Ten
przyjazd po Kushine, bynajmniej nie ograniczył się do odebrania jej stamtąd. Ku
niezadowoleniu pociechy małżeństwa, postanowili zostać tam na kilka dni. Nie to
żeby nie lubił swoich dziadków, ale kompletnie nie miał co tam robić przez
częsty brak zasięgu czy słabą kablówkę. Jedyną atrakcją tam, taką dosyć fajną
była przejażdżka konna, ale wolał raczej mieć ze sobą towarzystwo. Właśnie był
w stajni, gdzie pracował brat jego dziadka, Tobirama. Fajny gość, ale był
bardzo do wszystkich uprzedzony i nie przejmował się zbytnio uczuciami osoby,
do której rzuci jakiś niestosowny komentarz. Pomagał przenosić siano dla
rumaków z samochodu marki pickup, w tym samym czasie żywo dyskutując z nowo
poznaną tam, jakąś zatrudnioną dziewczyną. Była bardzo surowa, szczególnie dla
niego, ale rzetelnie wykonywała obowiązki.
-
Naruto, ciulu! Przestań się wlec! Marnujesz czas! – warknęła, zacięcie pisząc
coś w zeszycie.
-
Zamknij dziób. Ja tu nawet nie pracuję! – prychnął, jego skromnym zdaniem Tayuya
się zapominała, za bardzo wykorzystywała swoją władze w stosunku do
pracowników. Lecz Tobirama nie wnikał w
jej metody.
-
Nie pyskuj, szczylu i do roboty! – zarządziła, a potem wymownie spojrzała na
resztę pracowników. – Może wam kawki zrobić? – zapytała ze słodkim tonem jak i
uśmiechem, a ci odpowiadali rozbawieni. – To był sarkazm debile, natychmiast do
pracy albo do szkoły!
-
Tayuya, ucisz się, bo straszysz konie – zawołał Tobirama, a jego blondwłosy
krewniak parsknął śmiechem. Tak, jak wuj, bo chyba tak się mówi na brata
dziadka, rzuci jakąś ripostą to ciężko jest ukrywać respekt, którym się go
darzy.
Dziewczyna
się troszkę uspokoiła i poszła poobserwować stan każdego mieszkanka koni.
Naruto natomiast ułożył się wygodnie na sianku i zagryzał kilka danych mu
ziarenek słonecznika. Spojrzał na zegar w telefonie i wytrzeszczył oczy, ma
zasięg! Trzeba korzystać i zadzwonić do Hyuugi.
-
Słucham? – zaczęła osoba po drugiej stronie, miała smutny głos, załzawiony,
który potrafił wyczuć na kilometr, a nawet gdy jest zakrywany maską fałszu.
Taki dar odziedziczony po babci Mito.
-
Cześć skarbie. Coś się stało? – zapytał z troską.
-
Nie, nic. Kroiłam cebulę – zaśmiała się. – Uczę się gotować.
-
Ty? – parsknął śmiechem, co nie spodobało się rozmówczyni. – A co konkretnego?
-
Ramen.
-
Zaraz u ciebie będę – stwierdził poważne, a dziewczyna zachichotała.
-
Masz trzy minuty – wyliczyła równie poważnym tonem.
-
Naruto! Rusz swoje leniwe dupsko! – zawołała Tayuya, tym swoim władczym tonem i
uśmiechem go wkurzała. Przypominała mu szefa z budowlanki, Deidarę. Też się
wywyższa i go nie lubi.
-
Hinata, muszę kończyć. Jedna taka się na mnie wydziera, bo zgłosiłem się do
pomocy – jęknął, a białooka zaśmiała się. – Nie śmiej się!
-
Nie martw się za chwilę będę na powrót płakać. Grzecznie wykonuj polecenia. Pa –
zaśmiała się i czym prędzej rozłączyła. Kucharka w pomieszczeniu także
podzielała jej humor. Sekundę później znowu rozbrzmiała jej komórka. – Co?
-
Zapomniałem ci coś powiedzieć… to ważne – zaczął Naruto, a Hinata mruknęła
pytająco. – Kocham cię.
-
Ja ciebie też kocham – uśmiechnęła się przy tym wyznaniu.
-
Phi, teraz sobie o tym przypomniałaś – burknął rozbawiony.
-
To przecież oczywiste, z miłości uczę się przyrządzać ramen – oświadczyła.
- Dobra, korzystaj z ostatnich dni
wakacji, do zobaczenia w szkole. Kocham cię, pa.
-
Ekhm – odchrząknął będący w pomieszczeniu Neji. Dziewczyna natychmiast na niego
spojrzała, chowając telefon do kieszeni. – co robisz?
-
Uczę się gotować – odparła dumnie, wskazując na swój fartuszek.
