Rano, przed rozpoczęciem
nauki, Naruto wymieniał z Hinatą smsy. Ona również już wtedy nie spała, bo
musiała zajmować się swoją pracą. Dodatkowo zwalczała codzienny problem Naruto
dotyczący wczesnego wstawania. O wiele chętniej wstawał ze świadomością, że
może z nią pisać przez półtorej godziny przed tą całą nauką. Mieli ze sobą
kontakt już dwa tygodnie i on w ogóle nie słabnął. Wręcz przeciwnie, Naruto
myślał tylko o tym, by móc się spotkać z Hinatą, smsy, rozmowa to jednak za
mało. Chciał ją zobaczyć… Przytulić… Pocałować… A potem jeszcze raz pocałować…
I jeszcze…
- Naruto! – Zawołał Gaara, kopiąc delikatnie
kolegę, ale też na tyle mocno, by go wybudzić z transu. – Znowu jesteś przed
czasem? – Zapytał. Od paru tygodni wychodzi wcześniej z domu na uniwerek, siada
pod klasą i czeka na rozpoczęcie. Czasem nawet z pół godziny co jest do niego
nie podobne.
- No… - Przytaknął, a potem zawdzięczał
kolejny sygnał smsa. – Lepiej przyjść wcześniej niż nie przyjść w ogóle.
- Mądre słowa… Pewnie Hinaty.
- No ej. Mi też się czasem zdarza powiedzieć
coś mądrego.
- Owszem, ale zazwyczaj dotyczy to jedzenia.
Naruto zrobił naburmuszoną minę. Nie jego
wina, że jedzenie wypełnia go skrytą w czeluściach umyśle wiedzą… Gdyby mógł
jeść na egzaminach, to skończyłby szkołę z wyróżnieniem. Ale tylko, gdy pytania
będą dotyczyły jedzenia. Gaara uśmiechnął się stojąc nad przyjacielem, nie znał
Hinaty, ale miała dobry wpływ na Naruto, bo ile on zajęć opuszczał do tej pory…
Dla jego dobra powinna zjawić się wcześniej. Ponadto Temari dobrze się o niej
wypowiadała, a jego siostra rzadko kogoś lubiła na tyle by mu słodzić. Pewnie w
przerwie świątecznej na studiach wybiorą się odwiedzić Kankuro to i podwiozą
Naruto do jego księżniczki.
- Romeo, może ją już zostawisz? Na pewno ma
cię już dosyć.
- Zazdrosny jesteś, przyjacielu. – Droczył się
Naruto. – Teraz wszyscy z naszej paczki mają dziewczyny prócz ciebie. Ta
świadomość na pewno cię boli! – Zawsze chciał mu to powiedzieć. Choć Gaara jest
typem osobnika, który z łatwością może sobie kogoś znaleźć.
- Jak to wszyscy? A Shino?
- Ach… Zapomniałem o nim…
- Właściwie to taki jesteś pewny siebie?
Zapytałeś tej swojej czy chce być twoją dziewczyną czy ona nic nie wie o
łączącym was związku?
- Przecież nie zapytam jej o tak ważną rzecz
przez telefon!
- Dlaczego? Pakujesz się w związek na
odległość, wiele rzeczy będziecie robić przez telefon. – Uświadomił Gaara. Na
twarzy Naruto pojawił się dziwaczny uśmieszek. – Ale ty jesteś zboczony.
- To twoja wina. Sam mi nasuwasz takie myśli.
- Tak, tak. To nie ma nic wspólnego z twoją
chcicą.
Naruto powinien się na niego obrazić. Nie do
wiary o co go ten przyjaciel osądza. Po paru minutach przyszedł profesor, aby
otworzyć salę i zaprosić na zajęcia. Profesor nazywał się Jiraya i miał świetny
kontakt ze studentami, a zdecydowanie najlepszy z Naruto, wcześniej miał nawet
okazje uczyć jego ojca – Minato. Stare dobre czasy. Naruto lubił sobie zawsze
uciąć pogawędkę z profesorem, a rozmawiali o wszystkim. Począwszy od nauki, a
skończywszy na cyckach. Był dla niego jak przyszywany wujek. Nie dziadek, bo
podobała mu się jego mama… stary pierdziel. Naruto pewnego dnia zaprosił Jirayę
do znajomych na facebook’u, a tam zobaczył zdjęcie Kushiny, strasznie mu przez
to spamił w prywatnej wiadomości.
- Hej, Gaara. Po zastanowieniu zdecydowałem,
że nigdzie nie idziemy w piątek. Posiedzimy u mnie i sobie popijemy, grając w
karty… albo w planszówki. Zamówię pizzę i będzie super. Możemy też sobie zrobić
maraton horrorów. Ja, ty i cała nasza paczka. Okej?
- W ten piątek nie mogę.
- Jasne, jasne.
- Nie, poważnie. Nie mogę, już się umówiłem z
jedną koleżanką. Przecież nie musimy się co tydzień umawiać, nie? ten piątek
sobie odpuśćmy.
- Gaara nie jestem głupi. Nabierasz mnie na tę
zagrywkę od trzech lat.
