co ucierpiało to moje uszy.
- Nie wnikam… - Zapowiedziała Hinata, a potem uśmiechnęła się do siostry. - Może zmieńmy temat.
- Świetny pomysł. - Wyszczerzyła się Hanabi. - Nawet wiem na jaki! Neji! Zachowuje się ostatnio podejrzanie, co nie? Tajemniczo i jest drażliwy.
- Eee… Jak dla mnie jest taki sam.
- Nie, nie. Ostatnio chciałam by mnie pouczył prowadzić samochód, a on, że nie. Bo go rozbiję, a jemu samochód jest bardzo potrzebny albo niemal każdy wieczór ma zajęty. Dziwne, nie?
- Nie? Przesadzasz Hanabi.
- Wcale nie, a niby do czego mu samochód potrzebny? I gdzie się wymyka wieczorami?
- Ależ ty wścibska! Czy ty każdego znajomego kontrolujesz? Zakładasz im teczki i spisujesz każdy dzień z ich życia? - Zapytała, a Hanabi wydęła usta w gniewie. - Mniejsza… Słyszałam, że się z kimś umówiłaś na walentynki.
- I kto tu wścibia nos w nie swoje sprawy! - Obruszyła się Hanabi. - Skąd wiesz…?
- A od takiego jednego ptaszka.
- Od Naruto? - Hinata się zdziwiła. - Zgadłam.
- Nieważne…
- Koleżanka się umówiła na podwójną randkę, więc ja idę z tym drugim. To najpopularniejszy chłopak w szkole. Raczej mnie nie lubi i zwykle ignoruje.
- Więc…
- Jakoś tak. Podoba mi się po prostu…
- Ach… A chciałam cię z kimś umówić. Bo ten ktoś nie ma planów na walenynki.
- Z kim?
- Z Kibą. - odpowiedziała Hinata. Nie zauważyła jednak żadnego błysku w oczach siostry. Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Byłoby fajnie. Możemy się umówić w każdy inny dzień.
- Pracuje w zoologicznym jakby co.
- Czyli to ja mam się za nim uganiać? - Burknęła.
- Hinata! Cześć! - Zawołała uśmiechnięta Pakura. - Cieszę się, że cię widzę! Zapraszam na fotel.
- Witaj Pakura, to moja młodsza siostra, Hanabi. - przedstawiła towarzyszkę, - Będzie tylko patrzeć, może?
- W porządku. - Zgodziła się i pierwsze co, to zarzuciła na klientkę czarny, satynowy materiał. - To co robimy? Kręcimy? A może masz dla mnie przygotowaną jakąś arcy trudną fryzurę? A może?
- Chciałaby obciąć włosy. Mam zamiar przekazać je fundacji.
- Ooo, szczytny cel. nie ma sprawy, a dokąd obciąć?
- Do ramion.
- Się robi. Chłopak do ciebie przyjeżdża? Bo mój, debil, wytłumaczył się, że usadził kilku uczniów i nie da rady, bo poprawka. Jakby nie mógł na ten szczytny cel dawać wszystkim trójek. - Przekręciła głową z niedowierzaniem na wspomnienie rozmowy.
- Naruto nie przyjedzie do mnie bo nie zdał chyba dwóch egzaminów.
- Ja pierdole… Nic tylko zajebać tych nauczycieli, profesorów czy za kogo oni się tam uważają.
- Ale… - Wtrąciła Hanabi. - Z tego co zrozumiałam, to twój facet jest jakimś tam nauczycielem, prawda?
- To go nie upoważnia. - Pakura się zaśmiała. - Zajebać wszystkich. Bez wyjątku. Sądził, że mu odpuszczę w tym roku ten dzień. Chuja tam. Sama do niego pojadę na walentynki.
- Ale wiesz, że to też dzień osób umysłowo chorych. - Mruknęła Hanabi.
- Tak, jesteśmy z Sasorim trochę pojebani. Mniejsza. Hinata, a może zabierzesz się ze mną? - Hinata spojrzała w jej lustrzane odbicie zaskoczona tą propozycją. - W towarzystwie jest mniejsze ryzyko za kierownicą. Poza tym czuje się zobowiązana, pewnie mój debil oblał twojego.
- O rany Pakura, Sama nie wiem… Chętnie bym pojechała do Naruto, ale…
- No weź Hnata, nie rezygnuj z okazji. - Upomniała Hanabi.
- No, a kiedy jedziesz?
- Jutro, albo pojutrze. Mogę się dostosować i jechać nawet za tydzień. Mam dwa tygodnie urlopu.
- Czyli jakbym jechała jutro to na dwa tygodnie?
 Pakura skinęła głową. Hinata długo nic nie mówiła, musiała sobie wszystko przemyśleć. Czy uda jej się pozyskać wolne z pracy? Czy nie będzie robić Naruto za zawalidrogę? W końcu musiał się uczyć na poprawki. Wtedy do głowy napłynęła dziewczynie myśl o braku spontaniczności. Obiecała sobie nie być sztywniarą, teraz ma okazje przekonać samą siebie. Zgodziła się.
