Ariana | Blogger | X X

24 paź 2013

#6. Przerwa.

Nadszedł weekend, a to też oznaczało powroty do domu wygłodniałych studentów. Jednak pewien blondwłosy student wracał do domu wraz z przyjacielem w dosyć marnym humorze. Cały ten tydzień nie porozmawiał z Hinatą wiecznie go zbywała lub ignorowała. Za radą Sakury dał jej spokój, aby wszystko sobie przemyślała i jakoś mu wybaczyła ten błąd. I tak Haruno już go ładnie opierdoliła, bo oczywiście o wszystkim się dowiedziała od Tenten, Sasuke nie specjalnie tym się przejął w akcie wyrażania zazdrości tylko, że Naruto aż przesadnie się za to obwinia. Owszem, źle zrobił, ale nie specjalnie. Wie, że on nic nie czuje już do Sakury.
Kroczyli bok w bok do domu Uzumakiego. Spojrzał na swojego przyjaciela, wyglądał żałośnie. Widać to było nawet w nocy, więc pewnie czeka go przesłuchanie od matki. Samochodu nie było na podjeździe, toteż nikt go nie wybroni od feministycznych oskarżeń Kushiny. Biedak.
- Stary, kocha wybaczy – mruknął, klepiąc go po plecach.
- Jestem idiotą… - westchnął, siadając na schodkach przed domem. – naprawdę nie chciałem wypowiedzieć imienia Sakury. Wyrwało mi się.
- Wiem.
- Za dużo czasu spędzałem z twoją dziewczyną…
- Wiem.
- To wszystko twoja wina – rzekł oskarżycielsko, a ten jęknął zdziwiony. – Gdybyś zajmował się Sakurą jak należy i poświęcał jej czas, ja bym się tak do niej nie zbliżył.
- Spierdalaj ode mnie. Nie kazałem ci się nią zajmować, a wręcz namawiałem do olania jej fochów. Wtedy znalazłaby sobie jakąś przyjaciółkę swojej płci – prychnął Uchiha.
- Gdybyś był w mojej sytuacji, co byś zrobił?
- Porozmawiałbym z nią – odpowiedział, a Naruto zaczął już otwierać buzię. – wiem, że Sakura poleciła ci co innego. To by działało na nią, nie na Hinatę.
- Dopiero teraz mi to mówisz?! – zawołał zirytowany.
- Wolałeś słuchać rad swojej psiapsiółki – rzekł z drwiącym uśmiechem. – Jutro do niej pojedź.
Naruto przytaknął bez oporów. Jednak czasami Sasuke zabłyszczy intelektem. Po jeszcze chwili rozluźniającej rozmowy pożegnał się z nim i otworzył drzwi, wkraczając w progi domu. Rozebrał się w przedpokoju i już miał iść na górę do siebie lecz zauważył siedzącą w salonie Kushinę. Założył na siebie radosną maskę i poszedł się przywitać.
- Cześć mamo – ucałował ją w policzek, jak gdyby nigdy nic zabrał na ręce Kuramę, usadawiając go na swoich kolanach. Nie spodobało mu się to, więc przeniósł się na wolny fotel. – niewdzięczny futrzak.
- Żabko, jak się czujesz z tym, że stuknął ci kolejny rok? – mruknęła z uśmiechem. – Musisz poczekać na tatę z prezentem, ale powiem ci, że ci się spodoba.
- Dobra, poczekam – oznajmił z uśmiechem. Kushina uniosła brew do góry, no bo on i cierpliwość. Usiadła przodem do syna.
- Co się stało?
- Nic, a co? – zapytał troszkę nerwowo. Tak świetnie kłamie, a ona się domyśliła?
- Naruto…. Myślisz, że nie znam własnego syna? – zapytała z ironią. – Opowiadaj.
- Ale, do cholery jasnej nic się nie stało – warknął cicho, co tylko przekonało kobietę w utwierdzeniu swoich podejrzeń. – Idę spać…
- Żabciu…
- I skończ już tak do mnie mówić – burknął wychodząc, twardym krokiem z pomieszczenia.
Kushina odprowadziła wzrokiem syna na górę. Wiedziała, że coś się stało. Usłyszała strzępki rozmowy chłopaków przed domem, ale chyba zbyt naciskała na chłopaka. Jutro musi jakoś inaczej do niego podejść, dobrze, że Minato pojechał w delegację, nie będzie jej przeszkadzał.

Następnego dnia, popołudniem Sasori wybrał się wraz z synem na spacer. Korzystał z tego, iż ma wolne w pracy, a już od poniedziałku wraca Miyuki, ależ mu ulży ta jej obecność. Przechodził niedaleko placu zabaw, gdzie postanowił się zatrzymać i dać chłopakowi się wyszaleć. Sam usiadł sobie na ławce i obserwował, jak jego pociecha bawi się z jakimiś dziećmi. Cóż za nostalgiczna chwila, pamiętał jak w takich miejscach zwykle spotykał się z resztą bandy… rany, jego początki bycia ojcem. Był taki nieporadny we wszystkim…
Gdyby nie zapomniał pieluchy i nie wcisnął Hidanowi Naokiego na moment, to by go nie wykorzystał do podrywu, a dalej nie cierpiał, bo to mała śmierdząca kupa. Tak, wszystko przez niego…
Westchnął ciężko, patrząc w ziemię. Nagle ktoś z tyłu niezwykle mocno przyjebał mu dłonią w plecy. Gdyby w porę się nie asekurował ręką, miałby bliskie spotkanie z chodnikiem.
- Cześć Akasuna. Wyglądasz gorzej, niż zawsze – sarknęła, no kto… Tsu oczywiście. Obok niej stanął również Deidara, który tylko kiwnął na niego głową. – ale spoko, nie chcę wiedzieć co się stało.
- Miła, jak zawsze – odparł kpiąco, wstał z siedzenia, zrównując się z nimi wzrokiem. – w ogóle Dei, wielkie dzięki za olanie mojej prośby i mojego syna – sarknął, a ten spojrzał na niego pytająco, po chwili orientując się o co chodzi.
- Ach! Sorry, coś mi wyskoczyło – rzekł tajemniczo.
- Tak, wiem. Ten jełop mi powiedział – oznajmił spoglądając na nich obojętnie. – jak się udała randka? Nie miałeś poczucia winy zostawiając dziecko z tym palantem?
- Spieprzaj. Nic się przecież nie stało, po cholerę te fochy?
- O co chodzi? – wtrąciła Tsu.
- Owszem, wiesz jaki jest Hidan. Przecież nie specjalnie poprosiłem ciebie byś go odebrał, a ty wolałeś sobie z Tsuki spierdolić – powiedział z wyrzutem. Fajnie, że ma laskę, znowu, ale no… obiecał mu coś.
- Och, chyba nie zaprzeczysz, że towarzystwo Hidana to jednak mniejsze zło, niż Tsuki – prychnął, a potem ujrzał to pretensjonalne spojrzenie dziewczyny. – b-bez urazy.
- Deidara do chuja, obiecałeś mi coś, taki z ciebie kumpel? – zapytał retorycznie Sasori
- No dziwisz mu się, że woli moje towarzystwo od twojego bachora? Przez twoje ułożenie stanie się taki rudy jak ty, tylko w środku. Co z ciebie za ojciec? – Tsuki westchnęła teatralnie. Och, tak uwielbiała mu dokuczać.
- Jestem dobrym ojcem, przestań się wtrącać z tymi swoimi głupimi teoriami – odparł rudowłosy.
- Gdyby nie Hidan... Boże, ciesz się, ze masz takich znajomych, może jeszcze coś z niego wyrośnie…
- No patrz kurwa, skaczę z radości - prychnął Sasori.
- No i kurwa powinieneś. Albo nie, nie skacz. Jesteś rudy i jeszcze się wyjebiesz. Zrobisz mu siarę przed kolegami... - rozejrzała się wokół placu zabaw, gdzie chłopiec bawił się z innymi dziećmi. - Biedne dziecko - szepnęła do Deidary.
- A ty co? Prorok, kurwa? W ogóle odpierdol się, to mój syn i sam go wychowuję na ludzki sposób - odparł, gromiąc dziewczynę wzrokiem.
- No... ale ona ma trochę racji... wyrośnie na ciotę - wtrącił Deidara.
- Serio? Wyrośnie na takiego ciebie? Jakoś to jeszcze zniosę.
- Jemu przynajmniej nie podrzucili bachora. - zaśmiała się złośliwie dziewczyna. - Poza tym, gdyby wyrósł na drugiego Deia, a nie Sasoriego... No, świat by nie ucierpiał...
- Zamknij mordę! - warknął Sasori. - Doprawdy, naprawdę mi przykro, że cię zasmucam, ale Naoki to MÓJ syn i ma MOJE geny. Nie wpierdalaj się w wychowywanie, jak chcesz to poproś Dei,a by w końcu aktywował swoją pałę i zrobił ci dzieciaka!
- Ej, ej! Nie zmieniaj tematu! - burknął Dei.
- To może wrócimy do początkowego, byś w końcu dostał zasłużony opierdol...? - zapytał, patrząc na niego z mordem.
- Nie, kontynuuj – machnął ręką blondyn.
- Pyskaty się robisz na starość - westchnęła ciężko Tsuki. - Mnie po prostu żal szczeniaka. Nie musisz mi od razu aż tak źle życzyć... Bez obrazy dla ciebie i twojej pały - zwróciła się po chwili do blondyna, na co odpowiedział jej drętwym uśmieszkiem.
- Przypominam, że jesteśmy w tym samym wieku - spojrzał na nią pogardliwie. - nie musi ci być go żal, żadna krzywda się mu przy MNIE nie dzieję, to wy macie po prostu jakieś chore mózgi. Ty i Hidan. I jak widać Dei też do normalnych nie należy.
- Stul się! Nie mój bachor, żadnej deklaracji na bycie jego opiekunem nie podpisywałem, a ty mi go wciskasz - burknął Deidara, kopiąc w kamyczek.
- To była jednorazowa sytuacja, powierzyłem ci syna jako przyjacielowi, a ty go oddajesz temu palantowi, bo ci się dupczyć zachciało.
- Co ty za insynuację mi pociskasz? Najwyraźniej tobie baby trzeba, bo się zmierzły robisz przez brak seksu! – odwarknął, piorunując go spojrzeniem.
- Tatusiu! - zawołał z rykiem Naoki, któremu z kolana leciała krew - Przewróciłem się! Boli! - wołał z łzami w oczach, Sasori natychmiast wziął go na ręce i przytulił. Dei zaczął klaskać z kpiącym uśmieszkiem.
- No brawo Akasuna! Ojciec roku z ciebie.
- Spierdalaj.
Rzucił w jego stronę i usadowił syna na ławce, chcąc obejrzeć ranę. Mimo oporów chłopca, bo każdy dotyk, nawet odsunięcie materiału bolało, w końcu spojrzał. Nic poważnego, ale rozciął sobie porządnie kolano, Sasori zaczął szukać po kieszeniach chusteczek, aż w końcu Dei podał mu swoje opakowanie. Po chwili Akasuna poszedł z chłopcem do mieszkania przemyć ranę, by nie wdało się zakażenie.