- O co ci chodzi? – Naruto spojrzał jedynie na
kolegę z politowaniem. – Dobra, w takim razie nieważne, Mnie nie będzie.
- Ok. Trudno. Nie przeniosę swoich urodzin na
inny dzień. –Mruknął. Gaara spojrzał uważnie na swojego rozmówce.
- Nie masz urodzin w piątek tylko w
sobotę.
- Chyba nie.
- Chyba tak.
- Przecież wiem, kiedy mam urodziny!
- Najwyraźniej nie do końca.
Z tego nieporozumienia do akcji wkroczył
Jiraya, uciszając studentów. Ci jednak nie zaniechali kłótni. Naruto wygrzebał
w telefonie kalendarz i wskazał mu piątkową datę, a następnie wyciągnął dowód,
gdzie było napisane kiedy został urodzony. Gaara się skrzywił musząc przyznać
racje przyjacielowi.
- Kurde, rujnujesz mi plany…
- Pretensje składaj mojej mamie. Ona mnie
wtedy urodziła… sam wolałbym wcześniej. W lipcu jakoś.
- Następnym razem wtedy zrób. Póki co to ja
serio nie mogę.
- Olejesz mnie dla dziewczyny?
- No.
- Palant.
Gaara się skrzywił, przecież specjalnie nie
rezygnuje z tego ważnego dnia. Zresztą sam był typem, który lubi imprezować,
nie przepuściłby takiej okazji. Po prostu pomyliły mu się dni i no. Tak wyszło.
Naruto jednak nie będzie sobą, jeśli nie rzuci tej sytuacji w zapomnienie.
Naruto przechadzał się wraz z przyjaciółmi po
mieście. Miał dziś urodziny, więc zabrali go do swojego ulubionego sklepu,
gdzie wszyscy się poznali, była to prawdziwa nerdownia. Na półkach sklepu był
zapas komiksów, mang, gier komputerowych, filmów i różnych kolekcjonerskich
gadżetów. Jednak przede wszystkim chodziło o miejscówkę. W końcu tutaj się
poznali – Shikamaru, Chouji, Rock Lee, Shino i Naruto. To był ICH sklep, choć
nie należał do nich tylko do jakiegoś dziwnego typa imieniem Yamato. Chcieli
się z nim kiedyś jakoś dogadać, ale ich przerażał. Sklep nie miał kawiarni, ale
można w nim było kupić najlepszą na świecie kawę z automatu i posiedzieć sobie
na kanapie, czytając zakupiony lub wypożyczony komiks.
- Kocham to miejsce. – Wyznał Naruto siadając
na kanapie. – I zapach nowych książek… i to, że widzę okładki gier, na które
mnie nie stać… I cudowną kawę z automatu. – Ucieszył się, gdy Shino podszedł do
niego z kubkiem. – Tutaj nauczyłem się ją pić.
- Przekonywaliśmy cię do niej tygodniami. –
Stwierdził Shikamaru. – Pamiętam jaki wstyd był na początku, gdy od picia
zachowywałeś się jakbyś dostał orgazmu.
- Nie zachowywałem się tak…
- Zachowywałeś… O boże! Wspaniałe! O tak,
skarbie. Jesteś rozkoszą dla mojego podniebienia! – Lee cytował słowa Naruto. –
Yamato spytał czy jesteś głupi?
- Serio? Co mu odpowiedzieliście?
- Że to słabe określenie. – Mruknął Chouji. –
Ale dla mnie i tak w byciu głupim wygrywa Shikamaru.
- Hm? Ja? Niby dlaczego?
- Przez twoje podrywy Temari.
Wszyscy na wspomnienie tego wydarzenia się
zaśmiali. To było w któreś wakacje, gdy do Gaary przyjechała na wakacje siostra
i wzięła się do roboty jako dostawca pizzy. Naruto pamiętał, że to były
urodziny Chooujiego, dlatego przyjechał. Siedzieli u niego wszyscy za wyjątkiem
Gaary, który akurat wtedy miał pracę i dołączył do nich późnym wieczorem. W
każdym razie zamówili pizzę i przyszła Temari, a Shikamaru otworzył. Tak się
zakochał, że nie mógł wydusić z siebie słowa. Jako dobrzy przyjaciele chcieli
mu pomóc w podrywie i zamówili następną pizzę, potem następną i następną. Aż
przy dziewiątym podejściu się jej przedstawił. Ich historia by się wtedy
skończyła, gdyby nie przyjście Gaary i wkręcenie dziewczyny w ich towarzystwo.
- Taa, Chouji był takki szczęśliwy tyloma
pudełkami pizz za nasze pieniądze. – Skrzywił się Naruto.
- Nie chcieliście to co? Miało się zmarnować?
- Nie mogliśmy, a to różnica. – Wyjaśnił z
bólem Lee. – Dużo zainwestowaliśmy w związek Shikamaru, więc mamy dostać
zaproszenie na ślub.
- Ślub… Taa… Obawiam się, że nie dożyjecie. –
Rzekł z uśmiechem.
- Siema. Wiedziałem, że tu będziecie. –
Przywitał się Gaara.
