Siema Miśki :D
No, jeszcze ni jest za
późno by was czymś oblać w ten lany poniedziałek, a wiadomo, w ten dzień woda
powinna być przyjemna, a więc oblewam was ROZDZIAŁEM NA NH :D
Pewnie będą smęty typu:
buuuu! Krótko! Buuuu! – no sorry, ale taka ilość już raczej zostanie, jak są
dłuższe to RAZ tracę chęć do pisania i jest w efekcie trochę na siłę pisany
wątek, a DWA nie jestem usatysfakcjonowana rozdziałem… (*ekhm, ekhm* może tu
trochę winy czytelników – za mało mnie chwalicie :P)
Noo to tyle ode mnie,
następny rozdział będzie kiedyś :D Czekajcie :D
Rozdział z dedykacją dla
Oli M***** :* Wszystkiego naj, naj, najpozytewniejszego ;)
Rankiem o normalnej porze Hinata zaczęła
wykonywać standardowe czynności by dobrze wyglądać. Następnie w kuchni
napotkała Obito, dla którego dzisiejszy dzień był też ostatnim w tych progach.
Z uśmiechem ustaliła, że w tym wypadku zrobi dla niego śniadanie. Obito
dopytywał o Naruto, śmiał się, bo on sam nie zostawiłby swojej ukochanej samej,
nawet z najlepszym przyjacielem. Hinata nie wdając się w szczegóły wyjaśniła
tylko, że miał pilną sprawę do załatwienia. Przytaknął w odpowiedzi, dostając po
dłuższej chwili porcję swojego śniadania. Na towarzyszkę też się cieszył,
właściwie to pasowało mu, że są sami, ponieważ chciał z nią zahaczyć o pewien
temat.
- A wiesz może, o której Naruto wróci? Zdążę z
nim chociaż przybić pożegnalną piątkę? – Wyszczerzył się po przełknięciu tego,
co miał w ustach.
- Wiesz… Przykro mi, ale szczerze w to wątpię…
- rzekła Hinata ze smutkiem. – Po załatwieniu tej sprawy miał od razu iść na
egzamin, a egzamin zaczyna się o dwunastej.
- No to będziesz musiała go ode mnie pożegnać.
- Nie ma problemu. – Uśmiechnął się
wdzięcznie, co Hinata odwzajemniła.
- Słuchaj Hinata… Mógłbym cię o coś zapytać…?
– Dziewczyna spojrzała na niego pytająco. – Bo… Hm, może zacznę od tego, by ta
rozmowa została między nami.
- Eee… W porządku…?
- Dobra… Zacznę od tego, że od dawna jestem
zakochany w Rin.
- Naprawdę? Ojej! Powiedziałeś jej?
- No tak.. Ale wtedy też Głupi Kakashi
wszystko zepsuł swoim jestestwem. – Skrzywił się. – Konkurowaliśmy o względy
Rin, ale i tak jesteśmy przyjaciółmi. Przyjaciele i rywale. – Podsumował Obito.
- Chyba Pakura coś o tym wspominała. –
Zastanowiła się Hinata. – Rin nie chciała was poróżniać.
- Tak, tylko, że Kakashi już zrezygnował z
niej, a mimo to Rin nie chce się ze mną wiązać. Nie wiem dlaczego… Pewnie
gdybym ja zrezygnował to od razu by poleciała do głupiego Kakashiego… -
Westchnął Obito. – Mniejsza, chciałbym się dowiedzieć czy Rin…
- Zaczekaj Obito. Przepraszam cię, ale chyba
nie mogę ci pomóc… Ciocia Rin mi niewiele mówi, a szczególnie o mężczyznach w
jej życiu.
Obito zrobił pełną żalu minę, ale przytaknął
wyrozumiale. No cóż, jemu to zawsze wiatr w oczy wieje. Hinata chciała mu mimo
wszystko pomóc, był bardzo sympatycznym i przystojnym mężczyzną – postanowiła w
duchu, że porozmawia kiedyś o nim z Rin. Na sam jej temat Obito naprawdę ładnie
się wypowiadał, jeżeli Naruto tak samo się wypowiada o niej samej to jest
szczęściarą. Po zjedzeniu śniadania przenieśli się do pokoju Obito, gdyż ten
musiał się jeszcze spakować, a nie chciał zostawiać Hinaty w samotności.
Dziewczyna jednak pogrążona w większości była
w myślach dotyczących Naruto. Mogła go poprosić o wysyłanie jej smsów z
informacjami na temat jego postępów z przyjacielem. Obito na
szczęście nawet tego nie zauważał. Siłował się z zapięciem torby tak potężnie,
że Hinata zareagowała i nakazała mu wszystko wywalić i poukładać ponownie.
Zrobił tak zupełnie zapominając o schowanej między ubrania zboczonej,
popularnej książce z serii Icha Icha. Otworzyła się ona na dość
pikantnym momencie.
- To…! To nie moje! – Zawołał od razu.
- Nie chcę wiedzieć…
- Naprawdę! To… To dla kumpla! Dla Kakashiego!
Dodał z burakiem zażenowania na twarzy. Hinata
czuła się podobnie, odczuwała chwilowy dyskomfort z powodu obecności Obito.
Dobrze, że już wyjeżdżał. Z opresji wyratował obojga dzwonek do drzwi, przy
którym Hinata od razu oświadczyła zamiar otwarcia drzwi. Może nawet zbyt nagle.
Po zobaczeniu twarzy, jak zwykle zbytnio wyeksponowanej tu i ówdzie sąsiadki,
Hinata wolałaby się dusić ze wstydu w towarzystwie Obito.
- Cześć. – mruknęła z uśmiechem Yukie. – Jest
może Naruś?
- Nie, nie ma go…
- Och, szkoda. Pewnie się nudzisz. – Hinata
zaprzeczyła ruchem głowy.
- Raczej za nim tęsknie.
