Gdy Naruto otworzył oczy leżał samotnie w
swoim łóżku. Owa samotność go kompletnie przebudziła – wszak pamiętał, że
zasypiając miał w ramionach Hinatę, a teraz jej nie było. Na podłodze też.
Zauważył jednak przy szafie jej podróżny plecak i torbę. Odetchnął zdając sobie
sprawę, że jej wczorajsza wizyta nie była snem, fatamorganą ani żadnym innym
omamem. Pierwszą rzeczą jaką zrobił to chwycił za telefon i sprawdził godzinę.
W pół do jedenastej – standardowe przebudzenie
Naruto. Wstał z łóżka i będąc jeszcze w piżamie wyszedł z pokoju. Skierował się
do kuchni, bo stamtąd dobiegały głosy i śmiech.
Hinata jak i Obito byli ubrani w codzienne
ubranie i z kawą lub herbatą w kubkach żywo dyskutowali na temat swoich prac –
przypałów, jak i rutynie. Od razu po zobaczeniu Naruto jego połowa przywitała
go buziakiem.
- Dzień dobry, kochanie. Co byś chciał zjeść?
- Zawsze chciałem usłyszeć to pytanie! –
Zawołał z zachwytem.
- Polecam omlety z ryżem. – Wtrącił Obito. –
Robi je wyborne. Naprawdę Naruto, gdzie ty ją znalazłeś?
- W pociągu. – wyszczerzył się Naruto. –
Wcześnie wstałaś…
- Nie potrafię tak długo spać. Wzięłam
prysznic, potem już zobaczyliśmy się z Obito w kuchni i chciałam mu zrobić
śniadanie…
- Ale okazało się, że nie mamy zbyt dobrych produktów.
– Dokończył Obito.
- Ja nie wiem jak wy egzystujecie…
- Pizza, płatki, zupki chińskie, parówki… Hej!
Jestem studentem!
- No więc, żeby nie wyjadać rzeczy twojej
śmiesznej i dziwnej sąsiadki. Wybraliśmy się do sklepu.
- Wszystko to, kiedy spałem…? Muszę skrócić te
przyjemną czynność… - Bąknął do siebie i usiadł na krześle. – Bo jeszcze ktoś
mi cię odbije.
- Jakaś aluzja? – Zapytał Obito.
- Nie martw się, jestem twoja. – Hinata z
uśmiechem ujęła jego dłoń i odpiła łyk kawy. – Jeszcze.
- Co?
- Mówię, że cię kocham. – Obito niechcący
parsknął pod nosem. – To co chcesz zjeść.
- Omlety z ryżem…! – Podpowiedział szeptem
towarzysz.
- Nie decyduj za mnie! – burknął. - Hm…
omlety! – Wyszczerzył się Naruto.
Hinata z uśmiechem odeszła głębiej do kuchni i
zaczęła przygotowywać ukochanemu śniadanie. Widać było, że zapoznała się z
rozmieszczeniem produktów w kuchni, ponieważ bardzo płynnie się po niej
poruszała. Naruto nigdy nie wiedział, w której szafce leży cukier.
Zerknął na Obito wgapionego w stół i zastanawiającego się nad czymś.
- Nad czym myślisz Obito?
- Staram się przypomnieć sobie wszystkie
kwestie, które powiem na prezentacji.
- To twój pierwszy raz? – Zapytał ze
zdziwieniem Naruto. – To raczej nie w stylu taty przydzielać takie zadania komuś
niedoświadczonemu…
- Wiesz… Taka rzecz może dla mnie oznaczać
awans. – Wyszczerzył się. – Mnie z kolei dziwi, że nie powiedział ci, że
otwiera tu jedną ze swoich korporacji. Przecież możesz sobie dorobić jako
stażysta, powiedz tylko czyim jesteś synem.
- Przyjmują tam…? I staruszek chciał to przede
mną ukryć…? – Oburzył się Naruto.
- Propos pracy. – Wtrąciła Hinata. – Chyba
zaczynasz za kwadrans.
- O w dupę! – Przeraził się Obito. – Masz
racje, dzięki! Znowu się spóźnię! To na razie, Naruto! Hinata dzięki za
śniadanie. – Powiedział cmokając ją w policzek.
- H-Hej…!
- Powodzenia Obito. – Hinata pomachała
mężczyźnie dłonią, będąc zdezorientowana otrzymanym wcześniej buziakiem.
Po paru chwilach Obito opuścił mieszkanie.
Naruto nie mógł nie skomentować głośno, napastliwego względem Hinaty zachowania
tymczasowego współlokatora. Dziewczyna z uśmiechem wzniosła oczy ku sufitu.
Naruto czekając na posiłek postanowił zadzwonić do mamy. W końcu już wczoraj
miał to zrobić. Czekał na odbiór trzy sygnały.
- Słuchaj gnojku! - Warknęła Kushina na
powitanie. - Dzwonisz z telefonu mojego syna i dobrze radzę ci go oddać inaczej
obiecuję, że cię znajdę i będziesz okropnie cierpiał w mojej piwnicy...
- Kushina, z kim rozmawiasz...? - Naruto
usłyszał glos swojego ojca.
- Mamuś to ja. Naruto!
- Naruto?
- No. Naruto Namikaze! Policja znalazła mój
telefon i oddała. - Wyszczerzył się tłumacząc wszystko.
- Stary numer Żabki jest aktualny.. - Ogłosiła
radośnie kobieta. Pewnie mówiła do męża.
- Zapytaj go czy...
- Później Minato. Żabko co słychać? Myślałam,
że wczoraj zadzwonisz...
- Tak miałem
taki plan, ale odwiedził mnie niespodziewany gość i skupił na sobie moją całą
uwagę.
- Jaki
gość?
- Hinata. -
Pochwalił się. Wspomniana osoba podała mu wówczas talerz z posiłkiem.
Zarumieniła się lekko, będąc tematem rozmowy. - Właśnie jemy śniadanie, a
właściwie ja jem.
- Dopiero?
Mam nadzieję, że oduczy cię nawyku spania do południa... A śpicie
razem?
- No. Nie
pozwoliłbym jej przecież spać na kanapie. - Hinata pod wpływem tych słów
zakrztusiła się pitą kawą. - Śpimy na moim łóżku.
- Mam
nadzieję, że pamiętasz o używaniu...
- Naruto. -
Zawołała Hinata szeptem. - Zachowaj dla siebie co po, niektóre
informacje...
- Jasne...
Sorry. - Mruknął bez zbytniego przejęcia Naruto. Zawsze o wszystkim mówił
mamie, znaczy prawie. W tym jednak przypadku chodziło o miejsce spania. - Co?
Co mówiłaś, mamo?
- Eh...
Nieważne. Dasz mi Hinatkę do telefonu?
- Spoko. -
Wyciągnął telefon do ukochanej. - Moja mama chce z tobą porozmawiać. - Hinata
się skrzywiła. Lubiła Kushinę, ale rozmowy z nią ją stresowały.
- Dzień
dobry pani Namikaze... Jak zdrowie?
- Wszystko w
porządku, kochanie. Dziękuję. Bardzo się cieszę, że jesteś z Żabką. -
oświadczyła radośnie. - Na ile z nim zostaniesz?
- Dwa
tygodnie.
- Rozumiem.
W takim razie muszę cię uświadomić w kilku rzeczach, bo możesz nie
wytrzymać.
- Poradzimy
sobie, niech pani się nie martwi.
- To
silniejsze ode mnie! Nie chcę byście się rozstali przez zwyczaje Naruto, za
które ja sama odpowiadam... Minato twierdzi, że przeze mnie jest bardzo
rozpieszczony...
- Nie jest
to dla mnie problem.
- No skoro
tak... - Naruto odebrał Hinacie telefon.
- Mamo będę
kończył. Mamy kilka planów. Zadzwonię jutro.
Po wszystkim
się rozłączył i odłożył komórkę na bok. Hinata przyglądała się swojemu
chłopakowi z zainteresowaniem. W końcu nie wytrzymała milczenia.
- Jakie mamy
plany na dziś?
- Hm, nie
wiem. A co chcesz robić?
- Kończąc
rozmowę z mamą wydawałeś się znać te plany.
- Ach, nie.
Chyba nie byłaś zadowolona rozmawiając z nią, więc cię odratowałem. No i teraz
mamy trochę spokoju.
- Naruto...
Nieprawda, że nie chciałam z nią rozmawiać. - Wytłumaczyła Hinata. - Nie lubię
jak ktoś usilnie wpycha mi w dłoń słuchawkę. W dodatku po twoim wcześniejszym
temacie byłam zestresowana.
-
Czemu?
- Bo...
Jejku... To czy śpimy razem, to raczej tylko nasza sprawa... Krępuje mnie to,
jeżeli wszystkim o tym mówisz...
- Jakim
znowu wszystkim. Tylko mamie.
- Naruto...
- Westchnęła ciężko.
- W
porządku! Wybacz, nie wiedziałem, że robię źle. - Stwierdził. Nadal tak uważał,
ale lepiej zachować to dla siebie. - Poprawię się.
- Wiem. -
Hinata uśmiechnęła się krzepiąco. - Smakowało ci śniadanie?
- Jasne!
Masz talent kulinarny! Czym ty mnie jeszcze zaskoczysz...? - Odpowiedziała
nieśmiałym wzruszeniem ramion. - W ogóle wpadłem na pomysł gdzie by cię dzisiaj
zabrać.
-
Gdzie?
- Powiem ci
tylko, że będziesz musiała się przebrać w coś luźniejszego. Żadnych dżinsów. -
Wyszczerzył się Naruto. Przed dalszymi pytaniami powstrzymał Hinate kolejny
telefon. Odebrał bez zadowolenia. - No?
- Naruto,
powiedz mi czy Obito już wyszedł na spotkanie z prezesami? - Zapytał nerwowo
Minato.
- Jakieś
dziesięć minut temu.
- Całe
szczęście...!
- No wiesz,
jak możesz nie ufać swojemu pracownikowi? - Oburzył się Naruto.
- Ufam,
dlatego go wysłałem. Mam tylko obawy co do jego punktualności.