-
Powodzenia – rzekł krótko. – Hinata… jak bardzo kochasz Naruto? – jej
niezrozumiałe spojrzenie nakazało mu się poprawić. – Chodzi mi o to czy
wierzysz, że on to samo do ciebie czuję.
-
Tak. Nie musisz być co do niego podejrzliwy, powinnam wyczuć gdyby jego
intencje były nieodpowiednie – uśmiechnęła się.
-
Nie chcę, żebyś cierpiała – skomentował cicho. – Wiesz, gdzie podziewa się
twoja siostra?
-
Mm, jest u Konohamaru. Mają jakąś pracę na chemię robić. Jak mam być szczera to
ich sobie nie wyobrażam – zachichotała, posłusznie wykonując polecenia
kucharki.
-
Taa, do nich bardziej pasuję biologia. No nic, ja będę się zbierał.
-
Zaczekaj, może spróbujesz gotowanego przeze mnie ramenu. Wprawdzie z wielką
pomocą – ukłoniła się w podzięce kobiecie. – więc raczej się nie zatrujesz.
-
Jak nie tu to pewnie u Tenten – zaśmiał się, a Hinata podała mu jedzenie z nic
nierozumiejącym spojrzeniem. – Dzisiaj jem kolację z jej rodziną – wytłumaczył
i nabrał makaronu na pałeczki. – Już mogę powiedzieć, że zapach niesamowity –
podmuchując lekko parującą porcję, włożył ją do ust. – Pyszne – stwierdził z
uśmiechem, naturalnie dojadł wszystko nawet na chwilę nie przerywając.
-
Cieszę się – uśmiechnęła się.
-
Ach ci głodni mężczyźni – wtrąciła
kucharka. – od razu cieplej na sercu, gdy się im poda posiłek.
Hyuuga
zgodziła się przytaknięciem głowy, ale nie zamierzała kończyć nauki. Musiała
korzystać póki jej ojca nie było, nie pozwalał jej niszczyć sobie rąk pracami
domowymi, jako że żyli pod dostatkiem. Potrafiła gotować jakieś podstawowe,
nieskomplikowane posiłki. Neji pozmywał po sobie naczynie i zostawił panie
samym sobie i książce kucharskiej. Sam musiał się powoli zbierać do Tenten.
W
domostwie Sarutobiego, zostawili licealistów sam na sam z projektem, którego
rzecz jasna nie robili. Musieli zastanowić się nad tematem, więc wgapiali się w
książkę, gdzie mieli spis doświadczeń. Musieli jedno wybrać i je jakoś
przedstawić. Czytali po kolei tematy, krzywiąc się na dźwięk skomplikowanych
wyrazów i zjadając zakupione chipsy.
Po
chwili Hanabi wstała rozprostowując swoje kości i udała się do kuchni nalać
sobie wody. Była w sumie gościem ale czuła się, jak u siebie. Zawsze, bo
Konohamaru jakoś tam specjalnie o nią nie dbał, co bynajmniej jej nie
przeszkadzało. Przechadzała się po całym mieszkaniu, oglądając wiszące na
ścianach zdjęcia, aż zatrzymała się na będącym wyposażonym w komodę, lustrze.
Zaczesywała palcami swoje proste włosy, może jakaś zmiana wyglądu by się jej
przydała?
-
Hanabi – jęknął Konohamaru otulając ją od tyłu w pasie i opierając głowę na jej
ramieniu.
-
Wybrałeś temat? – zapytała patrząc w jego odbicie.
-
Nie, te tematy są jakieś z kosmosu. Zróbmy po prostu jakieś kryształki z soli.
-
Ale to temat na poziomie podstawówki, dadzą nam najwyżej tróję – odparła z
frustracją.
-
To taki nasz poziom w końcu – zaśmiał się. – zresztą, jak zrobisz plakat to
będziemy mieć stopień wyżej.
-
Ja? Raczej MY.
-
Nie, nie, bo ja wszystko zjebię. W ogóle sama mówisz, że „do niczego się nie
nadaję” – przedrzeźniał jej piszczący gdy się irytuje głos.
-
Ja tak nie mówię – burknęła, po chwili śmiejąc się razem z nim. – Fajnie razem
wyglądamy, nie? – zapytała nakłaniając go do spojrzenia w lustro.
-
No, zajebiście, chociaż… - oddalił się troszkę w bok, ale po chwili ponownie
przybliżył się do niej, otulając wokół pasa. – Nie, racja, razem ze mną
wyglądasz zajebiście.
-
Jesteś głupi – fuknęła, uderzając go w łeb. Ten pusty łeb. Nie no, tak naprawdę
lubiła te jego żarciki i ten dystans, jaki jej okazuje. Pocałowała go
delikatnie w usta.
