Sasuke leżał
wygodnie na wielkim łóżku, pod ciepłą kołdrą i napawał się odczuwaną
przyjemnością z przymrużonymi oczami. Po chwili spod kołdry wyłoniła się
czarnowłosa, śliczna kobieta. Sasuke otworzył oczy i uśmiechnął się do niej
lekko. Kobieta również się uśmiechnęła, oblizała usta i wpiła je w wargi
mężczyzny. Całowali się namiętnie, nie szczędząc dotyku swoich ciał. Sasuke
naparł ciałem na kobietę, dociskając ją do materaca, następnie pocałował ją
kilkoma soczystymi całusami.
- Fajnie
było cię poznać, Kin. - mruknął drażniąc oddechem jej szyję.
- I
wzajemnie. Może kiedyś to powtórzymy?
- Może. -
odparł wstając powoli z łóżka i zaczynając się ubierać. - Ładnie mieszkasz.
- Tak...
Chyba tak.. - Wzruszyła ramionami, kładąc się naga, jak była, na brzuchu. - Kim
jest Tayuya?
- Co?
- Nazywałeś
mnie tak w nocy.
- Naprawdę?
Wypowiedział
obojętnie, niespecjalnie go to dziwiło, bo był trochę wypity tej nocy. Gdyby
nie okoliczności to Naruto dostałby niezłe wciry za pozostawienie go samego w
autobusie. Kin jednak wracała koło czwartej z imprezy i okazała mu szczególne
zainteresowanie, które tak milo się skończyło.
- Mhm, a
więc?
- To moja
dziewczyna. - odpowiedział wzruszając ramionami.
- Masz
dziewczynę?
- Bez obaw.
Tworzymy wolny związek.
- Musi być
naprawdę super laską, skoro, aż tak jej nie zależy na takim przystojniaku. -
Sasuke odpowiedział uśmiechem, przysiadł obok niej, wkładając skarpetki.
Cieszyła się, że nie spieszył się z założeniem swojej koszulki. - Ja bym nie wypuściła
cię nawet do kibla.
- Wróciłem
Kin! - Zawołał męski głos z holu.
- O kurwa...
- Syknęła Kin i zerwała się szybko z łóżka by dobyć szlafrok.
- Kto to? -
Szepnął Sasuke.
- Mój
stary... - Skrzywiła się, na co jej nocny kochanek parsknął śmiechem.
- Boisz się
rodziców?
- Miałam na
myśli męża.
- Słucham?
Masz męża?
- Taa.
Największy idiota jaki chodził po ziemi. - Skomentowała Kin, zawiązując sobie
pas. - Pewnie jak tu wejdzie, to zapyta głupio "co tu się dzieje?"
- Kin,
słuchaj, nie chcę kłopotów… - powiedział Sasuke, wkładając szybko bluzkę.
- Spokojnie,
domyślam się.
Wtedy to
drzwi się otworzyły, a w progu stanął długowłosy blondyn z niebieskimi oczyma.
Trochę go wcięło na widok swojej żony w samym, dość skąpym szlafroczku i
jakiegoś czarnowłosego faceta. Żaden z nich się nie odezwał, czekając na wybuch
tego „wulkanu”.
- Co tu się
dzieje? – Zapytał mężczyzna. Kin wzniosła oczy do sufitu, po czym spojrzała na
Sasuke.
- Mówiłam?
Idiota. – wzruszyła ramionami, a za chwilę zwróciła się do męża. – Wyluzuj Deidara,
ten pan już wychodzi.
- Jasne, do
widzenia. – powiedział, zmierzając do wyjścia, ale mąż Kin zagrodził mu drogę.
- Nie dasz
buziaka na pożegnanie mojej puszczalskiej żonie?
Ta
propozycja zmieszała Sasuke. Pierwszy raz był w takiej sytuacji i nie bardzo mu
się ona podobała. Nie wiedział co ma odpowiedzieć, co ma uczynić. Spojrzał na
Kin, ale ta tylko przewróciła oczami. Zero pomocy.
- Nie
wiedziałem, że ma męża. – odparł w końcu, ale to niczego nie załatwiło. Deidara
z wściekłością wziął zamach i uderzył go w twarz. Sasuke upadł, odczuwając już
limo pod okiem.
- Przestań,
do cholery! Pojebało cię czy co?! – Zawołała Kin, kucając przy kochanku, ale
Deidara natychmiast pociągnął ją do siebie za ramię.
- A ciebie
niby nie?! Mam nadzieję, że chociaż nie zdradzasz mnie z taką cipą, co nie
potrafi sama wstać. – przeniósł swoje pogardliwe spojrzenie z Sasuke na Kin. –
Ty głupia kurwo.
- Stul się.
– Burknęła i chciała wyrwać się z uścisku, kiedy mąż jej to ułatwił, odpychając
ją na łóżko. Sasuke wstał już z ziemi i się zbytnio nie angażował w ich sprawy.
-
Wypierdalaj. – powiedział Dei do kochanka żony. – masz trzy sekundy. Raz… dwa…
Sasuke nawet
przez chwilę się nie zawahał i skierował się wprost do wyjścia. Szkoda mu było
Kin, ale nie na tyle, by w jakikolwiek sposób ją bronić. Będąc już na zewnątrz,
zaczął dopiero wkładać buty, chyba jasne, że wkładając je w środku wykazałby
się skrajnym debilizmem.
- Ej! –
Zawołał blondwłosy mężczyzna z balkonu. Sasuke spojrzał do góry. – Łap,
śmieciu! – dopowiedział, rzucając czymś w niego.
Sasuke
trochę się przestraszył, więc odsunął się od spadającej rzeczy jak najdalej.
Dopiero, gdy coś się roztrzaskało na milion kawałeczków, zrozumiał, że rzucanym
przedmiotem był jego telefon. Złapał się za głowę i przeklął soczyście, zerknął
na górę, ale na balkonie nikogo już nie było.
- Naruto!
Hej, obudź się! Obudź się głąbie! – Wołał Shikamaru, potrząsając ciałem
przyjaciela jak kukłą. – Wstawaj Naruto!
- Meh… Jutro
ci oddam ten długopis…
- Jaki,
kurwa, długopis? Naruto… Wstawaj upierdliwcu… Ramen na stole. – powiedział
sądząc, że to go obudzi, ale nie. – Naruto, musisz sobie iść..
- Shikamaru,
ogarnij salon. – rzuciła Temari.
- Się nie
da.
- To się
niech uda.
- Nie mogę
go dobudzić.
- Jeszcze go
nie obudziłeś? – dopytała załamując ręce w geście bezradności. - Rany boskie,
Shikamaru, nawet w tak łatwej rzeczy nie mogę cię prosić o pomoc? – Warknęła
Temari i weszła do salonu, gdzie na kanapie spał w najlepsze blondyn. ‘-
Naruto!! Wstawaj, leniu śmierdzący!!
- Jezu…
Głowa mi pęka, ciszej ludzie… - Bąknął odwracając się na drugi bok.
- Sama
widzisz. – Shikamaru wzruszył ramionami na co kobieta wzięła ze stołu wazon,
wyjęła z niego kwiaty i chlusnęła lodowatą wodą w twarz Naruto.
- Kurwa! –
zawołał Naruto spadając z kanapy. – Co jest?
- Zajmiesz
się resztą? – zapytała retorycznie Temari. Shikamaru odprowadził ją wzrokiem do
kuchni i westchnął ciężko. Ukucnął przed Naruto.
- Stary,
lepiej będzie jak sobie pójdziesz.
- Co ona
taka nerwowa?
- Jej ojciec
zadzwonił godzinę temu, ze jest w okolicy i niedługo wpadnie. – Wyjaśnił
Shikamaru. – Zawsze panikuje na jego wizyty. Dlatego lepiej spierdalaj.
- Okej… Tacy
z was przyjaciele… wyrzucacie ludzi jeszcze o suchym pysku i pustym żołądku… -
Bąknął Naruto posłusznie się ubierając do wyjścia. Shikamaru zapakował do
kanapy użyczoną mu kołdrę i się rozglądnął. Uznał, że wszystko jest nawet
ogarnięte, więc nie musiał więcej robić. – Ej, a co ja właściwie tutaj robię?
