- Lubię z tobą rozmawiać, wiesz?
- Domyślałam się, choć czasem się
zastanawiam czy nie masz dość słuchania mojego okropnego głosu.
- Nigdy! Poza tym, nie masz okropnego głosu,
skarbie. Jest jak miód na moje serce. Jak balsam na szorstkie nogi…! – Hinata
parsknęła śmiechem.
- Że co?
- Zasłyszałem ten tekst w reklamie. – Przyznał
się Naruto.
Rozmawiali ze sobą odkąd ten skończył zajęcia
na uczelni. Hinata miała wolne w pracy, więc cały dzień mogła poświęcić na
czytanie książek. Naruto jednak postanowił zniweczyć jej realizacje tego
nudnego planu. Rozmawiali już trzecią godzinę i żadne z nich nie miało dosyć.
Nawet sytuacje, w których zapadała uporczywa cisza ich nie odpychały. Naruto
wtedy zawsze rozpoczynał nowy temat przez powiedzenie Hinacie komplementu. To
było proste, bo wszystko mu się w niej podobało. Chociaż nawet samo milczenie i
słuchanie oddechu dziewczyny było dla Naruto bardzo bliskim doznaniem. Naruto
chodził po mieszkaniu bez specjalnego celu, aż nagle zahaczył nogą o wystający
kabel przyczyniając się do upadku czegoś szklanego.
- Kurwa… - Szepnął do siebie.
- Co się stało?
- O nie… O nie, nie, nie, nie! Błagam nie…! –
Nachylił się do odłamków. – Shino mnie zabije… albo gorzej. Wpuści mi do łóżka
te swoje owady…
- Naruto…?
- Rozbiłem szklaną statuetkę Shino. Z pająkiem
w 3D!
- Nie dobrze… Ważna była dla niego?
- W chuj ważna! Kiedyś, po pijaku powiedział
nam, że dzięki niej jego mrówki są z niego dumne. – Hinata parsknęła śmiechem.
- To nie jest śmieszne.
- Trochę jest. Dlaczego więc wygrawerowany
jest pająk, skoro dumne są mrówki?
- Nie wiem. Nigdy nie próbuj rozumieć Shino.
To ci nic nie da, tylko większą wiedze na temat dżdżownic. – Hinata
zachichotała lekko. - Już nie żyje… Umarłem… Chociaż… Mam gdzieś klej. Hm… No nie,
lipa. Pożyczyłem go Shino i teraz jest w jego pokoju.
- Zamyka pokój na klucz?
- Nie o to chodzi.
- A o co? – Naruto westchnął ciężko.
- On ma tam terraria z pająkami, mrówkami i
innymi dziwactwami.
Był pokojem współlokatora szczerze zbrzydzony
i wystraszony. Gdyby wiedział, że mu odwali taką rzecz to by się nie zgodził na
wspólne mieszkanie. Hinata telefonicznie dodawała mu otuchy. Według niej
statuetka nie powinna być ważniejsza od przyjaciół. Racja, ale co to za
przyjaciel niszczący cudzą własność?
- Dobra. No to wchodzę! – Dopingował sam
siebie. – Nie rozłączaj się, bądź przy mnie, ok?
- Będę. Dasz radę. – Naruto otworzył drzwi i
wszedł do środka.
- Jezu, jak on tu może spać… Ohyda… Włochate
pająki. Ciesz się, że tego nie widzisz. Co ja tu robię…
- Nie marudź. To dobrze, że jest taki oddany
pasji.
- Uhum. Jak do mnie przyjedziesz to cię w tym
pokoju zamknę i cofniesz swoje słowa. – Zaśmiał się szyderczo.
- W takim razie nie przyjadę do ciebie.
- Nie, ej. Ja żartowałem! – Zarzekał się na co
Hinata się zaśmiała, - Wiesz co? Shikamaru nazywa Temari tarantulą. Straszne
nie?
- Mówi to przy niej?
- Nie, wtedy jest kotkiem.
- Uroczo.
- Serio? Ja tam nie lubię kotów. Nienawidzę.
Za dzieciaka pilnowałem kota mojej trzydrzwiowej sąsiadki. Sierściuch co chwila
od niej spierdalał, a ja musiałem go szukać.
- Fajnie, że pomagałeś jej go szukać.
- Nie za darmo. – Zachichotał szatańsko. – W
każdym razie, ja bym ciebie bardziej przyrównał do króliczka. Słodkiego,
miękkiego…
- Z dużymi uszami. – Dokończyła.
- Ale jesteś zakompleksiona. Będę miał co do
roboty, kiedy się spotkamy. – Mruknął. – No, a wracając do tematu, jak ty byś
mnie nazywała?
- Ja?
- No. Z jakim zwierzaczkiem ci się kojarzę?
- Hm… - Zastanowiła się. – Z żabką, - Naruto
zdębiał. Mama go tak samo nazywa i sądził, że na tym się lista będzie kończyć.
- Ten już jest zarezerwowany.
- Naprawdę?
- No.
- Jaka szkoda.
Naruto nie miał zielonego pojęcia, że
dziewczyna się z niego nabija. Siedział właśnie w saloniku i próbował skleić statuetkę.
To było dosyć ciężkie zadanie, a na dodatek ktoś zaczął się dobijać do drzwi.
Zakończył rozmowę z Hinatą, odłożył klej i szklany przedmiot, po czym otworzył
drzwi, w których zastał Gaarę.
- Och, czyli żyjesz.
- Chwilowo. – Odparł, wpuszczając go do
środka. – Stłukłem statuetkę Shino. – Przyznał na wstępie.