-
A to za co?
-
A tak, po prostu – spojrzał na nią podejrzliwie, a ta się tylko uśmiechnęła. –
Porobimy sobie słit focie w lustrze? – wyjęła telefon z kieszeni. – No co?
-
Nic, ale to ja jestem tym słodszym w naszym związku.
-
Chyba sobie jaja robisz – zakpiła wyniośle. – ale okej i tak chcę. Muszę
wywołać kilka naszych wspólnych zdjęć, bo więcej mam z Daisuke…
-
Hę? Jak to się stało? – rozbawiona dziewczyna tylko wzruszyła ramionami. –
Dobra, rób – Hanabi, jak na zawołanie włączyła w telefonie aplikację aparatu, a
potem zerknęła na swojego chłopaka i parsknęła śmiechem.
- Po co zdjąłeś koszulkę?
- Po co zdjąłeś koszulkę?
-
Żeby wyglądać męsko, no i podziwiaj, jak dla ciebie schudłem – roześmiał się.
Tak naprawdę przytył dwa kilo, oby się nie zorientowała.
-
To co? Przechodzisz przez efekt jojo? – sarknęła z rozbawieniem.
-
To nasza wirtualna ciąża – wskazał na brzuch. – efekt naszych całonocnych
wakacyjnych rozmów. Jesteś ojcem naszego Konobi albo naszej Hamaru –
oświadczył, a ta parsknęła śmiechem, nawet nic z siebie nie mogła wykrztusić. –
Śmiej się, śmiej. Ja to zrobię przy sprawie o alimenty.
-
Straszne, może cię jeszcze mam poprosić o rękę? Nie odpowiadaj – zastrzegła i
przyciągnęła go do siebie, robiąc pierwsze, jej zdaniem, udane zdjęcie. - Ej, w ogóle to czemu j jestem facetem? –
burknęła, gdy ją olśniło. Sarutobi zaśmiał się z jej zapłonu, oczywiście
szturchnęła go mocno w ramię.
-
Ała... – mruknął, rozmasowując sobie ramię. – Właśnie dlatego. Ciągle mnie
bijesz.
-
Wybacz, nie wiedziałam, że cię to boli… baba.
-
E, e! Uspokój się młoda.
-
Wiesz… rzucam cię, chcę mieć przy sobie mężczyznę – uśmiechnęła się zadziornie.
– pokonałam cię nawet na wfie w ilości robionych pompek – nabijała się, co z
tego, że zrobiła pięć, on dał radę tylko trzy.
-
Ach tak? – odparł. – Dobra! – wraz z tym okrzykiem zarzucił ją sobie na ramię i
udał się do pokoju. Modlił się, by się nie przewrócić, a jej kręcenia
bynajmniej nie pomagały. W końcu rzucił ją na swoje łóżko. – Chcesz się kochać?
-
Chcę – przytaknęła odważnie, patrząc na niego pewnym wzrokiem swoich białych
tęczówek.
Okroczył
na łóżku jej ciało, po czym się do niej nachylił. Wabił swymi ustami jej, aż w
końcu dzielił z dziewczyną ów rozkosz. Ich języki rozpoczęły pełen namiętności
taniec. Konohamaru zaczął rozpinać
partnerce flanelową koszulę, czujnie doszukiwał się jakiegokolwiek sprzeciwu,
ale taki nie miał miejsca. Odważnie zjechał ustami na pachnącą dziewczęcymi
perfumami szyję Hyuugi. Zaczęła pojękiwać z tej dawki pieszczoty, czekając na
kulminację tegoż stosunku. Sarutobi składał mokre pocałunki na jej biuście,
uwielbiał jej filigranowy kształt ciała. Nawet po tylu miesiącach spędzonych
razem, kochał podziwiać każdą jej część ciała. Ręką przejechał po jej udzie,
chwytając za zakończenie jej getrów.
-
Czekaj! – przerwała, zatrzymując jego dłoń. Ten natychmiast ją oderwał,
odsuwając się. Hanabi była zdziwiona swoją reakcją, jest pewna, że jest gotowa
i wie, że tego chcę, a mimo to… bała się. – Ja… ja po prostu muszę się wysikać.
-
Eee, co? – zapytał zdziwiony. Taka reakcja, bo musi do łazienki…?
-
No, do toalety muszę… zaraz wracam… - wstała dumnie z łóżka i weszła do
łączonej z pokojem, łazienki. Trzasnęła drzwiami i stanęła nad umywalką,
ogarnął ją lęk przed zbliżeniem, aż cała zbladła. To do niej takie niepodobne,
odkręciła kurek z zimną wodą i ochlapała twarz cieczą. – Ja pieprzę…
-
Hanabi…?