- Hah, doskonale cię rozumiem. Chociaż i tak
wcześnie sobie wstajecie. Za mojej kadencjp gniliśmy w łóżku nawet do
trzynastej.
- Przyszłaś w jakiejś konkretnej sprawie? –
Ciemnowłosa dziewczyna nie chciała być nie miła, ale tą ostrą zmianą tematu
raczej to zademonstrowała. Yukie uśmiechnęła się… sztucznie?
- Po jedzenie dla siebie. Naruś mi udostępnił
lodówkę, pamiętasz?
- No tak… - Burknęła wpuszczając dziewczynę do
środka. Ta, czując się jak u siebie, udała się samodzielnie do kuchni. – Kiedy
ci naprawią lodówkę?
- Szczerze mówiąc, to chwilowo nie mam gotówki
na fachowca… Ale nasz Naruś jest taki miły, pewnie nie będzie miał nic przeciw.
- Pewnie nie… - Uśmiechnęła się na wymuszenie.
Yukie odwzajemniła.
- W ogóle to gdzie on jest?
- Dlaczego pytasz?
- Jestem ciekawską osobą. No i to raczej nie w
jego stylu wstawać tak wcześnie z łóżka. To przecież śpioszek i leniuch, ten
nasz Naruś.
- MÓJ Naruś… Naruto. On nie znosi tego
zdrobnienia.
- Wiem, wiem. Dlatego go tak nazywam. –
Zaśmiała się Yukie. – Jesteś chyba strasznie uległą dziewczyną, skoro się
przejmujesz co też nasz Naruś sobie pomyśli.
- Powtarzam, to nie nasz, tylko mój Naruto. Po
drugie, co z tego?
- To, że daję wam jeszcze jakieś cztery albo
pięć miesięcy. – Yukie wzruszyła ramionami – Nie jesteś w jego typie, w końcu
mu się znudzi bycie samcem alfa.
- Z radością ci udowodnię, że się mylisz.
- Proszę cię bardzo. Tak czy siak, powinnaś o
czymś wiedzieć…
Hinata
wysłuchała, co Yukie ma do powiedzenia, ale mimo tych idiotyzmów nie dała się
sprowokować. Cierpliwie czekała, aż zabierze to po co przyszła i opuści mieszkanie.
Hinata miała wielką ochotę kopnąć ją w zadek dla przyspieszenia, ale była na to
zbyt grzeczna. Ponadto takie prostackie zachowanie jej zwyczajnie nie pasowało.
Z westchnieniem ulgi zamknęła drzwi i skierowała się do Obito, lecz od razu
przy otwarciu drzwi rozbrzmiał telefon mężczyzny.
- To mój! Mój telefon...! Telefon... - Mówił
do siebie Obito. - Eee... - Jęcząc zaczął przewracać wszystkie swoje rzeczy w
poszukiwaniu urządzenia.
- Na ziemi, podłączony do ładowania.
- Ach, och. Faktycznie... Dzięki. -
mruknął i spojrzał na wyświetlacz . - To Rin.
- Odbierz. - Uśmiechnęła się Hinata. -
Już wychodzę.
- Nie, w porządku. - Odparł odłączając
ładowarkę. - Ja wyjdę.
Więc wyszedł, zostawiając Hinatę samą w
pokoju. Trochę ją to rozbawiło, bo ani trochę w tym działaniu logiki. To nie
był "jej" pokój, bez Obito nie miała co tu robić. Chociaż… mogła mu
pomóc w pakowaniu. Właściwie nie miała nic lepszego do roboty. Nie wiedziała
jakim cudem Obito nie mógł się spakować, ona nawet miała jeszcze trochę wolnego
miejsca. Po chwili mężczyzna wszedł do pomieszczenia z uśmiechem od ucha do
ucha.
- Jaki zadowolony.
- Tak na mnie działa Rin. Masz od niej
pozdrowienia. – Hinata skinęła głową w podziękowaniu. – Umówiła się ze mną!
- Naprawdę? To wspaniale! – Zawołała Hinata. –
Jesteście parą, której zamierzam kibicować. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie
po twojej myśli, Obito.
Mężczyzna skinął głową z uśmiechem. Zachowywał
się jak nastolatek, co było dla Hinaty bardzo urocze. Po szoku, który przeżył
na widok swojej starannie i schludnie zapakowanej torbie oznajmił, że już musi
wychodzić. Teraz w drodze ulice nie powinny być aż tak zakorkowane, więc pora
mu sprzyjała. Uściskał Hinatę i przypomniał jej o uścisku dla Naruto.
Po tym, jak
wyszedł, w mieszkaniu, zapanowała cisza. Przez pierwsze pięć minut było fajnie,
potem już się jej nudziło. Przeszła do pokoju Naruto decydując się
ją trochę spenetrować. Pomyślała, że Naruto się raczej nie obrazi, chyba nie
miał nic do ukrycia. Zresztą zbyt wiele gratów tu nie było.. Oglądając książki
chłopaka, zauważyła niewielką, zieloną książeczkę zatytułowaną słowem INDEKS. Nie
bardzo się na tym wszystkim znała, ale chyba to ważny dokument. Z Temari pójdą
do niego na uczelnie i wtedy mu zamierzała przekazać.
Tęsknota sprawia, że pragnie się kontroli nad
ukochaną osobą – to takie niezdrowe dla związku. Hinata zdawała sobie z tego
sprawę, ale i tak zdecydowała się wysłać mu wiadomość sms. Zaryzykowała, że to
tylko zezłości samego Naruto lub jego przyjaciela.
11:37 –
Naruto, jak ci idzie? :)
11:38 –
Czekam w kolejce do psychologa XD
Jestem głodny D: - Hinata zdziwiła się na wieść o
psychologu… To Naruto miał przecież pomagać Gaarze, a nie na odwrót.
11:40 –
Dlaczego Ty?
11:41 –
Musze sie dowiedziec czemu sie z tym osiolem przyjaznie
Moze to efekt jakiejs mojej
choroby :O
11:42 Burczy
mi w brzuchu T___T
11:42 – A
twój przyjaciel…?