- Tą dzięki której są z niego dumne mrówki?
- Dokładnie tą.
- Uuu… Dlaczego to zrobiłeś?
- To nie było specjalnie. Potknąłem się o
kabel, który zahaczał o te jebaną nagrodę! – Zawołał zdesperowany. – Musisz mi
pomóc.
- Nie.
- Nie? Co nie? Jakie nie? – Obruszył się
Naruto. – Przychodząc tu zgłosiłeś się na ochotnika. Także do roboty.
Kilka dni później całą grupą spotkali się w
swoim sklepie z grami, komiksami i wielką, dość obskurną kanapą, na której
przesiadywali. Jak to początki, każdy zaczął marudzić, jak to okropnie i mijał
czas. Naruto razem z Gaarą nie naprawili statuetki Shino, ale bardzo się
starali. W zamian znaleźli w internecie firmę, która robi podobne rzeczy, więc
zamówili kopię. Jeszcze nie dotarła, ale Shino nawet nie zauważył jej braku.
Naruto przerwał smęty przyjaciół, zagajając nowy temat.
- Jakie plany na zbliżający się długi weekend?
- Ja nie mam żadnych. – Wzruszył ramionami
Shino.
- A ja zamierzam bardzo aktywnie wykorzystać
ten czas! – Zawołał z ekscytacją Lee. – Czuję w sobie wielkie pokłady siły
młodości, które wreszcie uzewnętrznię! Ktoś chce do mnie dołączyć?
- Nie. – Odpowiedzieli wszyscy od razu i
zgodnie. – Może pójdziemy na jakąś imprezę się rozerwać? – Dopytał Naruto.
- Dla mnie spoko.
- Ok, to też jest ruch! – Podekscytował się
Lee.
- Ujdzie. – Mruknął Shikamaru. Gaara zaśmiał
się pod nosem.
- Wierz mi, stary. Ty nie pójdziesz. –
Poklepał go po ramieniu. – Temari ma inne plany, w które cię najwidoczniej
jeszcze nie wprowadziła.
- Powinienem się bać…?
- Nie, ale raczej ci się one nie spodobają. –
Odparł tajemniczo. – Co do imprezy, to ja też odpadam. Jadę do brata i może uda
mi się napisać pracę magisterską.
Naruto był trochę zawiedziony, ale i tak oni
bardziej pożałują, bo będzie zajebiście. I na bank zabawnie, z Lee zawsze jest
śmiesznie w końcu. Szczególnie jak wypije, a na to się zapowiada. Chouji
również potrafi dorzucić swoje istotne trzy grosze. W pewnym momencie rozmowy
uwagę Gaary przykuła dziewczyna, przeglądająca gry w sklepie. Naruto po
chwili zauważył ciągły obiekt przyglądania Gaary. Kiedy ten z powrotem spojrzał
na kolegów zauważył chytre spojrzenie przyjaciela.
- Co się gapisz?
- Po to mam oczy. – odpowiedział Naruto. – Zagadasz
do niej czy mam ci ją zawołać? – Na ten komentarz, pozostali również skupili
uwagę na Gaarze.
- Hinata ci nie wystarcza? Chcesz podbijać do
drugiej?
- Zawołałbym ją DLA ciebie.
- Chodzi o tą w brązowych włosach? – Dopytał
Chouji. – Podoba ci się? – Uniósł jedną brew do góry. – Nie za niska dla
ciebie? By cię całować musiała by mieć przy sobie drabinę.
- Spierdzielaj. – Mruknął Gaara. – Patrzyłem z
ciekawości.
- Fakt. To rzadkość, aby w tym sklepie była
jakaś dziewczyna. – Przytaknął Lee. – Musiała się pomylić albo być naprawdę
zdesperowana. – Zaśmiali się, lecz niezbyt głośno, aby nie usłyszała.
- Idź do niej. – Nakazał Shikamaru. – Bo
powiem Temi, że dziś było wielkie prawdopodobieństwo, że spotkałeś dla niej
przyszłą bratową, a nic z tym nie zrobiłeś.
- Jak ja was nie cierpię. – Rzekł, dopijając
czym prędzej kawę.
- Mnie uwielbiasz. – Wyszczerzył się Naruto.
- Taa. Shino ten głąb ci rozbił statuetkę z
pająkiem. – Naskarżył na odchodne.
Naruto wybałuszył oczy. Nawet trochę nie
podejrzewał, że Gaara mógłby go wsypać. A jednak. Shino natychmiast zaczął z
trwogą wypytywać go o szczegóły. Reszta zostawiła ich samych i przemieściła się
bliżej Gaary, aby uważnie śledzić jego rozmowę. Zdziwił się, gdy zobaczył ich
za plecami. Ale ok.
- Róbcie notatki. – Szepnął w ich stronę,
przewracając oczami. – Szukasz czegoś konkretnego?
- Nie… Ja tylko… No wie pan. Patrzę. –
Odpowiedziała na powrót spoglądając na półkę. Gaara usłyszał za sobą chichoty
kolegów pod wpływem usłyszenia słowa pan.
- Prezent dla chłopaka?
- Nie, dla braciszka.
- No to proponuje to. – Podał jej pudełko z
grą dla młodszych dzieci. – Spokojna gra bez żadnych niepożądanych treści. –
Dziewczyna z uśmiechem potraktowała jego propozycje.
- Mój brat ma prawie trzydziestkę na karku. –
Na tą odpowiedź Chouji, który symulował czytanie komiksów wybuchnął gromkim
śmiechem. Wszyscy na niego spojrzeli, nawet szatynka.