-
Zaraz wyjdę! – zawołała, ale i tak otworzył drzwi i wszedł do środka. – Co robisz?
Mówiłam, że zaraz wyjdę.
-
Wiem, ale wiesz… no… nie zmuszaj się, jak nie chcesz…
-
Chcę! – zawołała od razu.
-
Więc co to było przed chwilą? – zapytał, zakładając ręce na piersiach.
-
Nie ważne, już mi się ode chciało, skoro się tak gówniarsko zachowujesz. Ej, a
może sam nie chcesz tego robić? – zapytała, mrużąc oczy. Ale on ją za dobrze
zna i wie, kiedy kłamie.
-
Nie zmieniaj tematu tylko ga… - zablokował ją, łapiąc z obu stron jej ciała za
krawędzie stojącej za nią półki z kranem. – …daj.
-
Będziesz się śmiał – burknęła, odwracając wzrok.
-
Ech? Ja? No dobra, możliwe – spojrzała na niego z politowaniem, ale i tak nie
ukryła uśmiechu. – ale i tak chcę wiedzieć, bo to jest ważne.
-
Dobra… boję się… - spojrzała na niego niepewnie, a on jęknął niezrozumiale. – no
wiesz seksu… słyszałam, że pierwszy raz boli… - Konohamaru parsknął śmiechem. –
głupek…
-
Sorry, sorry kotku, ale teraz w ogóle nie zachowujesz się jak SEME – cmoknął ją
w policzek. – jeśli jednak za bardzo się boisz to możemy poczekać, a jak nie,
to się nie obawiaj, będę delikatny – mruknął z uśmiechem.
Odwzajemniła
uśmiech i objęła go wokół szyi. Jego słowa bardzo jej pomogły, bo naprawdę
chciała przeżyć z nim swój pierwszy raz. To wakacyjne rozstanie tylko ją
uświadomiło do tego, jak pragnie bliskości. Jej organizm wręcz domagał się
intymnego kontaktu, nawet nigdy nie sądziła, iż takie zapędy mogą dotykać
człowieka. Wpiła się w jego usta, pokazując czynami, że chce więcej…
Pod
wieczór w jednym z domów, które wyznaczały się bogatym wyglądem. Zabrzmiały
uporczywe dzwonki do drzwi. Już od minuty ktoś przyciskał przycisk, pewnie
nawet nie odrywając stamtąd ręki. Hidan – mieszkaniec tego domu, leżał w łóżku
i zastanawiał się dlaczego do cholery Kakuzu nie ruszy swojego dupska i nie
otworzy? Po co z nim mieszka? W końcu westchnął ciężko, jednocześnie się
ubierając. Nawet pospać sobie nie można. I jeszcze, przechodząc przez salon,
gdzie siedział jegomość, wyjebał się o stertę jakiś ubrań.
-
Kakuzu, do cholery jasnej pindy! Może byś po sobie posprzątał?!
-
Morda… czy tobie się wydaję, że ja chodzę w spódnicy? – zapytał wskazując na
ciuch.
-
To sukienka, durniu – prychnął. Takie rzeczy musiał wiedzieć, gdy podrywał i z
obiektem trzeba było przeżyć trochę randek. – I czemu nie otwierasz drzwi?
-
Bo to nie do mnie, ostatnio jak otworzyłem, to jakiś mąż twojej dziwki mnie
wziął za ciebie. Nie będę ryzykował.
Hidan
parsknął śmiechem na samo wspomnienie. To było całkiem śmieszne, przecież. On
się śmieje. Jednak uporczywego dzwonienia już się nie dało ignorować. Podszedł
twardym krokiem do drzwi wejściowych, otwierając je na oścież. Nie mógł się
wydrzeć, bo to zawsze mógł być jakiś sąsiad, a w umowie lokatorskiej, nie
chcieli sobie grabić u tych bogatych szuj. Przed drzwiami zastał jakiegoś
niewysokiego chłopaka. Miał jasno
brązowe włosy i różowe źrenice, w dół lewego oka do policzka przebiegała
blizna.
-
Kim jesteś? – zapytał w końcu, a chłopak parsknął śmiechem. No pojebany jakiś,
jaja sobie robi chyba.
-
Zabawne Hidan – stwierdził i zabrał z ziemi torbę, teraz dopiero zauważył, że
ten skrzat ma torbę, okej ale…
-
Koleś, kim ty jesteś do chuja?
-
Idiota – westchnął ciężko. – Yagura, twój młodszy brat, pamiętasz zjebie?
-
Aaaa… czego tu? – warknął. – I po cholerę te torby?
-
Nasz kochany tatuś wysłał mnie do ciebie, bo chcę wyjechać ze swoją kochanką…
gdzieś tam.
