Ariana | Blogger | X X

8 cze 2013

#7. Ferie.

            Tegoż samego czasu, w bogato wyglądającym domu odbywał się seans filmów sci-fiction, para oglądała ze skupieniem do ostatniej minuty. Kiedy włączyły się napisy końcowe, oboje rozciągnęli swoje zastate mięśnie ciała, Po czym spojrzeli na siebie z uczuciem, starali się utrzymać spojrzenie jak najdłużej, ale różowo włosa pierwsza wybuchnęła śmiechem i odwróciła spojrzenie Chłopak przetarł rękawem policzek.
- Oplułaś mnie – oznajmił z udawanym wyrzutem, Sasuke.. – Będzie kara.
- Nie, nawet o tym… Sasuke, ahahaha, prze-przestań, haha – zaczął  łaskotać dziewczynę, aż ta wstała z kanapy odsuwając się od niego, Patrzył na nią z triumfem.
- No, skoro tam jesteś to włącz następny film – Sakura wytrzeszczyła oczy, od początku miał taki zamiar?
- To było chamskie, wiesz? - uświadomiła go nie szczerze, ten tylko pokazał jej język – Dzieciak z ciebie, za dużo czasu spędzasz z Naruto.
            Uśmiechnął się lekko i pogadali na temat kolejnego filmu, wszystkie miały ciekawe opisy, więc trudno się było zdecydować. Zresztą mieli odmienne gusta, więc by się nie kłócić z zielonooką jej pozostawiał ostateczny wybór. Podszedł do niej i zaczął oglądać pudełka, dla odczuwalnego żartu wybierał te z ładnymi aktorkami, Sakura trzepnęła go w głowę stanowczo odrzucając te filmy. Brunet zaczął się z nią  siłować przez jeden film, że przygwoździł ją do ziemi sięgając po pudełko, wtem weszła Kana, żona Itachiego.
            Właściwie pobrali się ze względu na ciąże dziewczyny, nie znali się, to miała być jednorazowa przygoda. Trzy miesiące później wpadł do mieszkania jej ojciec z strzelbą w ręku… straszny człowiek. Nakazał im się pobrać, by było zapewnione dbanie o dziecko, tak też państwo Uchiha przystali na ten warunek. Ojciec kazał Itachiemu wziąć odpowiedzialność za swoje czyny, tak też wzięli szybki skromny ślub. Po jakimś czasie zaczęli żywić do siebie głębsze uczucia. Teraz Kana była już w ósmym miesiącu.
- Wybaczcie, że wam przeszkadzam, ale macie może ochotę na spaghetti? – zapytała czarnowłosa.
- Hm? Sakura masz ochotę?
- Pewnie, ale najpierw ze mnie zejdź, natychmiast! – zawołała do chłopaka, ten ją wyswobodził i obdarzył głupim delikatnym uśmiechem. – I co się cieszysz?
- Ja się tylko uśmiecham – odpowiedział drocząco, Sasuke.
- Jesteście uroczy – oznajmiła Kana z uśmiechem. – Fajnie Sakura, że przyjechałaś, mam do kogo się odzywać nie uważając na słowa – rzekła rozbawiona, przeprowadzka tutaj kompletnie odcięła ją od znajomych.
- W ogóle, nie robiłaś spaghetti dla Itachiego? – zapytał zaciekawiony Sasuke, kierując się przez przedpokój do kuchni.
- No niby tak, prosiłam go, by  wrócił po pracy, ale spóźnia się już 4 godzinę. – brunet spojrzał na zegarek na lewej ręce, dochodziła 20… już miał jakoś wytłumaczyć brata, ale drzwi do domu się otworzyły, a w nich ukazał się starszy z braci Uchiha.
- O, hej wam, co tam? – zapytał ściągając z siebie kurtkę.
