Późnym
wieczorem w mieszkaniu Akasuny, mała pociecha poczęła zanurzać się w objęciach
morfeusza. Miyuki właśnie zamknęła czytaną maluchowi książkę, a wraz z tym
cmoknęła go delikatnie w czoło. Po cichu wyszła z pokoju, uprzednio uśmiechając
się do śpiącego Naokiego i gasząc światło w pokoju. W kuchni spojrzała na
zegarek, dochodziła dwudziesta pierwsza. Niecierpliwość dziewczyny wzięła się z
tego, iż jest już poważnie spóźniona na spotkanie. Postanowiła dać szansę
swojemu sąsiadowi, który już nie raz ją zapraszał, i zapomnieć o Sasorim.
Przecież nie wykazywał żadnych symptomów zainteresowania nią, nie będzie ciągle
wysyłać mu znaków, których nie dostrzeże.
Wykręciła
numer telefonu do swojego pracodawcy, lecz nie odbierał, nagle usłyszała jego
dzwonek dochodzący z klatki schodowej. Zabrała swoją kurtkę ze stołu i
podbiegła otworzyć drzwi. Takiego widoku się nie spodziewała. Jej pracodawca
miał prawą stronę twarzy zakrwawioną, był z dwoma kolegami i wszyscy byli
najebani w trzy dupy.
- O
matko, panie Akasuna co się stało?! – zapytała, wpuszczając chłopaków do
środka. Sasori oparł się o ścianę, podzielając wesoły humor kolegów.
-
Nazywam się, hep - zaczkał, a koledzy
zaczęli się jeszcze bardziej napierdalać. Miyuki patrzyła na nich dziwnie,
przecież się znali. – Itachi Uchiha, hep. Sasori testował swoją trzeźwość,
przechodząc przez cienki murek, hep.
-
Niestety się wyjebał – stwierdził Deidara.
-
Ale przeszłem! – wykrzyczał rudowłosy.
-
Przeszedłem, się mówi – poprawił blondyn. – To jeszcze ciebie, Uchiha
odprowadzę!
-
Nie, nie, hep. To kobiety się odprowadza, hep, pod dom! – zawołał Itachi, a
Miyuki tylko błagała, aby Naoki się nie obudził. – Zresztą mieszkasz bliżej.
- No
to idziemy! – wrzasnął Dei, ale drogę zagrodziła brązowowłosa.
-
Chwileczkę, musicie się zająć panem Akasuną – oznajmiła chłopakom, a ci się
odwrócili do niego, a potem znowu do dziewczyny.
-
Kurwa, czemu? – zapytał z wyrzutem.
- No
nie wiem, bo jesteście jego przyjaciółmi? – zapytała sarkastycznie.
- Przyjaciele
to za mocne słowo – wtrącił Sasori.
-
Właśnie. Skąd ten, hep, wniosek? – uśmiechnął się Uchiha.
-
Piliście razem! – zawołała desperacko. Mężczyźni zamrugali głupio.
- No
i? Nie widzę związku – odparł Dei, wymijając razem z kolegą, dziewczynę. – Do
zaś.
Miyuki
z szokiem przypatrywała się zamykającym drzwiom. Zostawili go? Kiedy jest spity
i ranny? Nie zna się na męskiej przyjaźni najwidoczniej. Sasori przeszedł do
salonu i usiadł bez słowa na kanapie, marzył o zaśnięciu, w głowie mu huczał
nawet odgłos własnego oddechu. Wtem rozbrzmiała komórka młodej opiekunki.
-
Cześć, słuchaj przepraszam, że się spóźniam. Czekałam na szefa – szeptała,
będąc w przedpokoju. – Daj mi pół godziny, dobrze? Dzięki, pa – wyłączyła się,
chowając telefon do kieszeni kurtki. – Panie Akasuna, ja będę już wychodzić.
Poradzi sobie pan?
-
Taa, idź już – powiedział leniwie, z ułożoną na oparciu głową.
-
Ale… powinien pan odkazić sobie te ranę.
-
Jestem lekarzem, nic mi nie będzie, jak zrobię to jutro – stwierdził obojętnie.
– Idź już – dziewczyna potaknęła głową i skierowała się niepewnie do drzwi.
Przekręciła gałkę i otworzyła, a potem z hukiem zamknęła.
-
Pieprze to – syknęła do siebie i rzuciła kurtkę na wieszak. Pobiegła do
łazienki i zabrała z niej apteczkę, po czym usiadła naprzeciw swojego
pracodawcy, który już miał coś powiedzieć, lecz mu przerwała. – Będę się
martwić, jak pan tego nie odkazi.
-
Głupia jesteś – stwierdził obojętnie. – daj to i wyjdź – nakazał oschle, jednak
dziewczyna sama wolała się tym zająć. – powiedziałem coś – syknął, zostając
wtedy obdarzony dotykiem mokrej od wody utlenionej, chusteczki do rany w
okolicach skroni. – kurwa mać! To boli!
-
Gdyby pan się nie wiercił to by nie bolało! – odpyskowała wrogo.
Potem
już oddał się w jej lecznicze ręce, chociaż wolał sam. Prawdę mówiąc tak mu wirowało w głowie, że za pewne nie
trafiałby w ranę. Miyuki natomiast świetnie sobie radziła, starając zadać mu
najmniejszy ból tego pieczenia. Przybliżyła się do niego bardziej, niemal się
na nim opierając i oczyszczając to dość spore rozcięcie. Mógł poczuć zapach jej
perfum, który wprost uderzał mu do głowy. Odsunęła się, szykując do nałożenia
plastra, ponownie się nachyliła. Patrzył na jej nałożone błyszczykiem usta,
które odruchowo rozchyliła, by precyzyjnie nałożyć plaster. Nie zastanawiając
się nad niczym, zbliżył się do niej i wpił subtelnie w te miękkie wargi.