W niedzielny wieczór student o blond włosach, nerwowym ruchem zaczął pukać do domu swojego najlepszego przyjaciela. dopiero po kilku minutach otworzyła mu Mikoto. Była w szlafroku, rozczochrane włosy… każdy głupi by się domyślił, że przerwał w bardzo, ekhm gorącym momencie. Każdy, ale nie Naruto, on był zbyt zajęty swoimi emocjonalnymi problemami.
- Dobry. Jest Sasuke? – zapytał.
- Nie, powinien niedługo wrócić od Sakury. O, już wjeżdża na podjazd – wskazała kobieta, a chłopak już do niego podbiegł. Nawet nie dziękując czy przepraszając.
- Sasuke, prośbę mam…
Zdziwiony chłopak zamienił się w słuch, dopiero wrócił od Sakury i jej miliarda problemów, z trzech ostatnich dni, a już kolejna buźka wygłosi swój potok słów. W każdym razie okazało się, że Naruto nie pojechał dzisiaj do Hinaty, gdyż nie miał samochodu, Minato wróci późno z delegacji, to jednak postanowił usłuchać w połowie Sakury i pogadać z Hyuugą w szkole. Jednakże jego matka musiała z nim pogadać, no musiała. Przez jej dynamiczne wypowiedzi natychmiast zechciał do niej pojechać.
- No i tutaj dochodzimy do setna, podwieziesz mnie?
- Nie! Sam sobie dochodź. Jestem zmęczony, chcę do domu, walnąć się do łóżka i spać – odparł Sasuke. Nareszcie nie ma tego wrzeszczącego potwora, jego żony i córki. To są rajskie dni!
- No Sasuke błagam! Patrz, na kolanach aż! – ukląkł przed nim, łapiąc go za spodnie. – Zmiłuj się! To upokarzające, jak cholera… - westchnął ciężko.
- Mi się nawet podoba – mruknął wrednie. Heh, dureń niech go jeszcze trochę pobłaga.
- No proszę, proszę. Piękny obrazek… ciut gejowski, ale ja was nie osądzam – zawołał przechodzący tędy Konohamaru. Heh, a nie chciał iść na zakupy, proszę co by stracił.
Uchiha natychmiast złapał Naruto za ramiona i pomógł wstać. Rany jakie żenujące. Kazał Sarutobiemu wypierdalać i zgodził się podwieźć blondyna. Ucieszony natychmiast wsiadł do samochodu, wskazując koledze drogę, jaką muszą przebyć. Co tam, że zna drogę…
Tymczasem w miejscowości gdzie oprócz Hyuugów mieszkało również pewne kochające się rodzeństwo. Kakuzu mieszkający z tymi osobnikami miał już wszystkiego potąd. Siedział sobie w salonie i analizował sobie w spokoju najnowszy przypadek chirurgiczny, krew źle przebiegała aortą do serca i albo to doprowadzało do niedokrwienia lub przekrwienia… chyba zadzwoni do Akasuny się poradzić, ale najpierw…
- Zamknijcie mordy do chuja! Jesteście dorosłym rodzeństwem czy jakimś rozwydrzonym kazirodzkim małżeństwem?! – warknął na kłócących się współlokatorów. Tak nieznośnie nie było nawet gdy Naoki u nich był, a nawet przeciwnie było bardzo fajnie. Hidana praktycznie nie było z nim całymi dniami.
- To ta cipa zaczęła – wskazał na Yagurę.
- Ja też się umówiłem. Na korepetycję do Hanabi i nie zabronisz mi – prychnął, wkładając na siebie kurtkę.
- Nawet nie wiesz jaką mam ochotę cię zabić i zakopać gnoju!
- Wyobraź sobie, że wiem. Myślisz, że ja o tym nie marze? – zapytał retorycznie.
- Taki z ciebie mądrala? To nie uważasz, że to dziwne, że grasz w jakieś jebnięte gry na laptopie, pytasz mnie gdzie idę, a jak odpowiadam, że do Hinaty to od razu też tam lecisz? – sarknął.
- Pomyślałem, że pójdziemy razem. Pokażesz tym, że dbasz o brata by dotarł bezpiecznie do sąsiadów.
- Takie coś działa w przypadku sióstr albo ciotowatych braci. Tobie brak idealnie ułożonej grzywki i rurkowych spodni – odparł lustrując go wzrokiem.
- Nie masz takich w garderobie? Poświęciłbym się i ubrał.
Hidan nie wytrzymał dalszych kpiących komentarzy i odepchnął mocno brata, że aż komoda poleciała na podłogę. Ten nic sobie z tego nie robił, zawsze się bili. Oddzieleniem szarpaniny zajął się Kakuzu, nakazał im ubrać się w przedpokoju i spierdalać z domu, tak też zrobili. Yagura spojrzał na brata nienawistnym wzrokiem, co on kombinuję do cholery?
- Na co się gapisz? – warknął Hidan.
- Wyglądasz, jak kretyn w tej czapce – rzucił kpiąco.
- Czyli tak jak ty na co dzień, o co się czepiasz? – odgryzł  i to skutecznie.
Przed bramą zadzwonili dzwonkiem. No nie co dzień Hinata zaprasza Hidana do siebie, podobno posprzeczała się z chłopakiem i potrzebuje kogoś, kto ją pocieszy. Och, naiwna, właśnie podpisała na siebie wyrok, wszakże zranione dziewczyny są najłatwiejsze. Jeszcze zapukali do drzwi, cierpliwie czekając na jakiś wewnętrzny odzew.
- Cześć Hinata. Dzwoniłaś to jestem – zaczął Hidan, widząc Hinatę.
- Dziękuję – odpowiedziała, zapraszając ich do środka. – a ty Yagura co tu robisz?
- Przyszedłem do Hanabi udzielić korepetycji – oznajmił, zdejmując obuwie.
- Ah…
- Do mnie? Ja nie prosiłam o korepetycje – naburmuszyła się młodsza z sióstr. Mają ją za głupią? Chociaż… jeśli to matma… - a z czego niby?
- Historia.
- Nie! Przepraszam bardzo, ale z tego to co najwyżej ja mogę dawać korepetycje! – burknęła. Hidan spojrzał na brata z mordem, szuja jebana skłamała. Znaczy wiedział, że skłamał, ale teraz to się okazało prawdą… nieważne.
- No dobra, może być – wywrócił oczami. – to gdzie? W salonie? Kuchni? U ciebie?
Dziewczyna zmrużyła oczy, najwidoczniej coś kręci. Zaraz się dowie, wskazała chłopakowi drogę do swojego pokoju. taty i Nejiego nie ma, to się nie będą czepiać. Hinata z Hidanem poszli natomiast do salonu. Szaro włosy w swoich myślach mordował swojego braciszka. Co za szczyl, wszystko spierdolił samą swoją obecnością. Jednak starał się skupić na słowach wypowiadanych przez Hinatę i oczywiście wielce krytykować zachowanie Naruto. Co jakieś dwadzieścia minut przez pokój przechodziła Hanabi wzdychając ciężko. Woleli nie wnikać. W przedpokoju natknęła się na powracającego z pracy ojca. Spojrzał na nią podejrzliwie.
- Ty i  mleko?
- To dla kolegi, daję mu korepetycję z historii – taa, póki co to ciągle wysyła ją na dół po mleko czy coś. Ech wrzód na dupie, jak brat. Co jest z tym światem. – pójdę już.
- Zejdźcie do salonu, albo kuchni – nakazał oschle.
- Tam jest już zajęte, nie będziemy przeszkadzać.
- Już i tak przeszkadzałaś. Witaj tato – przywitała się Hinata, tuląc do ojca. – razem z Hidanem pójdziemy do mnie, do pokoju – oznajmiła i po przywitaniu się mężczyzn skierowała na górę.
- Dobrze – odparł Hiashi, a Hanabi spojrzała na niego przymrużając oczy.
- Ej! – zawołała. – Co to miało być? Ona sobie może iść do pokoju z…
- Hanabi, nie pyskuj – odparł, a ona tupnęła nogą mrucząc pod nosem przekleństwa, gdy wychodziła po schodach. – ja wszystko słyszę, młoda damo.
Po kilkunastu minutach pod dom przyjechali dwaj studenci, a jednocześnie przyjaciele, zaparkowali przed bramą do posiadłości Hyuuga. Naruto zaczął się wahać czy wejść do swojej dziewczyny na sposób, który poradziła mu Kushina czy po normalnemu. Postanowił podzielić się tym z Sasuke. Chwilę potem odczekał, aż przestanie się śmiać.
- Ja bym tak w życiu nie zrobił, ale ty się nie krępuj – oświadczył z drwiącym uśmiechem. – jesteś  idiotą, nie będą cię oceniać.
- Jeszcze jakieś dopingujące słowa? – wtrącił Uzumaki.
- Będzie się z czego pośmiać.
- Wiesz co? Pierdol się.
- Już byłem u Sakury. Była SAMA w domu – powiedział, naciskając na pewne słowo. – w każdym razie, twoja matka ma rację. Hinata pewnie cię nie wpuści, bo nie zechce z tobą rozmawiać. Powinieneś się przemknąć.
- Pomożesz mi.
Sasuke z westchnięciem udał się raz z przyjacielem pod bramę do domu Hyuuga. Ukucnął przed nią dając swoimi plecami schodek do przekroczenia wysokiej przeszkody. Niestety to zbyt wiele nie pomogło, gdyż Naruto źle zszedł z drugiej strony… mówiąc prościej, wyjebał się. Uchiha śmiał się z niego po drugiej stronie, więc nakazał mu skoczyć lepiej. Zrobił to. Wziął rozbieg i skoczył na kraty wspinając się do góry, a zszedł zeskakując na ziemię na zgiętych kolanach. Wychowanie fizyczne się przydaję.
- Dobra Romeo, który pokój należy do twojej Juli? – zapytał brunet, Uzumaki rozejrzał się i zaczął liczyć w pamięci okna.
- To ten co się właśnie zaświecił – wskazał na okno, na drugim piętrze, przy którym na szczęście był płot w kratkę ozdobiony różnymi gałęziami róż.
Podeszli pod budynek, płot był  niezbyt dobrze podczepiony, więc nakazał Sasuke go trzymać, a sam zaczął się wspinać i jęczeć przy tym jak baba, gdyż kolce gałęzi, o które chcąc nie chcąc zahaczał skórą.
- To nie jest zazdrość, bardzo lubię Sakurę i nic się pomiędzy nami nie zmieniło, ale... jednak boli mnie, że Naruto wypowiedział akurat jej imię – wypowiedziała Hinata, siedząc na łóżku obok Hidana. wydawał się być bardzo przejęty historią. Świetnie udawał, tak naprawdę był tym wszystkim znudzony.
- Rozumiem, a on z tą Sakurą…?
- Nie, ale starał się o jej względy właściwie od zawsze – odpowiedziała smutno, ściskając kurczowo swoje dłonie na kolanach. Hidan uśmiechnął się lekko, jest okazja. Nieraz pocieszał jakieś głupie mężatki zaciągając je tym do łóżka. To takie proste, chwycił ją czule za ręce, a drugą dłonią odgarnął jej włosy za ucho.
- Hinata, przykro mi to mówić, ale on nie jest ciebie wart. Widać gołym okiem, że nadal żywi jakieś uczucia do tej dziewczyny. Nieświadome słowa są ponoć najszczersze.
- To co powinnam zrobić? – zaczęła szlochać gdy pytała, jego słowa były takie szczere.
- Masz dwa wyjścia, zrobić sobie przerwę z tym związkiem – tak, tak Hidan, bądź delikatny. – albo znajdź sobie kogoś lepszego.
- Lepszego – prychnęła płaczliwie. – drugi tak dobry, jak Naruto mnie nie zechcę.
- Mylisz się – złapał delikatnie jej podbródek i uniósł do siebie. Skrzyżowała z nim swoje zaszklone oczy, a po chwili zaczął nachylać do niej twarz. Nie oponowała, była tak osłabiona psychicznie, że za wszelką cenę pragnęła pocieszenia, bliskości drugiej osoby. Milimetry dzieliły ich usta od siebie.
- CO TY TU ROBISZ, DZIECIAKU?! WYNOŚ SIĘ Z MOJEGO DOMU! – z sypialni Hiashiego dobiegł ów wrzask, a następnie głośny trzask drzwi. Hinata oderwała się od siwowłosego i podbiegła do drzwi sprawdzić co się dzieję.
- A-Ale ja nic nie chciałem zrobić! Chciałem tylko porozmawiać z Hinatą! Proszę mi pozwolić!
- Mowy nie ma! Wtargnąłeś nieproszony na moją posesję i wszedłeś do mojego domu przez okno, jak jakiś włamywacz! – jak się idzie domyśleć, pomylił okna… - Czekaj no, już ja sobie porozmawiam z twoim ojcem.
- Naruto? – zaczęła niepewnie granatowo włosa, zagradzając dalszą drogę. – Co ty tu…?
- Hinata, porozmawiajmy, proszę. Chciałbym przeprosić i jakoś wszystko wytłumaczyć, proszę.
Hiashi patrzył na niego trochę zdezorientowany, wiedział, że jego córka jest smutna, pokłóciła się z Naruto. Powodu nie chciała powiedzieć. Spojrzał na nią, poprosiła by go zostawił. Kiedy w drzwiach pojawił się Hidan, blondyna ogarnęła wściekłość, zaczął krzyczeć swoje pretensje do Hinaty i nie szło go uspokoić. Nawet licealiści podeszli przysłuchać się awanturze.
- Dosyć! – wykrzyknęła Hinata, a wszyscy zamilkli. – Hidan przepraszam cię, ale mógłbyś już wyjść? Chcę porozmawiać z Naruto – fioletowooki przytaknął tylko i jak poprosiła wyszedł.
Kurwa mać, tak niewiele brakowało, po pocałunku byłaby jego! Kurwa mać… na dole zauważył brata z tą no, siostrą Hinaty. Yagura uśmiechnął się drwiąco, ale nic nie powiedział. Nie zrobi tego przy Hanabi, nie wsypują siebie nawzajem, taka braterska umowa ich łączy, aby tyle.
- Ja też już lecę – powiedział do Hanabi.
- Ale… nic nie powtórzyliśmy nawet – fuknęła, patrząc jak kolega szybko się ubiera, by wyjść z bratem.
- Wiem – złapał ją za ramię. – jesteś wspaniałą nauczycielką. Narka.
Patrzyła z szokiem na zamykające się drzwi wejściowe. Co to było do chuja? Och, pogada sobie z nim w szkole, każe Konohamaru mu wpieprzyć, cokolwiek! Natomiast w pokoju Hinaty nadal trwała zawzięta kłótnia na temat pobytu Hidana w do… nie, nie w pokoju Hyuugi!
- Co ty sobie wyobrażasz, że z nim sobie tu siedzisz?! Wiesz, że masz chłopaka?! Mnie!
- Nie krzycz na mnie!
- Będę, bo nie chcę by się już koło ciebie plątał! Nie rozumiesz tego?!
- Naruto! To mój dom i masz na mnie nie krzyczeć. Jak się nie chcesz dostosować to wyjdź – wskazała mu ręką drzwi, jednocześnie patrząc zacięcie w niebieskie oczy chłopaka. – co się dzieje z naszym związkiem…?
- Nie wiem… Hina…
- Zróbmy sobie przerwę – powiedziała, a z ust chłopaka wydobyło się niezrozumiałe jęknięcie. – przemyśl sobie, co tak naprawdę czujesz do Sakury i…
- Nic do niej nie czuję, kocham tylko ciebie – zapewnił, chwytając ją za rękę.
- Po prostu sobie to przemyśl, jak do siebie wrócimy chcę byś był pewny swoich uczuć do mnie.
Jej pewność siebie w wypowiedzianych słowach sprawiły, że Naruto nie miał siły na jakikolwiek opór. Sugerując to, pokazała jak strasznie cierpi. W końcu brak pewności w stabilności uczuć bohatera robi swoje. Na jego prośbę odprowadziła go przed bramę. Sądził, że zmieni zdanie, lecz nie zrobiła tego, poczekał razem z Sasuke, aż białooka wejdzie do domu i dopiero wtedy ruszył do domu.