- Cześć – odparli Sakura z Sasuke, natomiast Kana była zła jak cholera, a ten gamoń jeszcze się nachylił, by cmoknąć ją w policzek, oczywiście uciekła krokiem w tył i zaczęła awanturę.
- Tak, cześć… albo raczej, GDZIEŚ TY DO KURWY NĘDZY BYŁ?! – Sasuke pociągnął Sakure do kuchni – Czy nie mogę cię nigdy o nic prosić?! Jeden raz poprosiłam o to byś wrócił wcześniej do domu, do chuja pana! Wkurwiasz mnie Uchiha, a jestem w ciąży – chwyciła się za brzuch – Czy ciebie to nie obchodzi, DO CHOPLERY JASNEJ!?
- Ale kochanie – ujął jej dłoń, ale go odtrąciła – Ja ci to wytłumaczę…
 - No to chyba, kurwa oczywiste – wzięła oddech dla uspokojenia – Słucham?
- Usiądziesz? – zapytał, ale jej wzrok był jednoznaczny z nie – Dobrze… kończyłem pracę, jak prosiłaś, ale szef akurat też kończył i zaprosił mnie Obito,  Shisui i Inabiego na kolację, a wiesz to wyjdzie mi dobre na dostanie awansu…
- Dlaczego nie zadzwoniłeś? – zapytała już spokojnie, chyba za wcześnie wysunęła wnioski.
- No bo – wyciągnął telefon – rozładował mi się…
- Itachi – podrapała się w głowę zakłopotana – Przepraszam, za szybko cię osądziłam – wtuliła się do jego torsu, a on przeczesywał palcami jej włosy, całując z troską jej czubek głowy.
            Sakura razem z Sasuke wcinali spaghetti, gdyż czarnooki uznał, że już się nie pogodzą, a czemu posiłek ma się zmarnować? I jaką teraz wymówkę im wcisnąć? Cóż, wszystko wyjdzie w praniu, że tak powiem.
- No… chyba jednak się pogodzili – powiedziała Sakura. Nie, nie podsłuchiwali, ale kuchnia nie ma drzwi więc wszystko było słychać… Sasuke tylko przytaknął na jej słowa.
            W tym czasie Kana oderwała się od męża, skorzystał i poczęstował ją pocałunkiem.
- Ach, ale ładnie pachnie gotowałaś spaghetti? – przytaknęła radośnie – No to chodźmy, a właśnie, masz pozdrowienia od Rin, Noriko i Ayame.
- Och naprawdę, to miło, gdzie je spotkałeś? – dopytała brunetka, idąc z nim do kuchni.
- W knajpie z nami były, w ogóle chwaliły, że… - oderwała od niego rękę, i oparła się o barierkę przy schodach – Co się stało?
- Co się stało? – powtórzyła delikatnie – Ty jesteś takim debilem, czy udajesz, do cholery?! – znów się uniosła.
- Ale o co ci chodzi? – zapytał nie rozumiejąc.
- No kurwa mać, ja nie mogę… w knajpie Obito był z dziewczyną, Shisui z żoną, a Inabi z narzeczoną… a ty nie mogłeś zabrać mnie…? DO CHUJA PANA?!
- Ale Kana… jesteś w ciąży i…
- CIĄŻA TO NIE KALECTWO! – przerwała – NIE JESTEM OBJĘTA JAKĄŚ KUREWSKĄ KWARANTANNĄ! – rozmówca milczał, nie sądził, że ją to dotknie – Jesteś beznadziejny Itachi…
            Powiedziała to nie dość, że spokojnym głosem to i patrząc mu prosto w oczy. Milczał, to go zabolało, faktycznie mógł ją też w to zaangażować. Zerknął na nią, oczy jej szkliły od łez, lecz szybko je otarła, kiedy do domu weszli rodzice Itachiego. Przywitała się cicho, a potem postanowiła iść na górę do pokoju, na schodach osłabła trochę, brunet ją przytrzymał, ale ta rzuciła mu chłodne „nie dotykaj mnie”. Rodzice byli w szoku, syn ich wyminął i wyszedł z domu. Mikoto spojrzała na męża porozumiewawczo i poszli się wszystkiego dowiedzieć do kuchni.