Dziewczyna nie oponowała, ale też nie
odwzajemniała gestu. Była w ciężkim szoku, nie spodziewała się, że złączy z nią
usta. Fakt, był pijany, ale jakoś się tym nie przejęła. Objął ją w talii,
przesuwając swoje usta z ust na szyję. W końcu niepewnie, zarzuciła ręce na
jego szyi na powrót wabiąc go swoimi ustami. Pocałunek był namiętny, języki
obojga tańczyły własnym tańcem spełnienia. Oboje pragnęli swojej bliskości,
pragnęli siebie. Wszystkie wzajemne dotyki stawały się coraz bardziej zaborcze,
nikt nie miał nic przeciw. Sasori siedział na dziewczynie okrakiem, pieścił jej
szyję pocałunkami, zdejmując z siebie koszulę. Dziewczyna jęknęła, kiedy to
chciała się troszkę podnieść z kanapy, a tym sposobem pociągnęła się za swoje
włosy, mężczyzna spojrzał na nią z troską.
- Chodźmy do sypialni – zaproponował,
albo raczej zadecydował, gdyż podniósł się i podał dziewczynie dłoń.
- Ale… - nagle zaczęła trzeźwo myśleć. –
pana syn śpi… chyba nie powinniśmy… - rudowłosy, mimo wszystko chwycił jej dłoń
i pociągnął do góry. Musnął delikatnie jej usta.
- Sasori, a nie pan – poprawił,
zabierając z kanapy koszule i ciągnąc ją za rękę do swojej sypialni, trochę
chwiejnym krokiem, ale to nic.
Będąc w środku zamknął drzwi i podszedł
do dziewczyny. Była od niego niższa, więc nachylił się do jej twarzy łagodnie
zaczynając całować. Objęła jego szyję odwzajemniając ustną pieszczotę, on
natomiast rozpinał tylny zamek w jej sukience. Po chwili zsunęła się z jej
ciała, pozostawiając dziewczynę w samej bieliźnie. Delikatnie dosuwał ją na
łóżko, a gdy się położyła okroczył ją na powrót zatapiając się w pocałunku.
Miyuki zaczęła się podniecać, tak długo na to czekała. Jęki wydobywały się z
jej ust przy niemal każdym jego całusie. Składał właśnie mokre pocałunki na jej
piersiach, doprowadzając dziewczynę do jeszcze większego seksualnego
pragnienia. Zacisnęła ręce na pościeli, nie miała odwagi go dotknąć, rozebrać
czy nakazać do przejścia w kulminacje tej nocy. Wtem podniósł się, patrząc na
nią z rządzą, rękoma rozpinał pasek ze swoich spodni.
- Gotowa? – zapytał, przerywając ciszę.
Jego głos również ją doprowadzał do szału, leniwy i obojętny ton tak bardzo
dawał do wiwatu jej uszom. Przytaknęła bez zastanowienia, a ten jeszcze wyjął z
kieszeni portfel.
- Co p… Co robisz? – zapytała, no ile
można czekać. Uśmiechnął się z wyższością.
- Ile bierzesz za noc?
- Słu-Słucham?! – oburzyła się, miała
nadzieję, że się przesłyszała.
- Żartuję. Gumek szukam – powiedział
obojętnie. No o co ona go oskarżała?
Mężczyzna szybko pozbył się z siebie
pozostałej dolnej części garderoby. Nałożył prezerwatywę wrócił do swojej partnerki, delikatnie
zsuwając czarną, koronkową bieliznę z jej gładkich nóg. Nachylił się do niej,
na moment krzyżując z nią spojrzenia, potem wpił się w jej usta jednocześnie w
nią wchodząc. Zacisnęła lekko oczy przez ten przyjemny ból. Przebił się przez
jej błonę dziewiczą, skutkiem czego na prześcieradło spłynęła stróżka krwi. Po
kilku wejściach ból ustąpił przyjemnościom, starała się za bardzo nie krzyczeć,
choć ogarniająca ją rozkosz chciała się wydobyć przez jej gardło. Po chwili
dziewczyna poczuła skurcze i na wpół wykrzyknęła.
- Dochodzę!
Posłusznie wyszedł z niej, również
doprowadzając się do wytrysku. Westchnął ciężko, czuł niesamowite odprężenie
ciała jak i umysłu, to samo dziewczyna. Trochę niepewnie wtuliła się w jego
tors, a odwzajemnione objęcie dodało odwagi. Uśmiechnęła się do siebie,
ogarniało ją niesamowite szczęście. Uniosła wzrok na Akasunę, spał głęboko,
nieśmiało musnęła jego wargi, a potem sama poszła spać.
Następnego
ranka, pierwsza w mieszkaniu obudziła się Miyuki. Była objęta od tyłu w talii
przez Sasoriego, najchętniej by nie wstawała, ale pomyślała, że byłoby miło
zrobić śniadanie. Odsunęła delikatnie jego rękę i uniosła się do pozycji
siedzącej. Wzięła do rąk koszulę chłopaka, ale zrezygnowała z tego pomysłu,
wolała ubrać się w swoje ubrania. Obeszła łóżko i zerknęła na Akasunę. Leżał na
brzuchu podpierając bok głowy o poduszkę, mięśnie ramion idealnie eksponowały
się na jasnej pościeli. W końcu wyszła cicho z pokoju.
