Hanabi jechała samotnie autobusem
do domu, teraz to unikała swojego szkolnego towarzystwa. Całe szczęście pisała
już egzaminy i nie będzie musiała tam wracać. Sasuke ostatnio rozpuścił
naprawdę sporo plotek na ich temat i szybko zostali najbardziej shipowaną parą,
którą notabene nie byli. To ją deprymowało. Po chwili Hanabi szybko wybiegła z
autobusu na przystanek, to nie było jej miejsce docelowe, ale zareagowała
automatycznie na widok sklepu fotograficznego. Z uśmiechem wzruszyła ramionami.
Przeszła przez ulicę i otworzyła drzwi sklepu, jej wejście nie było jakoś
szczególnie uczczone wzrokiem wszystkich – a miała nadzieję, że tak właśnie
będzie. Przy głównym biurko siedziała jakaś dziewczyna z różowymi włosami, do
której przymilał się Kiba.
- Jesteś dzisiaj szczególnie
śliczna. Powinnaś być główną twarzą tego sklepu. Twoje piękno przyciągałoby
tabuny klientów!
Hanabi słysząc ten monolog, miała
ochotę zwymiotować. Pewnie to jest ta była dziewczyna Sasuke. À propos niego,
to kucał niedaleko niej, montując statyw do aparatu. Wzięła głęboki oddech,
przeczesując sobie palcami włosy oraz poprawiając bluzkę. Szczęśliwy uśmiech
numer trzynaście i w drogę! Zbliżyła się cicho do mężczyzny i zakryła dłońmi
jego oczy. Niezbyt spodobała mu się utrata widoczności.
- Hej, no. Nie ruszaj się i
zgadnij, kto przyszedł! - celowo mówiła głośno, aby zwrócić na siebie uwagę
tamtej dwójki.
- Zmieniłaś zdanie? - Uśmiechnął
się lekko i wstał zrównując się z Hanabi. Prawie, bo był od niej znacznie
wyższy.
- Nie mam nic lepszego do roboty,
skoro zniszczyłeś moje życie towarzyskie. Biorę stówę na tydzień. - Wzruszyła
ramionami. Ich głosy były na tyle ściszone, by nikt ich nie słyszał. Sasuke
spojrzał na nią z politowaniem.
- Pięćdziesiąt.
- Stówę.
- Pięćdziesiąt.
- No dobra, dziewięćdziesiąt. -
Westchnęła Hanabi.
- Pięćdziesiąt.
- Osiemdziesiąt?
- Pięćdziesiąt.
- Siedemdziesiąt? - Sasuke wciąż
wyglądał na nieugiętego. Jednak już otwierał usta, aby się zgodzić, lecz Hanabi
go uprzedziła. - To chociaż sześćdziesiąt.
- Pięćdziesiąt. – powtórzył,
wykorzystując jej słabą zdolność do targowania się.
- W takim razie niepotrzebnie
przyszłam. Elo. - Bąknęła, odwracając się, ale Sasuke ją chwycił za ramię i z
powrotem skierował do siebie.
- Zgoda, sześćdziesiąt.
- Oww, wiedziałam! Jesteś
wspaniały...! - Zawołała, rozmyślając nad kolejnym ruchem. W końcu zdecydowała
się szturchnąć go pięścią w ramię. - Tygrysku!
- Hanabi...? - Zawołał niepewnie
Kiba. Dziewczyna mrugnęła do Sasuke i odwróciła się, udając zdezorientowanie.
- O, Kiba. Cześć.
- Co? To wy się znacie? - Wtrącił
się Sasuke, niestety aktorem był marnym, Hanabi dała mu o tym znać, patrząc na
niego jak na przygłupa.
- Coś dziwnie mówisz, wiesz?
Lepiej tego nie rób. - Poradziła.
- Spotykacie się? – Zapytał Kiba
z niedowierzaniem.
- No tak. Od całkiem niedawna. -
mruknęła Hanabi.
- Kilku dni. - Wtrącił Sasuke.
- Dokładnie. Od trzech.
- Od dwóch. - Powiedzieli w tym
samym czasie. - Faktycznie, dzisiaj już czwartek.
- Och, ty mój głupolu! -
Uśmiechnęła się słodko dziewczyna, a Sasuke niespecjalnie.
- Nie wyglądacie jak para…
- Racja, nie wyglądamy, ale
chemii między ludźmi nie widać. To się czuję. Prawda - zaczęła, klepiąc Sasuke
w pośladki. - tygrysie?
Sasuke wytrzeszczył oczy wobec
tego, co się właśnie stało. Był w takim szoku, że ledwo mógł się skupić na
odgrywaniu roli. Zerknął mimowolnie w stronę Tayuyi, która widać było, że
przekonała się o swoim zwątpieniu. Mężczyzna chciał niby dogryźć tylko Kibie,
ale wywołanie zazdrości w Tayuyi też byłoby mile widziane. Jednak to chyba
właśnie stało się niemożliwe.
- Ta. Chodź ze mną do gabinetu,
króliczku. - Poprosił uprzejmie.
- Dlaczego? Przecież rozmawiamy.
- Nalegam.
Tak nalegał, że pociągnął ją za
nadgarstek do ustronnego pomieszczenia, jakim był jego gabinet.
Sasuke zamknął za sobą drzwi i
spojrzał na Hanabi, która zdążyła już się rozgościć w jego skórzanym fotelu.
- Co to było?!
- Co?
- Klepnęłaś mnie! - Warknął, a
Hanabi parsknęła śmiechem.
- Aha. I co? Chyba nie czujesz
się przez to zgwałcony? – Zapytała z niewinnym uśmiechem.
- Ty się mścisz, tak? Tylko
dlatego się zgodziłaś.
- Nie. Najlepsze jest to, że w
ramach układu nie muszę. Taka jestem. Kiba na bank to kupił.
- Powątpiewam, masz przestać,
jasne? Zachowuj się, jak przystało na dziewczynę. - Hanabi przewróciła oczami,
opierając się znudzona na fotelu i wysłuchując reprymendy.
- Czy to związek udawany, czy
nie, zamierzam w nim być sobą, jak Kiba ma się nabrać, to lepiej niech będzie
po mojemu. – Uśmiechnęła się prowokująco. - Także niech twoja pupa się
przyzwyczaja.
- Nie zaczynaj ze mną szczeniaro.
- syknął, nachylając się do fotela i opierając rękoma o podłokietniki. -
Potrafię się odgryźć.