W tym
momencie jak burza do mieszkania wrócił Obito. Bez słowa pobiegł do pokoju, a
po chwili z niego wybiegł z grubym skoroszytem w ręku. Nawet się nie pożegnał,
nie miał czasu. Był spóźniony. Naruto zakrył sobie twarz dłonią zdegustowany
tym, co się tutaj odpierdzieliło.
- Słyszałem
od mamy, że znaleźli twój telefon. - Minato kontynuował rozmowę.
- Aha. -
przytaknął z zadowoleniem. - Tęskniłem za nim i teraz go ciągle molestuję. -
Hinata obejrzała się na chłopaka. - Mówię o telefonie. - Wytłumaczył
szeptem.
- W
porządku. Odeślij więc pieniądze.
-
Co...?
- Te
pieniądze co ci z mamą wysłaliśmy na nowy telefon. To nie była mała kwota,
Naruto.
- Ale... Bo
wiesz... Ja już jej tak jakby nie mam...
- Słucham?
Jak to nie masz?!
- No, bo
kupiłem nowy telefon. Znaczy, zanim jeszcze się dowiedziałem o odnalezieniu
starego!
- Dobrze
rozumiem? Masz nowy telefon a urzędujesz na starym?
- No tak...
Tamten jest dziwny i... I ma trudny numer...
- Naruto. -
Powiedział tonem, który nakazywał mówić prawdę.
- Tato,
naprawdę!
- W takim
razie zadzwonisz do mnie z niego?
- Eee...
Nie.
-
Nie?
- No nie.
Przeznaczam ten numer dla... Dla nie wiem. Ale będzie moim telefonem
służbowym.
-
Naruto...
- Serio
mówię!
- Naruto…
- Jakieś
gnojki wytrąciły mi go z ręki. Spadł na chodnik i ekran się roztrzaskał… -
Przyznał się w końcu. Nie był z siebie dumny, ale nie ponosił za to winy.
- Czy za
każdym razem, gdy ci się coś kupuje, bądź pożycza na coś pieniądze, ty musisz
to spieprzyć?! – Naruto przełknął ślinę. Kiedy jego ojciec zaczynał przeklinać
i krzyczeć, to był poważnie wściekły. – Uszanuj pomoc jaką otrzymujesz, zamiast
non stop ją roztrwaniać.
- Ale to nie
moja wina…
- To nigdy
nie jest twoja wina! Laptopy, telefony, samochody! Co będzie następne, Naruto?
– Chłopak chciał sobie zażartować, ale coś mu podpowiadało, że jest na to za
wcześnie, więc milczał. – Płacimy z mamą za twoje czesne, za mieszkanie i
rachunki. Naprawa TWOJEGO sprzętu to już chyba za dużo, no nie?
- Sam bym
płacił, ale ja się uczę…
- Tak się
uczysz, że musisz zdawać egzaminy poprawkowe. – Upomniał Minato. – Skoro masz
tyle czasu, to znajdź sobie jakąś dorywczą pracę.
- Ok, ok… To
był ostatni raz, obiecuję!
- Zobaczymy…
Muszę kończyć. Na razie.
- Cześć. -
pożegnał się i odłożył telefon. - Kurwa... Mogłem go zapytać o te pracę, o
której mówił Obito...
- Więc
oddzwoń. - Poleciła Hinata, zabierając talerz do zlewu.
Naruto
machnął na to dłonią. Bo może lepiej się stało? Zatrudni się tam i przy
następnej okazji się pochwali. W ciszy spoglądał na swoją cudowną dziewczynę,
zmywającą naczynia. Już mu się podobała perspektywa wspólnego mieszkania.
Podszedł do niej i od tyłu objął ją w pasie, kładąc głowę na ramieniu. Hinata
uśmiechnęła się spoglądając na niego kątem oka i nie przerywając
czynności.
-
Hinata...
- Hm?
- Tak trochę
mi było rano smutno, bo nie było cię przy mnie... – Burknął. – Myślałem, że
twój przyjazd był jednym z moich pięknych snów. Mogłabyś następnym razem
poczekać w łóżku, aż się nie obudzę?
- Dzisiaj
bym musiała na ciebie czekać przez trzy godziny…
- Ranny
ptaszek z ciebie… - mruknął ze strachem, Naruto. – Dobra, to może lepiej ja
zacznę wcześniej wstawać. Może się wyuczę i nigdy już nie spóźnię na zajęcia! –
Hinata odwróciła się w jego stronę wciąż trzymana w czułym objęciu.
- Twoja
rozmowa z tatą…
- Nie
należała do przyjemnych. – Wyszczerzył się z zakłopotaniem. – Trochę
pokrzyczał, ale mu przejdzie. W końcu to tylko telefon.
- Bardzo
drogi telefon.
- Zaczynam
żałować, że ci podałem cenę… - Skrzywił się. – Zanim pójdziemy do… naszego
celu, to podejdziemy oddać tamtą cegłę do naprawy.
- Dobrze.
Hinata z
uśmiechem pocałowała Naruto. Potem on ją. Następnie całowali się z
wzajemnością. Pieszczoty stawały się coraz bardziej namiętne i przyjemne.
Naruto zgiął kolana, by łatwo i lekko posadzić Hinatę na ladzie kuchennej.
Cieszyli się sobą, swoim dotykiem i pocałunkami. Naruto po chwili powoli
przesunął się po szyi ukochanej i delikatnie ją ssał, tworząc malinki.
Niechcący wykonał gwałtowniejszy ruch ręką i strącił na podłogę dopiero co
umyty kubek. Dźwięk rozbitego szkła zepsuł nastrój chwili i z tego powodu
przerwali.
Hinata
zgłosiła się do sprzątnięcia, ale Naruto jej nawet na to nie pozwolił. W końcu
jednak odpuścił, kiedy sam się rozciął szkłem. W zamian musiał iść się wykąpać
i przebrać, wcześniej postanowili sobie wyjść dopiero po obiedzie. Dziewczyna
po wysprzątaniu pozostałości z kubka udała się do pokoju Naruto zmienić ubranie
na wyjście. Zauważyła też, że Naruto nie zaścielił z rana łóżka, więc zrobiła
to za niego. Gdy miała wyjść, rozbrzmiała jej komórka, którą wciąż miała na
komodzie. Dzwonił Menma, więc z uśmiechem odebrała.
- Cześć
Menma. Co słychać?
- Cześć
Hinata. W porządku, a u ciebie? Słyszę, że humor ci dopisuje.
- Zgadłeś.
Jestem obecnie u twojego brata. Wyrwałam się z domu na dwa tygodnie.
- Dwa
tygodnie, wow! Szczęściarz z niego, mam nadzieję, że cię dobrze traktuje. A co
do ciebie jeszcze to w sumie sam nie wiem czy ci nie współczuć.
- Dlaczego?
- Powiedzmy,
że za nic w świecie bym się z tobą nie zamienił. – Stwierdził rozśmieszając tym
Hinatę. – Może uda ci się go trochę ogarnąć.
- Sądzę, że
twój brat jest wystarczająco ogarnięty.
- Tak?
Ściela za sobą łóżko? Zmywa po sobie? Gotuje? – Pytał, ale odpowiedziała mu
kwaśna cisza. – Twoje milczenie jest bardzo wymowne. Ale nie rób nic za niego
tylko opieprz.
- Nie
przeszkadza mi, że mu pomagam. – Odparła Hinata. – Tak w ogóle to na pewno
wszystko u ciebie w porządku? – Zapytała przypominając sobie wcześniejszą
rozmowę z Izumi. Przysłuchiwała się jego głosowi, ale nie zauważyła niczego
podejrzanego.
- Tak, to
znaczy… - Urwał, po czym westchnął. – Jest w porządku, tylko irytuję mnie
obecność eks męża Izumi, ale to chyba normalne.
- Nie mówiłeś
mi o tym… - W tym momencie do pokoju wszedł Naruto, zauważając, że ukochana
rozmawia przez telefon starał się szybko i bezszelestnie znaleźć ładowarkę i
wyjść.
- Nie, nie
mówiłem. Wystarczyły mi wyładowania na Sasuke.
- Ojej. A co
on jest temu winny?
- Niby nic,
ale jest bratem eks męża Izi, ma na nazwisko Uchiha, ta sama krew i inne
duperele. Czasem potrzebuję porozmawiać w bardziej wulgarny sposób, rozumiesz?
A nie chciałbym byś tego doświadczyła.
- Nie mam
nic przeciwko temu. – Naruto pokazał zgubę, cmoknął Hinatę w usta i wyszedł z
pokoju. Menma na bank usłyszał to przez telefon.
-
Przeszkadzam?
- Nie, nie!
Na razie mamy i tak czas na nic nie robienie… Dopiero po obiedzie gdzieś
wyjdziemy. – Uśmiechnęła się Hinata. – Możemy wrócić do ciebie?
- Nie musimy
o tym rozmawiać. Naprawdę, jest w porządku.
- Będę cały
czas o tobie myśleć, jeśli o tym nie porozmawiamy. – Burknęła Hinata,
sprawiając lekki chichot u Menmy.
- To brzmi
źle, wiesz? Randka z Naruto, a ty myślisz o mnie.
- Niepr…Nie
chodziło mi o to…! – Zapowietrzyła się Hinata.
Menma na
szczęście rozumiał prawdziwe zamiary dziewczyny. Nie czepiał się jej słów,
tylko zaczął opowiadać o teraźniejszych wydarzeniach. Itachi Uchiha przyjechał
do nich za granice w celu odwiedzenia córki, jednak Menma nadal ma w pamięci
sytuację, w której proponował Izumi zejście się. Stąd jego uzasadniona
nerwowość. Hinata jedynie proponowała, by wraz z Izumi wykorzystywali na całego
czas, kiedy nie ma przy nich Midori. Praca nad związkiem pogłębi zaufanie Menmy
i sprawi zadowolenie u Izumi. Rozmowa trwała z jakieś pół godziny nim się
rozłączyli.
Na kanapie w
salonie leżał Naruto, w ciągu jej nieobecności wdrożył się w przeglądanie
internetu. Hinata usiadła przy nim, wyrwała mu z ręki telefon i odłożyła na
podłogę.
- Żądam uwagi,
mój panie. – Uśmiechnęła się.
- Bez
telefonu jestem cały twój. Rozbroiłaś mnie. – stwierdził i podniósł się do
siadu. – Z kim tyle rozmawiałaś? Z Sakurą?