- Hej! Miało cię nie być!
- Naruto, mówiłeś, że się już na to nie
nabierzesz. – Uśmiechnął się z drwiną w odpowiedzi, a następnie uścisnął
przyjaciela. – Byłem u ciebie, ale nie otwierałeś. Dzwoniłem i nie odebrałeś.
Co to ma znaczyć?
- Uprowadzono mnie siłą! W dodatku zostawiłem
w domu komórkę, bo się ładowała.
- To dobrze. – Ocenił, zaczynając ściągać z
siebie swoją kurtkę. – O czym rozmawiacie?
- Shikamaru chwali się jak to posuwał w nocy
twoją siostrę. – Wyjaśnił Lee, chłopaki lubili sobie żartować z łączącego ich
spowinowacenia. Shikamaru spojrzał na niego z mordem.
- To zmieńcie temat, bo nie chce tego słuchać…
Gaara lubił Shikamaru, ale nigdy nie sądził,
że siostra się z nim zwiąże. Właściwie to wciąż, po tych dwóch latach, odkąd są
razem to nadal nie może go w pełni akceptować jako chłopaka Temi. Naruto
postanowił zająć czymś wszystkich. Sklep dysponował też przeróżnymi grami
towarzyskimi, a solenizant uwielbiał monopol. Z racji urodzin wszyscy z
kwaśnymi minami musieli się zgodzić na tą formę rozrywki.
Wieczorem Minato wraz ze swoją żoną i drugim
synem Menmą wybierali się w podróż kilka miast dalej, oczywiście powody mieli
inne, ale miejsce to samo. Minato razem z Kushiną zostali zaproszeni do
restauracji na kolacje z kilkoma znajomymi osobami. Małżeństwo chętnie
uczestniczyło w jakichś imprezach, utrzymywali w ten sposób stały kontakt z
ludźmi. Byli dowodem, że towarzyskość nie umiera po ślubie. Natomiast Menma
robił rodzicom i za kierowcę i też miał w ów mieście przyjaciela, z którym
chętnie się w międzyczasie spotka. Dzisiaj były jego urodziny, więc Kushina nie
chciała iść na dzisiejszą kolacja i zostawiać samego solenizanta, ale skoro
wyszło takie rozwiązanie to przytaknęła. Menma był bratem bliźniakiem Naruto, z
zachowania w ogóle nie podobni, ponieważ Menma był cierpliwy, posłuszny i nigdy
nie sprawiał kłopotów. W wyglądzie różniły ich włosy, Menma od szesnastego roku
życia się farbował na brązowo, a to wszystko dlatego, że nie raz przez
cztery minuty młodszego brata obrywał bęcki.
Byli z Naruto braćmi, ale jak to rodzeństwo
czasami się nie znosili. Menma, bo obrywał za Naruto w szkołach, a Naruto, bo
zawsze kazano mu brać przykład z Menmy. Dopiero, gdy postanowili od siebie
odpocząć i nie widzieli swoich twarzy przez dłuższy czas to zaczęli się
dogadywać.
Minato obejmował czule Kushinę na tylnym
siedzeniu i zaglądał stale przez okno. Menma świetnie się spisywał jako
kierowca. Jeździł spokojnie, w miarę przepisowo i uważnie, nie to co Naruto,
który przy prowadzeniu lubił gadać i często patrzeć rozmówcy w oczy. Zawsze się
zastanawiał w jaki sposób udało mu się zdać prawo jazdy…? Musiał chyba
porządnie rozbawić instruktora. Kuahina zaś od samego rana usiłowała dodzwonić
się do syna i złożyć mu życzenia, bo przecież nie może tego nie zrobić.
- Dzwonię do Żabki już ósmy raz, a on nie
odbiera! – Burknęła Kushina.
- Ósmy? – Nie dowierzał Minato.
- Od czasu wyjazdu z domu. – Dodała kobieta. –
Dlaczego nie odbiera…? A jeśli coś mu się stało? Minato! Jedźmy do niego.
Zaczynam się poważnie martwić!
- Raczej panikować, kochanie. Uspokój się,
pewnie się po prostu dobrze bawi.
- W jakimś rowie z flaszką wódy. – Mruknął
Menma, a w lusterku zobaczył niezadowolone spojrzenie Minato. –
Żartowałem, mamo.
- Nie, a co jeśli masz racje? Minato ja w tym
stanie nie zamierzam iść na żadną kolacje, póki nie dowiem się co się dzieje z
moją Żabką.
- Kushina… Naruto ma urodziny, daj się mu
zabawić i jutro do niego zadzwonisz.
- Albo zadzwońcie do jego kolegów. – Podsunął
Menma.
Ten pomysł bardzo spodobał się Kushinie
niestety haczyk tkwił w tym, że nie mieli numeru do żadnego z przyjaciół
Naruto. Kobieta była strasznie uparta i nie można było do niej przegadać
kolorowymi scenariuszami. Minato poprzysiągł sobie wygłosić synowi taki apel na
temat niepokojenia matki, że się nie pozbiera. Zakładając, że chłopina żyje.