            Było już dość późno, 20 wieczór, ale to wszystko przez te wkurzające korki. Na szczęście trasa była przyjemna, autobus był pustawy, więc zagadał do kierowcy, który bardzo chętnie udziela się w rozmowę, ech to takie rzadkie, że ktoś jest miły dla obcego, który ewidentnie mu zawraca dupę.
            Blondwłosy młodzieniec właśnie wkroczył na dróżkę prowadzącą do jego domu, na werandzie, jako pierwszy wyszedł się z nim przywitać średniego rozmiaru piesek, wszyscy porównywali jego wygląd do lisa, chyba to właśnie było w nim takie wyjątkowe, że chłopak zdecydował się go przygarnąć. Jeszcze nikogo z znanych mu osób, Kurama nie odpuścił spotkania z jego kłami w ciele. Z sunął z pleców torbę, uśmiechnął się do psa i ukucnął otwierając ramiona.
- Kurama, cholero mała, tęskniłeś? – pies, jakby prychnął. – No chodź się przytul – zachęcał niebieskooki, a pies położył się tyłem do niego na drewnianej części podłogi. – No weeeeź… głupi pies.
            Warknął wstając na równe nogi, lecz ta obelga nie poszła w niepamięć rudego zwierzęcia. Zaczął wściekle szczekać na właściciela, który jeszcze go nakręcał, czego potem żałował…. Mianowicie Kurama zaczął biec w stronę Uzumakiego, na co ten zaczął spierdalać zygzakiem, nie wiem po co, ale jego i tak nikt nie ogarnia. Taki bieg, tak naprawdę go spowalniał i nim zdał sobie z tego sprawę, pupil ugryzł go boleśnie w dupę, przez co również przewrócił się na śnieg, triumfalnie stanął łapami na jego plecach.
- Kurama! – zabrzmiał ostry krzyk kobiety. – Złaź z niego, co ty sobie wyobrażasz?! – wyścigała udanie psa z pleców syna, rudawe stworzenie szczeknęło w geście niezadowolenia. – Nie pyskuj, bo będziesz spał na polu! – na tę groźbę już umilkł, człapiąc pod drzwi. – Naruto,  żabko kochana, nic ci nie jest?
- Nie mamuś, dobrał mi się do dupy, chyba jest pedałem – roześmiał się otrzepując się ze śniegu.
- Boli? Mogę ci posmarować maścią – zaproponowała, jak to matka, ale pomysł był do… bani.
- Nie, spoko. Tyłek mi tak zamarzł, że nic nie czuję – odrzekł z uśmiechem, wziął swój plecak i zrównał się krokiem z matką. – a ty co tu robisz, czemu nie jesteś w domu?
- Ach, widzisz dokupiłam parę przysmaków – z jej reklamówki można było usłyszeć dźwięk uderzających o siebie butelek – dla naszych gości.
- Gości? – powtórzył chłopak ze zdziwieniem. Kushina się tylko uśmiechnęła.
- Zobaczysz.
            Potem otworzyła drzwi do domu, tuż po niej wszedł… tak, najpierw Kurama, a dopiero potem blondyn. Z salonu można już było usłyszeć znajome głosy, wyszczerzył się porozumiewawczo do matki i zaczął ściągać plecak oraz części garderoby. Rudowłosa kobieta, weszła do salonu i podeszła do męża rozgadującego się z gośćmi.
- Cześć chłopaki, patrzcie kogo spotkałam po drodze. – wskazała na właśnie wychodzącego z progu Naruto. Spojrzeli na niego i przywitali prawie jednocześnie.
- Yahiko, Nagato, siema, a co was tu przywiało? – wyszczerzył się do nich.
- A postanowiliśmy odwiedzić szefa – odparł radośnie Yahiko.