- Z Menmą.
- Z Menmą?!
– Dopytał zaskoczony. – Z moim bratem Menmą? – Wciąż nie mógł uwierzyć. Hinata
przytaknęła. – Po co dzwonił? Czego chciał?
-
Porozmawiać.
- No tak,
ale o czym?
- O niczym
konkretnym. Tak po prostu, po przyjacielsku. Co u mnie, co porabiam i tak
dalej. – odpowiedziała wzruszając ramionami.
- Ale… Po
co? Co go to obchodzi?
- Zawsze
pyta. Zawsze o to pytają ludzie, gdy do siebie dzwonią.
- Więc już
wcześniej ze sobą rozmawialiście? – Hinata przytaknęła już nie tak pewna
siebie. – Aha… Fajnie… Fajnie wiedzieć. – Nachmurzył się Naruto. – Od kiedy?
- Dlaczego o
to pytasz? To ci przeszkadza?
- Nie! Tak…
Sam nie wiem… - Naruto zmierzwił sobie czuprynę. – Trochę dziwna sytuacja, nie
uważasz?
- Nie
bardzo…?
- Nie…?
- Sądziłam,
że to w porządku, skoro się dobrze dogadujemy.
- Chwila,
stop. Ja się cieszę, że macie z Menmą dobry kontakt, ale… Wolałbym by wasz
kontakt ograniczał się do rozmów w realu. No wiesz, jak ja i Izumi… Gdyby
Hanabi do mnie dzwoniła, to by ci to nie przeszkadzało?
- Nie.
Cieszyłabym się, z tego.
- Nigdy bym
nie zgadł, że to powiesz... Mogę chociaż wiedzieć jak często ze sobą
rozmawiacie?
- No nie
wiem... Jakieś trzy razy w tygodniu? - Zastanowiła się Hinata. - Ale teraz nie
zamierza do mnie dzwonić i nam przeszkadzać.
- Jaki on
miły... - Sarknął Naruto. Hinata szybko i znienacka go pocałowała.
- Cieszę
się, że tu jestem. Że jestem z tobą.
- To też mój
powód do szczęścia. - mruknął wpijając się w słodkie usta swojej
ukochanej.
Hinata
oczywiście od razu to odwzajemniła, lecz chwila nie trwała długo, została
przerwana poprzez odgłos pukania do drzwi. Naruto jęknął zdruzgotany tym czynem
i ruszył do drzwi. Miał nadzieję, że to coś ważnego i, że można załatwić
szybko.
- Hej Naruś.
- Przywita go od razu sąsiadka.
-
Czeeeeść... Co tu robisz...? - Naruto trochę się zakłopotał wizytą swojej byłej
dziewczyny w obecności teraźniejszej. Niby nic, a jednak coś.
-
Zgłodniałam. Wracam prosto z pracy i nic tam nie jadłam, a przypominam, że
przechowujesz w swojej lodówce trochę mojego żarcia.
- A... No
tak. - Otworzył szerzej drzwi. - Wejdź do środka... - powiedział niezbyt chętnie.
Nie chciał, aby poznały się z Hinatą.
- O mój
boże! Czyżby Naruto pozmywał naczynia? - Zapytała ze śmiechem.
- Nie krzycz
tak...
- Hm? Ktoś u
ciebie jest? - Po chwili dostrzegła zjawiającą się w kuchni Hinate. -
Zgadłam... - dodała, lecz niezbyt zadowolona z siebie.
- Naruto.
Nie przedstawisz mnie?
- Tak.
Oczywiście... Yuki, to moja piękna dziewczyna, Hinata. Yuki to moja sąsiadka,
przechowuje jej jedzenie w lodówce. Bo swoją zniszczyła.
- Hej, hej!
Nie mieszaj mnie w te zbrodnie, to było samobójstwo. - Zachichotała
Yukie.
- W każdym
razie, miło cię poznać. - Uśmiechnęła się Hinata. - Mogłabym przysiąc, że
gdzieś cię już widziałam...
- Pewnie w
reklamie na hemoroidy. - Parsknął Naruto, zostając boleśnie potraktowany przez
łokieć Yukie. - To modelka i aktorka.
- Tak,
jednak wspomniana wcześniej rola, to moja amatorska pomyłka. Dawno i
nieprawda.
- Na pewno
byłaś świetna. - mruknęła krzepiąco Hinata. Naruto ujęła ta dbałość o
bliźnich. On sam chciał jej pokazać filmik z tej śmiesznej reklamy.
- Dziękuję.
No nic, widzę, że masz towarzystwo Naruto. A myślałam, że sobie dzisiaj
pogotujemy...
- No nie
pyknie. - Naruto z zadowoleniem wzruszył ramionami.
- W sumie
Yukie może…
- Y, y, y. –
Przerwał Naruto, kręcąc głową. – Nie może, sorry Yukie, ale nie dzisiaj. To
będzie nasz PIERWSZY wspólny posiłek, wolałbym go spędzić sam z Hinatą.
- Daj spokój
Naruto, przecież będę tu jeszcze dwa tygodnie.
- Yukie jest
tu cały czas, słonko.
- Racja,
Hinata. – Wtrąciła z uśmiechem. – Po drugie chyba głupio będziesz się czuła w
mojej obecności. – Rozmówczynię zaskoczył taki argument.
- Nie
rozumiem… Dlaczego…? – Yukie spojrzała wymownie na Naruto, a on w zakłopotaniu
odwrócił wzrok. Wtedy Yukie także się zmieszała. – Och…
- Właśnie…
Sądziłam, że macie za sobą rozmowę o swoich eks…
- Mamy, ale
nie poruszaliśmy tematu wyglądu i informacji personalnych… - odpowiedział
Naruto. Hinata nijak tego nie skomentowała, teraz atmosfera w pomieszczeniu
stała się napięta.
- No wiesz,
jestem dosyć sławna, byłam w gazetach! Chodzenie ze mną nawet w przeszłości to
powód do dumy! – stwierdziła.
- Chyba ktoś
do mnie dzwoni. – powiedziała Hinata. – Upewnię się. To… - Chciała powiedzieć
coś w stylu „miło było cię poznać Yukie”, ale… nie. – Na razie.
- Trzymaj
się. Milo cię było poznać! – Zawołała sąsiadka. Naruto odprowadzi Hinatę
wzrokiem, w takiej sytuacji zatrzymywanie jej nie miało większego sensu. Po
chwili został szturchnięty dość mocno w bok ramienia.
- Ała…
- Myślałam,
że wie o nas...! W sensie no.. Och, ależ mi głupio! – Jęknęła do siebie. –
Wszystko przez ciebie, doprowadzasz do dziwnych sytuacji.
- Moja…?
- No to
ustaliliśmy, kto poniósł winę. – Naruo przewrócił oczami. – To nie zmienia
faktu, że chyba narobiłam ci kłopotu.
- No nie da
się ukryć. - Burknął Naruto.
- Nie bądź
dla mnie nie miły, kiedy cię przepraszam. - Skrzywiła się Yukie.
-
Stwierdziłaś fakt, a ja przyznałem ci racje. Lubisz to przecież. - Odparł
wesoło Naruto. - Weź co ci potrzebne i wyjdź. Proszę.
Dziewczyna
skinęła głową na zgodę, zamierzała tak zrobić od początku. Naruto jedynie w tym
czasie poruszył temat nowej lodówki Yukie. Jej codzienne wizyty raczej nie będą
niczym miłym dla Hinaty. Sąsiadka jednak nie miała dla niego dobrych wieści w
tej sprawie. Po jej wyjściu Naruto natychmiast udał się do swojego pokoju.
Usiadł na łóżku na przeciwko milczącej Hinaty.
- Jesteś
zła?
- Nie
mówiłeś, że twoja była dziewczyna mieszka z tobą po sąsiedzku...
- Jeśli coś
mi to pomoże, to mnie też się ten fakt niespecjalnie podoba.
- Naprawdę?
Nie skaczecie sobie przecież do gardła. Właściwie wasze relacje są...
Niepokojąco miłe.
- Jesteś
zazdrosna? - Naruto zachichotał.
- Tak. Tak
jestem...
-
Niepotrzebnie, kochanie. - mruknął Naruto, obejmując ją mocno..
- Jest
bardzo ładna... Urocza i zabawna.
- Właśnie
obejmuję kogoś sto razy bardziej ładniejszego i uroczego.
- Mówisz
tak, bo...
- Cię
kocham. - dokończył za Hinate i pocałował ją czule.
Niespecjalnie
przekonały ją ładne słowa Naruto, ale nie mogła się z tym ujawnić. Nie przy
nim. Na czas pobytu tutaj Hinata zamierzała raczej tłamsić w sobie rozterki.
Przecież przedwcześnie stąd nie wyjedzie, w dodatku nie zamierzała tego robić w
niezgodzie.
Mieszkanie
Gaary nie było zbyt wielkie, ale za to miało w sobie wszystko co potrzebne.
Salon był połączony z aneksem kuchennym. Nieduży kibel, gdzie mieściła się
jedynie toaleta, zlew i prysznic, oraz pokój sypialny na poddaszu, gdzie
wysokość wynosiła ledwo metr pięćdziesiąt. Znajdowała się tam Matsuri, która na
wieść o bardzo małym bagażu Gaary na ich wyjazd postanowiła, że spakuje go
lepiej. Właściwie nie sądził, że to potrzebne, ale jej na to pozwolił. Nie
towarzyszył jej, gdyż przyrządzał dla nich obojga posiłek. Matsuri powinna być
w szkole, zamiast tego wagarowała – a Gaara nie miał do niej o to pretensji.
Nie wtrącał się do życia innych, zajmował się swoim.
- Ależ
ona wkurwia! – Zawołał głos. Dla Gaary był on bardzo dobrze znany. Na
ten dźwięk skrzywił się, łapiąc z bólu za głowę. – Wiem, że ciebie też.
- Gaara! Ty
sobie chyba żartujesz, biorąc te ohydną bluzkę! – Krzyknęła Matsuri wywalając
na dół jego ubranie. Mężczyzna spojrzał automatycznie na zjawiający się
materiał.