-
Stary ma nową laskę? Dlaczego mi jej nie przedstawił?
-
Może dlatego, że pierwszy chciał ją przeruchać…? – zastanowił się
sarkastycznie. – Ta, to chyba to – stwierdził, chcąc wejść do środka, ale wtedy
zamknął mu drzwi przed nosem. Zaśmiał się pod nosem, jakiż ten zjeb dziecinny. –
Hidan, jeden telefon do ojca, że nie mam gdzie spać i zablokuje ci konto.
Ciekawe jak utrzymasz te chatę i swoje babskie auto.
-
Zamilcz gnoju! – warknął na powrót otwierając drzwi i szarpiąc chłopaka z
daleka od domu. – Nie będziesz ze mną mieszkał. Wracasz do ojca albo pójdziesz
do jakiegoś domu dziecka! Chuj mnie to obchodzi!
-
Nie szarp mnie – wyrwał się z uścisku, ale szedł posłusznie za tym debilem.
Będzie śmiesznie. – Nie jestem dzieckiem, nie przyjmą mnie. – Hidan tylko
prychnął, jakby mogli takiego krasnala nie przyjąć? Co on znowu mu za kity
pociska? – Czemu nie jedziemy samochodem?
-
Nie interesuj się.
Siwowłosy
był wściekły, nie zamierzał znosić tego pedanta, manipulatora i swojego brata,
w jednym. Wkurwiał go, od początku! Gówniany pieszczoch! Zatrzymał się na
przystanku autobusowym skąd za dziesięć minut przyjedzie ktoś, zmierzający do
stolicy. Bracia nie odzywali się do siebie,
jak oni nerwowo na siebie wpływali! Nagle z uliczki naprzeciwko pojawiła
się Hinata. Poznając Hidana natychmiast postanowiła zagadać. W czasie jej
dotarcia, Hidan przyciągnął do siebie
pijącego wodę mineralną, Yagurę.
-
Słuchaj gówniarzu, słowem się odezwij, a cię zabiję – syknął do niego, a ten
jedynie się zaśmiał kpiąco.
-
Patrz, jak się trzęsę – prychnął i przeniósł spojrzenie na kilka kroków od nich
idącą dziewczynę. Hm, jakaś taka znajoma.
-
Cześć Hidan, wybierasz się gdzieś? – zapytała beztrosko.
-
No ja… - spojrzał chwilę na młodego. – chcę załatwić bratu jakieś mieszkanie.
-
Bratu? Masz brata?
-
Ta, wabi to znaczy, nazywa się Yagura – chłopak tylko przysłuchiwał się tej
rozmowie, aha, czyli to nowy obiekt do zaliczenia, jego pojebanego brata, no
uroczo. Swoją drogą nawet ładna, o kobiecych kształtach, słodka twarz,
przypominała mu koleżankę z klasy.
-
Och, ile ma lat?
-
Yyy – odwrócił się w stronę szatyna, a ten z drwiącym uśmiechem upił łyk wody.
– no… czternaście…? – zakrztusił się napojem przy okazji wypluwając go na sporą
odległość. Zakaszlał ostro.
-
Pomogę…
-
Nie – może umrze…? Takie nadzieje tkwiły w sercu szarowłosego. – ja mu pomogę –
po chwili zaczął bardzo mocno uderzać w plecy swojego braciszka. Och tak, lubił
jak ten ma mord w oczach. Wtedy też nadjechał autobus, z którego wysiadła
młodsza siostra Hinaty.
-
E, siema…? – przywitała się, widząc ten komitet powitalny. Jej wzrok spoczął w
końcu na szatynie. – hej Yagura! – uśmiechnęła się przyjacielsko, a ten
odwzajemnił i machnął ręką. – co tu robisz?
-
Znacie się? – wtrąciła Hinata.
-
No, to nowy chłopak w naszej klasie – oświadczyła Hanabi, a Hidan wytrzeszczył oczy,
no nie, zna tego skurwysyna i on nie ma czternastu lat… a wygląda.
-
I brat Hidana.
-
Uch, współczuję. To do niego się wprowadzasz? – zapytała, mówił że przenosi się,
mieszkać gdzieś bliżej.
-
Hidan mu ma coś załatwić - wtrąciła
Hinata, w sumie mogły konwersować tylko ze sobą.
-
W sierocińcu chyba – mruknął cicho, a Hidan zmiażdżył go wzrokiem. – chciałem
zamieszkać z bratem, ale woli mieszkać ze swoim chłopakiem sam.
Dziewczyny
zaśmiały się cicho, Hidan miał taką
ochotę mu wpieprzyć, że to się w dupie nie mieści. W dodatku ten gówniarz tak
wkręcił Hinatę, że musiał przystać na dzielenie się mieszkaniem z kolejnym
pasożytem.