- Ha, ha, ha! Jakie to jest śmieszne! Polecam
wszystkim dwunasty numer Batmana! Ha, ha, ha! – Gaara miażdżył go wzrokiem, ale
przestał w momencie, kiedy dziewczyna znowu się na niego obejrzała.
- Cóż. W każdym razie dzięki, ale poradzę
sobie sama.
- Jasne… Jak coś to będę siedział tam.
Cofnął się o trzy kroki i wykręcił na pięcie.
Posyłając kolegom gniewne spojrzenia. Shino siedział obok Naruto i trząsł
Naruto w przód i w tył powtarzając raz po raz jakie to było dla niego ważne.
Lee ruszył na pomoc i próbował oddalić Shino, ale ten wpadł w furię i ciągle
się wyrywał. Reszta przyglądała im się z politowaniem.
- Chouji, pomóż!
- Ja? Co ja mogę?
- Usiądź na nim to się uspokoi – Mruknął
Naruto. Zawsze to jakiś plan.
- Hej. – Poklepała ramię Gaary dziewczyna, z
którą przed chwilą rozmawiał. – Zastanawiam się nad jedną z tych dwóch. Którą
bardziej polecasz.
- Wiedźmina. Zdecydowanie.
- Och… Szybka decyzja. – Stwierdziła
delikatnie się krzywiąc. – No nic. Dzięki. – Powiedziała, oddalając się wolnym
krokiem do kasy. Gaara uśmiechnął się do siebie.
- Ja już spadam, leszcze. Narka! – Zawołał,
biorąc do rąk swoją kurtkę i podbiegając do dziewczyny. – Zaczekaj! Może się
poznamy? Jestem Gaara.
Shikamaru odprowadził ich wzrokiem, aż do
wyjścia, a potem począł interweniować w sprawie bijących się kolegów.
Sakura przekręcała się z boku na bok już drugą
godzinę, więc było już grubo po pierwszej w nocy. Od jakichś dwóch tygodni nowy
współlokator Kiby urządza sobie niemal codziennie huczne imprezki. Inuzuka we
własnej osobie pracuje sobie gdzieś mając ciągle nocne zmiany, także nie można
przez niego wpłynąć na ów hałas. Powinni zgłosić go do właścicielki, ale to
oznacza, że i Kiba będzie miał kłopoty. Policja zaś… była u nich nie raz, teraz
nawet witają się uściskiem dłoni. Niewiarygodne co mogą zdziałać odpowiednie
znajomości. Sakura miała jednak dość, ostatnimi czasy za nic się nie wysypia.
Złapała za telefon leżący na szufladce.
- Słucham? Tu komenda…
- Tak, tak wiem. Dzwonię nie pierwszy i nie
osiemdziesiąty raz. – Warknęła wzburzona.
- Rozumiem… O co chodzi?
- O co? Pyta pan poważnie?! O to, o co
chodziło poł godziny temu! Czterdzieści pięć minut temu! Godzinę temu, a
nawet…!
- W porządku. Spokojnie. Proszę powiedzieć o
co chodzi?
- Proszę pana, jestem zajebiście zmęczona! Nie
mogę zasnąć przez sąsiadów, którzy hałasują jak banda popieprzonych
nastolatków. Mam dosyć, to trwa już kilka dni!
- Rozumiem.
- Gówno pan rozumie! Nasłyszałam się od was
tego, a efektów nie ma!
- Proszę pani…
- Nie obchodzi mnie, że to syn waszego
komendanta! Kumasz? Nie obchodzi! Macie przyjechać i nie wiem, najlepiej zabrać
ze sobą na izbę wytrzeźwień tego pustego idiotę!
- Proszę mi podać adres.
- Ok, ale wie pan co? podam swój, aby mógł pan
wejść i usłyszeć przez co muszę przechodzić!
- W porządku.
- I jeśli nic pan nie zrobi to złożę na was
skargę choćby samemu prezydentowi!
- Dobrze.
Podała więc mężczyźnie swój adres
zamieszkania, a skoro prędko nie zaśnie, jeśli w ogóle to postanowiła zrobić
sobie kawy. Spojrzała w sufit, gdy nad nią rozniósł się dźwięk tupania.
Zastanawiała się, jak Sasuke mógł ją niby zauroczyć? To najzwyklejszy cham i prostak,
takich jest pełno. No, ale nie każdy ma takie wspaniałe ciało…
Po kwadransie zapukano do drzwi, a Sakura
naturalnie otworzyła i zaprosiła do środka dwóch funkcjonariuszy. Gdyby
wiedziała, że tacy tam pracują to chyba zrezygnowałaby z medycyny.
- Witam, posterunkowy Itachi Uchiha, a to mój
partner Shisui Uchiha. – Policjant wskazuje na kolegę. – Wzywała nas pani,
prawda?
- Słyszeliśmy na klatce schodowej hałas. W
mieszkaniu pewnie nie lepiej.
- Może nam pani powiedzieć od kiedy to trwa?
- Ta impreza od dwudziestej drugiej. –
Oznajmiła Sakura. – A koleś ogólnie imprezuje od dwóch tygodni. Twierdzi, że
jest synem komendanta, a wasi koledzy go przez to miłują. Dostał tyle
ostrzeżeń, do których nawiasem mówiąc się nie dostosował, że…!
- Zna pani nazwiska tych funkcjonariuszy?
Zostaną przykładnie ukarani.
- Gdzieś je miałam napisane…
- Świetnie. Ty je spisz, a ja pójdę na górę. –
Itachi zwrócił się do partnera.
- Chwila! Idę z panem. I zamierzam wszystko
nagrywać na wypadek, gdybyście stchórzyli!
