Ariana | Blogger | X X

6 gru 2015

ROZDZIAŁ #01


 Był poniedziałek dzień jak co dzień, jednak gdy ludzie są w nieustannej trasie można poczuć na własnej skórze jak tego dnia człowiek może być zabiegany. Szczególnie w godzinach po południowych. Hinata Hyuuga, dziewczyna o długich, granatowych włosach i liliowych dużych oczach, stała właśnie na przystanku autobusowym w centrum kompletnie nieznanego sobie miasta i wyczekiwała na swój autobus. Spóźniał się już kwadrans, ale dziewczyna się temu nie dziwiła, w końcu na ulicy panują korki, ludzie z niecierpliwością chcą wrócić z pracy do domu. Wie, bo sama chciała już wracać.  Hinata od rana musiała włóczyć się po urzędach i załatwiać wszystkie coroczne formalności urzędowe, by nie kłopotać tym rodziny – chcąc być da wszystkich dobra i pomocna dosyć często jest wykorzystywana. Zapewne po wszystkim nie usłyszy od swojego ojca podziękowań, pomoc rodzicom to przecież jej obowiązek. Może i tak, ale słowo nie boli… Jej ojciec, jak nikt, potrafił sprawić, by czuła się jak usposobienie kłopotu. Czuła, że tak się działo ponieważ, jej ojciec w duchu wini ją za śmierć matki.
 - No nareszcie! – Zawołał ktoś z boku szczerze ucieszony widokiem swojego i przy okazji Hinaty autobusu z numerem dziewięćdziesiąt dwa.
 Hinata otarła łzawiące od zimna lub nieprzyjemnych rozważań oczy i wstała z ławki, by przyszykować się do wstąpienia do autobusu. Była końcówka września, a na dworze pizgało jakby był grudzień. Pomyśleć, że mogła teraz pracować w ciepłej restauracji w niewielkim miasteczku oddalonym stąd o około trzysta kilometrów. Hinata nie studiowała jak wielu z jej znajomych, nie sądziła, że da sobie na nich radę, ledwo nawet zdała maturę i to wcale nie była wina jej nieumiejętności do przyswajania sobie wiedzy, ale przez rodziciela, który od  zawsze wpajał jej nieudolność. Jedynie Sakura, najlepsza przyjaciółka, podtrzymywała jej dowartościowanie na poziomie. Choć Sakura ma lepsze relacje z rodziną to i tak przyszedł czas, kiedy postanowiła się wyprowadzić na swoje. Łatwiej byłoby jej mieszkać z rodzicami, ale dla Sakury bycie jedynaczką bywało przytłaczające od strony rodziców i aby nie zwariować, wyniosła się od nich.
 Hinata siedziała na jednym z wolnych miejsc przy oknie i wyglądała na widok za nim. Samochody gnały przed siebie, me zwracając uwagi na to co się dzieje wokół. Kierowcy byli tak spragnieni szybkim powrotem do domu, że w niewielkim stopniu naruszali kodeks drogowy. Hinata oparła głowę o szybę, kiedy autobus przystanął na czerwonym świetle. Znajdowali się na pasie, który jechał na wprost, więc po lewej na pasie nadjechało srebrne audi, robiło wrażenie swoim wyglądem i na pewno potęgą skrytą pod maską. Jednak Hinata uraczyła samochód jedynie przelotnym zerknięciem. Niedaleko, na pasach dla pieszych zauważyła starszego pana, poruszającego się za pomocą chodzika, lecz nie mógł sobie poradzić z wyjściem poza krawężnik. Żaden z mijających go pieszych nie próbował mu nawet pomóc, ta społeczna znieczulica jest przerażająca. Hinata już dźwignęła się do pionu, kiedy z bogatego samochodu obok wysiadł blondwłosy chłopak i podbiegł do starszego mężczyzny, aby posłużyć mu pomocą. Usiadła z powrotem bacznie obserwując poczynania chłopaka i uśmiechnęła się do siebie. Dobrze, że na świecie istnieją dobrzy ludzie. Czerwone światło na sygnalizacji zmieniło się w zielone, a Hinata pozwoliła sobie ostatni raz spojrzeć na blondyna odzianego w czarne spodnie z jeansu i czarno-pomarańczową bluzę.

 Naruto wracał pędem do samochodu, nie zwracając większej uwagi na to czy starszy pan mu podziękował czy nie. Czy to ważne? Robi co uważa za słuszne i ma gdzieś krytykę lub aprobatę innych, był typem człowieka „w gorącej wodzie kąpanym” – tak mawiała zawsze jego matka. Najpierw robi, potem myśli, dlatego swoim blokowaniem drogi wywołał do siebie awersje kierowców, którzy stali za nim. Otwierając drzwi do audi spojrzał przelotnie na autobus obok, który właśnie wyruszał w trasę, a potem wpakował się do samochodu.
 - Ja pierdziele, ale zimno… - Zadrżał przecierając swoje dłonie o siebie. – Zimno, zimno, zimno…! – Lamentował, odpalając silnik.