Październik
nadszedł bardzo szybko. Studenci już na
powrót zaaklimatyzowali się w akademiku, a nawet poszli na pierwsze w tym roku
wykłady. Jakoś specjalnie profesorowie za nimi nie tęsknili, lecz trudno się im
dziwić. Zawsze myśleli, że ucząc na uniwersytecie, będą mieli luzy, nie
przeciążą gardła i w ogóle…
Po
zajęciach Naruto czekał pod klasą, gdzie znajdowała się Hinata. Rozpoczynała
swoje pierwsze zajęcia z fizjoterapii, a on jako dobry chłopak, chce ją
wspierać. Towarzyszyła mu Sakura i tak chciała wyciągnąć przyjaciółkę do
Temari, Tenten też miała dołączyć. Trochę załamała się faktem, że Ino opuściła
sobie studia na pewien czas, gdyż chciała pomieszkać trochę z chłopakiem.
-
Wiesz co…? Ja tylko wiem jak ten chłopak się nazywa, widziałam go ze zdjęć, ale
oficjalnie mnie z nim nie poznała. To jakaś masakra – wyżalała się różowo
włosa. – Wybacz, że tak cię zanudzam, ale jesteś takim dobrym słuchaczem.
-
Nie ma sprawy. Zawsze możesz ze mną pogadać, od czego są przyjaciele –
wyszczerzył się Naruto. – a jak tam ty i Sasuke?
-
Nie wiem, jest taki obojętny na wszystko. Chyba wszystko mu się w dupę mieści,
bo tam ma wszystko – Naruto zaśmiał się cicho, jak to fajnie zabrzmiało. – tak,
bardzo zabawne. A jak ty i Hinata, co?
-
Nie narzekam – uśmiechnął się radośnie.
-
Cieszę się waszym szczęściem – objęła go przyjaźnie, jakby był jej jakąś
przyjaciółką. Takich rozmów nie przeprowadzała nigdy z Sasuke, a chciała by
okazał trochę wrażliwości. – w ogóle Hinata przez te wakacje się zmieniła, no
nie? Jest taka… śmielsza.
I
tak zeszło im na temat związku blondyna. Musiał przyznać, że takie rozmowy są
całkiem fajne, a wiadomo, że przy chłopakach nie mógł sobie pozwolić na takie
uczuciowe tematy. Po dziesięciu minutach
zajęcia się skończyły, a z sali wyszła Hyuuga. Naruto od razu otworzył
ramiona, czekając, aż dziewczyna w nie wpadnie. Haruno patrzyła z uśmiechem na
te słodką scenkę.
-
Ale wy się kochacie! Normalnie, aż jestem zazdrosna – naburmuszyła się
żartobliwie.
-
Nie jesteś z Sasuke? – zapytała Hinata, a ta przekręciła głową. – Hm, myślałam,
że pójdziemy na jakąś podwójną randkę, skoro tu jesteś.
-
Nie, chcę cię wyciągnąć do Temari, musimy o czymś pogadać – ukradkiem puściła
jej oczko.
-
Ona z tobą nie pójdzie, ja chcę z nią spędzić czas – mruknął kąśliwie blondyn,
pokazując jej język. – ona zresztą też, prawda?
-
Nie, nie prawda – Sakura oderwała od niego przyjaciółkę. – mamy bardzo ważną
kwestie do obgadania, więc daruj – jak gdyby nic zaczęła odciągać Hinatę do
wyjścia, ale wtem Uzumaki je rozdzielił i sam objął dziewczynę.
-
To chociaż ją odprowadzę… ciebie też – dodał z nutką zawodu.
-
A może was jednak zostawić samych…? – burknęła obrażona.
-
Tak.
-
Nie – odparli jednocześnie, no cóż Naruto postawił na szczerość, szkoda, że
Hinata wolała być miła… - Naruto, nie. Pójdziemy razem.
Z
teatralnym ciężkim westchnięciem, zgodził się. Oczywiście droczył się… znaczy
tak na wpół. Przez obecność Haruno nie mógł się całkowicie skupić na Hinacie.
Chciał wiedzieć, jak minęły jej pierwsze zajęcia, ile ma zadane. Czy wykładowcy
są zryci czy po prostu pojebani. Niestety musiał słuchać jaki to Sasuke jest
nieczuły, bo mało się nią zajmuję, blablabla.
-
Sakura… nudzisz… - stwierdził obojętnie Naruto.
-
Wysil swoją empatię panie Uzumaki – mruknęła Hinata, ciągnąc go za ucho. Jęknął
boleśnie, na co się zaśmiała. – skoro Sasuke ma cię w poważaniu to może to
zakończ…?