- Dobrze. Będzie śmiesznie -
mruknęła, klepiąc go po policzku. - tygrysku.
Sasuke nie był zadowolony z
takiej odpowiedzi. Na dzień dobry stracił nad nią kontrolę, ukucnął przed nią
załamany. Tayuya nie da się nabrać, że ma teraz taką śmieszną i niedojrzałą
dziewczynę. Szlag by to, że też nie jest podobna do siostry. Hanabi przyglądała
mu się z rozbawieniem, a następnie jej wzrok spoczął na leżącym na biurku
tablecie graficznym.
- O mój Boże! – zawołała,
odwracając się gwałtownie na krześle. Sasuke niechcący przez to oberwał. –
Cintiq 24HD!!! – Zapiszczała, mogąc choćby dotknąć.
- Znasz się na tym?
- Ja żyję rysowaniem, graficznymi
duperelami i tak dalej… Mogę przetestować?
- Tylko nie zepsuj.
- Nie matkuj mi.
Następne kilka minut spędzili w
gabinecie testując tablet na jakiś zapisanych tam zdjęciach Sasuke. On używał
tabletu do obróbek zdjęć. Hanabi wolała rysować, ale fotografię były cudowne,
dorysowywała do nich różne rzeczy. Mężczyzna przyglądał się uważnie jej
poczynaniom i musiał przyznać, że była niezła. Nachylił się ku niej i ujmując
dłoń, w której trzymała rysik, nakierował ją w dobre miejsce. Wtedy do gabinetu
wszedł Kiba, Sasuke widząc jego minę, odczuł satysfakcję.
- Jesteśmy zajęci. – Wyolbrzymił,
bo nie robili nic prócz zabawy funkcjami.
- Musimy pogadać. Sami. –
zapowiedział Kiba. Sasuke się wyprostował.
- Króliczku?
- Okej. Ja tu zostanę. –mruknęła,
nawet na chwilę nie przestając rysować. Sasuke nie wytrzymał jej pyskowania i
wyrwał jej rysik z ręki, po czym naprawdę, naprawdę spokojnie powiedział.
- Wolałbym, abyś to ty wyszła.
- Dobra, jak chcesz… - Burknęła,
wstając fotela i ku zaskoczeniu Sasuke, dała mu buziaka w policzek. – Będę
tęsknić… tablecie!
Mrugnęła roześmiana do Sasuke i
skierowała się do drzwi. Mężczyzna położył rysik na biurko i usiadł na swoim,
wygrzanym przez Hanabi miejscu. Uraczył Kibę triumfalnym uśmiechem, co go tylko
rozdrażniło.
- Słuchaj ciole! Dobrze wiem, w
co pogrywasz! Zacząłeś randkować z Hanabi, by mi dokuczyć, ale się pomyliłeś.
Ona mnie już nie interesuje, ale to wciąż moja przyjaciółka! Zostaw ją i nie
mydl oczu. Pogódź się z rozstaniem z Tay, jak przystało na mężczyznę! – Sasuke
słuchał ze znudzeniem tego gadana, nawet ziewnął. – Nie mścij się na mnie
wykorzystując Hanabi.
- Nie jesteś pępkiem świata,
Kiba. Spotykam się z Hanabi, bo jest w sumie ładna i wiele nas łączy.
- Na przykład?
- Grafika komputerowa. – Odparł
od razu ucieszony sytuacją sprzed chwili.
- I? – Pytał dalej, a Sasuke się
skrzywił.
- Niech cię to nie obchodzi.
- To z nią zerwij!
Sasuke zmrużył oczy na
współlokatora, a potem wpadł na pewien pomysł. Wstał z fotela i polecił Kibie
ze sobą pójść. Wychodząc z gabinetu rozejrzał się za Hanabi, która majstrowała
ze śrubokrętem przy statywie, który zaczął niedawno skręcać. Serce mu
stanęło, bo dzisiaj go otrzymał pocztą, plus trochę kosztował. Podbiegł do niej
i wziął jej z rąk przedmioty.
- Mówiłem, byś niczego nie
ruszała!
- E, nie? Nie mówiłeś. Pierwsze
słyszę… Dokręć tę śrubkę i gotowe. – Sasuke spojrzał na nią dziwacznie. Ona
niby by to skręciła w kilka minut? Skoro sam skręca od trzech godzin. – Na
bank, tak jest napisane w instrukcji.
- Jest po niemiecku.
- Ale ma logiczne rysunki. –
Hanabi wstała z ziemi i pokazała mu książeczkę z instrukcją. – Zresztą jest po
hiszpańsku, a nie po niemiecku, mój głupi tygrysku. – Bąknęła.
- Ja bym jej posłuchał. – Wtrącił
Kiba. – Ma jakąś smykałkę do manualnych rzeczy. Kiedyś naprawiła mi rower. –
Hanabi parsknęła śmiechem.
- Ze strachu, bo sama go wpierw
zepsułam.
- Hehehe… Co?
- Co? – Powtórzyła nerwowo. Sasuke
odłożył przedmioty na ziemię i się wtrącił w ich sielankową dyskusję.
- Według Kiby powinniśmy zerwać.
- Serio? – spojrzała z uniesioną
brwią na Kibę. – Bo?
- Bo… Nie pasujecie do siebie. –
Hanabi spojrzała na niego niezrozumiale. – No weź, co ci się w nim niby podoba?
- Oj Kiba czy to nie oczywiste?
Uwiodły mnie jego… - Zamyśliła się, wiodąc wzrokiem po jego ciele. – No
wiesz... to widać gołym okiem… - Grała na zwłokę, szukając w Sasuke atutów.
Mężczyzna był mocno zdziwiony, że się tak długo zastanawia, uważał się za
atrakcyjnego. Po sekundzie zauważył, że z zastanowieniem wgapiała się w jego
krocze. Zasłonił je rękami, posyłając oburzone spojrzenie. – O uśmiech chodzi.
– odparła bez namysłu.
- Uśmiech? – Zapytał Kiba. –
Sasuke się nie uśmiecha. – Ten parsknął śmiechem na ten wywód.
- Rzeczywiście… - Skrzywiła się
Hanabi.
- Ślepi jesteście?! – Warknął
Sasuke.
- Nie martw się kochanie.
Ograniczysz botoks i będzie cacy. – Zaśmiała się Hanabi, po czym zwróciła do
Kiby. – A ty się odwal, bo pomyślę, że mi zazdrościsz!