 - Było słuchać matki  się cieplej ubrać. – Skomentował siedzący z tylu Minato. Mężczyzna o tak samo złocistych włosach i niebieskich oczach, jak syn, który siedział na miejscu kierowcy. – Naruto…
 - Słyszałem, następnym razem wezmę jej słowa do serca. – Odpowiedział, choć i tak pewnie będzie tak samo.
 - Zapnij pasy. – Sprecyzował myśl Minato.
 Przecież zna swoje dziecko nie od dziś i nie od wczoraj, a dokładniej mówiąc to jego tendencje do słuchania rodziców, a jeszcze dokładniej mówiąc to brak tej tendencji. Naruto z naburmuszoną miną wyostrzył ostrożność jazdy samochodem i posłusznie zapiął pasy. Czasami zapominał to robić. Dzisiaj robił za kierowcę swojego ojca, ponieważ sam nalegał, chciał się przejechać jego nowym, służbowym samochodem…. Srebrne Audi R8, obok takiego samochodu nie przechodzi się obojętnie. Na co dzień nie ma takich rarytasów, a dzisiaj był ostatni dzień stażu  Naruto w firmie ochroniarskiej ojca. Teraz musiał znowuż wyjechać na drugi koniec kraju i się tam kształcić. Kiedy cztery lata temu zdecydował się na akurat to miasto, w którym studiował, cieszył się na taką odległość od domu. dzisiaj go to nie cieszy. Mógł to samo studiować tutaj na miejscu, ale nie… Naruto zawsze jest od wszystkiego mądrzejszy, a potem ewentualnie uczy się na błędach. Nie chciało mu się wracać, tu mama mu gotuje obiadki, pozwala się wysypiać i w ogóle jest dla niego wspaniała, a tam… pani dziekan w ogóle nie jest miła. Jednak przyjaźnie jakie tam pozdobywał zapowiadają się na całe życie.
 Naruto Namikaze, bo tak brzmi jego pełne nazwisko, był pogodnym chłopakiem o niezwykle irytującej aurze optymizmu, nigdy nie było dla niego rzeczy niemożliwych, więc zawsze gdy sobie coś postanowił to to osiągał, nie ważne ile razy przy tym wpadł w kłopoty. Dotrzymywał złożonych obietnic, a ponadto „przyjaciel” nie jest dla niego pustym słowem, właściwie żadne z jego słów nie jest bez znaczenia. Dlatego nigdy ich nie cofa.
 - Naruto, przyspiesz trochę, bo nie zdąż…
 - Robi się. – Przerwał mu Naruto. Ten niezwykle szeroki uśmiech uzmysłowił Minato w tym, że tylko czekał na te słowa. – Teraz zobaczymy ile ta maszyna wyciągnie… - szepnął do siebie szatańskim głosem. Spojrzał w lusterko, w odbicie oczu swojego rodzica. – Lepiej się trzymaj.
 - Naruto nie przeginaj... Samochód nie jest mój tylko firmy… - Przypomniał od razu łapiąc się za uchwyt zabezpieczający. Swoje słowa od początku skazał na niepowodzenie w odbiorze.
 Blondwłosy chłopak tylko mruknął coś pod nosem i docisnął pedał gazu z łatwością rozpędzając się do stówki. Szybkość wywoływała w nim adrenalinę, a to z kolei wywoływało w nim euforię. Naruto lubił się w ekstremalnych rzeczach, niekoniecznie bezpiecznych, Chociaż powiadomienie mamy o tych rzeczach jest jeszcze bardziej niebezpieczne. Jego mama, Kushina Uzumaki Namikaze, charakter zdecydowanie przekazała synowi, żywiołowość, gadatliwość, optymizm, hart ducha… a do wad się kobieta nie przyzna. Teraz wyczekiwała swoich chłopaków w domu, przygotowując ukochany, rodzinny ramen. Naruto zaciągnął się, wyobrażając sobie zapach potrawy i zmienił bieg, aby jeszcze szybciej znaleźć się w domu.
 Minato nic nie mówił, choć na końcu języka miał przygotowaną surową mowę, ale przecież nie podziała ona na Naruto… Na Menmę może i by podziałała, ale oni, choć są braćmi to bardzo od siebie różnymi. Po kilku długich, dla starszego z mężczyzn, minutach zaparkowali na podjeździe przed garażem. Minato aż przyjemnie było wysiąść z samochodu i poczuć stabilny grunt pod nogami.
 - Oddawaj kluczyki. – Zawołał do syna. Naruto nie rozumiał tego polecenia, więc uniósł brew.
 - Umawialiśmy się, że…
 - Jeździsz jak wariat, Naruto, jeżeli pozwolę ci jeszcze raz wsiąść do tego samochodu, w dodatku sam, to nie pojedziesz na studia tylko na cmentarz.
 - Nie prawda, co bym tam robił? – Oburzył się. – Sam chciałeś, abym przyspieszył…
 - Przyspieszyć nie naginając przy tym przepisów. Daj kluczyki – Nakazał, podchodząc i wyciągając do syna rękę.
 - Ale…!
 - Powiedziałem coś.