- Czy
to nie koszulka z koncertu, na którym byłeś ze swoim przyjacielem…? –
Gaara nie odpowiedział, przymknął oczy, próbując odpędzić od siebie głos. – Pozwolisz
sobą rozporządzać?
- To też
chyba jakiś żart. Nie pokażę się z tobą, jeśli to ubierzesz!
- Wstydzi
się ciebie… Ale chyba to cię nie dziwi…
- Zamknij
się! – Wrzasnął Gaara. To była automatyczna reakcja napędzana gniewem i
odczuwanym bólem. Przez to zapomniał, że tylko on słyszy ów głos.
-
Przepraszam… - Wydukała po chwili. – Żartowałam tylko…
- Żartowała,
och! Dlaczego się zatem nie śmiałeś, co Gaara…?
- Gaara…? –
Po schodach schodziła Matsuri, jego ostry ton z wcześniej ją zaniepokoił.
Mężczyzna odwrócił się do niej plecami. Nie chciał by ten głos ponownie z niej
kpił. – W porządku? Nie…
- Gaara,
a może ją zabijesz?
- … mówiłam
tego poważnie. – Dokończyła Matsuri. Gaara zagryzł wargi. – Dobra, cofam to.
Nawet ta koszulka fajna. No, nie gniewaj się na mnie. – Mruknęła wtulając się w
jego plecy. Mężczyzna miał wzrok wbity w swoje dłonie, które opierał o kuchenną
ladę.
- Pomyśl
jak te dłonie wspaniale by wyglądały ściskając gardło tej dziewczyny! –
Oznajmił głos z dźwięczną fascynacją. Gaara wytrzeszczył oczy i automatycznie
osunął z lady dłonie.
- Matsuri… -
Uwolnił się z uścisku dziewczyny. – Wyjdź.
- Co….?
- Proszę cię
wyjdź. – Kolejny spazm bólu omiótł jego głowę.
- Nie. Nie
ma mowy, jeszcze się nie spakowałeś, a ja zamierzam cię w tym upilnować! – Powiadomiła
z uśmiechem.
- Coś
się ciebie nie słucha. Heh, jak wszyscy, nieprawdaż…? Nikt nigdy nie zwracał
uwagi na twoje słowa czy uczucia. Czy już się do tego przyzwyczaiłeś?
- Nie, to
nieprawda… - powiedział Gaara, ściskając dłoią skroń.
- Co? Co
nieprawda? – Burknęła Matsuri. – Zaraz zobaczysz, nie ruszę się stąd!
- Tym
lepiej... lepszy cel, który nie ucieka, czyż nie? Zabij ją Gaara.
- Kurwa mać!
Wypierdalaj stąd, Matsuri! – Warknął Gaara, nie mógł znieść tego głosu. I bał
się też, że w końcu zrobi co mu każe.
- Nie
wrzeszcz na mnie!
- To rób to,
co mówię!
-
Powiedziałam, że pomogę ci się spakować.
- Nigdzie
nie jadę. – odparł Gaara. To mogłoby się źle skończyć –
pomyślał.
- Co…? Jak
to…?
- Odeszła mi
ochota. Wynoś się z mojego mieszkania.
- Ależ
ona wkurwia!
- Gaara, ja…
- Zaczęła chwytając go za ramię by zwrócić w swoją stronę.
W następnej
chwili Gaara po prostu bez samokontroli się zamachnął, przez co uderzył
dziewczynę. Cios był na tyle mocny, że doprowadził do jej upadku, a na kości
policzkowej z pewnością powstanie ślad. Mężczyźnie zadrżała ręka, nie sądził,
że jest zdolny do uderzenia kobiety. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nic
nie czuł. Matsuri patrzyła na niego z zaszklonymi i przerażonymi oczami, a on
nie czuł się ani trochę winny.
- Wyjdź… -
powtórzył.
Dziewczyna
otarła szybko łzę, lecącą jej po policzku, następnie szybko się podniosła,
zwinęła z fotela swoją torbę i wybiegła natychmiast z mieszkania. Gaarze ulżyła
jej nieobecność, głowa mniej pulsowała, a głos w niej jedynie cicho chichotał.
Mężczyzna przeklął pod nosem.
- Po chuj
znowu wróciłeś?! – Warknął do samego siebie.
Trzy lata
przerwy i nawrót schizofrenii. Akurat w momencie kiedy w końcu szczęście się do
niego uśmiechnęło i miał kogoś bliskiego, bliższego od przyjaciela. Cały nabuzowany
chodził po pokoju, w części z kuchnią, zauważył, że smażone na patelni jedzenie
nie nada się już do spożycia.
- Kurwa! –
Warknął strącając nagrzaną patelnie z palnika.
Ciężko mu
było nawet odczuć ból oparzonej ręki. Był wściekły, że znowu zaczyna mu się
pieprzyć życie.
Późnym po
południem Naruto i Hinata wyszli z mieszkania na miasto. O tej porze zaczynało
się już ściemniać i normalni ludzie raczej wracali do domu. Wpierw udali się
załatwić sprawę z telefonem, na szczęście sprzęt był objęty gwarancją, więc nie
było kłopotu. Hinata namawiała Naruto, by kupił sobie jakiś futerał, co
kompletnie mu się nie podobało. Futerały są dla oferm, zresztą zbytnio go
denerwuje takie otwieranie i zamykanie telefonu jakimś materiałem. Dziewczyna
tylko burknęła od nosem coś niezbyt miłego i sama kupiła jeden z ochraniaczy.
Który
podarowała Naruto krótko po wyjściu ze sklepu. Będąc w autobusie jadącym w
docelowy kierunek, pojazd musiał gwałtownie zahamować. W tym czasie Naruto
sprawdzał w internecie godziny otwarcia, a ruch wytrącił z jego dłoni sprzęt.
Na szczęście Hinata popisała się niemałym refleksem.
- Dzięki
słoneczko. Chyba mam jakiegoś pecha ostatnio. – Zaśmiał się, wyciągając do niej
rękę.
- Dostaniesz
telefon, jak wpakujesz go w futerał.
-
Rozmawialiśmy już o tym. – Skrzywił się Naruto.
- Sytuacja
sprzed chwili cię niczego nie nauczyła? – Odpowiedział jej jedynie głupi
uśmieszek. – Ja nie żartuję. – Schowała urządzenie do swojej torebki. Naruto
drgnął. – Poza tym jesteś chyba uzależniony od tego.
- Sprawdzałem
tylko godziny otwarcia. – mruknął, stając teraz znacznie bliżej niej. – Ładnie
pachniesz tak w ogóle.
- Nie
dostaniesz telefonu.
- Schowałaś
go do torebki. Damskiej torebki. Przepadł na amen. – Wyszczerzył się Naruto.
- Właśnie
tak. Dokąd jedziemy?
- Poskakać
sobie.
- Co?
- Zobaczysz.
Jako ciekawostkę dodam, że Temari tam pracuje. Ale chyba dzisiaj jej nie
będzie, mieli jechać z Shikamaru w góry.
Kilka minut
później dotarli na przystanek, a po przejściu kilku metrów znaleźli się w
centrum rekreacji, gdzie było kilka wydzielonych form zabaw. Zostawili swoje
rzeczy w recepcji i wkroczyli do miejsca zwanego parkiem trampolinowym. Hinata
nigdy wcześniej nie była w takim miejscu, więc była pod wrażeniem wystroju.
Naruto nie dał jej się napatrzeć, złapał ją za rękę i wybiegł z nią na giętkie
platformy potykając się o własne nogi już przy pierwszych krokach. A Hinata za
nim, gdyż nie zdołała się przyzwyczaić do podłoża.
- Cholera. –
Zaśmiał się Naruto i się podniósł. – Sorry, nie planowałem tego.
- No co ty.
– Sarknęła uszczypliwie.
- Chciałem
biec z tobą tam i wrzucić cię do tych kwadratowych poduszek.
- Dzięki, że
chcesz mi tak brutalnie uatrakcyjnić dzień. – Burknęła.
- Jakie
znowu brutalnie? To poduszki!
Hinata nie
zmieniła swojej obrażonej miny. Zamierzała się w końcu unieść, jednak Naruto
zaczął jej to utrudniać poprzez ruchy podłożem. Trampolina, na której się
znajdowali była bardzo giętka, a nawet najdelikatniejszy ruch z palców na całe
stopy i na odwrót, powodował ciągłe telepanie. Hinata nie miała szans wystarczająco
utrzymać równowagę, aby się podnieść. Naruto się z niej nabijał, nawet
besztanie go nie sprawiło, by przestał skakać na moment na trampolinie. Kiedy
ze złości dała sobie spokój to jej pomógł. Podał jej dłoń, którą długo nie
chciała ująć. Głównie dlatego, że Naruto cały czas śmiał się na wspomnienie.
Następnie kontynuowali zabawę, robili przewroty, odbijali się od sprężystych
ścianek i skakali na specjalnej skoczni do poduszkowych klocków.
Nawet po
godzinie zabawy Hinacie się nie znudziło, co w sumie cieszyło Naruto. Uwielbiał
patrzeć i słyszeć jej śmiech. Szkoda, że nie miał czym jej nagrać. Następnie
przenieśli się na długą platformę, przy której Hinata puściła dłoń Naruto
biegnąc wzdłuż, po czym odbiła się dłońmi o giętkie podłoże, potem zrobiła to
jeszcze raz, a za trzecim razem wykonała obrót w powietrzu. Naruto otworzył
usta z wrażenia.
- Wow! Co to
było? Wow! WOW! – Wykrzyczał Naruto, bijąc oklaski. Hinata uśmiechnęła się
delikatnie i ukłoniła z gracją. – Nie wiedziałem, że tak potrafisz.
- Rodzina od
strony taty jest bardzo wysportowana. Przed laty i ja załapałam się na ten
ciężki trening.
- Jak to się
ma do prowadzenia restauracji?
-
Restauracja to był pomysł na biznes mojej mamy. Tato ze swoim bratem
bliźniakiem prowadził zajęcia, między innymi judo. Ale po śmierci mamy zajął
się tylko restauracją. Na takie sto procent.
- Aha… Ale
ty nie chodzisz na judo, prawda?
- Już nie.
