Wieczorem około godziny ósmej Naruto czatował
jednocześnie przy komputerze i książce przygotowującej na najbliższą poprawkę.
Właściwie to czekał na pojawienie się Hinaty na skypie, przez tą sytuację z
telefonem to było ich jedyne źródło komunikacji. Chwilowo, bo miał niedługo
nadejść przelew gotówki od wspaniałego i jakże kochanego przez syna -
szczególnie teraz - Minato. Po czterech minutach Naruto dostawał już drobnej
nerwicy, gdyż Hinata się spóźniała. Od razu planował w głowie sposób w jaki ją
okrzyczy. Wtedy do drzwi zadzwonił dzwonek, ale nie reagował w nadziei na to,
że Shino ruszy tyłek.
Naruto jęknął i ruszył do drzwi. Shino właściwie
by nie otworzył, bo nie ma go w domu. Z facebooka poznał szczegóły takie jak,
że wyjechał w góry, oraz że ma ładną siostrę. Ciekawe czy też miała świra na
punkcie owadów. Przez pogrążenie się w myślach potknął się o dywan
uderzając ciałem w drzwi. Przeklął pod nosem i szybko zapomniał o urazie do
materiału leżącego na podłodze, otwierając drzwi.
- Cześć
Naruuuś. - Przywitała się słodko jego brązowowłosa i żółtooka sąsiadka. Miała
splątane za plecami ręce, a przy powitaniu nachyliła się ku niemu. - Ubierz
zbroję i uratuj damę z opresji. Błagam.
- A co się
stało Yuuukie? - Przedrzeźnił jej uroczy ton. - Nie chciałbym sobie tej zbroi
obsrać. Wiesz jaki ze mnie tchórz.
- Z ciebie?
Pierwsze słyszę panie Naruto Namikaze. Zepsuła mi się lodówka...
- Ale ja nie
umiem naprawiać...
- I łóżko...
- Dodała ze smutkiem. Mimo to Naruto nie mógł się powstrzymać od parsknięcia
śmiechem.
- To chyba
efekt podjadania.
- Hohoho!
Zaraz ci przyłożę! - Mruknęła z poważną miną. - Nie mogę wystarczająco wysunąć
wersalki. Coś się chyba po bokach stało... Proszę, weź narzędzia i spróbuj to
naprawić.
- Ale ja
fachowcem nie jestem. - Uprzedził, choć nie przewidywał by się nie udało.
Naruto był naprawdę dobry w majsterkowaniu, składaniu i innych robótkach gdzie
posługiwano się młotkiem czy śrubokrętem.
- O tej
porze gorszych nie znajdę.
- Dobra, ale
to na twoją odpowiedzialność.
- Tak, tak.
Jak co, to też masz wygodne łóżko. - Zaśmiała się, a Naruto utkwił w niej
spojrzenie. Zrobiło się trochę niezręcznie. - Żartowałam Naruś.
- W
porządku... Tak myślałem...- Podrapał się w tył głowy. - To ja... Wezmę
narzędzia i przyjdę do ciebie.
- A czy...
Bo mam jeszcze zepsutą lodówkę. Mogę zostawić u ciebie jedzenie, żeby się nie
zepsuło?
- Jasne. Nie
ma sprawy.
Zrobili tak jak ze sobą uzgodnili. Naruto
wziął z domu skrzynkę z narzędziami i przeniósł się do mieszkania Yukie.
Dziewczyna nie miała sprzętu w domu, przynajmniej kiedyś nie miała - ale to się
nie zmieniło. Ona sama wędrowała po kilka razy z mieszkania Naruto i z powrotem,
by ratować jedzenie. W końcu na dobre weszła przez próg własnych drzwi. Nalała
im obu po kieliszku czerwonego wina i z daleka obserwowała wyczyny
Naruto.
Jak to Naruto, ciągle ją zagadywał, głównie
dlatego, że tak mu się lepiej pracowało. A po drugie chciał wiedzieć, jak się
układa jej życie. Lubił z nią rozmawiać - gadała niemal tyle co on sam i tak
samo jak on, lubiła mówić o sobie - była idealną do tego partnerką.
- Jak ci idą
przesłuchania?
- Cieszę
się, że pytasz. - Upiła łyk wina. - Znakomicie! Dostałam aż trzy angaże do
reklam. Każda z inną profesją, pierwsza to występ w jakiejś reklamie pasty do
zębów, druga to coś o żylakach, a trzecia to... Uwaga, uwaga! Statystka w
filmie!
- O super! W
jakim filmie?
- Póki co
nie mogę zdradzić. Tajemnica zawodowa. - Mruknęła dumnie.
- Zdradź
chociaż kogo będziesz grać.
- No
wiesz... To nie jest jakaś tam wielka rola, ale chociaż mam dwie linijki
kwestii. - Stwierdziła. - Gram kelnerkę.
- Ooo,
super. Już się bałem, że niewidzialnego przechodnia na ulicy jak ostatnio. -
Przypomniał nie mogąc powstrzymać od chichotu. Yukie wydęła usta.
- Wypraszam
sobie! Nie byłam niewidzialna, naprawdę tam byłam. - Naruto korzystając z
przerwy wziął spory łyk wina. - Tylko te chuje mnie wycięli...
- Nie smutaj
i tak film był denny. Rola w nim szpeciłaby twoje CV... Chociaż... Reklama
maści na hemo...!
- Nigdy mi
nie dasz o tym zapomnieć, co?
-
Nigdy.
- Eh...
Przynajmniej jako modelka się spełniam. - Podsumowała patrząc uważnie na
blondyna. - A co u ciebie?
- Nie zdałem
sesji w pierwszym terminie i spieprzyłem sobie plany wyjazdowe... Ukradli mi
telefon i czuję się teraz, jak bez ręki...
- Nie dziwię
się.
- No i
najgorsze jest to, że Ichiraku pojechał sobie w góry i jestem odcięty od
ramenu. Jedynego powodu dla, którego w ogóle jestem w tym mieście.
- A Ayumi
też wyjechała?
- Jej ramen
nie smakuje tak dobrze, jak ramen staruszka... - Westchnął Naruto, na co Yukie
poklepała go współczująco po plecach. - Gotowe.
- Co?
- Łóżko.
Naprawione.
- Och! Fakt,
zajebiście. Dzięki!
- Polecam
się na przyszłość. - Wyszczerzył swoje śnieżnobiałe zęby. - Ale... Może lepiej
sobie znajdź chłopaka.
- Aha!
Bardzo się cieszę, że poruszyłeś ten temat. - mruknęła z uśmiechem. - Bo
widzisz, kochanie, tak sobie myślałam o nas. Może do siebie wrócimy?
- Hahaha,
co? - Zaśmiał się.
- Mówię
poważnie. Oboje się dobrze rozumiemy, dogadujemy się. Nawet nasze zerwanie tego
nie popsuło. Doszłam do wniosku, że łączy nas coś cholernie silnego.
- Czekaj,
czekaj. To ty zerwałaś, bo "długi związek cię nudził".
- No tak,
musiałam do tego po prostu dojrzeć. Nie mów, że na to nie czekałeś! - Wytknęła
z uśmiechem. Naruto podrapał się w zakłopotaniu.
- Cóż.
Przyznaję, czekałem. Ale już od kilku miesięcy nie czekam, bo poznałem Hinatę.
Zakochałem się i ona to odwzajemnia.
- A... Acha…
Znalazłeś nową dziewczynę… Głupio wyszło...
- No.
- Strasznie
mi głupio, Naruto. - Yukie zakryła ze wstydu oczy. - Naprawdę, przepraszam.
Gdybym wiedziała to bym ci tego nie mówiła.
-
Spoko. To ja już może lepiej pójdę.
- Gdzie! -
Burknęła łapiąc bluzkę chłopaka i sadzając go na dopiero co naprawionej
wersalce. - Przecież to co mówiłam nic nie zmienia, Naruś. Chociaż chyba lepiej
dla mojego bezpieczeństwa bym przestała cię tak nazywać. Tak czy siak - Podała
Naruto kolejny napełniony winem kieliszek. - kurewsko się cieszę twoim
szczęściem.
-
Dzięki...?
- Opowiedz
mi o niej. Ze szczegółami! Dlaczego nie wiedziałam, że w ogóle masz dziewczynę?
Co za skandal. To koleżanka z uczelni?
- Nie.
Wiesz, że nie chciałbym laski, która znałaby się lepiej na mojej
profesji.
- No tak,
zapomniałam, że jesteś głupi.
- Sama
jesteś głupia, głupku.
- Ej, ej!
Nie przeginaj! - Wyszczerzyła się. - Więc znacie się z dyskoteki? Tylko nie
mów, że z tej komiksiarni...
- Pudło, ale
Gaara tam poznał swoją dziewczynę.
- O matko...
Już widzę jej bezgustowne ciuchy... - Otrząsła się niby to z strachu. -
Mniejsza, opowiadaj o Hinacie.
- No
więc...
- Gdzie się
poznaliście?
- W pociągu.
Jechałem z domu tutaj i tak po drodze ona jechała do domu. - Wyszczerzył
się.
- Czyli nie
mieszka u nas w mieście?
- Nie.