Niespełna
dziesięć minut później do życia obudził się i brązowooki. Promienie słońca
waliły mu wręcz po oczach.
-
Kurwa… jebane słońce… - mruknął do siebie.
Położył
się gwałtownie na drugą stronę, po chwili sycząc z bólu. Dotknął okolic skroni,
czując na sobie opatrunek. Odwrócił się na plecy starając sobie przypomnieć co
mu się stało zeszłego wieczoru, jednak ból głowy jeszcze bardziej się nasili,
obtarł sobie czoło, a jego wzrok powędrował na podłogę. Jego bielizna na
podłodze?! Od razu zajrzał pod kołdrę. Kurwa, zużyta prezerwatywa.
- Ja
pierdolę, czy jak się najebie to zawsze muszę się dupczyć? – zapytał sam siebie
w pośpiechu ubierając bieliznę. – No, aby się zabezpieczam – pochwalił się. W
połowie ubierania spodni do pokoju weszła Miyuki.
-
Wstał… rany boskie! – pisnęła zakrywając twarz, skutkiem czego zwaliła na
podłogę szklankę z wodą i rozpuszczonej w niej aspiryną. – Przepraszam! – od
razu zaczęła zbierać odłamki szkła, a Sasori jeszcze szybciej ubrał spodnie i
jakąś tam czarną bluzkę.
-
Puka się – stwierdził oschle, ten huk rozbijającej szklanki pogorszył jego
migrenę.
-
Tak. Przepraszam – odrzekła potulnie, a on nachylił się i pomógł zbierać
odłamki szkła. Dziewczyna patrzyła na niego z uśmiechem. Zauważyła, że plaster
lekko się mu odkleił z twarzy, dlatego odważnie wyciągnęła do niego rękę, którą
zablokował.
- Co
robisz? – zapytał rozdrażniony.
-
Odkleił ci się plaster – oznajmiła i bez oporów przyłożyła mu do niego dłoń.
Sasori czuł się dziwnie, spoufala się z nim! – wyspałeś się?
-
Może… - rzekł, od kiedy ona mu mówi na ty? Coś się wydarzyło w nocy, może… nie,
nie, nie chyba nie zrobił tego z nią. Złapał się za głowę. – Czy my… no wiesz…?
-
Nic nie…? – spojrzała na niego oszołomiona. Jest taka głupia, oczywiste, że nic
nie pamięta. Na co ona liczyła? – Nic nie było, niedawno przyszłam – odparła z
uśmiechem.
-
Kłamiesz – powiedział patrząc na nią, gdy się podniosła i zamierzała wyjść. Nic
nie odpowiedziała, zwyczajnie wyszła do kuchni i wyrzuciła do kosza odłamki. –
Kochaliśmy się, prawda? – zapytał, opierając się o framugę drzwi.
-
Tak – szepnęła, nie patrząc na niego. Powinna nadal grać, że nic się nie stało,
ale chciała, by wiedział, by coś zrobił. Zachowuje się jak desperatka, ale jest
po prostu zakochana. Ciszę przerwał wchodzący do pomieszczenia Naoki, bardzo
ucieszony z tego kawałka zasłyszanej rozmowy.
-
Czyli Miyuki może być teraz moją mamą? – wypalił ciągnąc ojca za nogawkę
spodni.
-
Naoki! – zawołał ze złością. – Skąd ci się takie pytania biorą?! – skarcił go
wymijając Miyuki i wyciągając puszkę piwa z lodówki, to najlepsze na kaca.
-
Sam powiedziałeś tatusiu, że żeby mieć mamusię musicie się kochać! – zawołał
radośnie.
- Do
pokoju! – warknął wskazując mu groźnie drzwi. – Już!
-
Mama może iść ze mną? – no przysiągłby, że to pytanie podchodzi pod sarkazm. Na
szczęście jest na to za mały.
- To
nie jest twoja mama, to po prostu Miyuki i tak zostanie, jasne?! – zawołał,
wypychając go delikatnie do pokoju. Chciał porozmawiać z dziewczyną sam na sam,
lecz nim zaczął mówić, ona obtarła sobie oczy. – Płaczesz?
-
Nie… J-Ja muszę wyjść. Tata się pewnie martwi. Do widzenia.
Nie
zatrzymywał jej, co jej miał potem powiedzieć. Tak będzie lepiej, przemyślą
sobie wszystko przez weekend. Odprowadził dziewczynę do przedpokoju, a w progu
jeszcze zatrzymał ją, łapiąc za rękę.
-
Dziękuję… wiesz za opatrunek – wskazał na swoją głowę. W niej o wiele lepiej
brzmiało to zdanie, dziewczyna jedynie
przytaknęła z uśmiechem i wyszła. Wrócił do środka na powrót o wszystkim
myśląc.
W
kolejnych dniach, gdy rozpoczął się już kolejny miesiąc, studenci wybrali się
do mieszkania Temari. Niedawno na świat przyszła jej i Shikamaru córeczka. W
międzyczasie Naruto oczywiście nadal przepraszał i zapewniał Hinatę o swoim
uczuciu, jednak dalej nie była go pewna, a nawet kilka razy jeszcze się
posprzeczali. Tak więc trwali w tej „separacji”, z nikim innym się nie
spotykali, ani nic, tylko dystans między nimi był zachowany. Przyjaciele nie
wtrącali się w ich relacje, sami to rozwiążą, potrzeba czasu.