Wtem Menma wpadł na pomysł wyszukania go na facebook’u… problem w tym, że żaden
z nich nie ma w tym serwisie konta. Minato jednak zarządził trzymanie się planu
nie zwracając większej uwagi na fochy swojej żony. Rozumiał, że się martwiła,
ale Naruto jest dorosły i nie jest pępkiem świata.
Wysiedli pod restauracją i wzrokiem
odprowadzili odjeżdżającego Menme.
- Kushina, daj spokój. Naruto pewnie…
- Nie chcę o tym słyszeć! – Zawołała do męża
niezadowolona jego postawą. – To zarówno mój jak i twój syn, jak możesz się nie
martwić?
- Może dlatego, że ma dwadzieścia pięć lat. –
Odpowiedział ze spokojem i przywitał się z młodą dziewczyną przy barze. –
Jestem pewien, że nic mu nie jest.
- Ja taka pewna nie jestem. Naruto zawsze
odbiera ode mnie telefony…
- Kotku daj już temu spokój.
- Kilka miesięcy temu nawet się nam nie
przyznał, że złamał rękę. Kto wie co teraz sobie mógł zrobić… Minato… A jeśli
ktoś go dźgnął nożem w ciemnej uliczce? I dlatego nie odbiera i nie ma kto mu
pomóc!
- Kushina, hej! Nie panikuj. Skąd ty w ogóle
takie historie bierzesz?
- Nie widzisz co się w wiadomościach dzieje?
- Bo dostaniesz szlaban na telewizję. –
Uśmiechnął się z lekkim skrępowaniem, wiedział, że dziewczyna za ladą wszystko
słyszy. – Po prostu przestań.
- Przestań… - Przedrzeźniła i odwróciła wzrok
w drugą stronę. Minato westchnął ciężko.
- Mamy…
- Nie przestanę! – Burknęła przerywając mężowi
dialog z kelnerką. – Jestem jego matką i w odróżnieniu od ciebie mam serce.
Wychodzimy!
- Kushina… - Powiedział stanowczo, łapiąc ją
za rękę. – Zostajemy. Zaufaj synowi.
- Ufam mu, ale nie ufam ludziom wokół niego.
Dlaczego musiał wybrać studia tak bardzo oddalone od domu…?! – Zapytała samą
siebie. – To wszystko twoja wina. Gdybyś nie przyniósł do domu tej cholernej
ulotki…
- Na litość boską. Kushina, jedyne co mu grozi
to pewnie niestrawność i nie wzięcie do łazienki telefonu.
- Minato… - Zaczęła urażona, a nagle w jej
torebce rozbrzmiał sygnał komórki. – Przytrzymaj mi torebkę. – Zrobił o co
prosiła, a kobieta wygrzebała z niej telefon. Spojrzała na wyświetlacz i
natychmiast się ucieszyła. – To Żabka! – Podskakiwała, szamocząc męża za
rękawy. – Moje słoneczko, dzwoni!
- To może odbierz? – Zaproponował. Kushina oczywiście
to zrobiła odchodząc na bok. Westchnął ciężko.
- Proszę pana…?
- Och, tak. Przepraszam. Więc, mam
zarezerwowany stolik.
- Nazwisko?
- Namikaze. – Kelnerka podniosła wzrok na
mężczyznę. Była oszołomiona usłyszeniem tego, doskonale sobie znanego nazwiska.
– N-A-M-I-K…
- Nie, to niekonieczne. Przepraszam,
zamyśliłam się.
- Nie szkodzi. O ile to nie kłopot, może pani
przyprowadzić do mnie małżonkę, gdy skończy rozmowę? Ja sam trafię.
- Nie ma problemu. – Uśmiechnęła się
dziewczyna.
Podczas kolejnych minut, urzędowała przy barze
obserwując kobietę o długich, czerwonych włosach i wyczekując, aż skończy
rozmawiać. Owszem, miała pracę do wykonania, ale też obiecała wskazać kobiecie
drogę. Na szczęście Toneri dawał sobie ze wszystkim doskonale radę w pojedynkę,
póki co nie było też zbyt dużo gości. Kelnerka o granatowych włosach
przysłuchiwała się prowadzonej rozmowie i stawała się coraz bardziej pewna z
kim ona rozmawia. W dodatku dowiedziała się, że dzisiaj ów mężczyzna ma
urodziny – nic o nich nie wiedziała.
- Żabko moja kochana ja już będę kończyć, ale
jeszcze raz życzę ci wszystkiego, wszystkiego co najlepsze. Żebyś na święta
przyjechał i poznał mnie…
- Hinata, dlaczego nie pracujesz?
- … Z sam wiesz kim? No jak to nie wiesz? Nie
udawaj…
- Hinata…
- Matki wszystko wiedzą i o wszystkim. Tak,
tak.
- Hinata! – Zawołał Hiashi do swojej córki. –
Słuchasz mnie?! – Warknął srogo. Jej zadaniem było dbanie o lokal, a nie
podsłuchiwanie klientów.
- Tak… Nie… Przepraszam, tato. – Spuściła wzrok,
wyrażając skruchę.
- Dlaczego nie pracujesz?