Shikamaru
spojrzał na przyjaciela, a uznając, że ten wcale nie robił sobie żartów, opowiedział
mu wszystko o wczorajszym dniu. Wiele rzeczy było zastanawiających… Nigdy nie
mieszkał z Shikamaru, dlaczego uznał że tak było? Skoro miał wracać z Sasuke,
to gdzie ten ciapek się podziewa? No i but. Gdzie go zgubił, w którym miejscu i
o jakim czasie? Pełno zagadek.
- Co on tu
jeszcze robi?! – Zawołała Temari, krzyżując ręce na klatce piersiowej. –
Shikamaru… - Złapała się za swoje zatoki nosowe. – Kochana. Ty moja.
Upierdliwościo… o co ja cię przed chwilą prosiłam?
- Eee… -
Przełknął ślinę. – Pozbądź się Naruto i ogarnij salon…?
- Którą z
tych rzeczy zrobiłeś? – Zapytała naprawdę spokojnym głosem, a takiego bał się
najbardziej.
- Ogarnąłem
salon.
- A ja już
sobie idę. – Dodał od razu Naruto idąc z wolna do drzwi. Wolna, bo chciał
usłyszeć co się jeszcze będzie działo.
- TO MA BYĆ
OGARNIĘTY SALON?!! JAJA SOBIE ROBISZ?!!
Ten wrzask
Temari jednak za bardzo wystraszył Naruto. Dla swojego bezpieczeństwa wybiegł
jak najdalej od mieszkania.
Naruto
wygrzebał z kieszeni swój telefon i spojrzał na godzinę. Dochodziła ósma
trzydzieści, kto normalny o tej porze chce się odwiedzać. Gaara zawsze
twierdził, że jego stary to dziwak. Trudno się nie zgodzić. Naruto przystanął
na moment w miejscu i powiedział na głos to, co teraz siedziało mu w głowie.
- Lać mi się
chcę... - Zaczął się rozglądać. - Jebać, pójdę w krzaki.
Jak pomyślał
tak zrobił, ludzi i policjantów nie było na horyzoncie, więc sobie ulżył na
całego, w międzyczasie jedną ręką przeglądając wiadomości w telefonie. Wybrał
kontakty i opcję ostatnich połączeń, bo planował zadzwonić do Sasuke,
jednakże...
- Oo
kurwa... Kurwa! - pisnął nagle, kiedy poczuł, że oblał sobie spodnie moczem.
Wziął telefon w zęby i pomógł sobie drugą ręką.
Po wszystkim
odszedł na ławkę i stamtąd spoglądał z niedowierzaniem na telefon i połączenie
wychodzące do Hinaty o drugiej dwadzieścia osiem. Starał się przypomnieć, ale
ten litr wódki, a potem zero siedem na dwóch... Od jutra nie będzie
pił...
- No dobra,
czas się skonfrontować. - powiedział, ale wtedy zadzwonił do niego tata... Odebrał,
wykorzystując czas, by kupić sobie w sklepie jakiegoś red bulla. - Co?
- Naruto.
Nie wiem czy te wiadomości, to był jakiś zakład z kolegami czy byłeś wczoraj aż
tak pijany, ale wiedz, kolego, że przegiąłeś.
- Eee? A co
ja zrobiłem?
-
Przegiąłeś. Solidnie.
- Eee? Ale
ja nawet nie wiem o co ci się rozchodzi, tato...
- O twoje
smsy w nocy. Nie były ani trochę zabawne, dorośnij synu. - Głos Minato z każdym
słowem robił się coraz poważniejszy.
- Nie wiem o
co chodzi. Nawaliłem się na potęgę. Nic nie pamiętam.
- Nie
obchodzi mnie to. Masz szczęście, że nie wydałem cię przed matką.
- Rany, nie
wiem o co chodzi, ale przepraszam. - Bąknął Naruto wyciągając ze sklepowej
lodówki napój dla siebie.
- Obyś
faktycznie tego pożałował.
Minato
rozłączył się bez uprzedniego pożegnania, to się raczej nie zdarzało, więc
faktycznie musiał narozrabiać. Stojąc w kolejce do kasy wszedł na wiadomości i
otworzył okienko taty. Wybałuszył oczy na widok naprawdę mocnego i swoją drogą
dobrego porno, jakie mu wysłał. Ale ono samo na pewno nie wkurwjło Minato tak,
jak treść smsów. Naruto z zażenowaniem czytał jak kazał własnemu ojcu się
onanizować zamiast uprawiać seksu z matką oraz w porę wyciągać, bo są za starzy
na dziecko. Lub, bo mama znowu poroni. I pisząc to niemal wszędzie dowalał
"XD"...
- To
wszystko? - Dopytała ekspedientka..
- Tak... -
Wyjął z kieszeni trochę drobnych i zapłacił. - Reszty nie trzeba.
- W
porządku, bardzo dziękuję. Życzę miłego dnia.
- Oby,
kurwa, oby...
Bąknął
Naruto pod nosem i wyszedł ze sklepu. Szedł prosto do domu, czytając dalej
"kocham cie" no wreszcie napisał mu coś miłego! Chociaż chwila...
"przekaz to mamie", jednak nie.
Natychmiast
zadzwonił na numer Minato, ale okazało się, że telefon był wyłączony. Ale i tak
popróbował jeszcze kilka razy. Co do Hinaty, to cała jego pewność siebie
uleciała po telefonie ojca. Sam nie wiedział, co mógł jej za głupoty nagadać,
tym bardziej po ostatniej sprzeczce. Nie miał na to teraz siły. Odpił spore
hausty red bulla i schował telefon do kieszeni. Byle do domu, byle do łóżka i
byle udało się zasnąć.
Hinata
leżała w łóżku drżąc pod kołdrą z zimna. W pokoju była również Sakura wraz z
Tenten i dotrzymywały jej towarzystwa, gawędząc z nią o codzienności w pracy.
Hinata bezustannie zerkała na telefon, oczekując wiadomości od Naruto. Sakura
spojrzała na przyjaciółkę.
- Czekasz na
telefon od Naruto? – siedziała obok niej na łóżku, więc potarła jej ramię. –
Daj mu trochę luzu. To facet. Swoje musi wyszaleć.
- Daję mu
więcej luzu niż sam tego chce. – Westchnęła Hinata. – Ale nie ważne. Chcę go
tylko usłyszeć.
- Sama do
niego zadzwoń. – Poradziła Tenten. – Przy okazji pomożesz mu znaleźć komórkę.
- Nie! –
Zawołała Sakura i przedwcześnie wzięła telefon przyjaciółki do ręki. – To zły
pomysł. Kobieta powinna być dumna.
- Gadasz od
rzeczy. – Westchnęła Tenten. – Nie masz nawet faceta, a chcesz dawać rady.
- Ty też nie
masz. – Bąknęła Sakura, a po chwil parsknęła śmiechem. – Przypomniały mi się
czasy jak rozmawiałyśmy o naszych przyszłych księciach z bajki
- Po
pierwsze: mówi się książętach. – Poprawiła ją Hinata, a Tenten parsknęła na
widok miny Sakury. – A po drugie: Nawet mi nie przypominaj. – Hinata zakryła z
zażenowania twarz poduszką. – To było takie…
- Urocze. –
Mruknęła Tenten. – I nierealne.
- Dokładnie.
– Przyznała Sakura. – Gdzie ten mój przystojniak mający forsy jak lodu i
chodzący ze mną na zakupy?
- A gdzie
mój tajemniczy, nieokrzesany mężczyzna? – Zapytała Tenten. Obie spojrzały na
Hinatę uśmiechając się szeroko.
- Ta,
śmiejcie się głupio. Naruto jest sto razy lepszy.
- Oj, no
wysoko po prostu mierzyłaś. – Zaśmiała się Sakura. – Oczytany, inteligentny,
dojrzały… - Nie wytrzymała o kolejny raz parsknęła śmiechem. Hinata rzuciła w
nią poduszką.
- Głupia.