Popołudniem z uporczywej pracy powrócił Sasori. Miał już dość znoszenia swojego asystenta, nawet Naoki nie jest taki upierdliwy, a przeżył pranie mózgu z Hidanem! Był już listopad, a za oknem zaczynało sypać śniegiem, zdjął z siebie ciepłe odzienie i wkroczył w głąb pokoju. Usłyszał odgłosy dochodzące z kuchni i tam też podążył. Zobaczył Miyuki, która uczyła chłopca pisać, a w zamian Naoki dostawał w nagrodę ciastka.
- Wróciłem – wtrącił, dając buziaka w czoło swojemu dziecku.
- Cześć tato! Patrz, podpisałem się – odparł z dumą.
- Świetnie synu – poczochrał go po głowie, przenosząc wzrok z kartki na opiekunkę.
- Tak, przepraszam. Nie mogę się przyzwyczaić, że wraca pan wcześniej – mruknęła, wstając od stolika.
- Bez obaw, od przyszłego tygodnie będzie już jak było – stwierdził, wymijając ją i nalewając sobie soku.
- To ja już pójdę… na razie Naoki.
- Czekaj, dam ci coś… - chłopczyk zeskoczył z krzesła i pobiegł do pokoju. Sasori spojrzał pytająco na Miyuki, lecz ta wzruszyła wymownie ramionami. Po chwili wrócił do niej i przekazał kopertę. – to z przedszkola – dodał z uśmiechem. Rudowłosy zbliżył się ku niej chcąc zobaczyć zawartość koperty, którą poczęła delikatnie otwierać. To ją bardzo zaskoczyło, było tam zaproszenie dla mamy i taty na jakieś dni otwarte w jego szkole.
- Powinieneś to dać tacie, skarbie – mruknęła, podając kartkę Sasoriemu.
- Nie. Chcę żebyś ty przyszła Miyuki – odpowiedział stanowczo.
- Naoki, dlaczego mi tego wcześniej nie pokazałeś? – zapytał z pretensją jego ojciec.
- A po co?
- Jak to po co?! – warknął zirytowany. – To zaproszenie dla rodziców.
- I tak byś nie przyszedł – stwierdził smutno.
- Skaranie boskie z tobą… skąd niby taki wniosek?
- Zawsze mówisz, że musisz pracować, nigdy cię nie ma w domu albo nie masz czasu… a Miyuki ma, dlatego dostała zaproszenie – oznajmił wzruszając ramionami. No trochę te słowa ukuły Sasoriego, szatynka zobaczyła zawód w tych brązowych oczach, uniosła rękę do jego ramienia, ale w końcu się powstrzymała.
- Ale Miyuki nie jest twoją mamą.
- To niech nią zostanie – fuknął obojętnie, a dziewczyna się zarumieniła. Właściwie poszłaby, ta pora nie koliguję z jej planami, jednak nie będzie się chwilowo wtrącać.
- Rozmawialiśmy już na ten temat – dziewczyna za nim drgnęła, że co? – nie utrudniaj.
- Miyuki, zostaniesz moją mamą? – zwrócił się do niej, całkowicie ignorując poprzednika.
- Naoki! Przestań pogrywać, jak ci zależy to wezmę wolne i pójdę.
- I tak nie przyjdziesz, jak ostatnio… żaden tata nie przychodzi tylko mama.
- Miyuki to nie twoja mama, nie wykorzystuj jej – warknął Sasori, odstawiając szklankę na stół. Był wystarczająco skrępowany obecnością dziewczyny przy takim temacie.
- Ale ja chcę mieć mamę! – zawołał tupiąc mocno nogą. – Dlaczego nie mam mamy?!
- Ja zwariuję… - rudowłosy zaczął sobie masować skronie. Co mu odbiło z tą mamą? Nigdy tak bardzo mu nie przeszkadzało, że go nie ma. Już nie raz z nim na ten temat rozmawiał.
- Właściwie… - wtrąciła nieśmiało Miyuki. – nie ma problemu, mogę pójść na te dni otwarte. Nie mam wtedy żadnych planów.
- Super! – zawołał radośnie Naoki.
- Nie. Wybacz, ale to nie jest dobry pomysł – odparł, no przecież nie będzie przyzwyczajał syna do myśli, że Miyuki będzie jego matką. Wykluczone! Ona ma swoje życie, niepotrzebnie się wpierdala, tylko sobie utrudnia. – Naoki, są w życiu sytuację, przez które nie można mieć wszystkiego. Tak bywa, nie naciskaj.
- Ale, zgodziła się!
- A co ci miała odpowiedzieć, co? Zgodziła się, bo nie chce robić ci przykrości. Zachowujesz się, jak rozpieszczony gówniarz, Naoki – wyrzucił z siebie, nim zdążył ugryźć się w język. Teraz to sam nie zachował się zbyt dorośle.
Pięciolatkowi zaczęły szklić oczy, a po chwili bez słowa pobiegł do swojego pokoju wyjąc z płaczu. Sasori natychmiast za nim poszedł, ale wtedy ktoś zadzwonił do drzwi. Miyuki zasugerowała, że otworzy, a niech on zajmie się synem. Naprawdę puściły mu nerwy, oby jakoś się pogodzili. Tymczasem szatynka przekręciła górny zamek w drzwiach i nacisnęła klamkę.
- Cześć… Miyuki, tak? – przytaknęła głową do bruneta. – Jest Sasori?
- Tak, ale chwilowo rozmawia z synem – mruknęła, ubierając swoje buty.
- Widzisz Itachi? Nie pójdzie z nami, teraz nie będzie miał kto zająć się gówniarzem – prychnął stojący na korytarzu Deidara. – mówiłem żebyś się nie wpierdalał.
- Zamknij dziób, było się nie zachowywać, jakbyś miał okres – odbił słówka, ponownie patrząc na dziewczynę. – Miyuki, nie zgodziłabyś się na pomoc w samarytańskim uczynku? – dziewczyna mruknęła pytająco. – Ta tutaj – wskazał na Deia, który aż się naburmuszył. – pokłócił się niedawno z twoim pracodawcą, chcę ich wyciągnąć gdzieś do baru, by sobie wszystko wyjaśnili. Mogłabyś zostać dzisiaj z Naokim?
- No, ale…
- Itachi, Itachi… dziwisz się, że nawet własna żona cię od debili wyzywa. Przecież po jej ciuchach widać, że ma randkę – wtrącił Dei, stwierdzając fakt. Zarumieniła się lekko, kurwa, aż tak widać…
- Ach, wybacz przez opowieści Hidana, sądziłem, że po prostu ubierasz się ładnie dla Sasoriego…
- Nie! Znaczy… nie prawda, no… - odparła z jeszcze większym burakiem.
- Uważaj Uchiha, bo kolejna ci jebnie w mordę – zaśmiał się Dei pod nosem.
- Aby mam z kim w nocy spać.
- Myślałem, że twój brat nocuję w akademiku.
- Cieszę się, że myślisz, w dodatku poprawnie. Dobra, morda – warknął do niego i zwrócił się do Miyuki. – pomożesz mi, im, nam?
- Dob…
- Co wy tu robicie? – zapytał obojętnie Sasori, stając w progu drzwi.
Chłopaki przywitali się z gospodarzem, a Uchiha wytłumaczył mu cały plan dzisiejszego wieczoru. Nie chciał. Jednak nie miał wyboru, Itachi wcisnął mu w ręce ciuchy, wykablował, że Miyuki zgodziła się posiedzieć jeszcze z Naokim, na co spojrzał na nią z pretensją. Dziewczyna jednak wtrąciła, że o dwudziestej musi wracać. Akasuna wziął ją na stronę i poprosił, by porozmawiała jeszcze z pięciolatkiem. Następnie już wyszedł z nimi, męczeńskim krokiem.