- Jasne… Chodź Shisui.
Wyszli z mieszkania i przepuścili wpierw na
schody Sakurę. Po pierwsze była ich przewodniczką, a po drugie nie mogli nie
zauważyć jej dużego, krągłego tyłeczka, rzucał się w oczy. Był naprawdę ekstra,
ciekawe ile ją kosztował? Shisui wraz z kolegą niczego nie zdradzającym się
uśmiechem wyrażali to, że myślą o tym samym. W końcu Sakura wskazała im drzwi,
za którymi odgrywała się impreza. Włączyła kamerę w swoim telefonie, kiedy
policjant w kucyku zapukał do drzwi.
- Na pewno usłyszą. – Sarknęła Sakura,
przewracając oczami.
- Ma racje. – Przytaknął Shisui. – Lepiej
zadzwoń. – Itachi wykonał czynność i pozostało czekać. Dzwoni drugi raz i nadal
zmuszeni są czekać. Shisui uśmiecha się do Sakury w międzyczasie. – Uczy się
jeszcze pani?
- Studiuję.
- To widać. – Posłał jej kolejny uśmiech. –
Medycynę? – Kobieta posłała mu zdziwione spojrzenie. – Widziałem w mieszkaniu
naprawdę dużo książek z tej dziedziny.
- No tak. W innym pokoju mam tego więcej.-
Odpowiedziała Sakura z uśmiechem. Nagrywała cały czas, ale Shisui w ogóle się
tym nie przejmował. Itachi uniósł wzrok do sufitu i co sekundę naciskał
dzwonek, dopóki ktoś nie otworzył.
- Tylko żebym nie wyszedł brzydko. –
zakomunikował Shisui, przyglądając się w kadr kamery. Sakura zachichotała na
ten tekst.
- Kurwa no, czego?! – Zawołał jakiś chłopak o
srebrzystych włosach, który otworzył drzwi.
- Witam. Chcielibyśmy pomówić z właścicielem
mieszkania, bądź współmieszkańcem.
- Sasuke! Znowu gliny wpadły, weź to załatw. –
Zawołał Suigestu. – No elo, słoneczko. Może wejdziesz? – Zagadał do
różowowłosej. Jego spojrzenie wzdrygnęło nią nieprzyjemnie.
- Może pan nie utrudniać i zawołać gospodarza?
– Wtrącił się Shisui. Z urażoną miną Suigetsu poszedł w głąb mieszkania po
Sasuke. Sakura za to posłała policjantowi pełen wdzięczności uśmiech.
- Ja pierdolę, zawracają du… - Słychać było
coraz głośniejszy głos Sasuke, ale wraz z otwarciem drzwi zamilkł. Muzyka w
środku była poważnie głośna. – O cholera…
- Witam. Dostaliśmy wezwanie w sprawie
zakłócania ciszy nocnej. – Poinformował rzeczowo Itachi. – Ponadto wiem od tej
pani, że upomnienie pan otrzymał już zbyt wiele razy. – Sasuke cisnął w swoją
sąsiadkę piorunujący wzrok. Wzdrygnęła się, ale nie wiedziała o co chodzi.
Dlaczego nagle ujarzmienie go stało się takie łatwe? – Tato nie będzie
zadowolony.
- Chcesz mu o tym powiedzieć?
- Wykorzystujesz jego pozycje dla własnych
celów, więc tak.
- Itachi, nie rób tego. – Przetarł nos z
zażenowania, że musi go o coś prosić. – Zapłacę mandat.
- Zapłaci pan dwa mandaty. – Wtrącił Shisui. –
Za zakłócanie ciszy nocnej i obrazę funkcjonariusza na służbie poprzez
zastraszanie doniesieniem u komendanta. Ponadto impreza skończona, proszę
wyprosić swoich gości.
- Nie powiesz nic tacie? – Sasuke ponownie
zwrócił się do Itachiego.
- Jeżeli więcej się to nie powtórzy…
- Nie powtórzy.
- Więc okej. A teraz zamknij imprezę.
Sasuke skinął głową i ruszył do salonu
wszystkich wyprosić. Sakura patrzyła na policjantów szeroko otwartymi oczami.
Wyłączyła telefon i schowała do kieszeni, Następnie dała upust swojemu podziwu,
gdyby wcześniejsi policjanci byli tak… przykładni. Mężczyźni posyłali sobie
ukradkowe uśmiechy. Dziewczyna przed nimi nic nie wiedziała o swoim sąsiedzie.
Byle kto by na niego nie wpłynął. Po chwili z mieszkania zaczęli wychodzić
wszyscy goście. Nie mieli zbyt zadowolonych min.
- Wszyscy? – Dopytał Itachi.
- Wszyscy.
- To dla pana. – Podał mu do ręki mandaty,
zachowując oficjalny ton.
- Coś jeszcze?
- Chyba n…
- Właściwie… - Wtrącił Shisui. – Przeprosi pan
swoją sąsiadkę za te wszystkie nieprzespane noce.
- Że co? – Parsknął śmiechem. – Ani mi się
śni. – Wciąż rozbawiony spojrzał na Itachiego.
- Korona z głowy ci od tego nie spadnie. – Odchrząknął
w odpowiedzi.
Wieczorem Hinata była razem z Tenten w
mieszkaniu Sakury. Jak zwykle rozmawiały na babskie tematy przy czym
właścicielka opowiadała dziewczyną o wydarzeniu z minionej nocy. Była przy tym
tak dumna, jakby sama dała swoim sąsiadom w kość. Tenten w końcu przerwała jej
wypowiedź i wspomniała o swoim sukcesie kulinarnym. Niedawno udało jej się
przygotować naprawdę trudną potrawę, której miesiącami uczyła ją Livia.