 Po trzech godzinach Hinata siedziała z Sakurą i Tenten w kinie. Tenten bardzo spodobała się jej nowa fryzura, wyglądała jeszcze bardziej uroczo. Natomiast Sakura nie potrafiła się przekonać, potrzebowała czasu – jednakowoż nie aprobowała krótkich włosów. Sama miała długie. Jeszcze. Oglądały film, który był w zapowiedziach konsesera sztuk. Był to dramat, zakrawający o akcję. Po połowie na upodobania każdej. Sakura uwielbiała dramaty, Tenten akcję, a Hinacie było wszystko jedno. Nie wybrzydzała ani nie umiała ustalić swoich upodobań filmowych.
- Dziewczyny. - Szepnęła Sakura. - Domyślam się zakończenia….
- Oglądaj dalej i tak pewnie nie zgadłaś. - Stwierdziła chichocząc. - Chciałabym być w takim związku jak ten kumpel głównego bohatera. - Rozmarzyła się Tenten.
- Serio? Przecież on zdradza tą swoją z dziewczyną kumpla.
- Nie prawda. To tylko twoje chore domysły. Wszędzie szukasz wad.
- Bez przesady.
- Nie przesadzam, ciężko ci uwierzyć w istnienie szczęśliwego związku. - Skrzywiła się Tenten.
- A znasz chociaż jeden przykład takiego? - Zapytała. Hinata spojrzała na przyjaciółki, Tenten już otwierała buzię by coś powiedzieć. - Hinata i Naruto się nie liczą!
- Dlaczego? - Dopytała Hinata.
- Żeby jej utrudnić. - Uśmiechnęła się Sakura.
- Przepraszam – wtrącił się mężczyzna nachylając nad fotelami. - chciałbym obejrzeć z kolegą film.
- My też. - Burknęła Sakura. - A pan nam przeszkadza.
- Przepraszamy. Już nie będziemy. - Dodała pospiesznie Hinata. Wtedy mężczyzna wycofał głowę.
 Wszystkie trzy skupiły się na oglądaniu filmu już bez rozmów między sobą. Po chwili Hinata poczuła wibracje telefonu umieszczonego w kieszeni. Przeprosiła towarzyszki i udała się w kierunku wyjścia z kina, jednocześnie odbierając telefon.
- Tak, słucham?
- Kto mówi? - Zapytał kobiecy głos. - Kim jesteś?
- Eee… - Spojrzała na wyświetlacz. - Izumi? Coś się stało Menmie?
- Hinata? - Dopiero teraz poznała ją po głosie. - Osz, sorry. Przeraziłam się ilością wykonywanych połączeń na ten numer…
- Nie ma mnie zapisanej?
- Nie. Ale czasami tak ma… Hinata, po co on do ciebie tak często dzwoni?
- Porozmawiać, zwyczajnie. Nie musisz się martwić.
- Dlaczego nie rozmawia ze mną? - Zastanawiała się na głos. - Czy… Ostatnio coś go gryzło? Proszę powiedz, martwię się o niego. Tak bardzo, że aż grzebie mu w telefoniie.
- Nie wydawał się ostatnio w żaden sposób przygnębiony…
- Ok… dzięki, przepraszam za ten naskok na początku.
- Nie, nie przejmuj się. To zrozumiałe. Izumi – Zatrzymała ją jeszcze na chwilę. - Tak mi teraz do głowy przyszło, że może po prostu szykować dla ciebie niespodziankę. Dlatego jest taki, zajęty swoimi myślami.
- Och, w sumie możesz mieć rację. Dzięki za rozmowę, muszę kończyć. Pa!
 Hinata od razu po skończeniu włożyła komórkę do kieszeni i udała się z powrotem do sali kinowej. Wspięła się po kilku schodkach, a wtedy pomieszczenie się oświetliło, a film skończył. Tenten zabrała dla przyjaciółki kurtkę i zeszła do niej. Sakura w tym czasie zgadywała się z jakimś mężczyzną. Hinata spojrzała pytająco na Tenten, gdy do niej zeszła.
- Z kim rozmawia Sakura?
- Z tym kolesiem co nas poprzednio upomniał. Zgadali się w trakcie filmu, a teraz to ewidentnie ze sobą flirtowali. - Skrzywiła się dziewczyna. - Że też na moich oczach dzieją się takie rzeczy. - Hinata przytuliła przyjaciółkę pocieszająco.
Po dość długiej chwili, do towarzystwa dołączyła Sakura, ale jedynie po to, by się pożegnać. Ten komunikat wstrząsnął dziewczynami.
- Jak to idziesz z nim? - Dopytała Hinata. - Znasz go pięć minut…
- Cóż… - Sakura wzruszyła ramionami. - Niektórych w ogóle nie pamiętałam.
- A co z tym policjantem?