-
Jak sądzicie, do kogo będzie bardziej podobna? – zagadała Sakura. Szła razem z
Sasuke, jak i Naruto i Hinatą. Na nią Hyuuga nie była zła za ten wyczyn, na co
w sumie się cieszyła.
- Oby
do Temari – wyszczerzył się Naruto.
-
Ale z wyglądu, bo jak będzie opryskliwa jak matka to krzyż na drogę Shice –
stwierdził Uchiha.
-
Ciekawe jakie będą nasze dzieci? – mruknęła dźwięcznie Haruno, mocniej huśtając
jego rękę. Chłopak milczał, woli nic nie mówić, niż mówić i mieć przejebane. -
Sasuke…?
-
Nie wiem.
- A
ile chcesz mieć dzieci?
-
Nie wiem.
-
Chłopca czy dziewczynkę?
-
Nie wiem – zbywał ją takimi odpowiedziami. Działało! Do czasu… obróciła się do
niego gwałtownie i zmierzyła wzrokiem. Najpierw dawała u szansę do poprawy. Liczy
do trzech, raz… dwa… dwa i pół… t~rzy.
-
Nie chcesz mieć ze mną dzieci?! – cała trójka spojrzała na nią zdziwiona. W
którym miejscu wykluczył ją niby z bycia przyszłą matką jego potomstwa…? Ogólnie, czego się
dziewczyna rzuca…?
-
Nie chcę ich teraz… - odpowiedział delikatnie.
- To
kiedy? – naburmuszyła się. Rany, co ona tak na te dzieci… ostatnio chyba za
dużo spędzała czasu z Yukari i jej jebie równo. Ta, ona matką…
- Za
kilka lat…? – odpowiedział pod nosem i dość nie pewnie. Sakura z dumą ruszyła
przed siebie. Sama. – Jak przejdziesz menopauzę – dodał cicho, ale Naruto go
usłyszał i parsknął śmiechem.
-
Wiesz, dobrze że my nie jesteśmy takim trudnym przypadkiem – rzekł do Hinaty,
krocząc u jej boku. – chociaż zazdroszczę im, że rzadko się kłócą, a powodów
mają pół miliona więcej od nas.
- Te
powody nie ranią żadnego z nich – odpowiedziała. Nie prowokowała go, jedynie
wyrażała swoje zdanie, ale ze smutkiem spuścił głowę. Śnieg zaczął sypać z
granatowego już nieba. – a… nie, nieważne.
-
Kocham ciebie, ile razy mam powtarzać?
-
Daj mi po prostu pomyśleć…
-
Ile jeszcze, co? Przecież przeprosiłem, wytłumaczyłem i nawet nie gadam z
Sakurą. Mało dowodów? – zapytał, tarasując jej drogę.
-
Nie wiem.
- Co
to za odpowiedź? Ja nie będę czekał, nie należę do cierpliwych – odparł
stanowczo, a Hinata spojrzała na niego niepewnie.
- Co
więc zamierzasz…?
- Ty
sobie myśl, a ja po prostu będę się zachowywał jakby nic się nie stało –
przyciągnął ją do siebie, obejmując w pasie.- w sumie, według mnie nic się nie
stało – złożył na jej ustach brutalny pocałunek.
-
Przestań - wyrwała się od jego ust, ale
dopiero po chwili. Również chciała jego bliskości, ale duma jej na to nie
pozwalała. – stało się. Zraniłeś mnie.
-
Nie żeby coś, ale ty też nie zachowałaś się okej, skoro zaprosiłaś Hidana do
swojego pokoju – założył ręce na piersiach.
-
Byliśmy w pokoju, bo w salonie nam przeszkadzano – oznajmiła, patrząc w
niebieskie oczy chłopaka. – o co ci chodzi?
- No
to kierując się twoim tokiem myślenia, ja nie wiem czy coś między wami nie
zaszło…? Ja powiedziałem imię Sakury w naszej wspaniałej chwili – ujął jej
dłoń, a drugą ręką dotknął jej warg. – ale skąd mam wiedzieć, czy wy się w tym
pokoju do siebie nie zbliżyliście?
-
Och, proszę cię, to śmieszne. To tylko przyjaciel.
- A
Sakura to tylko przyjaciółka – zmierzyli się spojrzeniami. Miał rację, a ona
nie mogła zrobić nic innego, jak tylko ulec. I chyba nawet to zamierzała już
zrobić.
-
Naruto! Hinata! Chodźcie no! – zawołała Haruno, a Sasuke tylko plasnął się w
czoło. Kurwa, nie wydzieraj się jak się godzą, co za laska…
Hinata
odkrzyknęła, że już idzie w tym samym czasie wymijając Uzumakiego, który
jedynie westchnął ciężko, a było tak blisko… ale może dotrze do niej jak
absurdalny jest powód przerwy w ich związku.
Tegoż
samego wieczoru w domu Hidana rozpętał się zamęt. Siwowłosemu zostały
podrzucone posiadaczki nazwiska Uchiha, Kana nie była z tego zadowolona, ale co
zrobić, skoro Itachi musiał pojechać pilnie do pracy. Kakuzu również nie było,
ostatnio bardzo, bardzo często brał sobie nadgodziny. Głównym powodem były
braterskie sprzeczki, których nawet Kana miała dosyć, a siedzi u nich dopiero
drugą godzinę.