Po chwili po
pomieszczeniu rozniósł się dźwięk telefonu w dłoni Sakury. Spojrzała na
wyświetlacz i z uśmiechem pokazała Hinacie połączenie od Naruto, która
momentalnie się ożywiła. Tenten i Sakura posłały sobie porozumiewawcze
spojrzenia i pożegnały się z Hinatą. Obie miały jeszcze plany na wieczór.
Hinata
przeczesała palcami włosy, choć Naruto i tak nie zobaczy jak się prezentuje jej
aparycja. Po chwili odebrała telefon i odchrząknęła flegmę gnieżdżącą się w jej
ustach.
- Słucham?
- Cześć. -
przywitał się Naruto dziwnym, niepewnym głosem.
- No hej
mordeczko. - mruknęła lekko..
- Eee...
Dobrze się dodzwoniłem...? - Zapytał sam siebie, sprawdzając swój wyświetlacz.
- Jak kac?
- Nadal
umieram. – odrzekł po chwili, a po kolejnej zaczął się tłumaczyć. – Nie
pamiętam, że do ciebie dzwoniłem. Przepraszam za wszystko, nie mówiłem
poważnie.
- Co?
- Dobra, nie
pamiętam co mówiłem, ale na bank żartowałem.
-
Przypomnieć ci? – Zapytała, uśmiechając się do siebie. Naruto przejechał sobie
ręką po twarzy i wydał z siebie westchnięcie. – Mówiłeś, że mnie kochasz,
nikogo przedtem nie kochałeś tak mocno i że warto na mnie czekać.
- Hm? To
wszystko? – Zdziwił się.
- Według
ciebie mam fajne cycki i nogę.
- Nogę?
Tylko jedną? – Zapytał już w lepszym nastroju. – Którą?
- Nie wiem,
mordko.
- Dlaczego
mnie tak nazywasz? Czuję się dziwnie…
- Sam zacząłeś
mówiąc do mnie mordo, mordeczko lub ziomeczku. – wypomniała roześmiana Hinata.
- Dobra.
Niech ci będzie, mordo… Nie, nie potrafię tak. – jęknął Naruto. – Jesteś moją
dziewczyną, moim kochaniem. Wróćmy do poprzedniej wersji.
- Nie chcesz
bym była twoim ziomeczkiem?
- Nie
bardzo. – mruknął Naruto. – Nie całuję się z ziomkami.
- W takim
razie wygrałeś. – odrzekła Hinata. - A nadal podtrzymujesz, że twoje wczorajsze
słowa były żartem?
- Nie.
Znaczy może tylko to o nodze. Bo lubię obie. – Przyznał bez chwili
zastanowienia. - W każdym razie cieszę się, że chociaż u ciebie nie
narozrabiałem.
- Dlaczego?
Co się stało?
Naruto rzecz
jasna opowiedział jej o wszystkim, będąc dla siebie bardzo surowy. Lubił to, że
może jej się ze wszystkiego wyżalić, a to wyżalanie traktowała odpowiednio
poważnie. Nie to co Gaara, czy ktokolwiek inny. Porady też by mu nie dali, a
Hinata wręcz kazała mu pojechać do domu i osobiście przeprosić tatę.
- Chyba masz
rację.
- Nie chyba,
tylko na pewno. To twój tata ma rację. Przegiąłeś.
- Przecież
wiem. Nie męcz mnie.
-
Przepraszam… - powiedziała po chwili. – Nie chciałam cię krytykować jeszcze
bardziej.
- Ok.
Ochrzan od ciebie to i tak, jak uderzenie piórkiem. – mruknął Naruto. – Nasze
dzieci, będą miały przy tobie bezstresowe dzieciństwo.
- Przekonamy
się.
- Zakładamy
się? Jak wygram to kupujesz mi samochód! – Zaśmiali się oboje.
- A jak ja,
to ty mi kupujesz.
- A masz
prawo jazdy w ogóle?
- Specjalnie
je na tę okazję zrobię.
- Ożesz ty.
- Wyszczerzył się Naruto
- Chcę mieć
z tobą dzieci, wiesz? – Zaczęła Hinata. Jej rozmówca również uśmiechnął się do
telefonu i wiedziała o tym, ponieważ cisza w jakiej byli była bardzo przyjemna.
– Strasznie mi zimno.
- Ubierz się
cieplej. W ogóle jak się czujesz?
- Źle…
Wczoraj odwiedził mnie twój brat.
- Menma…? –
Dopytał po chwili. Hinata przytaknęła. – Po co?
Naruto
niezbyt podobała się ta wiadomość i ogólnie to jego przyssanie do Hinaty. O nic
go nie oskarżał, ale nie chciałby nigdy usłyszeć od Hinaty, że mógłby być choć
trochę podobny do brata.
Tenten
skończyła pracę późnym wieczorem, na szczęście dzisiaj była swoim motocyklem,
więc droga do domu była jej niestraszna a przy okazji też bardzo szybka,
ponieważ cała trasa zajęła jej niecały kwadrans. Dobrze, bo praca dała
dzisiejszego dnia jej w kość. Po zaparkowaniu poszła wzdłuż chodnika do swojego
bloku, otwierając buzię do maksimum w ziewnięciu.
- Cześć
mała, zmęczona? - Przywitał się mężczyzna leżący na publicznej ławeczce. Gdy
wstał i zrzucił z głowy kaptur rozpoznała jegomościa.
- Ach, cześć
Kankurou.
- Miło mi,
że pamiętasz jak się nazywam. - Zarumieniła się przez sposób w jaki to
powiedział. Po chwili telefon w jej kieszeni zaczął wibrować. - Pogadamy sobie
u ciebie?
- Co? A o
czym? - Wyjęła telefon.
- Chciałbym
cię poznać. - Tenten szybko uniosła głowę, by spojrzeć Kankurou w oczy. - Nie
jestem zboczony, po prostu cię chyba lubię.
- Chyba?
- Ta. Może
to coś więcej... - Wzruszył ramionami. - Nie chcę stracić okazji i wpraszam się
na kawę. Mogę?
Tenten
zerknęła na wyświetlacz swojego telefonu. Długi czas się zastanawiała nad
odebraniem, jednak koniec końców odrzuciła połączenie od Nejiego i zaprosiła
Kankurou do mieszkania.
W mieszkaniu
nie było idealnego porządku. Rzeczy były trochę porozrzucane, a winny temu
sierściuch dostojnym krokiem przechodził przez przedpokój.
-
Przepraszam. Nie spodziewałam się gości... Ani takiego bałaganu.
- Nie
przejmuj się. - Powiedział zaczynając się rozbierać z zimowego odzienia. - Nie
wiedziałem, że masz kota.
- Nie mam...
To kot sąsiadów, oni są na feriach.
- Rozumiem.
- Mruknął. - ładne mieszkanie. Duże, jak na jedną osobę.
- Miałam tu
z kimś zamieszkać, ale nie wyszło. - Tenten wzruszyła ramionami.
- Z
mężczyzną? - Dopytał. - Tak, robię się zazdrosny. - Dziewczyna z uśmiechem
przewróciła oczami.
- Z
mężczyzną. Z młodszym bratem.
- Dobrze.
Wybrnęłaś.
- Hura. –
mruknęła bez większych emocji.
Kankurou się
uśmiechnął, odbierając Tenten jako strasznie uroczą dziewczynę. Nachylił się do
niej, przymykając lekko oczy,. To było takie nagłe i szybkie, że kobieta nijak
nie zareagowała. Zlepiła z nim wargi w czułym pocałunku, ale nie trwał on
dłużej niż trzy sekundy, bowiem odsunęła twarz do tyłu.
- Co robisz?
- Całuję
cię. Coś nie tak?
- Chciałeś
gadać... - Powiedziała z zasady. Chciała być porządna, choć pocałunek jej się
podobał. Kankurou zaśmiał się szczerze i w jakiś taki sympatyczny sposób, po
czym posłusznie się oddalił o krok.
- W
porządku. Będziemy gadać.
- Z drugiej
strony... - wtrąciła się Tenten. - Nie jestem zbyt ciekawą osobą...
- Fajnie.
Lubię takie zwyczajne.