OD AUTORKI
otóż tak, wpierw wytłumaczenie - złapał mnie kolejny wirus (nawet nie wiecie, jak nad tym kurwuję, bo delikatniej się nie da) kaszel tak mocny, że straciłam chwilowo głos (dla moich rodziców to jedna zaleta...) ciężko mi idzie oddychanie i w ogóle koszmar...
Dlatego, na dniach skomentuję wasze blogi, wiedzcie, że przeczytałam :D
Druga sprawa... z bólem serca mówię, że znudziło mi się pisanie NaruHina :( natomiast mam większą chęć na pisanie historii Saso (SasoMiyu) takie wyrwane z tej historii ale to by było takie typowo o nich, jak i reszcie akatsuki - czyli gatunek - komedia, romans, komedia, komedia xD
Jakby kto zauważył to ich wątki piszę lepiej xD niemniej jednak jeżeli wolicie abym pisała NaruHinę wypowiedzcie się :)
(tak w ogóle niektóre dziewczyny z OS będą MUSIAŁY się czasem pojawiać na tym blogu o ile powstanie xD)
Ostatnia rzecz, NIE mam w dupie czytelników... NIE wolno wam tak myśleć!
Pozdrawiam, nie piszę daty, ani spojlerów, bo nowy rozdział nie jest napisany xD

12 paź 2013

#5. Pechowy dzień.