- A jak tam twoje ostatnie podejście do
Nejiego? – Zapytała Sakura. Kuzyn Hinaty tak otwarcie się z nią umówił, że
pewnie w końcu nastąpił przełomowy krok.
- Szkoda gadać. – Zmarkotniała.
- Dlaczego?
- No było zwyczajnie. Pogadaliśmy, zjadł i
wyszedł. Sprawiał wrażenie jakby przyszedł do mnie pod groźbą rozstrzelania,
ale co ja się dziwie. – Westchnęła. – W końcu przyszedł, bo go wkopała pani
Livia.
- Nie prawda. Na pewno sam chciał przyjść. –
Zapewniła Hinata.
-Popraw jeśli się mylę. Była słoneczna pogoda,
Neji przyjechał do restauracji po Hinatę i czekał w kuchni póki skończy zmianę.
Akurat zgłodniał i zjadł pierwsze co było pod ręką po czym zachwalał. Pani
Livia powiedziała mu, że to moje danie i zasugerowała by się ze mną umówił na
kolację. Zrobił to, bo głupio odmówić i pewnie nie chciał mi zrobić przykrości.
Macie coś do dodania?
- Słoneczna pogoda? Lało jak z cebra, dlatego
przyjechał po Hinatę. – Sprecyzowała Sakura.
- Wybacz Tenten, ale Neji jest typem faceta,
który raczej by ci szczerze wyznał, że nie ma ochoty na kolacje z tobą
nieważne, jak by ci było przykro.
- Dzięki, Hinata. – Sarknęła naburmuszona
szatynka. – Dobrze wiedzieć, że kocha się takiego drania…
- Przykro mi. – Zaśmiała się w odpowiedzi.
- Propos facetów. Jeden z tych wczorajszych
policjantów mnie podrywał. – Mruknęła Sakura z ekscytacją.
- O rany. Twoja historia zawsze ma w zanadrzu
moment, w którym ktoś cię podrywa. – Tenten przewróciła oczami.
- Kiedy to prawda!
- Już dobrze. – Uspokoiła Hinata. – Jak się
nazywa?
- Shisui.
- Och, skoro znasz imię, to pewnie coś
poważnego. – Ponownie przygadała jej Tenten.
- A żebyś wiedziała! Shisui jest bardzo słodki
i ma śliczny uśmiech. Chyba minął się z powołaniem, bo z takim ciałem powinien
być modelem, a nie policjantem.
- Więc…
- Czekaj Hinata, jeszcze nie skończyłam.
Sądzę, że… Tak, chyba właśnie znalazłam przyszłego ojca moich dzieci! – Pisnęła
uradowana. Tenten popatrzyła na nią z niedowierzaniem.
- No i co w związku z tym zrobiłaś?
- No więc po ich interwencji, kolega Shisuiego
chciał jeszcze pogadać z Sasuke, a jemu zostawił sprawę z spisaniem nazwisk
policjantów, którzy mieli wezwania w dupie. Wtedy zostaliśmy SAMI u mnie w
domu. – Zaznaczyła z euforią. – Przy okazji sobie pogadaliśmy i powiedział mi,
że ten jego kolega jest bratem Sasuke i w ogóle było bardzo słodko!
- Poprosiłaś go o numer? – Dopytała Hinata.
- No tak!
- Nie wierzę… - Burknęła Tenten. – A co z
twoją zasadą, by nigdy nie prosić faceta o numer telefonu? Zapomniałaś?
- Nie, oczywiście, że nie, ale halo! To nie
dotyczy przyszłego ojca twoich dzieci! – Odburknęła jakby mówiła o czymś
oczywistym. – Gdy wychodził dałam mu notes i długopis prosząc o numer, pod
którym będę mogła się z nim skontaktować.
- I co? dzwoniłaś?
- Tenten! – Skarciła ją Hinata. – Pamiętaj o
zasadzie trzech dni.
- No tak. Ale to chyba nie dotyczy przyszłych
dzieci oj…znaczy przyszłych ojców jej dzieci, prawda?
- Właściwie nawet nie o to chodzi… Shisui jest
cholernie słodki i trochę głupiutki. Chyba nie do końca mnie zrozumiał i podał
mi numer bezpośrednio na policje.
- To znaczy, że…
- Dziewięć, dziewięć, siedem… - Przyznała
zawstydzona. Dziewczyny od razu parsknęły śmiechem.
- Na bank nie zrobił tego specjalnie! –
Skomentowała Tenten śmiejąc się żwawo.
Sakura nie była dumna z występku Shisuiego, to
oczywiste, ale to nie znaczy, że nie potrafi się z siebie śmiać. Zresztą i tak
wierzy, że to po prostu oznaka jego uroczego sposobu bycia. W każdym razie
postanowiła sobie, że go znajdzie i będą razem po wieki wieków, a dzieci nazwą
Sashi i Sarada. Rozmarzyła się tą myślą, a jej towarzyszki rozpoczęły nowy
temat. Tenten wypytała ją o każdy szczegół związany z Naruto, do którego na
pewno żywiła coś więcej, niż zauroczenie.
- Jedno mnie ciekawi. Naprawdę nie przeszkadza
ci odległość między wami?
- Nie… To znaczy… Nie, jakoś codzienne rozmowy
są dla mnie wystarczające.
- Podziwiam.
- Podziwiasz? – Prychnęła Sakura. –
Przepraszam cię, Hinata, ale taka relacja na odległość sugeruje tylko jedno.
Przyjaźń. Nie można stworzyć związku nie całując się czy dotykając. To jest
ważne.