Mówiąc to
ujął dłoń kobiety i pogładził kciukiem. Spojrzenie jakim ją obdarzył sprawiło,
że w Tenten coś pękło. W jednej chwili rzuciła się w objęcia Kankurou i zaczęła
go całować, co było odwzajemnione. Zgiął kolana, by podnieść kobietę i usadzić
ją na szafce, w której trzymała buty. Nie przerywając pieszczot Kankurou zdjął
z siebie bluzę. Atmosfera bardzo szybko zrobiła się gorąca. Koszulę zdjął z
siebie w sekundę. Bardzo polubił jej dotyk, taki ostrożny i chętny. Po tej grze
wstępnej przenieśli się do sypialni…
Następnego
dnia rano mężczyzna wstał pierwszy i poszperał z głodu w lodówce. Nie umiał
jednak gotować, nawet jego własnoręcznie przyrządzone kanapki zostały okrutnie
wyśmiane przez starszą siostrę. Liczył, że znajdzie jakiś jogurt, ale nic z
tego. Wziął więc warzywo typu por i się nakarmił. Co do karmienia, w kuchni kot
też się zajadał, zerkając na Kankurou.
- Ty masz w
tej karmie chociaż mięso…
Gdy zjadł
wyszedł do przedpokoju i zebrał z podłogi bluzę, koszulkę Tenten i własną.
Wrócił do sypialni i zaczął wkładać skarpetki, spodnie już miał na sobie, ale
pasek był odpięty. Gdy się z nim mocował, słyszał wibracje, rozglądnął się,
odnajdując urządzenie na podłodze. Podniósł je i położył na półce.
- Tenten,
hej. - Zawołał Kankurou, szturchając dziewczynę w ramię. - Obudź się, słyszysz?
- Jeeezu...
- Stęknęła wciąż mając zamknięte oczy. - Odwal się.
- Telefon ci
dzwoni. Podpisany jako Neji.
Tenten
otworzyła oczy na dźwięk zlepku literek tego imienia. Niedaleko półki, na
której leżało urządzenie stał Kankurou. Miał na sobie jedynie spodnie, a widok
jego mięśni bynajmniej jej nie raził. Cieszyła się, że go widzi – miło jest
zobaczyć mężczyznę o poranku.
- Później
oddzwonię. - Mruknęła, podnosząc się do siadu. W tym też momencie dźwięk
ucichł. - Chcesz coś zjeść?
- Nie.
Pośpij sobie, dziś sobota.
- Spieszysz
się gdzieś? - Zapytała, gdy założył koszulkę.
- Za
dwadzieścia minut powinienem być w pracy. Ja dziś niestety pracuję.
- Nic nie
mówiłeś! Gdybym wiedziała to... Pewnie jesteś padnięty po tej nocy... - Kankurou
uśmiechnął się lekko i podrapał za uchem łaszącego się przy nim kota.
Zwierzakowi podobał się samczy zapach jakim mężczyzna emanował.
- Wierz mi,
nie miałbym nic przeciwko – powiedział, puszczając do niej oko. - Ale zasnęłaś
nim doszło co do czego.
- Zasnęłam...?
-Zapytała z niedowierzaniem. - O rany... Zasnęłam…
- Dobra,
zmywam się. - powiedział Kankurou patrząc na zegarek na ręce.
-
Oczywiście… - Burknęła Tenten. – Miłej pracy. – Dodała zjadliwie.
- Dzięki.
Chyba tą
całą zjadliwość w głosie słyszała tylko ona. Albo Kankurou jest zwyczajnie
cymbałem. I tak nim jest, wychodząc od tak z domu i to tylko dlatego, że się z
nim nie przespała. Po usłyszeniu, jak zatrzaskują się drzwi frontowe odczekała
chwilę i zawarczała z frustracji. Nawet, gdyby to miała być jednonocna
przygoda, to jedyne czego by żałowała to zaśnięcia w takim momencie. Komu się
to zdarza…? Nikomu, tylko Tenten. Po chwili znowu zadzwonił telefon. Sakura. Z
braku laku odebrała
- Cześć
Saci…
- Tenten!
Kochanie! Szykuj się, załatwiłam nam podwójną randkę! – Zawołała w pełni
emocjonalnie. Tenten drgnęła żyłka na skroni. Starała się powstrzymać, jednak
nie dała rady i odpowiedziała. Może ciut za głośno.
- Daj ty mi
już spokój z facetami!
Na wykładach
profesora Akasuny, Naruto wgapiał się w brudne framugi okien nawet nie starając
się udawać, że słucha. Tego dnia w ogóle nie miał zapału do nauki. Prawie nigdy
go nie ma, ale dzisiaj wyjątkowo się zjawił. Spojrzał na swój zeszyt, w którym
tworzył rozmaite fonty z własnym imieniem lub nazwiskiem. Zrobiłby z tego
graffiti na ścianie, ale nie ma własnej ściany. Gaara, który siedział obok
pisał notatki, jak zawsze pilnie. Jednak im bliżej było końca nauki, tym
bardziej przestawało mu się chcieć. W dodatku jego magisterka to porażka, a
promotorka zbytnio mu nie pomagała.
- Jesteś
zbyt głupi, by sobie poradzić.
- Przymknij
się. – Bąknął cicho Gaara, zwracając na siebie uwagę przyjaciela.
- Co?
-
Powiedziałem byś się przymknął.
- Ziomek, ja
nic nie mówię. – Naburmuszył się Naruto. Gaara spojrzał na niego, nie do końca
mu wierząc. – O! – zawołał Naruto, a cała grupa wraz z wykładowcą na niego
spojrzała.
- Coś nie
tak, panie Uzumaki? – Zapytał profesor.
- Nie, nie…
Zaskoczyła mnie zajebistość zajęć…
- Po
czterech godzinach?
- Mam
spóźniony zapłon profesorze. – mruknął Naruto, na co Akasuna tylko wzniósł oczy
do góry i kontynuował. – Gaara miałem ci przekazać, że siostra profesora za
tobą płaczę i on chcę byś z nią pogadał.
- E?
- Siostra
Akasuny to ta lafirynda. Idźmy do niej. Skrzywdźmy ją bardziej. - Odezwał się głos w głowie
Gaary. Mężczyzna odrzucił z ręki długopis, by przycisnąć sobie dłonie do
bolejącej głowy.
- Ej, stary,
co jest?
- Nic… W
porządku…
- Na pewno?
– Dopytał Naruto.
- Taa. Odwal
się. – Odburknął.
- Jak
chcesz… Jutro w południe i tak wyjeżdżam…
- Gdzie? –
Zainteresował się Gaara.
- Do
rodziców. Przejebałem sobie u ojca i powinienem go przeprosić. – jęknął,
czekając na zainteresowanie. – Nie zapytasz co zrobiłem?
- Moje
relacje ze starym są gorsze, a właściwie to wręcz ich nie ma. Nic co zrobiłeś
mnie nie przebije.
- To nie
zawody… Ostatnio odwiedził Temari… o dziewiątej rano. – Naruto popukał się
wymownie w czoło.
- Zawsze był
niczym hiszpańska inkwizycja. – Gaara przewrócił oczami. – A siorka mu usługuje
jak niewolnica, bo pragnie pochwały. Chwilami jest taka żałosna. – wycedził
przez zęby.
- Mimo
wszystko, zazdrościsz jej. – Zauważył rozmówca, a brak odpowiedzi to
potwierdzał. – Jak zobaczę Sam, to ją od ciebie pozdrowię. – Gaara wzruszył
ramionami.
-
Zerwaliśmy. I lepiej nie mów do niej Sam…
Naruto
uniósł do góry brew w zdziwieniu, jednak na wyjaśnienia najwyraźniej nie
zasłużył. Gaara od razu po skończonych zajęciach pogadał z profesorem. Ten
zaproponował mu podwózkę, ponieważ na dziś już skończył pracę, a jeśli Gaara
szybciej załatwi sprawę z Matsuri tym lepiej będzie dla jego samego. Naruto
musiał, więc wrócić do domu w samotności. Akasuna kierując się ze słuchaczem do
samochodu rozmawiał z nim o siostrze.