Nigdy nie szło mi za dobrze w przeciwieństwie do Nejiego i Hanabi… Jednak
dzięki zajęciom umiem wykonać kilka takich gimnastycznych sztuczek.
- Szpagaty
też? – Hinata przytaknęła. – Wow… Jesteś rozciągniętą dziewczyną… Pewnie żadna
pozycja nie sprawia ci trudności. – Uśmiechnął się szeroko. Hinata również się
uśmiechnęła, uwodzicielsko. Zbliżyła ku niemu twarz.
- Podniecony?
– Zapytała po czym go wyminęła. Naruto na moment zdębiał, ale szybko ją
dogonił.
- No, no,
Hinata. Takie pytania w miejscu publicznym? Nieładnie.
- Sam
zacząłeś.
- Ja?
Nieprawda. – Fuknął. – Niby kiedy?
- Kiedy
wspomniałeś o pozycjach. – Naruto uniósł brew, a po chwili parsknął śmiechem.
- Nie miałem
nic TAKIEGO na myśli. Chodziło mi o pozycje w stylu noga za głowę.
- Jasne,
jasne.
Nie dała się
przekonać, a Naruto dusił się w środku ze śmiechu. Naprawdę nie skomentował
tego zakładając dwuznaczne znaczenie. Po chwili dobił do niego jakiś gość,
sprawiając, że Naruto upadł. Mężczyzna przeprosił, ale Naruto nie miał nic do
tego. Wszystko było zbyt miękkie, by coś sobie zrobił. Hinata z perfidnym
uśmiechem zaczęła skakać po podłożu, zmuszając je do rozruchu. Z początku
Naruto nie załapał o co chodzi, ale po chwili tak. Z uśmiechem podniósł się bez
najmniejszego problemu.
- Musisz
trochę więcej jeść, kochanie. – mruknął i poczochrał ją po głowie. – Może
zrobimy sobie przerwę? Też bym ci się czymś pochwalił.
- Dobra.
Zmiana
nawierzchni z giętkiej na twardą była troszkę dziwna. Wymagała chwili
przyzwyczajenia. Następnie przenieśli się do sąsiadującej w tym samym budynku
sekcji, gdzie był skate-park. Naruto poprowadził Hinatę na górę, gdzie było
bezpieczniej i znajdowało się takie pozłacane cacko z wygrawerowanym jego
imieniem i nazwiskiem, za szklaną gablotką.
- Zdobyłeś
puchar za jazdę na deskorolce?! – Naruto przytaknął z dumą. – Za to się dostaje
nagrody…?
-
Oczywiście! A co ty myślałaś…!
- Nie wiem,
przepraszam… Gratulacje Naruto! – Hinata cmoknęła chłopaka w usta. – Wspaniale,
chodzę z mistrzem w kraju!
- Nooo!
Jesteś szczęściarą, a ja jestem zajebisty.
- Cześć
Naruto! – Zawołał jakiś chrypki, damski głos za nimi. – Z kim przysz… Hinata?!
– Zawołała z uśmiechem Temari, poznając odwracającą się do niej koleżankę.
- Temari! –
Ucieszyła się i wyściskała z dziewczyną.
- Ojej, co
tu robisz?
- A
przyjechałam na trochę do mojego mężczyzny. – rzekła, łapiąc w dłoń Naruto.
Natychmiast odwzajemnił uścisk.
- Siemeczka
Tem. – Machnął wolną ręką.
- Obcięłaś
włosy? – Dziewczyna złapała za kosmyk włosów Hinaty. Naruto wytrzeszczył
oczy. O kurwa, faktycznie – pomyślał.
- Mhm,
niedawno.
- Ładnie.
Wyglądasz uroczo.
- Dziękuję.
– Naruto coraz bardziej nabierał na twarzy czerwonego ze wstydu koloru. Taka
drastyczna zmiana, a on nie zauważył. – Naruto…? W porządku?
- Tak… -
odrzekł niepewnie. Hinata wtuliła się w jego bok, a Naruto pocałował ją we
włosy.
- Na jak
długo przyjechałaś?
- Dwa
tygodnie.
- O rany.
Jak już z nim nie będziesz wytrzymywać to dzwoń do mnie. – Zaleciła, na co
Naruto się skrzywił, a Hinata zachichotała.
- Dlaczego
wszyscy mi to proponują?
- No
właśnie! Dlaczego… - Przerwał nagle Naruto i spojrzał na przedmówczynię. – Jak
to wszyscy? Kto ci tak jeszcze mówił?
Temari
wtrąciła się w rozmowę, prosząc Naruto o podzielenie się z nią towarzystwem. W
zamian zaproponowała by zademonstrował Hinacie, co potrafi odwalić na desce.
Nie mógł odmówić. Dziewczyny podeszły do barierki, wyglądając na grupę.
Oczywiście zaczęły pierwsze od nowinek na temat własnego życia.
- Jakieś
trzy dni temu widziałam twojego brata, Kankuro.
- Niedługo
pewnie też poznasz tego drugiego szczyla. – Zgadywała Temari, przez co Hinata
spojrzała na nią zdezorientowana. – W końcu to psiapsióła Naruto. Gaara się
nazywa.
- Ach, więc
jest twoim bratem! O tym mi Naruto nie wspomniał… - rozmówczyni położyła
podbródek na barierce. – Nie musisz pracować?
- Pracuję.
Pilnuje porządku, a moich instrukcji nikt ni… HEJ! – Ryknęła nagle. – Gamoń w
koszulce z Star Wars! Ubierz kask, bo tam zejdę! – chłopak natychmiast z dawką
dreszczu wrócił się po kask.
W tej samej
chwili na tor wślizgnął się na desce blondwłosy mężczyzna – ale miał kask.
Hinata spoglądała z uśmiechem na ukochanego.
- Czy to
bezpieczne?
- Bądź
spokojna. Naruto to nie amator. – Mruknęła Temari. – Cieszę się, że
przyjechałaś, brakowało mi tu jakiegoś kobiecego towarzystwa. Szczególnie
teraz.
- Hm? Coś
się stało, Temi?
- Nie, nic
takiego. Ale kiedyś cię porwę i sobie pogadamy, - dziewczyny patrzyły na
Naruto, który wykonał deską skok na krawężnik, z którego z łatwością zjechał. -
Nie jest dla ciebie zbyt dziecinny? Gdybym miała cię umówić na randkę, to nie
wybrałabym Naruto.
- Tyle
szczęścia by mnie wtedy ominęło.
Temari
spojrzała przed siebie i się uśmiechnęła. Jak Naruto to zjebie, to nogi
mu z dupy powyrywam – pomyślała. Może i kontakt z Hinatą miała lichy
przez odległość, ale to chyba była jedyna osoba płci pięknej, której mogłaby
zaufać nie zamartwiając się o rozprzestrzenienie słów. Naruto spojrzał w kierunku
balkonu i pomachał radośnie Hinacie. Odmachała mu, a towarzystwo na torze
również ją dostrzegło.
- Niezła
laleczka, Uzumaki. Też bym ruchał.
- Aż mnie
siusiak świerzbi.
- Wyślij mi
na maila jej foty, to sobie chociaż strzępię. – Niby to był kumpelski żargon
wśród grupy, jednak ani trochę nie podobał się Naruto.
- Strzepać
to ja mogę ciebie z deski.
- Dawaj. –
Dwa razy nie musiał powtarzać. Naruto złapał chłopaka za szmaty i pociągnął
doprowadzając do upadku na podłogę. Podniósł się natychmiast, emanując agresją.
– Kurwa mać, wpierdolić ci?
- Lepiej
nie. Oddam i będzie cię bolało.
- Taki
jesteś kozak?!
- Yoł, yoł
panienki drogie. Co się wam odpierdala w głowie? – Do towarzystwa włączył się
Bee. Brat właściciela tejże placówki. – Strzała Naruto – machnął do kolegi. –
co ci odwaliło? Yoł.
- Sorry,
Bee. Obraził mi dziewczynę, poniosło mnie.
- Spoko.
Wkurwić się miałeś prawo! Yoł. – Bee zdawał się panować nad sytuacją.
- Nikogo nie
obrażałem! – Warknął mężczyzna. – Namikaze zrobił się przewrażliwiony. Już z nim
nawet nie można żartować.
-
Spierdalaj. – Burknął, po czym kolega z grupy posłał mu mordercze spojrzenie.
- Sam
spierdalaj. Tam po schodach do swojej kurewki. – Dodał, na co Naruto przywalił
mu automatycznie z pięści w twarz. Chłopaczkowi niemal natychmiast puściła krew
z nosa. – Przegiąłeś pałę.
- Joł, joł!
Będzie bitwa. Nikt się nie włącza, nikt nie powstrzymuje, tylko widowisko się
kumuluje! – Zarapował Bee, stojąc na czele kręgu zainteresowanych.
Na szczęście
nim walka jeszcze na dobre się zaczęła do akcji wkroczyła Temari. Nie była
oczywiście sama, towarzyszyli jej dwoje dość sporych rozmiarów mężczyzn. „Na
szczęście” to jednak nie odpowiednie określenie, bo owa świta nie powstrzymała
bitwy. Naruto jako pierwszy dostał z pięści w nos, a z niego polało się trochę
krwi. Nie był dłużny. Bee dostał twórczego natchnienia poprzez tą sytuację,
swoim beznadziejnym rapem dolewał tylko oliwy do ognia.
- Ał! Ał!
Ał! AAAŁŁŁ! Hinata, to boli! – Zawołał Naruto zburzony tym niedelikatnym ruchem
dziewczyny. Hinata wyraźnie nie była w humorze na zabawę w kotka i myszkę.
Docisnęła mu gazę jeszcze mocniej do twarzy. – AAAAŁ!
- Przestań
się wydzierać. – Burknął Shikamaru. – Czy każda twoja wizyta musi być
upierdliwa?
- Zamknij
się! Upierdliwy to jest twój brak empatii!
- Nie
wiedziałem, że znasz to słowo. – odrzekł lakonicznie Shikamaru. – Zresztą może
i bym ci współczuł gdybyś sobie tego nie urządził na własne życzenie.
- To wcale
nie było tak! Broniłem mojej kobiety!