            On dzięki Nagato znalazł u niego pracę, tak po znajomości, razem pracują w magazynie w firmie Minato. Właściwie Nagato jest kuzynem Naruto ze strony jego matki, ale pomimo, że jego szefem jest wujek, nie obija się w robocie, jest traktowany jak zwykły pracownik, choć zdarza się naciągnąć wuja na dłuższy urlop, kiedy to konieczne. Wraz z Yahiko, przyjaźnią się od dziecka, niebieskooki przy każdych odwiedzinach u wujostwa bawił się razem z nimi, mimo różnicy wieku… taa nie skarżył, nie wsypywał w nic, nadaje się jako kompan.
- A ze mną się nie przywitasz? – udawał obrażonego Minato, na co chłopaki zachichotali, a Naruto już zamierzał się poprawić.
- Nieważne – machnęła ręką Kushina na męża, patrząc na Naruto – Żabko, wiesz, że niedługo czeka nas ślub? – wskazała podbródkiem na siedzących na kanapie gości.
- Ech?! – spojrzał na nich zszokowany – Poważnie? – Yahiko kiwnął twierdząco głową – Wiecie, a ja zawsze sądziłem, że się przyjaźnicie… ale dobrze, że się ujawniliście – oznajmił z uśmiechem.
            Minato wraz z Kushiną, natychmiast parsknęli śmiechem, od razu z oczu popłynęły im łzy. Jednocześnie Yahiko wraz z Nagato spojrzeli na siebie z obrzydzeniem.
- Nie my, durniu! – krzyknął zły, ale napotkał piorunujący wzrok Kushiny – Wybacz ciociu…
- Nie wy? Uff…. To dobrze, bo teraz nasze zabawy wydały mi się dwuznaczne – teraz wraz z gospodarzami się zaśmiali – ale, tak poważnie, kto z kim?
- Ja – odparł Yahiko – a z kim, cóż poznacie ją, gdy przyjedziemy zapraszać.
- Gratulację stary! – uściskał go radośnie. W tym momencie Kushina wyciągnęła butelki piwa, miała tylko 4, więc wręczyła Naruto piwo ojca.
- Ech? Dlaczego to on dostał? Nie zapominasz kochanie, kto z tobą śpi? – zapytał urażony Minato, ale wszyscy zareagowali na to śmiechem. Następnie kobieta dała mu swoje, ale tak naprawdę pili na spółę.
- No kuzynie, chyba będziesz na weselu zaliczony do grona singli z rodziny Uzumakich – zaczął Naruto opadając na fotel, jak jakiś król.
- Naruto, jak ty się zachowujesz? Usiądź prosto – zbeształ go ojciec, ze skutkiem.
- Sorry kuzynie, ale ja też się spotykam z jakąś dziewczyną od pół roku – popatrzył na wujostwo odchodzące do kuchni – poznasz ją na weselu, także zostawiam ci ten ciężar.
- Niestety…. – spojrzał w stronę kuchni, wciąż w niej byli jego rodzice – ja też się z kimś spotykam – napił się triumfalnie piwa.
- Ooo, stary, zajebiście – powiedział cicho Yahiko, przybijając żółwika – Jaka jest twoja laska?
- Jest… - parsknął śmiechem przez ich zaciekawione miny – Dupa! Też ją poznacie dopiero na weselu!
            W tym też momencie wraz z przekąskami weszli Minato i Kushina, tym razem tematem rozmowy były studia Naruto. Niestety chłopak nie był skory do rozmów na ten bolesny temat. Minato z przejęciem tłumaczył, jak ważna jest edukacja, Kushina widząc irytacje syna przerwała wypowiedź męża krótkim pocałunkiem, następnie szybko zmieniła temat na walkę Kuramy, który właśnie przyczłapał do salonu, z Naruto.