Bliżej jej do mojego rodzinnego domu. Podróż tutaj trwałaby z osiem lub
dziewięć godzin.
- Cooo?
Czyli to niby związek na odległość. Czyli nic takiego poważnego. - Wzruszyła
ramionami.
- To jest
najprawdziwszy i poważny związek!
- Daj
spokój. To nie są relacje, które przetrwają. Jest fajnie, bo nie musicie się
codziennie widzieć.
- Tęsknimy
za sobą, a jak już jesteśmy razem to cały czas.
- No niech
ci będzie, Naruś. Ja tam jestem sceptycznie na takie coś nastawiona. - Burknęła
po chwili się do niego uśmiechając. Przybliżyła się. - Ale wiesz, jak ci nie
wyjdzie to moja propozycja jest aktualna.
- Nie ma
opcji by nam nie wypaliło.
- Czas
pokaże. Ja poczekam na ciebie. - Mruknęła cmokając go w policzek. - Bo wątpię
bym znalazła drugiego tak idealnie pasującego do mnie faceta.
- To sobie
bardzo długo poczekasz. - Powiedział z lekką złością. - Idę już. Dzięki za
wino.
- A ja za
naprawę łóżka.
Naruto skinął głową i po prostu wyszedł. Zdenerwował
się opinią Yukie na temat jego związku, choć powinien mieć ją głęboko w dupie.
Będąc w mieszkaniu zastanawiał się czy inni też tak myślą, po prawdzie to nawet
sam zaczął tak myśleć. Nie powinien już więcej rozmawiać z Yukie, ze względu na
dawne czasy wciąż miała na Naruto duży wpływ. W kuchni nalał sobie do kubka
herbaty i skierował do pokoju. W idealnym momencie, właśnie dzwoniła
Hinata.
- Cześć
Naruto.
- Hej.
Tęskniłem za tobą.
- Ja za tobą
też. Bardzo.
- Ale ja
bardziej.
- Chciałbyś.
- Odparła. Wyszczerzył się do ekranu. - Jak ci idzie nauka?
- Jakoś.
Spoko tym razem zdam.
- Kiedy masz
egzamin?
-
Czternastego. - Skrzywił się. - Akurat ten dzień wolałbym spędzić z tobą.
- Wiem, nie
przejmuj się.
-
Hinata...
- Hm?
- Dzisiaj
myślałem o tobie. Codziennie o tobie myślę i codziennie za tobą tęsknię. Też
tak masz, co nie?
- Wiesz, że
tak.
- No więc...
Pomyślałem sobie, że... Że może zamieszkamy razem. - Powiedział z niemałym
trudem. Czerwienił się i robiło mu się gorąco.
Zapadła chwila ciszy.
- Wiem,
że...
- Naruto. -
Przerwała Hinata przeczesują palcami swoje długie włosy do tyłu. Westchnęła
lekko zmęczona. - Nie.
- Aa.
- Ale nie
dlatego, że cię nie kocham i, że za tobą nie tęsknię. Po prostu to duży krok.
Za duży jak na naszą czteromiesięczną znajomość.
- Rozumiem.
Masz rację, to był głupi pomysł.
- Nie,
kochanie. Był wspaniały, po prostu...
- Zbyt
spontaniczny. Tak, w sumie dziwne by było gdybyś się zgodziła.
-
Dlaczego?
- No wiesz.
Raczej stąpasz twardo na ziemi. Zanim podejmiesz decyzje, to ją przemyślisz.
Zawsze masz mocne argumenty. - Hinata nie była przekonana co do tego
komplementu. Wychodziła wszak na sztywniarę. Uśmiechnęła się na
wymuszenie.
- Ponów
propozycje, ale za jakiś czas.
- W
porządku.
- Mi też
ciebie brakuje, Naruto.
-
Pocałowałbym cię teraz. - Stwierdził na co Hinata się tęsknie roześmiała.
Następnie w tle zabrzmiał dzwonek z nutą Simple Plan. - Kto do ciebie
dzwoni?
- Nie
wiem... - odpowiedziała Hinata, szukając w torbie telefonu. Po spojrzeniu w
wyświetlacz bez słowa odebrała. - Cześć Kiba.
- Kiba! -
Zawołał dramatycznie Naruto i zacisnął niby to wściekle pięść. Hinata
uśmiechnęła się do niego.
- Nie, nie
przeszkadzasz.
- KHE, KHE,
KHE, KHEH! - Zakaszlał głośno i teatralnie Naruto. Poskutkowało to tym, że
zakrztusił się na poważnie.
- Rozmawiam
z Naruto na skypie... Nie dodzwonisz się. Zgubił telefon.
- OKRADLI
MNIE! - Krzyknął Naruto. Telefon gubi oferma, wolał by wszyscy sądzili, że go
zwyczajnie okradziono.
- Hahaha! Co za lamus! - Usłyszał drobny głos Kiby z telefonu Hinaty. Naruto się
naburmuszył.
- Dzwonisz
po coś konkretnego... ? Oooch. - Mruknęła z uśmiechem. - Nic nie wiem o jej
planach... To będzie podejrzane jak ją zapytam.
- Idzie na
podwójną randkę, bo jakaś kumpelka ją ubłagała. - Powiadomił Naruto. - Zdarza
mi się gadać z Konohamaru, a on lubi się z niej nabijać.
- Kiba,
przełączam cię na głośnomówiący.
Tak wyszło, że następną godzinę spędzili we
trójkę. Ustalali między sobą plan, w którym zeswatali by ze sobą Kibę i Hanabi.
Mężczyzna nie miał nic przeciwko, właściwie to sam inicjował ten temat. Po
skończeniu rozmowy Hinata poszła wziąć prysznic, Naruto na nią czekał. Chciał
jeszcze z nią porozmawiać, popatrzeć na nią. Wtedy też do pokoju zapukał ktoś,
jakiś męski głos poprosił o pozwolenie na wejście, a nie doczekawszy się
odpowiedzi po prostu wszedł do środku. Był to Hiashi, ojciec Hinaty.
W momencie, gdy miał zakomunikować z
zaskoczenia miejsce pobytu swojej dziewczyny, ona opuściła owe pomieszczenie. Może i lepiej? - Pomyślał Naruto –
Rozmowa z tym człowiekiem pewnie nie skończyłaby się dobrze. Pozostając w ciszy
pozwolił kontynuować im rozmowę.
- Och, coś
się stało tato?
- Właściwe
to nie. Chciałem cię zapytać, jak minęła podróż. Pierwszy raz wyjechałaś w
delegacje. - stwierdził z uśmiechem. - Nie było cię kilka dni. Zupełnie jakbym
nie miał grzecznej córki.
- Było w
porządku tato... Nudziłam się na konferencjach, a podróż była męcząca… Nadal
nie czuję by prowadzenie interesu było dla mnie. Przepraszam.
- Co mam
zrobić byś ze mną została w restauracji, a nie przeszła w zawłaszczenie Rin…? -
zapytał samego siebie. Kobieta od wakacji szuka asystentki w klinice
stomatologicznej i bardzo mu było nie na rękę, że przekabaciła na tą profesję
jego własną córkę.
- Nie
zawłaszczyła. Jak będą kłopoty to w miarę sił będę pomagać.
- Dobre
chęci to zbyt mało, Hinato. Znajomy powiedział, że wspaniale nas z Tonerim
reprezentowaliście. - Pochwalił, lecz po tym zdaniu Hinata z zakłopotaniem
unikała spojrzenia w monitor. Naruto jednak chyba nie połączył wszystkich
kropek. Milczał.
- Tak…
Cieszę się, że nie narobiłam ci wstydu. - Hiashi ucałował córkę w czoło.
- Pójdę już.
Powinnaś się położyć. - Powiedział i odszedł do drzwi. - Ach. Mam nadzieję, że
tobie i Toneriemu podobał się hotel, w którym się zatrzymaliście. - Naruto od
razu się wyprostował, jak struna, a z oczu biła zazdrość i oburzenie.
- Eee… -
Hinata zaczęła lekko panikować. - No tak było przyjemnie. To znaczy hotel był!
- Poprawiła się głośno na widok miny Naruto. - W końcu byliśmy w oddzielnych
pokojach…! Nawet piętrach…! Mówiąc przyjemnie miałam na myśli wygląd pokojów.
To znaczy mojego, bo nie wiem jak… Musisz Toneriego spytać! - Zakończyła
zawstydzona i zła na siebie za dobór słów. Hiashi, który nie wiedział o
obecności wirtualnej wersji Naruto w pokoju odebrał tłumaczenia córki dosyć
podejrzliwie.
- Hinato,
chyba do niczego między wami nie doszło?
- Nie!
- Dlaczego
się denerwujesz?
- Bo… -
Westchnęła. Mało brakowała by się rozpłakała. Bo Naruto wszystko słyszy… -
Hiashi obejrzał się w stronę monitoru, na który Hinata wskazała podbródkiem.
- Dobry
wieczór. - Przywitał się. - Mógłbym porozm…
- Widzę, że
twoja druga połowa lubi podsłuchiwać. - Prychnął do córki. - Cóż za brak
wychowania. Dobrej nocy, córeczko. - Ponownie cmoknął Hinatę. - Dobranoc.