Hidan
i Yagura, kompletne przeciwieństwa siebie, ale w sprzeczkach ich cięte riposty
nie miały końca. Przyzna, że czasem tak sobie powiedzą, że ma ochotę parsknąć
śmiechem. Tak długich wojen nie prowadzą nawet Sasuke z Itachim. Chyba nie
zajdzie w ciąże drugi raz, skoro nie istnieje zgodne rodzeństwo.
-
Ale ty mnie wkurwiasz… ale ty mnie wkurwiasz! – warknął Hidan.
-
Ja? Sam to robisz, debilu! Masz nauczkę nie zostawiaj telefonu w kieszeniach –
fuknął Yagura. – ciesz się, że postanowiłem zrobić ci pranie. Powinieneś mi
buty czyścić!
-
Chyba by mnie posrało! Nikt ci nie kazał robić mi prania, w ogóle to
podejrzane, że jesteś miły, przygłupie!
-
Co? Insynuujesz coś? – złapał się teatralnie za serce. – Że niby widziałem jak
wkładasz komórkę do kieszeni, potem przebrałeś się w łazience, a ja wiedząc o
twojej sklerozie co do telefonu, wrzuciłem ci wszystko do pralki i włączyłem
ją? – zapytał teatralnie. – Ależ skąd! Jaki przygłup by wpadł na taki genialny
pomysł?
-
Masz wpierdol, radzę ci uciekać, na tych krótkich nóżkach!
Po
tym ostrzeżeniu zaczął za nim biec, oczywiście szybko go dogonił i jednym
sprawnym ruchem powalił na ziemię i jeszcze zgiął mu boleśnie rękę na plecach,
by się nie ruszał.
-
Przeproś! – warknął oschle.
-
Przepraszam – odparł bez ogródek, co mu tam, to tylko słowo. Hidan natomiast
znieruchomiał, kurwa, nie sądził, że tak szybko się zgodzi…musi wymyśleć coś
bardziej upokarzającego.
-
Powiedz: Mój Panie, Bracie mój, Mistrzu nad mistrzami przepraszam cię!
- No
chyba cię pojebało! – prychnął, nie powie tego, są jakieś granice, nie? Wtem
jego łeb poznał jeszcze bliżej podłogę, a ręka została mocniej wykręcona.
Syknął boleśnie.
-
Gadaj, wypłoszu! – nakazał z pogardą.
-
Wolę wpierdol – odburknął załamany.
-
Jak sobie życzysz. Tym razem nasz stary cię nie ocali – zaśmiał się
złowieszczo, szykując się do uderzenia pięścią, ale ktoś go za nią złapał.
-
Radzę ci z niego zejść, bo stracisz więcej, niż kontakty w telefonie –
wycedziła Kana, a ten spojrzał na nią od niechcenia. Myśli, że nim będzie…
spojrzała wymownie jego krocze. Wzdrygnął się, tego nie chce stracić… westchnął
cicho i wstał z osiemnastolatka, „ukradkiem” kopiąc go w brzuch.
-
Masz szczęście, ale nie radzę ci więcej ze mną zaczynać.
-
Kopiesz jak panienka – zaśmiał się Yagura, wstając z podłogi.
-
Poprawić?! - Hidan już się chciał do niego przystawiać, lecz Kana zagrodziła mu
drogę.
-
Macie po pięć lat czy co?! Uspokójcie się, przynajmniej na czas póki jestem tu
z dzieckiem… durnie – syknęła dziewczyna, odchodząc do Yukari, grzecznie
siedzącej na kanapie.
- To
on zaczął – powiedział poważnie Yagura wskazując na niego palcem. Hidan chwycił
go za rękę i zaczął wykręcać.
- Złamie
ci te palce! – syknął w jego stronę i zaczął doprowadzać go do cierpienia.
Wtedy roczna dziewczynka, widząc grymas na twarzy Yagury, zaczęła
niemiłosiernie płakać.
-
Hidan! – zawołała Kana. – Chcecie się bić to wyjdźcie kurwa na podwórko!
-
Jestem u siebie, jak coś się tobie i twojemu bachorowi nie podoba to drzwi
otwarte – odwarknął, przestając miażdżyć rękę Yagury i usadawiając się na
fotelu.
-
Nazwij ją tak jeszcze raz, a naprawdę coś stracisz – syknęła do niego brunetka.
Koło niej usiadł Yagura i za pozwoleniem wziął Yukari na kolana.
-
Fajne dziecko, o co ci chodzi? – zapytał się Hidana. – Nie przejmuj się idiotą…
taki… taki się urodził – westchnął żałośnie, a mała zachichotała. Kana się
uśmiechnęła, dobrze, że są jacyś normalni członkowie tej rodziny.
- To
wezmę cię do mojego ulubieńca, znienawidzi cię tak samo jak ja – oświadczył
Hidan, a ten spojrzał na niego, oczekując wytłumaczenia. – Naoki, ma pięć lat i
mnie uwielbia.
- Na
co jest chory, że cię uwielbia? – zapytał wrednie i dostał wprost w czoło
pilotem. – Au, kurwa mać…
-
Hidan pierdolło cię? Mogłeś trafić w Yukari, dupku – warknęła Kana, odbierając
przestraszone dziecko.
Dalszy
czas spędzili na milczeniu. Hidan czekał tylko na powrót Itachiego i zabranie z
jego posesji tych bab. Nie po to zrobił sobie wizualną przerwę od kobiet, aby
mu podrzucali jakąś brzydulę i jej dziecko.