11:42 –
Siedzi obok
11:43 I
dubie w nosie xDDD
Nie no, zarcik :P
Co porabiasz? :D
11:45 –
Penetruję ci pokój ;).
Naruto, za piętnaście minut
masz egzamin. Nie spóźnisz się?
11:47 –
Spoko, psycholog jest ulice dalej od uczelni :> Tylko przypilnuje Gaare aby
wbil do srodka i nie spierdolil :P – napisał Naruto. Wnikliwie czytał każdego smsa
od swojej ukochanej, bo ciężko rozmawiać w poczekalniach. Czuł się jak w
bibliotece… tylko jakieś „ciii” i mord lub zaciekawienie w oczach siedzących tu
osób. Gaara opierał głowę o ścianę za nim i przymykał oczy. Omal jednak nie
spadł z krzesła, bo Naruto dość brutalnie szturchnął go łokciem.
- Ej, Gaara.
- Prawie przez ciebie spadłem, Naruto…
- Prawie, to nie powód do pretensji. –
Burknął. – Mniejsza, słuchaj, co to znaczy penetrować? Wiem, że jest takie
słowo, ale nie wiem co oznacza…
- Penetrować oznacza przeszukiwać… - Naruto jęknął głośno. – Nie
mogę uwierzyć, że tego nie wiedziałeś….
- Zamknij się! To oznacza, że Hinata mi
grzebie po pokoju…
- Masz coś do ukrycia?
- Nie, ale
wolałbym, żeby sobie myślała, że mam jakieś sekrety.
- Dlaczego?
- Bo to jest cool.
Gaara spojrzał na przyjaciela z politowaniem.
Naruto często mówił głupie rzeczy z miną nie wiadomo jakiego znawcy. Bawiło go
to. Obecność Naruto sprawiała, że do każdej sytuacji podchodziło się z
dystansem, niezależnie w jak czarnej było się dupie.
- Nie była zła, że zostawiasz ją, by się ze
mną spotkać?
- Nie. Miała całe łóżko dla siebie, nie
powinna narzekać. Zresztą jest wyrozumiałą dziewczyną.
- Piękna, mądra, miła, wyrozumiała... Ma
jakieś wady? - Zadał to pytanie żartobliwie, ale Naruto przyjął myśliwską pozę.
- Jest bardzo zazdrosna o Yukie.
- Nic dziwnego.
- Tak myślisz?
- Jest seksowna. Jest twoją byłą i jest twoją
sąsiadką. – Wyliczał Gaara.
- Mi się już ona nie podoba. Nie patrzę na nią
tak, jak kiedyś patrzyłem.
- Gaara Sabaku! – Zawołał Yashamaru gestem
ręki wskazując na gabinet. – Zapraszam.
- Kogo to obchodzi, Naruto. – Przyjaciel wstał
z krzesła, odpowiadając mu na poprzedni monolog. – Dziewczyny są dziwne, nie
liczy się dla nich wyłącznie wasza wspólna teraźniejszość. Twoja przeszłość też
jest istotna. – Chwilę wpatrywał się w Naruto, to w drzwi gabinetu. – Wejdziesz
ze mną?
- Nie mogę, za pięć minut mam e…
- Chociaż na chwilę, stary no….
- Dobra…
Zgadzając się Naruto miał nadzieje, że
faktycznie wszystko potrwa chwilkę, a ewentualne spóźnienie potrwa pięć minut,
jednak tak się nie stało. Prawdę mówiąc Naruto niespecjalnie pilnował czasu,
zasłuchiwał się w dialog Gaary, który opowiadał swojemu terapeucie o nawrocie
schorzenia. Yashamaru był psychologiem Gaary od kilku dobrych lat, niestety ten
zrezygnował z wizyt od półtora roku, ponieważ wydawało mu się, że wyzdrowiał.
Psycholog znał się również z Naruto, gdyż ten towarzyszył na kilkudziesięciu
wizytach. Naruto doczekał się nawet własnej analizy psychologicznej, która mu
się nie podobała. Niemniej on właśnie po raz kolejny namówił Gaarę na wizytę,
co wcale proste nie było.
- Może
zacznij od opowiedzenia mi przyczyny przez którą zdecydowałeś się poprosić
Naruto o pomoc. – Zachęcił Yashamaru Gaarę po dłuższym wstępie wprowadzenia co
się stało.
- Kiedy pieprzyło mi w głowie w obecności
Matsuri…
- Kim jest Matsuri?
- To jego dziewczyna, ale taka stała. –
Wyjaśnił Naruto. – Ne puszcza się już z jakimiś nowopoznanymi laskami. – Gaara
spojrzał na przyjaciela ze złością.
- Z twojego opisu brzmię jak jakaś męska
dziwka… A nawet nie brałem za to kasy.
- Niektórzy muszą sami płacić takim
dziewczynom.
- Mówisz o sobie?
- Nie….? Mówiłem o Lee. – powiedział Naruto.
Oboje z trudem zduszali w sobie chęć wydania głośnego parsknięcia.
- Matsuri, tak? – Wtrącił do dyskusji
Yashamaru. – Długo się spotykacie?
- No właśnie nie! – odpowiedział za
przyjaciela Naruto. – Raptem trzy miesiące, z ten kretyn chcę się z nią żenić!
– Psycholog spojrzał na swojego pacjenta, który wydawał się tym zdaniem
zaskoczony. – Nawet kupił już pierścionek zaręczynowy! Pojebany jakiś!
- Nie kupowałem żadnego pierścionka…
- Temari mi powiedziała o wszystkim! Czemu to
w ogóle przede mną ukrywałeś?
- Niczego przed tobą nie ukrywam, to...
- Akurat!
- Na litość boską, daj mi skończyć! Nie ja się
chciałem żenić tylko Shikamaru! Kryłem go! – Warknął Gaara.