- Och. Bez komentarza. Nagle do mnie zadzwonił i powiedział, że jednak nic z tego nie będzie.
- Co…?
- No tak. Faceci to świnie. - Bąknęła. - Zgadamy się w pracy. Przepraszam! - Cmoknęła każdą w policzek i odbiegła do nowo poznanego faceta.
- Czasem budzi się w niej istna szmata. - Skomentowała Tenten. Hinata nic nie powiedziała. - Ten gość jest od niej dużo młodszy. Czemu my się z nią w ogóle zadajemy?
- Przespacerujemy się po parku? - Zaproponowała Hinata zmieniając temat.
 Tenten zgodziła się chętnie. Wyszły drzwiami prowadzącymi na świeże powietrze. Zmiana klimatu uderzyła im do głowy i od razu były weselsze. W drodze do parku kupiły sobie w budce gorącą kawę. Tenten zagadywała na temat delegacji, którą przyjaciółka niedawno odbyła.
- Toneri cię podrywał? - Zapytała w końcu, powodując markotną minę Hinaty.
- Przyznaj, że od początku chciałaś mnie o to zapytać.. - Odpowiedział jej szeroki uśmiech. - Nie. Właściwie to prawie się do mnie nie odzywał. Od dawna jest w stosunku do mnie taki hm… obrażony za moje istnienie.
- Raczej za istnienie twojej drugiej połowy. - Hinata uśmiechnęła się na słowa przyjaciółki. - Widzę, że cieszy cię jego nieszczęście.
- Nie! Nie o to chodzi… Po prostu przypomniało mi się, jak Naruto się cieszył, że mój tata go tak nazwał.
- A nazwał? - Hinata przytaknęła. - Czyli między nimi ok?
- Nie wiem, nie będę krakać.
- Och. - Rozciągnęła się z uśmiechem Tenten. - Jak miło słuchać kogoś zakochanego. Dla, którego facet to nie świnia… Śmieszne, a Sakura na kogo w takim razie wychodzi? Królika? - zaśmiała się.
- Przestań. - Machnęła ręką Hinata. - Chciała się ustatkować, ale wybrała kogoś kto sobie z nią pogrywał. Nie specjalnie dziwię się jej reakcji.
- O matko. Nie ma tu jej, Hinata. Nie musisz jej bronić. Bądź wkurzona jak chcesz.
- Niespecjalnie chcę. Nie pierwszy raz mnie wystawiła. Spływa to na mnie, jak po kaczce. - Hinata napiła się łyku kawy.
- Mimo to nadal się z nią przyjaźnisz? Dlaczego?
- Bo….
- Szlag…! - Syknęła Tenten chowając się za plecami Hinaty. Obejrzała się na nią przez ramię z nic nierozumiejącym wyrazem twarzy. - Widzisz tego chłopaka odłączonego od grupy tych ćpunów tam? Ten gadający przez telefon. - Hinata spojrzała ukradkiem.
- Widzę. Znasz go?
- Tak jakby. Był świadkiem mojej bardzo, bardzo żenującej sytuacji…
- Jakiej sytuacji?
 Tenten zagryzła wargi i odciągnęła Hinatę na bok. Powiedziała jej o całej sytuacji z Nejim sprzed półtora miesiąca. Po wysłuchaniu jej, Hinata przycisnęła rękę do ust, starając się zakryć uśmieszek. Bezskutecznie. Neji nic jej nie wspomniał o randce z koleżanką z klubu, Hanabi miała racje mówiąc o jego tajemniczości. Tenten pstryknęła jej przed oczami.
- Halo. Ziemia do Hinaty.
- Wybacz. Zamyśliłam się. O co pytałaś?
- Czy myślisz, że mnie pamięta?
- No ty go pamiętasz… - Stwierdziła. Tenten spojrzała na nią karcąco. Spodziewała się odpędzenia przez nią złych myśli. - Nawet gdyby, to co z tego?
- Tu chodzi o moją godność. Moi sąsiedzi witają się ze mną per Głupia Tenten… Szukam nowego mieszkania. - Dodała lekko. - Nie chcę by obcy też mnie tak postrzegali…
- Daj spokój, przecież nie powie „o, głupia Tenten”. - Hhinata wzruszyła ramionami. - Może był podchmielony, jak reszta tych dresów.
- I nie pamięta? Dobra, dodałaś mi odwagi! Ale przejdźmy okrężną drogą.
- Nie wygłupiaj się.
 Hinata z uśmiechem pociągnęła za sobą przyjaciółkę w międzyczasie zagadywała ją o mniej istotnych rzeczach. Bo wiedziała, że koleżanka nie słucha tylko uporczywie i ukradkiem wpatrywała się w postać mężczyzny. Nawet zdołała usłyszeć fragment jego rozmowy telefonicznej.
- Weź się do nich nie wpierdalaj, trolu. Są dorośli. - Warknął. - Słyszałem, słyszałem… no powiem ci, że to było dosyć odważne z twojej strony. Temari odpowie ci atakiem na atak… - W tym momencie Hinata szturchnęła przyjaciółkę łokciem.