W
mieszkaniu Sabaku trwało jeszcze spotkanie przyjacielskiego grona. Najmłodsza
mieszkanka domostwa nazywała się Risa, była blondynką z odziedziczonymi po ojcu
oczach. Siedziała grzecznie na kolanach swojego chrzestnego, który sprawiał
wrażenie bardziej ucieszonego narodzinami dziewczynki, niż jej właśni rodzice.
Trudno się dziwić, oni są z dzieckiem cały czas… mała ma jakieś dwa tygodnie, a
już nie daje żyć młodym rodzicom. Shikamaru niedawno przeprowadził się z
akademika do dziewczyny, by jak najczęściej jej pomagać przy ich dziecku.
-
No, a… - zaczął Naruto uśmiechając się szyderczo, a jednocześnie zastanawiając
się jak zadać to, dość niewygodne pytanie. – jak twoja mama, Shikamaru?
-
Nawet mi o tym nie przypominaj! – warknęła Temari, nieważne że pytanie nie było
skierowane do niej, była tak oburzona, że zaprzestała rozbawiać córkę, skutkiem
czego się rozpłakała. Gaara ją rozbawiał grzechotkami. - Nic tej babie nie
pasuję…
-
Tem… - westchnął Nara.
-
„Paskudne imię, dziecko nie będzie mogło go wypowiedzieć”, „co za wstyd, mieć
dziecko, a nie mieć ślubu”, „blondynka… no, miejmy nadzieję, że inteligencję
będzie miała po tacie” – wysyczała cytaty kobiety karykaturalnym głosem. Obecny
tam Sasuke zaśmiał się głośno.
- To
ostatnie jej wyszło – uśmiechnął się cynicznie.
-
Przynajmniej nie jest Uchiha – odgryzła dziewczyna.
-
Masz jakiś kompleks, w związku z moim nazwiskiem? – zapytał drwiąco. Wiedział,
że każdy skrycie marzy by należeć do tej zajebistej rodziny, a Temari jawnie
zazdrościła mu nazwiska.
-
Taa. Wkurwia mnie myśl, że ma tyle samo liter co moje – bąknęła kpiąco.
-
Czuj się zaszczycona – uśmiechnął się majestatycznie. – ja tam potrafię się
dzielić zajebistością – stwierdził, a Naruto parsknął śmiechem, natomiast
Sakura spojrzała na niego z politowaniem. Czasami lepiej dla niego by było,
gdyby się zamknął.
-
Ale herezję wygłaszasz. Ty i zajebistość? – zaśmiała się Sabaku. – Nie
wiedziałam, że to określenie tak mocno upadło. Jakich ja czasów dożyłam –
westchnęła teatralnie.
-
Nie no, Sasuke dojebałeś – stwierdził Naruto.
-
Zamknij mordę, ty nawet nie jesteś na poziomie „fajny” – przewrócił oczami.
- A
niby na jakim?
- No
nie wiem „pierdolnięty”? – sarknął, co nie spodobało się blondynowi. Doszło do
rękoczynów.
Rozdzieleniem
towarzystwa zajął się Shikamaru. Musiał. Choć nie wiele zrobił w tym kierunku,
stanął nad nimi i swoim leniwym, obojętnym głosem, nakazywał im przestać.
Beznadziejny facet… w końcu do akcji wkroczył Gaara, uprzednio oddając
chrześniaczkę w szpony matki, taa, będzie bezpieczna. Wyszarpał Uzumakiego w
tył, tyle wystarczyło, bo to on był tym nerwowym i tą wielce urażoną ofiarą.
Uspokojeniem ducha zajęła się Hinata, w sumie tylko go upomniała jak
nauczycielka w podstawówce, ale zadziałało.
W
sumie, jak tak na nich spojrzeć zachowywali się… normalnie? Przynajmniej ze
strony Naruto, ona zachowywała niewidzialny dystans, była jak lalka, która nie
potrafiła zbytnio okazać stanowczości w swoich urażonych uczuciach. Lecz Naruto
nie traktował jej przedmiotowo, tak jak uprzedzał, wrócił do stanu w jakim byli
w czasie związku. Ona sama nie oponowała ze strachu, że go straci. Boi się
trwać w swoim przekonaniu o jego winie, jak i zastanawia się czy może
faktycznie nie przeciąga wszystkiego. Miała mętlik w głowie.
- Co
jest, kochanie? – zapytał Naruto, przykładając jej rękę do czoła. – Wyglądasz
na zmęczoną.
-
Nic mi nie jest – odparła, usuwając delikatnie jego rękę z głowy. – jak wam się
mieszka razem, Temari, Shikamaru? – dopytała z uśmiechem.
-
Okropnie – jęknęli oboje równocześnie. – to taka upierdliwa baba – dodał
Shikamaru, nie bacząc na gniewne spojrzenie partnerki. – myśli, że może mieć
ciążowe zachcianki o drugiej w nocy, nie będąc w ciąży…
- Z
tym to akurat chciałam sprawdzić czy się nabierzesz i dalej mogę cię
wykorzystywać – uśmiechnęła się drwiąco.
-
Nie wyszło – podsumował, na co westchnęła ciężko.
-
Niestety, ale sam nie jesteś lepszy. Cały czas tylko balkon i podwórko, kurzyć
te swoje pety – rzekła z jadem. – potem capi ci z ust. I masz głupi nawyk
rozrzucania rzeczy gdzie popadnie.