 - Kiedy… tato, no…! – Na nic zdało się jego marudzenie, bo Minato bardzo łatwo i zręcznie odebrał synowi brzęczący przedmiot. – Podłość… Nie mówiłeś nic przez całą drogę, skąd miałem wiedzieć, że ci się nie podobało?
 - Gdyby mi się podobało, mój drogi synu, to bym nie miał takiej przerażonej i grobowej miny.
 - Zawsze masz jeden wyraz twarzy… - Burknął potomek pod nosem.
 - Mówiłeś coś? – Dopytał Minato, jednak Naruto wiedział, że do ojca nie warto pyskować. Mężczyzna ma dobre serce, ale w razie konieczności potrafi je wyjąć i schować do lodówki. – Chodź do domu, mama czeka… I ramen.
 - Idę, idę.
 - Ach, Naruto… możesz przy mamie zważać na słowa, na temat powrotu na studia? – Poprosił syna, zbliżając się z nim do domu. – Chodzi o to, ze mama bierze to za bardzo do siebie, kiedy otwarcie mówisz, że wolisz wracać.
 - Jasne, będę trzymał w sobie tą radość. -  Wyszczerzył się, lecz jego słowa nie do końca były szczere, bo żadne eskalacje radości w nim nie tkwiły.
 Dobrze jednak, że Minato go o to prosił, dzięki temu nie wyjdzie na ofermę, manifestując swoją tęsknotę za domem, a szczególnie swoim pokojem, za rodzicami, a szczególnie za mamą i za jego ukochaną potrawą. Wszedłszy w ciepłe progi domu Naruto zaczął doceniać to, że posiadają kominek, który całe swoje ciepło rozsyłał już od progu drzwi wejściowych. Po chwili po schodach schodziła kobieta o ogniście rudych, długich włosach, granatowych oczach i wiecznie przyczepionym do twarzy ślicznym uśmiechu, znosiła torbę podróżną, w którą miał się spakować syn.
 - Ubiegłam cię Naruto i spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy na pierwsze dwa tygodnie. Resztę jakoś ci prześlę… albo tata ci je zawiezie… albo Menma… No bo mama na studiach to trochę obciach. – Zaśmiała się Kushina.
 - Większy obciach to tata na studiach. – Odparował Naruto. – Możesz przyjechać, lubię się chwalić moją zarąbistą mamą. – I wcale w tym zdaniu nie skłamał. Mogli go osądzać o bycie maminsynkiem, ale ma po prostu wystrzałową mamę.
 - Moje kochane słoneczko… - Wzruszyła się kobieta i wkradła się w objęcia syna. – Tak bardzo będę za tobą tęsknić… Jak ja wytrzymam do świąt bez ciebie…?
 - Wiesz? I tak mi się w tym roku nie chce iść na te studia, wezmę urlop dziekański i zostanę z wami!
 - Co…? – Wtrącił Minato.
 - Że co?! Nie, Naruto. Nie możesz tak robić – Skarciła go matka za taki głupi pomysł. – Za rok już ewidentnie kończysz studia, więc nie warto  robić przerw. Wszystko tylko zapomnisz co się nauczyłeś.
 - Już i tak nie pamiętam. No weź nie chce mi się wracać i wieść żywot stale głodnego i zmęczonego życiem studenta… - Zrobił swoją minę zbitego psiaczka.
 - Nie przesadzaj Naruto. – Skomentował Minato, kierując się do jadalni.
 - Nie przesadzam! Mamo, powiedz coś.
 - Zgadzam się z tatą. Nie możesz zostać, skoro masz obowiązki.
 - Dlaczego nie? – Zaczął skamleć jak dziecko.
 - Bo nie. – Kushina jednak była o dziwo bardzo stanowcza.
 - Co to za odpowiedź, żądam jaśniejszych argumentów!
 - Jeśli tutaj zostaniesz, to gdzie będzie spał Menma?
 Naburmuszył się na tą odpowiedź, a więc to tak! Musi się wynieść przez niego, to takie niesprawiedliwe. Menma sam kilka lat temu się wyprowadził, by pracować i żyć z dziewczyną. Swoją drogą mają skomplikowany związek, bo dziewczyna Menmy ma trzyletnią córkę z innym mężczyzną. Naruto nie wyobraża sobie tkwić w takiej sytuacji, chociaż, kto wie jak się życie potoczy. Menma przyjeżdża do rodziców na dwa tygodnie korzystać z urlopu, laby i jego pokoju, w którym się rozgości. Naruto w salonie spotkał jeszcze jednego mieszkańca domu, był nim sporych rozmiarów pies o rudej sierści i majestatycznym sposobie poruszania.
 - Kurama, a ty chociaż będziesz za mną tęsknił? – Zapytał pupila, ale ten nie wdawał się z nim w żadną czulą konwersacje, po prostu ułożył się na podłodze przed kominkiem. - Zdrajco ty… No dalej, dawaj pyska. – Naruto chciał go złapać za mordkę i trochę pokudłać, jednak Kurama zareagował agresywnym szczeknięciem i może gdyby chłopak w porę się nie odsunął to zostałby ugryziony.