-
Ale on taki po prostu jest. Nie będzie twoją psiapsiółką, on i takie dziewczęce
tematy… chyba tylko po pijaku, by się na to zdobył – zastanowił się blondyn i
na powrót zwrócił do Sakury. – za dużo od niego wymagasz.
-
Nie prawda! Ja potrzebuję uwagi, takiej jaką ty dajesz Hinacie. Was to idzie
zdiagnozować, jako parę. Chłopaka i dziewczynę, a mnie i – blondyn otworzył
buźkę i zaczął ziewać. – Naruto!
-
No co?! – parsknął śmiechem, jak to on. Hyuuga też się zaśmiała z tego
drażnienia. Podziwia, że blondyn do wszystkich ma taki dystans i potrafi
sprawić, by inni go między innymi za to lubili. – Zmieńmy temat, Hinata jak
twoje pierwsze zajęcia?
Siłą
rzeczy postanowił olać swoją przyjaciółkę na rzecz dziewczyny. Powinna
zrozumieć i jednak trochę poczuć się jak to piąte koło u wozu. Hinata skromnie
opowiadała na temat zajęć, ale wtrącenia Sakury szybko jakoś zmieniły temat, na
przyszłoroczne praktyki w szpitalach, gdyż tam też się znajduję oddział
rehabilitacyjny.
Dlatego,
odczucie piątego koła u wozu, bardziej odczuł Naruto. W mig znaleźli się pod
domem Temari, z którego nawet właśnie wychodził Gaara wraz z Shikamaru. Naruto
kazał Hinacie do niego zadzwonić, gdy będą wychodzić. Razem z Sasuke czy kimś
tam je odbiorą.
Chłopaki
razem wracali już do akademika. Naruto wypytywał przyszłego ojca o stan
dziecka. Nawet całkiem dobrze sprawdza się w roli przyszłego ojca. Zawsze ma…
wyjebane, więc humorki panienki Sabaku po nim tylko spływają. Jednak
przygotowuję się do roli ojca dziecka, którego płeć chcą poznać po porodzie.
Natomiast
w domu państwa Uchiha, jeden z mieszkańców szykował się do wyjazdu na
uniwersytet, zajęcia zaczynał dopiero jutro, ale skoro Itachi, Kana i mała
Yukari też się wybierają na trochę do stolicy, do znajomych to go podrzucą po
drodze. Starszy Uchiha rzecz jasna prowadzi. Kana jeszcze zabierała jakieś
przybory dla dziecka z ich pokoju, natomiast Itachi pokazywał córce jej własne
odbicie w lustrze, a Sasuke stał oparty o ścianę i wzdychał głośno.
-
Co się burzysz księżniczko?
-
Ile ma… nie jestem księżniczką, padalcu! – warknął Sasuke.
-
A kto powiedział, że mówiłem do ciebie? – prychnął, usadawiając córkę na
komodzie, ta bawiła się rzeczami na niej leżącymi. Sasuke odwrócił wzrok,
zarumieniony.
-
Nie ważne… ile jeszcze twoja żona będzie się ociągać? – zapytał poirytowany.
-
Nie wiem, zapytaj jej, właśnie tu schodzi – mruknął patrząc na schody.
-
O co chcesz zapytać? – spojrzała na chłopaka, ubierając buty.
-
Już nie ważne, myślałem, że już nie zejdziesz. Przy was to jestem narażony na
spóźnienie choć wyjeżdżam dzień wcześniej – wygarnął spokojnie. Miał już dawno
być na miejscu, a Sakura pewnie czuję się olana i znowu będzie musiał
wysłuchiwać tego i tysiąca innych oskarżeń.
-
Zamiast narzekać to byś pomógł – rzekł Itachi uśmiechając się do córki.
-
To ty jesteś jej mężem! – oburzył się. On ma pomagać? – Czy ja wyglądam, jak
akcja charytatywna?
-
Raczej jej owoc.
-
Zamknij mordę! – warknął, a Yukari jak na zawołanie zaczęła płakać.
-
Itachi – burknęła Kana, odpychając go i odgradzając sobie drogę do dziecka. –
Może zajmij się Yukari, a nie kłóć z bratem – poczęła ubierać dziecku ciepłe
ubranko.
-
To właśnie przez niego się rozpłakała – wytłumaczył, a młodszy brat się
perfidnie zaśmiał. Pantofel, ta kobieta śmiało może sobie nim gardzić,
uwielbiał ją. Z rozmyślań wyrwało go trzepnięcie w tył głowy.
-
Kurwa, co robisz?! Teraz będę musiał znowu się uczesać głupku – warknął i jak
na zawołanie w jego głowę przywaliła twarda szczotka do włosów.