-
Hej, ja się nie czepiam garstki kołdry w nocy – i zaczęli sobie wypominać
wszystkie ich nawyki. Gaara nawet niektórych nie znał, ale to nawet lepiej, nie
chciałby ich poznawać.
Zostawili
parę w spokoju i zajęli się małą Risą, dziewczynka posyłała każdemu rozkoszne
uśmiechy z wyjątkiem Sasuke… on ją przerażał, płakała, kiedy nawet na nią
spojrzał. Sakura śmiała się z tego incydentu i obejmowała go w celu
pocieszania, choć ono nie było w ogóle potrzebne. Przyzwyczaił się, że dzieci
go nie lubią. Chociaż trochę to dziwne, no bo jak można go nie lubić? Te
rodzące się nowe pokolenie to banda dziwaków.
- No
Nara, a nadal ci się chce z tą tam? – zapytał niepozornie Uchiha, szturchając
go głupio łokciem. Temari zmiażdżyła go wzrokiem, co on śmie insynuować?!
-
Taa – mruknął i objął dziewczynę w pasie.
- Bo
wiesz, po porodzie przytyła z dwadzieścia kilo, jeszcze te ohydne rozstępy na
brzuchu – wzdrygnął się.
-
Stul się Uchiha – warknęła blondynka.
- O
co te nerwy? – zdziwił się poważnie. – Martwię się czy mój przyjaciel jest
dostatecznie zaspokajany – zakończył niewinnie, a Nara się skrzywił.
-
Stary, ja i tak wole Temari, nie musisz się o mnie troszczyć pod tym względem.
Fuj…
-
Przykro mi, Sas. Nawet dla grubej i z rozstępami zostałeś odrzucony – zadrwiła.
– jednak nie sądziłam, że będziesz mi się podpierdalać do faceta. Może jednak
masz gust…
- Wybacz
jestem zajęty – ruchem głowy wskazał na Sakurę. – Niestety musisz spełnić swoje
fantazje erotyczne o trójkącie z kimś innym.
-
Moja fantazja erotyczna nie dochodzi przede mną – mruknęła, wywołując w nim
dezorientacje. Jakieś pierdolencje mu posyła, a on i jego sprawy mają się
bardzo dobrze. Sakura nie narzeka, chociaż… no przyjaciółką powie więcej
prawdy, niż chłopakowi. Spojrzał na Haruno, bawiącą się z małą Risą nieopodal.
– tak, udaje.
Poklepała
go po ramieniu ze współczuciem. Chuj, że skłamała mógł z nią nie zaczynać, z
nią się NIE zaczyna. Czy uwierzy czy nie to trudno, chociaż mógłby okazać
trochę godności i nie uwierzyć… pryszcz go niczego nie nauczył? W każdym razie,
Uchiha się wkurzył, jak takie rzeczy mogła powiedzieć takiemu byle komu, jak
Temari? Ewidentnie z nią porozmawia, ale to po imprezie.
DATA
Powiem tak... będę się starać wyrabiać na weekend sobota lub niedziela, ale nic nie obiecuje :)
OD AUTORKI
No, napisałam xD ciężko mi napisać jakieś takie stu procentowe zerwanie NxH XD więc mi te ich wątki tak sztucznie wychodzą - przepraszam :( Taka ciekawostka co do wątku Hidana i Yagury... to jest TRUE STORY :( patrzcie co ja musiałam przeżywać ze starszym bratem :( nie miałam żadnego ultimatum, bo jestem dziewczyną! xD widzicie, jak tak można... ja mu robiłam genialne kawały, a ten mi zawsze wpierdolił... normalnie trauma xD Nie no, i tak go...lubię xD teraz najbardziej, bo go nie ma FUCK YEAH xD Dobra, sorry za to xDD
Blogi zacznę teraz nadrabiać, gomen - pisałam tą notkę :)
Pozdrawiam ;**
Sasori ! Coś ty narobił chłopie?! Nie to żeby mi się nie podobał hentai, bo był fajowy :D ale no.. biedna Myiuki, już sobie nadzieje zrobiła, a tu się okazało, że lipa. No nie trudno się było domyślić, że po takim chlaniu nic nie będzie pamiętać xP Mam nadzieje, że on coś do niej jednak czuje, i że w końcu Miyuki zostanie tą upragnioną mamą Noki'ego ^^ Do tego Saso ma super przyjaciół xP W dupie go mieli... ale to dobrze, bo Miyuki została hehe xD No i to stwierdzenie, że zawsze jak się najebie to musi dupczyć, haha Sasori to widzę ma wprawę w tych sprawach. Ale co się dziwić w końcu to sam sex jest xD
OdpowiedzUsuńNaruto tak się stara o tą Hinatę, a ta taka uparta, no co ją w dupę ugryzło?! >.< Biedny Naruto T-T No i Sakura jak zwykle wszystko zjebała! A ten związek Temari i Shikamaru chyba się pewnego pięknego dnia zakończy rozwodem xD Gaara ucieszony z siostrzenicy, toż to słitaśne jest ^^ O i kłótnie Sasuke z Temari zawsze spoko :D Temari zrobiła go w chuja hahah xD Biedny Sasuś będzie teraz kminił, co z nim nie tak. No biedny chłopak no, tak go zmartwić. Okrutne xD Hidan i Yagura.. no ci to dopiero się kochają xP Yagura, musi żyć w stresie z Hidanem pod jednym dachem. Ale z drugiej strony mógłby nie zaczynać. Ale pewnie Hidan i tak by mu w pierdolił za darmo xD E? Ty masz starszego brata, zazdroszczę. Noo.. może nie tego jak ci dokuczał (nie ładnie xD) ale w ogóle, musi być fajnie mieć starszego brata ^^ No więc rozdział jak zwykle cudo :D I jak zwykle życzę weny ! :P
O taaak!!!!!! NARUHINA! Co ty mówisz? Twoje wątki są ZAWSZE zajebiste! Pisz, pisz i nie zniechęcaj się ;-) Twój blog jest świetny! A co do reszty to też zaje!!!! No, to życzę weny i zdrowia, i.... czego tam jeszcze? Powodzenia! <3
OdpowiedzUsuńOd razu napiszę, że nie sądzę, aby komentarz był długi, bo dopiero co wstałam.