            Nie tylko w domu Uzumakich , przebywali goście, również w domu Shikamaru, było sąsiedzkie spotkanie, niby tylko trzy rodziny, ale jedzenia było w chuj i ciągle musieli ryktować kolejne dania, wszystko dzięki rodzinie Choujiego, nie znali słowa umiar, ale aby humorem nadrabiali swoje walory wyglądu.
            Ino rozmawiała wraz z Choujim na temat komputera, który właśnie jej się zepsuł, w przerwach rzucała dokuczliwe komentarze na temat jego żrenia wszystkiego, co po którymś tam razie skarcił jej ojciec, ale chłopak załagodził sytuację tłumacząc to jako żarciki, oczywiście także się odgryzał.
- Jak będziesz tak jadł będziesz gruby – stwierdziła, patrząc na jego talerz ociekający tłuszczem.
- Z ciebie możnaby wieszak zrobić, a się nie czepiam – odgryzł się Chouji, odwzajemniając do niej wredny uśmiech.
- Ciebie wpuścić do łazienki to mydło zjesz – dogryzła, na co ojciec spojrzał na nią groźnie.
- Dobra przestań gadać, bo ci mózg przez gębę wyleci – odrzekł, na co pan Yamanaka  roześmiał się głośno. Ino spojrzała na niego zła, z niej się śmieje, ale ona dogryzać nie może, wkurwiające.
- Dobra, to przyjdziesz rano mi naprawić? Bo nie mogę nic załączyć.
- Ok, wiem. Sai się będzie niecierpliwić – wyszczerzył się.
- Otóż to, pewnie, nie może już żyć, przez tę tęsknotę – odparła dumnie.
- Sądzę, że raczej teraz korzysta z życia – wtrącił jej ojciec i razem z Chouji parsknęli śmiechem, Ino udała obrażoną, lecz po chwili także się zaśmiała.
             W tym czasie w kuchni toczyła się walka z garami, pani Nara chciała zapewnić gościom jak najlepsze posiłki, mąż kobiety ją uspokajał twierdząc, że już mają przesyt, ale to nic nie dało. Dla świętego spokoju siedział ciągle z gośćmi, w przeciwieństwie do Shikamaru, on poświęcił się i przyjął posadę kelnera, gdyż jego matka nie  krępowała się zmusić Temari do pomagania w kuchni.
            Między kobietami od początku nie dochodziło do zgody, jego matka lubi podporządkowywać sobie ludzi, a blondynka nie była osobą, która  wykonuję rozkazy, właśnie dlatego Shikamaru czuwał w pomieszczeniu. Yoshino  spojrzała na Temari krojącą niezbyt umiejętnie ser, plasterki były albo za grube, albo za cienkie lecz mimo to kładła je na talerzyk.
- Co ty, do cholery robisz?! – warknęła ciemnowłosa – Kroić sera nie potrafisz? Cały zapas mi wykończysz!
- Nie moja wina, że ten nóż jest jakiś popierdolony, bo już ładniej się nie mogę wyrazić! – odkrzyknęła zdenerwowana i rzuciła nóż na ladę. Pani Nara zabrała nóż i zademonstrowała blondynce umiejętność, jej to szło z łatwością i perfekcyjnie.
- Taa… „noża” – zacytowała sarkastycznie – raczej twoja! Nic nie umiesz zrobić dobrze!
- Mamo wystarczy – wtrącił Shikamaru broniąc ukochanej.
- Nie broń jej! Przez to, że jadłeś jej obiadki strasznie schudłeś – rzekła z troską.
- Jak u pani jadał był jeszcze chudszy! – stwierdziła ostro Temari.
- Sugerujesz, że go nie karmiłam, gówniaro?! – odparła pytaniem czarnooka.
- Raczej, że pani jedzenie nie było jadalne! – warknęła Temari, miała gdzieś, że to była matka jej chłopaka, a jej przyszła teściowa. Nie da sobie w kasze dmuchać, wymieniły jeszcze kilka ostrych dialogów, Shikamaru w tym czasie starał się wtrącić, ale został zbywany krótkim…
- Spierdalaj – nakazała Temari, wkurzona obecnością chłopaka.
- Nie mów tak do mojego syna, niewychowana gówniaro! – Yashino broniła syna, a on złapał się za twarz, nie wiedział co robić, upierdliwa sytuacja – Traktujesz go jak coś czym można pomiatać.
- To moja sprawa, jak go traktuję! Niech się pani z łaski swojej nie wtrąca – powiedziała zdejmując z siebie ten przygłupi fartuszek.
- Ech, co Shikamaru w tobie widzi? – zapytała retorycznie ciemnowłosa.
- Dość mamo! My wychodzimy do gości, chcesz to siedź tutaj sama – oznajmił chłopak i wyciągnął za rękę Temari udając się do salonu.
            Na korytarzu minął jeszcze Shikaku, widząc ich miny ponownie przemyślał czy zajrzeć do kuchni. Rozum podpowiadał „nie idź”, ale serce wygrało te walkę. Kobieta wrzucała jakieś składniki do garnka z zupy, wyglądała na spokojną, może od początku chodziło o wyrzucenie blondynki z pomieszczenia?
- Skarbie, co się stało? – zapytał z uśmiechem.
- Spierdalaj! – warknęła, nie sprzeciwił się, zrobił jak kazała, ale zastanawiał się co zrobił? Chciał dobrze… ech kłopotliwe, raczej w nocy nie może na nic liczyć. Zresztą od początku przyjazdu Temari „boli ją głowa”.