- Ta jasne, a niby ko…?! A no tak, Temari…
Zaraz, chwila! Co?!
- Wybaczcie, że wam przerywam, ale czas goni i
zajmujemy się tu problemem Gaary. – Przypomniał Yashamaru. – Gaara jest moim
pacjentem, więc nie odpowiadaj za niego, Naruto… - Dodał, choć nie sądził by to
upomnienie coś dało. Za długo się znają. – Wracając, co takiego głos ci mówił o
Matsuri?
- Kazał mi ją zabić… - odpowiedział z
zadziwiającym spokojem. Naruto przyglądał się ważnie przyjacielowi. – Denerwowała
go…
- Czym?
- Istnieniem. – odparł krótko. Nastąpiła dosyć
napięta chwila ciszy.
- Mój najlepszy przyjaciel, to
psychopata. – Skomentował Naruto. – Super.
- Naruto sądzę, że również powinieneś się
umówić na wizytę u jakiegoś terapeuty…
- Bo co? Bo się uśmiecham? - Naruto wydął usta
z naburmuszenia.
- Przyznasz chyba, że sytuacja nie jest do
tego odpowiednia. A może cieszy cię nieszczęsny traf przyjaciela?
- NIE! Dla was, psychologów wszyscy radośni
ludzie powinni trafić do czubków...
- Przepraszam. - Uśmiechnął się Yashamaru. -
Nie chciałem cię zezłościć. Przyjaźń z osobą o tak groźnej schizofrenii jest
trudna. Możesz się poradzić w tej sprawie.
- Przestań... - Wtrącił Gaara. - Nie chcę by i
Naruto zaczął się ze mną obchodzić, jak z jakimś pieprzonym jajkiem. Jego
sposób bycia działa na mnie najlepiej. Dzięki niemu życie z schizofrenią jest
łatwiejsze…
Naruto w odwecie nie wykazał się zbytnią
dojrzałością, ponieważ wystawił Yashamaru język. Mężczyzna spojrzał ukradkiem
na zegarek, zastanawiając się ile jeszcze będzie musiał znosić jego towarzystwo.
Naruto również spojrzał i od razu dostał mini zawału. Zegar wskazywał trzynastą
piętnaście. Nawet nie przypuszczał, że tyle czasu upłynęło, a miał być z Gaarą
tylko na chwilę. Jak mogło do tego dojść.
- Kurwa mać, jestem spóźniony!
Zerwał się od razu z krzesła i wybiegł z
gabinetu. Przyjaciel dopytywał o co chodzi, ale Naruto nie miał czasu na
wyjaśnienia. W ekspresowym tempie wybiegł z budynku i przebiegł szybko ulicę
narażając się na potrącenie, gdyż chrzanił pasy dla pieszych, które znajdowały
się parę metrów dalej. Biegł ile sił w nogach, aby dotrzeć do wyznaczonej przez
Akasunę sali na uczelni. Na jego szczęście spotkał go tuż pod nią, z kluczem w
zamku.
- Panie profesorze! Panie profesorze! – Wołał
zdyszany, zatrzymał się przy mężczyźnie i przykucnął z zahartowania się. – Uff…
całe szczęście.. że… zdążyłem…!
- Właśnie wychodzę. - oznajmił lekko, wyjmując
klucz z zamka. – Nie ma trzeciego terminu. Doinformuj się, co teraz masz zrobić
u dziekana. Do widzenia.
- Nie, nie, nie! – Naruto złapał profesora za
nogawkę spodni. – Panie profesorze, błagam! Tylko troszkę się spóźniłem! –
mężczyzna zmierzył go wzrokiem.
- Wszyscy inni zdali dawno temu. Czekałem na
ciebie czterdzieści minut, Namikaze. Skoro bywasz na moich zajęciach, to wiesz,
że nienawidzę, gdy…
- … Ktoś każe panu czekać i gdy pan każe komuś
czekać. – Dokończył Naruto. – Wiem o tym, oczywiście! Ale ja wszystko z pana
zajęć wykułem na blachę, pamiętam nawet, że pana zdaniem sztuka jest wieczna. Z
czym się absolutnie zgadzam! – Dodał z udawanym zaangażowaniem w temat.
- Eh… Wstawaj z tej podłogi, ty cholerny
lizusie.
Z powrotem włożył klucz do zamka od drzwi i
otworzył je na oścież. Naruto zacisnął zwycięsko pięści i wpakował się za profesorem
do pomieszczenia. Właściwie Sasori trochę się zgrywał, bo wykładowcom zwykle
zależy bardziej, niż studentowi by zaliczył przedmiot, a on był jednym z takich
profesorów.
Po mieście
spacerowały dwie dziewczyny, ich celem było dotarcie na uniwersytet Naruto.
Hinata nie wiedziała jak do niego dotrzeć, a Temari chętnie jej służyła za
przewodniczkę. Przy okazji mogły pobyć sobie w swoim towarzystwie i porozmawiać
na typowo dziewczęce tematy, których Temari powoli zaczynało brakować. Nie
miała żadnych przyjaciółek w swoim gronie.
- Nie
rozumiem dlaczego Shiamaru nie chciałby ci się oświadczać… Długo jesteście
razem i widziałam w jego oczach, że cię kocha… Może daj mu jeszcze trochę
czasu.
- Miał go wystarczająco dużo. Młodsza się nie
robię, a na kocią łapę żyć nie chcę.
- Ale… Ty go przecież kochasz. – Podsumowała
Hinata, na co Temari z żalem wpatrywała się w przesuwający się z każdym krokiem
chodnik.
- Jasne, że tak. Lecz jeśli to ma być związek
bez przyszłości, to wolę go teraz zakończyć. Znaczy mam nadzieje, że jednak
jutro wszystko się zmieni.
- Dlaczego jutro?
- To oczywiste, są walentynki.
- A. No tak.
- Gdzie cię Naruto zabiera?