- Nie mam czego! – Burknął Kiba i
złapał ją za ramiona, odciągając na bok. – Słuchaj, on z tobą pogrywa, by się
na mnie zemścić, nie żywi do ciebie żadnych uczuć i ty też nie powinnaś. Jak o
nim gadaliśmy, to sama stwierdziłaś, że Sasuke to wymoczek i pierdoła. – mówił,
nawet nie zważając, że ten stoi obok i wszystko słyszy.
- Nie znałam go osobiście. –
Dziewczyna przewróciła oczami. – Teraz mogę stwierdzić, że znam większe
pierdoły. – Odtrąciła ręce mężczyzny i podeszła do Sasuke. –Nie martw się,
tygrysku, możemy obgadać Kibę, żeby było po równo. Wymyślimy mu ksywkę…
- Może Kupa? – Zaproponował
Sasuke. Hanabi parsknęła śmiechem.
- Siusiaka nic nie przebije. –
Prychnął Kiba.
- Możliwe, ale ja tam bardziej od
kup wolę siusiaki. – mruknęła Hanabi zalewając się łzami śmiechu z własnej
wypowiedzi. Obaj mężczyźni nie byli zadowoleni z tego zdania.
- Jako twój przyjaciel radzę ci
zmienić typ. – Burknął szatyn. – Nie chcę, byś cierpiała.
- Nic ci do tego, ok? Sasuke jest
moim chłopakiem i nic ci, kurwa mać, do tego! – Krzyknęła, po czym wzięła
głęboki, uspokajający oddech.
- W porządku? – Zapytał Sasuke,
trochę zaniepokojony.
- Nie wiem… Przytul mnie.
Poprosiła Hanabi, mężczyzna
niepewnie przycisnął ją do siebie, a po chwili ruszyli do gabinetu, ponownie
się w nim zamykając. Chciał zaproponować jej wodę, ale wszystko wskazywało
teraz na powrót do normalności. Udawała? Sasuke nie mógł wyjść z szoku.
- Ej, możemy się trochę po
spotykać przez jakiś czas? Trudno być twoją dziewczyną i nic nie wiedzieć. –
Skrzywiła się i wzięła do ręki plakietkę. – Uchiha Sasuke, dopiero teraz
poznałam twoje nazwisko. – odłożyła z powrotem na biurko. – Głupie.
- Może lepiej wyślijmy sobie
informacje o sobie?
- Nic nie zapamiętam. –
stwierdziła, opadając na skórzany fotel. – Co jest? Boisz się we mnie zakochać?
- Raczej obawiam się, że ty
zakochasz się we mnie. – powiedział Sasuke, a Hanabi parsknęła śmiechem.
Blisko dwudziestej trzeciej
godziny pod blokiem Tenten, przy trzepaku zbierała się banda niezbyt lubianych
przez mieszkańców, chuliganów. Palli szlugi, pili piwsko lub rozmawiali w
bardzo wulgarny sposób. Kankuro pasowało takie towarzystwo. Takie luźne
znajomości, gdzie nie uważa, by kogoś nie urazić, niemniej szacunek do siebie
nawzajem ma.
Szatyn ciągle zerkał w stronę, z
której zwykle pojawiała się Tenten. Po ostatniej jej ucieczce uznał za punkt
honoru, by wyjaśnić jej, że wcale się na nią nie gniewał. Teraz w końcu miał
czas, dużo czasu, który z chęcią by z nią spędził w łóżku. Kobieta jednak długo
się nie zjawiała.
- Kankuro, chcesz papierosa? –
Zapytał jeden z jego kolegów, wyciągając do niego paczkę.
- Nie, dzięki.
- Nic się dzisiaj nie odzywasz. –
Zauważył białowłosy mężczyzna. Kankuro jednak wzruszył ramionami. – Stało się
c…
- Jest. – powiedział do siebie
Kankuro i zaczął iść do znajomej postaci. – Tenten, cześć mała.
Kobieta nawet nie odwróciła się,
słysząc swoje imię, wypowiedziane znajomym głosem. Szła dumnie przed siebie,
chcąc pojawić się w domu i ukochać poduszkę. Kankuro nie był zadowolony z tegoż
olania, przyspieszył jeszcze bardziej, a będą tuż przed nią, nie wahał się
zablokować jej drogi własnym ciałem.
- Nie ignoruj mnie.
- Dobra, a ty w zamian się odsuń.
– Burknęła, ale nic się w tym kierunku nie zmieniło.
- Jeśli chodzi o ostatnio, to się
na ciebie nie gniewam. – Tenten spojrzała w końcu na mężczyznę, lecz minę miała
mocno zdezorientowaną. – A ty się nie musisz wstydzić.
- Nie mam czego…
- Dokładnie. Zasypianie, jest
normalne, szkoda, że w takiej chwili, ale możemy to powtórzyć… - Uśmiechnął się
kusicielsko.
- Nie.
- Co…?
- Nie. – Powtórzyła Tenten i
wyminęła go, idąc do mieszkania. Kankuro obejrzał się na nią natychmiast i
złapał za nadgarstek. – Puszczaj, bo doniosę na ciebie na policję! – Warknęła.
- Chwila. Co ci się stało?
Przecież było okej.
- Wcale nie! Nie było! Zostaw
mnie.
Burknęła Tenten tym razem już bez
protestów mogła spokojne pójść do swojej klatki schodowej, pozostawiając za
sobą zdurniałego do reszty Kankuro. Nie do wiary, że pomyślał, że Tenten
wstydzi się zaśnięcia… powinien zastanowić się nad sobą – myślała wzburzona z
każdą sekundą. Sama chciała jednak czegoś poważniejszego, a Kankuro pewnie do
tego nie dojrzał. Wolała zdusić w zarodku zauroczenie jego osobą.
Siedzenie w klasie i
wysłuchiwanie profesora na wykładach nie zawsze było ciekawe, dzisiaj jednak
dwa razy bardziej, ponieważ nawet Gaara się wyłączył. Nie miał siły myśleć nad
tematem zajęć, tym bardziej że jego myśli krążyły wokół pewnej osoby. Wokół
Sary, od tej pierwszej rozmowy właściwie ani razu się nie odezwała, nie oddzwoniła,
nie odpisywała na smsy i to cholernie mężczyznę bolało. Cisza zawsze była
nieznośna, szczególnie od osoby, z którą poczuło się pewną więź. Nawet w głowie
to było absurdalne, ale nic nie mógł na to poradzić, że ostatnie zachowanie
Sary go poruszyło do poważnego stopnia.