- Pracuję… Zostałam poproszona przez męża tej
pani o wskazanie jej drogi do stolika. Dlatego czekam, aż zakończy rozmowę i
pomogę Toneriemu.
- Dobrze. I przestań podsłuchiwać. – Skarcił,
odchodząc do kuchni, gdzie wszystkim zarządzał. Po chwili zbliżyła się do niej
Kushina.
- Nie Żabko, nie musisz mnie za to
przepraszać. Rozumiem, czemu nie mogłeś odebrać. Tata się tylko denerwował, bo
chciał ci życzenia złożyć. Także jakieś dziewięćdziesiąt procent telefonów było
od niego. – Zaśmiała się winiąc za wszystko Minato. – A teraz naprawdę kończę,
bo sprawiłam jednej ładnej dziewczynie kłopot naszą rozmową. – Puściła oczko
Hinacie, na co ta od razu zaczęła zaprzeczać ruchem głowy. – No buziaczki. Baw
się dobrze, żabko i jeszcze raz sto lat. Pa, pa! – mruknęła, rozłączając się. –
Przepraszam, że ta długo.
- Nie musi mnie pani przepraszać.
- Muszę. Słyszałam jak na ciebie nakrzyczeli.
– Wyjaśniła Kushina. – Mój syn, Naruto, ma od dzisiaj dwadzieścia pięć lat. –
Mówiła, zostając prowadzona do stolika. – Studiuje ekonomię.
- Musi być pani z niego dumna.
- Nie potrzeba mi powodu by być z niego dumna.
Mógłby nawet leżeć plackiem na kanapie w domu, a to dalej by była moja Żabka. –
Wypowiedziała się Kushina. – Minato masz pozdrowienia od Naruto. – Mruknęła do
męża, przysiadając się do stolika.
- Wiem. rozmawiałem z nim.
- Co? Kiedy?
- Przed chwilą.
Minato nie potrzebował tak, jak Kushina wielu,
wielu minut czy godzin by powiedzieć synowi "wszystkiego najlepszego z
okazji urodzin”. Zresztą nie należał do zwolenników rozmawiania przez telefon.
Wolał rozmawiać z kimś i patrzeć mu w oczy, nawet jeśli wiąże się to ze
złożeniem spóźnionych życzeń. Goście postanowili na wzgląd przyjścia Kushiny,
złożyć zamówienie. Hinata wyciągnęła zza pazuchy swój notesik i ołówek,
zaczynając kreślić zamawiane potrawy. Kushina jako, że dostała dopiero kartę
dań nie mogła się zdecydować, a wszyscy zaczęli się już niecierpliwić.
- Mogę pani coś polecić. – Zaproponowała
Hinata i przewróciła jej dwie strony do przodu. – Nasz kucharz robi przepyszne
filety z dorsza.
- Świetnie. Także zdaję się na ciebie… Hinato.
– Wyczytała jej imię z identyfikatora.
- Nie pożałuje pani. A coś do picia?
- Poprosimy dla wszystkich lampkę, wytrawnego,
włoskiego wina. Nie chce się wygłupić i źle przeczytać. – Powiedział Minato. –
Numer trzydzieści jeden.
- W porządku. Zaraz wszystko będzie, dziękuję.
- Prugento… Nie, prugneto… Sangiovesse,
Romagne Superiore – Wymówiła Kushina używając włoskiego akcentu. Wszyscy byli
pod wrażeniem, nawet Minato.
- Nie wiedziałam, że potrafisz mówić Włoskim
akcentem, Kushino. – Zdumiała się ich towarzyszka.
- Byłam kiedyś w Wenecji i trochę akcentu
podłapałam.
- W Wenecji?! O, mój boże. To musiał być
cudowny wypad… - Puściła oczko Minato, na co uśmiechnął się krzywo.
- Jeśli o mnie chodzi to mam nadzieję, że
bawiła się okropnie, bo nie wyjechała ze mną. – Burknął zazdrośnie. Kushina
poklepała go po dłoni.
- Nie martw się, kochanie. Dupy nie urywało. –
Mruknęła swoją własną mową. Jednak gdy ponownie spojrzała na przyjaciółkę to
jej wzrok mówił – Było cudownie.
Hinata obserwowała rodziców Naruto w każdym
możliwym do tego momencie. Zazdrościła mu takich fajnych rodziców, wesołych i
dumnych z własnego dziecka.
W mieszkaniu oddalonym jakieś pól godziny od
restauracji znajdował się Menma. Przyjechał do swojego przyjaciela, który
właśnie się tutaj wprowadził. Znał się także z Kibą czyli pierwszym
właścicielem mieszkania, ale Menma nie przyszedł jedynie odwiedzić znajomych, a
wbić na parapetówkę, którą urządzali. Sasuke nie był typem imprezowicza jak i i
jego przyjaciel Menma, ale domówkom nie odpuszczą. To zawsze była lepsza strona
imprez – sami znani sobie ludzie, alkohol i przekąski głównie kosztem
gospodarza, a także właśnie właściciel musi o wszystko dbać i wiązać się z
konsekwencjami. Menma przyniósł ze sobą litr czystej wódki. Minęły jakieś dwie
godziny od rozpoczęcia zabawy. Byli jeszcze Juugo, Suigestu i jeszcze kilka
osób, których Sasuke nie znał, ale ciała niektórych z dziewczyn, aż się prosiły
o zapoznanie.