- Platoniczna miłość też jest romantyczna, jak
nie bardziej. – Mruknęła Tenten.
- Ale w tym nie ma miłości. Widzieli się tylko
raz, a z rozmów nic nie wynika, bo nie gadacie o rzeczach, o których rozmawiają
pary.
- To znaczy? – Dopytała Hinata.
- No na przykład ile chcecie dzieci, jak im
dacie na imię, gdzie będziecie mieli dom i jakiego koloru będą ściany w
sypialni. Jakie drzewo posadzicie w swoim sadzie. No i powinniście mówić o
swoich uczuciach i mówić do siebie z czułością.
- Właściwie… Naruto zaczął do mnie mówić skarbie,
słoneczko…
- Naprawdę…?
- O mój Boże! Jakie to słodkie! – Zawołała
Tenten.
- To nie ma znaczenia, skoro tak naprawdę nie
łączy was nic głębokiego. Nie wiesz czy w sytuacji, gdy się załamiesz będziesz
mogła na nim polegać.
- Jestem pewna, że tak.
- Obyś się nie pomyliła.
- Sakura o co ci chodzi? Daj jej spokój.
Matko…- Bąknęła Tenten.
- Nie mogę. Martwię się o nią i nie chcę by
się angażowała w coś, na co nie warto się nawet męczyć. Potem będzie mieć doła,
jak przeżyje zawód.
- A może nie przeżyje, skąd wiesz? Wydaje mi
się, że jesteś po prostu zazdrosna.
- Dziewczyny, nie kłóćcie się. –
Zainterweniowała Hinata. – Sakura, dzięki, że się o mnie martwisz, ale wiem co
robię, a Naruto jest dla mnie ważny. Tak bardzo, że dla niego zaryzykuje
możliwość zawodu.
- Ech… Jak sobie chcesz. Ale obiecaj
póki co, podchodzić do tego z dystansem.
- Obiecuję.
- Ok… - Po dłuższej chwili Sakura uśmiechnęła
się do siebie. – No, widzicie? Już jest po jedenastej, a u sąsiadów cisza!
- Co?! Już jest tak późno?!
Hinata natychmiast zaczęła się zbierać, a jej
śladem poszła Tenten. Hyuuga już dawno powinna wyjść na przystanek, jakim cudem
czas im tak szybko zleciał, niewiarygodne. Dziewczyny pożegnały się ze sobą i
wyszły z mieszkania Sakury.
- Hinata, może cię podwieźć?
- Nie, dzięki. Mam bilet, a ty i tak masz nie
po drodze.
- Wiesz, że to nie problem.
- Zawsze tak mówisz. No to jedź bezpiecznie. –
Mruknęła Hinata, przytulając się do niej na pożegnanie. – Pa.
- Pa.
Ich drogi się rozeszły, a Hinata przyspieszyła
kroku, by zdążyć na autobus. Będąc niedaleko swojego przystanku zauważyła
autobus z jej numerem. Zaczęła biec, ale tak się skupiła na zatrzymywaniu
pojazdu wzrokiem, że dobiła do idącego niedaleko mężczyzny z pudełkiem pełnym
kartek, które niestety w skutek zderzenia wysypały się na ziemię.
- Przepraszam! – Zawołała Hinata
automatycznie. Już zamierzała dalej biec, ale widziała, że potrąconemu
mężczyźnie jest trudno zbierać kartki, które rozwiewają się na wietrze. Targana
przez obowiązek bycia w domu, a pomocą, zdecydowała. – Pomogę Panu. – Oddalała
się od miejsca kluczowego, by wyłapać rozwiane kartki, które okazały się być
wspaniałymi fotografiami krajobrazów. – Proszę.
- Dzięki. – Odrzekł odbierając zdjęcia od
dziewczyny.
Hinata uśmiechnęła się w odpowiedzi, a potem
wyminęła idąc już spokojnie na przystanek. Miała nadzieje, że jeszcze jakiś
autobus kursuje do niej do domu.
Nie kursował. Dlatego postanowiła przejść się
z buta.
Kiedy Hinata dotarła do domu było już grubo po
północy. Przeklęty autobus, czy nie mógł choć raz się spóźnić? Właściwie nie
raz, bo autobusy zawsze się spóźniają, punktualnie są tylko wtedy, gdy nie
trzeba. Hinata po wejściu do domu, pierwsze co zrobiła to uwolniła stopy od
przymusu noszenia niewygodnych butów. Po chwili na powitanie do holu wszedł
Hiashi. Jego mina była daleka od zwiastowania szczęścia, ale niespecjalnie się
temu dziwiła.
- Gdzie byłaś?!
- Umm... U Sakury. Wiem, że jest późno,
ale...
- Nie wydaje mi się byś wiedziała! - Warknął
Hiashi, przerywając córce wypowiedź. - Co ty sobie wyobrażasz?! Nawet nie
zadzwonisz z jakąkolwiek informacją gdzie się podziewasz.
- To... Telefon mi się rozładował. Nie miałam
jak zadzwonić.
- Nie tłumacz się, to nic nie da. Ciekawe, że
zawsze, gdy spotykasz się z Sakurą, to dzieje się coś od czego myślę, że zaraz
osiwieję!
- To nie tak. Po prostu spóźniałam się na
autobus i szłam do domu na nogach.
- Na nogach? Przez pół miasta?! - W Hiashim
zbierał się coraz większy gniew, który tylko nabrał pary, kiedy Hinata skinęła
niepewnie głową. – Oszalałaś, Hinato?!
- Tato ja...