- Nie chodzi
mi o to byś do niej wrócił, jak nie chcesz. – Sasori wzruszył ramionami – Po
prostu się z nią spotkaj i powiedz co ci w niej nie pasowało.
- Nie o to
chodzi. Matsuri była w porządku, po prostu… - Zaczął Gaara. - Zasługuje na
lepszego.
- To nie
przejdzie. Powiedz jej, że jest zbyt niedojrzała i kiepska z geografii.
- Nawet nie
wiem, czy faktycznie jest z niej do kitu.
- Jest.
- Panie
Akasuna! – Zawołała jakaś dziewczyna. Gaara ją znał, bo kto nie znał, zadawała
się z profesorem. – Mógłby mi pan wyjaśnić jedną rzecz? – Zaczęła przewracać
strony w notatniku.
- Na dzisiaj
skończyłem pracę. – stwierdził, wyjmując z kieszeni kluczyki samochodowe.
Hotaru jednak złapała go za nadgarstek, uniemożliwiając wszystko inne.
- Błagam, to
ważne! – powiedziała piskliwie. Sasori westchnął ciężko.
- Zgoda.
- Jaka zgoda, misiu? - Zawołał mężczyzna za
nim, bardzo gejowskim tonem. Wyrwał rękę Saso z jej uścisku. – On jest mój,
kumasz czaczę?! – kontynuował nie szczędząc nawet ruchów. Sasori złapał się
gniewnie za zatoki. – Dlatego wywalaj szmato. Yhyy.
Hotaru istotnie przestraszyła się dużego,
barczystego faceta z wyżelowanymi włosami. Zapominając o całej sprawie zaczęła
się w pośpiechu oddalać. Gaara odprowadził ją wzrokiem, a potem przeniósł wzrok
na Sasoriego, zastanawiając się czy jest homo. Profesor zrobił krok dalej.
- Zaczekaj…! – następnie odepchnął od siebie
Hidana. – To była moja uczennica, imbecylu!
- Nie musiała cię dotykać. –wzruszył
ramionami.
- No nie, ja mam dość. – Warknął do siebie
wyciągając z kieszeni telefon i natychmiast wykonując połączenie. – Hej,
Pakura. Słuchaj, wiem, że zjebałem, rozumiem, że jesteś zła. ale nie wytrzymam
przy tym debilu. Odwołaj go albo ze sobą zerwijmy, bo ja tego, kurwa nie
zniosę. – Warknął do telefonu.
- Kumpelka prosiła bym jej faceta pilnował, bo
ją po pijaku zdradził. – Wyjaśnił Hidan Gaarze, korzystając z chwili czasu.
- Acha.
- Tak. Chcę tego, skoro to oznacza, że
przestałaś mi całkiem ufać. Taki związek nie ma sensu. Bywaj! – Warknął,
kolejny raz i zwrócił się do Gaary. – Wsiadaj. Jedziemy.
- Ej. Podwieziecie mnie?
- Wypierdalaj, pajacu.
Po ostatecznym na te chwilę warknięciu, wsiadł
do swojego samochodu. Gaara wszedł po stronie pasażera i ruszyli, w napiętej,
milczącej atmosferze, której Gaara nie odważył się przerwać.
Naruto już o dwudziestej pierwszej udało się
przybyć do swojego rodzinnego domu. Niemniej kilka rzeczy go zaskoczyło. Na
przykład to, że rodziców nie było w domu, a samochód stał w garażu. Na
szczęście wiedział, gdzie zawsze jest schowany zapasowy klucz. Tym sposobem
wszedł do domu, a słyszał jedynie… nie no, nic nie słyszał. Ściągnął buty,
plecak i kurtkę, którą powiesił na wieszaku, wziął z powrotem plecak i ruszył
na górę do pokoju rodziców. Zapukawszy uprzednio, otworzył drzwi, ale nikogo
tam nie było. Dziwne, może gdzieś wyszli? – z tym pytaniem w głowie, udał się
beztrosko do swojego pokoju, gdzie w chwili, gdy przeszedł przez próg, zaczął
go obszczekiwać pies.
- Rany boskie! Nie strasz mnie, ty bestio! –
Bąknął Naruto, siadając na łóżku obok zwierzaka. – Co jest, Kurama? Nie
poznałeś mnie? – Zaśmiał się, czochrając mu sierść. – Starzejesz się.
Kurama w odpowiedzi prychnął i ułożył swój
pysk na kolanach Naruto. Blondyn z zadowoleniem zaczął gładzić tego
pieszczocha. Przybliżył do siebie torbę, z której wyjął słuchawki. Podłączył je
do swojego telefonu i odpalił na nich jakąś swoją playlistę, ale wyciszył
głośność tak, że kiedy rodzice wrócą to i tak ich powinien usłyszeć.
Po dwóch godzinach, gdy na dole drzwi zostały
otworzone, a Kurama poderwał się lekko w górę, to Naruto spał w najlepsze w
niezbyt normalnej pozycji. Kurama zszedł z łóżka, ale nie po toby przywitać się
z gośćmi głosy i zapachy się zgadzały, więc to żaden wróg. Używając swojego
łebka po prostu zamknął drzwi, by głosy z dołu ucichły, następnie z powrotem
ułożył się przy swoim ulubionym właścicielu.
Na dole, kiedy Minato otwierał drzwi trochę
się zaniepokoił, że były one otwarte. Niemniej na pierwszy rzut oka wszystko
wydawało się być normalne. Nie chciał niepokoić Kushiny, a tym samym ich gości.
Rozbierali się z butów i kurtek po wieczornym wspólnym wyjściu na kolację.
Nawaki spał w objęciach Dana, a Tsunade na nich spojrzała ciepło.
- Trzeba go położyć do łóżka.
- A może połóżcie go do łóżka Naruto? My
jeszcze możemy posiedzieć.
- Jeśli wygonicie stamtąd to psisko. – Bąknęła
Tsunade. – Wiecie, że Nawaki się go boi.
- Tsunade, nie przesadzaj. Wiesz, że strach
naszego syna jest trochę irracjonalny. – mruknął Dan z uśmiechem.
- Kushina. – zawołał żonę Minato i pociągnął
ją kilka kroków. – Zamykałaś za sobą drzwi? – kobieta zmrużyła na niego oczy.
- Znowu się czepiasz? – Burknęła. – Tak,
zamknęłam je na sto dwa procent.
- Wybacz, skarbie, ale kiedy otwierałem drzwi
były one otwarte… - powiedział, wieszając kurtkę na wieszaku. Wtedy dostrzegł
ubranie, którego wcześniej nie było, ale należało do… zauważył też nowe buty
- To niemożliwe. Na pewno je zamykałam… Aleś
mnie teraz zdenerwował.
- Spokojnie, chyba już znam odpowiedź.
Uśmiechnął się Minato, a ona spojrzała na niego ciekawa wyjaśnień. Zdjął z
wieszaka kurtkę syna. – Wcześniej tu tego nie było, wiesz do kogo należy?
- Do Naruto… O mój Boże! – Zawołała z coraz
szerszym uśmiechem. – On tu jest?
- Tak sądzę. Pójdź zobacz w jego pokoju, a ja
się zajmę szwagierką. – mruknął odwieszając z powrotem kurtkę. Kushina
pocałowała męża w usta i pobiegła na górę.
- Gdzie ona znowu poszła? – zapytała Tsunade,
gdy Minato pojawił się w salonie.
- Cóż, wydaje nam się, że Kurama ma gościa.
Kushina otworzyła drzwi pokoju Naruto i tak,
zobaczyła w nim syna. Kurama obudził się na jej wejście i z jej właśnie widoku
nie był zadowolony. W momencie gdy się zbliżała wolał unieść pysk z brzucha
Naruto i oddalić się do tyłu. Nie dostrzegł jednak odległości i z piskiem
wypadł poza łóżko. Kushina nie przejęła się nim i usiadła na łóżku. Wyjęła mu z
uszu słuchawki i zaczęła potrząsać.
- Naruto, żabciu, obudź się, kochanie.
- Spierdalaj… - Bąknął przez sen.
- ŻE CO?!! JAK TY SIĘ DO MATKI ZWRACASZ,
GÓWNIARZU?!!