- Menma. – Mruknął Sasuke siadając obok
kompana. – Wszystkiego dobrego. Starzej się z godnością, pajacu. – Klepnął go
przyjacielsko w plecy.
- Jasne, jasne. A gdzie mój prezent?
- Przesłałem ci mailem moje zdjęcie, nie
dostałeś?
- Hm, pewnie moja skrzynka mailowa oznaczyła
to jako spam. I widocznie się nie myliła. – Stwierdził gorzkim tonem. – Póki co
to jak ci się mieszka z Kibą.
- Jak na razie spoko.
- A twoja sympatia do zwierząt? -
Zapytał, domyślnie wskazując na Akamaru.
- Dalej ich nienawidzę.
Skinął delikatnie głową prawie niewidocznie
się uśmiechając. Byli z Sasuke bardzo do siebie podobni w aspekcie charakterów,
obaj spokojni, obaj nie rzucali się w oczy i dlatego ich urok tak działał na
potencjalne dziewczyny, a co najważniejsze rozumieli się prawie bez słów. Ich
znajomość nie trwała długo, bo tylko trzy lata, ale trwała tyle pomimo
nieczęstych spotkań twarzą w twarz. Poznali się na imprezie wspólnego
znajomego, którym był Kiba. Mimo, że Menma i Sasuke znają się z nim dłużej to
więź powstała tylko między nimi. Po chwili zaczęli się na dobre częstować
procentowymi napojami, Menma pozwolił sobie tylko na jedno piwo. Dla kierowcy
to i tak dużo, ale jego rodzice skończą imprezę i przenocują w hotelu, z
którego z samego rana zabierze ich syn – taką mieli umowę. Zabawa trwała w
najlepsze, aż ktoś zadzwonił do drzwi, Sasuke poszedł więc je otworzyć. Na
klatce schodowej stała różowowłosa dziewczyna ubrana w krótkie spodenki od
piżamy, bluzkę na ramiączkach, a na to zarzucona była przydługa bluza.
Zaczerwieniła się na widok sąsiada i przeczesała za uszy swoje włosy.
- Cześć… - Przywitała się ledwo słyszalnie.
Piękno mężczyzny ją krępowało.
- Cześć. Sakura, tak? – Zgadywał popijając
sobie z butelki. Ukradkiem spojrzał na jej nogi. Niezłe.
- Tak. – Przytaknęła radośnie. – Ja byłam tu
kilka minut temu i… Rozmawiałam z Kibą. Mówiłam, że muszę się na jutro wyspać,
bo w weekendy mam staż w szpitalu od rana. – Sasuke słuchał jej ze znudzeniem.
Całkiem możliwe, że nie słuchał w ogóle.
- No i?
- Tak, sorry. Chodzi mi o to, że… czy
moglibyście coś zrobić z tą muzyką?
- Jasne.
- Dzię… - Zamknął drzwi, nie czekając aż
dokończy.
Prawdę mówiąc to miał gdzieś jej gadanie.
Mieszkał tu dopiero trzy tygodnie, a znał tygodniowy harmonogram sąsiadki z
dołu. W każdą środę miała wolne od zajęć w szkole, co równało się z jej
wtorkowym imprezowaniem i sprowadzaniem sobie do domu jakiegoś kolesia, z
którym bardzo głośno w nocy kopulowała. Nigdy się nie posądzał, że takie odgłosy
mogą mu przeszkadzać. A jednak. Nie wysypiał się do własnej pracy, dlatego
teraz ma za swoje. Sasuke podszedł do wieży, z której wydobywała się muzyka i
pogłośnił urządzenie. Wszyscy wobec tego tylko się wydarli z wdzięcznością i
bawili nadal.
Następnie stanął sobie w przedpokoju i
wyczekiwał pojawienia się zapewne wściekłej sąsiadki. Nie mógł się doczekać.
Menma podszedł do tego chochlika i rozpoczął jakąś konwersacje – nie wnikał w
jego chore żarciki.
- Była u ciebie matka? Wiem, że nasi rodzice
mają imprezę niedaleko w restauracji.
- Tak przyszli do mnie do pracy na chwilę. –
Sasuke pracował w sklepie fotograficznym trzy ulice od miejsca zamieszkania.
Często wyjeżdżał na wycieczki w poszukiwaniu krajobrazów do swoich zdjęć.
- Twój ojciec też?
- Taa, ale pewnie tylko dlatego, że matka go zaciągnęła
na siłę. – Sasuke nie dogadywał się z ojcem odkąd pamięta. Ten zawsze widział
jego starszego brata i dalej go widzi. Mężczyzna jakiś czas pracował jako
policjant na komendzie, by ojciec go zauważył, ale wtedy również liczył się
Itachi. Dlatego teraz zajmuje się czymś co sam lubi. To dopiero się nie
podobało jego ojcu. – A jak tam twoi starzy?