- Ten chłopak to Kankuro, brat mojej dobrej koleżanki. - Poinformowała szeptem. - Mieszka w tym samym bloku, co Sakura.
- Cooo…
- Masz o wiele więcej krzywych akcji. - Wzruszył ramionami Kankuro. - Tobie łeb utknął w wiadrze.
- Hej, hej. Toż to Głupia Tenten! - Zawołał jeden z chłopaków siedzących na ławce. - Jak twoje IQ sąsiadko? Bo nie chcę się o nie potknąć. - Dziewczyna zacisnęła pięści. Jak mogła w tym towarzystwie nie rozpoznać tego imbecyla.
- Hej! A chcesz w ryj?! - Warknął na kolegę Kankuro. Na chwilę przerywając rozmowę. - Zostaw ją. - Nakazał. Jego wzrok na dłuższą chwilę spoczął na Hinacie. Jednak nic więcej nie powiedział. Wrócił do rozmowy.
 Hinata pociągnęła oniemiałą z wrażenia koleżankę i ruszyły w dalszą drogę. Nie odeszły jednak daleko, a dogonił ich jeden z minionych chłopaków.
- Przepraszam za kolegę, potem go obijemy.
- Po co czekać? - Burknęła Tenten.
- Tu są kamery. - Wytłumaczył. Hinata rzuciła okiem na Kankuro, który przyglądał im się dołączając do swojej grupy. - Chciałem zapytać twojej koleżanki czy się umówimy.
- Och… Ma chłopaka. - odpowiedziała za nią Tenten. Mogła się spodziewać, ze nie podszedł specjalnie do niej, choć byłoby miło. Niespecjalnie jej się podobał, ale była zdesperowana. Mężczyzna dla potwierdzenia jej słów przyglądał się Hinacie.
- To prawda.
 Po jej wypowiedzi skinął głową i bez słowa wrócił do swojej ekipy. Hinata ruszyła z Tenten do niej do domu, ustaliły u niej urządzić pogaduchy, a potem odwiezie ją do domu. Do dotarcia do mieszkania trochę czasu im zostało, więc Tenten zapytała o plany walentynkowe. Miała nadzieję na wspólnie spędzany czas, ale niestety. Za to dopingowała Hinatę w wyjeździe. Powinna jechać.
- Dwa tygodnie to sporo…
- Ale o co ci chodzi? Nie chcesz jechać?
- Chcę, ale… Boję się trochę. To spontaniczna decyzja, a ja jestem… Nie potrafię tak funkcjonować. Nie martwić się o nic i wyjechać.
- No tak. Jesteś za sztywna.
- Dzięki, że mnie podsumowałaś. - Burknęła. - Naruto mi ostatnio zaproponował... – Zaczęła nerwowo, bawiąc się palcami. - bym się do niego przeprowadziła…

 Hiashi siedział w swoim gabinecie i zajmował się sprawą księgowości, chyba najgorsza dziedzina pracy w prowadzeniu restauracji, jednak był to też niejako fach mężczyzny. Po chwili w zajęciu przerwał mu dzwoniący telefon. Nie zirytował się, spodziewał się tego. Po południem już dzwonił do niego Minato z wstępnym zapytaniem o rezerwacje sali.
- Hiashi Hyuuga, słucham?
- Witaj Hiashi z tej strony Minato Namikaze. Dzwoniłem wcześniej.
- Tak, pamiętam. Już znasz szczegóły?
- Tak. Przygotowałem się, możemy wszystko ustalić przez telefon czy…
- Nie, nie ma problemu. - W tym też momencie zapukano do drzwi. - Minato będę musiał oddzwonić za kilka minut. - powiedział, zauważając Hinatę.
- Mogę poczekać. - powiadomiła dziewczyna. Hiashi jedynie przekręcił głową i wskazał na fotel.
- Dobra. Do usłyszenia… pozdrów córkę ode mnie i ŻONY. - ostatnie słowo powiedział tonem oburzenia. - Przestaniesz mnie szczypać…?! - Hiashi rozłączył się i spojrzał na Hinatę.
- Masz pozdrowienia od rodziców swojego chłopaka.
- Dziękuję.
- Jak on się w ogóle nazywał? - Dopytał. Hinatę oburzyła ta niewiedza ojca. - Czasem rozmawiamy o was z Minato, a ja się muszę o twoim chłopaku zwracać bezosobowo.
- Nazywa się Naruto.
- No tak. - Westchnął. Czyli, że dobrze myślał. - Jednak się obcięłaś.
- Tak. - Uśmiechnęła się i z drobnym podenerwowaniem chwyciła swoich krótkich włosów. - To wygodniejsze. Lekka głowa.
- W czym ci mogę pomóc Hinato?
- Chciałabym wziąć urlop… Dwutygodniowy,
- Dwa tygodnie? - Skinęła twierdząco głową. - Co będziesz tyle czasu robić w domu? Naruto ma przyjechać?