            Następnego dnia w rezydencji rodziny Hyuuga nadeszła pora obiadowa. Hinata nie zamieniła słowa z ojcem od czasu przyjazdu, starała się go unikać, wieczorem oznajmiła, iż jest zmęczona od rana miała spokój, rozmawiała tylko z ciocią Etsuko, jej zawsze mogła się bez skrępowania zwierzyć, były jak najlepsze przyjaciółki.
            Zastępowała jej matkę z czego kobieta była szczęśliwa, mimo tylu różnic między nią, a siostrą, Miharu – matką dziewczynek, udało jej się wzbudzić ich zaufanie. Lecz teraz z obiadu się nie wywinie i z konfrontacją z ojcem. Zeszła posłusznie na dół do jadalni, jej miejsce zajęła ciotka, by w razie czego wybraniać siostrzenicę, usiadła więc obok. Neji, Tenten, Hanabi, ciocia Etsuko, ojciec i ona – wyliczała w myślach, byli już wszyscy.
- Dlaczego jeszcze  nie podają obiadu? – zapytała niepewnie, granatowo włosa.
- Zaprosiłem jeszcze kogoś na obiad – odparł Hiashi, córka popatrzyła na Nejiego pytająco, ale ten tylko wzruszył ramionami w akcie niewiedzy.
- Tych idiotów z 3 ulic dalej – odpowiedziała młodsza Hyuuga.
- Hanabi! – upomniał ją ojciec – Jak się wyrażasz?!
- No sorry, ale jak na nich patrzę to mam ochotę zwrócić jedzenie – odparła obojętnie, a reszta prócz głowy rodziny lekko zachichotała. Tak, też za nimi nie przepadali.
            Nagle rozległ się dźwięk dzwonka, Hanabi jęknęła niczym skazaniec. Patrzyła w próg, z którego po chwili wyłonił się szarowłosy mężczyzna, wyglądał bardzo schludnie, czasem dobrze jest wyprać i wyprasować ubrania. Hinata gdy go ujrzała popatrzyła zła na ojca. Wiedziała, że w tym mężczyźnie widzi kandydata na jej przyszłego męża i usilnie próbuje ją z nim połączyć. Wszyscy to widzieli, jedynie Tenten nie została wtajemniczona i wydawał jej się sympatyczny.
- Przepraszam za spóźnienie, korki były – rzekł zakłopotany, Hidan.
- I rozciągały się przez trzy ulice? – zapytała opryskliwie Hanabi.
- Heh, Hanabi jak zwykle urocza – posłał jej sztuczny uśmiech, ta go zignorowała.
- Wybacz jej Hidan, usiądź proszę – wskazał miejsce obok Hinaty – A gdzie twój towarzysz?
- Ach, Kakuzu… nie dał rady, wezwano go do szpitala, jakiś pilny przypadek – wytłumaczył przyjaciela siadają przy stole, w tej chwili Tenten odchrząknęła zwracając na siebie uwagę.
- Ech, Tenten to jest Hidan Tadashi, Hidan to Tenten.. MOJA dziewczyna – zaznaczył z nieskrywaną wrogością Neji.
- Miło poznać – uścisnął jej dłoń przez stół – Przepraszam, że tak nieelegancko, nie chcę się przepychać – wskazał na służbę, która wnosiła na stół jedzenie, spojrzał na jak dotąd milczącą starszą siostrę Hyuuga – Panienko Hinato, wyglądasz jak zawsze pięknie.
- Dziękuję – powiedziała z uśmiechem, ale pod tą maską skrywała się obojętność.. atmosfera była bardzo napięta, wszyscy inaczej wyobrażali sobie ten obiad.
- Kiedy wróciłaś? – dopytywał przybliżając się dziwnie.
- Wczoraj – krótka odpowiedź padła z jej ust.
- Mogłaś zadzwonić, odebrałbym cię ze stacji – odrzekł uprzejmie, na co Hiashi dumnie zareagował. Ogólnie jego uprzejmość mu imponowała, był zawsze miły, kulturalny, nie upijał się i co niedzielę chodził do kościoła, tam się spotkali i wywarł na nim jak najkorzystniejsze wrażenie.
- To nie było konieczne…. Chłopak mnie odprowadził….
- Co? Chłopak? – starał się powstrzymać przed wybuchem.
- Jaki tam chłopak? Zwyczajny prostak nieumiejący trzymać rąk przy sobie – stwierdził Hiashi krojąc sztućcami kawałek mięsa.
- To było nieporozumienie tato, upadł i….
- Nieważne, wiem co widziałem, bezczelny cham i prostak – powiedział stanowczo mężczyzna. Neji i Tenten bacznie patrzyli na reakcję Hinaty, a Hanabi do tego bawiła się jedzeniem.
- Nie znasz go, więc nie oceniaj – odpyskowała dziewczyna – Rozumiem, że mogłeś to inaczej zrozumieć, ale to był wypadek.
- Też przez niego, nie okazujesz mi szacunku? Taki ktoś na ciebie nie zasługuje– odparł surowo.
- Nie zamierzam się z tobą dogadywać tato – wytarła serwetką usta rzuciwszy ją na talerz i wstała od stołu.
- Dokąd się wybierasz młoda damo? Wracaj natychmiast! – krzyczał białooki, Hinata oparła się ciężko o krzesło.
- Idę do pokoju, źle się czuję – jak powiedziała tak zrobiła, tym razem bez ingerencji ojca.
 - Pójdę do niej – oznajmiła Etsuko, wraz z nią od stołu odeszła Tenten,
            Hanabi niechcący położyła tak dłoń, że trafiła na widelec, który wystrzelił nałożonymi nań ziemniakami prosto w twarz siedzącego naprzeciw niej Hidana, który zesztywniał. Młodsza Hyuuga natychmiast głośno się zaśmiała, po chwili jednak zatkała usta ręką, ale to nic nie dało.
- Hanabi! – warknął ostro Hiashi, lecz to nie zatrzymało jej śmiechu – Natychmiast go przeproś!
- Hahaha, sorka… Hahaba, z ziemniakami ci do twarzy, hahaha – nabijała się jeszcze, Neji też z trudem się powstrzymywał.
 – Do pokoju! Ale już, jazda! – warknął na młodszą córkę, na szczęście w tej kwestii go posłuchała – Wybacz Hidan za nie… chyba potrzebują twardej ręki.
- Nie ma sprawy – obtarł twarz Tadashi – Ale swoją drogą to zgodzę się z panem, taka osoba nie zasługuję na bycie lubym pana córki, Hinata jest za dobrą partią, nie sądzisz Neji?
- Nie mam zdania – powiedział wymijająco.
            Hidan od początku wydawał mu się sztuczny, za to go do siebie zrażał. Nie popierał wuja za to, że chcę planować życie kuzynki, narzucenie jej kierunku studiów, teraz wybór partnera. Może Naruto na to nie zasługuję, ale pomoże mu w jego miłości do kuzynki. I zdobyciu akceptacji wuja.