Naruto nic nie odpowiedział. Po chwili
usłyszał lekki trzask drzwi, a potem Hinata czym prędzej usiadła na łóżku, przy
laptopie. Sama nie wiedziała co powiedzieć, ale nie mogła zostawić tego bez
komentarza dlatego też plotła trzy po trzy.
- Hinata,
Hnata! - Przerwał Naruto. - Słyszałaś go? Swojego tatę?
- Hm? O co
ci chodzi?
- Nazwał
mnie TWOJĄ DRUGĄ POŁOWĄ. Sam. Od siebie. - Wyszczerzył się. - Chyba zaczyna
mnie akceptować, a raczej nas! - Hinata uśmiechnęła się ciepło.
- Oj,
Naruto… Czasem jesteś bardziej uroczy ode mnie.
- Tylko nie
mów o tym nikomu. No, a teraz… - Przywołał na siebie niemrawą minę. - O co
chodzi z delegacją, hotelem i Tonerim? Nie życzę sobie byś zatajała przede mną
takie rzeczy!
Shikamaru z nudów rozwiązywał sudoku leżąc na
kanapie. Było to dla niego relaksujące, myślenie go w żaden sposób nie bolało i
nie było męczące. W domu był sam, Temari pracowała, a on miał przerwę
semestralną. Jutrzejszego dnia o tej godzinie będą z Tem w domku hotelowym w
górach. Normalnie by okazał swoją apatyczną frustrację, gdyż wszelkie wyjazdy
były upierdliwe. Bez wyjątku. Na ten jednak przystał.
W czasie wyjazdu odbędą się walentynki. Miło
byłoby zachować romantyczną scenerię, za którą przepada jego dziewczyna. Poza
tym miał pewien plan. Myśląc o nim popełniał błahe błędy w sudoku.
- Eh... Co
za upierdliwość... - W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi. - Los lubi
kopać leżącego. - Burknął do siebie.
Rzucił
krzyżówkę na stolik i ruszył otworzyć drzwi. Nie miał w zwyczaju korzystać z
judasza, nie miał nic przeciwko towarzystwu. W progu stał Gaara.
- Ja do
Temari. - powiadomił od razu.
- Nie ma
jej. Jest jeszcze w pracy. - Gaara rozsunął rękaw, by spojrzeć na
zegarek.
- Półtorej
godziny dłużej. Macie jakieś kłopoty finansowe, że bierze nadgodziny?
- Raczej
nie. Nic mi o tym nie wiadomo.
- Norma. -
zironizował. - Zainteresuj się czasami moją siostrą. Tem to nie tylko cycki i
dupa.
-
Spostrzegłem to już dawno. Porozmawiam z nią. - odparł Shikamaru.
- Zrób
tak... To ja przyjdę później.
- Możesz
poczekać w środku.
- Wtedy będę
musiał siedzieć z tobą. Sam na sam. Nie dzięki.
- Ja też nie
skaczę z radości, ale chciałbym ci coś pokazać. Wejdziesz.
Gaara dopiero po chwili wahania wzruszył
ramionami i wszedł do środka. Shikamaru po wprowadzeniu go do salonu, udał się
do sypialni. Gaara trochę się porozglądał po pomieszczeniu i wziął do ręki
krzyżówkę. Ciekawe czy by to rozwiązał i ile czasu by mu to zajęło...?
- Czwórka ci
się powtarza. Dwa razy. W pionie i w poziomie.
- Zdarza się
najlepszym. - mruknął Shikamaru i podał Gaarze pudełeczko. - Kupiłem na
walentynki. – Rudowłosy od razu podejrzewał zawartość, ale wolał się upewnić.
- O ja
jebie…
- Sprostuję,
że to nie dla ciebie. - Dodał z uśmiechem, Gaara jednak nijak tego nie
skomentował. Przetarł czoło z bezsilności.
- Shkamaru…
Nie rób tego.
- Dlaczego?
Nie spodoba jej się?
- Nie, nie o
to chodzi.
- Więc? Aż
tak mnie nie znosisz, że nie chcesz bym się z nią ożenił? - Burknął Shikamaru.
- Nie rozumiem cię Gaara. Na początku tłumaczyłem sobie twoją nieprzychylność
do naszego związku z troski o siostrę. Że niby ją zostawię. Teraz kompletnie
nie wiem o co ci biega.
- Nie o to
chodzi.
- Upierdliwość…
To o co?
- Tem się
zastanawia nad zerwaniem z tobą.
Takiej odpowiedzi za cholerę się nie spodziewał.
Zapadło długie milczenie, które jedynie dowodziło prawdziwości wypowiedzianych
słów. Shikamaru wolno usiadł na fotelu w ślad za nim Gaara przysiadł na
kanapie. Niesamowicie głupio mu było to powiedzieć, ale skoro Temi decydowała
się zakończyć ich związek, to Shikamaru niech tego nie utrudnia.
- Dlatego
ostatnio byłem w stosunku do ciebie takim kurwiem. - Wytłumaczył Gaara.
- Ojej,
jakoś nie zauważyłem różnicy. - Sarknął. - Skąd pewność, że chce ze mną zerwać?
-
Powiedziała mi. Nie zdradziła jednak powodu, stąd moje naskakiwanie o byle
pierdołę. Chciałem by między wami było w porządku. Żaby siostra była
szczęśliwa.
- Wydawało
mi się, że przecież jest.
- Niech to,
co ci powiedziałem zostanie między nami. Nie powinieneś tego ode mnie wiedzieć.
- Jasne.
Wiedz tylko, że nie zamierzam pozwolić odejść Temari. Nie bez walki. - Gaara
uśmiechnął się lekko.
- Tylko
walcz czysto. Nie graj na jej uczuciach. - Wskazał na leżące na stoliku
pudełko. - Na jakiś czas się z tym wstrzymaj, dobra?
- Pewnie. I
tak nie chciało mi się wymyślać mowy. - Skrzywił się Shikamaru. - Między nami
zgoda?
- To nie
znaczy, że pozwolę ci się przy mnie chwalić w jakiej pozycji się bzykacie.
- Pytałem,
bo chciałem zapytać czy chcesz w coś pograć.
- Spoko.
W grach to Gaara nikomu by nie odmówił. Tak
samo jak ich cała paczka, uwielbiał grać. Z tego powodu miał drobne problemy z
Matsuri, ale o takich sprawach pozwoliłby sobie powiedzieć jedynie Naruto. Gra
z Shikamaru szybko przemieniała się w rozgrywkę, starcie sił, jednak bynajmniej
żadnemu z nich to nie przeszkadzało. Po jakimś czasie do mieszkania wróciła
obładowana zakupami Temari, wchodząc do salonu przeżyła drobny szok, widząc ich
w swoim towarzystwie. Wtedy od razu przerwali grę.
- Hej
siostro. Pomóc ci?
- Obejdzie
się. - Mruknęła. Z pełnymi rękoma zaczęła ściągać buty, Gaara kopnął w piszczel
Shikamaru i podbródkiem nakazał mu ruszyć dupę.
- Ja ci
pomogę. - Powiedział z miną skazańca i wziął od niej zakupy.
- Hm, a
chcesz czegoś za tą pomoc? - Dopytała już bezproblemowo zdejmując kurtkę. Shikamaru
nachylił się i cmoknął ją w usta. Spojrzała na niego podejrzanie, nigdy dotąd
nie witali się wracając do domu.
- Ja nie,
ale chyba twój brat ma do ciebie jakiś interes.
- Czego
chcesz? - Zwróciła się do brata.
- Pożycz mi
narty na wyjazd. - Temari parsknęła śmiechem.
- Co kurwa?!
Nie ma mowy.
- Jadę z
Matsuri w góry nie zamierzam przepłacać w wypożyczalni. - Skrzywił się. -
Pożycz, no. Wypożyczalnia to zdzierstwo.
- Ale co
mnie to obchodzi? To moje narty i ich potrzebuje.
- Niby do
czego? W mieście nie ma śniegu.
- Nie tylko
ty wyjeżdżasz, braciszku. Razem z Shikamaru też wybieramy się w góry. -
Powiadomiła Temari, kładąc ręce na biodrach. - I na czym miałabym jeździć,
jeśli pożyczę ci narty? Na dupie?
- Świetny
pomysł, a teraz dawaj sprzęt.
- Chyba cię
posrało. Idź do siebie, w piwnicy masz sanki i dupolota. Baw się dobrze!
- Nie wyjdę
stąd bez nart. - Zapowiedział rozsiadając się na kanapie. Temari spojrzała na
niego ze złością,
- Pieprzony
gówniaku, nie dostaniesz żadnych nart! Trzeba było sobie kupić, jak była
promocja w sklepie! Ale nie, wielmożny hrabia wolał inwestować w konsolę.
- Nie, będę
jak dureń chodził po mieście z nartami. W LECIE! - Przypomniał jej poświęcenie
związane z zakupem.
- Teraz za
to, jak ostatni dureń pojedziesz na narty bez nart!
- Choć raz
wspomogłabyś brata w potrzebie. Ja ci zawsze pomagam! Mieszkałaś u mnie,
załatwiłem ci robotę, potem pomogłem ci znaleźć to mieszkanie. Mało tego,
chłopaka też poznałaś dzięki mnie.