- Nie… To ja do niego pojadę. On nie może musi zaliczyć dwa egzaminy poprawkowe. - Ugryzła się w język. Nie musiała określać typu egzaminu.
- Nie będziesz mu przeszkadzać?
- Nie. - Odpowiedziała z wahaniem.
- Zgodził się na twój przyjazd?
- Tak. - Skłamała.
- Mimo to… To aż czternaście dni i nocy, które spędzisz z nim sam na sam. – Bąknął Hiashi. – Znasz nasze zasady.
- Tak.
- Jeżeli coś się stanie, to zadzwonisz od razu?
- Oczywiście.
- Zatem w porządku. Jedź. - Powiedział sięgając po list, którego wcześniej nie zauważył. - Tylko nie włócz się pociągami. Niech Neji cię zawiezie.
- Właściwie to znajoma mi zaoferowała już podwózkę.
- Rozumiem. - Rozciął kopertę. - Kiedy wyjeżdżasz?
- Jutro.
 Skinął głową niezbyt z tego faktu zadowolony, lecz nic nie powiedział. Hinata podeszła do ojca i pocałowała go w policzek. Gdy wyszła z pokoju Hiashi odczytał zaadresowany do niego list, który odrobinę nim wstrząsnął. Załączone do niego zdjęcia tylko dowodziły prawdziwości. Natychmiast wyszedł z gabinetu kompletnie zapominając o obowiązkach i telefonie komórkowym.
 A telefon dzwonił po paru godzinach – bezskutecznie.
 Po drugiej stronie telefonu był Minato. Hiashi zbyt długo nie oddzwaniał, a przydałoby się pójść w niedługim czasie spać. Po włączeniu automatycznej sekretarki rozłączył się. Mężczyzna wolał załatwić sprawę dzisiaj, ale najwyraźniej nie było mu to dane. Wszedł do sypialni niemal na równi z wychodzącą z łazienki Kushiną. Uśmiechnął się ciepło do żony.
- Witaj piękna. - Zbliżył do niej usta składając czuły pocałunek. - I ty, mały wojowniku. - Kucnął przy jej brzuchu.
- Albo wojowniczko.
- Czuję, że to będzie kolejny chłopak. - mruknął cmokając brzuszek. - Mam nadzieję, że będziesz fajniejszy od starszych braci.
- Minato! - Oburzyła się Kushina. - Nie ma niefajnych braci! Eh, idź sobie. - Wyminęła męża i weszła pod kołderkę do łóżka. - Zabraniam ci z nim rozmawiać.
- Kochanie… - Uśmiechnął się odsuwając kołdrę i okraczając ciało żony. - Przepraszam. - musnął ponętnie jej szyję.
- Widzisz, co narobiłeś… Teraz musimy się pogodzić.
- Śmiem twierdzić, że to zaplanowałaś. - Uśmiechnął się Minato. Ich usta dzieliło ledwo dwa centymetry. - Pięknie pachniesz.
- Tak sądziłam, że ci się spodoba. Mam też fajne majtki.
- Zaraz się im przyjrzę z bliska.
 Kushina zachichotała i dała się porwać w objęcia męża. Pocałowali się namiętnie zamykając do tego oczy. Po chwili mężczyzna zsuwał się pieszczotami niżej i niżej. Kushina pomogła zdjąć mężowi koszulę i pławiła się w rozkoszy z każdego doznanego dotyku. Wtedy zaczął dzwonić telefon w kieszeni Minato.
- Nie! Nie odbieraj! - Poprosiła Kushina. Mężczyzna zerknął na wyświetlacz.
- To tylko Obito. - Mruknął i odłożył posłusznie telefon na półkę.
- Po co do ciebie wydzwania po nocach? - Oburzyła się, choć nie obraziłaby się za same pieszczoty. Bez odpowiedzi.
- Miał zadzwonić i dać znać, jak będzie już u Naruto.
- Co?! U Naruto?! U NASZEGO Naruto? U Żabki...?
- Mhm. - Minato przerwał obcałowywanie z uśmiechem. - Oddzwonić? Wiem, że za nim tęsknisz.
- Jak cholera. Wysłałeś mu w końcu pieniądze na telefon?
- Tak. Powinny już dojść. - powiedział ze słuchawką przy uchu. - Halo, Obito? Dotarłeś już…? Wszystko w porządku? - Parsknął śmiechem na odpowiedź. - Tak, Naruto jest moim prawdziwym synem… Słuch… No…? Aha. - Minato podał słuchawkę Kushinie. - Naruto chce rozmawiać z mamą.
- Halo? Żabko?
- Mama! - Zawołał uradowany głos. - Jak fajne cię słyszeć! Daj mi na moment twój brzuch do telefonu.
- Jesteś na głośnomówiącym.
- Spoko. Cześć siora! Pamiętaj. Brokuły to zło!