- Naruto! –
Zawołała Hinata. – To nie znaczy, że możesz kogoś bić. Spójrz na siebie. Masz
całą poobijaną twarz, Naruto… W dodatku zwichnąłeś rękę…
- Pff, było
warto! Ten debil dostał za swoje!
- Masz
szczęście, że masz znajomości, bo byś dostał zakaz wstępu. – stwierdziła Temari
niosąc ze sobą napoje dla swoich gości. – Dożywotnio.
- Nic z tego
dobrego by nie wyszło. Nie chcę, żebyś się bił, nawet w mojej obronie…
- Hinata,
no! Obrona kobiet to zadanie dla prawdziwego mężczyzny! Shikamaru powiedz jej!
– Zażądał Naruto. – Co ty byś zrobił, jakby ktoś obraził Temari?
- Pewnie
stałbym z boku i patrzył jak mu spuszcza lanie. Nie wtrącałbym się, by
przypadkiem nie dostać.
Jedynie
Temari się na głos z tego nie zaśmiała, tylko spojrzała z politowaniem na
Shikamaru. Tchórz, chociaż jej to nigdy nie przeszkadzało. Właściwie czuła się
lepiej z przeświadczeniem, że jest alfą w tym związku.
Naruto i
Hinata znaleźli się w mieszkaniu pary, gdyż było najbliżej przychodni, do
której trafił po bitwie Naruto, choć jedynie tam zajęli się jego zwichniętą
ręką i włożyli ją do opaski uciskowej. Potem Temari zaprosiła ich do siebie,
więc w ten sposób się tu znaleźli. Rozmowa nabierała tak szybkiego tempa, że
ciężko było się połapać w jakim konkretnie są temacie, ale nikomu to nie
przeszkadzało.
- W ogóle to
ja myślałem, że wy macie się wybierać w góry… Shikamaru chyba ty mi to mówiłeś.
– Zastanawiał się Naruto.
- Tak, ale…
- Shikamaru spojrzał na Temari. – nastąpiła mała zmiana planów.
- Mój
braciszek mi zajebał narty. – Burknęła. – Ostatnio znowu zrobił się cholernie
nieznośny i wkurzająco wesoły… - Naruto spojrzał głębiej w dziewczynę. –
Wolałam, kiedy ograniczał się do wypowiadania jednego zdania. Teraz zachowuje
się jak pobudzony ty. Masz na niego zły wpływ.
- Ja…? Ja?!
– Pisnął z oburzeniem Naruto. – Wypraszam sobie. Nawet się z nim nie widziałem
od… No trochę czasu minęło. Czemu ci zajebał narty?
- Dałam mu,
bo jedzie na narty z Matsuri. I najwyraźniej zamierza się jej oświadczyć. –
Naruto po tym oświadczeniu zastygł z wytrzeszczonymi oczami. Otworzył lekko
usta w niedowierzeniu.
- J… Jak to…
oświadczyć…? – Hinata spojrzała na ukochanego. Jego pięści zacisnęły się w
złości. – Nic mi nie wspomniał, że ma takie plany…
- Mi też,
ale chyba Shikamaru owszem. Bo pokazał mu pierścionek. – Naruto spojrzał na
kolegę.
- Dlaczego
tobie…?
- Też mnie
to zastanawia. – Wtrąciła Temari. – Shikamaru się nie zna na takich pierdołach.
Znając go, to pewnie by się starał odradzić mu ten pomysł…
- No i
bardzo dobrze. – stwierdził Naruto. – Gaara… To dla niego za wcześnie.
- Ma
dwadzieścia sześć lat. – Przypomniała Temari. – Najwyższy czas. Może przy żonie
by wyrósł na człowieka.
- Pff, sama
wyjdź za mąż jak taka jesteś mądra. – Fuknął Naruto.
- Eh,
upierdliwe… Zmieńmy temat.
- A jaki
wiek byłby twoim zdaniem odpowiedni do ożenku, Naruto? – Zapytała z uśmiechem
Hinata. Temari również była ciekawa odpowiedzi. W tej chwili też po mieszkaniu
rozeszło się pukanie do drzwi.
- Otworzę.
Naruto lepiej uważaj na odpowiedź.
- Kiedy ja
się nie boję ślubu! Byle by był z tą jedyną. - Spojrzał z ogromnym uśmiechem na
Hinate, przez co zarumieniła się z uciechy.
Temari
spoglądała na parę z trudem trzymając w sobie zazdrość. Nigdy nie lubiła tych
romantycznych bzdet, ale brakuje jej tego. Shikamaru odetchnął w przedpokoju,
bo nie był już w zasięgu tego upierdliwego tematu jakim jest małżeństwo.
Otwierając drzwi zastanawiał się ile jeszcze potrwa jego związek z Tem i
dlaczego ona dalej go ciągnie - natomiast w progu drzwi zastał Gaarę. Nie
wyglądał najlepiej.
- Wszystko w
porządku...?
- Oddaję
narty. - Gaara przeszedł do rzeczy. - Już mi nie są potrzebne.
- Hm? Jak
to?
- Przeproś
ode mnie Temari za ostatnio... Cześć.
- E?
Zaczekaj Gaara! Może wejdziesz i sam ją przeprosisz...?
- Nie. Muszę
się się pilnie zobaczyć z Naruto.
- W takim
razie tym bardziej. Naruto jest u nas. - Gaara spojrzał zdziwiony na Shikamaru.
- Jest w towarzystwie swojej dziewczyny. Hinaty.
- Podobno
mieli się nie widzieć przez ferie...
- Zrobiła mu
niespodziankę. Zresztą sami ci powiedzą. Wejdź.
- Dzięki,
ale nie. Kiedy indziej się z nim zgadam.
- Mówiłeś,
że to pilne… - Bąknął Shikamaru. Gaara jedynie wzruszył ramionami i skierował
się po schodach w dół do wyjścia z klatki schodowej.
Shikamaru
westchnął narzekając pod nosem jaka to upierdliwa sytuacja z tym Gaarą. Po
ostatnim razie sądził, że nawiązali dobry kontakt, a teraz wszystko wróciło do
normalności – nie przepadają za sobą. Choć kiedyś ta nietolerancja własnych
osobowości była nikła, później zjawiła się w życiu Shikamaru, Temari. Postawił
zwrócone narty w kącie przedpokoju i wrócił do towarzystwa.
- Kto to
był? – Zapytała Temari.
- Twój brat.
Przyszedł oddać narty.
- Co?
Dlaczego? Nie jedzie z Matsuri?
-
Najwyraźniej nie. Nie wiem, nie chciał nic powiedzieć. – Shikamaru wzruszył
ramionami. – Dziwnie się zachowywał.
- Mogłeś go
do nas zaprosić. – powiedział z wyrzutem Naruto.
-
Zapraszałem, miał do ciebie jakąś pilną sprawę, ale… - Shikamaru się zawahał
nad kontynuacją, ale przyjaciel i dziewczyna dość potężnie na niego naparli. –
Na wieść, że jesteś u nas z Hinatą powiedział, że kiedy indziej się zgadacie. –
Hinatę lekko zaniepokoiła ta informacja.
- Chyba już
na telepatycznym wstępie mnie nie polubił…
- Nie. Daj
spokój, Gaara bywa dziwny. – mruknęła Temari na pocieszenie.
- Nie
dołączył do nas nie ze względu na ciebie, tylko przez Shikamaru. – Naruto
przytakiwał głową swoje własne słowa. – Nie lubi go odkąd spotyka się z jego
siostrzyczką.
- Ten
argument ma sens. – Zgodził się za znużeniem mężczyzna.
Jednak to
nie zakończyło rozmowy. Wszakże najlepiej obgaduje się nieobecnych. Naruto może
tego starał się nie okazywać, ale zastanawiał się jaki to interes ma do niego
Gaara. Dlaczego zachowuje się tak, a nie inaczej? Temari w końcu podzieliła się
na głos myślą o rozstaniu z Matsuri i wszystko zaczęło nabierać sensu. Naruto
odetchnął, przez wspomnienie o tych humorkach bał się, że nastąpił nawrót
choroby.
Tego dnia
plan był prosty i niezbyt zadowalający dla Naruto – przez cały dzień musiał się
przygotowywać do egzaminu, który miał następnego dnia. Shikamaru niechcący się
wyrwał z ust ów termin. Albo było to spowodowane kontratakiem za zniewagą
rzuconą przez Naruto…? Kto wie. Hinacie to nie przeszkadzało, właściwie
ciekawiły ją te wszystkie tematy.
- Patrzę na
twoje notatki i mi wstyd… - Powiedziała Hinata.
Siedzieli w
salonie, gdzie na podłodze i stole walały się książki i sporo notatników
popisanych od początku do końca. Naruto w przeciwieństwie do dziewczyny
siedział na podłodze, wydął usta w oburzeniu.
- To napisz
lepsze.
- Właśnie,
chyba nie byłabym w stanie… - Uśmiechnęła się. – Są bardziej zrozumiałe i
wciągające niż podręcznik. Naprawdę… nie sądziłam, że ty w ogóle notujesz…
- Tak we
mnie wierzy moja dziewczyna…
-
Przepraszam…
- Mhm. Muszę
notować, bo mam sklerozę i szybko zapominam. A to że są zrozumiałe to mi
pomaga, często po zajęciach wykładowcy muszą mi wszystko indywidualnie
tłumaczyć. Strasznie to co po niektórych wkurza. – Naruto wyszczerzył się w
zakłopotaniu. – Gaara się zawsze nabija, że z moich notatek można wykładać w
przedszkolu.
- Dzwoniłeś
do niego?
- Raz, ale
nie odebrał. Jutro po egzaminach do niego pójdziemy, dobra? – Zaproponował, a
Hinata z uśmiechem przytaknęła. – Może zrobimy przerwę?
- Wróciłem!
– Zawołał od progu Obito. Nie dało się nie zauważyć jego bardzo dobrego
nastroju. Do pomieszczenia wniósł ze sobą reklamówkę, z której emanowały
cudowne zapachy. – Kupiłem po drodze trochę tajskiego żarcia, macie ochotę?