 - Naruto, przestań mu dokuczać. – Dobiegł go surowy krzyk Minato z jadalni.

 Pod wieczór zaczął wiać delikatny wiatr. Hinata stała ostatnie minuty na peronie, oczekując swojego pociągu. Marzeniem było, aby w końcu usiąść i cieszyć się kilkugodzinną podróżą do domu. Kilka minut temu oznajmiła ojcu przez telefon, że wykonała dla niego wszystkie formalności. Nie usłyszała w zamian za to podziękowań, ale nie była też tym zdziwiona. Hiashi o wiele bardziej faworyzował jej młodszą siostrę Hanabi, a ona była tym faktem ucieszona. W jej rodzinie naprawdę dobre relacje łączyły ją tylko z kuzynem. Na drugim miejscu była Livia. Neji był co prawda jednym z tych dalszych kuzynów, niemniej mieszkał wraz z jej rodziną w domu. Rodzice chłopaka zmarli, uczyniwszy go sierotą, dlatego do tej pory czuł wdzięczność wobec wuja za przygarnięcie go.  
 Kiedy pociąg zatrzymał się na peronie Hinata wkroczyła do środka jako jedna z pierwszych. Nie było zbyt dużego popytu na ten środek komunikacji w taki dzień i o takiej porze. Godzina była późna. O ile można tak nazwać dwudziestą pierwszą. Hinata wybierała miejsce dla siebie wśród przedziałów i na jej szczęście znalazł się jeden prawie pusty. Był tam jeden mężczyzna, który oparty głową o szybę był pogrążony w śnie. Hinata weszła cicho do środka i umiejscowiła się po przeciwnej stronie, kładąc obok siebie torbę i ściągając cieplejsze części garderoby. Wyjęła zabraną ze sobą książkę i zaczęła czytać, czekając na to, aż pociąg ruszy w drogę. Po chwili drzwi od przedziału zostały ponownie otworzone.
 - Dobry! – Zawołał uśmiechnięty blondwłosy chłopak. – Można?
 - Proszę. – Skinęła głową Hinata.
 - Jak dobrze! Już myślałem, że całą podróż będę musiał stać na tym korytarzu. – Burknął z wdzięcznością. Włożył swoją nad wyraz upchaną, pomarańczową torbę na półeczkę bagażową, znajdującą się nad siedzeniami. – A strasznie tam piździ, bo przeciąg jest. Najpierw usiadłem w przedziale obok, ale tam siedzą jacyś dziwni ludzie. Nie podobało im się, że się do nich uśmiecham, uwierzysz? No i w ogóle jacyś tacy nie rozmowni.
 Mężczyzna odwrócił się w stronę współpasażerów i zauważył, że gościu naciągnął na głowę kaptur bluzy i kimał w najlepsze, a dziewczyna miała nałożone na uszach słuchawki i czytała jakąś książkę. Co to za świat, gdzie nikt nie chce otwierać swojego świata na innych? Naruto, bo właśnie taką tożsamość posiadał chłopak, zdjął z siebie kurtkę i położył na górze, wśród bagaży. Na sąsiedniej torbie zobaczył kartkę z podpisem Hatake Kakashi. To nazwisko… skądś je znał. Spojrzał na bardzo, ale to bardzo blisko. Hinata na moment podniosła spojrzenie, po chwili wracając z powrotem do lektury, a po drugiej chwili ponownie podniosła swój zaskoczony wzrok. Identyczną bluzę, którą miał blondwłosy chłopak, miał kierowca audi, który wysiadł z samochodu, aby pomóc staruszkowi. Mając taki samochód nie spodziewała się zastać go w obskurnym pociągu.
 - Mogę wiedzieć co ty robisz, chłopcze? – Zapytał chłodno mężczyzna. Ten od razu się ostro cofnął i zaczął nieskładnie tłumaczyć.
 - No bo… Pana torba… Jest podpisana…
 - Co z tego? Nie może być? – Zapytał bez zainteresowania. Zdjął z głowy kaptur, ukazując swe posiwiałe włosy. Widok Kakashiego wciąż nic mu nie mówił. Może faktycznie się pomylił? – Jeśli łaska to pozwól mi spać.
 Naruto chciał coś odpyskować, ale co mu to by dało, jeżeli faktycznie się nie znają. Może ponownie poruszy ten temat, jak gościu faktycznie się wybudzi. Odwracając się do miejsca, na którym zamierzał posadzić tyłek, spojrzał chwilę na współpasażerkę, a ona patrzyła na niego. Chwilę, bo prawie od razu wbiła wzrok w książkę, a policzki zalały się rumieńcem. Jednak chwila kiedy spotkali się swym wzrokiem wywołała w obojgu przyjemne wrażenie motyli w brzuchu. Hinata starała się skupić na literkach, a w uszach jak na złość leciała piosenka idealnie nadająca się do jakiejś miłosnej sytuacji. Dziewczyna nigdy nie miała chłopaka. Być może dlatego pierwsze myśli na temat chłopaka, który jej się spodoba to ich wspólna przyszłość. To nonsens, wiedziała o tym i nienawidziła w sobie tych objawów desperacji. W myślach chciała po prostu nie myśleć o mężczyźnie.