- Umm… Nie wiem. Ale to nie ważne, możemy
nawet siedzieć w domu, byle był przy mnie. – Rzekła Hinata. Temari odpowiedziała
na jej uśmiech uśmiechem.
- Pewnie szykuje coś wielkiego. – mruknęła
Temari obawiając się jednak, że Naruto o tym zwyczajnie zapomniał. –
O jest tam, widzisz?
- Naruto! – Zawołała Hinata, wesoło do niego
machając na powitanie. Mężczyzna pożegnał się z jakimś kolegom na parkingu i
podbiegł do kobiet.
- Cześć
Temari, kochanie. - Zwrócił się do Hinaty z radością muskając ustami jej
policzek. - Nie sądziłem, że przyjdziecie...
- Właśnie, bylebym nie zapomniała. - zaczęła
dziewczyna i wyciągnęła z torby jego studencki indeks. - Proszę, zostawiłeś w
mieszkaniu.
- Ach, no tak... Dziękuję. - Spojrzał do tyłu,
gdzie widział jeszcze swojego profesora. - Zaczekaj tu chwilę.
Zaplemnienie indeksu nie było tragedią.
Oczywiście profesor Akasuna nie był z tego powodu zadowolony, ale i tak będzie
na uczelni, gdy Naruto będzie zdawał u Jirayi - umówili się, że wtedy Naruto
go złapie by prosić o wpis.
- Profesorze! - Dopadł go, gdy wsiadał do
samochodu, pokazując książeczkę studencką. - Moja dziewczyna mi
przyniosła indeks, więc może mi się pan teraz wpisać.
- Radzę się
jej trzymać, skoro w odróżnieniu od pana trzyma głowę na karku. - Doradził
profesor i z westchnieniem wziął do ręki przedmiot. Następnie ponownie wystawił
do niego dłoń.
- Super, że się pan zgadza. Równy z pana gość!
- Zawołał i przybił profesorowi piątkę.
- Długopis, kretynie.
- A...ach, no tak... - Naruto trochę się
zmieszał, bardziej niż zwykle. Wszystko przez twarde spojrzenie profesora. -
Niestety... Nie mam...
Mężczyzna nie był z tego faktu szczęśliwy.
Pobuczał pod nosem i w końcu znalazł jakiś u siebie. Naruto z chęcią by mu coś
odpowiedział, bo po cholerę na egzamin ustny iść z długopisem. Po chwili
zarobiona czwóreczka została wpisana do "dzienniczka" i mogli się na
dobre pożegnać.
- Myślałam, że to twój kolega z grupy...
- Masz takich młodych wykładowców, Naruto? -
Dziwiły się dziewczęta. Jego ocena nie była tak priorytetowa, jak myślał, że
będzie.
- On jest chyba najmłodszy… - Zastanowił się
Naruto. – Zresztą nieważne. Co wy tu robicie? Myślałem, że będziesz na mnie
czekać w…
- Ekhm. – chrząknęła Temari.
- Domu! – Dokończył patrząc na nią z urazą.
Koleżanka jednak popatrzyła na niego tępo. – Myśl sobie co chcesz, ale to
właśnie chciałem powiedzieć.
- Nudziło mi się tam samej.
- Właśnie, słyszałam, że poszedłeś z samego
rana do Gaary. – Naruto przeniósł wzrok lekko przestraszony na Hinatę.
- Powiedziałaś jej…?
- Że cię nie było w domu, bo poszedłeś do
Gaary. – Wyjaśniła uspokajająco Hinata.
- Czego chciał?
- A tak pogadać…
- O czym konkretnie? – Dopytywała Temari.
Najgorsze w rozmowach z nią jest to, że nie akceptowała niejasnych odpowiedzi.
– Naruto, gadaj mi tu! Czy coś mu dolega?
- Niee…
- Więc co?
- Nooo, to męska sprawa.
- Dlaczego ze mną nie rozmawia?
- Bo masz cycki? – Zaśmiał się, a Temari mu
przywaliła w bark. Mocno. – No jeju, jestem facetem jak on, w dodatku jesteśmy
najlepszymi przyjaciółmi i mamy swoje tematy, więc idź sobie od nas. Sio! –
Bąknął, obawiając się trochę jej reakcji, ale nie wściekała się.
- Dobra, skoro twierdzisz, że to nic, to…
zaufam ci. – powiedziała powoli i nad wyraz wyraźnie. – Moim zadaniem było
doprowadzenie ci Hinaty. Idę do pracy. Na razie.
Po oddaleniu się Temari, Hinata spojrzała
wyczekująco na Naruto. Mężczyzna złapał ją za rękę i w trakcie spaceru zaczął
jej pokrótce wszystko opowiadać. Względem przyjaciela – nie powinien, ale
zwierzenie się komuś sprawia ulgę.
- Zaprosiłem też Gaarę do knajpy, do której
dzisiaj idziemy. Chciałby cię poznać.
- Wszyscy chcą. - Hinata zarzuciła teatralnie
swoimi krótkimi włosami, po chwili się z siebie śmiejąc – Żartuję, mnie również
będzie z tego powodu miło.
- No, no! Tylko mi go tam nie podrywaj.
- Czemu tobie? O mnie masz się troszczyć. –
Burknęła, a Naruto spojrzał na nią głupio. Zastanawiał się o co jej chodziło…
przecież to robił. – Co? Jestem brudna?’
- Nie… Ale propos twojej urody, to musisz
przestać machać swoimi włosami.
- Dlaczego?
- Gdy miałaś długie włosy, to było bardzo
urocze, a teraz… - Przyciągnął ją do siebie i nachylił do jej ucha. – To mnie
podnieca. – Hinata poczuła lekki dreszcz, gdy powiedział ostatnie słowo. –
Wyglądasz seksowniej.
- Dziękuję… - Zarumieniła się.
- Proszę.