- Gaara. Gaara. Gaara. Ej. –
Zawołał Naruto szeptem, koniec końców szturchając go łokciem.
- Co chcesz?
- Telefon ci wibruje, nie
czujesz? Albo nie słyszysz?
Mężczyzna faktycznie nie poczuł
żadnego drgania. Wyjął z kieszeni telefon, aby go całkowicie wyłączyć, ale z
wrażenia na wieść, kto do niego dzwoni, wstał gwałtownie z krzesła i zwrócił na
siebie uwagę grupy. Jednak go to nie obeszło, Naruto zauważył radosne rysy na
twarzy przyjaciela.
- Przepraszam. – Zaczął Gaara
zabierając swoją torbę i notatnik z ławki. – Muszę odebrać, to pilne.
- Rozumiem. – Skinął głową
profesor.
Gaara wyszedł czym prędzej i
nawet nie pożegnał się z Naruto. On sam był tym wielce zdziwiony. Po zamknięciu
za sobą drzwi odebrał telefon, a inne trzymane przedmioty wyleciały muz ręki.
- Sara! – Zawołał radośnie, po
chwili jednak zdając sobie sprawę z tego, jak kretyńsko zabrzmiał. – To znaczy,
ekhm, cześć.
- Haha, wiesz, nie sądziłam, że
tak się ucieszysz. – Zaśmiała się Sara. – Trochę jak Okami.
- Okami…?
- Moja psina. – Wyjaśniła. – Mogę
wyjaśnić skąd ten brak odzewu.
- Nie musisz… - powiedział Gaara,
chyba nawet nie chciał słuchać, spodziewając się najbardziej typowego
scenariusza. Że musiała przemyśleć znajomość, że nie chciała się w przyszłości
czuć winna, jeśli coś by się stało.
- Ćwiczyłam do roli. Strasznie to
wszystko wyczerpujące… dzwonię do ciebie z sali gimnastycznej, w której ćwiczę
układy.
- Czyli… - Gaara w końcu
pomyślał, aby zebrać wszystkie swoje rzeczy z ziemi i ruszyć do domu. –Czyli
nie masz za wiele czasu na rozmawianie?
- Chcesz pogadać? Stało się coś?
- Nie, nic z tych rzeczy.
- Nie strasz. – Odetchnęła Sara.
– A o co innego chodzi?
- Wiesz, chciałbym cię trochę
poznać. – powiedział, a po drugiej stronie zapadła cisza. Gaara się podenerwował.
– Czy to będzie w porządku poznać swoją wybawicielkę.
- Nie wiem. Chyba nie…
- Więc…
- Mam chłopaka. – Przerwała tą
informacją. – Przepraszam, że to tak dziwnie zabrzmiało. Nie chcę, byś sobie
robił nadzieje, jeśli robiłeś. Mam bujną wyobraźnię.
- Szczerze mówiąc, to robiłem.
- Och… - wymsknęło się Sarze, a
potem nie wiedziała, jak wybrnąć z tej krępującej ciszy. Po chwili do sali, w
której była wrócili z przerwy inni tancerze. – Poczekaj chwilkę, dobrze?
Oddzwonię za pięć czy dziesięć minut.
- Rozumiem, jak nie możesz gadać.
– powiedział Gaara.
- Ale…
- Nic mi się nie stanie. Nie
zabije się, jeśli o tym myślałaś.
- To nie tak, ja…
- Wracaj do pracy. Cześć.
Gaarę ogarnęła wściekłość. Tak
długo czekał na telefon Sary, a wszelkie jego nadzieję spełzły na niczym. Sam
nie wiedział, kiedy i na czym oparł, że dziewczyna i on by do siebie pasowali,
ale odtrącenie bardzo go bolało. W jednej chwili zadecydował zablokować i
usunąć numer Sary. Skasował też historie i smsy. Wolał zapomnieć.
W tym czasie Sara ćwiczyła swój
układ w sali, jednak była w tym kompletnie drętwa. Przeprosiła grupę i
przełożyła naukę na następny dzień. Będąc sama w szatni zadzwoniła do Gaary,
bezskutecznie, a nawet dostała powiadomienie o zablokowaniu numeru przez
abonenta. Zdziwiła się i trochę w złości zaczęła mówić do siebie, jednocześnie
się przebierając.
- No co za pajac! – Warknęła,
rzucając bluzkę w swoją torbę. – Nic ci nie zrobiłam, to nie moja wina, że
sobie wyobrażasz jakieś głupoty! Nic ci nie sugerowałam…! Chyba… - Zastanowiła
się, ubierając powoli spodnie. – Nie. Nic nie zrobiłam. Byłam uczciwa! Tak się
wściekać, bo korzystam z życia i jestem w związku, no doprawdy! Co za głupi,
infantylny typ! Gdyby mnie widział, to by się nie dziwił, że taka laska nie
jest samotna. – Burknęła, zapinając swoją kurtkę. Ostatni raz spróbowała
zadzwonić, ciężko przy tym wzdychając. Efekt jednak był ten sam. – Dobrze się
stało, Saro! – Zapewniała siebie. – Nawet go nie znasz, niech ci nie żal…
Kiedy Naruto wrócił do
mieszkania, to czekał tam już na niego Menma wraz z Shino, jego współlokatorem.
Przywitał się z nim mocnym uściskiem, brat poklepał go po plecach. Nie zdobyłby
się na jeszcze więcej czułości. Menma jeszcze się nie rozpakował ani nic, wolał
czekać na Naruto nim wejdzie do jego pokoju. Teraz w końcu było mu to dane,
blondyn był zadowolony, że ten na niego czekał. Przygotował się już wcześniej i
był ciekawy reakcji.
Otworzył drzwi swojego pokoju.
Menma zmierzył wzrokiem pomieszczenie. Łóżko Naruto w jednym kącie pokoju, w
tym przeciwległym został rozłożony i całkiem, całkiem zaścielony materac.
Blisko grzejnika, by było ciepło albo by Menma uderzył się tam od czasu do
czasu w głowę. Półka ze sporymi szufladami na ubrania i biurko zawalone
tysiącem kabli i pierdół. Szatyn rzucił delikatnie torbę na materac.
- Ta miska dla psa przy materacu…
- Skomentował zobojętniale. Naruto się wyszczerzył.
- Nie możesz teraz powiedzieć, że
o ciebie nie dbam!
- Dorośnij, braciszku. –
Uśmiechnął się Menma, mierzwiąc mu złośliwie fryzurę. – Całkiem tu masz przyjemnie.