Nadszedł dziesiąty października, długo oczekiwany dzień dla białookiej dziewczyny. Od rana siedziała w akademickiej kuchni i przygotowywała własnoręcznie ramen dla swojego chłopaka. Nie na próżno się tego uczyła, choć szczerze mówiąc jej zbytnio ten posiłek nie smakował. Ostry, mdły zapach, przesycony przyprawami… zje, bo zje, ale Naruto je to praktycznie dzień w dzień.
Niedługo zarówno ona, jak i Uzumaki muszą wyjść na uczelnie, na poranne wykłady, jednak chce pierwsza złożyć mu życzenia. Wlała do miski zupę i poszła do pokoju chłopaków, zapukała delikatnie do drzwi. Po kilku sekundach, otworzył jej Sasuke. Zaprosił do środka i nakazał zaczekać, bo Naruto zaraz wróci z pod prysznica. Zabrał z łóżka grubą książkę z prawem karnym i wpakował do swojej torby.
- O której robimy tą imprezę?
- O siedemnastej – odpowiedziała Hinata, postawiwszy miskę na półce. – będziecie tylko wy z Sakurą, ja z Naruto i Temari z Shikamaru. Pasuję ci?
- Pewnie, ale o dwudziestej drugiej ja z Sakurą wychodzę do kina. Korzystam, że brat z bratową jest w mieście i chcą się spotkać – Hyuuga uśmiechnęła się do niego, stwierdzając, że nie ma żadnego problemu. – A to ramen, dla Naruto?
- Tak, sama robiłam, więc to taki prezencik ode mnie – mruknęła dumnie. Uchiha już miał coś powiedzieć, jakąś pochwałę, ale wtedy do pokoju wszedł blondyn.
- Ooo, Hinata – uśmiechnął się i pocałował ją w usta. – co tutaj robisz, tak wcześnie?
- Chciałam jako pierwsza życzyć ci wszystkiego najlepszego – objęła go mocno, całując w policzek. – oby ci ten uśmiech nie schodził z twarzy – oznajmiła, przejeżdżając mu opuszkami palców po wargach.
- Dziękuję koteczku, ale no cóż… nie jesteś pierwsza – dziewczyna mruknęła zawiedziona. – pierwsza była moja mama, a potem Sasuke.
- Sasuke, nie mogłeś zachować życzenia na potem? – naburmuszyła się żartobliwie.
- To wina twojego chłopaka! I teściowej. Dzwoniła o północy i go obudziła…
- Ach, rozumiem, ciebie też pewnie to obudziło.
- Ekhm, nie przejmuj się tak jego nieciekawą egzystencją – wtrącił Naruto, ale ten i tak nadal ciągnął wywód.
- Nie, ja spałem jak kamień, ale ten dureń zaczął mnie budzić, żebym złożył mu życzenia urodzinowe.
Hinata spojrzała na Naruto z politowaniem, a ten się głupio zaśmiał. No ale chciał dostać wcześniej swój prezent! Już od kilku dni mówi mu, że to coś zajebistego! Co go obchodzi, że teraz jest niewyspany i teraz będzie spał na zajęciach, a niech spierdala, mutant głupi. No, Uchiha w końcu wyszedł z pokoju, pozostawiając ich samych. Uzumaki ponownie wtulił do siebie Hinatę, uwielbiał to ciepło, które mu dawała.
- Naruto, ugotowałam dla ciebie ramen - oznajmiła, wskazują mu naczynie.
- Kurwa! Czemu nie mówisz od razu?! – krzyczał zdegustowany. Tak postępować nie może! Usadowił dziewczynę na swoim łóżku i podał jej miskę i pałeczki. – Nakarmisz mnie?
- Żartujesz? – zapytała.
- Nie. Jestem solenizantem, spełniaj moje życzenia – stwierdził poważnie. Hyuuga zachichotała słodko i wzięła naczynie, biorąc w pałeczki makaron. Naruto śledził drobne ruchy dziewczyny z cały czas trzymał otwartą buzie.
- Proszę – podała mu w usta jedzenie, po chwili przecinając długie nitki. – I jak? – spojrzała na niego z uśmiechem, a on jawnie się krzywił.
- Obrzydliwe…
- Kłamiesz – uśmiechnęła się, nabierając kolejną porcję.
- Kochanie, wiem, że się starałaś, ale naprawdę to jest ohydne. Sama spróbuj – zasugerował, był taki pewny tego co mówił, że zaczynała po wątpiąc. Najwyżej wyjdzie na idiotkę. Spróbowała i… natychmiast się skrzywiła i wypluła to do naczynia. – mówiłem?
- Masz raję, jest obrzydliwe… - skrzywiła się, myśląc jedynie o tym, co znowu źle zrobiła. – wcześniej mi wyszło dobre, nawet Neji zjadł ze smakiem…
- Oj, kochanie – Naruto odebrał dziewczynie naczynie i położył na półkę, a następnie przytulił ją do siebie. – dziękuję, że się starałaś.
- To ja dziękuję… że to połknąłeś, a nie wyplułeś…
Parsknął śmiechem, no tak, twardy był. Nawet wahał się, czy szczerze jej to powiedzieć, ale miał dziś urodziny, wybaczyłaby mu! Po chwilowej ich rozmowie, która minęła im w przyjemnej atmosferze, udali się na wykłady. W sumie jeszcze mają czas, ale i taki spacerek będzie im odpowiadał. Byle razem.