- Nigdy nie miałem powodu na nich narzekać i
nic się nie zmieniło. Jest super.
- Pozazdrościć. A jak z bratem?
- Naruto jest na studiach.
- Och, więc czemu nie wziąłeś ze sobą Izumi i
Midori? – Wspomniane osoby to były kobiety życia Menmy. Jego partnerka i jej
córka. – Zmieściłyby ci się w samochodzie.
- Miałem wziąć czterolatkę na zakrapianą
imprezę? – Zapytał retorycznie Menma, pukając się wymownie w czoło. – Poza tym,
ja też potrzebuje trochę czasu dla siebie. – Odpowiedział, a wtedy po
mieszkaniu rozniósł się dzwonek. Sasuke uśmiechnął się do siebie.
- Idę otworzyć. – Jak powiedział tak
zrobił. Jego oczom znowu ukazały się zgrabne nogi Sakury. – W czym mogę pomóc
sąsiadko?
- Niedawno przyszłam tu prosić o zrobienie
czegoś z muzyką… - Powiedziała Sakura. Nie chciała w jego oczach wyjść na
drętwą czy kłótliwą.
- Tak, pamiętam.
- Więc…?
- Co? – Zgrywał się z dziewczyną.
- No… nic się nie zmieniło…
- Niemożliwe! Osobiście pogłośniłem.
- Tak, ale… - Nastąpiła chwila ciszy. –
Powiedziałeś, że pogłośniłeś? – Sasuke odpowiedział jej dumnym uśmiechem.
Sakura była tak zszokowana, że nie wiedziała jak ma zareagować. – Hah… To jakiś
żart? Jaja sobie robisz? – Warknęła. – Człowieku ja muszę się wyspać!
- Ta, jutro masz staż.
- No właśnie.
- Ja też mam pracę. Nawet w środy i też bym
wolał spać, niż słuchać twoich jęków. – Sakurę zatkało pod wpływem
wypowiedzianego tekstu. Nie sądziła, że jej szczytowanie słychać w całym bloku.
Zrobiło jej się wstyd.
- Dobry wieczór. – Przywitał się z Sasuke
policjant wraz z partnerem na służbie.
- O, policja! – Zawołała Sakura. – Wspaniale!
– Uśmiechnęła się, ale Sasuke nie wyglądał jakby przegrał.
- Dostaliśmy telefony od pańskich sąsiadów o
zakłócanie ciszy nocnej. Czy rozmawiam z właścicielem lokum? – Spytał
policjant.
- Tak. Mieszkam tu już jakiś czas. Sasuke
Uchiha, miło mi. – Policjantów zaskoczyło to, jak się przedstawił. Jeden
spojrzał na drugiego. Sakura obserwowała sytuacje.
- Uchiha…? Syn komendanta?
- We własnej osobie.
Policjanci nie wiedzieli, że jego relacje z
ojcem są raczej chłodne, ale liczyło się to, że figuruje jako syn. Z tego
powodu mógł liczyć na wiele taryf ulgowych. Tak było i tym razem, bo skrępowani
stróże prawa ograniczyli się jedynie do prośby o uciszenie się i upomnienia.
Obawiali się zrobić cokolwiek więcej, jakby komendant mógł zareagować gdyby się
o tym dowiedział. Sakura była z tego powodu wściekła, to nieprawdopodobne!
Sasuke z cwanym uśmiechem zamknął za sobą drzwi i wrócił do zabawy.
Wieczorem także w mieszkaniu Naruto trwało
przyjacielskie spotkanie pełne chipsów pizzy i innego niezdrowego jedzenia, a
także dużej ilości alkoholu. Jedyne co różniło te domówki to to, że w tej byli
sami panowie, którzy byli bardzo pochłonięci rozgrywaniem między sobą różnych
gier na różne konsole. Tak, skoro już poplotkowali wcześniej i pograli w
planszówki to teraz czas na prawdziwie męską rozrywkę, a grali właśnie w grę
wyścigową. Naruto, jako solenizant zawsze miał pada i on jako jedyny grał bez
kolejki. Bo głupio tak solenizantowi nabić limo pod okiem w kłótni o pada.
- Tak, tak! Zaraz was prześcignę! – Zawołał
Naruto i tak też zrobił. – Narka suczki! - zatriumfował. To w sumienie
pierwszy raz, kiedy przez głowę jego kompanów przeszła myśl „zaraz go walnę”.
- Jestem pod wrażeniem siebie! – Mruknął Rock
Lee. – Jeszcze nie miałem żadnej stłuczki!
- Lee, w tej grze się ścigasz, a nie jeździsz
przepisowo... Masz ostatnie miejsce, a w dodatku jesteś na drugim okrążeniu,
kiedy pozostali są na piątym. – Oznajmił Shikamaru.
- Dzięki niemu jesteś na przedostatnim
miejscu, wiesz? – Wygłosił uszczypliwie Gaara. Wtem zaczęła dzwonić komórka
Naruto. Wszyscy rzucili krótkim spojrzeniem na jego wyświetlacz gdzie było imię
„Hinata”.
- Przerwa! – Zawołał od razu pauzując grę.