- To Naruto
nas spiknął. - Prychnęła Temari.
- Dzięki mojej
domówce się poznaliście.
- Poznaliśmy
się wcześniej, Naruto namówił cię na domówkę, bo z tobą mieszkałam.
- Łżesz!
-
Wypierdalaj, dobra? Nie dostaniesz nart i nic swoją obecnością nie wskórasz.
- Założymy
się? SHIKAMARU!
- Po cholerę
go wołasz? - Warknęła. Po chwili do pokoju wszedł mężczyzna. - Wracaj się!
- Co…?
-
Wiedziałeś, że Temari, jako nastolatka moczyła się w łóżku? - Parsknął
śmiechem, gdy o tym mówił. Temari natychmiast spłonęła czerwienią. Sprawę
pogorszyło zniesmaczone spojrzenie Shikamaru.
- To nie
prawda! Już tego nie robię!
- Już…? -
Powtórzył cicho Shikamaru. Dziewczyna ponownie się zaczerwieniła.
- Miałam
problemy z pęcherzem! – Wrzasnęła zażenowana. Gaara za to nie wahał się
nabijać. - Zabiję cię! - Warknęła zbliżając się do niego, co nie było prostą
rzeczą, gdyż Gaara uciekał.
- Kiedyś
miała katar i poszedłem z nią do lekarza. Zagadał do niej facet, w którym się
podkochiwała…
- PRZYMKNIJ
SIĘ!
- Gadała z
nim, przymilała się i w ogóle i nagle kichnęła. - Parsknął na wspomnienie. -
Glut wyleciał jej z nosa i dyndał w powietrzu!! - Temari rzuciła w niego dość
ciężkim przedmiotem. Uchylił się, jednak trafiona została noga od stołu. Do
tego stopnia, że się złamała.
Przedmioty na stoliku z niego spadły nie było
to nic wartościowego, ale szklanego. Temari złapała się za głowę. Shikamaru i
Gaara jedynie obserwowali szkodę na zmianę z reakcją Tem. Odetchnęła dla
uspokojenia, a potem zauważyła pudełeczko wśród odłamków szkła. Pochyliła się
po to, ale Gaara zabrał jej sprzed nosa zdobycz.
- Co to było?
- Nie twój
interes… - Burknął Gaara, chowając pudełeczko do kieszeni.
- Zamierzasz
się oświ…
- Nie twój
interes… - Temari spojrzała na niego dziwnie. - Co do nart, to…!
- Są w
szafie. Weź sobie. - powiedziała łagodnie i zostawiła ich samych, znikając za
drzwiami sypialni.
Gaara i Shikamaru spojrzeli na siebie nic nierozumiejącym
wzrokiem, po czym zgodnie wzruszyli ramionami. Gaara rzucił pudełeczko
właścicielowi, następnie zabrali się za sprzątanie. Po wyjściu Gaary i wzięciu
przez niego nart Shikamaru poszedł porozmawiać z Tem.
- Hej. -
mruknął, siadając przy niej na łóżku. - Mi tam nie przeszkadza to, co mówił
Gaara.
- Nie
obchodzi mnie to. I tak mu tego nie popuszczę.
- Odpuściłaś
mu narty, więc i tak poczuł się zwycięzcą.
- Chyba
planuje coś szczególnego, Nie będę mu tego psuć. Poza tym, możemy sobie
odpuścić wyjazd. Mam trochę roboty. - Wzruszyła ramionami. - Wykąpie się i
pójdę spać.
- Tem… Czy
między nami wszystko w porządku?
Hinata wybrała się razem z młodszą siostrą do
fryzjera jeszcze przed spotkaniem z Sakurą i Tenten. Jako, że dzień dla każdej
oznaczał wolne postanowiły spędzić tak typowo po babsku dzień. Kino, kawiarnia
i pogaduchy. Wpierw jednak sprawa ważniejsza, celem Hinaty było obcięcie włosów
i przeznaczenie ich na fundacje osób chorych na raka. Hanabi jako pierwsza
dowiedziała się o jej planach i była tym zachwycona, sama nie mogła sobie na to
jeszcze pozwolić – na bal pomaturalny potrzebowała długich włosów. Przyszła z
siostrą jedynie w formie towarzystwa. Chwilowego.
- Tata chyba
zawału dostanie na wieść o tym co zrobiłaś z włosami. - Zaśmiała się Hanabi.
-
Powiedziałam mu co idę zrobić ochrzan i oburzenie mam raczej za sobą.
- Co? Nie
czekałaś z tym na mnie? - Obruszyła się Hanabi.
- Nie
potrzebuję widowni… Nie wściubiaj wszędzie nosa. - Burknęła Hinata, czekały w
poczekalni na swoją kolej. Dziewczyna miała nadzieję, że obsłuży ją Pakura.
- Wkurzył
się?
- Jeszcze
jak… Bolało go, że rezygnuję z podobieństwa do mamy. Ten argument byłby ok,
gdybym nie nazywała się Hinata. Wiesz, myślę, że będzie lepiej między nim i
Livią, jak przestanę mu przypominać mamę.
- No,
ostatnimi czasy to ostro przeginał. Dziwne, że Livia z nim wytrzymuję. Ja mam
go dość. - Odparła Hanabi. - Sprzątając przesunęła bardziej w tył ramkę ze
zdjęciem mamy i taty. I była awantura.
- Naprawdę?
- Byłaś
wtedy na tej delegacji. Nasze i mamy zdjęcia były na widoku, więc no… zwykła
zazdrość. - Wzruszyła ramionami, oglądając paznokcie. - Potem rano w kuchni się
godzili. - Wzdrygnęła się.
- Skąd
wiesz?
- Zaspałam
do szkoły. Chyba myśleli, że nie było mnie w domu… Nie patrz tak na mnie,
jedynie co ucierpiało to moje uszy.
- Nie
wnikam… - Zapowiedziała Hinata, a potem uśmiechnęła się do siostry. - Może
zmieńmy temat.
- Świetny
pomysł. - Wyszczerzyła się Hanabi. - Nawet wiem na jaki! Neji! Zachowuje się
ostatnio podejrzanie, co nie? Tajemniczo i jest drażliwy.
- Eee… Jak
dla mnie jest taki sam.
- Nie, nie.
Ostatnio chciałam by mnie pouczył prowadzić samochód, a on, że nie. Bo go
rozbiję, a jemu samochód jest bardzo potrzebny albo niemal każdy wieczór ma
zajęty. Dziwne, nie?
- Nie?
Przesadzasz Hanabi.
- Wcale nie,
a niby do czego mu samochód potrzebny? I gdzie się wymyka wieczorami?
- Ależ ty
wścibska! Czy ty każdego znajomego kontrolujesz? Zakładasz im teczki i
spisujesz każdy dzień z ich życia? - Zapytała, a Hanabi wydęła usta w gniewie.
- Mniejsza… Słyszałam, że się z kimś umówiłaś na walentynki.
- I kto tu
wścibia nos w nie swoje sprawy! - Obruszyła się Hanabi. - Skąd wiesz…?
- A od
takiego jednego ptaszka.
- Od Naruto?
- Hinata się zdziwiła. - Zgadłam.
- Nieważne…
- Koleżanka
się umówiła na podwójną randkę, więc ja idę z tym drugim. To najpopularniejszy
chłopak w szkole. Raczej mnie nie lubi i zwykle ignoruje.
- Więc…
- Jakoś tak.
Podoba mi się po prostu…
- Ach… A
chciałam cię z kimś umówić. Bo ten ktoś nie ma planów na walenynki.
- Z kim?
- Z Kibą. -
odpowiedziała Hinata. Nie zauważyła jednak żadnego błysku w oczach siostry.
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Byłoby
fajnie. Możemy się umówić w każdy inny dzień.
- Pracuje w
zoologicznym jakby co.
- Czyli to
ja mam się za nim uganiać? - Burknęła.
- Hinata!
Cześć! - Zawołała uśmiechnięta Pakura. - Cieszę się, że cię widzę! Zapraszam na
fotel.
- Witaj
Pakura, to moja młodsza siostra, Hanabi. - przedstawiła towarzyszkę, - Będzie
tylko patrzeć, może?
- W
porządku. - Zgodziła się i pierwsze co, to zarzuciła na klientkę czarny,
satynowy materiał. - To co robimy? Kręcimy? A może masz dla mnie przygotowaną
jakąś arcy trudną fryzurę? A może?
- Chciałaby
obciąć włosy. Mam zamiar przekazać je fundacji.
- Ooo,
szczytny cel. nie ma sprawy, a dokąd obciąć?
- Do ramion.
- Się robi.
Chłopak do ciebie przyjeżdża? Bo mój, debil, wytłumaczył się, że usadził kilku
uczniów i nie da rady, bo poprawka. Jakby nie mógł na ten szczytny cel dawać
wszystkim trójek. - Przekręciła głową z niedowierzaniem na wspomnienie rozmowy.
- Naruto nie
przyjedzie do mnie bo nie zdał chyba dwóch egzaminów.
- Ja
pierdole… Nic tylko zajebać tych nauczycieli, profesorów czy za kogo oni się
tam uważają.