Naruto nie naciskał na byt na tym torze
rozmowy. Wystarczyło, że subtelnie powiedział o swoich pragnieniach, które
podczas pobytu dziewczyny tylko rosły i rosły. Nawet ciężko mu było panować nad
żądzą, którą do niej czuł. Spał z Hinatą, ale bał się jej dotykać, by nie
schrzanić wszystkiego. Byłoby mu łatwiej, gdyby dała mu jakiś jasny znak.
W restauracji Byakugan zbliżała się godzina
zamknięcia, a tym samym klientów już przestawało przybywać, a ostatni z nich
zbliżali się do końca konsumpcji posiłków. Sakura dawała sobie ze wszystkim
radę, tam pomyła blat stołu, tam zrealizowała zamówienie dla klienta, a gdzie
indziej po prostu z nimi chwilę pogawędziła. Tenten, która została do niej
przeniesiona z kuchni by pomóc była pod wrażeniem. Ta chodząca Barbie świetnie
sobie dawała ze wszystkim radę, a w dodatku fenomenalnie przy tym wyglądała.
Tenten mogła przed sobą przyznać ile to jej zazdrości, zwykle jej zachowanie ją
denerwuje, jej sposób bycia to połączenie dziwki i suki. Sama tak uważała...
Ale mimo wszystko jej tego zazdrości.
Wiele razy mówiła sobie, że to absurd i ona
nigdy by... Ale chciała tego jak cholera. W jedną noc stać się obiektem
pożądania dla mężczyzn. Westchnęła, opadając głową na ladę.
- Co jest Tenten? Zmęczona? - Dopytała Sakura
z uśmiechem.
- Doskwiera mi samotność. Czyli to, co
zwykle...
- Nie, błagam... Niedawno w końcu pozbyłam się
jakiejś marudzącej ofermy, którą rzuciła dziewczyna przed samymi walentynkami.
Mam dość.
- Serio? To straszne, biedny facet... -
Skomentowała Tenten, a Sakura wzruszyła ramionami. - Propos walentynek... Masz
jakieś plany?
- Idę do klubu. Jak niemal co piątek. A ty?
- Ja...? Pewnie wypróbuję nowe... O, cześć
Neji!
- Cześć. Myślałem, że pracujesz w kuchni.
- Zastępuję Hinatę. - mruknęła Tenten i od
razu przeszła do bardziej interesującego ją tematu. - Pochwal się co słodkiego
trzymasz na rękach. - Połaskotała małego dzidziusia, który z zawstydzenia
schował się w ramionach Nejiego.
- To Sora, moja córka.
Tenten natychmiast zastygła w bezruchu,
natomiast Sakura z wrażenia opuściła talerz na podłogę. Nie ma co, ale Neji -
ten bardzo poukładany i kulturalny kuzyn Hinaty ma dziecko? Bez żadnego ślubu?
- Jak to córka? Masz dziecko?!
- Trzymam je właśnie na rękach, Sakura...
- Ale z kim?
- Wybacz, ale to nie twoja sprawa. -
stwierdził zimno Neji. - Tenten robisz coś jutro?
- Eee... - To było jedyne, co udało jej się
wypowiedzieć, a i tak kosztowało ją sporo wysiłku.
- Mogłabyś mi pomóc zająć się
Sorą? - Tenten spuściła wzrok. Tak, mogła się spodziewać, że Nejiemu
wcale nie chodziło o randkę.
- Niech ci twoja dziewczyna w tym pomoże. -
Wtrąciła Sakura. Przykro jej było, widząc zawód na twarzy przyjaciółki.
- Pytałem Tenten i wolałbym byś się nie
wtrącała.
- Umówiłyśmy się na jutro do
klubu, więc będę. W ramach walentynek jest zniżka na wejście. To
okazja.
- No tak... Jutro jest czternasty.
Neji życzył więc dobrej zabawy i oddalił się z
Sorą do kuchni, gdzie znajdowała się jego ciocia. Sakura spojrzała na Tenten,
której ten pacan z pewnością swoim widokiem złamał serce. Dotknęła pocieszająco
jej ramienia.
- W porządku, Tenten?
- Nie bardzo... Chyba zaraz się rozpłaczę...
- Tenten...
- Miłość mojego życia ma dziewczynę i dziecko.
Hinata mogła mi o tym powiedzieć...
- Mi też nic o tym nie wspomniała. Ale nie
przejmuj się tym, pójdziemy do klubu i tam się zabawimy.
- Chyba nie mam...
- Nie przyjmuje odmowy! Załatwię ci lepszego
faceta.
Zawołała stanowczo Sakura, co prawda miała
inne plany, ale w towarzystwie może być fajniej. Sakura w imię większej sprawy
potrafiła poświęcić swoje ego.
Po wyjściu z pracy kilkadziesiąt minut
później, Sakura z ulgą zajęła miejsce siedzące w autobusie dowożącym ją do
domu. Pozwoliła sobie na ten czas zająć z stóp swoje wysokie buty. Ta chwila
bez porównania była przyjemniejsza, niż… a nieważne. Podczas mijania dwóch
następnych przystanków do autobusu wsiadła Karin – dziwaczna sąsiadka Sakury, a
na dodatek jej koleżanka z grupy. Spojrzała przez szybę z nadzieją, że zostanie
niezauważona. Jednak Karin też jej nie znosiła i nie zamierzała się do niej
dosiadać.
- Witaj, Sakura. – W zamian za Karin do
dziewczyny przysiadł się mężczyzna w okularach.
- Życie mnie nienawidzi… - Westchnęła Sakura.
- Jedziemy do ciebie czy do mnie? – Zapytał od
razu. Dziewczyna by miała to zupełnie gdzieś, gdyby świadkiem rozmowy nie była
podsłuchująca Karin.
- Nigdzie z tobą nie jadę.
- Ja się tylko upominam o dotrzymanie danego
mi słowa. - Sakura z powrotem nałożyła buty. – Jestem nieustępliwy.
- Zauważyłam, wierz mi. Sytuacja się jednak
zmieniła doskonale wiesz dlaczego. Także moja obietnica wygasła.