- Co? Co jest? – obudził się, wyrwany z objęć
morfeusza. – Mamo…? – przestraszył się na widok jej spojrzenia. Kobieta uśmiechnęła
się diabolicznie.
- Teraz mamo, co? Nie ważne ile masz lat,
smarkaczu… - Kobieta strzeliła kośćmi w zaciśniętych pięściach. - ZARAZ CI
URZĄDZĘ KRÓLEWSKIE LANIE!!
- No co ty, mamo…! AŁAA! MAMO! MAMO, DAJ
SPOKÓJ, PRZEPRASZAM!! AŁAA!
Minato, jak i wszyscy na dole, z wyjątkiem
śpiącego Nawakiego, słyszeli każdy wrzask dochodzący z góry. Gospodarz zakrył
oczy będąc zawstydzony sytuacją. Sam wolał się nie wtrącać, bo jeszcze jemu by
się oberwało. Słownie lub fizycznie. Kilka sekund później z góry zszedł Kurama
i usiadł obok stojącego mężczyzny. Kushina nawet w takim dużym psie, jak
Kurama, wzbudza przerażenie. Co za kobieta.
- Hm? Czy ja słyszę Naruto? – Zapytał
rozbawiony Dan, chcąc rozluźnić atmosferę.
- W istocie. – Przytaknął Minato.
- Kushina zawsze jest taka nerwowa? – Zapytała
Tsunade, wywołując w szwagrze jedynie nerwowy uśmiech i zakłopotane drapanie
się w tył głowy. – Może powinnam przepisać jej tabletki na uspokojenie?
- Nie sądzę by to było konieczne… Idą. –
Zakomunikował, widząc swoją wesołą żonę i idącego za nią ze spuszczoną głową
poobijanego syna. Minato westchnął na jego widok.
- Patrzcie, kto przyjechał z wizytą? –
mruknęła Kushina ściskając ramię męża. – Przywitaj się z ciocią i wujkiem!
- Cześć. – Bąknął Naruto. Nie spodziewał się
tak brutalnego powitania. W dodatku gości, chociaż, gdyby nie oni mogło się
skończyć gorzej.
- Witaj Naruto. – Przywitał się Dan. – Hm, co
ci się stało? – Zapytał rozbawiony. Naruto spojrzał krzywo na mamę, która się
do niego uśmiechnęła. Zerknął też na jej dłoń ściśniętą w pięść tak mocno, że
aż drżała. Przełknął ślinę.
- Jestem po prostu niedobrym synem i sobie
zasłużyłem. Mam nadzieję, że to mnie czegoś nauczy. – Powiedział formułkę z
głowy. Dan zachichotał cicho.
- Macie teraz wolne? – Zapytała Tsunade.
- Tak, ciociu. Mamy wolne weekendy. –
odpowiedział sarkastycznie. - Jutro po południu już wracam.
- Tak szybko? – Zapytała Kushina. – Zostań do
niedzieli chociaż.
- Chciałem, mamuś, ale nie było już biletów.
- Tata cię odwiezie. – Zadecydowała za męża.
Minato trochę się zdziwił, ale skinął głową. Dla Naruto taki mózg jak tata, był
nierozwiązalną zagadką.
- Nie chce wam przeszkadzać.
- Po co przyjechałeś, skoro nie chcesz
siedzieć z rodzicami? – Zapytała Tsunade. Naruto zerknął skrępowany na ojca i
odpowiedział.
- Muszę pogadać z tatą,,,
- Co? A o czym? I czemu nie ze mną? – Burknęła
Kushina.
- Kushina. – Upomniał Minato. – Nie naciskaj
go.
- No dobrze. - Bąknęła Kushina. - Naruto, weź
Nawakiego do swojego pokoju. Zamknij drzwi, żeby Kurama tam nie wszedł i zejdź
do nas.
- Czemu mam zamykać drzwi przed Kuramą?
- Nawaki się
go trochę boi. - Wytłumaczył Dan, na co Naruto parsknął śmiechem.
- Serio?
Kuramy? O rany.
- Ty za
malucha bałeś się żab. - Bąknęła Tsunade, wybraniając syna przed dalszym
kpieniem.
- Przez
twojego byłego faceta, ciociu, pokochałem te zwierzątka tak mocno, że noszę na
sobie majtki z ich wzorkami.
- Poważnie?
- Zaśmiał się Dan. – Jiraiya chyba przesadził, wszczepiając w tobie miłość do
tych stworzonek.
- Jiraiya
zawsze miał obsesje na punkcie żab czy ropuch. – Tsunade przewróciła oczami.
- Często to
powtarza na wykładach, i że związał się ze swoją eks poprzez podobieństwo. –
powiedział szczerząc się wesoło. Tsunade drgnęła żyłka na skroni i w momencie
przywaliła siostrzeńcowi w głowę. – Ała… Ja tylko powtarzam, co usłyszałem.
- Lepiej
naucz się milczeć…
- Szkoda, że
ze…
- Naruto. –
Upomniał go Minato, domyślając się co chciał powiedzieć. W obecności Dana
byłoby to bardzo nietaktowne. – Miałeś zabrać Nawakiego do swojego pokoju.
- Już, już.
– Rozmasował sobie głowę i podszedł do swojego młodszego, śpiącego, kuzyna. –
Chodź tu pierdoło. – Chłopak miał osiem lat i podniesienie go nie było
problemem. – Tato, czy…?
- Możemy
porozmawiać przecież w samochodzie, jak cię będę odwoził. Pasuje?
Naruto
skinął lekko głową, właściwie to ciężko mu było patrzeć na rodzica, będąc tak
zawstydzonym. Ruszył więc na górę z Nawakim na rękach, a Kurama zaczął człapać
za nimi. Kushina razem z Minato usiedli na rogówce, zaczynając zajmować się
gośćmi. Minato przynajmniej miał taki zamiar, jego żona zastanawiała się nad
czymś innym.
- Ciekawe o
czym Naruto chce z tobą rozmawiać? –Przerwała Kushina mężowi w połowie zdania
dotyczącego dyskusji z Danem na tematy polityczne kraju. Minato spojrzał na nią
dziwnie.
- Kochanie,
rozmawiamy…
- Skręca
mnie z ciekawości. – stwierdziła naburmuszona, a jej mąż westchnął ciężko
łapiąc się za zatoki. Dan się zaśmiał z niego. – No dobra… Też mi trochę
szkoda, że wam nie wyszło z Jiraiyą. – Zwróciła się do siostry.
- Kushina! –
Zawołał rozzłoszczony Minato. – To było nie na miejscu!
- E tam, nie
przejmuj się Minato. – uśmiechnął się Dan. – Nasz teść co spotkanie mówi to
Tsunade. Przywykłem. Z legendarnym Jiraiyą nie wygram.
- Nawet po prawie trzydziestu latach od
zerwania, wszyscy go żałują… - Burknęła małżonka.
- Nie przejmuj się, wujku. – Naruto trzymał
tym razem na rękach Kuramę, to psisko było strasznie ciężkie. – Jiraiya jest
super, ale bardziej lubię Nawakiego.... I Nagato.
- Co prawda, to prawda. – mruknęła Kushina.
–Przy Jiraiyi bym się nie doczekała siostrzeńców.
Minato uśmiechnął się lekko do żony. Cieszył
się, że oboje z Naruto się jakoś zrehabilitowali. Sam bardziej lubił Jiraiyę,
mimo wszystko, a dlatego, że umiał trzymać język za zębami, to teraz nie musiał
wymyślać Danowi, pocieszających komplementów. Zresztą sam nigdy nie zdobył
poważania u Tobiramy i jakoś z tym żył.
Kolejnego dnia każdy z domowników, pogrywał
ping-ponga którego wcześniej Naruto wyciągnął z Nawakim z piwnicy. Chłopiec
lubił spędzać czas z kuzynem, dlatego cieszył się na jego przyjazd. Nie
wiedział jak starszy kuzyn to robi, że przyciąga do zabawy nawet dorosłych – on
zawsze bawi się sam. Może to też wina stosunku rodziców? Dan i Tsunade bardzo
kochają Nawakiego, ale to pracoholicy, natomiast Minato i Kushina… Nawaki
spojrzał na Naruto i szturchnął go w ramię, by ten się nachylił i szepnął mu do
ucha.