 Blondwłosy tuż po nagłym odwróceniu od niego liliowych oczu dziewczyny, uśmiechnął się do siebie. Usiadł na miejscu, a wraz z tym czynem ruszył pociąg. Naruto ciągle wgapiał się w dziewczynę, ale chociaż się tego nie wstydził. Miała piękne, długie i ciemne w odcieniu granatu włosy, zastanawiał się, a jednocześnie miał ochotę sprawdzić ich miękkość w dotyku. Twarz również miała śliczną, ciemne brwi i rzęsy ładnie kontrastowały z tęczówkami i śniadą cerą, którą niedawno zdobił różany rumieniec. Tak różany jak wargi dziewczyny, które zaciskały się ze zdenerwowania. Hinata czuła na sobie jego spojrzenie, w duchu prosiła, by przestał się na nią gapić. Był jednak złośliwy. Doprawdy, jeszcze chwila i przeniesie się do innego przedziału.
 Dziesięć, dziewięć, osiem, siedem, sześć, pięć, cztery. Trzy… dwa… no błagam, przestań…! Jeden… jeden… - Hinata odliczała w myślach. W końcu jednak obudził się pasażer siedzący naprzeciwko niej i zwrócił na siebie uwagę blondyna. Dziewczyna mogła odetchnąć.
 - Przestań się tak na nią gapić, bo cię weźmie za zboczeńca. – Kakashi zwrócił mu uwagę.
 - Ja się nie gapię. Ja podziwiam majestat jej urody. – Oświadczył Naruto. Jednak dziewczyna nijak na ten komplement nie zareagowała.
 - Ma słuchawki. Nie słyszy cię.
 - To nic.
 Nagle dziewczyna zdjęła z uszu słuchawki i położyła je wraz z książką obok siebie. Nie patrząc na mężczyzn po prostu wyszła do ubikacji, Naruto odprowadził ją z przedziału wzrokiem, odczekał kilka sekund i zerwał się do swojej torby, aby coś odszukać. Kakashi wbrew sobie okazał zainteresowanie.
 - Czego szukasz, Naruto?
 - Długo... Znasz moje imię? – Zorientował się. Mężczyzna przeklął się w myślach, co za błąd. Westchnął i w pierwszej kolejności wydobył z kieszeni w bluzie długopis, który pożyczył blondynowi. – Dzięki. – Uśmiechnął się, wyjrzał na korytarz, a potem sięgnął po książkę dziewczyny.
 - Nie ruszaj, to nie twoje.
 - Wiem. Nie bój nic, zaraz odłożę. – mruknął Naruto.
 Przewinął książkę do ostatniej strony i zaczął na niej coś spisywać, a dopiero potem odłożył na miejsce i zaczął przesłuchiwać Kakashiego. Wiedział, że skądś go zna! Choć to bardzo ciekawe, bo według mężczyzny ostatni raz się widzieli, kiedy Naruto miał cztery lub pięć lat. W dodatku nie znali się tylko czasem przy okazji razem poprzebywali. Kakashi był pracownikiem jego ojca, właśnie wracał z delegacji zza granicy.
 Tymczasem Hinata po skorzystaniu z toalety, rozgadała się przez telefon z Sakurą. Dziewczyna wypytywała ją o cały dzień, a gdy Hinata nie chcący jej się wygadała odnośnie przystojnego blondyna w przedziale, to Sakura ani myślała dać jej z tym spokoju. Chciała wiedzieć każdy szczegół, bo musiała przyznać, że Hinata wiodła dosyć nudne życie. Nie można było z nią rozmawiać na zbyt wiele tematów, a Sakura też nie czuła się najlepiej mówiąc ciągle o sobie i swoich miłościach, które nawiasem mówiąc zdarzały się bardzo często.
 - Zrób mu zdjęcie! Koniecznie!
 - Ty chyba zwariowałaś…
 - Nie! Hinata, no weź! Skoro ci się podoba to chyba zasługuje na jakiś fapfolder! – Zaśmiała się Sakura.
 - Jesteś…! Brak mi na ciebie słów! – Oburzyła się Hinata.
 - Mimo to mnie kochasz. – Mruknęła. – Zrób zdjęcie i potem mi je pokaż. – Dziewczyna przewróciła oczami to idiotyczne, nie zrobi tego. – Hinata błagam! Chcę w końcu poznać twój gust do mężczyzn…
 -Ale…
 - Proszę. – Jęknęła Sakura, wywołując westchnięcie przyjaciółki. - Jupi! Dobra ja teraz kończę, zgadamy się jutro. Pa!
 Hinata rozłączyła się, wkładając telefon do kieszeni swojej bluzy. Naciągnęła na dłonie rękawy, poprawiła swoją tunikę, ściągając ją jak najniżej. Już nigdy jej nie ubierze, w połączeniu z grubymi, czarnymi rajstopami wyglądała trochę… odważnie. Przełożyła włosy na bok i weszła do pomieszczenia, w którym byli dwaj mężczyźni z wcześniej. Schowała twarz we włosach i usiadła na miejscu, wracając do książki. Blondyn był zbyt pochłonięty rozmawianiem z drugim pasażerem, dlatego się w nią tak nie wpatrywał. Czuła się dzięki temu mniej spięta.