– Dodał, siadając na łóżku brata.
- Dzięki. Nie narzekam. – Naruto
usiadł na krześle przy biurku. – Moje centrum dowodzenia! – Wskazał na laptop i
masę swoich innych urządzeń. – Włączę jakąś muzę.
- Dobra. Mam nadzieję, że nadal
mamy dość podobny gust.
- Mój się nie zmienił.
- Mój też. – stwierdził Menma i
spojrzał na lewo. Uniósł brew do góry i wziął do ręki coś interesującego.
Uśmiechnął się szeroko, poznając podobieństwo laleczki. – Ładne. Sam robiłeś? –
Zapytał. Naruto zerknął na niego, a potem natychmiast wyrwał mu rzecz z rąk.
- Nie ruszaj!
- Nie ma się czego wstydzić.
- Nie wstydzę się. To po prostu
moje. Prezent. – Dodał, przyciskając do siebie rozkosznie laleczkę. Menma
uśmiechnął się, jednocześnie patrząc na brata z politowaniem.
- Urwiesz jej głowę, jak będziesz
tak tarmosił.
- Nie urwę!
- Zobaczymy.
- Skończ siać ten swój pesymizm.
– Burknął Naruto, odkładając dla pewności swoją Hinatkę na biurku, opierając o
ekran laptopie. – Będziesz coś robił wieczorem?
- Jeszcze dzisiaj mam spotkanie.
O osiemnastej i nie wiem, do której potrwa.
- To lipa.
- Bo?
- Chciałem, byśmy poszli dzisiaj
na deskę na przykład. A stamtąd pewnie Temari by nas zaprosiła do siebie i
Shikamaru. Nic wielkiego, ale nie nudziłbyś się. – powiedział pewnie Naruto włączając
swoją rockową playlistę. Menma spojrzał na brata.
- Przecież ty możesz śmiało iść.
Nie przejmuj się mną.
- E tam. Bez ciebie, to nie chcę.
– Bąknął, a wtedy poczuł w kieszeni wibracje swojego telefonu. Uśmiechnął się
szeroko. – To…
- Hinata. – mruknął Menma. –
Uśmiech cię zdradził. To ja wyjdę…
- Nie musisz, o tej porze zwykle
dzwoni na pięć minut. Wypakuj się za ten czas. – Zaproponował Naruto, a brat
skinął głową na znak zgody.
Szatyn wstał z łóżka i uklęknął
na swoim materacu przy torbie. Nie wziął wielu rzeczy, tylko to, co
najpotrzebniejsze. Nie był wścibski, ale nie dało się nie słyszeć prowadzonej
przez Naruto konwersacji. Podziwiał jego otwartość w tej sytuacji, sam nie
potrafił rozmawiać z kimś w towarzystwie.
- Co będziecie robić? – Zapytała
Hinata.
- Nie wiem. Menma ma dzisiaj
jakieś spotkanie w pracy i nie wie, o której wróci. Pewnie dopiero wtedy coś
wymyślę. – mruknął Naruto.
- Na pewno będziecie się dobrze
bawić. Naruto…
- Hm?
- Jeżeli w planach będzie
alkohol, to proszę, nie przesadź.
- Nie martw się, kochanie, będę z
Menmą, a on jest za drętwy na takie eskapady. – Zaśmiał się, zerkając na brata.
Ten uniósł brew w niezrozumieniu. – Długo rozmawiamy, masz mały ruch w knajpie?
- Skończyłam pracę wcześniej.
Neji miał coś pilnego do załatwienia, to opiekuję się moją bratanicą, Sorą. –
odpowiedziała Hinata. – Właśnie leżymy sobie na macie i bawimy się maskotkami.
- Co ja bym dał, by to zobaczyć.
- W końcu zobaczysz. – mruknęła.
– O właśnie, à propos zobaczenia, mogłabym do ciebie przyjechać na weekend
majowy?
- O rany, jeszcze pytasz? –
Zapytał z szerokim uśmiechem Naruto. – Nie mogę się ciebie doczekać, słońce!
- Ja też. Kocham i tęsknie. –
rzekła słodko. Wtedy zauważyła w progu, przechodzącą przez przedpokój siostrę.
– Dobra, Naruto. Muszę kończyć, pozdrów brata. Bawcie się dobrze!
Po usłyszeniu pożegnania
rozłączyła się, wstała z podłogi, zostawiając na niej dziewczynkę i stanęła w
progu, by mieć ją na oku i móc jednocześnie pomówić z Hanabi. Na jej widok ją
jednak wcięło. Wyglądała naprawdę ślicznie w czarnej, zwiewnej sukieneczce i
założonej na ramionach różowej, przedłużanej narzucie. W dodatku spięła włosy w
dwa luźne kucyki i delikatnie się umalowała.
- Gdzie się wybierasz,
siostrzyczko? – Dziewczyna spojrzała na nią, zastanawiając się, czy jej
powiedzieć, czy nie. Hinata się uśmiechnęła. – Wyglądasz naprawdę ładnie.
- A przestań! – Machnęła ręką,
szeroko się uśmiechając. – To tak, żeby oczy mu wyszły z orbit. Ostatnio śmiał
mi powiedzieć, że śmiesznie się ubieram.
- Mu? Czyżbyś randkowała Hanabi?
– w odpowiedzi ta z uśmiechem przyłożyła palec do ust.
- Ani słowa tacie.
- Kto to jest? Znam go?
- No. Ale kiedy indziej ci
opowiem, jestem już spóźniona. – powiedziała, związując swój trampek.
- Trampki do sukienki…?
- Nie lubię szpilek… Poza tym,
kto wie, może zrobię mu kawał i będę musiała uciekać? – Zaśmiała się, a Hinata
razem z nią. Cała Hanabi. Kiedy chwyciła za klamkę, drzwi otworzył również
Hiashi. – Ooo, cześć tato! – mruknęła, całując ojca w policzek. Potem zrobiła
to jeszcze raz. – Pa tato!
- Hej, hej! – Zawołał, lecz i tak
go z łatwością wyminęła i biegła przed siebie. – Dokąd biegniesz?!
- Nie mam czasu, jestem już
spóźniona!
- Hanabi! Hanabi! Przed
dwudziestą pierwszą cię widzę w domu! – Zawołał surowo, ale nie sądził, by został
usłyszany. Z westchnięciem wszedł do środka. – Wiesz, gdzie poszła?
- Mnie samą to ciekawi. –
Uśmiechnęła się, następnie dając ojcu buziaka. – Jak minął dzień?