Po południem w szpitalu mijał kolejny pracowity dzień. Dla Akasuny to się objawiało dwa razy potężniej, nie dość, że musiał tłumaczyć jakiemuś zbuntowanemu gówniarzowi, jakie ważne są dla niego badania neurologiczne to jeszcze jego asystent go wkurwiał. Cały czas pierdolił mu coś o swoim życiu i chciał się do niego zbliżyć… no kurwa no, niech spierdala i to w podskokach! Na szczęście niedługo koniec tego zjebanego dnia, ten miesiąc będzie ciężki.
Sasori siedział sobie na ławce, na podwórku i korzystał z przerwy w pracy i tego, że udało mu się uciec od nieznośnego praktykanta. Akurat dzisiaj miał niedługo przyjść Deidara, bo poprosił go, by odebrał Naokiego z zerówki i przyprowadził pod szpital. Razem mieli się potem wybrać do niego.
- Cześć Sasori! – drgnął lekko słysząc ten irytujący głos. Rany, niech się ta łajza odpierdoli.
- Nie jesteśmy na Ty – syknął w stronę Kisuke. – Nie spoufalaj się, bo marnie widzę twoją przyszłość.
- Okej, okej, przepraszam panie doktorze Akasuna. Widzisz Sakura, to mój mentor! – zwrócił się do koleżanki, z którą przyszedł. Rudowłosy westchnął ciężko, cały świat go nienawidzi. – Tak w ogóle szefie, to moja przyjaciółka Sakura Haruno, też się tu uczy, jest mądrzejsza, więc nie wiem jakim cudem ja wygrałem w teście na bycie pana asystentem – mężczyzna spojrzał na nią obojętnym wzrokiem
- Miło mi pana doktora poznać – podeszła bliżej, wystawiając do niego rękę. Zlustrował ją od dołu do góry. – jestem przyszłym chirurgiem tego szpitala – zaśmiała się.
- Chirurg? – zapytał kpiąco Sasori. – W tym zawodzie trzeba biegać, więc twoje szpilki są niepraktyczne. Noszenie biżuterii też odpada – wskazał na liczne bransoletki. – spinaj włosy i zdejmij ten durny szalik z szyi, to szpital, a nie rewia mody – powiedział chłodno i wyminął to towarzystwo.
Postanowił zajrzeć do Miyuki, na szczęście się przełamała i czuwa przy szpitalnym łóżku ojca. Niestety wtedy na korytarzu pojawił się jego kat. Podszedł do niego szczerząc głupio ryja. Zaczął go przepraszać za Haruno, no ręce opadają, przecież to on na nią najechał. Nie może go za to znienawidzić? W sumie i tak by dostała opierdol, niech się cieszy, że tak łagodnie ją upomniał…
- Słuchaj Minoru, mówił ci ktoś kiedyś, że jesteś wkurwiający?
- Niee – oznajmił, wzruszając ramionami.
- To będę pierwszy, wkurwiasz mnie – syknął, a po pięciu sekundach ten parsknął śmiechem.
- Doceniam pańską szczerość, czyli teraz się lubimy bardziej, nie? – objął go ramieniem, jak kumpla. Akasuna przewrócił oczami i brutalnie z siebie ściągnął, gdy tylko drzwi kabiny windy się otworzyły. Oczywiście ten wszedł za nim i kolejne sekundy kłapał jęzorem.
- Ja pierdolę, jak ta twoja dziewczyna z tobą wytrzymuję?
- Sakura? To nie jest moja dziewczyna, nie mam dziewczyny – westchnął ciężko zielonooki. – pan ma aby żonę.
- Nie jestem żonaty.
- Hm? Ma pan dziecko, a nie ma żony? – zapytał, jakby to było dziwne. Mruknął potakująco. - Zostawiła? – dopytał, a Sasori już czuł zirytowanie, co go to obchodzi? Zignorował pytanie. - Współczuję, mnie też rzucały. Dlatego żadnej nie mam.
- Taa, to na pewno jedyny powód – sarknął, ale Minoru zdawał się nie skumać ironii. Parsknął śmiechem.
- Nie, nie jedyny. Jakby to powiedzieć…
- Jesteś brzydki…? Wkurwiający…? Przylepą…? – wypytywał, starając się naprowadzić go na dobry tor.
- Nie… hm… jestem ciepły – stwierdził z uśmiechem. Akasuna patrzył na niego z przymrużonymi oczami.
- Znaczy, że… ech?! – krzyknął osuwając się do ściany. – Jesteś gejem?! – chłopak przytaknął z uśmiechem. – Ja pierdolę… za jakie grzechy kurwa?
- Dlatego cię rozumiem w sprawach kobiet. Jak chcesz możemy wyjść kiedyś na piwo i się pożalić.
- Chyba by mnie całkiem pojebało!
- Dlaczego? My geje powinniśmy się trzymać razem – stwierdził z entuzjazmem.
- Nie jestem gejem, gówniarzu!
- Nie? Ale nie ma pan żony, nie? – przekręcił głową. – Narzeczoną? – przekręcił głową. – Ale, jesteś śliczny…
- Ja pierdolę – uderzył się w ściankę kabiny. – to przez włosy, jestem rudy, nikt mnie nie chcę!
- Och… mi to tam zwisa – rudowłosy zakrył oczy desperacko, jeszcze mu jakieś pierdolone podteksty mózg podsyła… - co pan robi po pracy?
- Mam dziewczynę – wypalił z nerwów. Rany, co ta winda taka wolna?
- Serio? Przecież… – zaczynał podejrzliwie. – jak ma na imię? – zaczął szukać po ścianach odpowiedzi, naprawdę się obawiał, niby go tamte cioty spikują z Deiem, ale nikt nie bierze tego na poważnie, a ten tu jest nieobliczalny.
- Eee… no ten… Miyuki – zaczerwienił się. Idiota, ona jest w szpitalu… jak się wyda to będzie koniec.
- Ma pan jej zdjęcie? Każdy nosi zdjęcie dziewczyny w portfelu.
Wtem drzwi od windy się otworzyły, natychmiast chciał się zerwać do wyjścia, jednak nieszczęścia cały czas spadały na niego niczym… coś tam. Mianowicie do windy weszła Miyuki we własnej osobie, był tak zesztywniały jej widokiem, że przegapił wyjście. W duchu modlił się, aby wszyscy milczeli, tak niech milczą.
- To ma pan to zdjęcie swojej dziewczyny?
- Dziewczyny? – wtrąciła Miyuki z przejęciem, ale widząc, że zwróciła na siebie uwagę, dodała. – Przepraszam.
- Nieważne – odparł obojętnie do obojga. Czy może być jeszcze gorzej?
- Ale ładne ma imię. Tak, pasowałoby. Sasori i Miyuki – szatynka na dźwięk swojego imienia, spaliła buraka na twarzy. Nie, pewnie się przesłyszała. - Miyuki Akasuna, ładnie – brązowooki zaciskał swoje oczy i wargi, a potem z krępacją spojrzał na dziewczynę. Wzrok wbity w podłogę, a twarz zakryta włosami. – Nie przeszkadza jej, że masz dziecko? – zapytał Minoru, ale ten milczał. Wtedy winda się otworzyła.
Szarooka postanowiła w jednej chwili wyjść, szybko wyminęła mężczyzn. W ostatniej chwili, również Sasori to zrobił, pozostawiając Minoru samemu sobie. Podbiegł do dziewczyny na szczęście nie odeszła daleko, jednak wstydziła się na niego spojrzeć.
- Przepraszam, impulsywnie wykorzystałem twoje imię, by się odwalił. Nie chciałem, wybacz.
- To nic… to było nawet… ca-całkiem słodkie ­- wydusiła z siebie i zaśmiała się uroczo. Sztywna atmosfera nadal pozostała, zebrała się na odwagę i spojrzała mu w oczy. – Naoki ma mi nie przeszkadzać, chcę być fajnym materiałem na jego mamę.
- Hm? – mruknął zdziwiony Akasuna.
- No w zmyślanej historii. Chcę też być kochającą dziewczyną, która po twoim ciężkim dniu w pracy, każe wynieść ci śmieci – zaśmiała się, drapiąc w tył głowy. – znaczy panu.
- Raczej nie pasuję na bycie pod pantoflem – uśmiechnął się kpiąco.
- Jak pan kocha to się poświęci – mruknęła, taką grę mogłaby ciągnąć w nieskończoność. Dlaczego on nie widzi znaków, które mu wysyła? – zresztą wyniesienie śmieci to chyba nic upokarzającego pańską męskość.
- Zależy jak często byś mnie w ten sposób wyganiała z domu.
- Zaraz tam wyganiała, potem bym się tobą zajęła – poczerwieniała, cholera, powiedziała to na głos. – znaczy, przepraszam. W przyszłym tygodniu wracam do pracy.
Na ten temat rozpoczęła się ich konwersacja. Ojciec Miyuki już ma się lepiej i nakazał jej wracać do pracy. Akasuna już go poznał nawet i bardzo dobrze się dogadali. Okazało się, że mężczyzna jest przyjacielem jego przełożonego. Może zacznie mieć jakieś ulgi w pracy. Po chwili szatynka zaczęła wypytywać o Naokiego, zmieszał się, co ma jej teraz powiedzieć? No nic nie musiał, bo wtedy wkroczyli Hidan (!!!) z Naokim.
- Miyuki! – zawołał chłopczyk i zaczął biec do swojej opiekunki, która wzięła go z tęsknoty na ręce.
- Co tu do chuja robisz?! – warknął Akasuna. – Gdzie Deidara?!
- Wyluzuj wieśniaku, to szpital, tu się nie krzyczy – upomniał go z kpiną. – zadzwonił, żebym odebrał fajnego Akasunę i zawiózł do ciebie, przyznam, że się trochę zastanawiałam, który to fajny Akasuna według Dei’a…
- Przestań pieprzyć!
- Będę, bo lubię – zaśmiał się typowo dla siebie. – Dei spotkał po drodze Tsu. Wiesz, ta mała, zboczona, z fajnymi cyckami – Sasori przewrócił oczami. – no i z nią polazł. W ogóle czemu mi nie powiedziałeś, że Naoki ma taką niezłą nauczycielkę w przedszkolu?
- No nie wiem. Bałem się, że ją przelecisz…? – odpowiedział retorycznie. Hidan poklepał go po plecach.
- Heh, stary, za późno – mruknął i wyminął kolege. – Ooo… jak ci tam było… nieważne, służąca Naokiego – zawołał z uśmiechem do dziewczyny, a Naoki się zaśmiał.
- Opiekunka - poprawiła go, oddając uśmiech.
- Taa, nic się nie zmieniłaś. Okropnie wyglądasz, podpuchnięte oczy, rozczochrane włosy, brzydko umalowana. Tragedia –­ wyliczał szorstko jej niedoskonałości. – ktoś ci umarł?
- Hidan, zamknij mordę – warknął Sasori.
- Sam zamknij mordę. Jesteś lekarzem, a nie adwokatem – odparł. – co jest? Macie tu miłosne schadzki? To jednak ją ten tego? – zaśmiał się, a rudowłosy aż się w sobie zagotował.
- Dla twojej wiadomości, mój tata jest w szpitalu. Miał zawał – syknęła Miyuki. – i odwiedzam go. Zadowolony?
- Super! – wtrącił Naoki, zostając natychmiast upomniany przez ojca. – Jak umrze zamieszkamy razem? Byłoby tak zajebiście!
Hidan zaśmiał się na reakcję Naokiego i nawet zaczął mu podsuwać takie pomysły jak, grzebanie przy kablach, odłączanie aparatury i inne takie. Sasori niemal natychmiast poszedł pokazać temu idiocie drzwi, a najlepiej bramę wyjściową. Miyuki była trochę zaskoczona zachowaniem podopiecznego… ciekawe co tak na niego wpłynęło?