 - Przyjedź kiedyś do nas, staruszek się ucieszy.
 - Kiedyś to zrobię. – Zapewnił Kakashi. – Na razie mam trochę spraw na głowie.
 - Jakich?
 - Prywatnych.
 - To znaczy?
 - Nie chce o nich mówić.
 - Dlaczego?
 - Mówił ci już ktoś, że jesteś wścibski?
 W momencie gdy Naruto chciał mu odpowiedzieć nastąpił błysk flesza. Chłopak natychmiast zwrócił spojrzenie do źródła, którym okazała się lampa błyskowa w telefonie dziewczyny. Wszyscy byli zdezorientowani tą sytuacją, ale to Hinata natychmiast spaliła się ze wstydu. Nie sądziła, że ma włączoną lampę błyskową w komórce. Najgorszym scenariuszem dla niej było jego zorientowanie się, iż zrobiła mu zdjęcie i stało się. zaczęła się zastanawiać czy najlepszym wyjściem z tej sytuacji nie będzie po prostu spieprzenie z miejsca.
 - Zrobiła ci zdjęcie…? – oznajmił, a jednocześnie zapytał się Kakashi, Naruto.
 - Cholera, a ja taki nieuczesany! – Udawał przejęcie, przeczesując dłonią swoją czupryny. Tak poważnie to nawet mu było cholernie miło z tego powodu. Pierwszy raz mu się to zdarzyło, to nawet było zabawne.
 - Idealnie na główną na wiocha.pl – Podsumował Kakashi.
 - Spier… - Zatkał sobie nagle usta. – Sorry, zapomniałbym się.
 Hinata cały czas milczała z zażenowania, wbijając wzrok w podłogę. Ich prześmiewcze komentarze tylko pogarszały sytuację. Powinna przeprosić? Ale po co? Będzie musiała się tłumaczyć. Że też dała się namówić Sakurze. Po chwili Kakashi postanowił wyjść do toalety i z niej skorzystać. Dlatego zostawił te dwójkę samą. Po wyjściu mężczyzny, Hinata wstała z miejsca, zamierzała zabrać swój bagaż i przesiąść się do innego przedziału. Równo z nią z miejsca wstał blondyn.
 - Jestem Naruto. – Przedstawił się, a jednocześnie ją powstrzymał przed dalszym wykonywaniem działania. – Jeżeli chce pani się przenieść przez tą sytuacje sprzed chwili to nie warto. Nie gniewam się, to mi nawet schlebia.
 - Tak mi głupio… - Bąknęła, zakrywając twarz dłońmi.
 - Mi trochę też. Niech pani nie czuje się osamotniona. – Mruknął z uśmiechem. Hinacie naprawdę spodobał się uśmiech chłopaka.
 - Przepraszam, że tak to wyszło… Skasuje to zdjęcie i to się więcej nie powtórzy. - Zarzekała się, wyciągając telefon.
 - Zaczrkaj. Mogę zobaczyć jak wyszedłem na zdjęciu? – Zapytał z uśmiechem. Dziewczyna była troszeczkę zdezorientowana tą prośbą, ale wyszukała na komórce ów fotografię i pokazała.
 - Ach, ten mój krzywy ryj! – Zachwycił się. – Ale wiesz, wyszedłem tu zajebiście! Przystojniak ze mnie, nie? – Szturchnął ją zaczepnie łokciem. Hinata odebrała to jako nabijanie się z niej.
 - Przepraszam jeszcze raz.
 - E tam. Mogło być gorzej. Mogłem dłubać w nosie albo ziewać. No i nie sfotografował mnie byle kto tylko niezła laska. – Spojrzała w bok spłoszona komplementem. – Jaka jest pani godność?
 - Hinata.
 - Miło poznać.
 - Mnie również.
 Tak rozpoczęła się ich znajomość. Dosyć zabawnie z jednej strony, a z drugiej bardzo żenująco. Jednak  oboje cieszyli się, że wyniknął z tego jakiś pretekst do rozmowy. Po kilku żarcikach ze strony Naruto, dziewczyna się rozluźniła i również zaczęła mu odpowiadać pozytywnym tonem. Świetnie się rozumieli, a ciągłe uśmiechy, które sobie posyłali świadczyły o łączącej ich chemii. Naruto siedział naprzeciwko Hinaty i w ogóle nie spuszczał z  niej łaknącego spojrzenia. Dziewczynie nagle ten wzrok w ogóle nie przeszkadzał. Podobali się sobie i tylko głupiec by tego nie zauważył. Naruto opowiadał jej o swoich studiach, na które się wybiera. Było ciężko, ale tak jest na każdych. Hinata odpowiadała na to uśmiechem, bo sama nie studiowała tylko od razu pracowała jako kelnerka w rodzinnej knajpce. Po dowiedzeniu się w jakim mieście dziewczyna mieszka, zrzedła mu mina. Trochę daleko, trochę bardzo daleko.