- Bez problemów. – mruknął,
zdejmując buty. – Na dworze zimno, a twoja siostra była ubrana, jakby lato
było… - Burknął, dołączając do niej do salonu, lecz obserwował jej zabawę z
kanapy.
- Pewnie będzie przez większość
czasu w jakimś pomieszczeniu. – Hinata wzruszyła ramionami, a po chwili wzięła
w ramiona Sorę i usiadła z nią przy ojcu.
- Daj mi tę ślicznotkę.
Hiashi wziął w ramiona
dziewczynkę i zaczął się z nią wygłupiać. Mała uśmiechała się, dotykając
zmarszczek na twarzy Hiashiego. Hinata z uśmiechem położyła podbródek na swoim
skulonym do siebie kolanie. Jej ojciec zachowywał się przy przyszywanej wnuczce
zupełnie jak nie on.
- Pasuje ci bycie dziadkiem. –
Skomentowała, po czym ugryzła się w język. Hiashi spojrzał na córkę, nie
wyrażając tym żadnych emocji.
- Mam nadzieję, że mnie nim
uczynicie. Lecz dopiero po ślubie. – Dodał stanowczo, a Hinata przytaknęła
tylko głową. – Nie podobało mi się, co zrobiliście ostatnio.
- Wiem…
- Nie spodziewałem się po tobie
takiej lekkomyślności.
- Po prostu go kocham, tato.
Hiashi nie skomentował już tego,
nie rozmawiali na ten temat. Nie uważał, żeby miłość była wytłumaczeniem, nie
wiadomo jak wielka. Hinata natomiast czuła się pewna uczuć, zarówno własnych,
jak i swojego chłopaka. Bez oporów by to powtórzyła.
Późnym wieczorem Naruto i Menma
siedzieli w pokoju i gadali, słuchając muzyki. Shino spędzał wieczór bądź i
całą noc u swojej dziewczyny. Bracia nigdzie nie wyszli, tylko zostali w domu,
Menma był domownikiem, dla niego najlepsze imprezy były w zaciszu domowym.
Naruto nie miał w sumie nic przeciwko. Leżał na brzuchu w swoim łóżku, obok
siebie miał kubełek z ramenem i grał w grę na przenośnym Nintendo. Menma
natomiast sam się zgłosił do korekty pracy magisterskiej swojego brata. Całkiem
nieźle, prosto i ciekawie napisana z wyjątkiem masy błędów ortograficznych,
interpunkcyjnych, gramatycznych i tym podobnych. Czasem nie wytrzymywał.
- Ale z ciebie osioł, Naruto. –
Burknął szatyn. – Budżet przez rz, parlament przez ę, korzystać przez ż z
kropką… Po wejściu na teren zabezpieczony... - czytał Menma pod nosem - należy
się wygelimitować. Co? Co zrobić? - Parsknął na głos, a jego reakcja tylko
podminowała blondyna. W końcu z westchnięciem uderzył głową w ekranik konsoli.
- Ty miałeś poprawiać, a nie
komentować!
- Tak się nie da, nawet nie
wiesz, jak ta pisownia kuje w oczy!
- To nie poprawiaj. – Naruto
wzruszył ramionami. – Hinata do mnie przyjedzie i poprawi.
- Rozpłacze się, musząc cię
poprawiać... Spojrzy w ekran i powie „rany, co za debil”.
- Wiesz co?
- Co?
- Spierdalaj.
Burknął Naruto, a po chwili
usłyszał dzwonek do drzwi. Wstał z łóżka i z radością poszedł otworzyć. Okazało
się, że to Gaara, jego towarzystwo będzie ulgą. Od razu wprowadził go do pokoju
i przywitał ze swoim bratem. Potem trochę się pochrzaniło, bo oboje zaśmiewali
się z błędów Naruto, nawet umówili się razem na jutro do księgarni, by kupić dla
blondyna słowniki. Dwa śmieszki.
Godzinę później wszyscy troje
wyluzowali się przy pomocy browarków, które przyniósł ze sobą Gaara. Menma
nadal się nie poddawał w związku z pracą magisterską Naruto, ale miał podzielną
uwagę.
- W ogóle jak tam związek z
Samui, Gaara? – Dopytał Menma. Naruto się rozkaszlał, zwracając na siebie
uwagę. Szatyn uniósł do góry brew.
- Zerwaliśmy. – odpowiedział na
zadane pytanie.
- Och…
- No. – mruknął, odpijając łyk
piwa z puszki.
- Kiedy?
- Pamiętasz, jak się ostatni raz
zobaczyliśmy? – Menma skinął wtedy głową. – No to wtedy.
- Zaraz pomyślę, że to moja wina…
- Sam zobaczyła was razem, potem
pytała Gaarę o ciebie. – Tłumaczył Naruto. – Ten w końcu zapytał Sam, kim dla
niej jesteś, to ona gadała mu o tobie przez bite cztery godziny. – mówił to,
nie kryjąc rozbawienia. Gaara wyszedł na frajera, a Menma ma psychofankę,
zabawne. – Ona cię nadal zajebiście kocha.
- Zawsze miała nie po kolei, ale
sądziłem, że po pięciu latach jej przeszło… - Zakłopotał się Menma.
- Pewnie robi sobie nadzieje, bo
piszecie ze sobą maile. – domniemywał Gaara.
- Odpisuję jej raz na jakiś czas,
co miesiąc lub dwa.
- Sam wiele chyba nie potrzebuje.
– mruknął Naruto.
- Biologiczny ojciec Samui miał
na imię Sam. – powiedział w końcu Menma. – Gość tłukł jej matkę i ją, gdy była
mała. Na koniec powiesił się na jej oczach. Ona nienawidzi, gdy się tak na nią
mówi, Naruto. – Blondyn na tę odpowiedź wytrzeszczył oczy. Poczuł wstyd.
- Nie wiedziałem… Nigdy nie
wydawała się na mnie zła za to, jak na nią mówiłem…
- Bo jesteś bratem Menmy. –
Zauważył Gaara. – Z miłości do niego przymyka oko na twój jęzor. – Z uśmiechem
upił łyk piwa. – Zmieńmy temat.
- Ok… Jakieś propozycje…? –
Zapytał Naruto, ale odpowiedziała mu cisza. Po chwili wpadł na pomysł. – O, a
właściwie to, kto do ciebie zadzwonił na zajęciach? – Gaara od razu
spochmurniał, za to Menma spojrzał na towarzystwo pytająco. - Gdybyś widział,
jak wybiegł z sali, jak z procy!