- Twoi rodzice są fajni. – Mężczyzna spojrzał
na kuzyna zdziwiony tym nagłym wyznaniem, ale się koniec końców wyszczerzył.
Poczochrał mu włosy.
- Beze mnie by tacy nie byli.
Po chwili zabawa została przerwana. Trzeba
było coś zjeść, a nawet nie zrobili zakupów. Tsunade postanowiła pojechać z
siostrą, a Naruto również się zgłosił, by móc podwieźć kobiety samochodem taty.
Skoro Naruto jechał to Nawaki też – tak brzmiał argument chłopca. Tak więc
mężczyźni – Minato i Dan – mieli za zadanie pilnować domu pod nieobecność
swoich pań.
Kurama za to pilnował podwórka - kiedy Nawaki
się zjawia, psa wyganiają na dwór. Głupie, bo nic mu nie robił, tylko warczał,
bo go ten maminsynek denerwował swoim jestestwem. Po jakichś dwudziestu
minutach od wyjazdu na zakupy domowników, przed dom nadjechał samochód.
Wysiadła z niego dziewczyna o czarnych włosach i przyjaznej aurze. Kuramie
zapach wydawał się znajomy, ale nos wcale nie ufał instynktowi.
- Przyjadę po ciebie wieczorem. Zadzwonię.
- Jasne, wielkie dzięki, ciociu. Pozdrów
Pakurę. – mruknęła Hinata, zamykając za sobą drzwi.
Pomachała kobiecie, odprowadzając wzrokiem
samochód. Poprawiła swoją torbę i bluzkę i odwróciła się w stronę domu. Od razu
zauważyła zwierzaka i wchodząc przez ogrodzenie pozwoliła mu się obwąchać.
Kurama zaakceptował gościa i podprowadził go do drzwi, zaczynając na nie
ujadać. Hinata uśmiechnęła się lekko i wcisnęła dzwonek.
- Otworzysz? – Zapytał Minato Dana, który
siedział bliżej. Uśmiechnął się do niego cwanie z tego powodu.
- To twój dom. – Oddał mu uśmiech. Mężczyzna
parsknął i wstał z kanapy.
- Zapamiętam to sobie. – Bąknął z uśmiechem.
Po kilku krokach był już przy drzwiach i je otworzył, a przez nie gwałtownie i
czym prędzej wbiegł pies, podcinając nogi swojego pana. – Kurama! Do cholery! –
Syknął siedząc na podłodze.
- Pomogę panu. – powiedziała Hinata,
wyciągając do mężczyzny rękę. Uśmiechnął się na jej widok i oczywiście
skorzystał z pomocy.
- Dziękuję. Naruto nie wspominał o tym, że
przyjedziesz.
- Tak, wiem. W planach było tylko, by z panem
porozmawiał. Ja byłam u cioci, której coś wyskoczyło… Stęskniłam się za nim i
pomyślałam, by go odwiedzić. Mam nadzieję, że to nie było z mojej strony głupie
i nie przeszkadzam.
- Skądże. Wejdź. – odrzekł, zamykając za nią
drzwi mieszkania. – Naruto pojechał na zakupy, niedługo powinni wszyscy wrócić.
– Dodał, pomagając jej zdjąć płaszcz. Hinata skinęła głową i zdjęła sobie rękawiczki,
buty i szalik.
- Panie Minato, mogłabym z panem porozmawiać?
Zapytała, a jej poważny wzrok, kazał się
mężczyźnie domyśleć na jaki temat będzie ta rozmowa. Zgodził się skinieniem
głowy i zaprowadził do jadalni, gdzie mogli pomówić w cztery oczy. Minato także
zasunął drzwi, by nie zostali usłyszani. Po chwili Hinata wyjaśniła
zaznajomienie się z ostatnim incydentem Naruto.
- Chciałam pana bardzo za niego przeprosić i
prosić, by nie był pan na niego zły. Przysięgam, że żałuje.
- Po jego postawie się tego domyślam, Hinato.
Jednak, to nie ty powinnaś przepraszać za mojego syna.
- Czuje się za to trochę odpowiedzialna. Tego
dnia się trochę pokłóciliśmy i to przeze mnie wypił za dużo. – Zaczerwieniła
się. – Jestem pewna, że w innym razie by tego nie powiedział.
- Wiem o tym. – Powiedział Minato. – To dobry
chłopak. W końcu mój syn. – Wyszczerzył się. Hinata się do niego uśmiechnęła.
- Podobny.
- W każdym razie nie gniewam się na niego.
Ochłonąłem. Ale korona mu z głowy nie spadnie, jeśli przeprosi. I nie czuj się
winna, bo nie tak mężczyzna ma załatwiać swoje problemy sercowe. Zrozumiano?
Hinata skinęła głową i pozwoliła sobie objąć
swojego przyszłego teścia. Trochę go to zaskoczyło, ale pogłaskał ją czule po
plecach. Po chwili usłyszeli głosy sprzed wejścia. Minato spojrzał zachęcająco
na dziewczynę, a następnie przeszli na korytarz.
- Zakupy udane? – Zapytał Minato, chwilę się
rozglądając. – Gdzie Naruto?
- Rozmawia z Samui na dworze. – odpowiedziała
Kushina, racząc go w końcu wzrokiem.
Kiedy zobaczyła Hinatę, to aż zapiszczała z
uśmiechem i wyściskała dziewczynę. Zadała jej setki pytań, na które nawet nie
dała jej odpowiedzieć, bowiem przedstawiła ją siostrze, szwagrowi i Nawakiemu.
Lubiła słuchać komplementów na temat swojej przyszłej synowej, czuła się na
swój sposób powiązana do roli matki, lecz w przypadku Izumi zawsze był dystans,
ponieważ miała dziecko i byłego męża. Hinata, to dziewczyna z czystym kontem.
Uratowana przez Minato ubrała się szybko i wyszła na dwór do ukochanego, który
wraz z Samui opierał się o ogrodzenie i z nią konwersował. Hinata przyłożyła mu
ręce do oczu, zasłaniając je.
- Eee…
- Zgadnij, kto cię kocha najbardziej na
świecie? – Na dźwięk tego najbardziej pożądanego na świecie głosu Naruto nawet
nie odpowiedział. Wyrwał się z dotyku, aby natychmiast odwrócić, a gdy zobaczył
Hinatę prędko przeskoczył przez płot i ją objął.
- Moje kochanie! Ty tutaj? Ale jak? Nieważne,
nie odpowiadaj. Cudownie cię widzieć.
- I vice versa. – mruknęła dając mu buziaka w
usta.
- Mmm. Jeszcze. – Poprosił, a ona z uśmiechem
spełniła prośbę. – Jeszcze… Jeszcze… Jeszcze raz… Ostatni…! Nie no, chcę
jeszcze!
- Ja spadam, Naruto. – Pożegnała się z
uśmiechem Samui, zostawiając ich samych.
- Taa. Okej, Hinata ten będzie ostatni,
naprawdę!
- A co? Spieszy ci się? – Zaśmiała się i dała
mu kolejnego buziaka, ale nie pozwolił jej go tak szybko przerwać. Jednocześnie
całując, objął ją w pasie i okręcił wokół własnej osi.
- Trochę piździ, nie? Wejdźmy do domu. –
Zaproponował Naruto. – Przedstawię cię ciotce.
- Już mnie twoja mama przedstawiła.
Naruto się naburmuszył, to było jak na nią
typowe, ale sam chciał się chwalić Hinatą. Weszli do domu, gdzie w salonie
zaczęło się robić głośno i podejrzanie. Naruto wszedł do salonu, trzymając za
rękę swoją ukochaną i zauważył, jak jego ojciec usilnie trzyma się za twarz,
czoło, oko – ciężko było sprecyzować.
- Przepraszam, skarbie, to nie było celowe. –
powiedziała przejętym głosem Kushina.
- Co się stało?
- Twoja matka nie zna słowa umiar. – Wzruszyła
ramionami Tsunade.