- Ale są bardzo zdrowe i dostarczą ci odpowiednich witamin. - Wtrąciła Kushina.
- I będą cię prześladować w nocy. - Dodał Naruto.
 Minato od razu przypomniał sobie sytuację, kiedy to Naruto przyszedł do nich pewnej nocy. Kompletnie nieświadomy, że są w trakcie igraszek pod kołdrą. Właściwie oni też się nie zorientowali, kiedy pięciolatek wdrapał się na ich łóżko i oznajmił, że chce u nich spać, bo u niego w pokoju gonią go brokuły.
- Naruto, jestem pewien, że to będzie chłopiec. – Zapowiedział Minato.
- Nie chcę brata… - Bąknął Naruto.
- To nie loteria. Dostałeś już pieniądze na telefon?
- Niedawno dopiero. Ale jutro idę już do sklepu. Dzięki za kasę!
- Podziękuj mamie…
- I tacie! - Wtrąciła Kushina. - Ja chciałam sama ci kupić telefon…
- DZIĘKUJĘ TATUSIU! - Zawołał głośno. Mama by mu pewnie kupiła jakiegoś grata.
- Nie ma za co. Szanuj rzeczy, następnego nie dostaniesz. Idę wziąć prysznic. - Powiadomił żonę cmokając ją w policzek i głaskając brzuch. - Pogadajcie sobie, a potem zajmiemy się sobą, dobrze?
- Dobrze.
- Fuj. - Skomentował Naruto.
- Myślisz, że skąd się wziąłeś, Naruto? - Bąknęła Kushina.
- Wolę nie wiedzieć…

 Tak jak sobie postanowił od razu po otwarciu banku, Naruto wypłacił pieniądze i ruszył do sieci komórkowej wybrać najnowszy model samsunga. W szale zakupowym towarzyszył mu Lee. Po drodze musiał zanieść swój laptop do serwisu, gdyż niechcący upuścił na niego hantle. Według Naruto, kolega nic nie wskóra z tym złomem, powinien kupić sobie nowy. Lepszy. Choji widząc tego grata w rękach kolegi, złożyłby ręce. Fajnie jest mieć kumpla, informatyka. Znał się na rzeczy – za sprawą Chojiego, Naruto zdecydował się na samsunga.
 W sklepie Naruto wypełnił całą umowę z operatorem – wybrał nowy numer, którego chyba nigdy nie zapamięta, a potem zagarnął sobie wypatrzony model. Od razu po wyjściu wyjął go z pudełka i zaczął z uśmiechem macać. Lee pokręcił głową. Nie rozumiał tego oddania dla technologii. Wszyscy powinni pasjonować się sportem, świeżym powietrzem!
- Chcesz iść ze mną do serwisu?
- Eee… Nie. Wolę wrócić do domu i trochę się zapoznać z… - Wskazał na telefon. Lee skinął głową.
- Jasne, to widzimy się wieczorem, tak?
- No, no! - Machnął na niego ręką i odszedł w swoją stronę. Pierwszą rzeczą jaką zrobił w telefonie było oczywiście zainstalowanie facebooka. - Hej… Podaj mi… numer telefonu… Hinaty… bo nie… pamiętam. - mruczał pod nosem pisany tekst i wysłał go na messengerze.
 Był zachwycony tym telefonem. Słownik wykrywał nawet wulgaryzmy. Wypas. Naruto zaczął grzebać w ustawieniach by przeglądnąć proponowane tapety i dzwonki. Zostawił to jednak bez komentarza. Zadzwoniłby sobie do kogoś, ale nie pamięta niczyich numerów. Chociaż… Jeden wbił mu się w pamięć. Sygnał… sygnał… syg…
- Halo?
- Siema, Sasuke. Mam nowy telefon i…
- Kto mówi?
- Jak to? Nie poznajesz? To ja! - Wyszczerzył się Naruto. Jakoś tak, lubił się z nim droczyć. Sasuke chyba był zanudzony, bo nie reagował agresywnie ani się nie rozłączył.
- Rozłączam się.
- Nie, czekaj! Mówi Naruto… Brat Menmy. Powiadomił, a w słuchawce zapadła cisza. Po chwili jednak po stronie Sasuke nastąpił trzask.
- Kurwa mać! Chcesz to odkupować?! - Warknął Sasuke na kogoś. - Skąd masz mój numer? - milczeli. Oboje. - Naruto?
- No?
- Pytałem się o coś.
- Ach, więc to było do mnie! A zapamiętałem! - Pochwalił się Naruto. - Masz taki prosty numer… zazdroszczę. Widziałeś jaki ja mam?
- Nie przyjrzałem się. Po co w ogóle do mnie dzwonisz?
- Jak mówiłem, mam nowy telefon i twój numer jedynie pamiętam.
- A swojej dziewczyny?
- Niestety. - Burknął Naruto. - Ale i tak bym do niej nie zadzwonił. Pewnie jeszcze pracuje…
- Wyobraź sobie, że ja też pracuję.