- Dzwoniła Sara…
- Uuu!
- Kim jest Sara? – Dopytał Menma.
- Jego bratnia du…
- Już nikt – Wtrącił Gaara.
Naruto spojrzał na przyjaciela ze zdziwieniem.
- Jak to?
- Miała chłopaka. Niepotrzebnie
się nakręcałem, więc sobie od razu odpuściłem. – odpowiedział, wzruszając
ramionami. Naruto umilkł, nie wiedząc, co ma odpowiedzieć.
- Ile byliście razem? – Dopytał
Menma.
- Nie byliśmy razem…
- Nie rozumiem…?
- Rozmawiamy przez telefon… -
Gaara nagle zaczął zdawać sobie sprawę, jak głupio rozumował, jak głupio
postąpił. Czuł ogarniający spazm wstydu.
- I tylko po tym czegoś od niej
oczekiwałeś? – Menma uniósł brew. – Jak ją poznałeś, że cię zauroczyła?
Pracownica sex-telefonu?
- Poznałem ją, dzwoniąc na
telefon zaufania…
- Po co tam dzwoniłeś?
- Menma, daj mu spokój… - Wtrącił
Naruto.
- By sobie ulżyć. – odpowiedział
Gaara.
- W czym? – Zapytał ponownie
szatyn.
- Jestem schizofrenikiem.
Po tej wypowiedzi ugryzł się w
język, to było żenujące. Nie rozumiał, dlaczego powiedział to na głos. Menma
spojrzał pytająco na brata, mając nadzieje, że wszystko okaże się niezbyt
śmiesznym żartem. Niestety atmosfera w pokoju zrobiła się poważna. Szatyn wstał
od biurka i oznajmił zebranym pójście do toalety.
- Bez obaw, on nikomu nie powie.
– zarzekł się Naruto.
- Ta, ale ja już pójdę.
- No przestań, nie wygłupiaj się
i siedź.
- Nie chcę, aby czuł się w mojej
obecności niekomfortowo, a tak jest na pewno...
- To tylko Menma. Może się tak
czuć. – Naruto wzruszył ramionami. - Zresztą wierz mi. Lata mu to koło dupy.
Wszyscy na bank mają to gdzieś, bo wiedzą, jaki jesteś spoko. Po cholerę sobie
wciskasz takie jebnięte scenariusze?
- Z autopsji wiem, jak jest. –
stwierdził Gaara.
- Kurwa mać! – Warknął Naruto,
pociągając za kołnierz kumpla. Oddech blondyna przyspieszył. - Nie żyj ciągle
przeszłością. Ja cię akceptuję, ta Sara też mogła być twoją kumpelką, gdybyś
nie zachował się jak dzieciak. Hinata cię akceptuje i Menma na pewno też, jak
wróci, to go zapytamy, niewierny Tomaszu. – Odepchnął go do tyłu.
- Twoja dziewczyna wie?
- Taa… - Przyznał skrępowany. Za
dużo powiedział.
- Miałeś zachować to dla siebie…!
– Warknął. – Od kiedy?
- Od grudnia, ale zauważ, że z
szacunku nie pisnęła ani słowa! – Dodał natychmiast. Poczuł, jak ciężko mu
łapać oddechy, a wtedy też do pokoju wszedł Menma. – Nareszcie! Powiedz Gaarze
czy przeszkadza ci jego choroba?
- Eee… Ale w czym?
- Widzisz? – Bąknął Naruto do
przyjaciela. – Nie jest ważne, na co chorujesz, jak wyglądasz czy ile masz w
portfelu. Ważne, jakim jesteś człowiekiem i jak się zachowujesz wobec innych.
- Daruj sobie te swoje pedalskie
mowy, Naruto. – Warknął, odpychając go na bok.
- Gaara! Nie zamykaj się na
innych ludzi, hej! Świat bez przyjaciół to gówno.
Niestety kompan nie przejął się
słowami blondyna, wyszedł z pokoju, a po chwili i całego mieszkania, głośno
trzaskając przy tym drzwiami. Menma zerknął na brata, który wydawał się jakiś
zmęczony.
- W porządku?
- Tak. – odparł, przeszukując w
biurku pewnej rzeczy. Po chwili szatyn rozpoznał w rękach brata inhalator, ale
nic na ten temat nie powiedział. – Czasem się po prostu duszę.
- Nieważne… Twoja przyjaźń z Gaarą
musi bywać ciężka.
- Wcale nie. – mruknął po chwili
Naruto. – Lecę, muszę go zatrzymać.
- W tym stanie? – Burknął Menma,
zawadzając bratu drogę. – Mowy nie ma.
- Nic mi nie będzie… -
powiedział, a jego własne nogi się pod nim lekko ugięły. Poczuł osłabienie.
Brat pomógł mu trafić tyłkiem na łóżko.
- Właśnie mnie przekonałeś. –
Sarknął.
Następnego dnia Naruto został w
domu i spał. Menma nie budził go, choć była już ósma rano. Jego stan nie był
najlepszy i dobrze mu zrobi odpoczynek. Sam zaś po porannej toalecie postanowił
sprzątnąć trochę po wczorajszym. Ze sporą czarną torbą na śmieci, ruszył do
miejscowego kontenera. W drodze powrotnej natknął się na znajomą postać, jednak
powstała nutka niepewności, poprzez niemal dwa lata niewidzenia się.
- Menma? Ty tutaj? – Zawołała
Yukie, ona z rozpoznaniem nie miała zbytnio problemów.
- Cześć. Wysłali mnie tutaj z
pracy. Zatrzymałem się u brata.
- No, domyśliłam się. – Mruknęła,
witając z nim uściskiem. – Jak zawsze przystojny! Kropka w kropkę Naruś! –
Menma skrzywił się na ten okrzyk.
- Bycie podobnym do brata, to dla
bliźniaka nie jest komplement.
- A powinien! Co u ciebie
słychać?
- Po staremu.
- Dalej jesteś z tą rozwódką?
- Izumi. – Przypomniał imię
swojej partnerki. – Owszem.
- Podziwiam.
- Jak się kiedyś na poważnie
zakochasz, to to będzie dla ciebie normalne. – Odpowiedział Menma, Yukie
zrozumiała aluzję, jaką w jej stronę wysyłał.
- Nie martw się, jeszcze do
siebie z Narusiem wrócimy. – Uśmiechnęła się słodko, a mężczyzna spojrzał na
nią niezrozumiale. – Prawdę mówiąc, to nadal do siebie coś czujemy.