- Ale… -
Wtrąciła Hanabi. - Z tego co zrozumiałam, to twój facet jest jakimś tam
nauczycielem, prawda?
- To go nie
upoważnia. - Pakura się zaśmiała. - Zajebać wszystkich. Bez wyjątku. Sądził, że
mu odpuszczę w tym roku ten dzień. Chuja tam. Sama do niego pojadę na
walentynki.
- Ale wiesz,
że to też dzień osób umysłowo chorych. - Mruknęła Hanabi.
- Tak,
jesteśmy z Sasorim trochę pojebani. Mniejsza. Hinata, a może zabierzesz się ze
mną? - Hinata spojrzała w jej lustrzane odbicie zaskoczona tą propozycją. - W
towarzystwie jest mniejsze ryzyko za kierownicą. Poza tym czuje się
zobowiązana, pewnie mój debil oblał twojego.
- O rany
Pakura, Sama nie wiem… Chętnie bym pojechała do Naruto, ale…
- No weź
Hnata, nie rezygnuj z okazji. - Upomniała Hanabi.
- No, a
kiedy jedziesz?
- Jutro,
albo pojutrze. Mogę się dostosować i jechać nawet za tydzień. Mam dwa tygodnie
urlopu.
- Czyli
jakbym jechała jutro to na dwa tygodnie?
Pakura skinęła głową. Hinata długo nic nie
mówiła, musiała sobie wszystko przemyśleć. Czy uda jej się pozyskać wolne z
pracy? Czy nie będzie robić Naruto za zawalidrogę? W końcu musiał się uczyć na
poprawki. Wtedy do głowy napłynęła dziewczynie myśl o braku spontaniczności.
Obiecała sobie nie być sztywniarą, teraz ma okazje przekonać samą siebie.
Zgodziła się.
Po trzech godzinach Hinata siedziała z Sakurą
i Tenten w kinie. Tenten bardzo spodobała się jej nowa fryzura, wyglądała
jeszcze bardziej uroczo. Natomiast Sakura nie potrafiła się przekonać,
potrzebowała czasu – jednakowoż nie aprobowała krótkich włosów. Sama miała
długie. Jeszcze. Oglądały film, który był w zapowiedziach konsesera sztuk. Był
to dramat, zakrawający o akcję. Po połowie na upodobania każdej. Sakura
uwielbiała dramaty, Tenten akcję, a Hinacie było wszystko jedno. Nie
wybrzydzała ani nie umiała ustalić swoich upodobań filmowych.
-
Dziewczyny. - Szepnęła Sakura. - Domyślam się zakończenia….
- Oglądaj
dalej i tak pewnie nie zgadłaś. - Stwierdziła chichocząc. - Chciałabym być w
takim związku jak ten kumpel głównego bohatera. - Rozmarzyła się Tenten.
- Serio?
Przecież on zdradza tą swoją z dziewczyną kumpla.
- Nie
prawda. To tylko twoje chore domysły. Wszędzie szukasz wad.
- Bez
przesady.
- Nie
przesadzam, ciężko ci uwierzyć w istnienie szczęśliwego związku. - Skrzywiła
się Tenten.
- A znasz
chociaż jeden przykład takiego? - Zapytała. Hinata spojrzała na przyjaciółki,
Tenten już otwierała buzię by coś powiedzieć. - Hinata i Naruto się nie liczą!
- Dlaczego?
- Dopytała Hinata.
- Żeby jej
utrudnić. - Uśmiechnęła się Sakura.
-
Przepraszam – wtrącił się mężczyzna nachylając nad fotelami. - chciałbym
obejrzeć z kolegą film.
- My też. -
Burknęła Sakura. - A pan nam przeszkadza.
-
Przepraszamy. Już nie będziemy. - Dodała pospiesznie Hinata. Wtedy mężczyzna
wycofał głowę.
Wszystkie trzy skupiły się na oglądaniu filmu
już bez rozmów między sobą. Po chwili Hinata poczuła wibracje telefonu
umieszczonego w kieszeni. Przeprosiła towarzyszki i udała się w kierunku
wyjścia z kina, jednocześnie odbierając telefon.
- Tak,
słucham?
- Kto mówi?
- Zapytał kobiecy głos. - Kim jesteś?
- Eee… - Spojrzała
na wyświetlacz. - Izumi? Coś się stało Menmie?
- Hinata? -
Dopiero teraz poznała ją po głosie. - Osz, sorry. Przeraziłam się ilością
wykonywanych połączeń na ten numer…
- Nie ma
mnie zapisanej?
- Nie. Ale
czasami tak ma… Hinata, po co on do ciebie tak często dzwoni?
-
Porozmawiać, zwyczajnie. Nie musisz się martwić.
- Dlaczego
nie rozmawia ze mną? - Zastanawiała się na głos. - Czy… Ostatnio coś go gryzło?
Proszę powiedz, martwię się o niego. Tak bardzo, że aż grzebie mu w telefoniie.
- Nie
wydawał się ostatnio w żaden sposób przygnębiony…
- Ok…
dzięki, przepraszam za ten naskok na początku.
- Nie, nie
przejmuj się. To zrozumiałe. Izumi – Zatrzymała ją jeszcze na chwilę. - Tak mi
teraz do głowy przyszło, że może po prostu szykować dla ciebie niespodziankę.
Dlatego jest taki, zajęty swoimi myślami.
- Och, w
sumie możesz mieć rację. Dzięki za rozmowę, muszę kończyć. Pa!
Hinata od razu po skończeniu włożyła komórkę
do kieszeni i udała się z powrotem do sali kinowej. Wspięła się po kilku
schodkach, a wtedy pomieszczenie się oświetliło, a film skończył. Tenten
zabrała dla przyjaciółki kurtkę i zeszła do niej. Sakura w tym czasie zgadywała
się z jakimś mężczyzną. Hinata spojrzała pytająco na Tenten, gdy do niej
zeszła.
- Z kim
rozmawia Sakura?
- Z tym kolesiem
co nas poprzednio upomniał. Zgadali się w trakcie filmu, a teraz to ewidentnie
ze sobą flirtowali. - Skrzywiła się dziewczyna. - Że też na moich oczach dzieją
się takie rzeczy. - Hinata przytuliła przyjaciółkę pocieszająco.
Po dość
długiej chwili, do towarzystwa dołączyła Sakura, ale jedynie po to, by się
pożegnać. Ten komunikat wstrząsnął dziewczynami.
- Jak to
idziesz z nim? - Dopytała Hinata. - Znasz go pięć minut…
- Cóż… -
Sakura wzruszyła ramionami. - Niektórych w ogóle nie pamiętałam.
- A co z tym
policjantem?
- Och. Bez
komentarza. Nagle do mnie zadzwonił i powiedział, że jednak nic z tego nie
będzie.
- Co…?
- No tak.
Faceci to świnie. - Bąknęła. - Zgadamy się w pracy. Przepraszam! - Cmoknęła
każdą w policzek i odbiegła do nowo poznanego faceta.
- Czasem
budzi się w niej istna szmata. - Skomentowała Tenten. Hinata nic nie
powiedziała. - Ten gość jest od niej dużo młodszy. Czemu my się z nią w ogóle
zadajemy?
-
Przespacerujemy się po parku? - Zaproponowała Hinata zmieniając temat.
Tenten zgodziła się chętnie. Wyszły drzwiami
prowadzącymi na świeże powietrze. Zmiana klimatu uderzyła im do głowy i od razu
były weselsze. W drodze do parku kupiły sobie w budce gorącą kawę. Tenten
zagadywała na temat delegacji, którą przyjaciółka niedawno odbyła.
- Toneri cię
podrywał? - Zapytała w końcu, powodując markotną minę Hinaty.
- Przyznaj,
że od początku chciałaś mnie o to zapytać.. - Odpowiedział jej szeroki uśmiech.
- Nie. Właściwie to prawie się do mnie nie odzywał. Od dawna jest w stosunku do
mnie taki hm… obrażony za moje istnienie.
- Raczej za
istnienie twojej drugiej połowy. - Hinata uśmiechnęła się na słowa
przyjaciółki. - Widzę, że cieszy cię jego nieszczęście.
- Nie! Nie o
to chodzi… Po prostu przypomniało mi się, jak Naruto się cieszył, że mój tata
go tak nazwał.
- A nazwał?
- Hinata przytaknęła. - Czyli między nimi ok?
- Nie wiem,
nie będę krakać.
- Och. -
Rozciągnęła się z uśmiechem Tenten. - Jak miło słuchać kogoś zakochanego. Dla,
którego facet to nie świnia… Śmieszne, a Sakura na kogo w takim razie wychodzi?
Królika? - zaśmiała się.
- Przestań.
- Machnęła ręką Hinata. - Chciała się ustatkować, ale wybrała kogoś kto sobie z
nią pogrywał. Nie specjalnie dziwię się jej reakcji.
- O matko.
Nie ma tu jej, Hinata. Nie musisz jej bronić. Bądź wkurzona jak chcesz.
-
Niespecjalnie chcę. Nie pierwszy raz mnie wystawiła. Spływa to na mnie, jak po
kaczce. - Hinata napiła się łyku kawy.