- Ja swoją część zadania zrobiłem. Reszta mnie
nie inte…
Nie zdążył dopowiedzieć reszty, gdyż Sakura
wystartowała do właśnie zamykanych drzwi autobusu i w tej samej chwili, w
której wyskoczyła z pojazdu zderzyła się z jakimś mężczyzną, który
prawdopodobnie chciał do tego autobusu wsiąść. Wylądowała na jego ciele, a on
na podmokłym od stopionego śniegu chodniku. Gdyby tego było mało tym mężczyzną
okazał się Sasuke.
- Osz, szlag…
- Kurwa mać… - Oboje się jakoś wyrazili na
temat tego wydarzenia. Sasuke spojrzał na odjeżdżający pojazd. - Znowu nie
zdążyłem… - Przeniósł wzrok na Sakurę, dopiero teraz ją rozpoznał. – I proszę,
tym razem to twoja wina.
- Przepraszam…
Było jej przykro z tego powodu tym bardziej,
że ostatnimi czasy ich kontakty ponownie się polepszyły. Sasuke prychnął na jej
przeprosiny i wstał z ziemi. Następnie nawet nie oferując jaj pomocy do wstania
z chodnika, włożył ręce do kieszeni i szedł w stronę swojego miejsca
zamieszkania. Sakura czym prędzej wstała i zrównała się z nim krokiem.
- Wybacz. Widzisz, musia…
- Nie obchodzi mnie to, więc się nie tłumacz.
- Chciałam po prostu być miła. – Burknęła. –
Też byś czasem spróbował… Uśmiechnąć też byś się mógł od czasu do czasu…
- Może frytki do tego? Jest wykurwiście zimno,
nie mam zamiaru marnować czas na pierdoły. Chcę szybko wrócić do domu.
- Kup sobie samochód. – Sakura wzruszyła
ramionami, a Sasuke w tym momencie kichnął. – Na zdrowie.
- Jesteś irytująca.
Po tym komentarzu przyspieszył kroku. Sakura
przystanęła na chwilę unosząc jedną brew do góry. O co mu znowu chodziło, co
ona takiego powiedziała…? Mówi się, ze kobiety są skomplikowane... to niech ci,
którzy tak twierdzą rozgryzą Sasuke.
Było grubo po północy kiedy Naruto, Hinata,
Gaara i Bee wracali do domu z imprezy w klubie metrem. Naprawdę świetnie się
bawili, Naruto nie pamiętał, kiedy ostatnio się tak często śmiał. Jak Bee się
upije to jego koncerty są mocne, naprawdę. Gaara wracał z nimi, gdyż za zgodą a
nawet namową Hinaty, nocował u nich. Normalnie Naruto mógłby poczuć się
zazdrosny, ale sam tego chciał. Dla obserwacji. Oni dwoje również złapali ze
sobą dobry kontakt, rozmawiali na wiele tematów takich stricte książkowych, a
także trochę się odnosili do Naruto. Gaara często się z niego żartobliwie
nabijał, ale w pewnej chwili palnął Hinacie przestrogę. Blondyn aż się z tego
powodu wzruszył.
Jego przyjaciel nigdy czegoś takiego nie mówił
jego dziewczynom i wzajemnie, z teraz było inaczej. Ciekawe czy stał za tym
jakiś powód.
Hinata natomiast jak się okazało, miała dosyć
słabą głowę i w miarę szybko jej w niej huczało. Naruto jednak był dumny, że
wytrzymywała do pierwszej w nocy. Aktualnie zasnęła, leżąc głową na ramieniu
mężczyzny. Nie zamierzał jej budzić.
- Fajny nawyk, skoro zasypia ci po alkoholu.
Nie narobi ci wstydu. – mruknął z uśmiechem Gaara. Naruto się wyszczerzył.
- Od tego mam ciebie.
- Dziwne, że to ty pierwszy z nas zwykle
zgonujesz.
- No wiem. Wstyd mi, że nie uczestniczysz ze
mną w fazie. – Zerknął na oddalonego Bee. – A jak…? No wiesz…
- Ignoruję.
- Słyszałeś go? – Zapytał Naruto, a Gaara
przytaknął. – Co mówił?
- Nie pytaj mnie o takie rzeczy… Zmieńmy
temat.
- No dobra… - Zwykle nie miał nic przeciwko
temu, dlatego nie wahał się pytać. – Niedługo pewnie będziemy pić na weselu.
- Już się żenisz z Hinatą?
- Nie ja.
- Ja tym bardziej nie.
- Mówię o Shikamaru i twojej siostrze.
- Ach, nie zapędzaj się. – Naruto spojrzał
niezrozumiale na przyjaciela. – Zabroniłem Shikamaru się oświadczać.
- Co?!
- Temari zamierza z nim zerwać.
- Co?!
W tej chwili dojechali na przystanek, Naruto nie
chcąc i nie mogąc wybudzić Hinaty, wziął ją po prostu na ręce. Bee dopiero po
zajarzeniu sytuacji również wysiadł na przystanku. Naruto od razu dopytywał
Gaarę o szczegóły, których on sam nie znał. Bee w trakcie chodu rapował co
ślina mu na język przychodziła, a Naruto próbował dołączyć wymyślając niektóre
wersy. Gaara nie dołączył, choć w jego mniemaniu Naruto szło o wiele lepiej.
Niemniej i tak się zastanawiał z kim się zadawał.
Po chwili zaczęła roznosić się muzyka z
telefonu, który znajdował się w torebce Hinaty, którą bez żadnych protestów i
oznak upokorzenia nosił Gaara. Znaczy nie miał jej zawieszonej na ramieniu,
tylko trzymał twardo w ręku.
- To moja. – powiadomił Naruto.
- Tak? I co w związku z tym?
- No wyciągnij ją!
- Chyba sobie kpisz. Nie będę grzebał w jej
torebce… - Bąknął Gaara.