- Wiesz, że on ma dziewczynę?
- Wiesz, że to dla mnie nie jest
problem? – odpowiedziała pytaniem, chichocząc lekko.
Menma spojrzał na nią dziwacznie,
jednocześnie zastanawiając się, czy ona mówiła poważnie. Szedł w jej
towarzystwie do mieszkania, wszak mieszkała na tym samym piętrze co Naruto.
Yukie ciągle trajkotała na temat uporczywości swojego zawodu, modelingu. Menma
znał ją sprzed dwóch lat, kiedy chodziła z jego bratem. Według niego do siebie
wtedy pasowali, ale teraz, widząc go z Hinatą uważał, że trafił jeszcze lepiej.
- Naruto często zachowuje się,
jak głupek, ale nim nie jest. – powiedział ni stąd, ni zowąd szatyn. Jego
towarzyszka spojrzała na niego niezrozumiale.
- Wiem o tym.
- Więc nie łudź się, że do ciebie
wróci. – Po tej wypowiedzi, Yukie zmrużyła na Menmę oczy.
- Bo?
- Nie mam zamiaru ci grozić. –
Szatyn wywrócił oczami i ją wyminął. – Ale zostaw jego związek w spokoju. Jest
szczęśliwy i ma dziewczynę, która docenia go dziesięć razy bardziej.
- Są razem od niedawna. Nic nie
muszę robić, by się im posypało.
- Nie do wiary. Straszna z ciebie
suka…
- Mów mi Yukie, - Z uśmiechem
otworzyła drzwi do własnego mieszkania. – Trzymaj się.
Ze zdziwieniem śledził zamykające
się za dziewczyną drzwi. Była naprawdę pewnym siebie typem osoby, a przy tym
wysoce bezczelnym. Wchodząc do mieszkania brata, poprzysiągł sobie, że zerwie
swoje stosunki z bratem, jeżeli ten okazałby się na tyle nierozsądny, aby
wrócić do swojej byłej. Oni chyba mają szczęście do nawiedzonych, byłych
partnerek… jak nie Samui, to Yukie.
- Błagam cię stary! – Zawołał
roześmiany Naruto. Menma zatrzymał się przed drzwiami brata. – Rozumiem. Każdy
wybucha, a my na dodatek wczoraj trochę wypiliśmy. – Dodał. – Chciałem za tobą
biec, ale złapały mnie duszności. W takiej chwili, uwierzysz…? Acha… No dobra.
Jasne. To na razie.
Szatyn trochę się zmieszał,
przyłapując na czymś takim, jak podsłuchiwanie. Zawsze miał to za złe matce, a
jak widać, sam nie był lepszy. Wszedł do pokoju, zastając, wkładającego na
siebie pierwsze lepsze, wyciągnięte z szuflady ubrania. Przywitali się,
machnąwszy na siebie obojętnie ręką.
- Będziesz wieczorem? – Zapytał
Naruto.
- Raczej tak. Mam tylko spotkanie
po południu.
- Okej. – Naruto się wyszczerzył,
pójdziemy na deskę. - A potem na ramen. Gaara stawia, więc nie możemy go
żałować.
- Pewnie woli się spotkać tylko z
tobą.
- No niestety nie, ciebie też
kazał wyciągnąć. – Burknął Naruto, choć wcale nie był zły. – Ale nie gadajmy
przy nim o Sarze… I ten, zatrzymaj dla siebie wiadomość o jego urojeniach.
- Potrafię się zachować,
braciszku. – oznajmił Menma. Chwilę spoglądał na jego garderobę. – Idziesz
gdzieś?
- Do pracy.
- W takim stroju?
- Zawsze się tak ubieram.
- Luuudzie… Co za wstyd… Pokaż,
wybiorę ci coś przyzwoitszego. – Bąknął, odtrącając Naruto na bok. – Masz
żelazko?
- Nie przesadzaj. Nikt mi nie
zwraca uwagi na ciuchy.
- Jako kto pracujesz?
- Asystent biurowy. – mruknął z
dumą blondyn.
Menma w zamian wcisnął mu w ręce
ubrania, które jego zdaniem znacznie bardziej się nadawały do pracy na to
stanowisko, niż żabi T-shirt. Mimo wszystko pracował w jednym z oddziałów firmy
ojca, nie musiał robić mu wstydu. Naruto zgodził się przebrać, ale wciąż
wydawało mu się to zbędne. Menma prasował mu koszulkę, będąc rozłożony na
podłodze, gdyż takie urządzenie, jak deska do prasowania, zdziwiło blondyna.
Nie wiedział, że coś takiego jest w sklepach. À propos niego, to w tym czasie
jadł śniadanie. Naruto wpierw prasował sam, ale brat zaczął psioczyć i sam
chwycił za żelazko. Po chwili zerknął na brata.
- Rano, gdy wyniosłem śmieci, to
spotkałem Yukie. – Blondyn przytaknął ruchem głowy.
- Szuper, ona badzo cię lubi! –
Mówił z pełną buzią. – Jak chczesz, to…
- Przełknij, co masz w buzi. Nie
chcę tego oglądać. Jesteś obrzydliwy. – Naruto przewrócił oczami, zapomniał, że
rozmawia z Menmą. Jemu każda pierdoła przeszkadzała. Nie spiesząc się,
przełknął, co miał w buzi.
- Chciałem powiedzieć, że jak
chcesz, to możemy ją zaprosić na wieczór.
- Macie taki dobry kontakt?
- Nienajgorszy.
- Jeszcze coś do niej czujesz? –
Zapytał Szatyn, licząc na niewymijającą odpowiedź. Naruto zmarszczył czoło w
oburzeniu. – Powiedziała mi, że liczy, iż do niej wrócisz.
- Pomyślałbym o tym, gdybym nie
miał cudownej dziewczyny. – Stwierdził, posyłając uśmiech laleczce, leżącej na
jego łóżku. Menma podążył za jego wzrokiem.
- Pocałuj ją jeszcze.
Powiedział to w żartach i ciut
szyderczo, ale Naruto uśmiechnął się szeroko. Podszedł do lalki, ujął jej
ciałko w ręce i przyłożył buzię miniaturki do swoich ust, składając jej czułego
i soczystego całusa. Menma nie wierzył w to, co ten głupol właśnie zrobił. Gdy
tamten się na niego obejrzał, to szatyn bardzo wymownie popukał się w czoło.
- Zazdrośnik! – Bąknął Naruto.