- Mimo to
nadal się z nią przyjaźnisz? Dlaczego?
- Bo….
- Szlag…! -
Syknęła Tenten chowając się za plecami Hinaty. Obejrzała się na nią przez ramię
z nic nierozumiejącym wyrazem twarzy. - Widzisz tego chłopaka odłączonego od
grupy tych ćpunów tam? Ten gadający przez telefon. - Hinata spojrzała
ukradkiem.
- Widzę.
Znasz go?
- Tak jakby.
Był świadkiem mojej bardzo, bardzo żenującej sytuacji…
- Jakiej
sytuacji?
Tenten zagryzła wargi i odciągnęła Hinatę na
bok. Powiedziała jej o całej sytuacji z Nejim sprzed półtora miesiąca. Po
wysłuchaniu jej, Hinata przycisnęła rękę do ust, starając się zakryć uśmieszek.
Bezskutecznie. Neji nic jej nie wspomniał o randce z koleżanką z klubu, Hanabi
miała racje mówiąc o jego tajemniczości. Tenten pstryknęła jej przed oczami.
- Halo.
Ziemia do Hinaty.
- Wybacz.
Zamyśliłam się. O co pytałaś?
- Czy
myślisz, że mnie pamięta?
- No ty go
pamiętasz… - Stwierdziła. Tenten spojrzała na nią karcąco. Spodziewała się
odpędzenia przez nią złych myśli. - Nawet gdyby, to co z tego?
- Tu chodzi
o moją godność. Moi sąsiedzi witają się ze mną per Głupia Tenten… Szukam nowego
mieszkania. - Dodała lekko. - Nie chcę by obcy też mnie tak postrzegali…
- Daj
spokój, przecież nie powie „o, głupia Tenten”. - Hhinata wzruszyła ramionami. -
Może był podchmielony, jak reszta tych dresów.
- I nie
pamięta? Dobra, dodałaś mi odwagi! Ale przejdźmy okrężną drogą.
- Nie
wygłupiaj się.
Hinata z uśmiechem pociągnęła za sobą
przyjaciółkę w międzyczasie zagadywała ją o mniej istotnych rzeczach. Bo
wiedziała, że koleżanka nie słucha tylko uporczywie i ukradkiem wpatrywała się
w postać mężczyzny. Nawet zdołała usłyszeć fragment jego rozmowy telefonicznej.
- Weź się do
nich nie wpierdalaj, trolu. Są dorośli. - Warknął. - Słyszałem, słyszałem… no
powiem ci, że to było dosyć odważne z twojej strony. Temari odpowie ci atakiem
na atak… - W tym momencie Hinata szturchnęła przyjaciółkę łokciem.
- Ten chłopak
to Kankuro, brat mojej dobrej koleżanki. - Poinformowała szeptem. - Mieszka w
tym samym bloku, co Sakura.
- Cooo…
- Masz o
wiele więcej krzywych akcji. - Wzruszył ramionami Kankuro. - Tobie łeb utknął w
wiadrze.
- Hej, hej.
Toż to Głupia Tenten! - Zawołał jeden z chłopaków siedzących na ławce. - Jak
twoje IQ sąsiadko? Bo nie chcę się o nie potknąć. - Dziewczyna zacisnęła
pięści. Jak mogła w tym towarzystwie nie rozpoznać tego imbecyla.
- Hej! A
chcesz w ryj?! - Warknął na kolegę Kankuro. Na chwilę przerywając rozmowę. -
Zostaw ją. - Nakazał. Jego wzrok na dłuższą chwilę spoczął na Hinacie. Jednak
nic więcej nie powiedział. Wrócił do rozmowy.
Hinata pociągnęła oniemiałą z wrażenia
koleżankę i ruszyły w dalszą drogę. Nie odeszły jednak daleko, a dogonił ich
jeden z minionych chłopaków.
-
Przepraszam za kolegę, potem go obijemy.
- Po co
czekać? - Burknęła Tenten.
- Tu są
kamery. - Wytłumaczył. Hinata rzuciła okiem na Kankuro, który przyglądał im się
dołączając do swojej grupy. - Chciałem zapytać twojej koleżanki czy się
umówimy.
- Och… Ma
chłopaka. - odpowiedziała za nią Tenten. Mogła się spodziewać, ze nie podszedł
specjalnie do niej, choć byłoby miło. Niespecjalnie jej się podobał, ale była
zdesperowana. Mężczyzna dla potwierdzenia jej słów przyglądał się Hinacie.
- To prawda.
Po jej wypowiedzi skinął głową i bez słowa
wrócił do swojej ekipy. Hinata ruszyła z Tenten do niej do domu, ustaliły u
niej urządzić pogaduchy, a potem odwiezie ją do domu. Do dotarcia do mieszkania
trochę czasu im zostało, więc Tenten zapytała o plany walentynkowe. Miała
nadzieję na wspólnie spędzany czas, ale niestety. Za to dopingowała Hinatę w
wyjeździe. Powinna jechać.
- Dwa
tygodnie to sporo…
- Ale o co
ci chodzi? Nie chcesz jechać?
- Chcę, ale…
Boję się trochę. To spontaniczna decyzja, a ja jestem… Nie potrafię tak
funkcjonować. Nie martwić się o nic i wyjechać.
- No tak.
Jesteś za sztywna.
- Dzięki, że
mnie podsumowałaś. - Burknęła. - Naruto mi ostatnio zaproponował... – Zaczęła
nerwowo, bawiąc się palcami. - bym się do niego przeprowadziła…
Hiashi siedział w swoim gabinecie i zajmował
się sprawą księgowości, chyba najgorsza dziedzina pracy w prowadzeniu
restauracji, jednak był to też niejako fach mężczyzny. Po chwili w zajęciu
przerwał mu dzwoniący telefon. Nie zirytował się, spodziewał się tego. Po
południem już dzwonił do niego Minato z wstępnym zapytaniem o rezerwacje sali.
- Hiashi
Hyuuga, słucham?
- Witaj
Hiashi z tej strony Minato Namikaze. Dzwoniłem wcześniej.
- Tak,
pamiętam. Już znasz szczegóły?
- Tak.
Przygotowałem się, możemy wszystko ustalić przez telefon czy…
- Nie, nie
ma problemu. - W tym też momencie zapukano do drzwi. - Minato będę musiał
oddzwonić za kilka minut. - powiedział, zauważając Hinatę.
- Mogę
poczekać. - powiadomiła dziewczyna. Hiashi jedynie przekręcił głową i wskazał
na fotel.
- Dobra. Do
usłyszenia… pozdrów córkę ode mnie i ŻONY. - ostatnie słowo powiedział tonem
oburzenia. - Przestaniesz mnie szczypać…?! - Hiashi rozłączył się i spojrzał na
Hinatę.
- Masz
pozdrowienia od rodziców swojego chłopaka.
- Dziękuję.
- Jak on się
w ogóle nazywał? - Dopytał. Hinatę oburzyła ta niewiedza ojca. - Czasem
rozmawiamy o was z Minato, a ja się muszę o twoim chłopaku zwracać bezosobowo.
- Nazywa się
Naruto.
- No tak. -
Westchnął. Czyli, że dobrze myślał. - Jednak się obcięłaś.
- Tak. -
Uśmiechnęła się i z drobnym podenerwowaniem chwyciła swoich krótkich włosów. -
To wygodniejsze. Lekka głowa.
- W czym ci
mogę pomóc Hinato?
- Chciałabym
wziąć urlop… Dwutygodniowy,
- Dwa
tygodnie? - Skinęła twierdząco głową. - Co będziesz tyle czasu robić w domu?
Naruto ma przyjechać?
- Nie… To ja
do niego pojadę. On nie może musi zaliczyć dwa egzaminy poprawkowe. - Ugryzła
się w język. Nie musiała określać typu egzaminu.
- Nie
będziesz mu przeszkadzać?
- Nie. -
Odpowiedziała z wahaniem.
- Zgodził
się na twój przyjazd?
- Tak. -
Skłamała.
- Mimo to…
To aż czternaście dni i nocy, które spędzisz z nim sam na sam. – Bąknął Hiashi.
– Znasz nasze zasady.
- Tak.
- Jeżeli coś
się stanie, to zadzwonisz od razu?
-
Oczywiście.
- Zatem w
porządku. Jedź. - Powiedział sięgając po list, którego wcześniej nie zauważył.
- Tylko nie włócz się pociągami. Niech Neji cię zawiezie.
- Właściwie
to znajoma mi zaoferowała już podwózkę.
- Rozumiem.
- Rozciął kopertę. - Kiedy wyjeżdżasz?
- Jutro.
Skinął głową niezbyt z tego faktu zadowolony,
lecz nic nie powiedział. Hinata podeszła do ojca i pocałowała go w policzek. Gdy
wyszła z pokoju Hiashi odczytał zaadresowany do niego list, który odrobinę nim
wstrząsnął. Załączone do niego zdjęcia tylko dowodziły prawdziwości.
Natychmiast wyszedł z gabinetu kompletnie zapominając o obowiązkach i telefonie
komórkowym.
A telefon dzwonił po paru godzinach –
bezskutecznie.