 - Dlaczego studiujesz tak daleko od domu?
 - Od zawsze byłem takim oczkiem w głowie mamy. Prawdę mówiąc strasznie mi to przeszkadzało, bo ciągle chciała wszystko o mnie wiedzieć, być zawsze obok mnie. Zachowywała się co do mnie bardziej jak przyjaciółka niż matka.
 - To słodkie.
 - Dla nastolatka to było utrapienie. Dlatego wybrałem tak daleką szkołę, ale już po kilku miesiącach pobytu tam, brakowało mi jej i dopiero wtedy doceniłem jaka jest. Rozumiesz?
 - Tak. Po części, bo ja nie mam mamy, mam macochę.
 - Uch. Jest taka podła jak macocha w Kopciuszku? Czy gorsza? – Hinata zaśmiała się lekko, chyba każdy ma złe odczucie na słowo „macocha”.
 - Nie, jest bardzo dobrą osobą. – Uśmiechnęła się, wyprowadzając Naruto z błędu.
 Wtem do przedziału wszedł Kakashi, zbliżał się jego przystanek i musiał przeszkodzić tym gołąbkom i wziąć ze sobą torbę. Poza tym i tak wystarczająco dużo im dał czasu, gdy stał samotnie na korytarzu. Skinął głową dziewczynie, a z Naruto przybił męski uścisk. Może i był od niego znacznie starszy, ale blondyn w znajomości nie zważał na wiek. Potrafił się dogadać z sześcio i z sześćdziesięciolatkiem. Mimo przybicia z nim ucisku, blondyn wyszedł z przedziału odprowadzić Kakashiego.
 - Jak sprawa ze zdjęciem?
 - Z czym? Ach! – Przypomniał sobie i przywalił w czoło. – Już o tym zapomnieliśmy. – Kakashi spojrzał na niego bez wyrazu. – Jest za ładna bym się o to czepiał.
 - Może robiła zdjęcie dla swojej brzydkiej koleżanki?
 - Nie robiła... – Zaprzeczył, lecz już bez pewności siebie.
 - Pewnie jak wrócisz do przedziału to jej już tam nie będzie. – Dodał całkowicie obojętnie. Normalnie by się w ten sposób nie odnosił do takiego małolata, ale czuli się wobec siebie bardzo swobodnie. Przy Minato też się tak czuł, więc pewnie Naruto odziedziczył po nim te umiejętność. – Pozdrów ojca.
 Powiedział, gdy pociąg stanął na przystanku, wyszedł z niego i nie odwracając się machnął ręką do Naruto. Chociaż chłopaka już nie było, nie odprowadzał mężczyzny wzrokiem, tylko momentalnie pobiegł do swojego przedziału. Otworzył drzwi i odetchnął z ulgą, widząc Hinatę. Jednak nie uciekła, wiedział. No trochę zwątpił, ale było-minęło. Usiadł obok niej, kiedy czytała książkę i gawędził z nią na ten temat. Co prawda nie czytał zbyt wielu książek, ale przyjemnie słuchało się głosu Hinaty, uśmiech sam mu się pojawiał na twarzy. A Hinata była tym gestem zachwycona, wydawało jej się, że ten uśmiech jest wyjątkowy. Przeznaczony tylko dla niej. Lazurowe oczy Naruto cieszyły się razem z nim.
 - Hej, a mam takie jedno pytanie.
 - Hm?
 - Dlaczego zrobiłaś mi wcześniej zdjęcie? – Wobec tego pytania Hinata się zaczerwieniła.
 - Przyjaciółka chciała…
 - A-Aha… - Był zawiedziony tą odpowiedzią. Pewnie jej przyjaciółka to pasztet, tak jak powiedział Kakashi. Eh, lipa.
 - Właściwie ja też mam pytanie.
 - Wal śmiało.
 - Dlaczego jedziesz do szkoły pociągiem, zamiast własnym samochodem?
 - Nie mam samochodu.
 - Widziałam cię rano, jak wysiadałeś z samochodu. Audi chyba. – Naruto uśmiechnął się już wiedząc o czym mówi. – I pomagałeś staruszkowi przejść na światłach przez ulicę.
 - To był służbowy samochód ojca. Ja swój dostanę pewnie po studiach. Zresztą, nawet gdybym miał samochodzik to i tak podróż pociągiem jest tańsza.
 - Rozumiem.
 - Mówiłaś, że zobaczyłaś mnie wtedy rano… A poznałaś teraz. To chyba przeznaczenie.
 - Wierzysz w takie rzeczy?
 Po chwili pożałowała tego burknięcia. Doprawdy, chłopak jej się podobał, a sypie do niego tekstami, które mógłby odebrać jak odrzucenie. Naruto nie powracał do tego tematu, ale też się nie poddawał w zdobyciu jej aprobaty. Po godzinie pociąg dojechał na przystanek dziewczyny. Jak przystało na dżentelmena, wziął do ręki jej torbę i odprowadził na zewnątrz. Zerknął na swój zegarek.