- Co? Umiar? Nie rozumiem…
- Jaka matka taki syn…
- Ciocia grała z wujkiem w ping ponga. –
Zaczął wyjaśniać Nawaki. – W końcu ciocia tak mocno uderzyła piłeczkę, że
trafiła w oko wujka. – chłopiec pokazał w ręku pękniętą piłeczkę. – Zepsuli.
- Kochanie, w porządku? – Dopytała Kushina. –
To była tylko piłeczka…
- Chyba mam wybite oko. Muszę pojechać na
pogotowie...
Naruto natychmiast zgłosił się do pomocy, ale
to Kushina postanowiła się zająć mężem. Choć i tak narodził się problem, bo
Kushina prowadziła tak, że Minato wolał nie ryzykować życia. Dlatego Dan miał z
nimi jechać, a pozostali mieli przypilnować by w domu było w porządku. Naruto
spojrzał na ciotkę jej słodki uśmiech i diabliki w oczach.
Doczekałem się. Te 10 dni dłużyło mi się niemiłosiernie. Fajny rozdział aczkolwiek jest kilka literówek. Nie podoba mi się stan Gaary. I mam jedno pytanie, które mnie nurci od początku. Czy tutaj będzie SasuSaku czy Sasuke będzie z Tayuą? Nwm jak to napisać. Bo z jednej strony na początku rozdziałów była taki fragment, w którym Sasuke mówi swojej mamie, ze to dla niej sie wyprowadził. Albo ja cos źle zrozumiałem. No nic czekam na następną notkę.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia i weny życzę
Taa, bo się pomyliła ma korektorka i wysłała niepoprawiony rozdział. Dostanie za to, luz.
UsuńTak, powiedział, ale miał na myśli Tay,a Mikoto źle zrozumiała ;) SasuSaku nie będzie, nie lubię tego paringu. Ale będą mieli wspolny wątek, niedługo, ostatni.
Dzięki piękne za komentarz ;*
Chciałam powiedzieć radośnie "Pierwsza!", ale nie ma tak dobrze... Cóż, albo treściwy komentarz, albo prędkość xD A jak wchodziłam w bloga, to było może z minutę - dwie po dodaniu rozdziału :/ Tak, odświeżałam stronę co minutę. Dosłownie. Tak, jestem nienormalna.
OdpowiedzUsuńNo, ale nareszcie się doczekałam... Nawet nie wiesz jak długie były te dni oczekiwania... Aż 10, porażka jakaś :/
Co do rozdziału, ubawiłam się jak nie wiem :D Znaczy, wiem jak. Jak zawsze. Ale może do rzeczy (tak, znowu polecę serduszkami)
♥ jeszcze raz dzięki za reklamę - #działa
♥ "- Może. - odparł" - Co tu znowu robi ta kropka? I nie tylko tu? Podobno sprawdzone. No szok i niedowierzanie :O
♥ W ogóle... Sasuke i Tayuya... Do Deidary się przyzwyczaiłam, ale to, no weź xDDD To już nawet nie chodzi o to, że złe, czy coś. To jest ŚMIESZNE.
♥ "Musi być naprawdę super laską, skoro, aż tak jej nie zależy na takim przystojniaku." - przecinek przed "aż" też zbędny ;) Może kiedyś Cię wyedukuję xDDDD
♥ Akcja z mężem Kin jest boska. Już Ci to mówiłam, ale dalej z niej leję xDDD Tylko, hej, dlaczego to musiał być Dei? Nie powiedziałaś mi nic >.> No cóż, ale wybaczam (nawet zrobienie z Kin faceta!), bo dał mu w pysk xDDD
♥ "- Się nie da.
- To się niech uda."
.....................................
♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥
No.
♥ Ciapek? Łaj?
♥ W ogóle, Tem ♥ ♥ ♥ Jak ja ją uwielbiam xDDDDDDD
♥ "Naruto przystanął na moment w miejscu i powiedział na głos to, co w niej teraz było." - eeeeeeeeeeee? Czy tylko ja tu czegoś nie rozumiem? o.O Mogę się domyślać, ale to nie gimbazjum, żeby zgadywać co autor miał na myśli!
♥ "Jebać, pójdę w krzaki." - Okej, tym razem DOBRZE, że dałaś przecinek. xDDDDDDDDDDD
♥ W ogóle czego się chłopaka czepiasz? Sama sypiesz "xD" na lewo i prawo... Przez Ciebie nawet ja zaczęłam :O
♥ " - A gdzie mój tajemniczy, nieokrzesany mężczyzna? " - tu by mi się przydał ten czarno-biały gif z rozchichotaną dziewczynką i napisem "LOL" :D Powiem Ci, że w życiu nie byłam tak zainteresowana wątkami dotyczącymi Tenten i tego tam, jak tutaj. Seeeeerio.
♥ Dobrze, że Naruto nie całuje się z ziomkami. Mój mózg kojarzy to słowo tylko z dwiema osobami xD
♥ Zakapturzony Kankuro wylegujący się na publicznej ławce... Zaleciało menelstwem xD Aczkolwiek to "mała" to do niego jakoś tak pasuje :D Generalnie ciekawa opcja - ta z wpraszaniem i takim bezceremonialnym gadaniem o zazdrości, no i całokształt. Oryginalnie :D
♥ Tenten zasnęła? Lol, jebnęłam przy tym xDDDDD
♥ "- Coś nie tak, panie Uzumaki? – Zapytał profesor.
- Nie, nie… Zaskoczyła mnie zajebistość zajęć…
- Po czterech godzinach?
- Mam spóźniony zapłon profesorze." - jebnęłam razy 2 xDDDDDDDDDD Właściwie trochę jak ja, chociaż ja się orientuję maksymalnie po godzinie, że zajęcia jednak są spoko :D
♥ Powiesz dlaczego ona nie lubi jak się mówi do niej "Sam"? Czy to taki wybryk, za którym nic nie stoi? Bo mój mózg zaczyna już snuć dziwne teorie...
♥ "- Spieszy ci się?
[...]
- Trochę piździ, nie?" - romantyk, kurde xD
Dobra, dobrnęłam do końca :D To nie tak, że mi się spieszyło, ale no. Stało się xDDD Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału :D I wprowadzenia pewnej "starej" bohaterki :3 Normalnie jaram się jak nie wiem xD NaruHina to podstawa w Twoim opowiadaniu i meeeega mi się podoba jak opisujesz ich relacje oraz cały ten związek na odległość, ale jak się pojawiają niektóre wątki poboczne (tsa, większość xD), to się jaram jak pochodnia normalnie ♥ ♥ ♥
Weny, weny, weny i jak zwykle WENY :*
wiem, że późno komentuje, ale wybacz xD czasem mi się bardzo nie chce, ale ci wszystko pięknie wypisuje na messengerze jak umieram ze śmiechu
OdpowiedzUsuń,,wziął więc warzywo typu por i się nakarmił" zabiło mnie to, ale to już w sumie wiesz
tak w sumie to wiesz wszystko co sądzę na temat tego rozdziału XD
rozdział jak zwykle był super, a ta końcówka z Naruhina, boże, kocham, więcej, daj mi więcej q.q
//lecę czytać kolejny rozdział
Na ta chwilę dotarłam tutaj 😊 ostatnie rozdziały zostawię sobie na jutro i strzele odpowiedni komentarz, po całości.
OdpowiedzUsuńPowiem tylko że zmartwila mnie twoja odpowiedź na czyjś komentarz 😕 jak to nie będzie SasuSaku? Ja też nie przepadam za tym paringiem, ale myślałam że tutaj bedzie. Początki mieli fajne i serio wydawało mi się że coś się szykuje 😯
Do jutra, do napisania porządnego komentarza,
N
Wow, czytasz niczym burza - szybko :O
UsuńNo przepraszam :( SasuSaku nie będzie, ale oni będą z kimś innym i mam nadzieje ci te relacje przedstawić tak, aby ci to zrekompensować ;)
Matko jedyna, co to za średniowieczne metody wychowania? I Kushina powinna się ogarnąć, wysyłanie rodziny do szpitala nie jest dobre. Eh, ale panowie zaszaleli, raczej powinni stronić od alkoholu.
OdpowiedzUsuń