Sprawczynią
tego sabotażu była mała Yukari, która śmiała się ze swojego uczynku wraz ze
swoim tatusiem. Kana natomiast od razu zrugała i córkę i męża, gdyż swym
zachowaniem, pokazuję iż nic się nie stało. Bo nic, wzruszył tylko ramionami, a
u Sasuke, szykuję się niezły guz na czole.
Tymczasem
dziewczyny przesiadujące w mieszkaniu Temari ustalały plan, zrobienia Naruto
imprezy urodzinowej. Jednak okazało się, że Sakura i Hinata mogą to same
zrobić,, ponieważ tamte mają bardzo napięty grafik. Teraz Tenten dodatkowo
teraz ma staż na studiach, więc musi wszystko sobie pogodzić z czasem.
Temari
to oczywiste, na dniach może mieć termin porodu, więc woli nie ryzykować.
-
Dziewczyny… - zaczęła niepewnie Hinata, na jej policzkach od razu pojawiły się
rumieńce. – bo ja… mam pytanie… - wszystkie przeniosły na nią zaciekawiony
wzrok, zachęcając do kontynuowania. – chodzi o prezent…
-
Dla Naruto? Jesteście tak blisko, a nie masz pomysłu na prezent? Nawet ja wiem
co kupiłabym Sasuke!
-
Sakura, zamknij się – rzuciła Temari. Nie będzie z nią całe spotkanie pieprzyć
o Sasuke. Tym bardziej, że on nie jest interesującym tematem. – teraz mówi
Hinata – Haruno naburmuszyła się, wszyscy mają ją w dupie.
-
Co myślicie o takim… niematerialnym prezencie?
-
Niematerialnym? Czyli jakim? – zapytała Tenten.
-
No bo… - przyozdobiła się w jeszcze większy rumieniec. – ja bym…
-
No nie mów, że zamierzasz mu się oddać?! – zawoła radośnie Sakura, ta z niemałą
krępacją, przytaknęła ruchem głowy. – Jejku, to wspaniale!
-
Nie! – wrzasnęły razem Tenten i Temari, a pod naporem pytającego spojrzenia ta
druga kontynuowała. – To chujowy pomysł. Jeszcze zajdziesz w ciążę –
odstraszała ją.
-
Tak, wiesz, że on nawet taką prostą rzecz potrafi spieprzyć – dodała szatynka.
-
Przestańcie. To chyba dobrze, że wybrała akurat Naruto, jest moim najlepszym
przyjacielem i wiem, że ją kocha. Także ja ci kibicuję kochana – przytuliła ją
Sakura.
Pozostałe
przyjaciółki zagryzały ze złości wargi. Wiadomo, że Haruno ją do tego przekona.
Hinata za bardzo ulega wpływom innych, a jeszcze różowo włosa jest jej bardzo
bliska.
DATA
- 5.10.2013
OD AUTORKI
-
Jestem xD Po weselu, fajnie było, znaczy mogłoby być lepie, dlatego
spieprzałam na dwór zamiast się w sali bawić :P ale nie żałuję, kuzynów
lubię bardziej niż brata xD dobra, do rzeczy... z góry mówię, że ja NIE
jestem studentką :P To nie dla mnie, jestem za głupia xD dalej...
mieliście skojarzenia do tytułu? świntuchy! xD
-
Teraz tak, rozdział taki... przeciętny, ale ma znaczenie w pewnym
sensie xD mam nadzieję, że was rozbawiłam, bo nie oszukujmy się tylko to
mi wychodzi xD
- Blogi wasze PRAWIE ogarnęłam, jak nadrobię teraźniejsze, zabiorę się za nowe, wybaczcie zwłokę <niski ukłon>
Dziękuję
wam za wszystko komentowanie, czytanie, obserwowanie, rozmowy na GG,
nasycanie moich oczu waszymi zajebistymi notkami, za wszystko ;* ;*
W NASTĘPNYM ODCINKU
- Praca w szpitalu, jakie spotkania czekają Akasunę?
- Budowlańców ciąg dalszy, jak tym razem potoczy się rozmowa chłopaków z Deidarą?
- Staż Hinaty i nagonka Naruto, jak to się skończy?
- Przyjacielska wyprawa do kina na czele Naokiego, kto wkroczy i wszystko przewróci do góry nogami?
- Licealna praca w grupach i wytoczone ostrzeżenie.
(ma-sa-kra,
nie wiedziałam jak skleić te dawkę spojlerów xD mam nadzieję, że
czwarty podpunkt będzie mi wybaczony xD ach i co do powiadomień, to
nawet GG mi czasem nie dosyła, więc zwracajcie uwagę na daty next'a...)