Oboje
przytaknęli i przyjęli od kolegi opakowania. To nie to samo co ramen, ale
Naruto nie wybrzydzał. W Ichiraku pewnie jeszcze stołuje Ayame, a u niej
prędzej by się doczekał tsukemenu czy jakiegoś innego zastępstwa za swoją
ulubioną potrawę. Obito już jutro wyjeżdżał do siebie, więc to ostatni czas
jaki ze sobą mogli spędzić. Z ciekawości i nudów przeglądał zeszyty z notatkami
Naruto.
- Ach…! Więc
tym jest wykładnia… Hm… - mruczał pod nosem coraz bardziej wczytując się w
tekst. – Mogę sobie ten zeszyt wziąć?
- Nie. Odłóż
go. – Nakazał Naruto, pilnując teraz dokładnie swoich notatek.
- Tłumaczysz
rzeczy o niebo lepiej, niż Minato. Tłumaczył mi to dziesiątki razy, a najwyraźniej
dalej robiłem źle… dziw, że jeszcze mnie trzymają w tej robocie.
- Skoro cię
wysłali na koniec kraju na ważne spotkanie, to muszą ci ufać.
- Albo mają
cię dość i chcieli się ciebie pozbyć. – dodał wesoło Naruto. Hinata spojrzała
na swojego chłopaka karcąco.
- Możliwe,
ale wysłali mnie do ciebie. To trochę okrutne ze strony własnego ojca. – odbił
Obito. W tej chwili też rozdzwonił się telefon Hinaty, który wpierw obejrzał
Naruto.
-
Sprawdzałem czy to nie Menma…
- Nawet
gdyby, to co byś zrobił? – Burknęła Hinata.
-
Powiedziałbym mu cześć… - Skłamał. – No o co ty mnie podejrzewasz? Zresztą to
nie Menma tylko Rin. – Obito drgnął nieznacznie na to imię. – Daj na głośnik!
- Hej
ciociu! Dam cię na głośnik, bo ktoś chce się przywitać. – Powiadomiła Hinata,
przełączając głos.
- Siemka
ciociu Rin! – Uśmiechnął się Naruto. – Poznajesz mnie?
- Oj,
Naruto. Jesteś osobą, której nie da się zapomnieć. Dzwonię dla potwierdzenia,
że faktycznie jesteście razem, bo nie dawałam wiary Pakurze.
- Ej, Obito
byś się przywitał prostaku. – Bąknął Naruto. – Ciociu Rin to….
- Nie
kłopocz się. Znamy się z Rin. – Uśmiechnął się Obito, w słuchawce nastąpiła
chwila ciszy.
- E… Kto
mówi?
- Rin…
Ranisz mnie… - Jęknął załamany.
- Och! Och!
Obito…! – Zawoła zdumiona, że słyszy jego głos. – Co ty tam robisz?! Skąd się w
ogóle znacie?!
- Mogłabym
zadać to samo pytanie. – mruknęła Hinata.
- Obito to
mój przyjaciel. Od dziecka niemalże.
- Już się
bałem, że przedstawisz mnie jako jakiegoś stalkera… - Zaśmiał się Obito. –
Jutro już wracam do siebie, więc zostawię te dwójkę w spokoju.
W tym
momencie też ktoś ponownie zaczął się dobijać, tym razem do drzwi. Naruto
poszedł otworzyć, miał jakieś przeczucie, że to Gaara. Mylne wrażenie. Przed
drzwiami stała Yukie. Ubrana była bardzo wyjściowo, ale nigdzie się nie
wybierała, to ona miała gościa. Jej wizyta spowodowana była produktami leżącymi
w lodówce Naruto. Zaprosił ją zatem do środka i towarzyszył w kuchni.
- Nieźle się
odstrzeliłaś dla tego fagasa.
- Naprawdę?
Podoba ci się?
- Jasne.
- Ciebie bym
wyrwała? – Zapytała z uśmieszkiem. Naruto przez dłuższą chwilę tylko się jej
przyglądał, a gdy chciał zaprzeczyć, wyprzedziła go. – Oj, tylko żartowałam.
- Nie
wychodzi ci to.
- Przymknij
się. Pomożesz mi to wszystko przenieść do mnie?
- Ok, ale
najpierw powiem Hinacie.
- Pantofel.
Naruto się
wyszczerzył i wzruszył ramionami, w połowie drogi do salonu, gdzie było
towarzystwo zobaczył Hinatę. Dziewczyna z uśmiechem przyznała się do intrygi, w
której to zostawiła Rin i Obito samych sobie. Naruto wtedy wyjaśnił jej
sytuację z Yukie i wyraził chęć udzielenia jej pomocy. Chyba jasne, że nie
spodobała jej się ta „pomoc” z chęcią by mu jej zabroniła, ale nie ośmieliła
się tego zrobić.
Po pół
godzinie oczekiwania na Naruto, sytuacja przestała być w porządku. Sytuacje
pogarszał fakt, że była w mieszkaniu sama. Obito musiał szybko wrócić do
miejsca pracy, gdyż zostawił tam jakieś ważne dokumenty. Wyzbierała resztki
tajskich potraw i wyrzuciła do kosza na śmieci. W końcu usłyszała jak Naruto
wchodzi do mieszkania.
- Jestem…
- Czemu tak
długo? – Zaczęła Hinata z wyrzutem.
- Długo? Nie
byłem długo.
- Owszem!
Czterdzieści dwie minuty.
- Czt… Co? –
Naruto się zaśmiał. – Mierzyłaś mi czas? Serio? – Hinata przez te pytania się
zaczerwieniła. Zrobiło jej się głupio. – ile mi brakowało byś czekała na mnie z
wałkiem w ręku?
- Nie śmiej
się, Naruto… Ja, ja naprawdę… To nie jest zabawne.
- Mnie
śmieszy. – mruknął z uśmiechem Naruto. Nie brał jej zachowania na poważnie. –
Przepraszam, żono. Zostałem jeszcze zaczepiony przez Bee. Pamiętasz go…? Ten
rap-mistrz.
- Ten od
deskorolek?
- Mhm.
Zaprosił nas jutro do takiej fajnej knajpki.
- Czyli… Nie
byłeś cały ten czas z Yukie…?
- Nie. –
odpowiedział Naruto. – Och, byłaś zazdrosna?
- Ciągle
jestem… Przepraszam, ale czuję się zagrożona. Macie dobry kontakt, za dobry jak
na byłą parę…
Naruto
spojrzał w lekko zasmucony wzrok dziewczyny. Mógł sobie wyobrazić jej
niekomfortowość w tej sytuacji, ale sam nie wiedział jak to rozwiązać. Zamiast
używać słów, po prostu ją przytulił. Nie chciał by czas na jaki do niego
przyjechała opiewał w smutek. Jego scenariusz nigdy tego nie zakładał. Musnął
wargami jej czoło i wtopił swoją dłoń w jej krótkie włosy. Chyba podobały mu
się bardziej od długich, jednak jak bardzo by jej fryzury nie nachwalił i tak
ważniejsze jest to, że nie zauważył wcześniej różnicy.
Hinata
objęła Naruto i ustami wyprosiła zaznanie tej słodkiej pieszczoty jaką jest
pocałunek. Pierwsze sekundy zadecydowały o głębszym roznamiętnieniu. Nie
odrywając się od siebie wkroczyli do salonu, a ściślej mówiąc zajęli kanapę.
Atmosfera wokół nich robiła się coraz gorętsza. Naruto leżąc okrakiem na
ukochanej ssał delikatnie i przyjemnie jej szyję. Westchnęła z rozkoszy.
Mężczyzna podniósł się do siadu i przez głowę zdjął swój t-shirt. Następnie
obdarował pełnym miłości pocałunkiem Hinatę. Dłoń zawędrowała pod koszulkę
kobiety.
- Naruto…
Przypomniałam sobie…
- Co? –
Bąknął mężczyzna zostając całkowicie zbity z tropu.
- Yukie…
- Hę…? –
Zdumiał się pod wpływem jej imienia. Jego obecna dziewczyna myśli o jego byłej
dziewczynie w tak gorącym dla nich momencie – brzmi absurdalnie.
- Mówiłam,
że ją gdzieś widziałam, pamiętasz? Wiesz gdzie?
- Gdzie?
- Na
plakacie. Plakacie powieszonym w twoim pokoju. W domu rodzinnym. – Naruto na
początku nie skojarzył faktów, ale później do niego wszystko dotarło. –
Trzymasz jej zdjęcia?
- Hinata,
rzadko bywam w domu…
- Mimo to…
- To tylko
plakat.
- Z twoją
byłą. – Burknęła Hinata.
Naruto
westchnął ciężko. To zawsze są takie sytuacje… ale musiał od razu coś z tym
zrobić. W tym celu wziął do ręki telefon i wybrał numer telefonu mamy.
Na
przystanku autobusowym, po dość długiej podróży, wysiadła młoda dziewczyna. Za
dziesięć minut powinna znaleźć się w domu, więc się niespecjalnie spieszyła.
Fakt, wizja łóżka była niezwykle kusząca, ale wolne tempo spacerku było równie,
jak nie bardziej przyjemne. Przechodząc obok wejścia do parku, spostrzegła na
dole przy stawie znajomą twarz i pyszczek. Z uśmiechem zdecydowała się
przywitać.
Akamaru jako
pierwszy zauważył Hanabi. Zaszczekał wesoło i wyminął swojego pana, by zaznać
pieszczot od dziewczyny. Po chwili Kiba też się przywitał. Dość szybko zaczęli
się rozgadywać na wszelkie tematy, oboje lubili mówić o sobie i oboje lubili
się wzajemnie słuchać.
- Był jakiś
wypadek i korek na półtorej godziny. Na nogach bym tu szybciej dotarła. –
Marudziła Hanabi. – Jeszcze kierowca był taki nieogarnięty, bo gdyby skręcił
tam, gdzie ja bym skręciła, to nie byłoby tej obsuwy.
- Nie mogłaś
mu powiedzieć by skręcił?
- Mówiłam.
Kazał mi wypieprzać na koniec autobusu…
- W sumie…
Też bym tak zrobił. – Po tej wypowiedzi dostał szturchańca w ramię. – Nie no,
kazał bym ci kupić sobie samochód.
- Kupiony
już mam. Tylko muszę zdać prawko, a z praktyką u mnie, hm, źle. Już sześć razy
zdawałam.
- Zmień
sobie instruktora, skoro chujowo uczy.