- Przecież tu jestem, będę patrzył czy czegoś
nie zajebiesz.
- Tylko uważaj, brachu, bo jak ramię ci
odpadnie, to w damskiej torebce przepadnie. Joł. – Wtrącił swym rapem Bee,
Naruto się zaśmiał.
- Powtarzam, nie zamierzam grzebać w cudzej
torebce…
- No Gaara, chodzi o MÓJ telefon…
Choć już od minuty nie grał, to mężczyzna z
westchnięciem zgodził się na wydanie mu komórki z torebki. Co nie okazało się
łatwe, nie wyciągał z niej tego co powinien, a trzy razy wyciągnął jedną
komórkę Hinaty. Za którymś razem wyciągnął odkręconą czerwoną szminkę wraz z
pomazaną od niej ręką.
- W mordę lwią, upierdoliło ci rękę krwią!
- To szminka debilu… Właściwie, to dlaczego ty
nie grzebiesz? – Burknął w stronę Bee.
- Dawałem ci szansę ziomalu, bo przecież
jesteś słaby w przegrywaniu. Joł. – zarapował Bee i odebrał Gaarze torebkę. Ten
spojrzał znacząco na Naruto.
- Zaraz mu jebnę.
- Nie rób mi tego. Nie rozdzielę was, bo
trzymam Hinatę…
Bee się z tym wszystkim nie patyczkował, jak
Gaara. Wysypał zawartość na pobliski stół ping pongowy. Wzrok wszystkich utkwił
na jednym przedmiocie, następnie spojrzeli nieśmiało na Hinatę. W końcu Bee
chrząknął i podał Naruto komórkę. Gaara natomiast znalazł zakrętkę od szminki i
ją na nią nałożył.
- Naruto chyba niedługo zaliczy. Hinata jest
widać przygotowana. – Nie wytrzymał długo bez skomentowania prezerwatywy.
Naruto się wyszczerzył.
- Fajnie.
Po tym komentarzu dobry humor ani na chwilę
Naruto nie opuszczał. Proszę bardzo, od dawna czekał na jakiś znak od
dziewczyny, który zepchnąłby go na TEN tor, ale kicha, a teraz… chyba
wyraźniejszego znaku by nie mógł dostać. A wystarczyło sprawdzić jej torebkę.
Mężczyźni odprowadzili Bee do mieszkania i
oddalili się do swojego, które znajdowało się piętro nad nimi. W środku Naruto
uprzedził przyjaciela, że zaraz wróci. Ułożył w łóżku Hinatę, pozwalając sobie
ją rozebrać do samej podkoszulki. Miała bardzo twardy sen, ale on sam też taki
miał. Uśmiechnął się do siebie i cicho wyszedł do salonu, gdzie czekał na niego
Gaara.
- Fajne etui. – mruknął wskazując na telefon
Naruto.
- Hinata mi kupiła.
- Wystarczyło ci je KUPIĆ byś z niego
korzystał? – Skrzywił się Gaara. – A ja, kurwa, nadwyrężałem swoje gardło…
- Głupi ty.
- Jeb się… - Burknął. Naruto postawił na stole
pół litra czystej i dwa kieliszki.
- Wiem, że to tyle co nic, ale… Tak żeby nam
się dobrze spało.
- Jasne… Gdzie jutro zabierasz Hinatę? Bo
pamiętasz, że…
- Jutro są walentynki. Pamiętam. – Wyszczerzył
się. – Ale zastanawiałem się czy nie fajniej będzie urządzić podwójną randkę.
Ja i Hinata, Ty i Matsuri.
- Już nie jesteśmy razem. – Naruto spojrzał na
niego zaciekawiony. – Nie mogę z nią być, kiedy mój jebany mózg każe mi ją
zabić.
- Szkoda, byłeś z nią szczęśliwy…
- Widocznie szczęście z jedną kobietą nie jest
mi pisane.
- Nie pierdol.
- Mówię serio, nie mogę się z nikim na stałe
wiązać, bo ten psychopata się w mojej głowie odezwie… Nie chcę krzywdzić
bliskich mi osób…
- Z jednej strony rozumiem, a z drugiej… kurwa
no…
- No co zrobisz…
Przez dłuższą chwilę milczeli opróżniając nowo
nalane kieliszki, aż w końcu w Naruto coś nie drgnęło. Uśmiechnął się upiornie.
- Ej, a wytłumacz mi ten twój dzisiejszy tekst
do Hinaty.
- Jaki tekst?
- Tą groźbę… Jak to było… Jak
skrzywdzisz mojego przyjaciela, to pożałujesz. – Zacytował Naruto. –
Nigdy takich rzeczy nie mówiłeś moim byłym.
- I sam widzisz jak to się skończyło. Z tej Yukie się długo
wylizywałeś.
- Propos… ale niech to będzie między nami… -
Spojrzał za siebie dla pewności, w dodatku ściszył głos. – Niedawno chciała do
mnie wrócić. – Gaara parsknął z wyższością.
- Mam nadzieję, że ją pozdrowiłeś. Środkowym
palcem.
Następnego dnia, Hinata w końcu otworzyła
swoje i tak senne oczy. wszystko ją bolało, każdy skrawek ciała, a w głowie się
kręciło, jak jeszcze nigdy. Przetarła dłońmi czoło i odwróciła się na plecy.
Otworzyła leniwie oczy i zobaczyła siedzącego przy niej, uśmiechającego się
lekko Naruto.
- Cześć piękna. – Zaczął a z podłogi podniósł
sporej wielkości bukiet czerwonych róż. – Wszystkiego najlepszego z okazji
walentynek. – Dziewczyna podniosła się do siadu.
- Ojej, Naruto. – Z uciechą przyjęła kwiaty, a
następnie go ucałowała i objęła. – Dziękuję.
- Ja też.
- Ty? – Zachichotała lekko, gdy się odsunęła.
– A za co?
- Za to, że jesteś. – odrzekł, dotykając
palcem czubku jej nosa.