Wieczór nadszedł bardzo szybko. Umówieni ze sobą przyjaciele, rozpoczęli świętowanie urodzin Uzumakiego w jego pokoju akademickim… właściwie Sasuke też tam mieszkał. W każdym razie, początkowo naturalnie zaczęli śpiewać „sto lat”. Jedyna piosenka, która potrafi tak bardzo zmieszać każdego solenizanta. Ale wytrzymał, czego się nie robi dla pozyskania prezentów. Od wszystkich dostał coś praktycznego Hinaty – elegancki zegarek, Sakury – pomarańczowo-czarną bluzę, która bardzo mu się podobała w sklepie, Shikamaru wraz z Temari – wielką miskę na ramen z pałeczkami do kompletu i kupon na pięćdziesięcioprocentową zniżkę u Ichiraku do końca roku no i od Sasuke…
- Skarpetki? – zapytał jawnie zawiedziony prezentem.
- W żabki. Nie dziękuj. Widziałem, że masz praktycznie same dziurawe – uśmiechnął się drwiąco.
- To nieprawda! Ja ci aby kupiłem to co chciałeś…
- Gówno prawda, dostałem model zabawkowego autka marki mercedes.
- Nie powiedziałeś mi, że to ma być prawdziwy samochód – fuknął oburzony.
- Tobie wszystko trzeba dosłownie mówić durniu? – zapytał. – Jeszcze sam musiałem sobie to cholerstwo złożyć… jeszcze pozbawiłeś mnie instrukcji…
- Ciężka filozofia, nie Uchiha? – sarknęła Temari, siadając ostrożnie na łóżku, z pomocą Shikamaru. – Ciesz się, że to nie było w formacie JPG.
- Ta, ta. Spierdalaj podróbko kobiety.
- Okaz mężczyzny się odezwał.
- A żebyś wiedziała!
- Jak twoje syfy na twarzy? – uśmiechnęła się kpiąco.
Zacisnął ręce w pięści, za takie odzywki powinna zginąć. Jednak w imię większego dobra, fajnej atmosfery imprezy, przemilczał wszystkie jej głupie odzywki, które do niego mówiła. Głupia baba w ciąży. Naruto zagadywał gości o dzisiejszym wykładzie swojego profesora, miał dzisiaj nader dobry humor, który, jak się potem okazało zawdzięczał tym, że ma przyjść do niego w gości córka! Wraz z mężem, ale to tam nie ważne. W każdym razie sypał im takimi kawałami, że to się w dupie nie mieści. Po dwóch godzinach Hinata musiała wyjść do łazienki, Temari również skorzystała i z nią poszła.
Głównym celem jej przybycia na imprezę nie był Naruto. Lubiła go, ale chuj z nim. Bardziej chciała jakoś odciągnąć Hinatę od pomysłu pójściem do łóżka z Uzumakim. Nie mogła tego zrobić, póki nie wiedziała nic o zakładzie. Poczuje się oszukana i to jeszcze bardziej ją zaboli. W łazience, po wykonaniu czynności fizjologicznych i umyciu rąk, zatrzymała ją w pomieszczeniu.
- Hinata… bo… to zabrzmi głupio, ale nie rób tego.
- Czego? – zapytała zdezorientowana.
- Nie idź z Naruto do łóżka, nie teraz – spojrzała na dziewczynę. – ja wiem, że teraz panuję jakiś durny stereotyp, że bycie dziewicą to wstyd, ale to nie powód, aby się spieszyć.
- Temari, nie o to chodzi. Ja jestem pewna miłości, którą razem z Naruto się darzymy. To nie jest na siłę, namówień czy z stereotypów. Ja go kocham i chcę by był moim pierwszym.
- Rozumiem, ale nie obawiasz się, że może cię zranić. Jesteś kruchą osobą, do takich pasuję seks w noc poślubną – rzekła z przejęciem, a Hyuuga pokręciła z uśmiechem głową.
- Nawet jeśli mnie zrani, to będę się cieszyć, że właśnie z nim to zrobiłam.
Po tym oświadczeniu Sabaku wiedziała, że nic więcej nie zdziała. Białooka była pewna swej decyzji i nikt nie mógł jej tych planów zaniechać. Sakura, idiotko – to pewnie twoja wina, nawet nie wiesz na jaki ból ją nieświadomie naraziłaś… po chwili wróciły do pokoju. Shikamaru tłumaczył jakieś zadanie Naruto, nadużywając w trakcie, różnych odmian słowa „upierdliwe”. Dziewczyny dosiadły się do pozostałych, którzy byli bardziej pochłonięci konwersacją na temat filmu na jaki pójdą.
- Przecież wiesz, że nienawidzę jakiś durnych horrorów!
- Zaczynam podejrzewać, że każdą moją filmową propozycję będziesz nienawidzić.
- Nie każdą! Nie raz oglądaliśmy razem filmy – Sasuke westchnął głęboko. – i potrafisz wybrać taki, który by mi się podobał.
- Nie mam wpływu na repertuar w kinie.
- W porównaniu do kiedyś to się starałeś – burknęła Sakura.
- Znowu zaczynasz? – zapytał z pretensją. On się stara, ale ta non stop robi jakieś problemy.
- Kłopoty w raju? – sarknęła Temari. – Chociaż Sasuke to raczej daleko do nieba.
- Och zabawne Temari, może napchasz te swoją buźkę toną żarcia i się przymkniesz? – zapytał miło Sasuke, a potem prychnął i odwrócił głowę w bok. Haruno przeprosiła ją za niego.
- Czy wszyscy Uchiha są tacy wkurwiający? – zapytała blondynka. Celowo głośnym tonem, aby go sprowokować.
- Nie, Itachi jest fajny – stwierdziła Sakura, a jej przyjaciółka mruknęła pytająco. – jego starszy brat. Czekaj, zaraz pokażę ci jego zdjęcie – dodała, wyszukując w komórce zdjęcie bruneta.
- Dlaczego masz w telefonie zdjęcie Itachiego?! – warknął, gdy dziewczyna podała telefon Sabaku.
- No Sasuke, nie dąsaj się tak, bo będziesz miał zmarszczki jak brat – mruknęła drwiąco Temari.
- Wypier…
- Sasuke, uspokój się – wtrącił leniwie Shikamaru. – ty też Temari.
Dziewczyna jedynie się uśmiechnęła z politowaniem, nadal będzie mu dokuczać. Ta zabawa jest zbyt fajna.

W ten czas pewne małżeństwo wpadło w odwiedziny do ojca i teścia w jednym. O dziwo Jiraya naprawdę się postarał na ich przybycie, dom wysprzątany, jedzenie przygotowane własnoręcznie, ale i tak było dobre. Konan była pod wrażeniem. Dom nie był nawet tak uporządkowany, gdy sama w nim mieszkała. Rozmowy oczywiście, jak zwykle schodziły na intymne pytania, w których zawsze przeszkadzała. Yahiko nawet dobrze w nich się czuł, jak nigdy. Znaczy zawsze tak jest, a potem przy przyjaciołach marudzi jaki to jest pokrzywdzony i ma spaczony mózg.
- Równy z ciebie gość, Yahiko. Moja córka ci daję w łóżku? – zapytał Jiraya, śmiejąc się w najlepsze.
- Tato! – upomniała i zgromiła wzrokiem męża, który również chichotał.
- No… czasem boli ją głowa, albo woli się opychać w kuchni zamiast trwać przy mężu, ale nie narzekam.
- Może już dość tego alkoholu, kochanie? – nacisnęła na ostatnie słowo, patrząc na niego z mordem.
- Jedzenie woli, mówisz? – Yahiko przytaknął. – Córeczko nie jesteś aby w ciąży? – zapytał, a zięć zaczął się krztusić. Niebieskowłosa poklepała go po plecach.
- Nie jestem. To stres w pracy – odrzekła, biorąc kieliszek sake, lecz Jiraya ją powstrzymał.
- Twoja matka też tak mówiła.
- Tato… robiłam test ciążowy, bo w sumie miałam nadzieję, ale nie jestem w ciąży. Wynik negatywny, przed egzaminami też się obżerałam… - stwierdziła, a ten parsknął śmiechem.
- Ech?! Nie mówiłaś mi o takiej ważnej rzeczy… to dlatego wieczór jest pełna lodówka a rano do połowy pusta…
- Musisz zainwestować w zamek na kłódkę, synu – odparł Jiraya i przybili sobie nawzajem żółwika
Konan prychnęła na nich. Nawet zjeść sobie nie może… ma taką ochotę na ten sernik na talerzu, ale już zjadła trzy kawałki, potem zaczną się komentarze. Mimowolnie pogładziła się po brzuchu, chciałaby dziecka… wtedy mogłaby jeść bez oporów.