- Ale ten
robi to za darmo…
- Czyli kto?
- Neji.
- Musi być
cholernie surowym nauczyciel. Ma wzrok jakby… A może lepiej nie będę mówić.
- No weź!
- A może ja
cię będę uczył? Do twojego egzaminu... za darmo. – Zaproponował Kiba. Hanabi
spojrzała na niego z nieodgadnioną miną. – Co?
- Nic
takiego. – Wzruszyła ramionami i wyciągnęła do niego rękę. – Ok. Umowa stoi,
biorę cię.
- Pochwalę
ci się jaki ze mnie mistrz kierownicy!
- Jako mój
instruktor raczej będziesz na miejscu pasażera, więc nie będziesz miał okazji.
– mruknęła Hanabi i spojrzała na zegarek w telefonie. – Cholera, późno już.
Zwijam się. Pa Akamaru – Zwołała przytulając mocno psiaka, który z sympatii ją
za to oblizał. – Cześć Kiba.
-
Cześć… - Odmachał jej ręką.
Hanabi
wróciła do domu odrobinę później, niż zwykle było to tolerowane. Spodziewała
się niemałej awantury z tego powodu, jednak nie przywitał jej wychodzący z
pokoju obok, wkurzony tata. Po zdjęciu wyjściowych, grubych ubrań, udała się w
głąb pokoju. W salonie rozmawiali dwaj mężczyźni, Hiashi z Nejim. Nie byłoby to
dziwne, gdyby nie fakt, że na rękach kuzyna Hanabi spoczywało małe, różowy
ziemniak.
- Co to
jest? - Zawołała zaskoczona Hanabi, wparowując do salonu.
- Dziecko. -
odrzekł apatycznie Neji.
- No nie!
Dlatego się tak dziwnie ostatnio zachowywałeś! Mogłeś powiedzieć. Praca niani
to nie wstyd.
- Nie jestem
nianią.
- Hanabi. -
Zaczął Hiashi. - Wracaj do pokoju.
- Czemu? -
Burknęła. - To chłopak czy dziewczynka?
-
Dziewczynka.
- Jak ma na
imię? Mogę ją potrzymać?
- Sora. -
powiedział Neji, podając jej delikatnie dziecko. Hanabi się uśmiechnęła.
- Tak jak
moja mama. Pasuje jej.
- Imię
nadane ku pamięci cioci.
- Brzmi
jakby to było twoje dziecko...
- Bo
jest.
- Ta,
jasne.
- Nie
wierzysz mi?
- Musiałbyś
uprawiać seks.
- Hanabi! -
Upomniał Hiashi. - Panuj nad słowami. Co do Sory, to Neji nie kłamie.
- Wkręcacie
mnie... - powiedziała już z powątpieniem. Zauważyła nawet podobieństwo
dziewczynki do kuzyna. - O MÓJ BOŻE! Jak to się stało?!
Zawołała
zaskoczona. Pod wpływem krzyku niechcący zbudziła Sorę, która natychmiast się
rozpłakała. Neji uniósł oczy do sufitu, a następnie odebrał od Hanabi córkę,
zręcznie ją uspokajając. Hiashi na ten widok się uśmiechnął, co totalnie
zaskoczyło Hanabi.
- Ty się
tato uśmiechasz? Gdzie się podziała twoja zasada "żadnego seksu i dzieci
przed ślubem".
- Dotyczy
tylko moich córek. - odrzekł bezlitośnie. Hanabi się skrzywiła.
- Kim jest
matka dziewczynki?
- Nie musisz
wiedzieć. Wracaj do pokoju.
- W porządku
wujku. - Zaczął Neji. - Ledwo znałem mamę Sory. Zmarła podczas porodu. Jakaś
pielęgniarka na jej prośbę poinformowała wujka o wszystkim. Miała mnie, ale
wkradł się pewien błąd.
- Ledwo
kogoś znałeś, a zrobiłeś jej dziecko...?
- Dość tych
pytań Hanabi. Wracaj skąd przyszłaś.
- Nie, na
dworze jest zimno.. - Zażartowała dziewczyna.
- Dopiero
wróciłaś do domu? - Hiashi spojrzał na zegarek. - Dochodzi północ... Gdzie
byłaś?
- Mój
autobus utknął w korku. Przez dwie godziny się wlekliśmy po drodze.
- Mam
nadzieję, że to prawda.
- No byłabym
wcześniej, gdybym jeździła własnym samochodem, ale Neji mi ostatnio nie pomaga
w nauce.
- Załatwię
ci innego nauczyciela.
- Mogę
poprosić kolegę?
- Wolałbym
żeby twój instruktor miał paroletnie doświadczenie w jeździe.
- Z tego co
wiem, to jeździ już sześć lat.
- O kim
mówisz? - Dopytał Neji.
- Kiba. -
odpowiedziała, na co się skrzywił. Hiashi oczekiwał po bratanku opinii na ten
temat.
- Ostatnio
jak mnie podwoził, to jego samochód śmierdział szczochami jego psa. Ale dobrze
prowadzi.
- Zatem w
porządku.
Hanabi z
jednej strony się ucieszyła otrzymując zgodę na wybranie instruktora, a z
drugiej trochę ją zniesmaczyła historia ze szczynami. Koniec końców starała się
sądzić, że to tylko głupi żart Nejiego... To w sumie byłoby całkiem w jego
stylu. Ale on był taki poważny…
O czwartej
nad ranem zaczął dzwonić telefon, który wybudził osoby w pomieszczeniu ze
swojego stałego snu. Hinata zaspanym wzrokiem sięgnęła ręką po komórkę swojego
chłopaka i mu ją podała. Naruto nawet nie zerknął na wyświetlacz, jego światło
tylko drażniło oczy. Odebrał.
- Kim jesteś
i czego chcesz…? – Bąknął bez przejęcia.
- Cześć
Naruto.
- Hm? –
Otworzył oczy. – Gaara?
- Śpisz? –
Naruto zmrużył oczy, zmusił się do spojrzenia na wyświetlacz i westchnął
ciężko.
- O czwartej
rano…? – Zapytał retorycznie. – Zwariowałeś? Śpiewam i tańczę…
- Nie mogę
spać. Nie pozwala mi… - Naruto już miał zareagować jakimś bezmyślnym
komentarzem. – Mam chyba nawrót. – To zdanie całkowicie wybudziło Naruto,
podniósł się do siadu.
- Od
kiedy….?
- Kilka dni.
– Naruto przeklął pod nosem i w jednej chwili wyszedł z łóżka na poszukiwania
jakichś w mirę czystych ubrań. Hinata obserwowała jego poczynania leżąc w
łóżku.
- Dlaczego
nie mówiłeś od razu?
- Sądziłem,
że sam temu sprostam. No i nie chciałem ci się wpieprzać w życie… Hinata do
ciebie przyjechała w końcu.
-
Zrozumiałaby… Kontaktowałeś się z Yashamaru? – Zapytał Naruto, wkładając
spodnie.
- Nie.
- Super…
gdzie teraz jesteś? W domu? – Kiedy miał się właśnie rozejrzeć za bluzką,
Hinata miała już dla niego wszystko przyszykowane. Gaara przytaknął niemrawo. -
Ok, zaraz u ciebie będę.
- Twoja
dziewczyna mnie zabije.
- Lepiej
ona, niż ty sam... - odrzekł szybko. Po chwili jednak zastanowił się nad tym co
powiedział. - Czekaj, głupio zabrzmiało.
- Cały
ty.
- Chodziło
mi, że jej bym to wybaczył, a tobie nie…
- Nawet nad
ranem bywasz całkiem miły…
- Dobra,
zamknij się i czekaj na mnie. - Nakazał Naruto i rozłączył się. -
Hinata...
- Rozumiem
Naruto. Nie zapomnij o egzaminie.
- Pamiętam,
nawet mam na telefonie ustawioną przypominajkę. - Wyszczerzył się. - Postaram
się jeszcze wrócić po buziaka na szczęście.
- Ani się
waż ryzykować! - Burknęła Hinata, po czym wpiła się w usta swojego
mężczyzny. – Powodzenia. Pozdrów ode mnie przyjaciela.
Naruto
przytaknął z uśmiechem. Jego dziewczyna była aniołem. Mężczyzna obiecał wrócić
od razu po zdaniu egzaminu, ale Hinata postanowiła przed samą sobą, że sama się
do niego wybierze. Z pomocą Temari lub google maps. Po chwili wróciła do łóżka.
Jako pierwsza zostawiam tu swój jakże zacny komentarz. Rozdział świetny ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję dziękuję bardzo za rozdział. Na łóżku przepraszam, że raz piszę z anonimowego a raz z konta ale dzisiaj konto odmówiło mi posłuszeństwa (tak na serio zapomniałam hasła) xD Rozdział jest zajebisty. Czyżbym wyczytałam podtekst hentai??? xD Naruto mam ochotę mu przywalić rani Hinata prawie na każdym kroku. Ciota i gnój. xD pozdrawia ertyboy12
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCzemu żeś do mnie nie napisała że nowy rozdział? Mogłabym to cudo przeczytać wcześniej ;-;
OdpowiedzUsuńZ góry przepraszam za dziwne slowa albo coś, ale jestem na telefonie (autokorekta sobie ze mnie kpi)
Niezły opierdziel Naruto dostał od swojego ojca, ale się nie dziwię. Powinien w końcu stać się chociaż trochę bardziej dojrzały, zachowuje się gorzej niż ja z 7 lat temu XD
Swoją drogą niezbyt podoba mi się, że Naruto z Hinata się trochę coś poklocili e.e nie lubię o tym czytać, bo normalnie mi się smutno robi huh
Park z trampolinami genialny, sama miałam się do takiego udać, ale jakiś czas po umówieniem się z koleżanką skręciłam nogę oops
Naruto to taka sama ciamajda jak ja :^
Interesuje mnie bardzo sytuacja z Gaarą, masakra jeśli chodzi o jego chorobę. Strasznie mu współczuję, dobrze, że ma takiego wspaniałego przyjaciela (który mam nadzieję nic nie zepsuje)
A ta Yukie to niech se lodówkę kupi ;-;
Powodzenia w dalszym pisaniu!
Chyba do końca życia będę uwielbiać twoje opowiadania :D