~~*~~

Cóż, zaczęło się dramatycznie, bo chciałam to dać na wcześniejszą notkę... i teraz też musiałam poprzesuwać, a chciałam wam wszystkich akasi wprowadzić :/
Ale... jestem okropna, zrobiłam z potężnej bestii psa XDDD Dobra, ale do rzeczy:
Atanih - hahahaha xD Gdybym wiedziała, że utknięcie jest możliwe to napisałabym lepiej ten wątek xD Nie dodaję szybciej, to było takie jednorazowe :P W któryś weekend pozwolę Waszym mózgom odpocząć po prostu xD
kiki - Nie, nie będzie tu gejowskich wątków (bez urazy) no chyba, że w żartach xD
Heh - powiem tylko, że mam w planach ich spotkanie ;D
Ushio - ... a z Tobą gadałam na gg XD
Mak - Są lepsze blogi, ale bardzo Ci dziękuję ;D Cieszę się, że ci się podoba ^^
She... Imai (xD) - boki? serio? O.O całe życie mówiłam to z błędem xD haha, nie, dupoloty są naj! xD I muszę krótsze, bo się nie mieszczą xD
Młoda - dopiero się rozkręcam, a mając takich wspaniałych czytelników prędko nie skończe xD Cieszę się, że Ci się podoba ;D
No i na końcu był Hidan i Kakuzu, mogłam im imiona wpisać xD
Jeszcze raz dziękuję Wam za komentarze :D Licznik odwiedzin mi nie działa, więc przyznawać się kto czyta xD

14 komentarzy:

  1. dodano: 10 lutego 2013 11:24

    OMJ Hidaaaan
    DLACZEMU nie zrobisz gejpairingu!? Taki ładny SasoDei by mógł być! *SNIF*
    Boże, Kushina mnei rozpierdala z tą żabką xD

    " Nieważne - machnęła ręką Kushina na męża, patrząc na Naruto - Żabko, wiesz, że niedługo czeka nas ślub? - wskazała podbródkiem na siedzących na kanapie gości.
    - Ech?! - spojrzał na nich zszokowany - Poważnie? - Yahiko kiwnął twierdząco głową - Wiecie, a ja zawsze sądziłem, że się przyjaźnicie, ale dobrze, że się ujawniliście - oznajmił z uśmiechem.
    Minato wraz z Kushiną, natychmiast parsknęli śmiechem, od razu z oczu popłynęły im łzy. Jednocześnie Yahiko wraz z Nagato spojrzeli na siebie z obrzydzeniem.
    - Nie my, durniu! - krzyknął zły, ale napotkał piorunujący wzrok Kushiny - Wybacz ciociu"
    E-PI-CKIE! xD
    No i spodziewam się, że będzie Naruto vs Hidan? ^3^
    Czekam na next i duuużo weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. dodano: 10 lutego 2013 11:52

    Oj, żebyś wiedziała, że pod łóżkiem można utknąć. XD
    Wyobrażam sobie, co zrobiłby Naruto... XDD
    Hahahhaahahahah, ten pies mnie rozwalił. XD
    Chyba jest taki 'agresywny' przez to, że z potężnego demona został zmieniony w psa. Czymś musi nadrobić. XD
    Itachi jest biedny... XD Przez kłótnie z Kaną nie zjadł spaghetti. XD
    Hidan mnie wkurza. -.- Dobrze, że Hanabi go tak potraktowała. XD Nawet jeżeli to było niechcący. XD
    Myślałam, że się poryczę ze śmiechu, jak wyobraziłam sobie ziemniaki na jego twarzy. XDD
    Rozdział świetny. >3<
    Pozdrawiam i życzę duuuuużo weny! >3<

    OdpowiedzUsuń
  3. dodano: 10 lutego 2013 12:46

    Genialne =) Tego psa to się nie spodziewałam haha :D W dupe go ugryzł haha xD A jeszcze ten wątek z Yahiko i Nagato, że oni niby mają ślub haha! Przezabawne xD Fajny był też wątek Yashino i Temari i Shikaku xD