- Jako fotograf, no nie? Dużo zarabiasz?
- Wystarczająco. - Burknął Sasuke. - Więcej od ciebie, jeśli chcesz wiedzieć.
- Ja nie pracuję.
- To zacznij, nierobie. Zważywszy, że Hinata pracuje, to stawia cię to w złym świetle. Na waszych randkach, to ona za wszystko płaci?
- Jasne, że nie. Spierdalaj w ogóle…
- Cześć.
- Czekaj to…! - Zawołał Naruto, ale sygnał został przerwany. - To nie było na poważnie… - Dokończył, patrząc ze smutkiem w ekran telefonu.
 Szybko sobie znalazł inne zajęcie, ściągając sobie aplikację z grą Pokemon Go. Napotkane po drodze do domu pokemony złapał. Całe szczęście, że minęła na to moda, wcześniej ciężko było złapać. Jedyna nadzieja była w wyklutych jajkach. Po jakiś dwóch godzinach szwendania po mieście wrócił pod swój dom. Nie mógł się doczekać, aby pochwalić się Obito swoim nabytkiem. Jego nowy-tymczasowy współlokator był zarąbisty. Lubi się śmiać, jest dość gapowaty i uwielbia te same seriale co on. Trochę dużo żarł, ale co tam. Naruto musiał schudnąć.
 Przy drzwiach wejściowych do kamiennicy koło mężczyzny przebiegło kilku dzieciaków potrącając go po bokach i wytrącając mu telefon z rąk. Przedmiot upadł na chodnik i strzaskał szybkę.
- Kurwa! - zawołał Naruto i złapał się za głowę. - Wpierdol macie, gnojki! - Warknął w odpowiedzi usłyszawszy gromki wybuch śmiechu.
- Ale się boimy!
 Pyskate gówniarze. Świetnie. Naruto zbierał resztki nowego telefonu omal się nie rozryczając z bezsilności. Właściwie gdyby poszedł teraz do sklepu to by mu raczej wymienili telefon. Chyba. Postanowił pójść jutro, dzisiaj mu się nie chciało. Najwyżej popadnie sobie w depresje. Wdrapał się wolnym i ciężkim krokiem na swoje piętro, a potem wszedł do mieszkania. Od razu usłyszał głos Obito rozmawiającego przez TELEFON. Nie mógł na to patrzeć. Po rozebraniu się, skierował się do siebie.
- Naruto, czekaj! - Zawołał Obito i machnął przyciągająco ręką. - Z samego rana się tym zajmę. Do widzenia… Słuchaj. - Zwrócił się do syna swojego szefa. - jakoś pół godziny po twoim wyjściu przyjechała do ciebie policja.
- To nie ja! - odparł przezornie.
- Masz coś na sumieniu?
- Nie, właściwie to nie. - powiedział Naruto po zastanowieniu. - Po co przyszli?
- Przekazać ci to. Znaleźli twój telefon. - Wyszczerzył się Obito, wręczając mu pudełko. - Jakiś typek był na policji i oddał. Nie wnikałem w szczegóły.
- Ale zajebiście! Kupiłem nowy, ale…
- O, właśnie. Pokażesz mi? - Zapytał Obito.
- ALE! - Powtórzył Naruto. - Jakieś gówniarze wytrąciły mi go z ręki i szybka mi pękła… - Pokazał zniszczony przedmiot.
- Cholera. Twój stary się wkurzy… Pamiętam jak się zdenerwował, gdy mój służbowy telefon wpadł mi do klopa. - Przypomniał sobie z niemrawą miną. Naruto parsknął śmiechem. - Daj to.
- Patrz na ten odłamek. - Wskazał Naruto z bananem na twarzy. - Wygląda jak penis.
- Dokładnie! - Zaśmiał się Obito. - Chujowy telefon, hehe.
- Wieczorem wpadnie mój kumpel. Nie wiem co będziemy robić, ale może dołączysz?
- Zobaczę, czy się wyrobię. Muszę jutro poprowadzić prezentację… - Burknął Obito. - A i masz gościa.
- Ja?
- Nie, ten za tobą. - Sarknął. - Pozwoliłem jej zaczekać u ciebie w pokoju.
- Jej?
- Hinacie.
 Naruto wytrzeszczył oczy. Bez żadnych słów wystrzelił, jak z procy, do swojego pokoju. Otworzył głośno drzwi i zobaczył jak siedzi na łóżku. Hinata wstała od razu, gdy go zobaczyła.
- Cześć Naruto. - Uśmiechnęła się ciepło. Mężczyzna od razu szybkim krokiem do niej podszedł, potykając się w trzy czwartej drogi. Hinata go złapała odruchowo. - Uważaj. - Objął ją w niedźwiedzim uścisku.
- Ty tutaj… O rany, co za wspaniała niespodzianka!
- Ty nie mogłeś, to pomyślałam… Ale to nie znaczy, że zaniedbasz naukę!