Czekała właśnie w środku akademika, tuż obok wejścia. Czekała na blondwłosego ukochanego, który wcześniej wyszedł na zakupy zgodnie z planem, który wcześniej ustaliła z Sakurą. Drzwi się otworzyły wpuszczając chłodny wietrzyk do pomieszczenia, a w ich pojawił się chłopak z niemałym asortymentem niezdrowego jedzenia. Hinacie było trochę szkoda, że niepotrzebnie rozwalił pieniądze, ale wynagrodzi mu wszystko tej nocy.
- Co tu robisz? Czemu nie jesteś w pokoju z resztą? – zapytał idąc z nią na górę.
- Nie ma reszty. Końcówkę twojego święta spędzimy razem – oznajmiła z uśmiechem.
- No to może wyjdziemy na miasto? Miasto jest ładne wieczorami.
- Mam lepszy plan.
Spojrzał na nią zaciekawiony, a ona się uśmiechnęła pewna siebie. Szedł ciągnięty przez Hyuugę w stronę swojego pokoju. Faktycznie w środku nikogo nie było, ale nie przejął się tym i tak nie miał ochoty na jakieś przyjęcie. Dla niego urodziny to dzień, jak co dzień – bez różnicy. Odłożył w kąt reklamówki z zakupami.
- To… co robimy? – zapytał, zdejmując z siebie bluzę i rzucając ją na łóżko.
Hinata uśmiechnęła się i złączyła z Naruto ręce, krzyżując z nim spojrzeniami. Również się uśmiechnął dostrzegając niewielki rumieniec, dodawał jej uroku. W końcu białooka wpiła się w jego wargi, odwzajemnienie nastąpiło od razu. Egzystowali w tej przyjemnej chwili, łaknąc się nawzajem. Hinata posunęła się dłońmi do góry, w końcu obejmując szyję chłopaka. Ten zaś chwycił ją w talii, zatapiając się w pieszczocie. Swoim ciężarem ciała, zmusiła go do położenia się na łóżku. Była przekonana, że chce w końcu zbliżenia, po takim czasie nabrała pewności siebie i ich wspólnej miłości. Naruto także nie oponował, już od dłuższego czasu tego chciał, a ich wakacyjne rozstanie jeszcze bardziej nasiliło to pragnienie.
Siedziała na nim okrakiem i w pochyleniu muskała pocałunkami wargi chłopaka. Tymi przerywnikami doprowadzała go do jeszcze większej żądzy, z czego zdawała sobie sprawę. Taka była drobna porada od Sakury. Podniósł się do siadu, ujmując jej twarz w dłoń, a drugą uchwycił w talii, złączył się z nią ustami tworząc bardzo namiętny francuski pocałunek. Nieśmiało chwyciła koszulkę Naruto, z zamiarem ściągnięcia jej. Brak oporów dodał jej odwagi, więc po kilku sekundach materiał gruchnął o ziemię. Blondyn spojrzał na nią z zachwytem, pożądanie z niej ociekało. Z powrotem pchnęła go na materac.
- O rany, ale jesteś napalona – uśmiechnął się dziko, czekał na jej kolejne ruchy. Śmiało mogła dominować, to go jakoś tak nakręcało. Jej osobowość zmieniła się w tej chwili o sto osiemdziesiąt stopni.
- I co? Podoba ci się to? – zapytała kusząco, rozpinając guziki w swojej czarnej koszuli.
- Jeszcze jak! – zawołał wesoło, przyciągając ją do siebie brutalnie. – Daj mi trochę swoich słodkości – poprosił cichym powabnym tonem, non stop patrząc na jej podniecająco rozchylone wargi. Spełniła jego prośbę i wpiła się w jego uśmiech, następnie delikatnie muskała jego policzek, rozpalając tym gestem jego ciało. – Jezu, jakaś ty seksowna!
- Nie mów mi tylu komplementów, bo się krępuję – zaśmiała się, ponownie się unosząc i odgarniając słodko włosy za ucho. Taki niewielki gest, a jakże dziewczęcy.
- Ja nad tym nie panuję, jesteś taka piękna – wyszczerzył się, zostając uciszonym cmoknięciem, to mu nie wystarczało, pragnął więcej, co po chwili dostał. Hyuuga składała aksamitne pocałunki po jego szyi. – Jesteś najlepsza, Sakura.
- Co?! – poderwała się do góry, ku zdziwieniu Uzumakiego. – Jak mnie nazwałeś? – zapytała, o dziwo spokojnie. Chciała, aby powiedział, że się przesłyszała, cokolwiek przeczącego. Lecz ten po chwili wytrzeszczył niebieskie oczy i zakrył dłonią buzię. Tyle jej wystarczyło, z impetem zeszła z jego ciała, kierując się do wyjścia z pokoju.
- Nie, czekaj! – zerwał się z łóżka. – Hinata, czekaj! – zawołał łapiąc ją w ostatniej chwili za rękę, ale wyrwała się z podenerwowania zaczesując włosy do tyłu, westchnęła głęboko, powstrzymując się od płaczu. – Hinata, przepraszam. Nie wiem dlaczego to powiedziałem.
- To chyba oczywiste, Naruto – wtrąciła Hinata. Jej głos nie był smutny, przesiąkał złością. – Nadal coś czujesz do Sakury…
- Nie! To nie to! – przerwał jej, unosząc głos. Nie miał zamiaru pozwalać jej błędnie tego interpretować.
- Więc dlaczego?! – również się uniosła, doprowadzając do chwilowego milczenia. – Tak myślałam, nawet nie masz wymówki. Zawiodłam się, Naruto. Zawiodłam na twojej miłości – syknęła głosem dobitym z bólu. Nie patrząc na niego, nacisnęła klamkę odchylając nieznacznie drzwi.
- Zaczekaj, proszę – ponownie złapał ją za ramię.
- Zostaw mnie! – krzyknęła, jednocześnie wyrywając się i do czerwoności policzkując blondyna. Nawet po tym, czynie się nie zawahała, dumnym krokiem wybiegła z powrotem do swojego pokoju.
Naturalnie Naruto wybiegł za nią, zszedł na jej piętro, kiedy zatrzasnęła za sobą drzwi od pokoju. Hyuuga oparła się bezsilnie o wejście, zakryła rękoma twarz, starała się nie płakać. Nie warto.
- Hinata – zawołał delikatnie głos za drzwiami. Niemal natychmiast się złamała i zaczęła szlochać. Czym prędzej zakryła usta, by nie wydobył się żaden dźwięk – otwórz proszę. Przepraszam – dziewczyna osunęła się w dół, siadając na podłodze. Jego smutny głos nasilał rozpacz dziewczyny. – nie chciałem pomylić waszych imion. Nie wiem czemu tak się stało. Jestem idiotą, wybacz mi – oparł się dłońmi o drewno, czuł, że jest po drugiej stronie. – Otwórz prozę, porozmawiajmy – starała się być nieugięta, choć serce litowało się nad chłopakiem po drugiej stronie drzwi.
- Uzumaki, co ty tam robisz? – zawołał Neji, właśnie wrócił z wieczornej przechadzki z Tenten. To, że ta dwójka nie jest teraz razem było niepokojące. Hinata planowała świętować z blondynem urodziny do końca dnia. – Gdzie jest Hinata?
- U siebie… - odrzekł cicho, wskazując na pokój.
- Coś się stało? – zapytała Tenten, choć czuła jaka będzie odpowiedź, spojrzenie Naruto mówiło samo za siebie. Przytrzymywała mocno Nejiego, aby się nie wtrącił.
- Pokłóciliśmy się…
- O co poszło?! – warknął Hyuuga.
- Neji, nie wtrącaj się! – zganiła go dziewczyna. – Nie twoja sprawa - Niebieskooki zacisnął pięści, po czym z aurą złości wyminął te dwójkę i udał się do siebie. Białookiemu się nie spodobała jego reakcja i natychmiast wyrwał się z uścisku Ten, idąc za nim.
- Neji, cholera! – westchnęła ciężko.
Zdecydowała się potem zajrzeć do Hinaty. Niech tamci się nawet pobiją, ma tego serdecznie dość. Jak postanowiła, tak zrobiła i nawet nie pukając weszła do pokoju przyjaciółki.
W tym czasie na wyższym piętrze dopadło się dwóch kolegów, zaczynając poważną dyskusję między sobą. Wpierw Hyuuga zapytał o to czy aby się nie wygadał o zakładzie, bo on też jest w to przecież wplątany. Oczywiście zaprzeczył, ale nie chciał zdradzić prawdziwego powodu, nie jego biznes. Byliby się poprali, ale wkroczył Sasuke i rozdzielił te dwójkę. Szczęście, że razem z Sakurą wrócili do akademika po jej sweter i usłyszał krzyki chłopaków.

DATA
??? - najwcześniej za tydzień 19 xd

OD AUTORKI
To tak, otóż jestem chora, leże w łóżku i mam ochotę na pisanie, ale nie NaruHina :P Wiem, też ubolewam, a z drugiej strony chcę szybko skończyć i zabrać się za nowy blog, gdzie bez problemu rozwinę to co kocham, mianowicie humor :) W każdym razie sorry i dziękuję za wszystkie komentarze, odwiedziny ;*
Ach i Saso stara się NIE przeklinać przy dziecku, w pierwszej serii, wyuczył go zatykania uszu przy brzydkich słowach, co wy tacy surowi nooo xD
Mały apel do kilku osóbek:
- Amane - kochana, przy naszej pierwszej nocy (gadanie na GG do 5 rano) dostałam zapalenia spojówki oka, przy drugiej albo mnie coś użarlo, albo mam zapalenie żyły w stopie... nie mogę się doczekać powtórki :* :*
- Kireii - Miyuki nie zginie, jak możesz mnie o to prosić?! Ogranicz od siebie Enmę xD Co do dzieciaków Hidana to... nie xD nie chcę mieć więcej dzieci na sumieniu xD:* :*
- Tsuki - dziękuję za tą tajemniczość komentarza... naprawdę... :* :*

W NASTĘPNYM ODCINKU
- Szczera rozmowa przyjaciół, Sasuke i Naruto.
- Kolejna rozmowa/kłótnia Sasoriego i Deidary.
- Wyjazd do Hinaty, Czyżby rozwiązanie sprawy? Codzienne kłótnie Hidana z Yagurą, o co im chodzi? Konwersacja Hidana z Hinatą, zapadnięcie decyzji, jakiej?
- Kłótnia rodzinna Naokiego z tatą, o co pójdzie?