    OdpowiedzUsuń
  4. dodano: 10 lutego 2013 12:50

    To najlepszy rozdział jaki napisałaś do tej pory. Od razu człowiek ma lepszy humor

    OdpowiedzUsuń
  5. dodano: 10 lutego 2013 15:01

    do chaptera nie mam zdania tak ogólnie a jeśli chodzi o strzegóły to te przekleństwa troche to zniesmaczyły ehh co za dużo to nie zdrowo trochę kultury ehh OGARNI SIĘ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dodano: 10 lutego 2013 15:07

      tak by the way to zaczynam się zastanawiac czy to naprawde jest blog wielbiący NaruHina bo ty chyba Naruto szczerze nienawidzisz wiec nie pisz tego bloga juz ehh zeby tak pisac o Naruto jakis antyfan !!!

      Usuń
  6. dodano: 10 lutego 2013 15:13

    Znowu napady śmiechu XDD
    Też tak myślałam, że Naruto pomyśli o ślubie Yahiko i Nagato, dureń xD
    I ta miłość Kushiny do niego, większa niż do własnego męża, normalnie! XD Biedny Minato...
    A u Hyuugów... Hiashi mnie wkurzył. Nie mówiąc o Hidanie. Kto to w ogóle jest?! Jakiś pozer w garniturze... No i, co niedzielę do kościoła?! Serio? XDD Walnęłam głową w biurko, jak czytałam, co mu Hanabi odwaliła XDD Ona jest jedyna xD
    Nie mogę się doczekać nexta! ;3

    OdpowiedzUsuń
  7. dodano: 10 lutego 2013 21:54

    Świetny rozdział jak zawsze. :)
    Ciesze się, że dopiero się rozkręcasz i już się nie mogę doczekać następnej notki, bo wiem że będzie zaje*** jak wszystkie! :D
    Pozdrawiam Młoda =)

    OdpowiedzUsuń
  8. dodano: 10 lutego 2013 22:29

    -,-
    Ostrzegam bd obraza, nie zostałam powiadomiona o nowej notce.
    Ale dodam, ze złagodzi to element SasuSaku :> Notka dobra jak zwykle, co tu pisać xD. Może to tylko moje wrażenie, ale zdaję mi się, ze krótsza niż inne. Przy okazji zapraszam Cię do mnie gdzie pojawił sie nowy rozdział (o który molestowałas mnie... oj długo :p)-,- ale powiadomić to zapomniałaś
    No nic życzę weny ;p

    OdpowiedzUsuń
  9. dodano: 11 lutego 2013 1:20

    Jesteś genialna! Jest po 1 w nocy, wszyscy śpią, ja nie mogę śmiechu uciszyć a mój kot patrzy się na mnie z politowaniem! :D
    Hidan hahahaha o kurwa, umre no.
    Ale dawaj, dawaj wiecej bo słyszalam, ze ataki smiechu dobrze wplywaja na miesnie brzucha a ćwiczyć mi sie nie chce :P
    A Itachi moje kochanie tak sponiewierane przez te babe nooooo.

    Zdecydowanie, 1 rozdzial na tydzien jest niedopuszczalny, ma być CZĘŚCIEJ!

    Ale sie rozpisalam, uff.
    :*

    OdpowiedzUsuń
  10. dodano: 11 lutego 2013 14:34

    Fajny rozdział, najlepszy Yashiko i Nagato ze ślubem, kłótnia Temari z matką Shikamaru świetnie wyszła, a tego Hidana bym ukatrupił lizus jeden! Jednakowoż czekam aż wrócą z ferii na uczelnię, tam jest jeszcze zabawniej ;)

    A co do wypowiedzi "Ehh" to nic nie zmieniaj, w normalnym świecie na każdym kroku człowiek spotyka się z przekleństwami, a już szczególnie w sytuacjach podbramkowych, to nie ma być bajeczka dla dzieci do lat 6 itp, tu chodzi o to żeby oddać realia tych zdarzeń we współczesnym świecie więc tak jak jest jest dobrze ;)

    Kontynuuj pisanie i czekam na dalszy rozwój wydarzeń!

    OdpowiedzUsuń
  11. dodano: 11 lutego 2013 22:53

    Szczerze to spodobało mi się, mimo iż ne jestem fanem NaruHina ale opowiadania są epickie. Dodałem Cię również u Siebie na blogu. Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dobre, ciesze się że wprowadziłaś Akasie <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Pojawił się i Hidan... Choć jest jedną z moich ulubionych osób w anime, to tutaj nie przepadam za nim... Nie powinien zwracać głowy Hinaty, ona ma teraz swoje szczęście przy sobie ♡

    OdpowiedzUsuń