- O kurde! To już tak poważnie między wami? –
Zaśmiał się Chouji.
- Kiedy ślub? – Dołączył się Lee.
- Nie śmiejcie się z niego. Może po prostu boi
się nie odebrać, jak Shikamaru. – Mruknął Gaara, na co wspomniany przyjaciel
uraczył go widokiem swojego środkowego palca.
Naruto wyszedł z telefonem do drugiego pokoju,
gdzie mógł liczyć na trochę ciszy i spokoju. Była za kwadrans dwunasta, dziwne,
że Hinata dzwoni, ale cieszył się, że dzisiaj też będzie mógł ja usłyszeć, bo
tego dnia jeszcze ze sobą nie rozmawiali. Odczekał jeszcze chwilę i odebrał.
- Słucham?
- Cześć Naruto. – Przywitała się Hinata.
- Kurczę, myślałem, że cię dzisiaj już nie
usłyszę.
- Och, no to wybacz, że zepsułam twoje
nadzieje. – Obraziła się żartobliwie.
- Znowu się czepiasz. Zwracaj większą uwagę na
sposób wypowiadania zdania. Jestem szczęśliwy, że dzwonisz. Znaczy nie, że
dzwonisz, bo ja powinienem zadzwonić byś nie traciła kasy na telefonie. Tylko,
że znalazłaś czas dla mnie.
- No pewnie. Wszakże dzisiaj jest bardzo
specjalny dzień.
- Naprawdę?
- Taaak.
- Cóż się takiego stało?
- No na przykład urodziłeś się. – Oświadczyła.
– Rzecz jasna nie dzisiaj tylko dwadzie…
- Hej, hej, hej! Też jestem wrażliwy na
punkcie swojego wieku.
- Dobra, przepraszam. Złożę ci życzenia…
- Czekaj. Powiedz mi najpierw skąd wiesz?
- Kobieca intuicja. – Zaśmiała się.
- Kurczę, też tak chcę…
Potem Hinata przeszła do składania życzeń, nie
miała wiele wolnego czasu, bo jeszcze pracowała. Jednak przez te kilka minut
zdążyli usłyszeć swoje głosy, swój śmiech i radość - to się liczyło.
Naruto zbierał się na odwagę by poprosić oficjalnie Hinatę o zostanie jego
dziewczyną, ale gdy miał to zrobić, to ona musiała kończyć. Jeszcze nie czas.
Po zakończonej rozmowie wrócił do przyjaciół, a ci od razu zaczęli komentować
jego nastrój, uśmiech przygłupa i miłosną aurę.
- Uwielbiam ją rozśmieszać po prostu. –
Wytłumaczył się.
- Pokaż jej w takim razie swoją żabią
kolekcję. – Zaszydził Shino.
- Albo swój wykaz ocen. – Dodał Gaara.
Omg, cudowne <3 Kushina jest uroczo wymiatajaca mamusia! Ale te momenty gdy Gaara dogryza Shikamaru też niezłe XD W ogóle czytanie opek już dawno nie sprawiło mi tyle radochy :D Rewela! I oby tak dalej.
OdpowiedzUsuń{to znowu ja}
{jestem z Ciebie dumna, choć dalej robisz błędów od cholery <3}
💞
Hahah dobry rozdział xD nie moge się doczekać następnego :D pisz dalej !!
OdpowiedzUsuńHahah dobry rozdział xD nie moge się doczekać następnego :D pisz dalej !!
OdpowiedzUsuńEnialny rodzial. Jak tylko znalazłam ten blog od razu musiałam go przeczytać i oczywiście nie obędzie się od kometarza. Boski rodzial czekam na nexta. Pozdro i przesyłam jak najwięcej weny :-)
OdpowiedzUsuńUczciwie stwierdzam, że Gaara jest najlepszy! xD <3 (oczywiście zaraz za Naruto). "olejesz mnie dla dziewczyny? - No." Tak prosto z mostu <3 Uwielbiam po prostu! "- Albo swój wykaz ocen" Uwielbiam cię Gaara. xD. No i opiekuńcza mama Kushina mówi na Naruto "Żabcia" tak jak w poprzednim opowiadaniu. To takie słodkie <3 "Niemożliwe! Osobiście pogłośniłem." <-- Sasuke mój miszcz XDD. (błąd zrobiony specjalnie). Gościa też uwielbiam. W ogóle całe twoje opowiadanie uwielbiam! XD
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i czekam na następny rozdział :3
Hej ;* rozdział świetny - ten Sasuke " Niemożliwe! Osobiście pogłośniłem ! " leżę :D dobre xd ogólnie troszq mało NH ale rozdział świetny ^^ jak zawsze zresztą xd tylko trochę długo trzeba czekać na kolejny rozdział :/ może zrobisz nam prezent na walentynki ?? ^^^ Pliss :D pozdrawiam :) ~ Ola
OdpowiedzUsuńsuper nota ;) chcem więcej tak czymać !!!!
OdpowiedzUsuńNie będzie dziś nowego rozdziału ?? :00 :'( :'( :'(
UsuńNajlepszy jest Sasuke
OdpowiedzUsuń