OdpowiedzUsuńJa sobie czytam rozdział. Czytam, czytam, czytam. Jest Miyuki, zajmuje się dzieckiem, żali się, że darzy Sasori'ego nie odwzajemnionym uczuciem. Okej. I wbijają Itachi, Deidara i nasz mistrz, Sasori. Jak to było pewne, chlali. Jak to zawsze, Akatsuki zostawiają potrzebującego na pastwę losu i zajmuje sięnim Miyuki. Jest hentai pod wpływem alkoholu. TYLKO DO CHOLERY, DLACZEGO TAKI KRÓTKI?! >.< No i ja miałam nadzieję, że Miyuki będzie bardziej się starała zaprzeczyć na to, ze się kochali, a tu... dupa ;-;
Co było dalej? Aa... Hidan i Yagura. Co do twojego dopisku na końcu notki, mam podobnie do ciebie, ci dwaj bardzo mi przypominają moje relacje ze starszym bratem. XD Ale jeśli jest Yagura, notka jest zajebista. Jak to jest, że jeden z rodzeństwa jest śliczny i fajny, a drugi to wkurwiający pedofil? WHY? ;-;
I moje ulubione... ShikaTema! Risa to bardzo ładne imię, tak ci powiem. A matka Shiki mnie wkurwia... Znowu. Temari nie mogła przytyć, jest zbyt zajebista! ;3 Ale czemu Risa musi tak cierpieć i gapić się na tą obrzydliwą gębę Uchihy?
Na pewno coś pominęłam, ale chuj mnie to obchodzi.
POZDRAWIAM ;>
Kyaaaaaa kopulacja Sasora i Miyuki *.* chociaż rano zjebał już po całości, na miejscu Miyuki to bym mu zajebała wodą utlenioną w oczy, kopnęła w jaja, co by już po pijaku nie ruchał, a potem go olała.. no ale co ta miłość robi z człowiekiem ;__; ona będzie dalej taka słodka i oddana.. smutne ;< niech rudy się wreszcie ogarnie i sprawi Naokiemu mamusie!
OdpowiedzUsuń'Ile bierzesz za noc? Żartuję. Gumek szukam' - no to mnie zniszczyło kompletnie xD chamsko zajebiste
Sakura to taki stereotypowy przykład kobiety w związku 'Ile chcesz mieć dzieci? Nie wiem. Nie chcesz mieć ze mną dzieci?!' no normalnie z jednej strony irytująca w cholerę, a z drugiej czasami śmieszy xD I przez nią teraz Saske wątpi w swoje seksualne zdolności?! ;o okrutne
Kłótnie Hinaty i Naruto są coraz bardziej bezsensowne, a co, może ona zapomniała, że jeszcze kilka sekund i by leciała w ślinę z moim Hidanem? -.-
A właśnie Hidan. No normalnie miszcz okrucieństwa i waham się pomiędzy ciągłym uwielbieniem go, a stwierdzeniem, że może jednak czasami przesadza xD
Mweheheh jak Tem dopierdala Saskowi *.* chociaż te teksty mamy Shikamaru też mnie zniszczyły :D
Pozdrawiam, buziaki ;3
Ohayo!
OdpowiedzUsuńWróciłam <3
Ojojoj. Przepraszam, że tyle mnie nie było. Ja nie wiem co te internety xd
Nie zdawalam sobie sprawy, że opuscilam aż trzy notki. Wybacz :x
Nie ma nic lepszego na poprawę humoru niż czytanie twej twórczości. Serio! Super antidotum na doła ^^
Sasori i Miyuki <3 miałam de ja vou czy jakkolwiek się to pisze xd już wiem czemu! Już kiedyś tak się nimi jaralam, że wyslalas mi tego hentai'a XD wtedy był świetny i teraz też jest <3
Temari gniecie system xd czemu zrobilas z Saska taka ciote? ._. Mój Itas - nachlany! Gdzie ja wtedy byłam...
Jestem jak najbardziej za, jeśli chodzi o nowy blog. Kiaaa *.*
Przepraszam, że byłotak krótko, ale mam mało czasu.
Trzymaj się i zdrowiej <3
Ahhh ta Hinata... rozumiem, że ciężko jej wybaczyć ale mam nadzieję, że w końcu da za wygraną :D
OdpowiedzUsuńOpowiadanie świetne, cholernie podoba mi się wątek z Temari, uwielbiam jak ciśnie po Sasuke :D
Ale Shikamaru mógłby ją czasem obronić kiedy Sasek przesadza, chociaż w sumie zasłużyła na to :D
Rozwalił mnie kawałek z zachciankami ciążowymi nie będąc w ciąży, mistrzostwo normalnie! xD
Czekam na następną notkę, pozdrawiam i życzę weny! :*