 - Dochodzi druga w nocy. - Może odprowadzę cię do domu?
 - Nie dzięki. Kuzyn ma mnie odebrać.
 - Nie zapomni? Nie chcę cię mieć na sumieniu.
 - Spokojnie, widzę, że na mnie czeka. – Posłała chłopakowi uśmiech. – To…
 - Wiesz… - powiedział w tym samym momencie.
 - Tak?
 - Miło było cię poznać. – Mruknął wesoło. Hinata puściła wzrok i zbierała się w sobie by przejąć inicjatywę i poprosić o numer. – Lepiej już idź, bo pojedziesz dalej ze mną. – Zaśmiał się.
 - Jasne…
 - Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy.
 - Ja też… Miłej podróży…
 Powiedziała i z niewielkim zadowoleniem opuściła pociąg. Od razu po zobaczeniu kuzynki, Neji pomachał w jej stronę zbliżając się z wolna. Hinata obejrzała się ostatni raz na blondyna w oknie pociągu, uśmiechnął się do niej i upozorował własną dłonią słuchawkę po czym ustami wymownie nakazał jej zadzwonić. No ciekawe jak miała to zrobić, skoro nie ma jego numeru. Była na siebie zła, że nic w tym kierunku nie zrobiła… Chociaż może to i lepiej? Może wszystkie uśmiechy i spojrzenia nie miały takiego znaczenia jakie sobie wyobrażała.
 - Wszystko dobrze, Hinata? – Zapytał Neji.
 - Tak… Jestem po prostu zmęczona…

 Będąc już w domu i własnym pokoju, Hinata padła brzuchem na łóżko. Musiała zrobić jeszcze tyle rzeczy jak przebrać się, wykąpać, wyjąć wszystko z plecaka i przeczytać książkę, którą następnego dnia musiała zwrócić do biblioteki. Postanowiła najpierw zrobić tą najprzyjemniejszą rzecz. Wyciągnęła z torby książkę i zaczęła czytać. W pociągu nie mogła przeczytać przez Naruto, nie potrafiła go olewać. Miała taką nadzieję, że coś jednak będzie z tej znajomości. Brakowało jej chłopaka, miała dwadzieścia trzy lata i buzowały w niej hormony. W takim wieku głupio nie przeżyć jeszcze nawet pierwszego pocałunku.
 Westchnęła ciężko. Przeczytała kilka stron, ale ni wiedziała o czym były, bo ciągle myślała o Naruto. Przekartkowała strony książki do ostatniej, aby zobaczyć ile pozostało jej do końca. W oczy rzucił jej się napis wykonany długopisem.

– Przeczytałaś, braVo!
W nagrode otrzymujesz mój numer:
.. .. .. .. .. .. .. .. ..
Pozdro, wspułpasażer Naruto –

 Pisał jak gimnazjalista, a nie student. W dodatku na wypożyczonej z biblioteki książce… Ale to nic. Dał jej swój numer! Gdyby nie późna godzina to piszczałaby ze szczęścia.

5 gru 2015

Opis nowej historii:
Po dokonaniu wszystkich obowiązków wobec ojca, a jednocześnie interesów rodzinnych, Hinata udaje się w kilkugodzinną podróż do domu pociągiem. W ów transporcie miejskim poznaje jadącego na studia Naruto. Niemal od razu między obojgiem zaczyna iskrzyć, lecz pojawia się jeden problem. Odległość. Czy uda się im przetrwać związek na odległość? Czy Naruto usiedzi na tyłku kilkanaście godzin od dziewczyny? A czy Hinata uświadomi sobie  na jakiego chłopaka się spisała? A może wszystko się ładnie ułoży? Zobaczymy. 

Tytuł: Mimo wątpliwości, mimo kilometrów. Mimo wszystko. 
Cytat: Odległość nie znaczy nic, kiedy ktoś znaczy dla ciebie wszystko.
Gatunek: komedia, romans, okruchy życia. 
Liczba (planowanych) rozdziałów: 24. 
Autorka: Soli-chan. 

Od Soli:
Witajcie kochani :). Powracam na ten blog, aby w końcu go odwiesić i skończyć po bożemu, że tak to ujmę. Długo kazałam czekać i dziękuję każdej duszyczce, która tu mimo wszystko zaglądnie. Opowiadanie jest nowe, starego nie kasowałam ze względu na wasze ładne komentarze :). Nie wrócę już do tamtego, bo cóż pisanie tego w ogóle nie satysfakcjonowało, ale mam nadzieję, że to przypadnie Wam bardziej do gustu. Akatsuki pojawią się w tym opowiadaniu, jak orzechy w jedzeniu - w śladowych ilościach :). Będę skupiać się na NH. Jeszcze chciałabym powiedzieć o częstotliwości wydawania rozdziałów, a więc od jednego tygodnia do jednego miesiąca. Nie zamierzam się spieszyć ani opieprzać. Drugi blog pisze mi się naprawdę dobrze i on jest moim priorytetem.  
Dziękuję za uwagę . 
Aha! Rozdział pierwszy "Szczęściu trzeba trochę pomóc." Ukaże się jutro :).