- Co? Powiedz mi Hinato czy pomyślałaś o
konsekwencjach? Jest noc, a doskonale wiesz, że okolica nie należy do
najbezpieczniejszych. Co jeśli by na ciebie napadli? Okradli lub nie daj Bóg
zgwałcili? Co?! - Hinata nienawidziła takich tekstów. W głowie miała
sarkastyczny obraz, gdzie Hiashi bawi wnuki.
- Tato... Ja przepraszam... Ale to nie moja
wina, że autobus...
- Mogłaś temu zapobiec i pojawić się
punktualnie. Dlatego pomyśl dziesięć razy nim coś zrobisz. Pomyśl czasami.
- Nie będę przecież myśleć o każdej
niedorzecznej pierdole. - Bąknęła pod nosem, tracąc panowanie i posłuszny
ton.
- Co proszę?
- To ja cię proszę, tato. Gwałt? Poważnie? Nie
zapuszczam się w jakieś ciemne i odludne uliczki.
- Nie bądź taka lekkomyślna. Ciekawe co byś
powiedziała, gdyby… - Mężczyzna nie dokończył. Wizja czegoś tak strasznego
względem własnej córki, go przerażała.
- Nic bym nie powiedziała. Sama bym przecież
była sobie winna.
- Nie traktuj tego w taki sposób! Nie
rozumiesz, że są ludzie, którzy poważnie się o ciebie martwią? – Hinata jęknęła
ciężko, odgarniając włosy w tył.
- W porządku… Co mam więc zrobić, byś się już
nie denerwował?
- Wracaj do domu o normalnej godzinie.
- Jaka to jest według ciebie tato normalna
godzina?
‘ - Dwudziesta.
- To chyba jakiś żart. Jestem dorosła, tato.
- To może zacznij się
tak zachowywać.
- Według ciebie pewnie nigdy nawet nie będę.
Takie życie. - Wzruszyła ramionami, walcząc by z oczu nie wypłynęła ani kropla
łzy. - Jednak każdy popełnia błędy, pozwól mi się na nich uczyć, bez wytaczania
mi reprymendy.
- Jestem twoim ojcem i dopóki mieszkasz pod
moim dachem masz się dostosować do panujących w tym domu reguł. A karcenie
dzieci jeśli robią źle jest obowiązkiem rodzica.
- Tak. Ale nic się nie stało. Spóźniłam się do
domu, to wszystko.
- Gdy będziesz miała własne dzieci to mnie
zrozumiesz.
- Nie będę od nich wymagać przepowiadania
przyszłości. - Stwierdziła, kierując się do kuchni, aby się czegoś
napić.
- Wymagam od ciebie rozwagi, a ty zachowujesz
się coraz gorzej odkąd zaczęłaś się przyjaźnić z Sakurą.
- Nie mieszaj w to moich znajomych, nie mają z
tym nic wspólnego!
- W istocie tak. Stałaś się arogancka i
nieposłuszna...
- Bo może w końcu zaczęłam żyć? - Przerwała
odpowiadając pytaniem. Już zaczynała się niecierpliwić tą kłótnią. - Żyć
własnym życiem, a nie ciągle chcąc ci dogodzić.
- Uważasz, że wystawianie się na
niebezpieczeństwo to jeden z aspektów twojego życia?
- Nie jestem jajkiem! - Krzyknęła ze
złością.
- Nie podnoś na mnie głosu.
- Gdyby mama tu była to stanęłaby po mojej
stronie! - Syknęła za co w odpowiedzi dostała w twarz tak mocno, że straciła
równowagę i upadła na ziemię.
- Hiashi! - Zawołała Livia, która stała w
progu drzwi. Dopiero przyszła razem z Nejim, zaalarmowana krzykami.
- Hinato, pomogę ci wstać. Daj rękę - Kuzyn nachylał się ku niej.
Hiashi przez chwilę stał zastygły w miejscu,
patrząc na córkę. Po jakimś czasie obejrzał się na wgapiającą się w niego
Livię, widziała, że nie był dumny z tego co zrobił, a przynajmniej miała taką
nadzieję. Bez słowa wyminął zebranych i wyszedł z pomieszczenia.
Neji spojrzał na Hinatę wyczytując z jej
twarzy to, że jest bliska płaczu. Za prośbą Livii odprowadził kuzynkę do
pokoju, a w międzyczasie kobieta skierowała się do gabinetu, w którym przebywał
Hiashi. Neji sam miał ochotę rozmówić się z wujkiem, ale rozsądek mu zakazywał
się wtrącać. Nie powinno się gryźć ręki, która daje jeść. Wszedł z Hinatą do
pokoju i dopiero tam, wśród tych czterech ścian się rozpłakała. Hinata jednak
nie płakała tak z bólu i samego występku ojca w postaci spoliczkowania, jak z
tego, że sprawiła przykrość ojcu. Nie robiła nic złego, chciała żyć po swojemu,
więc dlaczego musiało się w niej odezwać poczucie winy?
- Już dobrze. – Zaczął
przytulając do siebie zapłakaną kuzynkę. – Nie płacz.
- Jestem beznadziejna…
- To nie prawda. – Zapewnił Neji, a Hinata się
od niego oderwała.
- Prawda. Jestem dorosła, a mam takie
awantury.
- Wujek, po prostu miał zły dzień… -
Powiedział, ale nawet jego takie wytłumaczenie nie przekonuje. – W dodatku
martwił się. Zawsze wracasz do domu na czas.
- Neji… Nie spóźniłam się specjalnie.
Przeprosiłam choć nie miałam do tego powodu, a i tak tato nie odpuścił krzyków.