- Uczyłem się cały czas, zrobię sobie przerwę dla ciebie. Na jak długo przyjechałaś. Błagam, powiedz, że chociaż do końca tygodnia! - Złożył ręce jak w pacierzu.
- Do końca PRZYSZŁEGO tygodnia.
- Coooooo? Tak długo?!
- Czyżbym słyszała w głosie pretensje, panie Namikaze?
- Nie, panno Hyuuga. To sama radość i niedowierzanie w własne szczęście! - Zapewnił Naruto. - Tylko, gdybym wiedział to bym się lepiej przygotował. Poodkurzał… kupił podpaski… pościelił łóż… a nie, na szczęście pościeliłem.
- Pościeliłam za ciebie. - Zachichotała Hinata.
- Pewnie szukałaś świerszczyków albo mojego pamiętniczka.
- Prowadzisz pamiętnik?
- Ekhm. Nie, to synonim mojego indeksu z ocenami…
- Sam mi go pokażesz, prawda…? - Zapytała wkładając w to ogrom uroku i słodkości.
- Eee…. Hehehehee… Nie sądzę. - Naruto odgarnął z twarzy ukochanej kosmyki jej krótkich włosów. - Cieszę się, że przyjechałaś. Kocham cię. - mruknął złączając z nią wargi.
 Następne godziny spędzili na rozpakowywanie rzeczy Hinaty. Naruto opróżnił jedną z szuflad specjalnie dla niej. Dziewczyna w zamian pomagała też jemu wysprzątać pokój, a przynajmniej doprowadzić go do względnego porządku. Opowiedziała mu o swojej podróży tutaj, powiedziała, że zaproponowała jej podwózkę fryzjerka – nawet wtedy Naruto nie ogarnął, że dziewczyna ma krótsze włosy – po dodaniu o jej związku z wykładowcą Naruto, ten się ożywił.
 Kiedy kończyli na dworze było już ciemno. Wtedy po mieszkaniu rozszedł się odgłos dzwonka. Naruto ucałował Hinatę w policzek i ruszył otworzyć drzwi.
- Strzałeczka Naruto. Przyszedłem.
- O kurwa, faktycznie. Zapomniałem, że się umówiliśmy. - Skrzywił się Naruto. - No nic. Zmiana planów! Chodź, poznasz kogoś.
- Taki był plan, pamiętasz? Poznajesz mnie z Obito.
- Zajęty jest. No i nie mówiłem o nim. Chodź.
Naruto podprowadził przyjaciela do siebie do pokoju, gdzie na podłodze przy stercie ubrań należących do właściciela pomieszczenia, siedziała Hinata. Wstała na widok nowego osobnika.
- Lee przedstawiam ci Hinatę. Hina, to Brewka, widzisz? - Wyszczerzył sie Naruto.
- Miło cię poznać. - Uśmiechnęła się dziewczyna, wyciągając do towarzysza rękę. Uścisnął ją.
- Mnie również. Naruto, mogłeś powiedzieć bym wam nie przeszkadzał…
- Nie. Nie przeszkadzasz. - Wtrąciła. - Właśnie sobie sprzątaliśmy.
- Tak. Możesz nam pomóc.
- Nam czy tobie? - Dopytał Lee, Naruto odpowiedział szerokim uśmiechem. - Ty to masz dobrze, skoro za ciebie sprzątają.
- No. Umiem się ustawić. - Zaśmiał się Naruto póki nie napotkał wzroku Hinaty. - Żartowałem, kochanie… W ogóle, mówiłem ci, że Lee jest sportowcem?
- Nie. Naprawdę? W jakiej dyscyplinie?
- Och, nie chwaląc się to jest tego sporo. Ale najściślejszym jest bieg.
- Lee to też masochista. Każdego dnia obciąża nogi ciężarkami. - Wskazał na kostki kolegi. - I ma w chuj pucharów, medalów i nie wiadomo czego jeszcze.
- Medali. - Poprawiła Hinata z uśmiechem.
- Chwalisz się mną bardziej niż swoja dziewczyną. - Zauważył żartobliwie Lee.
- Daję ci twoje pięć minut. Siadajcie, a ja pójdę po picie.
 Polecił Naruto i zostawił ich samych w pomieszczeniu. Rozmowa natychmiast się między nimi kleiła. Choć Hinata za bardzo się na sporcie nie znała, a także nie interesowała, to uważnie słuchała jego słów. W odróżnieniu od Naruto, który drastycznie zmieniał temat, gdy stracił zainteresowanie. Lee sprawiał wrażenie przyzwyczajonego.
- Będziecie spać razem? - Zapytał znienacka Lee. Po chwili parsknął śmiechem. - W jednoosobowym łóżku?
- Oho… Tobie chyba już dosyć piwa Lee. Wybacz mu Hina, ma tak, gdy się upije… - Wytłumaczył Naruto.
- Ale… On przecież wypił tylko jedną puszkę… - powiedziała biorąc ją do ręki. - Ćwierć puszki...