Po drugiej stronie telefonu był Minato. Hiashi
zbyt długo nie oddzwaniał, a przydałoby się pójść w niedługim czasie spać. Po
włączeniu automatycznej sekretarki rozłączył się. Mężczyzna wolał załatwić
sprawę dzisiaj, ale najwyraźniej nie było mu to dane. Wszedł do sypialni niemal
na równi z wychodzącą z łazienki Kushiną. Uśmiechnął się ciepło do żony.
- Witaj
piękna. - Zbliżył do niej usta składając czuły pocałunek. - I ty, mały
wojowniku. - Kucnął przy jej brzuchu.
- Albo
wojowniczko.
- Czuję, że
to będzie kolejny chłopak. - mruknął cmokając brzuszek. - Mam nadzieję, że
będziesz fajniejszy od starszych braci.
- Minato! -
Oburzyła się Kushina. - Nie ma niefajnych braci! Eh, idź sobie. - Wyminęła męża
i weszła pod kołderkę do łóżka. - Zabraniam ci z nim rozmawiać.
- Kochanie…
- Uśmiechnął się odsuwając kołdrę i okraczając ciało żony. - Przepraszam. -
musnął ponętnie jej szyję.
- Widzisz,
co narobiłeś… Teraz musimy się pogodzić.
- Śmiem
twierdzić, że to zaplanowałaś. - Uśmiechnął się Minato. Ich usta dzieliło ledwo
dwa centymetry. - Pięknie pachniesz.
- Tak
sądziłam, że ci się spodoba. Mam też fajne majtki.
- Zaraz się
im przyjrzę z bliska.
Kushina zachichotała i dała się porwać w
objęcia męża. Pocałowali się namiętnie zamykając do tego oczy. Po chwili
mężczyzna zsuwał się pieszczotami niżej i niżej. Kushina pomogła zdjąć mężowi
koszulę i pławiła się w rozkoszy z każdego doznanego dotyku. Wtedy zaczął
dzwonić telefon w kieszeni Minato.
- Nie! Nie
odbieraj! - Poprosiła Kushina. Mężczyzna zerknął na wyświetlacz.
- To tylko
Obito. - Mruknął i odłożył posłusznie telefon na półkę.
- Po co do
ciebie wydzwania po nocach? - Oburzyła się, choć nie obraziłaby się za same
pieszczoty. Bez odpowiedzi.
- Miał
zadzwonić i dać znać, jak będzie już u Naruto.
- Co?! U
Naruto?! U NASZEGO Naruto? U Żabki...?
- Mhm. -
Minato przerwał obcałowywanie z uśmiechem. - Oddzwonić? Wiem, że za nim
tęsknisz.
- Jak
cholera. Wysłałeś mu w końcu pieniądze na telefon?
- Tak.
Powinny już dojść. - powiedział ze słuchawką przy uchu. - Halo, Obito? Dotarłeś
już…? Wszystko w porządku? - Parsknął śmiechem na odpowiedź. - Tak, Naruto jest
moim prawdziwym synem… Słuch… No…? Aha. - Minato podał słuchawkę Kushinie. -
Naruto chce rozmawiać z mamą.
- Halo?
Żabko?
- Mama! -
Zawołał uradowany głos. - Jak fajne cię słyszeć! Daj mi na moment twój brzuch
do telefonu.
- Jesteś na
głośnomówiącym.
- Spoko.
Cześć siora! Pamiętaj. Brokuły to zło!
- Ale są
bardzo zdrowe i dostarczą ci odpowiednich witamin. - Wtrąciła Kushina.
- I będą cię
prześladować w nocy. - Dodał Naruto.
Minato od razu przypomniał sobie sytuację,
kiedy to Naruto przyszedł do nich pewnej nocy. Kompletnie nieświadomy, że są w
trakcie igraszek pod kołdrą. Właściwie oni też się nie zorientowali, kiedy
pięciolatek wdrapał się na ich łóżko i oznajmił, że chce u nich spać, bo u
niego w pokoju gonią go brokuły.
- Naruto,
jestem pewien, że to będzie chłopiec. – Zapowiedział Minato.
- Nie chcę
brata… - Bąknął Naruto.
- To nie
loteria. Dostałeś już pieniądze na telefon?
- Niedawno
dopiero. Ale jutro idę już do sklepu. Dzięki za kasę!
- Podziękuj
mamie…
- I tacie! -
Wtrąciła Kushina. - Ja chciałam sama ci kupić telefon…
- DZIĘKUJĘ
TATUSIU! - Zawołał głośno. Mama by mu pewnie kupiła jakiegoś grata.
- Nie ma za
co. Szanuj rzeczy, następnego nie dostaniesz. Idę wziąć prysznic. - Powiadomił
żonę cmokając ją w policzek i głaskając brzuch. - Pogadajcie sobie, a potem
zajmiemy się sobą, dobrze?
- Dobrze.
- Fuj. -
Skomentował Naruto.
- Myślisz,
że skąd się wziąłeś, Naruto? - Bąknęła Kushina.
- Wolę nie
wiedzieć…
Tak jak sobie postanowił od razu po otwarciu
banku, Naruto wypłacił pieniądze i ruszył do sieci komórkowej wybrać najnowszy
model samsunga. W szale zakupowym towarzyszył mu Lee. Po drodze musiał zanieść
swój laptop do serwisu, gdyż niechcący upuścił na niego hantle. Według Naruto,
kolega nic nie wskóra z tym złomem, powinien kupić sobie nowy. Lepszy. Choji
widząc tego grata w rękach kolegi, złożyłby ręce. Fajnie jest mieć kumpla,
informatyka. Znał się na rzeczy – za sprawą Chojiego, Naruto zdecydował się na
samsunga.
W sklepie Naruto wypełnił całą umowę z
operatorem – wybrał nowy numer, którego chyba nigdy nie zapamięta, a potem
zagarnął sobie wypatrzony model. Od razu po wyjściu wyjął go z pudełka i zaczął
z uśmiechem macać. Lee pokręcił głową. Nie rozumiał tego oddania dla
technologii. Wszyscy powinni pasjonować się sportem, świeżym powietrzem!
- Chcesz iść
ze mną do serwisu?
- Eee… Nie.
Wolę wrócić do domu i trochę się zapoznać z… - Wskazał na telefon. Lee skinął
głową.
- Jasne, to
widzimy się wieczorem, tak?
- No, no! -
Machnął na niego ręką i odszedł w swoją stronę. Pierwszą rzeczą jaką zrobił w
telefonie było oczywiście zainstalowanie facebooka. - Hej… Podaj mi… numer
telefonu… Hinaty… bo nie… pamiętam. - mruczał pod nosem pisany tekst i wysłał
go na messengerze.
Był zachwycony tym telefonem. Słownik wykrywał
nawet wulgaryzmy. Wypas. Naruto zaczął grzebać w ustawieniach by przeglądnąć
proponowane tapety i dzwonki. Zostawił to jednak bez komentarza. Zadzwoniłby
sobie do kogoś, ale nie pamięta niczyich numerów. Chociaż… Jeden wbił mu się w
pamięć. Sygnał… sygnał… syg…
- Halo?
- Siema,
Sasuke. Mam nowy telefon i…
- Kto mówi?
- Jak to?
Nie poznajesz? To ja! - Wyszczerzył się Naruto. Jakoś tak, lubił się z nim
droczyć. Sasuke chyba był zanudzony, bo nie reagował agresywnie ani się nie
rozłączył.
- Rozłączam
się.
- Nie,
czekaj! Mówi Naruto… Brat Menmy. Powiadomił, a w słuchawce zapadła cisza. Po
chwili jednak po stronie Sasuke nastąpił trzask.
- Kurwa mać!
Chcesz to odkupować?! - Warknął Sasuke na kogoś. - Skąd masz mój numer? -
milczeli. Oboje. - Naruto?
- No?
- Pytałem
się o coś.
- Ach, więc
to było do mnie! A zapamiętałem! - Pochwalił się Naruto. - Masz taki prosty
numer… zazdroszczę. Widziałeś jaki ja mam?
- Nie
przyjrzałem się. Po co w ogóle do mnie dzwonisz?
- Jak
mówiłem, mam nowy telefon i twój numer jedynie pamiętam.
- A swojej
dziewczyny?
- Niestety.
- Burknął Naruto. - Ale i tak bym do niej nie zadzwonił. Pewnie jeszcze
pracuje…
- Wyobraź
sobie, że ja też pracuję.
- Jako
fotograf, no nie? Dużo zarabiasz?
-
Wystarczająco. - Burknął Sasuke. - Więcej od ciebie, jeśli chcesz wiedzieć.
- Ja nie
pracuję.
- To
zacznij, nierobie. Zważywszy, że Hinata pracuje, to stawia cię to w złym
świetle. Na waszych randkach, to ona za wszystko płaci?
- Jasne, że
nie. Spierdalaj w ogóle…
- Cześć.
- Czekaj
to…! - Zawołał Naruto, ale sygnał został przerwany. - To nie było na poważnie…
- Dokończył, patrząc ze smutkiem w ekran telefonu.
Szybko sobie znalazł inne zajęcie, ściągając
sobie aplikację z grą Pokemon Go. Napotkane po drodze do domu pokemony złapał.