- Takie uroki bycia dzieckiem…
- Jakoś Hanabi nie jest tak usilnie pilnowana
jak ja.
- Hanabi jest
zupełnie inna, Hinato. Sprawia wrażenie twardziela, za to ty wydajesz się
bardzo krucha. Nie miej o to do siebie żalu.
- Chciałabym by mama żyła… Z nią byłoby o
wiele lepiej.
- Wszystko będzie dobrze. – powiedział Neji. –
Wujek się pewnie bardziej tobą przejmuje właśnie ze względu na ciocię. Wiesz,
że cię kocha.
- Chciałabym zostać sama…
Niezbyt chętnie, ale Neji uszanował decyzję
kuzynki. Skinął głową i wyszedł z pokoju. Nakrył przy tym oddalającą się szybko
i znikającą za drzwiami własnego pokoju, Hanabi. No tak, podsłuchiwała. Można
się było tego spodziewać.
Hinata leżała na brzuchu w swoim łóżku.
Wspomnienia i fragmenty dialogów swego rodzica tylko ją przygnębiały i
doprowadzały do nawrotu wylewanych łez. Nie miała na nic ochoty ani sił,
chciała jedynie zasnąć, ale to było trudne, przez ogromne wyrzuty sumienia.
Mogła wrócić do Sakury i od niej zadzwonić do domu. Mogła nawet poprosić Tenten
by ją podwiozła pod dom, ale nie jej wina, że dokonując wyborów nie ma przed
oczami miliona czarnych scenariuszy. Złapała za swój telefon i zaczęła bez celu
przesuwać palcem po ekranie, jednak i tak myśli krążyły wokół przykrej sceny.
Wspomniała sobie niedawno usłyszane słowa Naruto „Jak
będziesz chciała pogadać to dzwoń! Nieważne czy jest noc czy… ranek. Od ciebie
zawsze odbiorę!” Usiadła
na łóżku na swoich piętach i wybrała numer do chłopaka, potrzebowała jakiejś
rozmowy, a Naruto najpewniej jej poprawi humor.
- Abonent jest czasowo niedostępny. Proszę
zosta…
Rozłączyła się, nie zamierzała zostawiać
wiadomości tylko porozmawiać. Kolejny raz wykonała do niego telefon lecz i
wtedy nie było odzewu. Do trzech razy sztuka –
Pomyślała i spróbowała jeszcze raz. Kiedy minęły trzy sygnały chciała już
odpuścić, ale wtedy odebrał.
- Halo…? – Głos Naruto był jakiś nieobecny,
jakby dopiero wstał. Co by nie
było wcale dziwne o tej porze, ale w tle był straszny hałas.
- Naruto to ja… Hinata.
- Hinata? – Zapytał sam siebie. – No tak! Co
słychać, skarbie? – Uśmiechnęła się pod wpływem tego określenia.
- Właściwie… Chciałam z tobą porozmawiać… Mam
fatalny nastrój, a twój głos popra…
- Co mówiłaś? Przepraszam, strasznie tu
głośno.
- Tak… Słyszę.
Właściwie to myślałam, że śpisz.
- O jezu, chciałbym.
- To… Gdzie jesteś? Na imprezie?
- Tak… Tak jakby. Słuchaj słoneczko, nie mogę
teraz rozmawiać. Zdzwonimy się kiedy indziej, ok?
- To nic! Ja… - Nie dokończyła, bo i tak
rozmówca się już rozłączył.
Właściwie to sądziła, że rozmowa z nim poprawi
jej nastrój, podniesie na duchu, a zrobiło się jeszcze gorzej. Nie dość, że
pokłóciła się z tatą to jeszcze osoba, na której Hinacie zależy olewa ją, gdy
najbardziej jej potrzebuje. Wiedziała, że nie może wymagać by dla niej rzucił
wszystko co robi, ale… Cóż, najwyraźniej Sakura miała racje.
Nie no kurde zawaliste !!!! Ale mam takie wrażenie ,że nie jest takie długie jak pozostałe xd w każdym razie smuteg ostatniej rozmowy między Naruto a Hinatą ;-; dramat jak się patrzy xd aż nie mogę się juz doczekać nowego rozdziału ^^ mam nadzieje , że pojawi się już niedługo :) pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńSpoko nota niemogłam się doczekać czekam na następną
OdpowiedzUsuńSpoko nota niemogłam się doczekać czekam na następną
OdpowiedzUsuńWow po prostu świetna końcówka! Z resztą cały rozdział jest o prostu świetny akcja Sakury + Itachi+ Sasuke to była niezła komedia uśmiałam się przy tym by zaskoczyła i zasmuciła mnie końcówka, która była taka prawdziwa i życiowa... Nie mogę się doczekać nexta! Dużo weny:)
OdpowiedzUsuńCzy w każdym opowiadaniu musisz robić z Naruto chuja? XD Raz jest zakochany w Sakurze i wypowiada jej imię w bardzo nieodpowiednej sytuacji, a teraz olewa byakugan hime kiedy ona go najbardziej potrzebuje. chłop sie musi w końcu zrehabilitowac i przestac ogrywac rolę useless-kuna :(
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem to dobrze ,że tak się stało xd zobaczcie jaka akcja teraz będzie ^^^ no mi to się podoba ze nie jest cal
UsuńCały czas tak różowo bo wiadomo w życiu tak nie jest . Jak dla me serio ciekawie się zapowiada i nie mogę się nexta doczekać :*
UsuńHaha czy w też nie mogliście tego tekstu,, Musiała wyjść z kuchni. Pojebało jej się '' xDD śmiałam się jak głupia z tego :D
OdpowiedzUsuń