Całe szczęście, że minęła na to moda, wcześniej ciężko było złapać. Jedyna
nadzieja była w wyklutych jajkach. Po jakiś dwóch godzinach szwendania po
mieście wrócił pod swój dom. Nie mógł się doczekać, aby pochwalić się Obito
swoim nabytkiem. Jego nowy-tymczasowy współlokator był zarąbisty. Lubi się
śmiać, jest dość gapowaty i uwielbia te same seriale co on. Trochę dużo żarł,
ale co tam. Naruto musiał schudnąć.
Przy drzwiach wejściowych do kamiennicy koło
mężczyzny przebiegło kilku dzieciaków potrącając go po bokach i wytrącając mu
telefon z rąk. Przedmiot upadł na chodnik i strzaskał szybkę.
- Kurwa! -
zawołał Naruto i złapał się za głowę. - Wpierdol macie, gnojki! - Warknął w
odpowiedzi usłyszawszy gromki wybuch śmiechu.
- Ale się
boimy!
Pyskate gówniarze. Świetnie. Naruto zbierał
resztki nowego telefonu omal się nie rozryczając z bezsilności. Właściwie gdyby
poszedł teraz do sklepu to by mu raczej wymienili telefon. Chyba. Postanowił
pójść jutro, dzisiaj mu się nie chciało. Najwyżej popadnie sobie w depresje.
Wdrapał się wolnym i ciężkim krokiem na swoje piętro, a potem wszedł do mieszkania.
Od razu usłyszał głos Obito rozmawiającego przez TELEFON. Nie mógł na to
patrzeć. Po rozebraniu się, skierował się do siebie.
- Naruto,
czekaj! - Zawołał Obito i machnął przyciągająco ręką. - Z samego rana się tym
zajmę. Do widzenia… Słuchaj. - Zwrócił się do syna swojego szefa. - jakoś pół
godziny po twoim wyjściu przyjechała do ciebie policja.
- To nie ja!
- odparł przezornie.
- Masz coś
na sumieniu?
- Nie,
właściwie to nie. - powiedział Naruto po zastanowieniu. - Po co przyszli?
- Przekazać
ci to. Znaleźli twój telefon. - Wyszczerzył się Obito, wręczając mu pudełko. -
Jakiś typek był na policji i oddał. Nie wnikałem w szczegóły.
- Ale
zajebiście! Kupiłem nowy, ale…
- O,
właśnie. Pokażesz mi? - Zapytał Obito.
- ALE! -
Powtórzył Naruto. - Jakieś gówniarze wytrąciły mi go z ręki i szybka mi pękła…
- Pokazał zniszczony przedmiot.
- Cholera.
Twój stary się wkurzy… Pamiętam jak się zdenerwował, gdy mój służbowy telefon
wpadł mi do klopa. - Przypomniał sobie z niemrawą miną. Naruto parsknął
śmiechem. - Daj to.
- Patrz na
ten odłamek. - Wskazał Naruto z bananem na twarzy. - Wygląda jak penis.
- Dokładnie!
- Zaśmiał się Obito. - Chujowy telefon, hehe.
- Wieczorem
wpadnie mój kumpel. Nie wiem co będziemy robić, ale może dołączysz?
- Zobaczę,
czy się wyrobię. Muszę jutro poprowadzić prezentację… - Burknął Obito. - A i
masz gościa.
- Ja?
- Nie, ten
za tobą. - Sarknął. - Pozwoliłem jej zaczekać u ciebie w pokoju.
- Jej?
- Hinacie.
Naruto wytrzeszczył oczy. Bez żadnych słów
wystrzelił, jak z procy, do swojego pokoju. Otworzył głośno drzwi i zobaczył
jak siedzi na łóżku. Hinata wstała od razu, gdy go zobaczyła.
- Cześć
Naruto. - Uśmiechnęła się ciepło. Mężczyzna od razu szybkim krokiem do niej
podszedł, potykając się w trzy czwartej drogi. Hinata go złapała odruchowo. -
Uważaj. - Objął ją w niedźwiedzim uścisku.
- Ty tutaj…
O rany, co za wspaniała niespodzianka!
- Ty nie
mogłeś, to pomyślałam… Ale to nie znaczy, że zaniedbasz naukę!
- Uczyłem
się cały czas, zrobię sobie przerwę dla ciebie. Na jak długo przyjechałaś. Błagam,
powiedz, że chociaż do końca tygodnia! - Złożył ręce jak w pacierzu.
- Do końca
PRZYSZŁEGO tygodnia.
- Coooooo?
Tak długo?!
- Czyżbym
słyszała w głosie pretensje, panie Namikaze?
- Nie, panno
Hyuuga. To sama radość i niedowierzanie w własne szczęście! - Zapewnił Naruto.
- Tylko, gdybym wiedział to bym się lepiej przygotował. Poodkurzał… kupił
podpaski… pościelił łóż… a nie, na szczęście pościeliłem.
-
Pościeliłam za ciebie. - Zachichotała Hinata.
- Pewnie
szukałaś świerszczyków albo mojego pamiętniczka.
- Prowadzisz
pamiętnik?
- Ekhm. Nie,
to synonim mojego indeksu z ocenami…
- Sam mi go
pokażesz, prawda…? - Zapytała wkładając w to ogrom uroku i słodkości.
- Eee….
Hehehehee… Nie sądzę. - Naruto odgarnął z twarzy ukochanej kosmyki jej krótkich
włosów. - Cieszę się, że przyjechałaś. Kocham cię. - mruknął złączając z nią
wargi.
Następne godziny spędzili na rozpakowywanie
rzeczy Hinaty. Naruto opróżnił jedną z szuflad specjalnie dla niej. Dziewczyna
w zamian pomagała też jemu wysprzątać pokój, a przynajmniej doprowadzić go do
względnego porządku. Opowiedziała mu o swojej podróży tutaj, powiedziała, że
zaproponowała jej podwózkę fryzjerka – nawet wtedy Naruto nie ogarnął, że
dziewczyna ma krótsze włosy – po dodaniu o jej związku z wykładowcą Naruto, ten
się ożywił.
Kiedy kończyli na dworze było już ciemno.
Wtedy po mieszkaniu rozszedł się odgłos dzwonka. Naruto ucałował Hinatę w
policzek i ruszył otworzyć drzwi.
-
Strzałeczka Naruto. Przyszedłem.
- O kurwa,
faktycznie. Zapomniałem, że się umówiliśmy. - Skrzywił się Naruto. - No nic.
Zmiana planów! Chodź, poznasz kogoś.
- Taki był
plan, pamiętasz? Poznajesz mnie z Obito.
- Zajęty
jest. No i nie mówiłem o nim. Chodź.
Naruto
podprowadził przyjaciela do siebie do pokoju, gdzie na podłodze przy stercie
ubrań należących do właściciela pomieszczenia, siedziała Hinata. Wstała na
widok nowego osobnika.
- Lee
przedstawiam ci Hinatę. Hina, to Brewka, widzisz? - Wyszczerzył sie Naruto.
- Miło cię
poznać. - Uśmiechnęła się dziewczyna, wyciągając do towarzysza rękę. Uścisnął
ją.
- Mnie
również. Naruto, mogłeś powiedzieć bym wam nie przeszkadzał…
- Nie. Nie
przeszkadzasz. - Wtrąciła. - Właśnie sobie sprzątaliśmy.
- Tak.
Możesz nam pomóc.
- Nam czy
tobie? - Dopytał Lee, Naruto odpowiedział szerokim uśmiechem. - Ty to masz dobrze,
skoro za ciebie sprzątają.
- No. Umiem
się ustawić. - Zaśmiał się Naruto póki nie napotkał wzroku Hinaty. -
Żartowałem, kochanie… W ogóle, mówiłem ci, że Lee jest sportowcem?
- Nie.
Naprawdę? W jakiej dyscyplinie?
- Och, nie
chwaląc się to jest tego sporo. Ale najściślejszym jest bieg.
- Lee to też
masochista. Każdego dnia obciąża nogi ciężarkami. - Wskazał na kostki kolegi. -
I ma w chuj pucharów, medalów i nie wiadomo czego jeszcze.
- Medali. -
Poprawiła Hinata z uśmiechem.
- Chwalisz
się mną bardziej niż swoja dziewczyną. - Zauważył żartobliwie Lee.
- Daję ci
twoje pięć minut. Siadajcie, a ja pójdę po picie.
Polecił Naruto i zostawił ich samych w
pomieszczeniu. Rozmowa natychmiast się między nimi kleiła. Choć Hinata za
bardzo się na sporcie nie znała, a także nie interesowała, to uważnie słuchała
jego słów. W odróżnieniu od Naruto, który drastycznie zmieniał temat, gdy
stracił zainteresowanie. Lee sprawiał wrażenie przyzwyczajonego.
- Będziecie
spać razem? - Zapytał znienacka Lee. Po chwili parsknął śmiechem. - W
jednoosobowym łóżku?
- Oho… Tobie
chyba już dosyć piwa Lee. Wybacz mu Hina, ma tak, gdy się upije… - Wytłumaczył
Naruto.
- Ale… On
przecież wypił tylko jedną puszkę… - powiedziała biorąc ją do ręki. - Ćwierć
puszki...